
wkg
Members-
Liczba zawartości
2 049 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez wkg
-
Tu może nie o nalewkach bo o surowcu ale bardzo imponują mi tacy pasjonaci: https://www.youtube....h?v=rRYrEZhlnz4 Jeżeli ktoś z okolic Poznania: https://klin-tv.pl/2...-na-noc-muzeow/ To przynajmniej chińskich tankowców z chemikaliami nie widziało, potem doczyszczenie i wódeczka po 150PLN/0,5L ...
-
Zwyczajowo do objętości. Tak są wyskalowane alkoholomierze. Przecież nie ważysz tylko mierzysz objętość przy rozpuszczaniu : ) 95% również liczone jest do objętości. 40% w sklepie również ; ) https://homedistiller.org/calcs/dilute Tu masz przykładowy kalkulatorek.
-
Spoko, to nie temat sprzętowy, milimetr nie kilometr : )
-
Otrzymamy 58,2 % I na pewno nie 2.45 litra tylko mniej i dodatkowo trochę ciepła ale mniejsza o większą
-
OK : ) Trzymam kciuki za sosnówkę !
-
Przecie pisałem, że najlepiej samemu bo przynajmniej wiadomo z czego tzn. z jakiej wody : ) Z jakiej wody to często wiedzą - z filtrowanej kranówy. Spirytus Kaliski jest tez OK. Ale oczywiście, masz rację, sami nie wiedzą. Czasami robią ze spirytusu rolniczego a czasami z chińskiego ze statku z ładowniami w których nie wiadomo co było ale przepłukane dobrą morską wodą. Potem Kreta do rur (soda kaustyczna), nadmanganian by wyrównać PH, diabli wiedzą co jeszcze i destylacja z Reflux Ratio 1:1,1 bo oszczędnie i jazda Miałem praktyki i w chłodni miejskiej i w zakładach mięsnych i w Polmosie - cieszcie się, że nie wiecie jak to powstaje i co tam ładują. Hmmm .... to jaki Ty spirytus kupujesz ? Ja używam Kaliskiego za 98/litr. Moim zdaniem jest OK. I jaka to wódka 25/0,7 ? Pytam z ciekawości bo dla mnie dobra woda jest tak istotna jak dobry alkohol i dobre owoce więc sam mieszam. Ja nie piszę o oszczędnościach. Zresztą dobra woda kosztuje. Ale mętnienie - pisałem o tym - nie zależy absolutnie od kolejności wlewania tylko od minerałów i estrów w alkoholu i wodzie. Nie jest to istotne bo każdy robi jak lubi : ) Po prostu najpierw opalizacja a potem zmętnienie zachodzi (nie dla dobrego spirytusu) poniżej pewnych stężeń. Doleje się alkoholu i znika. W tych większych stężeniach minerały przestają się wytrącać. Ale dobry spirytus (np Kaliski) zmieszany z wodą w stosunku nawet 1:20 nie mętnieje. Niezależnie od kolejności wlewania.
-
A to z wczoraj - na południe od promu: Zawsze się tam trochę cykam bo ścieżka prowadzi z 20cm od "klifu",nurt szybki to pewnie głęboko i jak się zwalę to roweru nie znajdę Raczej nie widziałem szosek : )
-
Na pewno ujemny. Sprawdzone
-
No sam się łapię za głowę !! Amortyzacja i ubezpieczenie się znosi - rower 10x tańszy od auta i zrobie nim 10x mniej kilometrów. Ubezpieczenie Koło za Kołem w Avivie - jak mi gwizdną ten rower bo jeden już gwizdnęli. Z autem jest prosto - licząc na 10 000: 600 l ropy po 5 to 3000 + pół oleju, filtrów to 150 + 1/5 kompletu opon 250 jakoś się nie psuje to powiedzmy 3400, Rower na 10 000: dwa komplety opon (aktualnie super trwała Vittoria ale Schwalbe znikały w oczach i to w ogóle słabe) liczmy 550, 3 łańcuchy KMC Silver i kaseta XT (tak, wiem, Deore jest tańsza): 600, 3 przeglądy w tym amortyzatora (niby Rock Shox każe co 50 godzin, ja robię co 200 - olej, jakieś uszczelki), wymiana linek, pancerzy, czasem jakieś łożysko, support to 1400. Razem 2550. Podsumowując: licząc powiedzmy 10 groszy za km amortyzację mamy 44 groszy za km autem 35,5 groszy za km rowerem. Awarie mnie jakoś na szczęście omijają typu turbina, dwumasa czy urwanie przerzutki ale na km to by pewnie wyszło podobnie ... autem robię 10x więcej. Ale tak słodko nie jest, o nie. Ja mam więcej punktów w cyklozie więc a to sobie dokupię lepszy hamulec przed wyjazdem w góry, a to lepszą manetkę XT tylnej przerzutki żeby mieć InstantRelease i MultiRelease (przy napędzie 2x10 bardzo fajna sprawa), a to zębatki tarczy żeby na płaskie mieć inna korbą a na góry inną (śmichy chichy ale po 2km każdy pada a nie zawsze są utwardzone trasy) - i wychodzi mi podobnie. Pierdółek typu płyn do wycieraczek, myjka, olej do łańcucha nie liczę ale myjka drożej mi wychodzi do roweru ... hamulców też ale to jest mniej więcej proporcjonalnie, jakbym napisał na ile mi wystarczają w aucie przednie klocki to i tak by nikt nie uwierzył No sam się nie mogę nadziwić ale mi tak wychodzi. Ciekaw jestem jak wyszłoby gdybym na solidnym enduraku typu Canyon Neuron/Strive ujeżdżał miejsca jakie ostatnio @kordiankw wrzucił: D Edit: Oczywiście nie liczę paliwa spalonego na dojazdy rowerowe Czasem lubię wyskoczyć a to na suwalszczyznę a to gdzieś w górki na weekend. I ubrań też nie liczę : ) Raz się kupi i wystarczą na długo ale np. pampersy się zużywają. Wolę tego wszystkiego nie sumować
-
: ) To już zupełny offtop - ale ja liczyłem z czystej ciekawości i mi wyszło, że km na rowerze kosztuje w przybliżeniu tyle ile km autem Wliczając amortyzację, ubezpieczenia itd ....
-
To już zaawansowana cykloza !
-
Myślę, że za 1 bo to kwestia traktowania salonu jako odpowiedniego miejsca na rower Zresztą pytanie jest precyzyjne: Rower trzymam (w przypadku posiadania kilku - ten ulubiony)...
-
Jest gorzej, ja jednak odchudzałem rower przy pomocy piły/wiertarki lub innego narzędzia, zapomniałem o tym I nie wiem o co chodzi w "złamać mostek" - bo rowerowego to nigdy ale własny - jak najbardziej razem z górnymi żebrami tylko nie wiem czy to się liczy Z mandatu za przekroczenie szybkości się raz wyłgałem a raz nie przyszedł bo rowery nie mają tablic rejestracyjnych i fotoradary mogą im ... tu też w sumie na dwoje babka wróżyła : )))) No i rower długo mieszkał w salonie ale już mu nie wolno to się nie liczy :/
-
Tu jakby ktoś się chciał przebadać: http://lasica.hostdmk.net/cykloza.html Mi wyszło 269.
-
No właśnie, dlatego jak są fajne to warto zapisać i się podzielić : ) Zawsze myślałem, że to istota grup dyskusyjnych : ) Nawiasem: To takie trochę nie single bo przez te chaszcze nie ma flowa Flow jest jak się z adrenalinką kładziesz w zakręty. I jak się czasem drop trafi PS: Jak masz skilla oczywiscie
-
I dlatego odwalił całą robotę. Ale ja nikogo do niczego nie namawiam a w szczególności do wyczynów - napisałem po prostu jak znaleźć nowe fajne miejscówki - kto chce niech skorzysta, kto chce niech oleje. No OK, nabrałem się, nie piszesz tego serio : ) Bo jak serio to coraz bardziej absurdalnie się tu robi ...
-
A skąd. To efekt tego, że nie można wszystkiego przejeździć i bez mapy i opisu nie wiadomo gdzie zajrzeć. Właśnie napisałem jak poznawać takie fajne miejsca - są podane na tacy : ) Tylko trzeba mieć mapę, ślad i chęci ! Single (single tracks) - wąskie, kręte ścieżki, fajnie pofalowane i wyprofilowane na których na których jeździ się płynnie (flow) z dużą frajdą. Jak możesz nie lubić skoro nie znasz ? Fakt, to zapożyczenia - coś jak karwing Nic tam nie trzeba rozgraniczać - ja się świetnie bawię w obu przypadkach : ) Co do kasku - przed zawodami objeżdżając trasę - nie trzeba Przechodzi : )
-
A tak wracając do planowania tras - człowiek jakoś odruchowo kręci się po tych samych miejscach i nie wie, że 100m w bok są single z fajnym flowem. Warto czasem zajrzeć na strone PB maraton czy Mazovii - tam zawsze przed wyścigiem malują trasę na mapie. Czasem dają GPX-y. Zawsze oznaczają trasę dzień, dwa wcześniej i można sobie pocisnąć bez mapy. A potem wystartować - bez napinki, na pierwszy, drugi sektor i tak nie ma szans ale i tak cała masa będzie wolniejsza, tam ludzie przyjeżdżają dla funu. I jakoś tak te trasy dobierają, że nie ma tłoku, jak w Markach. Najeździć się można:: A ludzi jak na lekarstwo bo by przecież takiego czegoś nie było na trasie I w sumie ładnie jest ...
-
Ano właśnie nie ! Do promu w Gassach jedziesz raz mniej raz bardziej zarośnietą ścieżką na wałach, są też ścieżki jeszcze bliżej Wisły ... od Gassów do Góry Kalwarii wiejskimi szutrowymi i błotnistymi drogami gdzie w życiu szoski nie było, potem od Góry Kalwarii do Dobiesza drogą o wdzięcznej nazwie na Stravie "Piach, Pot i Łzy Skrót Dobiesz -> G.Kalwaria", dalej singlami Chojnowskiego Parku Krajobrazowego. Szoski to z TIR-ami trasą 724 przez Kawęczyn. Na wałach takie rodzinne kręcenie - jak widac facet endurancem z fotelikiem daje radę - choć za Jeziorką (też fajna ścieżka wałami Jeziorki Wisła - Konstancin) zaczyna dalej zarastać: Ale dalej w stronę Góry Kalwarii raczej takie mało szoskowe klimaty są : Strava to akurat do planowania trasy nadaje się tak dobrze jak np. torba podsiodłowa - nie ma szlaków turystycznych. Ja korzystam z KaMap - można sobie podgrywać mapy turystyczne.
-
Dosyć fajna jest też traska ścieżką po prawej stronie Wisły od Siekierkowskiego do Kanału Żerańskiego, wzdłuż kanału do Zalewu, wzdłuż Narwi do Modlina i wałami przez Jabłonną powrót - tyle, że bardzo ładną kiedyś ścieżkę nad kanałem rozkopali, drzewa wycięli i się zrobiła taka trochę pustynia :/ No i tradycyjnie do Góry Kalwarii wzdłuż Wisły a powrót lasami przez Konstancin ... Jak jechaliście na zachód a wiatr był zachodni to tym bardziej niezła średnia Dyskusja o mapach elektronicznych już tu gdzieś była - generalnie idea została skrytykowana jako niemęska, już nie chcę cytować ...
-
Mnie najbardziej zaskoczył kiedyś facet na facie na maratonie w Konstancinie. Nie było zgody na jazdę wałami i duża część prowadziła rozmiękłymi, podmokłymi trawami, błockiem i piachem tuż nad Wisłą. Dawał ognia : ) Na twardym go wyprzedzaliśmy z łatwością a na miękkim szedł jak amfibia
-
O rany. Prawie 20 km/h na facie w terenie i na tym dystansie !
-
Co do sosny to pewnie można albo i trzeba cukier na początku - alkohol na owoc to przy owocach. Jakoś się do sosny nie mogłem nigdy przełamać : D
-
To ja podam mój przepis - wbrew swoim zasadom używam cukru na początku ale taki przepis w rodzinie funkconuje od lat : ) Pigwowca myję, czekam aż wyschnie i po pokrojeniu wydłubuje pestki. Horror robota. Gniazda nasienne mogą zostać. Niektórzy zostawiają tez pestki przy krótszej maceracji ale ja nie - o tym dalej. Kroję w ósemki lub szesnastki. Inni szatkują na plasterki maszynką Zelmer - ja nie lubię tak robić bo potem trudno zlać nalewkę wężykiem, trudniej się klaruje i to w ogóle brak szacunku do owoców : ( Pigwowiec długo i niechętnie oddaje smak - im drobniej pokrojony tym szybciej ale cierpliwość w tym fachu jest cnotą ! Pokrojonego pigwowca wrzucam do słoja w proporcjach: 6kg pigwowca (z sokiem), 2 kg cukru. Cukier to wróg - można zawsze dosłodzić ale odsłodzić już nie ! Tak jak i nie można zmniejszyć mocy nalewki dolewając wody. No i czekam kilka dni. Czasem zacznie się fermentacja - spokojnie, nic się nie stanie byle ją szybko rozpoznać. Smak pigwowca nie zniknie. Przy wiśniówce fermentacja jest nawet pożądana. Po kilku dniach lub pierwszych objawach fermentacji - zalewam spirytusem 66-70%. Żadne zlewanie soku i zalewanie spirytusem - to ma być nalewka a nie sok z alkoholem. Skórki, miąższ robią robotę. I tak czeka 4-5 miesięcy. Po tym czasie zlewam rurką (jak wino) i nadaje się do picia. Maceracja z maturacją : ) Zlewamy i otrzymujemy piekielnie ekstraktywną nalewkę. Pigwowiec wybucha w ustach !!! No i dużo smaku zostaje jeszcze w słoju. W następnym kroku zalewamy owoce w słoju spirytusem okł. 35-40%. I znowu czekamy. Po kilku miesiącach zlewamy i otrzymujemy wciąż bardziej nalewkę niż pigwowcową wódeczkę - tyle, że mało słodką. O to chodziło ! Owoce zasypujemy znowu 2 kg cukru - maja oddać smak i alkohol i wyschnąć. Można postawić na słońcu. Wyschnięte wyrzucamy dzikom ku zabawie i ułatwieniu złapania jednego na obiad. Potem wg uznania i słodkości mieszamy wszystkie 3 nalewy - o ile coś jeszcze zostało. Dlatego najlepiej robić to w słojach 15 litrów - większa szansa, że zostanie na dłużej. Stężenia alkoholu oczywiście wg uznania. Pestki. Pestki to oddzielny temat. Dodają smaku - szczególnie w wiśniówce (niektórzy bardzo lubią) nie mniej niż lekkie podfermentowanie przed zalaniem alkoholem. Niestety przy dłuższej maceracji dają też gorycz : ( Zawierają cenną amigdalinę (leczy raka). Podobno zmienia się w kwas pruski i zabija ale w nalewkach owocowych nie słyszałem o takim przypadku. W pestkówce (o tym poniżej) podobno raz się w Polsce zdarzył. A więc pestki oddzielamy ale zamiast wyrzucać - robimy pestkówkę. Czyli po prostu nalewkę spirytus na pestki. Tak, żeby je dobrze zakryć alkoholem. Macerujemy tak jak nalewkę i do smaku dodajemy do nalewki. Bomba ! A jak ktoś się boi amigdaliny to zamiast pestek dodaje (ale już do owoców) migdały. Samej pestkówki raczej nie piłbym w dużych ilościach. Żadnego filtrowania - nalewka pięknie się klaruje grawitacyjnie. Kilka tygodni i po bólu. Chyba, że dodaliśmy miodu zamiast cukru - wtedy dłużej. Z miodem trzeba uważać - wielokwiatowy lub akacjowy - ważne żeby nie przytłoczył smakiem. Rzepakowy zabije nam nalewkę. Jeżeli już osad z dna nam przeszkadza - zlewamy "obciągając" wężykiem. Ale nie żeby się lało strumieniem - wężyk musi leżeć na dnie butli docelowej albo ewentualnie lejemy po ściance. Napowietrzenie nalewki (a już przoduje tu pigwowica) powoduje jej ciemnienie (utlenienie). Tak jak i słońce. Mrok jest naszym przyjacielem : ) Wiele osób uważa, że owoce trzeba zbierać po pierwszych przymrozkach. Z pigwowcem - niekoniecznie. Lubię ten kwaskowy aromat. Przemrożenie zabija goryczkę i zmniejsza kwasowość - dlatego przemrażam żurawinę (błotną, nie ze sklepu !!!! z chemia i olejem palmowym na skórkach). Ale nawet pigwowcowi nie zaszkodzi poleżeć w zamrażarce : ) I na końcu coś o mętnieniu. Otóż alkohol etylowy po rozrobieniu woda nie mętnieje. Nigdy ! Nawet to chemiczne polmosowskie świństwo. Urban legends o kolejności wlewania (spirytus do wody albo odwrotnie) można sobie wsadzić między bajki. Mętnienie spowodowane jest zanieczyszczeniem alkoholu głównie pogonami, fuzlami, amylem, olejkami eterycznymi i innymi zanieczyszczeniami głównie cięższymi - o temperaturze wrzenia wyższej niż 78,13 (spirytus). Występuje albo przy rozcieńczaniu wodą niechlujnie wyprodukowanego alkoholu albo przy rozcieńczaniu wodą destylatów owocowych - gruszkowica, śliwowica, jabłecznik ... tam te zanieczyszczenia (głównie fuzle) są praktycznie niemożliwe do oddzielenia od związków aromatycznych - stąd konieczność leżakowania, wietrzenia, kac itd ... Dlatego też owocówki najczęściej (vide syf "Śliwowica Łącka" - obrzydliwość) konfekcjonuje się w wysokich stężeniach (do 70%). W niższych opalizują, po dodaniu czystego alkoholu znowu są kryształowe. No i owoce. Z mojego ogrodu są oszałamiające aromatem - ubiegły rok był fantastyczny. Takie z bazarku, hodowane przemysłowo na włókninie często nie pachną niczym ! Są tylko kwaśne ale do pigwowca im daleko. Dojrzałe są żółte, czasem w brązowe kropki - to nie wada ! Trzeba wąchać jeżeli nie ma się własnych. No i nie mylić z pigwą - ale to co innego. Pigwa jest pyszna do konfitury szczególnie z gruszką ale na nalewkę się nie nadaje. To moje 3 grosze w temacie pigwowicy. I bardzo się cieszę, że znalazłem ten wątek !
-
Dzięki, będę zgłębiał temat. Tak trochę głupio - nago dom wygląda bez winorośli ; (