cyniczny
Members-
Liczba zawartości
290 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
10
Zawartość dodana przez cyniczny
-
To jest jedna z moich ulubionych form jazd w okolicy, czyli wyjazd pociągiem i powrót rowerkiem. Miesiąc temu wpadła mi kolejna taka wycieczka. Pociągiem z Piaseczna do Bartodziej i powrót przez puszczę Kozienicką do domu. Wpadł przy okazji całkiem długi odcinek szutrostrady w puszczy. ,
-
Nie jeżdżę tamtędy w ogóle, ale jeśli jest tak jak piszesz (a nie mam powodu wierzyć, że jest inaczej) to ciesze się, że omijam to miejsce. Zwłaszcza jadąc w dół musi to być cholernie niebezpieczne - jazda ścieżką, która sobie wesoło lawiruje krzyżując się z ruchem pieszych. Wielokrotnie powtarzałem, że drogi rowerowe w większości przypadków powinny być częścią jezdni, a nie chodnika. Już na Puławskiej od Piaseczna się zżymałem, że budują tam drogę rowerową oddaloną od jezdni, a miejsca tam jest bardzo dużo.
-
hmm, 3 tygodnie temu pisałeś: "Natomiast uważam, że: - chodnik jest dla pieszych - ścieżka dla rowerów jest dla rowerów - ulica jest dla samochodów a każda ulica wielojezdniowa o drogach szybkiego ruchu nie mówiąc jest WYŁĄCZNIE dla pojazdów mechanicznych silnikowych."
-
Jeśli sądzisz, że taki knajacki język ćwierćinteligentow robi wrażenie i wzmacnia przekaz, to niestety się mylisz. Ośmieszasz się tylko, w sumie nie pierwszy raz.
-
Po to, aby destabilizować Polskę, jątrzyć, prowokować, sprawdzać reakcje. I doskonale wie, że raczej pierwsi nie zaatakujemy, bo również nie mamy po co. I powtórzę naszym (Polski) głównym celem powinno być utrzymanie wojny za naszymi granicami. I coś czuję, że wielu oponentów się z tym zgodzi. Różni nas sposób w jaki należy to robić, ja uważam, że wspieranie Ukrainy to jest ten kierunek, bo mamy bufor w postaci tego dużego kraju. Oponenci, że polityka nie mieszania się i tylko albo aż tyle.
-
Po to, aby destabilizować Polskę, jątrzyć, prowokować, sprawdzać reakcje. I doskonale wie, że raczej pierwsi nie zaatakujemy, bo również nie mamy po co. I powtórzę naszym (Polski) głównym celem powinno być utrzymanie wojny za naszymi granicami. I coś czuję, że wielu oponentów się z tym zgodzi. Różni nas sposób w jaki należy to robić, ja uważam, że wspieranie Ukrainy to jest ten kierunek, bo mamy bufor w postaci tego dużego kraju. Oponenci, że polityka nie mieszania się i tylko albo aż tyle.
-
sporo w Tobie nienawiści, zaślepienia i zacietrzewienia. Może ta emigracja tak źle na Ciebie wpływa, wracaj do Polski:-) No i jeśli sądzisz, że Putin w pierwszej kolejności wymierzy rakiety w budynek parlamentu europejskiego to hmm... mało rozsądne. Putin doskonale wie, że skoro ma duże problemy w pokonaniu słabej Ukrainy to w starciu z NATO jest bez szans.
-
Nie odpowiadasz, a rzucasz bluzgami jak menel spod budki z piwem. Kwestie Twojego zamieszkania sam użyłeś jako argumentu w jakiej to niebezpiecznej strefie Europy mieszkasz, ja go tylko wykorzystałem przeciwko Tobie.
-
Ale wiesz, że pytanie nie brzmiało czy wojna jest w Polsce? A historia ma to do siebie, że należy z niej wyciągać wnioski. I możliwe, że nie zdajesz sobie sprawy, że są inne metody na powstrzymywanie tej wojny niż wysłanie własnych żołnierzy i akurat Polska to bardzo dobrze robi. Trzyma ją poza granicami naszego kraju pomagając militarnie i ekonomicznie. Nie tracimy ludzi, infrastruktury, nie niszczą nam miast.
-
No cóż, nie odpowiedziałeś na pytanie, to jednak o czymś świadczy. Po pierwsze i ostatnie jeśli zobaczysz wojnę w Polsce, to dla wielu z nas mieszkających w Polsce może być już za późno, Ty jeszcze będziesz miał czas - jakże to wygodne podejście.
-
Uważasz, że jeśli wojna byłaby w Polsce, nie spotkałbyś takich Polaków?
-
Drogi pamiętniczku, Ostatnio oglądałem filmik z pewnym krakusem, był przeciwny pomocy Ukrainie, pojechał tam zobaczyć na własne oczy i po powrocie mówi, że przejrzał na oczy i wie, że jeśli ruskie wygrają tą wojnę przyjdą po nas. Teraz jest wielkim orędownikiem pomocy dla Ukrainy. Może zamiast siedzieć w bezpiecznym Beneluxie warto ruszyć dupę i przekonać się na własne oczy, co oznacza wojna, na terenie na którym się przebywa.
-
To ja inny przykład, ale z tego samego okresu: - 1935 przyzwolenie państw zachodnich na unieważnienie postanowień traktatu wersalskiego dotyczące głównie armii III Rzeszy, - 1936 przyzwolenie państw zachodnich na zmilitaryzowanie przez III Rzeszę Nadrenii, - wiosna 1938 przyzwolenie państw zachodnich na zajęcie Austrii przez III Rzeszę, - jesień 1938 przyzwolenie państw zachodnich na zajęcie części Czechosłowacji przez III Rzeszę, - jesień 1939, atak III Rzeszy na Polskę, reakcja państw zachodnich wypowiedzenie wojny III Rzeszy i atak Francuzów na zagłębie Saary, niestety atak potrwał do 12/09 i zakończył się po zaskakującym rozkazie Gamelina o zaprzestaniu natarcia na linię Zygfryda i wycofaniu wojsk, - rok 1940 agresja III Rzeszy na Danie, Norwegię, Holandię, Francje i Anglię, reakcja państw zachodnich "O Kurrrła", Też można połączyć kropki i ocenić politykę ustępstw za wszelką cenę oraz niereagowanie gdy Twoi sąsiedzi/sprzymierzeńcy są atakowani.
-
Nie słyszałem o amatorskich zawodach na których byłyby takie kontrole prowadzone. Nie są one organizowane pod żadną egidą związku sportowego, dodatkowo wchodzą tu spore koszty takich kontroli. Według bieganie.pl w 2023 koszt jednej próbki to około 1200-1300 pln. Nie sądzę, aby dla ultrakolarzy czy innych sportowców stawki były odmienne.
-
No tu jednak się nie zgodzę. Mimo iż w MRDP jadą nieprzypadkowi uczestnicy to w tegorocznej edycji co czwarty nie dojechał w ogóle do mety, a w limicie zmieściła się tylko połowa uczestników. Zupełnie inaczej by to wyglądało gdyby limit był na poziomie 20 dni czyli średnia dobowa około 160 km. Takie wyprawy robi już sporo osób, również z bagażami, choć to dalej od course duży wysilek. W wielu ultra to właśnie wyśrubowany limit znacząco podnosi trudność zawodów.
-
I dodam jeszcze że tegoroczne MRDP było pod wieloma względami rekordowe. Pobity bezwzględny rekord trasy, czterech zawodników złamało 8 dób, no i last but not least pobity został ustanowiony 8 lat temu rekord wśród pań - Sylwia Kuropatwa złamała 9 dni, zajmując ogólnie 19 miejsce no i rzecz jasna pierwsze wśród kobiet.
-
Jak każde ekstrema niosą ze sobą ryzyka pewnych urazów. Oglądałem i czytałem sporo relacji z tego typu wyścigów i najczęściej takie długookresowe to występują kilkumiesieczne porażenia/dretwota dloni. Generalnie na tych wielodniowych ultra raczej nie ma przypadkowych ludzi, a jak są to zazwyczaj przez maks 2-3 doby-;)
-
Żaden błąd:-) Śledziłem na forum rowerowym ten wyścig, byl tam opisywany i komentowany praktycznie co chwile, dodatkowo mocno śledzili monitoring na bieżąco. I naprawdę było grubo. Większość wyścigu prowadził Jedrzej Gąsiorowski, dopiero ostatniej doby wyprzedził go Jakub i na mecie osiągnął przewage około 4h. Patrząc na wyścig który trwał ponad 170 h to bardzo niewielka różnica.
-
No to dla mnie znowuż to co zrobił Jakub Szumański w tegorocznym MRDP to absolutny kosmos i podziw nad podziwy. Całą trasę 3211km ukończył w niecałe 171 h. Średnia dobowa przez te 7 dni wyszla na poziomie 450km. I oczywiście jechał w kategorii solo czyli bez żadnego wsparcia. Całość, noclegi, żarcie, zakupy, ewentualne naprawy wszystko we własnym zakresie. Mega wynik. Zresztą w tym wyścigu zmieszczenie się w limicie(10 dob) to też kosmos.
-
Bo samochód w tym przypadku był bardziej efektywny. Nie przypominam też sobie, abym gdzieś pisał, że to zbędny wynalazek, wskazałbyś łaskawie. Natomiast w miastach w wielu przypadkach samochód (i dobrze o tym wiesz) nie jest efektywny. Zresztą miasta robią wiele, aby tak było, bo mnóstwo samochodów za wszelką cenę pchających się do centrum to tylko koszty. Jeżdżąc samochodem po mieście musisz zdawać sobie sprawę, że taka wygoda kosztuje i to nie tylko PLN-ach, ale również w czasie. Zarówno dojazdu jak i poświęconego na szukanie miejsca do parkowania. Ja w swoim życiu byłem naocznym świadkiem 4 wypadków rowerowo-samochodowych i w 3 winnym był kierujący samochodem. Co to zmienia? Ani Twoja ani moja próba nie jest w żaden sposób reprezentatywna i podawanie tego jako argumentu w rozmowie jest bezsensu. Nie wiem czy czytałeś, ale pisałem, że obydwie grupy mają swoje za uszami, czyli użytkownikom z obydwu grup zdarza się łamać przepisy. W żadnym miejscu nie twierdzę, że wszyscy kierowcy są czemuś winni - są różni. Natomiast popełniający błąd rowerzysta vs samochód zazwyczaj zagraża tylko sobie, popełniający błąd kierowca samochodu zagraża znacznie większej liczbie ludzi. Hmm i niestety tu jest całe clou problemu. Wsiadając na rower traktujesz to jako czas na relaks, więc jak jedziesz 10-15 min dłużej to Ci zwisa. I absolutnie Twoje prawo, ale nie oczekuj od innych rowerzystów podobnych zachowań. Wielu z nich (również mi) wybierając świadomie ruchliwą drogę też się śpieszy i alternatywa w postaci kilkukilometrowego objazdu w danej sytuacji nie wchodzi w grę. Nie wspomnę już o poruszaniu się chodnikiem. I na koniec, bo chyba nie ma sensu ciągnąć tego tematu dalej (przynajmniej z mojej strony) ja nie widzę żadnej wojny na ulicach. Powiem więcej, przez dwadzieścia kilka lat jakie spędziłem na rowerze, widzę znaczną poprawę w zachowaniach zarówno kierowców jak i rowerzystów. Trochę gorzej z infrastrukturą, ale to tez idzie ku lepszemu, choć dość wolno i niestety nie w taki sposób jakbym sobie tego życzył. Niestety wiele dróg rowerowych w mieście jest dla mnie zbyt odseparowana od ruchu ulicznego, powoduje to często mieszanie się z ruchem pieszych (zwłaszcza przy przystankach) no i pewną niefrasobliwość rowerzystów, którzy na takich drogach czują się jakby byli na przejażdżce w parku. Zmienia się to gdy droga rowerowa jest częścią jezdni, wtedy znacznie mniej widzę durnych zachowań i jakąś taką samodyscyplinę wśród rowerzystów. Dodatkowo kierowcy Cię znacznie lepiej widzą i nie robią głupich manewrów typu zajeżdżanie drogi przy skręcie w prawo.
-
Niestety przepraszasz, bo uważasz że czas kierowców jest cenniejszy niż Twój gdy poruszasz się rowerem. Dlaczego widzisz rozwiązanie, aby rowerzysta pojechał naokoło nadrabiając ileś czasu ( no bo zakładam, że podobnie jak ja uważasz za debilizm w takiej sytuacji wymagać od rowerzysty jazdy chodnikiem, co zresztą też będzie wolniejsze), a nie widzisz takiego samego rozwiązania dla kierowców. Skoro jest taka ulica, jeżdżą nią rowerzyści i nie da się bezpiecznie go wyprzedzić, to oszacować czas i ewentualnie pojechać inną drogą. I nie zdajesz sobie sprawy, ale też prowadzisz wojnę i to znacznie ostrzejszą, tylko wymierzoną w innych uczestników ruchu. Dodatkowo wchodzisz w interakcje z innymi użytkownikami, więc to raczej jednak Ty pianę łapiesz i nie możesz zdzierżyć czyjegoś zachowania. A ostrzejszą, bo nie przypominam sobie sytuacji zarówno jadąc rowerem czy samochodem, żeby ktoś mnie próbował gonić i grozić rękoczynami. Dodatkowo w moim odczuciu nie przestrzegajacy przepisów rowerzyści są znacznie mniejszym zagrożeniem w ruchu drogowym niż znerwicowani kierowcy, którzy nie potrafią w mieście jechać kilka minut za jadącym rowerzysta. Bo skoro wkurwia ich takie zachowanie, to zapewne i wolno przechodząca starsza osoba na pasach, czy też inny kierowca "wlokący" się niezrozumiałe itp itd. I takich mistrzów jeżdżących szybko i bezpiecznie należałoby eliminować z ruchu drogowego w ogóle.
-
Jest inaczej, a przynajmniej ja mam zupełnie inne spostrzeżenia. Nie ma dobrych potulnych po jednej stronie, a po drugiej sami zli. Zarówno kierowcy jak i rowerzyści mają swoje za uszami i to widze. Mnóstwo kierowców wyprzedza mnie na gazetę z nadmierną prędkością, skrecajac w prawo wielokrotnie wymuszają pierwszeństwo na jadących prosto po drodze rowerowej. Zajeżdżają drogę i ladują się prosto w swój podjazd. I tak możemy się przerzucać przykładami do usranej śmierci, ale nie o to tu chodzi. Mówimy o sytuacji klarownej, droga publiczna bez drogi rowerek i zakazu rowerów. Ty na każdej ulicy przepraszasz że żyjesz bo jak sam stwierdziłeś to jest miejsce dla samochodów, a nie innych pojazdów. Ja zupełnie inaczej to odbieram, bo mam dokładnie takie same prawa jak poruszający się samochodem. A co do tej potulnosci i spokoju to jak myślisz dlaczego jeden z drugim łapie pianę (nie tylko w internecie), bo mu pedalarz jedzie droga którą on uważa za swoją. Stad mam zupełnie inne doświadczenia w tej materii, a łącznie kmow przejechałem od Ciebie znacznie więcej, zwłaszcza po asfalcie. I jeszcze dodam, że wielu z tych jakże potulnych kierowców hmm wręcz wymaga od rowerzysty łamania przepisów (jazda po chodniku) nawet w tym wątku, więc chyba tacy wspaniali nie są.
-
No i teraz zaproponuj kierowcy samochodu, żeby wybrał drogę o 10 minut dłuższą przy godzinnym dojeździe. Myślę, że możesz usłyszeć wiele słów powszechnie uznawane za obraźliwe:-) Stąd oczekiwanie tego samego od rowerzystów jest hmm mocno nie fair. I wiem, ja też zwłaszcza na powrocie jadę sobie mocno naokoło dodając czasem i 15km lub więcej, ale to jest mój świadomy wybór, a nie przymus od znerwicowanych kierowców, którym przeszkadza rower tam gdzie ma on pełne prawo się znajdować.
-
Ile czasu dłużej jedziesz tą dłuższa drogą?
-
wsiadając do samochodu zwiększasz ruch na drodze. Wszyscy stojący za Tobą na światłach byliby o jeden samochód bliżej do nich. Część z nich pewnie z tego powodu, że zdecydowałeś się skorzystać z samochodu i pojechać tą, a nie inną trasą przejechałoby szybciej na tych światłach itp itd.
