-
Liczba zawartości
3 116 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
55
Zawartość dodana przez moruniek
-
A my czasem nie spotkaliśmy się już kiedyś na Słotwinach ? Bywam tam tak z 40 dni w sezonie.
-
Ja bym podszedł to tematu nieco inaczej, dzieci i młodzież uczą się przez naśladownictwo grupy rówieśniczej. Puść ją na narty z synem ( @Marcos73) i moim synem. My też spokojnie sobie razem pojeździmy😉.
-
Królewska Studnia. Oznaczenie szlaków i atrakcji. Dobrze chroniony śmietnik. Taki oto rodzaj kapliczki. Fajne miejsce, nieczynne niestety. Jaworzyna widziana od strony Słowackiej. Jeszcze jedno widokowo. Boisko piłkarskie położone nieco wysoko, jak wypadnie piłka, można ją gonić, gonić i gonić. Chrońmy nietoperze.
-
Idziemy szlakiem granicznym. Jaworzyna raz jeszcze. Miejscami bez widoków. To już Słowacja. Tu miała być wieża widokowa. A tyle z niej zostało. I są fundamenty. Rosnę interesujące drzewa. Latają ptaszyska. c.d.n.
-
Dziś taka włóczęga po górach, tak na spokojnie, niespiesznie, powolutku. Padło na pogranicze Polsko-Słowackie. Kolejna cerkiew na naszej drodze. Piękna dzwonnica. Dzwony zdobione. Szlaki dobrze oznakowane. Są miejsca spoczynkowe. Jest tam widokowo. Widokowo cd. Tu widok na Jaworzynę. c.d.n.
-
W Tyliczu Master stawia nową kanapę, w Krynicy na Jaworzynie nowa kanapa, Słotwiny też jakieś prace ziemne. Wcześniej wstawiałem zdjęcia do odpowiednich wątków.
-
Dziś spacerując po okolicznych górach, podszedłem na Tylicz Ski. Tam bardzo dużo prac ziemnych, zmieniają dojazd do kanapy. Tu widać pierwsze efekty prac. Zdemontowane oświetlenie. Im dalej, tym więcej prac. Tu widać jak zmienia się stok. Widać nową niweletę. A tak będzie wyglądał dojazd do kanapy. I w szerszej perspektywie. Zdecydowanie więcej miejsca na dole.
-
I jeszcze kilka zdjęć z wczoraj. Dziewczyny na koniach zadawały szyku (lub jak mawia teraz młodzież robi wrażenie). Tu na moście. Te konie są bardzo dobrze ułożone, wiodą takie szczęśliwe życie, nie są przemęczone jazdą. Jeżeli ktoś jeździ konno, warto podjechać do Muszyny na jazdę terenową. I jeszcze jedno, jadą w góry.
-
Dziś dzień odpoczynku (co dla poniektórych członków rodziny, córka spędzała pracowite popołudnie na koniach, a my z aparatem). Padło na Lipany na Słowacji. To miejsce chodziło za mną już jakiś czas. Kilka zdjęć i słowo komentarza. Cały kompleks to 3 baseny, a w zasadzie 2 i brodzik dla dzieci. Tu najcieplejsza woda, tylko czemu oni ją filtrują ? Zjeżdżalnie, bardzo fajne, szkoda że często wyłączane i niedziałające wszystkie od rana (te fajniejsze od 12:30). Temperaturę wody lekko nadciągają. Tu basen techniczny przed wejściem, tu mamy prawdziwą wodę termalną. Kompleks się rozbudowuje, będzie to całoroczny obiekt. Boisko do siatkówki. Imitacja karczmy z bala (to baner udający bale). Ten zadaszony basen robi robotę w słoneczne dni. Mnóstwo leżaków i miejsc parkingowych. Porządku pilnują ratowniczki. Czy warto było odwiedzić to miejsce? Zdecydowanie tak, radość dzieci bezcenna. Dlaczego po naszej stronie w okolicach Krynicy nie ma takich miejsc ?
-
I ostatnia część relacji. Podpory cd. Widok na trasę. Instalacje. Oświetlenie. Dół trasy nieco zarośnięty. I w drugą stronę.
-
Ile tam jest terenu do jazdy. Stacja pośrednia. Nic, tylko wsiadać i jechać. I górna stacja kanapy. W całkiem dobrym stanie. Tu widok na wyciąg. Podpory trzymają się mocno. Trasa przygotowana do naśnieżania. c.d.n.
-
Mamy oznaczony kierunek jazdy. Kolejny wyciąg. Wszystko takie zawieszone. Jakby czas się zatrzymał w miejscu. Odrobina dobrej woli i można ruszać. Stoi i niszczeje. A wystarczyłoby tak niewiele. Infrastruktura w gotowości. c.d.n.
-
Obiecane więcej zdjęć, z jakże kiedyś fajnego projektu Dwóch Dolin. Ten projekt miał wszystko by wypalić, wystarczyło trochę go doinwestować, pielęgnować, dodać rowery latem i naprawdę byłby kurą znoszącą złote jaja. A tak został ogryzek, sukcesywnie jeszcze odchudzany. Widać wyciąg. Jakby jeździł latem odrobinę szybciej (chyba że to złudzenie) To krzesło już swoje lata ma. Tu widok na stok. Tu mapa, tyle lub jeszcze mniej zostało z tak fajnego projektu. Może jeszcze kiedyś ? Na górze w barze, stojaki czekają na narty. Łąki skoszone, trochę śniegu i można jechać. Infrastruktura czeka w gotowości na porozumienia w sprawie gruntów. Jest tam widokowo. c.d.n.
-
Jutro wstawię więcej zdjęć i zdam dokładną relację ze stanu zastanego. Dziś tylko 2 na zachętę. A jak tu było kiedyś wspaniale.
-
Idziemy dalej. Jest widokowo. Zaczynamy społeczną inspekcję ośrodka Dwie Doliny (jutro wstawię więcej zdjęć). Tak by było wiadomo gdzie jesteśmy. Owce na wypasie. Bacówka. Nadal widokowo. Kapliczka. I sama kapliczka. Jaworzynka zdobyta. Widok na druga stronę Dwóch Dolin. Jutro wstawię relację z Wierchomli i tego co zostało z wyciągów po stronie Szczawnika.
-
Dziś typowy dzień w górach, będzie nieco przydługo, relację z Dwóch Dolin wstawię dopiero jutro, bo padamy z nóg. Dziś były dużo chodzenia, jazda na koniach, kolejny dzień wykorzystany do cna. Zacznę nietypowo, bo od końca relacji wyjścia w góry. Parking (na powrocie), na tym ledwie kilkanaście aut, dodam że parking darmowy. Parę osób podjeżdża. Szczawnik płynie. Są takie miejsca odpoczynku. Robi się widokowo. Schronisko Bacówka, dobre jedzenie. Obok ktoś zbudował obozowisko. Widokowo cd. c.d.n.
-
Taka krótka zajawka z dnia dzisiejszego, więcej w
-
Druga część wyprawy rowerowej zupełnie inna. Owce. Podjazdy i zjazdy. Brak asfaltu, bruku itp. Przekraczanie brodów na rowerze. Byki. Podjazdy. Zjazdy. Cerkwie. Jeszcze więcej jazdy. Konie. Więcej koni. Jazda na dziko. Po mniejszych lub większych wertepach. A tu moja córka wraca na koniu.
-
Były też kaczki. Ładne widoczki. Więcej widoczków. Ptaki trzymane na uwięzi. Ładnie zagospodarowany teren w Muszynie. Rodzinna jazda. Magiczne Ogrody. Te są fajnie zrobione. Jest tam widokowo. Zadbano o detale. Widokowo. Niektórzy mają fantazję. Chwila relaksu z żoną. c.d.n.
-
Dzisiejsza relacja, to nieco przydługa relacja rowerowa. Było wszystko, od pięknego słońca rano, po padający deszcz wieczorem. Jazda rano to kilka godzin, później moja córka przesiadła się na konie, a my dalej na rowerach. Pani od koni poprowadziła nas takimi trasami, o których istnieniu nawet Mapy Czechy nie mają pojęcia. Trochę było podjeżdżania, ale po każdym podjeździe jest zjazd. Relacja dopiero teraz, bo właśnie wróciliśmy na kwaterkę. Zaczynamy klasycznie - są ścieżki rowerowe. Nie wiem czy tu ktoś nie pomylił malowania ? Są mostki. Jest widokowo. Czyta woda. Miejsca do odpoczynku. Rzeźby z kwiatów. Takie oto rowerowe kwietniki. Kolejne wiaty do odpoczynku. Ładna architektura. c.d.n.
-
Ja Was bardzo przepraszam, ale prawdziwą pasję do pływania to ma on.
-
Dziś było odrobinę sentymentalnie. Takie kolejne moje magiczne miejsce na ziemi. Byłem przy piętrzeniu tego zalewu, teraz zwanego jeziorem. Jezioro Klimkowskie, bo o nim mowa, to dzisiejszy bohater opowieści. Nasze Mavrovo. Mały kameralny zalew, z rewitalizacją nabrzeża w 2020, wygląda malowniczo. Wjazd na parking na stanicy to 10 zł, w zamian bezpłatne toalety, prysznice i infrastruktura. Dno trochę muliste, mało wody, więc wchodzisz po osadach dennych, jak Ci przeszkadza, to polecam buty do wody. Jest tam malowniczo. Góry, woda, czego chcieć więcej w ten upalny dzień. Sama zapora wodna. Tu pływamy z dzieciakami dystanse. Odrobina słońca i naprawdę pięknie. Tu widać strzeżone kąpielisko. Sprzęt służb w gotowości. To pomost pływający. Nawet przy niskim stanie wody, fajne miejsce do odwiedzenia. Takie oto pniaki. I jeszcze jedna panoramka. Narobiliśmy z żoną tych zdjęć. To dam jeszcze jedno.
-
Tym razem padło na Tylicz, miałem akurat po drodze nad zalew w Klimkówce (polecam). Master Ski wygląda tak, jak poniżej. Za krzaków coś tam niby widać. Tu kolejna podpora. Z pewną dozą nieśmiałości, przez mosteczek. Budowa mocno zaawansowana. Tu widać już stację dolną. Praca cały czas wre. I jeszcze jedno takie. To co mnie zaskoczyło jednak bardziej, to ilość prac ziemnych prowadzonych w Tylicz Ski. Tu mamy mocno rozkopany dół głównego stoku. Być może jeszcze tam podjadę przyjrzeć się bliżej, temu co się tam dzieje. I jeszcze jedno.
-
Dziś słodko-gorzko. Słodko bo moja córka pierwszy raz pojechała na koniach w teren. To tak trochę jak przejście z oślej łączki na duży stok. Po wcześniejszych, dość intensywnych dniach, dziś dzień regeneracji. Wybór padł na Piwniczną i baseny. Te są raczej kameralne, wewnętrze (ciepłe) dostępne tylko w czepku pływackim (przypadkiem posiadaliśmy). Baseny z fajnym widokiem na Kicarz. No właśnie, Kicarz, to ten gorzki smak dzisiejszego dnia. Ustrzelone ptaszysko, wracające z łupem. Córka ruszała na konie ze Szczawnika, więc raz jeszcze obejrzałem wyciąg. Też raczej gorzki smak. Podpory w raczej dobrym stanie. Krzesła ? I sama trasa.
-
Tu widać pierwsze efekty prac, przecież to górna stacja kanapy z wyciągu trasy nr. 6, a leży sobie w trawie. Wieża widokowa na Słotwinach. Diabelski Kamień. Podchodzę szlakiem czerwonym. Tu dość pusto, jakby nikt tu nie chodził. Można przybić piątkę z podróżnymi w gondolce. Miejscami fajnie. Znajome widoki. Bar zamknięty. Sanie gotowe do transportu towarów. Jeszcze jedno ze szczytu. Pogoda zaczyna się łamać. Knajpy mają zgromadzony zapas drewna na zimę. Takie ceny jadła na górze. Jeszcze jedno zdjęcia infrastruktury narciarskiej. Schodzimy jeszcze inną drogą leśną. Kolejny fajny dzień za nami.
