Skocz do zawartości

bocian74

Members
  • Liczba zawartości

    2 027
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez bocian74

  1. Myślisz naprawdę zero-jedynkowo. Chcesz, to w to wierz. Ja swoje przeczytałem i nie wierzę. Ulubione cytaty, jaki mam z tego okresu brzmą (o ile dobrze pamiętam): "Jeździj na nartach w kasku w sposób, w jaki byś jeździł bez niego". oraz "Po ryzykownej sytuacji zadaj sobie pytanie, czy pojechałbyś tak samo bez kasku. Jeśli odpowiedź brzmi 'nie', zmień swoją jazdę" Autor obydwu jest (był?) ratownikiem górskim i lekarzem. Niestety, jego strona przestała być utrzymywana.   Ja właśnie nie twierdzę, ze nic się nie stało. Moim zdanie stało się i to na tyle poważnie, że trzeba wyciągnąć wnioski, żeby ryzyko powtórki ograniczyć do minimum, bo przy powtórce może być gorzej. Ale w sumie Zając ma rację. Wasza jazda, wasze życie. Mi to krzywdy nie robi. Pozdr Marcin
  2. Tak jest, zgadzam się, i nie mam pretensji, jeśli ktoś ma taki czy inny sposób jazdy, pod warunkiem że nie uszkodzi innych. Uważam jednak, żeby promować jednak ogólnie ten styl bezpieczny, zwany też asekuracyjnym, dla większości. Głównie ze względu na to, ze większość znacznie swoje umiejętności przecenia i swoją strefę komfortu oglądają z wysokości stratosfery. Stosując się do prostych zasad, można ograniczyć ryzyko do minimum i pewnie jak to napisałem, to zaliczę glebę na następnym wypadzie na narty Pozdr Marcin
  3. Nie. Uważam, że błędów zawsze należy unikać. Bo mam jeszcze życie poza nartami i nie zamierzam sobie go niszczyć dla dość abstrakcyjnego pojęcia "rozwoju".   Spędziłem kiedyś uroczy tydzień na wyszukiwanie informacji na ten temat. "Skuteczność" ochrony głowy kończy się właśnie na wstrząśnieniach mózgu, przy uderzeniach powodujących mocniejsze obrażenia w zasadzie nie ma już znaczenia, co masz na głowie. No ale, radykalizując twoją wypowiedź (wet za wet) zawsze można ubrać kask, zbroję, żółwia i być nieśmiertelnym na stoku.   To dlaczego zostało przywołane w kontekście tego wypadku? "Nic się nie stało, śmiało jedź, zmieścisz się" Pozdr Marcin
  4. Może dasz odpowiedzieć osobie, do której skierowane było pytanie? Nie jestem nieomylnym robotem, ale które zdanie z zacytowanego posta uznajesz za nieprawdziwe/mylące? To nie ja przywołałem hasło "jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz". Pozdr Marcin
  5. Bo czasem robi się coś intuicyjnie i nie zwraca uwagi, aż pojawi się ktoś, który opisze to jako wielkie odkrycie Pozdr Marcin
  6. Więc czego się nauczyłaś po tym upadku? Przepraszam, że tak bezpośrednio, ale potrafimy jechać po niewinnych bezkijkowcach (raniących głównie poczucie estetyki) natomiast ty, w wyniku swojego błędu, uległaś poważnemu wypadkowi, z angażowaniem służb ratunkowych a z rozwoju dyskusji wynika, że "nic się nie stało" i trzeba kupić lepszy kask. A lepszy kask nie ma tu znaczenia. Ochrona kasku ma swoje granice i właśnie zbliżyłaś się do tej górnej, powyżej której bardziej liczy się już szczęście, niż to, co masz na głowie. Pozdr Marcin
  7. Cześć! Jak bym już kijki dawał i tępił to, z czym sam walczyłem u moich kursantów a na co zwrócił mi uwagę Mitek, czyli jazda na wprost w poprzek stoku. Generalnie możesz sobie odpuścić uwagi o siedzeniu na tyłach, bo to w tym wieku nie odnosi skutku. Jak będzie pyszczył, że już potrafi, to jedyna dobra odpowiedź brzmi, że nie i jeszcze długo długo nie Pozdr Marcin
  8. Czyli po prostu niedbalstwo? Tego się nie spodziewałem, powiem szczerze. Ja z tych, co wjechanie w dziurę traktują jak... upadek na nartach Pozdr Marcin
  9. W międzyczasie znalazłem, że jest coś takiegom jak taśmy maskujące PCV, które wyglądają na identyczne (a tańsze) Szczotkowałem, ale czasem się opiłki wbijały tak,że nie chciały wychodzić. Olewałem to, szczerze mówiąc. Taśma to był eksperyment i nie powiem, sprawdza się nawet. Pozdr Marcin
  10. Przy okazji uzupełniania zapasów materiałów zakupiłem też taśmę ochronną do ślizgu, coby opiłki nie wchodziły do ślizgu (nie, żebym kiedykolwiek czuł taki opiłek, ale jestem trochę estetą ) Idzie jej jednak sporo i stąd pytanie. Czy istnieje odpowiednik budowlany takiego rozwiązania? Bo kupować na zapas nie chcę a przy pojedynczych rolkach koszt wysyłki jest zbyt duży w stosunku do ceny rolki. Ma ktoś jakieś doświadczenia? Pozdr Marcin
  11. Wiadomo, Śpiochu, wiadomo. Skoro nie było przyczyn zewnętrznych, to przyczyną jest przeszarżowanie. Występuje na każdym stopniu zaawansowania. I to już kwestia filozoficzna, czy wyciągniemy z tego jakieś wnioski, czy też powiemy sobie "zdarza się". Szybkiego powrotu do formy życzę i oby się więcej nie zdarzyło. Pozdr Marcin
  12.   Czyli co było przyczyną? Pozdr Marcin
  13. Po odpowiednim powiększeniu wszędzie zobaczysz dziurki. W końcy cała materia to pusta przestrzeń, w której pałętają się cząstki elementarne Pewnie jest, że smarowanie działa, ale nie tłuczmy już tutaj prawd pochodzących z czasów, gdy ślizgi były drewniane. Pozdr Marcin
  14. A jak smar znalazł się w kostce? Czyż nie musiał być wcześniej roztopiony? Chciałbym ponownie napisać, że materiał ślizgów nie jest porowaty. Jeśli chodzi o penetrację smaru, to miałem kiedyś pdfa (chyba od Toko) w tym temacie, gdzie napisano, ze smar penetruje materiał ślizgu na setne części milimetra na zasadzie dyfuzji, po kilkugodzinnym moczeniu w płynnym smarze w wysokiej temperaturze. Absolutnie ten efekt nie jest osiągalny bez potencjalnego zniszczenia narty (bo temperatura była grubo powyżej 100 stopni, takie potraktowanie narty mogłoby się skończyć jej rozklejeniem).. Wielokrotne wprasowywanie może działać ze względu na nierówności powierzchni. Po prostu smar lepiej się po niej rozprowadzi i będzie się lepiej trzymał. Pozdr Marcin
  15. Na stoku jest mi to obojętne, w kolejkach mi to zdecydowanie przeszkadza, szczególnie jak jest nierówno i osoba bez kijków łapie się, czego popadnie, żeby nie zjechać.. Pozdr Marcin
  16. Z Węgier. Pozdr Marcin PS: Po prostu byłem na feriach na Słowacji, gdzie było dużo Węgrów. Stężenie bezkijkowców wśród nich bliskie 100%
  17. bocian74

    Palant na stoku

      Nie jestem instruktorem, ale w pierwszej kolejności trzeba zabezpieczyć poszkodowanych. Czyli jeśli jesteś sam do tego, to jesteś na straconej pozycji. Po zabezpieczeniu w sumie jedyna nadzieja, że znajdziesz na monitoringu (jeśli jest) coś, co pozwoli zidentyfikować sprawcę. Pozdr Marcin
  18. bocian74

    Palant na stoku

    W kwestii cytatów- w edytorze wyłączasz pstryczek pierwszy po lewej i w trybie tekstowym jest wszystko jasne. Dzielisz cytat i każdy fragment otaczasz znacznikami [quote ...] i [/quote ], między tak przygotowanymi blokami wpisujesz swoją odpowiedź.   Pozdr Marcin
  19. bocian74

    Palant na stoku

    Sęk w tym, ze to nie są wariaci. To są ludzie, którym na początku nikt nie przekazał podstawowych zasad. Pozdr Marcin
  20. bocian74

    Palant na stoku

    Ostatnie kilka lat spędziłem na stokach łagodniejszych, służących do nauki. Napiszę tylko, że stopień niefrasobliwości na tych stokach jest kosmiczny. Wygląda to tak, jakby dużej części ludzi nikt nigdy nie opowiedział o tym, że: - istnieje coś takiego jak dekalog narciarski, z podstawową zasadą, że wina jest zawsze tego co nadjeżdża z góry - na stoku nie ma obowiązku wyprzedzania. Jeśli przed nami jedzie ktoś, kogo nie potrafimy wyprzedzić, to lepiej zwolnić ( a nawet zatrzymać się) i odczekać, aż się przeluźni - absolutnie nie wolno w nikogo wjechać - do kolejki podjeżdża się powoli, tak, żeby w nikogo nie uderzyć - w kolejce nie pcha się w każde wolne miejsce przed nami Powyższe staram się przekazywać i tłuc do głowy dwójce moich "kursantów". I tylko czasem mi głupio, jak nagle w kolejce mija mnie i kilku innych kolejkowiczów roześmiany pan w moim wieku, zatrzymujący się na czyiś plecach/siatce, rozglądający się potem z rozradowaną miną, bo znów się udało. Albo gdy bawię się z czterolatkiem na pólku ogrodzonym siatką, a nagle tuż obok mnie na pólko wlatuje pani, bluzgając przy tym słowami na k i p, demolując siatkę i mijając nas o jakieś pół metra. Refleksji nie zauważyłem.. Po takich kilku takich weekendach przyznaję 100% racji Mitkowi i Adamowi. Pozdr Marcin
  21. Trza było iść w kątownik :-) Pozdr Marcin
  22. Skąd znam ten ból... Potrzebny nie tylko operator, potrzebny operator, który wie co zrobić. No i trzeba go zaangażować na kilka przejazdów, bo łatwo z kadru wyjechać Pozdr Marcin
  23. I, jeśli dobrze przeczytałem, sprzedawca zapytał się, czy przygotować narty do jazdy. Jeśli w grę wchodziło np. ostrzenie, to jest tu furtka dla sprzedawcy. Pozdr Marcin
  24. Pisałem tylko i wyłącznie o prawie do zwrotu bez podania przyczyny w okresie 14 dni od zakupu. Klient nie może skorzystać z tego prawa, jeśli produkt został spersonalizowany pod niego. Ewidentny przykład to montaż wiązań na śruby lub też ostrzenie pod zadane przez klienta kąty. Nie wiem, czy nasmarowanie i regulacja wiązań na szynie też pod to podpada. Pozdr Marcin
  25. Nie wiem, czy fakt przygotowania do jazdy przez sprzedającego, nie jest tutaj podstawą do nieuznania takiego zwrotu. Pozdr Marcin
×
×
  • Dodaj nową pozycję...