Skocz do zawartości

Kolizja na stoku w Austrii - wezwanie do sądu


BraCuru

Rekomendowane odpowiedzi

Z mojego doswiadczenia powiem tyle ze nie wazne co lekarz nabazgra i wymysli w historii choroby tej pani. Zawsze sa eksperci w postaci bieglych lekarzy sadowych ktorzy moga wszystko obalic w mgnieniu oka.

Takie ekspertyzy sad (przynajmniej w PL) uznaje za pewnik bo na ustawionych doktorkach zjadl juz nieraz zeby i wie co jest grane.

 

Masz po części rację, ale poszkodowany może skarżyć na bazie swojego prawa (u siebie) a tego z pomarańczowymi nie znam. W sąsiedniej Francji ciągną ile się da, a sądy często im to zasądzają. Dlatego pisałem WYSOKIE sumy gwarancyjne, bo nigdy bie wiesz na kogo trafisz. Najlepiej obrazuje to ten przypadek - w Austrii BraCuru trafił Holenderkę. Czyli nie liczy się kraj docelowy  :angry:

I tak miał szczęście, że nie trafił japońca, bo na dzisiaj oni królują w wysokości odszkodowań 

 

pozdrawiam

R

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 79
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Jak można coś takiego zrobić?

 

Jestem porażony Twoją empatią.

Doświadczeni koledzy starają się pomóc jednemu z nas w sytuacji, która może dotknąć każdego a Ty swoje wejście na forum zaczynasz od napominania po fakcie. Nawet nie zadałeś sobie trudu zrozumienia, o czym jest ten wątek. Pozostaje z nadzieją, że to tylko przez lenistwo, nie z powodu innych braków.

Bardzo nieelegancko. :(

 

Ja i zapewne wielu innych dokładnie czyta to i już myśli, jak nie popełnić błędów w razie nieistnienia  podobnej sytuacji, z sobą w roli jelenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Okoliczności przez ciebie przedstawione wg. mnie wskazują na ustawkę

Jeżeli tak odczytujesz to musiałem to źle przedstawić. Na pewno to nie była ustawka a zwykła kolizja. 
Nie znam obecnego stanu fizycznego poszkdowanej. Może być tak, że faktycznie odczuwa do tej pory ból co wpływa na jej komfort życia ale również może być tak, że słucha się cwaniaków-doradców i próbuje wyłudzić łatwą kasę. 
Bałbym się wydawać jakiekolwiek werdykty bo po prostu nie mam danych. 
Wątek ten założyłem aby uzyskać wskazówki od osób mających podobne zdarzenia a nie żeby bawić się w sąd i wydawać wyroki. Przy okazji czytający może dowiedzą się czegoś praktycznego co pozwoli im uniknąć takich sytuacji.

 

 

BraCuru, mam nadzieję, że uważnie przeczytałeś wszystkie porady, ale do serca wziąłeś głównie te kolegi robertdr. Dobrze prawi. Polać mu:)  

Dzienks - z Robertem jestem na pw od początku wątku :) 
 

Najważniejszą rzeczą którą musisz się zająć to upewnienie się, że twoje ubezpieczenie nie zrobi "disclaimer". Najprawdopodobniej jest zapis w umowie, że nie zapewnią ci opieki prawnej w przypadku braku powiadomienia o rozpoczęciu postępowania. Utrzymuj z nimi kontakt i będzie dobrze.

 

Zgłosiłem szkodę, dostałem automatyczne potwierdzenie z numerem szkody. czekam cierpliwie bo Uniqa świetnie się zachowała podczas zwrotu kasy za helikopter i sprzęt. Liczę na podobną jakość. 

PS. Sprawdziłem dokładnie helikopter, bo źle podałem proporcje w moim pierwszym poście  - akcja zwózki z ze stacji pośredniej do szpitala w Schwaz trwała 34 minuty i kosztowała 3540€. Ubezpieczenie Holenderki wydało 1/3 czyli 1250€ a Uniqa resztę 2300€. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie to jakoś kupy się nie trzyma  :unsure:

 

Po pierwsze w czyim imieniu zwróciła się od Ciebie kancelaria z Austrii? Holenderskiej poszkodowanej? Po drugie jak definiują tam Ciebie jako adresata niniejszego pisma. Jak jest ono w ogóle zatytułowane? "Żądanie zapłaty", "pismo wyjaśniające w sprawie"... Bo dla mnie to dziwne... Ostatnią rzeczą jaką bym chyba zrobił to po wypadku w Austrii szukał tam kancelarii by wyciągnąć kasę od np. jakiegoś Czecha, który wybił mi np. bark na stoku. 

A na koniec to niestety (to już może na przyszłość) być może na tyle wykazałeś empatię wobec poszkodowanej, że uznała (lub jej "doradcy"), że warto z tego zwyczajnie skorzystać i wyciągnąć trochę kasy. Od taka ludzka przypadłość... 

 

Reasumując nie rób nic na własną rękę, dowiedz się jak najwięcej od swojego ubezpieczyciela, to oni są w tej chwili Twoją tarczą, bo zapłaciłeś im za to zwyczajnie wykupując ubezpieczenie. Szukanie po omacku czasem robi więcej złego niż dobrego. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się zastanawiam, czy dziewczyna nie oddała sprawy firmie zajmującej się "uzyskiwaniem" odszkodowań. W UK są to tzw "no win - no fee". Pewnie takie działają i w Holandii.

Średnio raz w tygodniu odbieram telefon od takowych twierdzących, że niedawno miałem wypadek i z chęcią pomogą. Oczywiście nawet moich danych nie znają

Chociaż ostatnio byłem zszokowany, gdy pani jednak znała moje imię i nazwisko, a ja dwa dni wcześniej byłem w szpitalu ze stłuczonym śrudstopiem, bo we mnie na stoku facet wjechał, a ból się pojawił dopiero na drugi dzień po zdarzeniu (co pani doktor powiedziała, że jest typowe). Kurcze, szpital moje dane udostępnił???

Takie firmy działają do skutku, bo im zależy na sporym procencie od wygranej. Szwagier korzysta właśnie z pomocy takiej firmy, bo mu jakaś pani obojczyk złamała drzwiami samochodowymi, gdy jechał na rowerze. Sprawa w toku.

 

Przy okazji czytający może dowiedzą się czegoś praktycznego co pozwoli im uniknąć takich sytuacji.

 

 

Przykro, że tak to wyszło i się wikła :( I że "ucząc się na Twoich błędach" baczniejszą uwagę zwróciłem na limit OC kupując teraz ubezpieczenie narciarskie (wziąłem na rok, a OC do 2mln funtów, koszty leczenia do 10mln funtów). Czytając ubezpieczeniową papierologię taki zapis był wytłuszczony przy sekcji z OC:

 

"Never admit responsibility to anyone
and do not agree to pay for any
damage, repair costs or compensation.
Keep notes of any circumstances that
may become a claim so these can be
supplied to us along with names and
contact details of any witnesses as well
as any supporting evidence we may
require."

 

Nic, powodzenia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Zobaczyłeś czy wszystko jest ok i trzeba bylo spadac. Jak sie siedzi na stoku to trzeba sie liczyc z tym, że ktoś w ciebie moze wjechac, ucieka sie od razu a nie siedzi jak sierota po wywrotce.


W Święto Trzech Króli, na zboczu Gubałówki jakiś Ukrainiec na snowboardzie wpadł na mojego znajomego łamiąc mu 5 żeber i obojczyk.
Oczywiście Ukrainiec zwiał z miejsca wypadku, a znajomy karetką pogotowia trafił na stół operacyjny w Krakowie, gdzie składano go do kupy.
To tylko tak przy okazji.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Parapety nie są groźne na stoku - wystarczy obserwować którą stroną ustawia się do kierunku jazdy, jadąc bokiem nie widzą tego co się dzieje za ich plecami. O wiele groźniejsi są narciarze jadący na krechę w stylu zombi. Ci rozpędzeni do dużych  prędkości potrafią narobić bałaganu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Parapety nie są groźne na stoku - wystarczy obserwować którą stroną ustawia się do kierunku jazdy, jadąc bokiem nie widzą tego co się dzieje za ich plecami. O wiele groźniejsi są narciarze jadący na krechę w stylu zombi. Ci rozpędzeni do dużych  prędkości potrafią narobić bałaganu

Cześć

Oczywiste ale chorych uprzedzeń nie zmienisz Jarek niestety. Przez wiele lat jazdy na nartach widziałem setki niebezpiecznych zachowań, zderzeń, dwa razy miałem to nieszczęście, że asystowałem przy zwożeniu ze stoku martwego człowieka i statystycznie oceniam udział w nich deskarzy jako dziesiątą część. 90% to narciarze, którzy ufni w swoje kosmiczne umiejętności walili na pałę. Jeżeli miałbym określić jakąś wyjątkowo niebezpieczna grupę to sa to dorośli mężczyźnie w wieku między 30 a 50 lat na nartach.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyznam, ze na stoku najbardziej boje się właśnie parapetów. A już naprawdę wq,,,,,ia mnie ich mania siedzenia w kupie na środku trasy. jak by nie mogli z boku.

Deskarze siadają wtedy gdy się zatrzymają. Taka jest natura deski, że nie da się na niej stać. Jeśli wytraci prędkość do zera to po prostu siada bo inaczej nie może. Wystarczy odrobina empatii i wtedy siedzący deskarz nie przeszkadza. Jazda na desce/nartach polega również na omijaniu przeszkód takich jak stojący narciarze, siedzący deskarze, jadące skutery itd.

 

Nie miałem bliskiego spotkania z żadnym deskarzem, natomiast z narciarzami miałem i nie tylko facetami 30-50.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakis miesiac temu zjezdzalem juz do gondoli spokojnie wykonujac normalne, przewidywalen skrety. Kazdy juz byl zmeczony bo to jakos 16ta byla i dzien dalo sie czuc w nogach. Podczas wykonywania jednego ze skretow nagle z gory nadjechal facet na snowboardzie i grzal dosc szybko nagle zaczal hamowac na potego bo inaczej spotkalbysie z moimi plecami. Zaczal mi ublizac, przeklinac i rzucac sie do mnie ze mu droge zajechalem na co ochoczo zaprosilem go do tego aby sie zatrzymal to sobie wyjasnimi kto ma pierwszenstwo jak faceci a nie jak pi...dy z czega sa tutaj znani.

Ale z uwagi na to ze wiekszosc z Austriakow, Szwajcarow, Niemcow to miekkie faje sa skonczylo sie na krzykach i polecial dalej jak szalony na dol.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Deskarze siadają wtedy gdy się zatrzymają. Taka jest natura deski, że nie da się na niej stać. Jeśli wytraci prędkość do zera to po prostu siada bo inaczej nie może. Wystarczy odrobina empatii i wtedy siedzący deskarz nie przeszkadza. Jazda na desce/nartach polega również na omijaniu przeszkód takich jak stojący narciarze, siedzący deskarze, jadące skutery itd.

 

Nie miałem bliskiego spotkania z żadnym deskarzem, natomiast z narciarzami miałem i nie tylko facetami 30-50.

 

Nie było, nie ma i nie będzie empatii dla deskarzy siedzących sobie turystycznie na środku stoku i to często większymi hordami.

Jest to przypadłość nagminna.

 

Dla tych co siadają z boku jestem w stanie ufundować Puchar Rozumu.

 

Jeżeli chodzi o wariacka jazdę - tak to narciarze w zdecydowanej większości.

 

Wszystko z własnych obserwacji i doświadczeń bez prowadzenia szczegółowych statystyk :)

 

Pozdrawiam,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakis miesiac temu zjezdzalem juz do gondoli spokojnie wykonujac normalne, przewidywalen skrety. Kazdy juz byl zmeczony bo to jakos 16ta byla i dzien dalo sie czuc w nogach. Podczas wykonywania jednego ze skretow nagle z gory nadjechal facet na snowboardzie i grzal dosc szybko nagle zaczal hamowac na potego bo inaczej spotkalbysie z moimi plecami. Zaczal mi ublizac, przeklinac i rzucac sie do mnie ze mu droge zajechalem na co ochoczo zaprosilem go do tego aby sie zatrzymal to sobie wyjasnimi kto ma pierwszenstwo jak faceci a nie jak pi...dy z czega sa tutaj znani. Ale z uwagi na to ze wiekszosc z Austriakow, Szwajcarow, Niemcow to miekkie faje sa skonczylo sie na krzykach i polecial dalej jak szalony na dol.

Brawo Ty.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie było, nie ma i nie będzie empatii dla deskarzy siedzących sobie turystycznie na środku stoku i to często większymi hordami.

Jest to przypadłość nagminna.

 

Dla tych co siadają z boku jestem w stanie ufundować Puchar Rozumu.

 

Jeżeli chodzi o wariacka jazdę - tak to narciarze w zdecydowanej większości.

 

Wszystko z własnych obserwacji i doświadczeń bez prowadzenia szczegółowych statystyk :)

 

Pozdrawiam

 

Apel do deskarzy

 

Nie wjeżdżajcie ukradkiem na ustawiony slalom !!!

 

Zapytajcie stawiającego, z pewnościę wam pozwoli  zjeżdżać , nikt tak jak wy nie wyrównuje trasy, jesteście wręcz pożądani.

 

Pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znajoma narciarka zwiększyła OC dla swojej 4 os rodziny do 1 mln zł po tym gdy jej przyjaciel nie wyhamował przed wyciągiem w Austrii i przewrócił leciwą już Austriaczkę – ubezpieczyciel zapłacił 50 tys. zł i szybko się ulotnił – roszczenia przekroczyły 150 tys. zł i narciarz musiał zapłacić z własnej kieszeni ponad 100 tys. zł i nie wiadomo czy na tym się skończy ponieważ starsza pani się rehabilituje [do czego ma pełne prawo]...

 

Jakie z tego wnioski? Po pierwsze jeździć bezpiecznie, po drugie mieć wysokie ubezpieczenie.

 

A koledze BraCuru radzę poszukać wyspecjalizowanego prawnika i życzę sprawiedliwego rozstrzygnięcia całej sprawy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyznam, ze na stoku najbardziej boje się właśnie parapetów. A już naprawdę wq,,,,,ia mnie ich mania siedzenia w kupie na środku trasy. jak by nie mogli z boku.

 

Ekchem, bawiłem się w liczenie nienajlepszych zachowań w zeszłym sezonie (+-20 dni na Chopoku). Liczb nie podam, ale zostało mi poczucie, że narciarze zdecydowanie bardziej rozrabiali. Tak, jestem deskarzem.
To w czym jesteśmy "źli" - to nieprzewidywalność kierunku jazdy. Technicznie mamy możliwość błyskawicznych zmian kierunku, bo deska jest jak kobieta - "ni ma przód, ni ma tył".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znajoma narciarka zwiększyła OC dla swojej 4 os rodziny do 1 mln zł po tym gdy jej przyjaciel nie wyhamował przed wyciągiem w Austrii i przewrócił leciwą już Austriaczkę – ubezpieczyciel zapłacił 50 tys. zł i szybko się ulotnił – roszczenia przekroczyły 150 tys. zł i narciarz musiał zapłacić z własnej kieszeni ponad 100 tys. zł i nie wiadomo czy na tym się skończy ponieważ starsza pani się rehabilituje [do czego ma pełne prawo]...

 

Jakie z tego wnioski? Po pierwsze jeździć bezpiecznie, po drugie mieć wysokie ubezpieczenie.

 

A koledze BraCuru radzę poszukać wyspecjalizowanego prawnika i życzę sprawiedliwego rozstrzygnięcia całej sprawy :)

Cześć

Wniosek jest tylko jeden. Nauczyć się jeździć!!!'

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie było, nie ma i nie będzie empatii dla deskarzy siedzących sobie turystycznie na środku stoku i to często większymi hordami.

Jest to przypadłość nagminna.

 

Dla tych co siadają z boku jestem w stanie ufundować Puchar Rozumu.

 

Jeżeli chodzi o wariacka jazdę - tak to narciarze w zdecydowanej większości.

 

Wszystko z własnych obserwacji i doświadczeń bez prowadzenia szczegółowych statystyk :)

 

Pozdrawiam,

Dawno nie widziałem piknikujących deskarzy. Naprawdę jeszcze coś takiego można spotkać ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

piknikujący deskarze to zło a piknikujacy narciarze to... ?
Zgadza się deskarze przesiadują na stoku, bywają posiedzenia w niezbyt odpowiednim miejscu ale narciarze również stoją w grupka na stoku i również te miejsca czasami nie są zbyt odpowiednie.
Ze swoimi umiejętnościami zjazdowymi przesadzają również obie grupy, nie tylko deskarze wpadają w innych ale również narciarze koszą na stoku innych.

:)

Piknikujacy narciarze piknikuja w barach.Narciarze,ci niedoswiadczeni badz glupi zatrzymuja sie na srodku stoku co w porownaniu do "opalajacych" sie deskarzy jest tak samo bezmyslne ale jednak bardziej widoczne przez latwiejsze do zauwarzenia z dalszej odleglosci.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak apropo. W zeszłą sobotę na dojeździe do Jaworzyny miał miejsce jakiś przykry wypadek snowboardzisty, przyleciało śmigło. Na zdjęciu helikopter stał jakieś 100m od lewej krawędzi. Powyżej wypadku, pomimo apeli ratowników, zbiegowisko totalne w miejscu gdzie łączy się niebieska z czerwoną. Tym razem bez podziału na typ sprzętu, stali wszyscy jak leci. Ci z czerwonej zazwyczaj jada tam szybko. pzdr

 

Załączone miniatury

  • szczyrk.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...