Skocz do zawartości

a_senior

Members
  • Liczba zawartości

    2 764
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    31

Zawartość dodana przez a_senior

  1. a_senior

    Przebieg

    Bo trafiłeś na takie co pozwalały. 1.5 D Renault nie pozwalały, choć producent zapewniał, że tak. Zwłaszcza dotyczy to silników turbo. Moja wiedza wynika z praktyki i Motoru, takiego czasopisma. Czytam od lat. Producenci podaję 30 tys. km na wymianę oleju, bo to dobrze brzmi propagandowo.    Oczywiście, masz rację, każdy silnik bierze olej. Bo musi. Pytanie, ile go bierze. Jeśli 0.1 - 0.2 l na 1000 km to nie bierze. Jeśli 0.5 l to już się można zastanawiać czy bierze.  A niektóre trochę biorą zwyczajowo, np. owe 0.5 l i tak ma być. Mój Peżot bierze ok. 1.5 l na 10000 km i to jest jego norma. 
  2. a_senior

    Przebieg

    To może też, ale problem diesli Toyoty D-4D (i 2.2 l)  był, i pewnie jest, inny. Przepalająca się uszczelka pod głowicą. Ale nie wystarczy tylko jej wymiana, bo uszkodzona jest głowica i blok. Ponoć są sposoby na uratowanie silnika, szlifuje się blok i głowicę, ale tylko raz. W każdym razie duża wtopa. Nawet Toyota sie przyznała wymieniała w pewnych sytuacjach całe silniki. Nie dotyczy to starszych diesli Toyoty, które były niezniszczalne.   Ale żeby nie było. Małe 1.4 D Toyoty maja same zalety. A Renault 2.0 D, skonstruowane razem z Nissanem też są bez zarzutu. Niestety, kupując trzeba się naprawdę dobrze rozeznać albo spytać kogoś fachowego. Jednak narty kupuje się łatwiej.   Faktycznie diesle Fiata JTD są OK, choć drobiazgi, i to poważne, się zdarzają. Np. głupia uszczelka w pompie oleju za 30 zł. Niewymieniona w porę załatwia silnik.   Aha, mój benzyniak VW 2.0, 8v, stary, poczciwy, w Passacie III, przejechał ok. 400 tys. km. Do końca nie brał oleju. Sprzedałem samochód, bo był bardzo stary.
  3. a_senior

    Trochę HUMORU

    Znów od szwagra. Pewnie znane. https://photos.app.g...bpfG7Hx1K2aFCQ9
  4. a_senior

    Trochę HUMORU

    Ten instruktor w niebieskim, Fernand Bonnevie, był przez 60 lat instruktorem w Val d'Isere. Zmarł w 2013 w wieku 98 lat. Nauczał do 80 roku życia. Nieźle. Nazywał się, nomen omen, Bonnevie czyli "Dobreżycie".
  5. a_senior

    Trochę HUMORU

    Wziąłem jego tekst i wrzuciłem do tłumacza googla, więc przepraszam za ew. niedoróbki, choć i tak odrobinę poprawiłem. Rozmowa z dobrym lekarzem.
  6. a_senior

    Nalewki

    Może nie 50 lat temu, ale..., niech policzę..., jakieś 38 lat temu, a więc w pełnej krasie stanu wojennego, do produkcji nalewek i innych trunków uzyskiwałem podstawowy surowiec we własnym mieszkaniu. Skrzyknęliśmy się w kilku, jeden z nas był chemikiem, i zaczęli produkcję, której jednym z motywów była walka z reżimem. Czyli pozbawianie go ewentualnych zysków ze sprzedaży alkoholu. Każdy z nas zorganizował część potrzebnego sprzętu. Chemik - chłodnicę i oczywiście know-how, ja - m.in. bańkę na mleko z odpowiednim wyjściem. Zacier robiliśmy z cukru. Po dwukrotnej destylacji, przepuszczeniu przez aktywny węgiel dostawaliśmy wysokoprocentowy, czysty, powiedzmy spirytus, który używaliśmy do produkcji różnych napitków. Przez 2-3 lata aparatura krążyła cały czas pomiędzy 4 mieszkaniami (dołączył mój ojciec). Zabawa była przednia. I emocji nie brakowało, bo podobno milicja węszyła. Zasłaniało się okna, ale resztki po destylacji, wylewane do kibla, mogły zdradzić. Nikt nigdy nie wpadł.
  7. a_senior

    Trochę HUMORU

    I jeszcze jeden fragment. Krótki kurs z tego samego filmu. Też trochę o wbijaniu kijków. Z polskimi napisami. https://youtu.be/ZQnITJAOxko
  8. a_senior

    Trochę HUMORU

    Dwa fragmenty kultowego dla Francuzów filmu "Les bronze font du ski" (u nas był pt. "Slalom niespecjalny"). Dotyczą m.in. wbijania kijków, po ichniemu "plante les batons". W pierwszym, instruktor (*) pokazuje klasyczny skręt NW, po ichniemu "flexion-extension". Czyli zejście w dół, wbicie kijka, wyjście w górę. Klient, ten w żółtym ma w pewnym momencie dość, pada, instruktor proponuje mu kieliszek ciepłego wina. Pod koniec tego fragmentu jeszcze raz upomina go w sprawie wbijania kijków. A drugi fragment to sen kursanta. I teraz już wiadomo z czym kojarzy się Francuzom "plante les batons" i dlaczego się śmieją, gdy to słyszą.   (*) Gość chciał wynająć atrakcyjną instruktorkę, bo przez cały film jedno mu w głowie, ale zamiast niej przeszedł ten w niebieskim.   https://www.youtube....h?v=ccX82HusMuY https://www.youtube....h?v=TmQ_HI2RQP8
  9. Moja siostra jest lekarzem laryngologiem specjalizującym się w zawrotach, błędnikach i tych rzeczach. Do tego pracuje w szpitalu w Luksemburgu, gdzie mają świetnie wyposażony gabinet. Kiedyś, gdy wspólnie zjeżdżaliśmy w podobnych warunkach, choć nie tak ekstremalnie mglistych, wytłumaczyła mi dlaczego dostaje się nudności gdy błędnik wariuje. Normalne zjawisko.
  10. a_senior

    Rower - 2019

    Moja cykloza przechodziła różne fazy. Niewątpliwie istnieje, ale jakby zmieniła akcenty. W każdym razie dzień bez roweru to dzień stracony. Mam kilka rowerów, z których najczęściej używam... mieszczucha. Nawet dzisiaj. Wybrałem się na samotną krótką (ok. 30 km), asfaltową z krótkim odcinkiem terenowym wycieczkę podkrakowską. I po chwili wahania pojechałem na mieszczuchu. 3 biegi w piaście, słabo hamujące hamulce bębnowe. Nie przebierałem się w żadne specjalne ciuchy. I była radocha.
  11. a_senior

    Rower - 2019

    Jak inni napisali. D... musi się ułożyć. Kiedyś, w dobie skórzanych siodełek, układało się siodełko. (Moje najwygodniejsze siodełko w życiu było właśnie takie: twarde, skórzane.) I dalej tak niekiedy jest, ale dziś dla amatorów królują siodełka żelowe, które się nie formatują. Eksperymentowałem z wieloma siodełkami, ale najlepiej wypadło to: Selle Royal lookin. Selle royal produkuje różne typy siodełek, te lookin to taki mtb-trekking. W każdym razie mnie podeszło.
  12. a_senior

    Rower - 2019

    A ja smaruję. Właśnie tym woskowym White Lightening.
  13. a_senior

    Pasje

    To podobno najlepsze organy w Krakowie, choć do tych najlepszych w Polsce im pewnie daleko. Ja słyszałem ją na organach oliwskich. Ta toccata i fuga d-moll jest piękna i do pewnego stopnia niesamowita. Bo brzmi jakby powstała w XX wieku. Muzyka bez granic czasowych. Bach napisał wiele wspaniałych kompletów preludium+fuga na organy i instrumenty klawiszowe (bo fortepianu w dzisiejszym rozumieniu wtedy jeszcze nie było). Moim dzwonkiem w telefonie jest fuga nr 2 c-moll z I t. Das Wohltemperierte Klavier. Ale to wszystko jest mocno off narciarskie. Choć nie do końca.
  14. a_senior

    Podsumowanie sezonu

    Fajny wątek. Niestety u mnie coraz mniej narciarstwa rzeczywistego a coraz więcej wirtualnego. Na nartach byłem w tym sezonie dwa razy. Pierwszy, nietypowy w Witowie. Narty były przy okazji, bo głównym celem było spędzenie Wigilii i Świąt BN w szerszym rodzinnym gronie w naturze. No powiedzmy, naturze mocno ucywilizowanej. Było bardzo sympatycznie, rodzinnie i było też trochę narciarstwa. Mój prawie 3 letni wnuczek odbył swój pierwszy udokumentowany zjazd na nartach, a ja przekonałem się, że nowe Volkl SL to jest to.   https://photos.app.g...UdEiSSPN1h6j5i6   No i tydzień w Saalbach, o którym już pisałem. Pogoda i zdrowie dopisało.   https://photos.app.g...8Hbfx1e8HYqkx79
  15. a_senior

    Pasje

    Chyba nie skorzystam, ale przekażę żonie. Ona lubi nowinki. Muzyka poważna jest moja pasją od dawna, choć nie mam (prawie), żadnego wykształcenia muzycznego. W przeciwieństwie do żony i dzieci. Bacha poznałem i pokochałem stosunkowo późno. A prawie nowym odkryciem jest jego Wielka Msza h-moll, którą "odkryłem" rok temu. Nawet wstydzę się napisać ile razy od tej pory ją odsłuchałem. I dziwię się, że tak rzadko jest grana. Na pewno jest kosztowna do pełnego wykonania w filharmonii czy kościele, ale dlaczego tak rzadko słychać jej fragmenty w radio? Np. muzycznej dwójce. A niektóre aż się proszą. Wesołych Świąt Ci życzę. I Zdrowych.   Aha, w dyskusji z Warszawiakami nie wyciągał bym zakurzonych stereotypów. Po pierwsze, niechęci galicyjsko-kongresowe to przeszłość. Z różnych powodów już bardzo słabo obecne. Wydaje mi się, ale tylko wydaje, że może być coś na rzeczy u Poznaniaków z ich wciąż obecną niechęcią do Warszawy i jej mieszkańców. Po drugie, "prawdziwych Warszawiaków już nie ma". Nawet moja 80 kilku letnia ciotka, która odbudowywała Warszawę z powojennych zgliszcz pochodzi z Krakowa. O pochodzeniu obecnych Warszawiaków nawet szkoda mówić, bo wszyscy wiemy jakie jest. Ale jeden z moich wnuków jest już rodzonym Warszawiakiem. A po trzecie, będąc częstym gościem w Warszawie, choćżem Krakus, nabieram coraz większej sympatii to naszej stolicy i jej mieszkańców. "Warszawa da się lubić".
  16. a_senior

    Pasje

    Ktoś kto zna, ceni i kocha Bacha nie może być zły. Ja nie widzę u mojego Krajana (Wieliczka to prawie Kraków, ba, to będzie wkrótce Kraków ) żadnego zła, kurestwa czy płatności. Może Ci zaszedł za skórę?  Nie czytam niektórych wątków, np. tego o polityce, więc mogło mi coś umknąć. Póki co traktuje Krajana jako pełnowartościowego forumowicza. Narciarsko początkującego, ale w wielu innych dziedzinach mocno zaawansowanego. Wesołych Świąt.
  17. a_senior

    Pasje

    To w połowie jak u mnie. W połowie, bo klasycznej współczesnej nie lubię, nie cenię, nie rozumiem i nie znam. Kolejność dowolna. W przeciwieństwie do muzyki Bacha. Tę znam i lubię a nawet dużo więcej. Dla mnie jest Bach i długo, długo nic. Gdzieś ktoś powiedział (nawet wiem kto), że jego muzyka to dowód na istnienie Boga. I jeśli ten istnieje w jakiejkolwiek "postaci" to się z tym całkowicie zgadzam.
  18. W zjeździe na nartach nie myślę o tym. Oddycham automatycznie. Przy pierwszych zjazdach muszę się wielokrotnie zatrzymać bo tracę oddech (starość). Po kilku zjazdach już jest dobrze.   Ale problem oddychania przy ćwiczeniach fizycznych, w tym podczas energicznych skrętów na nartach jest ważny i często popełniamy błędy. Np. w trakcie pompek. Początkowo brałem wdech przy podnoszeniu się i wydech przy opuszczaniu. Błąd, bo ma być odwrotnie. Trochę czasu minęło aż przeszło w automatyzm. Zatem to co Ci odpisał Jeremy ma sens.
  19. a_senior

    Pasje

    A to stąd ta ksywka yoss. Też to czytałem ostatnio.
  20. a_senior

    Pasje

    Podobnie jak narciarz. Ale jak już upadnie to wieje grozą. Na rowerze dawno nie leżałem, ale po ostatnim upadku (nie z własnej winy, złamał się rower na pół) ślady na kciuku mam do dziś. I tak już zostanie aż do.... Na nartach leżałem w tym sezonie raz, ale solidnie. Lędźwie "czułem" przez kilka tygodni. 
  21. a_senior

    Pasje

    Nie, ja studiowałem tę uczelnię od jedzenia (ujod czy jakoś tak ). Nasze studium wojskowe było na Piastowskiej. A oryginałów wśród wojskowych nie brakowało. Studiowałem gdzie indziej, ale do dziś pracuje na AGH.
  22. a_senior

    Pasje

    Nie należy jego wpisu brać na serio. Taki rodzaj wyluzowania tematu. To forum, jak każde inne, w którym nie wszyscy i nie zawsze piszą na serio. I bardzo dobrze. I jakoś nie wierzę w te jego "kobiety, wino, śpiew". Co najwyżej w wino.   Osobiście mam kilka pasji, a dwie główne sportowe to rower (nr 1) i narty (nr 2). I wiele innych. A w moim długim długim życiu, jak u większości z nas, sporo się działo. Pływałem wpław, chodziłem po górach, nad morzem, żeglowałem, jeździłem po świecie. Kiedyś namiętnie czytałem książki, dziś mniej, ale w przeciwieństwie do większości rodaków, wciąż to robię. Grałem też namiętnie w karty(*), konkretnie w brydża, choć wyżyn nie osiągnąłem. Gdybym jednak miał napisać o największej mojej pasji, to byłaby nią rodzina.   (*) To były czasy studiów. Fizyka, antresola budynku na Reymonta w Krakowie. Zajęta przez brydżystów. Grało się w każdej przerwie. A najwięcej po studium wojskowym (było coś takiego, trwało 8 godzin w każdy wtorek)  w nieodległym mieszkaniu kolegi. Na samym studium nie było możliwości. Tam grało się w kółko i krzyżyk.
  23. To i mnie musisz odróżnić, bo znam się nieźle na wszystkich wymienionych tematach. Na niektórych pobieżnie, np. bankowości, choć korzystam ze wszelkich udogodnień internetowo-mobilnych, nawet płacę google pay. Nieźle opanowałem obróbkę zdjęć i filmów. A komputery? Robię w nich od dawna. Dlaczego tyle tego? Bo mnie to wszystko ciekawi. Taka dusza inżyniersko-śrubkarsko-komputerowa. W rowerach grzebię od dziecka. Podobnie przy nartach, choć tu mniej roboty. Kiedyś serwisowałem samochody. Dziś odpuszczam, bo nie mam warunków lokalowo-zdrowotnych. Uwielbiam coś naprawiać, usprawniać. Moim największym wyczynem śrubkarskim była naprawa programatora w starych polskich pralkach automatycznych w dawnych peerelowskich czasach. Początkowo żaden serwis się tego nie podejmował. Ale kompletnie nie znam się na gotowaniu (choć byłem kucharzem na rejsie morskim ) i wielu innych dziedzinach, np. modzie.
  24. Dokładnie, jak to się z anglosaska błędnie mówi. Dzioby trochę jednak pracują, bo nawet wyślizgany śnieg nie jest idealnie gładki. Pisałem o własnych doświadczeniach z Fischer Race SC. 
  25. Morgan prezentuje sprzęt swoich kursantów. Odnośnie butów zdecydowanie poleca Fischer. Dlaczego? Bo podobno najlepiej pasują do budowy (morfologii) narciarza. Którego? Nie jest to jasne? A narty? Volkle, wiadomo jakie. Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że jego partnerem jest właściciel sklepu w stacji, gdzie mieszka. Pokazuje i chwali też Dynastary (sklepowa slalomka) jednego z użytkowników.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...