Skocz do zawartości

Estka

Members
  • Liczba zawartości

    1 226
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez Estka

  1. Szanowni Koledzy,

    ja po radę.

     

    Syn przerósł swoje juniorskie gigantki, więc myślimy o nowych deskach. On znowu chce GS, bo jazda długim skrętem jest jego ulubioną. Jeździ dobrze, bo przez pierwsze lata jeździł tylko z instruktorami, więc sporo się nauczył jako dzieciak, ale jeździ bardziej dla przyjemności, niż dbając o rozwój kolejnych technik. To jego ulubiony sport zimowy (trochę liznął snowboardu, jeździ też na biegówkach – klasyk, łyżwa), ale nie jest to jego życiowa pasja. Jest typem sportowym. Od małego trenuje w klubie piłkarskim, a teraz doszły ręczna i koszykówka w szkolnych klubach.

     

    Ostatnio miał GS WC jr, które wprawdzie były dwa razy droższe od innych nart juniorskich, ale w jakiś normach się trzymały, a teraz ma 15 lat/185/80 i musimy wejść w budżety dorosłe :wacko:, więc pytam:

     

    - Jaki model?

    Do tej pory zawsze jeździł na Fischerach z sentymentu po ulubionym instruktorze, ale jest otwarty na nowe propozycje. Biorąc pod uwagę amatorską jazdę wolałabym nie brać kredytu na te narty, ale nie wiem czy da się i czy warto szukać niższych półek w przypadku gigantek.

     

    - I jaka długość?

    Myślę, że młody jeszcze parę cm urośnie, ale raczej bez skoku, dobrze więc by było, aby narty były już tymi docelowymi.

    Zakładam, że narty będą głównie wykorzystywane na polskich stokach i będą to tzw. narty jedyne (przynajmniej przez jakiś czas).

     

    - A może zupełnie inne narty?

    Może nie GS tylko... właśnie jakie?

     

    Ps.

    Pytam o narty, które można obecnie kupić. Sezon dowolny. Oczywiście nowe, nie znam się na sprzęcie używanym.

  2. Dziecko musi znaleźć "swojego" instruktora. Czasem warto przetestować dwóch lub trzech, aby dziecko mogło sobie wybrać. Każdy dzieciak, tak jak dorosły, ma swoje preferencje. Jeden maluch chce, aby mu wszystko tłumaczyć, inny woli tylko naśladować, a jeszcze inny chce, żeby go za rękę podczas lekcji trzymać. Jedno dziecko będzie się uczyć z chęcią od starszego poważnego pana, a inne woli szaleć z jakimś "wariatem" na stoku.

    Kilka lat temu mój syn mnie zaskoczył, gdy skrytykował swojego nowego trenera w klubie piłkarskim:

    - Jest kiepski.

    - Dlaczego?

    - Bo nie krzyczy.

    - Co?!

    - Poprzedni, jak ryknął na nas podczas meczu, to od razu lepiej graliśmy...

    Nie mogę napisać, co trener krzyczał, bo część musiałabym wypikać  ;), ale przyznaję - zdziwiłam się, czego od trenera może oczekiwać 12-latek  :blink:. Oczywiście, nie był to ulubiony trener wszystkich chłopaków, bo część wolała wersję "do rany przytul".

     

    Wracając do nart, to przypomnę jeszcze, że dobry instruktor uczy nie tylko techniki jazdy, ale również zasad bezpieczeństwa i savoir-vivre'u stokowego  :).

  3.  

    2. pokazują gdzie aktualnie leży granica Twoich możliwości

     

    Hmm, dla mnie wybijane kciuki i uszkadzane nadgarstki, jako skutek jazdy na nartach, są już chyba poza granicą...  :wacko:

    Jeżeli to się powtarza, a kolega określa siebie jako dobrze jeżdżącego, to coś tu nie gra. Albo jeździ gorzej niż myśli, albo... czas na wizytę u dobrego ortopedy.

  4. Ja jednak wolę ludzi.

    Ci, których spotykam, rzadziej liżą mnie po nogach, a ja za tym jakoś nie przepadam.

    Zwłaszcza w windzie.

    I zwłaszcza, gdy nie wyraziłam zgody.

     

    Ps.

    Jeżeli ktoś z was spotkał babę, która na zapewnienie "on nie gryzie", odpowiedziała "ale ja się nie boję, tylko się brzydzę" - to wiedzcie, że to byłam ja  :angry:.

  5. Zrezygnuj z wyjazdu. Paprochy do kwadratu.

     

    To nie jest wycieczka all inclusive z połowem dorszy i innymi męskimi wyzwaniami w pakiecie, tylko wyjazd całkiem prywatny. Jest domek, motorówka i kilku gości ze sprzętem wędkarskim, którzy chcą miło spędzić czas. A ponieważ mój syn po raz pierwszy będzie pływał i łowił w takich warunkach, szukam zabezpieczenia bardzo skutecznego, a równocześnie w miarę wygodnego.

     

    Ps.

    A z wyjazdu już bardziej zrezygnować nie mogę, bo nie jadę.

  6. Moi Panowie po raz pierwszy jadą do Norwegii na dorsze. Kompletując ekwipunek zatrzymaliśmy się przy kamizelce ratunkowej, bo będą łowić z łodzi (czy innej motorówki ;)).

    Myśleliśmy o takim modelu: https://www.decathlo...id_8166146.html

    ale były też automatyczne (samopompujące się) tego typu: https://www.decathlo...ASABEgIjjfD_BwE

     

    Macie jakieś pomysły czy sugestie? Sprawdzone modele?

    Myślę przede wszystkim o synu, w basenie sobie dobrze radzi, ale co będzie najlepsze w przypadku "kąpieli" w pełnym rynsztunku?

  7. Kilka lat temu mój mąż wygrał zestaw LEGO, z którego trzeba było ułożyć "pudełko na długopisy" (przybornik do postawienia na biurko). Zestaw typowo dziewczęcy, z kwiatuszkami do postawienia przed pudełkiem. Wprawdzie zestaw był dziecięcy, ale mi się spodobał, więc zabrałam go do pracy. Kolega zapytał, czy może go za mnie ułożyć, a ja się zgodziłam.

    Po chwili przyniósł mi ułożoną sporą... figurkę pana z wielkim... :blink:, z kwiatkami na czubku.

    I zarzekał się, że to nie był jego pomysł, tylko tak było  instrukcji :D :D :D.

  8. Bo wybór kubka (w kolorze Monaco Blue) nie jest prostą sprawą, jeżeli wybiera się dla Kobiety... ;)

     

    No, bez przesady! :wacko: Przecież to banalnie proste:

    Wybierasz kubek w kolorze jej ulubionego lakieru do paznokci, lub w kolorze do niego kontrastowym. Jednocześnie kolor powinien pasować do lakieru samochodu. I do torebki. Opcjonalnie, można kolor dostosować do przedmiotów najczęściej leżących na biurku - jeśli kubek będzie używany w pracy. Ale wtedy nie powinien gryźć się z kolorem lunchboxa. I trzeba jeszcze tylko pamiętać o ogólnym wystroju kuchni. Na koniec warto zerknąć na kolor roku ogłaszany przez Pantone, żeby nie było jakiegoś przypału. I gotowe.

  9. Szczęśliwy to człowiek, dla którego naczelnym problemem jest wybór kubka na napoje! :)  

     

    Ja nie poznałam takiego człowieka.

    Za to spotkałam w swoim życiu parę osób, dla których naczelnym problemem jest zawsze wybór samego napoju ;).

  10. Kubek został wymieniony na nowy (w kolorze Monaco Blue!)
     

     

    Ja kupiłam do tej pory 3 kubki z tej firmy. Wszystkie bez koloru - sama blacha ;). Bo chciałam je myć w zmywarce, a z tych kolorowych wtedy czasem farba odchodzi. Ale muszę przyznać, że kolorowe są ładniejsze.

  11. Patrz, to trafiłem na kawał chama... Bo zdecydowanie odmawia wykonania swojej roboty - po trzech godzinach temperatura wody spadła o 50+ stopni (z 97 do 44).

     

    To raczej kubek jest poszkodowany... bo okropny właściciel mu się trafił ;).

    Contigo to jest kubek termiczny, a nie termos. Temperatura napoju wewnątrz spada, bo ma spadać, tylko wolniej niż w zwykłym kubku.

    Contigo gwarantuje utrzymanie ciepła od jakiś 4 do 8 godzin, w zależności od modelu kubka (a w zasadzie od jego pojemności). Ja kupiłam synowi największy, na treningi piłkarskie, na sezon jesienno-zimowy. Nie chciałam termosu, bo zależało nam na wygodzie - chłopcy mają kilka sekund, aby zejść z murawy, złapać butelkę/kubek i napić się. I Contigo wytrzymuje przy ujemnej (do -10) temperaturze podróż + trening. Pod koniec treningu herbata jest już letnia, ale to wystarczy, aby się ogrzać, a przynajmniej nie przeziębić :). Oczywiście, im cieplej jest na dworze, tym herbata w kubku jest dłużej ciepła.

    Ps.

    Wydaje mi się, że do tych kubków nie powinno się wlewać wrzątku, ale nie jestem pewna.

  12. Tak mi się przypomniało.

    Jakieś 10 lat temu, Poznań, MaltaSki. Do instruktora mamusia przyprowadza dziecko na pierwszą lekcję:

    - Dzień dobry, to jest mój syn. On wczoraj skończył 3 latka i dzisiaj ma pierwszą lekcję.

    - Dzień dobry, zapraszam.

    - Bo on wczoraj skończył 3 latka, czyli jeszcze dwa dni temu miał 2 latka i dzisiaj ma pierwszą lekcję.

    - No dobrze.

    - Rozumie pan? On w zasadzie, to jeszcze niedawno miał 2 latka i dopiero od wczoraj ma 3 latka...

    Jak powtórzyła to po raz trzeci, to instruktor westchnął, a jak zrobiła to po raz piąty, to ja zaczęłam mu szczerze współczuć. Przyjrzałam się dziecku, nie wyglądało na zbyt kumate, ani komunikatywne, ani... na zainteresowane nartami. Zrozumiałam, że mamusia potrzebuje materiału dla potomnych, na historyjkę o tym "jak to synuś zaczął jeździć na nartach jako właściwie dwulatek". Nie wiem, jak wyglądała lekcja, mam tylko nadzieję, że instruktor krzywdy mamusi nie zrobił ;).

     

  13. Jak na ośmiolatka bardzo dobrze mu idzie 

     

    Tobie też, jak na spamera, idzie całkiem nieźle. Wpisujesz bezsensowne, nic niewnoszące zdania tu i tam, tylko po to, żeby licznik tykał...

    I co, pewnie już się nie możesz doczekać, żeby nam swoją wyszukiwarkę lub inny sklepik zacząć wciskać? ;) 

  14. Tytuł trochę nieadekwatny. Tragedia to była kiedyś w Kaprun (...)

     

    A tu? Ot, kilku niegroźnie rannych.

     

    To jakbyś Ty nazwał to, co się tutaj wydarzyło? "Przygoda na wyciągu" czy może bardziej "Kanapowy incydent"? :wacko: 

    Przecież na tym wyciągu mogły być osoby starsze, kobiety w ciąży, małe dzieci, czy inni nieprzyzwyczajeni do skakania z wyciągu w celu ratowania życia...

  15. Nigdy, przez ponad 50 lat jeżdżenia na nartach, z różną intensywnością, nie doznałem urazu głowy.

     

    Kask jest potrzebny tak często, jak poduszka powietrzna w samochodzie, czyli statystycznie prawie nigdy. Tylko cały problem polega na tym, żeby ten kask akurat wtedy był na głowie, jak się to "prawie" jednak wydarzy.

     

    Ps.

    Przypomniał mi się dowcip:

    Facet, jadąc samochodem przez wieś, wyleciał z drogi na ostrym zakręcie i wpadł do rowu. Na szczęście nic mu się nie stało, ale samochód trochę ucierpiał. Wkurzony facet biegnie do sołtysa:

    - Dlaczego tam nie było żadnego znaku ostrzegającego, co?!!!

    Sołtys się tłumaczy:

    - Był tam znak i to przez wiele lat, ale ponieważ nie było żadnych wypadków to uznaliśmy, że jest niepotrzebny...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...