skoczył żonie na plecy, wbił zęby w ciuchy ale przez skórę się nie przegryzł (nie było rany tylko krwiak)
Całe szczęście że się nie przewróciła, dmuchałem w gwizdek i tłukłem kijami. To było gdzieś pomiędzy Gudauri i Kazbegi.
Z tymi kamieniami to może być racja bo lokalesi też wspominali.
Kilka dni później w Swanecji gdy psy zaczęły się niebezpiecznie zbliżać to pomogły gwizdki, wymachiwanie rękami
i obeszło się bezkontaktowo.