Cała aktywność
Kanał aktualizowany automatycznie
- Z ostatniej godziny
-
Jeżeli ktoś chce mnie obrazić albo zdenerwować stosuje formę Mirku. Widzę, że moja ocena twojego intelektu nie była chybiona - Dzięki. Ja oceniam - jak mogę być w składzie...?
-
Nie sądzę. Sam bywałem szkolony. Gdy jakiś instruktor się napatoczył, to grzechem byłoby nie skorzystać. A i pokory mam na tyle, aby posłuchać mądrzejszego i bardziej doświadczonego. Wbrew pozorom nie dyskredytuję szkolenia. Wiem jak pływa chrześnica po sekcji i WOPR-ze, wiem jak mnie uczyli grać w tenisa stołowego. Ale poznałem też różnych zamordystów szkoleniowców i tych wolałbym unikać, a nawet odradzałbym kontakt. Zwracam więc jedynie uwagę, że musi kliknąć, a nie jest to aż tak oczywiste. Cieszę się, że jestem inny niż Jan, ja mogę być melepetą, on połametą;-) Odrobina autoironii nikomu nie zaszkodziła, Mirku jakbyś określił samego siebie, tak z humorem, chyba, że łapiesz się do tej szóstki.
-
Czad 🤩 WoW….. piękna miejscówka 👌
-
Ja znam osobiście sześć osób, które dobrze jeżdżą na nartach...
-
Mocno dyskusyjne 😉 gdy jadę solo czy szkoleniowo to koszta mam podobne oczywiście wszystko zależy od bazy noclegowej . Dla mnie szkolenie to wyjazd na narty . Poznaje ciekawe osoby,uczę się od fachowca . Mam czas dla siebie bo szkolenie jest do południa lub popołudniem. Wieczorna analiza to jak wspomniał już Andrzej wartość dodana zresztą na stoku w grupie również bo każdy jest na innym poziomie . Same plusy z takiego wyjazdu . Kiedyś chciałbym pojechać na wspólny wyjazd Alpejski z Adamem bo w tym roku było bardzo blisko ale to bankowo nadejdzie tak jak wyjazd gdzieś z gronem forumowym na wspólny alpejski weekend . Bankowo 🤌 kwestia czasu 😉
-
Cześć Jako, że obaj nie umiecie jeździć to obaj - oczywiście w różny sposób - dyskwalifikujecie szkolenia. Nie będę rozkminiał który jak bo to doskonale wiecie. Ważna jest nie tyle forma szkolenia ile jego efekt, nie miejcie klapek na oczach. Szkolić się można w bardzo różny sposób ale podstawą jest zdefiniowanie celu. A to polega na umiejętności zdefiniowania dobrej jazdy na nartach. W sensie amatorskim to połączenie skuteczności z techniką. To kwestia oczywista od razu dla kogoś kto zna kanon a jednocześnie jest praktykiem. Wyważenie tych dwóch elementów w jeździe amatorskiej to podstawa. Znam bardzo wielu forumowiczów z jazdy wspólnej i wyrobiłem sobie zdanie na temat ich ocen i znam wady i zalety ich spojrzeń. Warto się spotkać jednak... Pozdro
- Dzisiaj
-
Ale jeździsz jak połameta;-)
-
wręcz przeciwnie - zaoszczędziłem kupe kasy
-
Zdaje się, że ci co się w górach wychowali niekoniecznie spotkali zbyt wielu instruktorów a jeżdżą, taką Hanka, znaczy matka Maryny np. Choć trochę naciągam bo jak cię ojciec w wieku siedmiu lat ciągnie na jakieś okoliczne szczyty to poniekąd robi za instruktora. W sumie to odpowiedziałeś, jak nie wiedzą, to mogą być zadowoleni. Niestety zderzenie ze szkoleniami może być nieco mniej przyjemne niż mogło by się wydawać. A Tadeo i Viktor to raczej wyjątek niż reguła, spotkało się dwóch pasjonatów, do tego fizycznie i z wiekiem wcale tak nie najgorzej,a pewno i smykałką do tego była... dalej praca, praca... niektórzy tak lubią spędzać wolny czas;-)
-
Dolce vita II 🙂
-
A to nie jest w głowie? Jeden zawsze uśmiechnięty choć ślizga się bezładnie, drugi zawsze niezadowolony, bo w pucharze świata lepiej jeżdżą?
-
Nie odczuwają, bo nie wiedzą co tracą. Viktor ma rację. Najlepsze co może być do nauczenia poprawnej jazdy na nartach to kilkudniowy kurs z doświadczonym i skutecznym w nauczaniu instruktorem. Pomagają wieczorna analiza filmików, nie tylko swoich, ale i innych. Wtedy najlepiej wychodzi co jest nie tak. Zresztą Viktor jest ewidentnym przykładem sukcesu takiego podejścia. Patrząc na jego postępy, np. na filmikach, które niedawno umieścił/przypomniał, widać szybką przemianę. I to w krótkim czasie. Jak na osobę nie całkiem młodą :), która startowała z niskiego poziomu, rezultaty są amazing. Nie znam żadnego narciarza, który jeździłby dobrze bez dobrego szkolenia a znam wielu bez niego, którzy jeźdżą kiepsko. Zostali na pewnym pozimie bylejakiej, błędnej jazdy. Nikt jej nie skorygował. Nie znaczy to, że nawet taka jazda nie sprawia im frajdy. Ale dobra technicznie dałaby ją jeszcze większą. 🙂 A Adrianowi poleciłbym właśnie udział w takim szkoleniu, np. z Tadeo od Viktora. I dopiero potem pomyślałbym o ew. zmianie czy uzupełnieniu sprzętu. Osobiście nigdy nie miałem drugiej pary nart, tzn. miałem, ale z nich nie korzystałem. Myślę, że druga parę jaką ew. dokupiłbym to byłyby szerokie pod butami narty off-piste do jazdy poza trasami. Ale ten sposób jeżdżenia już mnie nie dotyczy, choć w młodości sporo tak jeździłem. Często z koniczności, bo o ratakach wtedy nikt nie słyszał. 🙂 Ale lubiłem pojeździć np. po lesie. Z różnymi rezultatami. 🙂
-
Tadziu i tak i nie, ważne to osiągnąć taki poziom, że jak wychodzisz na stok to zanim założysz narty już ci się gęba śmieje nieważne jakie są warunki, byle było trochę biało, a każdy dzień to najlepszy dzień.
-
Ciekawe ile osób nigdy nie korzystało z pomocy instruktora? Czy odczuwają, że coś stracili?
-
Cześć Większość przeszkód jest do spłynięcia. Zależy to od wielu czynników - głównie stanu wody, umiejętności płynącego, rodzaju jednostki, zabezpieczenia itd. Pokonanie przeszkody w inny sposób niż spłynięcie jest też zależne od wielu rzeczy. Czasami zmiana poziomu wody o pół metra potrafi zmienić przeszkodę ze spływalnej w bardzo trudną do pokonania w jakikolwiek sposób - nie ma reguł - trzeba myśleć, mieć arsenał technik i trochę niezbędnego sprzętu. Pozdro
-
Cześć W Polsce też są takie rzeki, że przez parę dni, baaa... przez całą rzekę nie spotkasz na niej nikogo - fantastyczne zupełnie, zazwyczaj uciążliwe lub bardzo uciążliwe i często trudne technicznie ale uciążliwość fajnie blokuje ruch i czyni je wyjątkowymi Pozdro
-
Ten "wodospad" wynika ze spiętrzenia rzeki jazem (progiem) w celu utrzymania właściwego poziomu wody na wcześniejszym odcinku rzeki. W tym przypadku konieczne było przeniesienie lądem ok. 30-40 m. Czasem niższy próg da się spłynąć, czasem lepiej łódkę spławić, czasem budowane są specjalne pochylnie dla kajaków, czasem przenoska jest b.długa i wtedy warto mieć wózek kajakowy, normą są niezbyt długie przenoski Miesiąc temu przenosiłem ponad 300m ale wtedy miałem canoe 2 x lżejsze. Poniżej przypadek progu naturalnego, przegrodzonego w 2/3 powalonym drzewem - udało mi się "trafić" w odpowiednią jego część. Powinno się najpierw sprawdzić a dopiero potem płynąć. Jaz Klemensów.3gp
-
Też tam bywałem i polecam, ogólnie Litwa i Łotwa mają wiele ciekawych rzek. Zainteresowałem się tym regionem za Twoją namową i nie żałuję. Największym plusem jest tam to że pływasz sam,pusto, czasami dwa dni nie spotkasz nikogo tylko czysta natura w koło. Za rok planuję tam wrócić jeszcze wiele do spłynięcia 👍
-
Zarejestrował się nowy użytkownik: delanteco
-
Janku, w sporcie wszytko zależy od indywidualnych predyspozycji czy ogólnej sprawności fizycznej czy ciężkiej pracy bo sam talent to nie wszystko . W piłce nożnej taki Lewandowski czy Ronaldo to kolesie którzy swoją ciężką pracą nad poprawą swojej fizyczności, ogólnej techniki przeskoczyli sufit zapisując się w kartach historii futbolu - oczywiście mając po drodze wspaniałych fachowców i tym nawet z największym talentem bez ciężkiej pracy będzie bardzo ciężko do takiego poziomu doskoczyć . Ale to poziom profesjonalistów-zawodowców. My jednak dyskutujemy tu o jeździe amatorskiej dla własnego hobby, wyjazdów rekreacyjnych, pewnie też sprawdzeniu własnych możliwości i pokonywaniu własnych ograniczeń . Fachowiec to droga na skróty dla osoby która zaczyna w rozumieniu ,czasu” , bo można ślizgać się latami z góry na dół kupując co chwila najdroższy/najlepszy sprzęt myśląc ,że będzie jechał za nas, jednak to droga donikąd ale oczywiście można bo kto komu zabroni. Wszystko jest w naszej głowie . Można uczyć się samemu ale można też skorzystać z usług tych co się na tym dobrze znają . Każdy ma wybór . Ja skorzystałem z tej drugiej opcji i myślę,że bardzo słusznie postąpiłem bo nauczyłem się w krótkim czasie bardzo wiele. Sądzę nawet ba jestem bardziej niż pewny ,że sam do tego mojego dzisiejszego poziomu bez pomocy fachowca długo nawet bardzo długo jeszcze bym nie doszedł jeżeli kiedykolwiek by to nastąpiło . Czyli warto!
-
romantycznie taki wodospad do trzeba łódkę przenieść czy jest śluza ?
-
2025.06.21-22. rzeka Uła (LItwa). Byłem 14 miesięcy temu, teraz ponownie bo warto. (foto Agata)
-
byłaś tam ? może masz jakieś fotki ?
-
wiele zależy też od indywidualnych predyspozycji, zasadniczo każdy dochodzi do jakiegoś poziomu, powyżej którego najlepszy trener nic nie pomoże
-
Jeśli dopiero zaczynacie, to polecam okolice Cinque Torri – można tam zrobić krótkie, ale klimatyczne ferraty i od razu mieć pocztówkowy krajobraz pod nosem. Z kolei w rejonie Tre Cime di Lavaredo są piękne trasy widokowe z łatwymi odcinkami technicznymi, a sama panorama to absolutna klasyka.
-
Zarejestrował się nowy użytkownik: nhacchuongviet
-
Cześć Tak, zadbanie o technikę to rzecz najważniejsza. Oczywiście nadrobisz sporo objeżdżeniem i jeżeli będziesz dużo jeździł w różnych warunkach będziesz dość skuteczny ale przy solidnej technice Twoje narciarstwo stanie się o wiele skuteczniejsze i ekonomiczniejsze. Przytoczony powyżej sposób jest jednym z lepszych - lepsza jest tylko jazda jeden na jeden - choć wszystko zależy od jakości fachowca, ale nie każdy kursy lubi a narciarstwo ma być zabawą, przede wszystkim. Ale... dobrze jest jeździć z lepszymi od siebie a przede wszystkim zrozumieć i umieć odróżnić dobre narciarstwo od przeciętnego: - stworzyć sobie prawidłowy wzorzec jazdy - to chyba najważniejszy element edukacji. Przełożenie tego wzorca na własne ruchy jest bardzo trudne i tu fachowiec jest nieoceniony. - Drugi bardzo ważny element to dystans i swoboda - narciarstwo to zabawa a nie egzamin. - Kolejna sprawa to skuteczność i uniwersalność - jazda w każdych warunkach i w każdym terenie - No i ekonomiczność jazdy, oszczędność ruchów, dozowanie napięcia mięśni itd. Pozdro