Skocz do zawartości

Nasze upadki :)


robertw

Rekomendowane odpowiedzi

Mi rowniez kijek pekl, ale po zwyklym wbiciu - zjezdzalam wymuldzona trasa miedzy drzewami, i energicznie wbijalam kije. Nagle w jakies krzaki chyba poszlo i tylko pol kija mi w reku zostalo. Potem kupilam nowe Leki ktore zaczepiaja sie na rekawiczkach. W innym roku kijek zaczepil sie w jakims gaszczu lesnym, poniewaz trasa byla nieoznakowana, zgubilam i nie bylo sensu sie wracac, zajelo mi okolo 2 dni jezdzenie i przeczesywanie miejsa i wypatrywanie kija.
Z jazda miedzy drzewami jest tak - rada instruktora- nie patrz na drzewa tylko na przestrzen miedzy drzewami. Jak miedzy uschle choinki wjechalam, to te zimowe chrusniaki dumnie zdarly mi ubranie, to nie to samo co gietkie witki wiosenne, nie ugiely sie, ot tak po prostu - takie nieugiete byly!


Masz film?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 239
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Jak filmuje to raczej innych, ale w choinkach zbyt uciazliwe, GOPro uzywa syn na desce z kolega, jezdza wlasnymi sciezkami.


A szkoda. Bo brzmiało wielce obiecująco;-) cyt. "Jak miedzy uschle choinki wjechalam, to te zimowe chrusniaki dumnie zdarly mi ubranie"
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
Witam

No to jak można ciekawie upaść i co potem się dzieje.

Wczoraj na Mosornym. Prosiłem żonę o zrobienie filmu telefonem. Ustawiła się w cieniu drzew w połowie górnej części stoku. Ja byłem nad nią jakieś stok metrów wyżej. Przy lesie. Słabo widzę, ponieważ jeżdżę na nartach bez okularów(tylko w samochodzie). Więc zsuwam się powoli bokiem patrząc w jej kierunku, czy daje znak kijkiem, że gotowa filmować. I ruszę wtedy do przodu, jak to jest na startach wielkich tego sportu. Coś jednak zaskoczyło przypadkowo w mózgu. I nagle ręka wbiła kijek tuż obok buta, poniżej dolnej narty. Jak bym chciał się obrócić o 180 stopni. Efekt był wiadomy. Narty nagle zatrzymane, ale nie ciało ponad nimi. Położyłem się majestatycznie głową w dół. Narty równolegle wyżej. Zatrzymam się za chwilę i obrócę na tyłku nartami w dół. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Zacząłem przyspieszać, więc obróciłem się na plecy, ręce szeroko z boku ciała. Jak najbardziej płasko. Po to by uniknąć jakiegoś koziołkowania. Ale jadę dalej, nie szybko, ale jadę. Patrzę na niebo, na narty wyżej. Próbuję dociskać pięści do śniegu. By zwiększyć tarcie. Kijki się wleką wyżej. Trzymam je w rękach, pętle założone. Mam czas na myślenie. Przypominam sobie jak to dawniej były takie rady- chwyć kijki nad talerzykami i ryj po śniegu. Wtedy dużo był takich przypadków na Kasprowym. Ja sam, głową w dół, miałem przyjemność się zsunąć prawie do dna Kotła Gąsienicowego. Na Goryczkowej było u góry jeszcze gorzej, ponieważ tu czekały wystające ze śniegu kamienie. Tu często wywiewa śnieg.

No więc jak chwycić za tymi kółkami kijków? Aby zdjąć pętlę z ręki, potrzebna jest druga ręka. Można jakoś potrzepać, to może sama spadnie. Ale jak będziemy trzepać i spadnie, to kijek zostanie wyżej, a ja zsuwający się kilka metrów niżej kijka. Więc ta metoda odpada. Może by tak obrócić kijek grotem dół. Może by się jakoś dało. Uwolnić się od pętli i zgrabnie uchwycić tuż nad kółeczkami, gdy się podjedzie niżej nich. Tylko jak groty będą w kierunku zsuwania, to się mogą wbić do śniegu. I co wtedy? Wyrwie mi ręce ze stawów ramieniowych? Takie to dylematy roztrząsałem, patrząc jak zbliża się powoli drugi skraj stoku, zaznaczony sznurkiem z chorągiewkami. Przejadę głową i resztą ciała pod tym sznurkiem. Niżej są drzewa. Nieco przyspieszę... Nie miła sprawa! Teraz pisząc ten post pomyślałem, że mogłem z pewnym wysiłkiem uchwycić ten sznurek, sięgając ręką. Zawsze by przyhamowało. No, ale los okazał się łaskawy. Zatrzymałem się parę metrów przed chorągiewkami. Podjechała jakaś młoda dziewczyna. Pytając z troską-czy się panu nic nie stało? Przejechałem tak dobre sto metrów. Żona, zajęta telefonem i wypatrywaniem mnie na stoku, nic zupełnie zauważyła. Może i dobrze. Bo wątpię, czy miała by ochotę mnie filmować, jak szusuję na płask po stoku. Na szczęście nikt mnie też nie rozpołowił ostrymi krawędziami.

Jaki z tego wniosek? Człowiek nie zna ani dnia, ani godziny...

Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

No to jak można ciekawie upaść i co potem się dzieje.

Wczoraj na Mosornym. Prosiłem żonę o zrobienie filmu telefonem. Ustawiła się w cieniu drzew w połowie górnej części stoku. Ja byłem nad nią jakieś stok metrów wyżej. Przy lesie. Słabo widzę, ponieważ jeżdżę na nartach bez okularów(tylko w samochodzie). Więc zsuwam się powoli bokiem patrząc w jej kierunku, czy daje znak kijkiem, że gotowa filmować. I ruszę wtedy do przodu, jak to jest na startach wielkich tego sportu. Coś jednak zaskoczyło przypadkowo w mózgu. I nagle ręka wbiła kijek tuż obok buta, poniżej dolnej narty. Jak bym chciał się obrócić o 180 stopni. Efekt był wiadomy. Narty nagle zatrzymane, ale nie ciało ponad nimi. Położyłem się majestatycznie głową w dół. Narty równolegle wyżej. Zatrzymam się za chwilę i obrócę na tyłku nartami w dół. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Zacząłem przyspieszać, więc obróciłem się na plecy, ręce szeroko z boku ciała. Jak najbardziej płasko. Po to by uniknąć jakiegoś koziołkowania. Ale jadę dalej, nie szybko, ale jadę. Patrzę na niebo, na narty wyżej. Próbuję dociskać pięści do śniegu. By zwiększyć tarcie. Kijki się wleką wyżej. Trzymam je w rękach, pętle założone. Mam czas na myślenie. Przypominam sobie jak to dawniej były takie rady- chwyć kijki nad talerzykami i ryj po śniegu. Wtedy dużo był takich przypadków na Kasprowym. Ja sam, głową w dół, miałem przyjemność się zsunąć prawie do dna Kotła Gąsienicowego. Na Goryczkowej było u góry jeszcze gorzej, ponieważ tu czekały wystające ze śniegu kamienie. Tu często wywiewa śnieg.

No więc jak chwycić za tymi kółkami kijków? Aby zdjąć pętlę z ręki, potrzebna jest druga ręka. Można jakoś potrzepać, to może sama spadnie. Ale jak będziemy trzepać i spadnie, to kijek zostanie wyżej, a ja zsuwający się kilka metrów niżej kijka. Więc ta metoda odpada. Może by tak obrócić kijek grotem dół. Może by się jakoś dało. Uwolnić się od pętli i zgrabnie uchwycić tuż nad kółeczkami, gdy się podjedzie niżej nich. Tylko jak groty będą w kierunku zsuwania, to się mogą wbić do śniegu. I co wtedy? Wyrwie mi ręce ze stawów ramieniowych? Takie to dylematy roztrząsałem, patrząc jak zbliża się powoli drugi skraj stoku, zaznaczony sznurkiem z chorągiewkami. Przejadę głową i resztą ciała pod tym sznurkiem. Niżej są drzewa. Nieco przyspieszę... Nie miła sprawa! Teraz pisząc ten post pomyślałem, że mogłem z pewnym wysiłkiem uchwycić ten sznurek, sięgając ręką. Zawsze by przyhamowało. No, ale los okazał się łaskawy. Zatrzymałem się parę metrów przed chorągiewkami. Podjechała jakaś młoda dziewczyna. Pytając z troską-czy się panu nic nie stało? Przejechałem tak dobre sto metrów. Żona, zajęta telefonem i wypatrywaniem mnie na stoku, nic zupełnie zauważyła. Może i dobrze. Bo wątpię, czy miała by ochotę mnie filmować, jak szusuję na płask po stoku. Na szczęście nikt mnie też nie rozpołowił ostrymi krawędziami.

Jaki z tego wniosek? Człowiek nie zna ani dnia, ani godziny...

Pozdrawiam


Czemu nie hamowaleś nartami? To nic, że były powyżej głowy, wydaje mi się, że tak zahamowałem na ściance Szrenicy. Bez nart to rzeczywiście słabo, pisałem o moim upadku w Dolnej Morawie, też wtedy rozważałem czy może kijkami, butami próbowałem... dużo czasu miałem;-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czemu nie hamowaleś nartami? To nic, że były powyżej głowy, wydaje mi się, że tak zahamowałem na ściance Szrenicy. Bez nart to rzeczywiście słabo, pisałem o moim upadku w Dolnej Morawie, też wtedy rozważałem czy może kijkami, butami próbowałem... dużo czasu miałem;-)

trzeba zrobić fikołka, żeby narty mieć poniżej, inaczej trudno się zatrzymać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

trzeba zrobić fikołka, żeby narty mieć poniżej, inaczej trudno się zatrzymać.


Też mogło się tak stać, że mnie obróciło, a hamowałem wszystkim. Bo potem jakoś tak łatwo wstałem i pojechałem dalej. Żadna z nart się nie wypięła. Można zamiast fikołka obrócić się jak wskazówka zegara. Zawsze się rozpłaszczam. Zwykle wypinała się jedna, a drugą hamowałem jak skoczkowie po upadku, pamiętam Szpindl i Tux, może Pitztal z tych bardziej spektakularnych gleb.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mogło się tak stać, że mnie obróciło, a hamowałem wszystkim. Bo potem jakoś tak łatwo wstałem i pojechałem dalej. Żadna z nart się nie wypięła. Zwykle wypinała się jedna, a drugą hamowałem jak skoczkowie po upadku, pamiętam Szpindl i Tux, może Pitztal z tych bardziej spektakularnych gleb.

niekiedy nie da się zatrzymać, leci się aż zrobi się płasko i samo się wyhamuje. Ale jak się mam wywrócić to i tak wolę na stromym. Mniej boli ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A nie bezpieczniej się nie wywracać ?


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

oczywiście. W poprzednim sezonie - ani razu / 3 pobyty w Alpach/. Ja sporo lat jeżdżę, więc trochę gleb by się nazbierało, szczególnie w młodości, kiedy jeździło się ostro. Teraz starsza pani jestem muszę o siebie dbać :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

trzeba zrobić fikołka, żeby narty mieć poniżej, inaczej trudno się zatrzymać.

Wlasnie tak.:-) Potem odbic sie 'z biodra', zakrawedziowac, i prędkość pomoże w powstaniu. Jak się uda to ok. Jak pójdzie gorzej to polecą wiązadła w kolanach.....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niekiedy nie da się zatrzymać, leci się aż zrobi się płasko i samo się wyhamuje. Ale jak się mam wywrócić to i tak wolę na stromym. Mniej boli ;)


No właśnie poślizg jest lepszy. Najbardziej mnie bolało jak się przewróciłem przy skręcie stop, prawie bez prędkości. U mnie kilka dzwonów na czarnych trasach by się znalazło, ale dopóki miałem przynajmniej jedną nartę wyhamowywałem, raz gdy straciłem obydwie wyhamowałem po przejechaniu połowy trasy i na płaskim gdy wyrwał trzy słupki siatki (Dolni Morava, Spindl, Szrenica, Pitztal, Tux). W tym sezonie jeden poważny dzwoń, wróć dwa, bo krawędź poszła... w Kamieńsku;-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś taka sytuacja. Jeżdżę z dwoma powiedzmy znajomymi. W tej konkretnej sytuacji z jednym. Pytam się gdzie, on gdziekolwiek. Co innego mieliśmy na myśli. Stok pusty, szeroko. Ja pierwszy, zacząłem ścinać do boku zjeżdżając z głównej trasy, nie zauważyłem, że on podążał za mną i zamknąłem mu kierunek, zjeżdżajac drogę. Odbił tak, że się zatrzymał. Potem przy okazji przeprosilem, że zajechałem mu drogę, no straciłem czujność. Potem popatrzyłem, że we dwóch jeżdżą jeden za drugim, prawie synchronicznie, może chciał za mną tak pojechać?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Upadek może być czasem całkiem fajny - jak się słabo jeździ i źle wykręci -i wpadnie się do pudru pod choinkę- tak mi się zdarzyło w WolfCreek, Kolorado. Tam są średnio największe opady roczne w Kolorado - ok 10 metrów śniegu.
Nijak nie dało się wydostać -kije wbijały się po rączkę bez oporu- doczytałam później, że trzeba kije skrzyżować w takiej sytuacji, ale wtedy uratowało mnie wyczołganie się na twardszą ścieżkę.
Widoki innych narciarzy z wystającymi czubkami nart bardzo zabawne. Wiedzieć jak wstać!! To jest to!!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to skrzyzowanie  bardzo malo pomoga, praktycznie wcale w lekkim sniegu
czasami trzeba zdjac kurtke I na kurtke polozyc skrzyzowane kije - te tricks  powinnas wiedziec, jezeli chcesz sie zapuszczac w glebokie sniegi......

Dzięki Janie za dobrą radę- wrzucę zapasową kurtkę do plecaka, nie lubię się rozbierać przy —15.
choć podobno niektórzy rozbierają się w ostatnich fazach hipotermii.
Na twardym i na stromym nie lubię się przewracać w ogóle.
Raz, że twardo, kiedyś w takich warunkach betonowych, dwa, że wstac trzeba w równowadze chwiejnej- zaraz po minimalnym podniesieniu wszystko jedzie dalej, i najgorzej, że obsuwało mnie w kierunku prosto na skałki. Nawet przy przywarciu plecami i próbie podniesienia nart dalej się obsuwałam. Może wina krawędzi i nart. Mantry małżonka sprawdziły się za to świetnie. Tak - kwietniową porą śnieg był nieprzyjazny w Montezuma Bowl w Arapahoe basin.
https://www.arapahoe...n_1819_zuma.jpg
Zjeżdżaliśmy Groswold, „wpuszczenie się” z Zuma nawisu to pestka.
Także Majka jaka rada na wstanie i ruszenie w betonie i na stromym?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...