Skocz do zawartości

Estka

Members
  • Liczba zawartości

    1 226
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez Estka

  1. Dokładnie robię tak samo.
    Estka dodam jeszcze że nie musisz na wyjeździe spożywać kanapek z wypadającą z nich galaretą ze świńskich nóżek na trzęsącej się kanapie (rozumiem że stąd te ciągle świeże plamy na odzieży i potrzeba wożenia nawilżanych chusteczek) ;)
    Spokojnie możesz przycupnąć na ławeczce rozlokowanej w okolicy knajpy i spożyć co masz do zjedzenia bez świnienia odzieży ;)

     

    No wiesz?!

    Ja Ci tu z dobrego serca rady daję, a Ty mi świńskimi nóżkami po oczach?

    W takim razie - masz zakaz korzystania z mojego patentu :angry:!

    A tę galaretę to sobie w.... (weź) :lol:.

     

    Ps.

    A chusteczki to trzymam na kwaterze, a nie na wyciągu -_-.

  2. Ja nie mam odzieży z Goretexu, ale wszystkie membranowe piorę dosyć często. Używam płynów do tego przeznaczonych, bo nie wierzę w szare mydła i białe jelenie (sorry Mamo :)). Brudu wżartego nie dopuszczam, ale zdarzają się plamy. Te najcięższe traktuję miejscowo Vanishem.
    I mój patent: na wyjazdach mam przy sobie mokre chusteczki antybakteryjne do rąk (dostępne np. na stacjach benzynowych). Usuwają większość świeżych plam że "śliskiej" odzieży (spodnie i kurtki narciarskie).
  3. Oprócz wyżej wymienionych, a najzwyczajniej chyba najtańszy, to najzwyklejsze szare mydło typu "biały jeleń". Kupujesz kostkę, skrobiesz wiórki, rozpuszczasz w ciepłej wodzie (tak 30-40 st. C) i pierzesz ręcznie. Ewentualnie wrzucasz wiórki z ciuchami do pralki i pierzesz na programie dla ciuchów outdoorowych (jak masz).

     

    Płyn do prania odzieży sportowej (w tym membranowej) w Rossmannie kosztuje ok. 8 zł, więc chyba nie ma potrzeby szukania tańszej wersji :).

    Droższe są impregnaty.

  4. Od 13 lutego będę w Zieleńcu to mam nadzieje, że którąś z w/w nart będą mieli w wypożyczalni abym potestował ;)

     

    Kiedyś w Białce Tatrzańskiej odwiedziłam kilkanaście wypożyczalni (na szczęście były blisko siebie :)) w poszukiwaniu P800. Nigdzie nie mieli. Obawiam się, że w Zieleńcu będzie podobnie. Żeby się nie rozczarować, proponuję sprawdź w necie telefon - i zadzwoń zapytaj. Jak mają, to może zarezerwuj?

  5. Postawiłam na owieczki :).

    Kupiłam Icebreaker, 98% wełny z merynosów, najcieplejsze w ofercie. Jak przetestuję to opiszę.

    Oczywiście jak będzie mróz, a jak znam życie, to będzie.

    Ps.

    W tym roku byłam dwa razy w polskich górach (ponad 10 dni) i dodatniej temperatury nie widziałam :D.

  6. Dziękuję wszystkim za odpowiedzi.

    Potwierdziliście moje obawy. Ja wprawdzie kupiłam swoją kurtkę za 600 zł przecenioną z 1300 zł, ale i jakość i "dotyk" i ilość logo wewnątrz kurtki (na wszystkich podszewkach, gumkach, zamkach itd.) i sklep, w którym ją kupiłam przekonują mnie o oryginalności. Niestety ten Volkl, mimo pozytywnych komentarzy na allegro faktycznie wygląda mało wiarygodnie.

  7. A masz jakiegoś linka do tego?? bo może wystarczą dobre ciepłe rękawice i zamiast wewnętrznych za 100 wystarczą z cienkiego polaru.

     

    Tego Crafta już nie ma w sprzedaży (mimo, że niektóre sklepy nadal go oferują :angry:), ale wypatrzyłam takie cudo:

    http://merino-sklep....ve-Liners-.html

    Rękawic nie chcę kupować, bo mam bardzo ciepłe "łapki", a i tak zdarzyło mi się, że zmarzłam w palce (chociaż mniej niż w 5-palczastych). Więc pomyślałam o doinwestowaniu w to, co już mam :).

  8. Oczywiście możesz "pokombinować" z butami, ale zastanów się, czy to się opłaca. Bo czasem z drobnych inwestycji (jakieś maty, taśmy, wstawki, itd.) robi się całkiem pokaźna kwota. Poza tym jak za bardzo "przerobisz" buty, to potem będą nadawały się tylko do wywalenia, a tak może uda Ci się je sprzedać i kupić sobie nowe.

  9. Główna przyczyna otyłości to brak ruchu (przyjemniej jest zagrać w "Fifa" na komputerze niż poganiać za piłką w realu). Jeśli dołożymy do braku ruchu nieprawidłowe odżywianie (wszechobecna chemia w żywności, polepszacze smaku, słodziki, wszystkie te E-coś tam)...

     

    ... i CUKIER, który jest chyba w każdym produkcie przeznaczonym do spożycia.

    Mój syn trenuje piłkę nożną. Codziennie ma od 1,5 do 3 godzin treningów i wf łącznie (średnio 15 godz. lekcyjnych w tygodniu + mecze od czasu do czasu w weekendy). A i tak musi pilnować diety, bo śmieciowe jedzenie kusi na każdym kroku, a dzieci są szczególnie narażone. Nawet na boisku widzę chłopców z nadwagą.

  10. ,wozić też jakoś nie poręcznie ... wypychać kieszenie marchewkami

     

    ... i dosyć bolesne, w razie upadku :D.

     

    Ps.

    A jedzenie na stokach faktycznie nie sprzyja zachowaniu sportowej sylwetki. Dla mnie to nie jest problem, też zazwyczaj herbata (a w tym roku jeszcze dobry grzaniec jabłkowy, bezalkoholowy dla dzieci ;)), ale z dzieckiem musiałam negocjować :)

  11.  

    Nie pisałem o kurtce :). Pisałem że wytrenowany mięsień (każdy ;)) jest twardy. Tkanka mięśniowa ma większą gęstość niż tkanka tłuszczowa przez co jest cięższa i przy intensywnym treningu pomimo zmniejszania objętości ciała (mniejszy obwód pasa i takie tam), waga nie maleje, a jeżeli jest duży przyrost masy mięśniowej w miejscach przez nas pożądanych, to jeszcze waga rośnie.

     

     

    Przecież wiem, jak TO działa :).

    Chodziło mi tylko o fajny zwrot "wystarczy zamienić" - jakby to była najprostsza i najkrótsza czynność pod słońcem. A przecież często to krew, pot, łzy i wiele dni ciężkiego treningu.

  12. Wystarczy zamienić lżejszą tkankę tłuszczową na cięższą mięśniową by waga zamiast spadać, rosła przy zmniejszającym się obwodzie pasa :).

     

    Tak to napisałeś, jakby chodziło o kurtkę. Mam jedną, zamieniam na drugą, łatwizna... phi :D.

  13. Oczywiste jest, że przy zwiększeniu spalania kalorii i doprowadzeniu do deficytu kalorycznego człowiek chudnie. Przy dużym wysiłku może jednak być inaczej, ponieważ przychodzi wielki apetyt i głód węglowodanowy.

    Kusi mnie postawić wręcz przeciwną tezę, a mianowicie że po sezonie narciarskim przeciętny narciarz zamiast tracić wagę, to przybiera na masie, bo na stoku snikersik, marsik, lionk, po jeździe piweńko, kiełbaska, lalala. :)

     

    No właśnie, miałam na myśli ten "wysiłek". Na nartach zjazdowych nie czuję wysiłku, który by powodował spalanie, widzę za to wzmacnianie mięśni. Wydaje mi się, że gdyby ktoś chciał po sezonie faktycznie wrócić bardziej "slim" to jednak bez ostrej diety się nie da. Nie te narty :).

     

    A co do piwka i kiełbaski, to przypominam jeszcze o frytkach i zapiekankach na stoku. Są i na dole i na górze :D.

  14. Ma ktoś informacje czy jest to urządzenie gdzieś w okolicach krakowa?
    Łatwiejsze będzie chyba termiczne zwężenie góry, niż dostanie spoilera :(
     

     

    Ja formowałam buty w Skiteam. Mimo, że nie u nich kupione, zrobili mi za darmo. Ale nie wiem, czy to oficjalny cennik :). Ty najbliższy Skiteam masz w Katowicach (3 Stawy). W każdym razie, gdybyś dzwonił i pytał - mów, że chodzi o buty Fischera. To inne urządzenie niż np. do formowania Salomona/Atomica.

  15.  

    wszystko wilgotnieje - tym bardziej w plastikowej skorupie buta.

     

    Może w samej skorupie to by mi zawilgotniało, ale ja mam jeszcze taki fajny botek wewnętrzny :).

    W każdym razie ja mam zawsze suche skarpetki, męska część rodziny także. Może to geny, a może odpowiednie skarpety i to, że zawsze na wyjazdach trzymamy buty w ciepłym pokoju, a po każdym wyjściu w góry suszymy je suszarkami do butów.

  16.  

    Ale z opalaniem to przegięcie ;D Choć mogę zrozumieć, że z dołu miał lepszy ogląd ich jazdy, byleby tylko dawał na dole porządne wskazówki i ćwiczenia to nie miałabym wiele przeciw.

     

    Ten instruktor trenował syna przez trzy kolejne sezony, 2 godziny dziennie. Bardzo dużo go nauczył, więc tę godzinkę słabości wybaczam :). Poza tym nie wiem, jak było - tylko dzieci tak mi opowiadały. One były zadowolone, bo musiały same rozstawić tyczki (kiedyś syn robił to z instruktorem, więc wiedział jak), a potem między nimi jeździły, (stok 600 m, wyciąg talerzykowy). Po każdym zjeździe może dawał im jakieś wskazówki ;).

  17. Myślałam głupia, że jak się pochwalę instruktorowi, że jeżdżę i że chcę, by dziecko u profesjonalisty się porządnie nauczyło, to on zrozumie, że mnie nie chodzi o szybkie osiągnięcie byle jakiego efektu, tylko o rzetelną naukę, nawet dłuższą i trudniejszą. Mea culpa. No, ale to nie dział na takie moje wylewanie żalów, przywołuję się do porządku.

     

    Mój syn zaczął jeździć na nartach przede mną, więc nie byłam w stanie ocenić profesjonalizmu instruktorów. Zaczynał jako 5-latek. Miał kilku instruktorów. Najbardziej lubił młodego, brodatego rockmana, który traktował go jak kumpla. Co jakiś czas wracali lasem, a nie trasą, co młodemu bardzo imponowało. Jedna lekcja była dosyć ciekawa: pan powiesił rękawice i kurtkę na wbitych kijach, usiadł na śniegu (trochę się opalał ;)) i z dołu pustego stoku obserwował jak mój syn z kuzynką zaliczają kolejne przejazdy :). Dzieci były zachwycone (ja o wszystkim dowiedziałam się po fakcie, bo stok był daleko).

    Myślę, że w tym wieku instruktor-kumpel to lepsze rozwiązanie niż "nauczyciel od nart" (zwłaszcza kiedy uczeń trochę oporny). Mogą pogadać "jak koledzy" na wyciągu, a chłopiec ma fajny wzór do naśladowania.

  18. Ja chyba mało asertywna jestem i robi mi się jednak nieswojo. Tak, oni zawsze się podpierają tym, na ilu to szkoleniach byli u producentów i tym, że mądrzejsze głowy produkują narty i znają się na ich doborze. 

    Mówiłam, że znajomy instruktor, któremu ufam kazał mi kupić 120cm, ale dla pana nie był to argument.

     

    Też sprawdziłam u Producenta (nie na "szkoleniu", ale w Wyszukiwarce Produktów Fischera). Wpisałam dane Twojego syna: płeć, wiek, wzrost, waga, narciarz początkujący. I co? Fischer powiedział, że narty mają mieć 120 cm długości!

  19. Ja chyba mało asertywna jestem i robi mi się jednak nieswojo. Tak, oni zawsze się podpierają tym, na ilu to szkoleniach byli u producentów i tym, że mądrzejsze głowy produkują narty i znają się na ich doborze. 

    Mówiłam, że znajomy instruktor, któremu ufam kazał mi kupić 120cm, ale dla pana nie był to argument.

     

    Jutro jedziemy do Karpacza, wypożyczę 120cm i zobaczę, jak młody jeździ. Przekonamy się.

     

    Szkoda, że nie mieszkam bliżej. Poszłabym z Tobą na te zakupy :).

  20. Witam,

    w tym sezonie wyposażyłem się wkońcu porządne buty z flexem, a mianowicie Fisher SOMA Vacuum 130.

    Muszę powiedzieć, że but pasuje jakby Fisher robił tą parę specjalnie na moją nogę  :P

    Problem jest z klamrami, które bardzo ciężko się zapinają, ale tylko górne. Z martwiło mnie ostatnio, bo ostatnio jedna "strzeliła" mi przy zapinaniu, sprawdziłem jest cała na szczęście. Klamry górne zapinam, na przedostatnią lub drugą od końca zębatkę. Czasami je odpinam ze względu na komfort (np. jak jadę kanapą do góry) 

    Nie chciałbym zniszczyć butów, kupiłem je nowe w tym sezonie. Nogę i łydkę mam raczej normalnych rozmiarów.

    Buty nie zapinam jakoś strasznie mocno. Ścisk na maxa osiągną bym na ostatnich zębatkach, ale je chyba musiałbym młotkiem zamykać. 

    Proszę o pomoc 

    Pozdrawiam.

     

    Cześć,

    A może pomoże banalna rada. Zapinaj w innej kolejności. Ja mam teraz drugą parę butów i muszę je zapinać inaczej niż tamte. Wtedy chyba zapinałam kolejno od dołu, a teraz zapinam najpierw (od dołu licząc): 4., potem 2., 1. i na końcu 3. Inaczej za bardzo się nie da, bo 3. bez zapiętej 4. i 2. nie chce się zapiąć. Potem wszystko powtarzam zahaczając o kolejne "ząbki". Oczywiście flex mam dużo wyższy niż w pierwszych butach.

    Inna opcja to przestawienie górnych zapięć na inną "dziurkę". Pewnie możesz je odkręcić i przesunąć?

    I podstawowe pytanie: Zapinasz buty co jeden "ząbek", czy może od razu co kilka? Bo powinno się co jeden i przestawiać. Wtedy skorupa się stopniowa "naciąga".

×
×
  • Dodaj nową pozycję...