Skocz do zawartości

wojtek pw

Members
  • Liczba zawartości

    662
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez wojtek pw

  1. Troche racji w tym jest... chociaż nie martwiłem się wtedy czy za kilka lata

    będę musiał stać z paszportem na granicy chcąc wyjechać na narty

     

    ps. Teraz nie ma sprzedawania... jest za to bezsensowne kupowanie tak jak Lot - Condora gdzie Janusze biznesu nie przewidzieli że jak go kupią to Lufthansa powie "do widzenia z lotami długodystansowymi". A sprzedawać pewnie po cichutku będziemy złoto :-)

     

    ale...

    wracajmy do PŚ.   

     

    Nie wiem jak MS pozbiera się po tym co ją tak nagle trafiło. To młoda dziewczyna i wstrząs musi być ogromny.

    Racja, wracajmy.

     

    Ból egzystencjalny z powodu tego co się wokół dzieje jest za duży i mam silną potrzebę odwiedzania swojego nothing box'a.

     

    Jak chodzi o MS to naprawdę głęboko jej współczuję i z niepokojem czekam jak odnajdzie się na zawodach a przede wszystkim kiedy wróci. Śmierć rodzica to potężny wstrząs tym bardziej jak niespodziewana.

  2. Byłoby miło....

    Ale w obecnych realiach na samą myśl również jestem zlany potem..

     

    - dekorującym na mecie byłby pewnie PAD lub Mateuszek

    - w TV leciałyby paski   "Mieszkańcy Alp zazdroszczą nam Nosala" "Opozycja nie potrafi jeździć na nartach" "Bruksela zazdrości nam wyciągu na Nosal" ew. "UE zabrania dośnieżania Kasprowego"

    - na mecie mógłby stać jakiś Byrcyn i kasować po 5 pln za przejazd przez jego poletko

    - a wszystko okraszone jakże miłą dla ucha muzyką Zenka.

    - na starcie zamiast reklam zegarków pewnie byłby napis 500+

    a wszystko sfinansowane ze środków zabranych mafi Vatowskiej

    Świetne chociaż ponure i prawdopodobne niestety.

     

    Ale z drugiej strony jak przypomnę sobie sposób myślenia poprzedników które można by streścić w paru hasłach ich czołowych "myślicieli" typu:

    - polskość to nienormalność,

    - najlepiej oddać w zarząd międzynarodowych instytucji finansowych,

    - sprzedawać, sprzedawać,

    - niech Niemcy wezmą większą odpowiedzialność,

    - przecież w Berlinie już jest ...

    I te frustracje, kompleksy i zaściankowość doprowadziły do obecnej sytuacji.

    A jak widzę w jakim miejscu i na jakich wysokościach rozgrywany jest PŚ w Garmisch Partenkirchen gdzie np, slalom to 1000 - 700 m. to trochę szkoda bo warunki i wysokości mamy nie gorsze.

  3. Labas, to zależy od osobowości. Dopiero zaczynam przerabiać ale już wiem,że na 100% będę wiele bardziej świadomym uczestnikiem tej aktywności. Żaden tego typu kurs, książka itp.nie zastąpi praktyki ale może ją świetnie uzupełnić. A dla takich jak, którzy nie mają już zwyczajnie czasu na wyważanie otwartych drzwi, pomaga przyśpieszyć proces nauki.

    A ja myślę, że to zależy od mentalności, zwłaszcza mentalności ;)

     

    Znam ludzi którzy uważają, że są drogi na skróty i w zasadzie wszystko można kupić. Stąd tyle wiary u wielu użytkowników forum, że nowe lepsze narty, buty sprawią, że będą lepszymi narciarzami. Nie piszę o Tobie Gabrik ponieważ Cię nie znam. Skrótowo opisuję zjawisko które znam z otoczenia.

     

    Kurs pana jak mi się wydaje (a może błądzę) jeżdżącego w Pirenejach na sztucznym śniegu na za krótkich nartach i zza krótkimi kijkami nie jest najlepszym rozwiązaniem.

    Jak długo żyję a żyję już przerażająco długo to żaden "guru" nawet z Francji nie rozwiązał jakiegokolwiek mojego problemu (zawodowego, rodzinnego, zdrowotnego). Problemy rozwiązuję sam ciężką pracą z życzliwą pomocą mądrych ludzi. Ciężka praca to mało popularny zwrot bo wiąże się z mało przyjemnymi rzeczami jak wyrzeczenia, poświęcenie, zmęczenie i inne mało popularne stany których nie chce doznawać pokolenie millenialsów i tych którzy udają tychże.

     

    Teraz to tylko kursy, szkolenia, e learning, coaching i tym podobne szamaństwo obiecujące cuda na skróty :o

    Zamiast ciężko pracować wszyscy szukają św. Graala z odpowiedzianą na pytanie: co by tu zrobić aby nic nie robić a zarobić, albo coby tu zrobić aby nie jeździć a dobrze jeździć :D  

     

    Moja droga do lepszej jazdy to:

    1. Utrzymywać ciało w dobrej kondycji fizycznej przez cały rok.

    2. W zimie być jak najczęściej na nartach.

    3. Posiadać mądrego nauczyciela (instruktora) który co jakiś czas skoryguje błędy i pokaże wyjście z błędu.

     

    Gabrik nie ma drogi na skróty, siedzenie przed monitorem nie zastąpi zjeżdżania na nartach po śniegu.

     

    Powodzenia

  4. Ładnie, ładnie. Prawdopodobnie nie pojechałbym tak ładnie. Gratuluję odwagi.

    Ale chyba też nigdy nie miałem szans jeździć na takim płaskim, równym i jednocześnie pozbawionym innych narciarzy stoku. Co Ty zrobiłeś ? Skorzystałeś z ochrony jakichś Czeczeńców, że innych wymiotło ze stoku :o

     

    Ręce rzeczywiście trochę nienaturalnie, ale co drugi Niemiec czy Niderlandczyk ostatnio przeze mnie widziani w Fiss jeździli jakby mieli potężne wrzody pod pachami, więc może mniej mnie to razi :D

     

    Rozumiem chęć pokazania idealnie (prawie) wycinanych łuków na krawędzi ale tak naprawdę o tym kto jak jeździ świadczy pokonywanie trudnych stoków, o dużym nachyleniu, chociaż trochę zaludnionych i zniszczonych czyli po 12.00, na "trudnych" nartach.

    I z tych powodów chyba nie nagram filmiku i nie zamieszczę bo jeżdżę wtedy nieestetycznie :(

    A pokazywanie wystylizowanych przejazdów po pustych płaskich, szerokich, halach nie ma sensu :P

  5. Zanim odpowiem, kilka uwag. Tak, jestem jednym z wielu, którzy często raczą się jednym piwem w trakcie narciarskiego dnia. Przeważnie w trakcie lunchu, po kilku godzinach jeżdżenia. Jeżdżę głównie w Alpach, sporadycznie w Polsce, z różnych względów, stąd moje obserwacje dotyczą ośrodków alpejskich. Podobnie jak ja, piwo zamawiają tam powszechnie w różnych restauracyjkach na stoku. Jak napisał bartolomeus, całymi rodzinami. We Włoszech dodatkowo bombardino. Widuje się także różne mocniejsze sznapsy. Ale kończy się na jednym, piwie, bombardino czy sznapsie! Nie widziałem tam nigdy pijanego czy nawet tylko lekko podpitego osobnika. W tym także Polaków.

     

    Pierwszy wniosek jaki się nasuwa. Dlaczego piwo na stoku leje się na całego a nie widać jego ujemnych skutków? Bo inna jest kultura picia. Tam się pije bardzo umiarkowanie. U nas, jak doskonale wiemy, różnie z tym bywa.

     

     

    W sobotę wróciłem z Fiss, pomimo niskiego sezonu ludzi stosunkowo dużo. Moje obserwacje są odmienne. Pito mało ale niektórzy przeginali.

    Ale do rzeczy. Dominowały dwie nacje Niemcy i Holendrzy (czy jak chcą by ich nazywać Niderlandczycy). Otóż w restauracjach na stoku nie zauważyłem aby pito dużo alkoholu, może ze względu na niski sezon i związaną z tym strukturę wiekową (w większości starsi ludzie i młodzi z dziećmi w wieku przedszkolnym). Niektórzy owszem mocno przesadzali i byli to głównie Holendrzy. Do mojego Aparthotelu dochodzili mocno znieczuleni i później jak słyszałem niderlandzki na wyciągu to oglądałem się za siebie jak zjeżdżali. Austriacki przemysł piwowarski miał z nich niezły pożytek.

     

     

    Dlaczego w ogóle piję piwo w trakcie narciarskiego dnia? Bo lubię jego smak, zwłaszcza w Austrii piwo ma lekko pszeniczny smak. Gasi pragnienie i nawet jeśli jest to wrażenie subiektywne to działa. A niewielka ilość alkoholu rozluźnia mnie i uspokaja. W żadnym wypadku nie ma wpływu na moje możliwości motoryczne, a jeśli już już to w dobrą stronę, tzn. jeździ mi się lepiej i pewniej. Ale różnica jest znikoma. Do tego picie piwa, powtarzam - jednego, jest dla mnie przyjemnością.

     

    Argumentacja prawie jak mojego syna zamawiającego makaron którego nie powinien jeść z uwagi na poważną i przewlekłą chorobę. On podobnie myśli uwielbia makaron w każdej formie i twierdzi, że niewielka ilość mu nie szkodzi. A ja mu mówię ze jest uzależniony od glutenu ;)

     

    Dla jasności napiszę, że piwa nie lubię i nie piję.
     

  6. Jak tak dalej pójdzie to okaże się, że zamknięte treningi w piłce nożnej (lub jakimkolwiek innym sporcie) to też bufonada. Najpewniej wymyślona przez Amerykanów/Żydów/Ukraińców (niepotrzebne skreślić).

    1. Piszesz po polsku ale nie rozumiesz języka. Smutne.

    2. Kierujesz się emocjami i narzuconymi wzorcami sugerującymi, że Polacy są rasistami/ksenofobami/ wyznają teorie spiskowe (niepotrzebne skreślić)

    3. Zatem nie zasługujesz na poważne traktowanie i dyskusję.

  7. Wiele kobiet jeździ i jeździło wszystkie konkurencje. U kobiet nie ma aż tak dużej specjalizacji jak u mężczyzn. Przejście od technicznych do szybkościowych nie jest żadnym wymogiem w narciarstwie, to tylko kibice w Szwajcarii i Austrii tego by chcieli. Nie wiem dlaczego uważasz, że to ma być naturalny proces ? Dodatkowo ciężej jest wygrać wielką kulę będącym "szybkościowcem" bo częściej DH i SG nie mogą być rozegrane z powodu pogody albo na wyniki ma duży wpływ pogoda (wyszła mgła, wzrosła/spadła temperatura, zmienił się wiatr) i nietrafiony serwis nart.

     

    Ps. Męski SL z Zagrzebia był dużo ciekawszy niż żeński.

    1. Co do pierwszej tezy mówiącej że wiele kobiet jeździ wszystkie konkurencje to jakoś nie mogę sobie przypomnieć aby w latach kiedy poszczególne zawodniczki kiedy zdobywały PŚ zdobywały punkty we wszystkich konkurencjach. Ale ja słaby jestem w statystyce.

     

    2. Przejście od konkurencji technicznych do do szybkościowych jest jak najbardziej naturalne bo wszyscy wybitni zawodnicy i nie tylko pokonują taką drogę. Ja w każdym bądź razie nie znam przypadku wybitnego 20 latka zjazdowca który zostałby wybitnym slalomistą w wieku lat 30-tu, idzie to w przeciwnym kierunku.

     

    3. Nie wiem czego sobie życzą kibice szwajcarscy i austriaccy, wiem natomiast, że w niemieckojęzycznej części Alp najbardziej szanują zjazdowców a nie slalomistów. Triumfatorzy z Wengen, Kitzbuhel, Garmisch to bohaterowie i dlatego młodzi zawodnicy nawet jak zaczynają jako wybitni slalomiści to zawsze próbują zostać wybitnymi zjazdowcami.

  8. Ona mowi o protection o f intelectual property….. jest w tym cos

    A u nas w Polsce mówiło się: Znaj proporcjum mocium panie*

    Jest w tym jedynie zwykła bufonada i arogancja :(

    Prości ludzie z przerośniętym ego.

     

    Odnośnie praw własności intelektualnej to kichanie też mogłoby być artystyczne :D Właśnie przeziębienie które mnie dopadło daje takie efekty. Ale nie opatentuję. U nas jeszcze nie doszliśmy do takiego zdebilenia jak u naszego największego i jedynego sojusznika :lol:.

     

    Pozdrawiam

     

    *Aleksander Fredro - "Zemsta" dla nowopolaków co nie czytali

  9. Z drugiej strony kojarzę, że po zeszłorocznej porażce Shiffrin we Flachau pisałeś o "nieprawilnej" reakcji Shiffrin. Jednak u Słowaczki już tego nie dostrzegałeś a było tego więcej ;).

     

    Widzisz uważam, że brak jej klasy, kultury i paru jeszcze innych rzeczy, sportowiec wielki a człowiek malutki.

    Moją ocenę tłumacz sobie jak chcesz, nawet uprzedzeniami, może być moim anty amerykanizmem :P

     

     

    a co do rozstania z bylym botfriend'em : jedna z najlepszych decyzji w Jej zyciu..

     

    Ufam, że wiesz o czym piszesz, że to jej dobra decyzja. Ale ból po rozstaniu to katastrofa. Ten kto był młody i rozstał się ze swoją miłością to wie jak to demoluje życie zawodowe, naukowe itd, itp ... ;)
     

  10. Prowokacja, nie prowokacja ... Mam wrażenie że odkopałeś ten zacny przejazd w innej intencji ... Ale to Twoje wyjaśnienia są decydujące.

    Faktem jest że zapanowało tzw. słuszne oburzenie ;) Jak to w romantycznej Polsce. Jak można krytykować pomnik, u nas przed pomnikiem to tylko na kolanach i z pochyloną głową. A przecież Didier Cuche to postać pomnikowa i oburzenie słuszne.

     

    Prawdą jest, że ja należę do tej grupy oglądaczy pożegnania D.C. którzy poczuli się mocno rozczarowani jego występem.

     

    Problem jak myślę nie polega na nartach, sam zaczynałem od podobnych i stąd sylwetka i postawa którą prezentuje Didier Cuche w tym przejeździe jest mi do dziś bliska i prezentuję ją za każdym razem jak przypnę narty :P

     

    Problemem tamtej epoki sprzętowej to były buty i wiązania co doskonale widać na zbliżeniach tychże elementów w zwolnionym tempie.

  11. Anglicy, Belgowie, Wegrzy, Chorwaci.....sa tylko z obywatelstwa. Na co dzien mieszkaja gdzies w Alpach: w Szwajcarii, Austrii...

    Bardzo czesto juz jako dzieci, z rodzicami, ktorzy tam pracuja.

    Niestety to nie jest prawda ale tylko ćwierćprawda - dotyczy jedynego w czołówce Belga.

     

    Młodzi Chorwaci Mieszkają w Chorwacji mają niezłą organizację ze stronę byłych gwiazd i pieniądze od chorwackich przedsiębiorstw. Sprawa jest prosta tak jak do prowadzenia wojny tak i do uprawiania sportu zawodowego potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze pieniądze i pieniądze (licentia poetica: Napoleon).

     

    W Polsce pieniądze idą tylko na skoki narciarskie i to jest cała tajemnica. Poniżej link do klubu chorwackich narciarzy

    https://www.ski.hr/partners/

    Dla wyjaśnienia: Ina to taki chorwacki Orlen, a AWT to największy na całych Bałkanach dystrybutor produktów konsumpcyjnych.

    A u nas skoki, skoki i skoki. A poza tym siatkówka, Kubica itp.

    Bez pieniędzy nie ma sportu zawodowego.

     

    Pozdrawiam

  12. 245KM co to Porsche?....

    Ależ skąd, jakie tam Porsche. Z 2 litrowym silnikiem ?

    To chiński samochód, marka należy do Zhejiang Geely Holding Group Company Limited :D


  13. Fajnie macie. Ja w lekko zakorkowanym mieście mam 13 - 14 litrów/100 km, a to tylko 1.6 turbobenzyna 156 KM. Jak jadę rano to na odcinku 3,8 km między domem a pracą średnie spalanie liczone od uruchomienia nie spada poniżej 20 litrów. Dodam że jeżdżę z wyłączonym start-stop.

    Jedyna rada to większy silnik  ;) 

    Poszedłem do garażu. Samochód żony: kombi średniej klasy, 2.0 benzyna turbo 245KM, 4,4 kilometra do pracy, niewielkie korki, średnie zużycie paliwa - 10,2 l/100 km  :D  dane z ostatnich prawie 200 kilometrów.

    Mój samochód: miejski crossover 1.6 turbo diesel 120 KM do pracy ok. 17 km, różnie z korkami są odcinki z dozwoloną 70km/h, średnie zużycie paliwa - 7,1 l/100, dane z ostatnich 130 kilometrów od ostatniego tankowania. Średnie zużycie mojego rzęcha z ostatnich 40 tys. (pomiędzy 25 a 65 tys.)  to 6,0 (2/3 to jazda po mieście).


  14. Zakończenie kariery przez Hirschera spowodowało, że konkurencje techniczne stały się nie tylko bardziej nieprzewidywalne ale też i ciekawsze. Chyba paraliżował mentalnie konkurentów swoją przewagą. Wydawało mi się że o schedę po nim walczyć będzie Kristoffersen i Pinturault, ale jak się okazuje inni także się odblokowali i dalsza część sezonu wydaje się bardzo interesująca. Aczkolwiek po dzisiejszym zwycięzcy nie spodziewam się kolejnych miejsc w czołówce. Chociaż kto wie ? Tak czy owak będzie ciekawie.

  15. Największy postęp zauważyłem u siebie przesiadając się z GS na SL. Do doskonalenia techniki wybrałbym właśnie SL, ale wiem że zdania są podzielone w tym temacie. 

    Ja zauważam tylko przypływ dobrego samopoczucia na SL :D

    Dobre SL dają dużo przyjemności z jazdy, chociaż jak mi się wydaje umiejętności pozostają niezmienne, o czym zawsze się przekonuję zakładając długie narty o dużym promieniu skrętu. Nie chcę powiedzieć, że to po prostu łatwe narty ale tak chyba jest ;) 

    Jak chodzi o doskonalenie techniki to tylko GS najdłuższe jakie są dostępne. One tak pięknie weryfikują samoocenę :P

    Jak mi się wydaje, że jestem kozak to zakładam GS-y. One mi zawsze przypominają doskonale znaną przypowieść mówiącą, że "pycha idzie przed upadkiem", dosłownie także.

     

    Pozdrawiam

    Wojtek

  16. Zapomniałem już o tym temacie.

    W międzyczasie kupiłem 2 pary nart Blizzarda (SRC i Brahma) które jakoś tam odpowiadały mi (bo mogłem wypożyczyć i przejechać się przed zakupem) oraz posiadały właściwą relacje cena - jakość ... i przestałem poszukiwać nart ;)

     

    Patriotyzm gospodarczy także wyleciał mi z głowy. Można kupować polskie produkty jeżeli funkcjonują one na rynku realnie tzn. można je wypożyczyć w tzw. centrach testowych czy chociażby wypożyczalniach w największych "polskich resortach". A tak są to tylko wirtualne marki robione, nie wiem dla kogo, może dla snobów ? Myślę tutaj o Monck Custom. Oferta Majesty nie jest raczej skierowana do polskiego typowego klienta który poszukuje slalommek albo AM a nie FR. W tym roku podobno pojawiła się seria nomen omen "resort" :D gdzie są AM z 85 mm pod butem ale kto to widział ?

    Nobile które ma dobrą ofertę w"w internecie" ale kupić nie można. Pamiętam jak dzwoniłem do nich to kazali czekać miesiąc, jak zapytałem a gdzie mogę się nich przejechać to usłyszałem że nigdzie :angry: To jakieś ponure żarty a nie producent co ma zarabiać pieniądze.

     

    A swoją drogą te Blizzardy to mogą być już ostatnie kupione przeze mnie narty biorąc pod uwagę gwałtownie postępujące objawy starości, narastające komplikacje po operacjach narządów ruchu, przyspieszające choroby cywilizacyjne i ogólne zramolenie  :(

     

    Pozdrawiam

  17. Bo to jest tak , gdy w zawodach nazywanych amatorskimi startują zawodowcy . Podam swój przykład otóż miałem w swoim życiu pewien piękny okres , gdy pomykałem bez opamiętania lęsnymi duktami , asfaltami i innymi bezdrożami na "pełnym gwizdku" i tak kilka lat. Postanowiłem wystartować w cyklu Mazovia MTB  i jakie było moje zdziwienie , gdy podjechałem na parking przed zawodami , a tam busy serwisowe (z masą zapasowych części) , goście na trenażerach rozgrzewają się przed startem , wciągają jakieś żele energetyczne itp .  Po starcie miałem wrażenie ,że stoję w miejscu .....

    Podobnie jest w zawodach strzeleckich (mam bliskiego kolegę , który w nich uczestniczy ) ,ale mówi że jest bez szans z byłymi "specjalsami" , czy innymi agentami służb .....no cóż , myślę że to jest wina stosunkowo wysokich nagród , które przyciągają do zawodów amatorskich ...zawodowców ;)

     

    Jak już wcześniej pisałem nie ma  w tej zabawie od 7 lat, przyglądam się z boku. Lata temu to byli autentyczni hobbyści w większości ludzie spoza resortów siłowych, żołnierze byli także ale do specjalsów nikt się nie przyznawał.

     

    Jak już także wcześniej pisałem poszło to w innym kierunku niż wyobrażałem sobie na początku, miałem nadzieję na szersze zainteresowanie a może nawet może na swojego rodzaju "masowość" a poszło w dużą specjalizację i elitarność głównie poprzez wyścig sprzętowy. Startuje 30-50 osób to smutne. A jak 3/4 z tego to zawodowcy to już nawet nie smutne tylko ponure.

     

    To co obserwuję ostatnio to fakt, ze stał się to biznes: szkolenia, produkcja i sprzedaż sprzętu. Drużyny sponsorowane.

     

    Ja to traktowałem i traktuję jako podnoszenie własnych umiejętności i postępy w rywalizacji z samym sobą mnie cieszą, bo nam prawdziwym amatorom pozostaje i tak walka z samym sobą :D

     

    LR Mykita są chyba jedynymi zawodami taktycznymi i raz w roku na poligonie a poziom poziom trudności dostosowany raczej nie do amatorów ;)

  18. Miałem już nie pisać ale zabiorę jeszcze raz głos w sprawie strzelectwa. Może się narażę ale trudno, jestem gotowy ponieść konsekwencje ;).

    Panowie wiatrówka to namiastka strzelectwa. Proszę nie obrażajcie się.

     

    Nie chcę powiedzieć, że to dziecinada ale to max. 20% potrzebnych umiejętności przy strzelaniu. To tylko (ktoś może powiedzieć "aż") umiejętność pracy ze spustem i stabilizacji postawy czyli tętno, oddech i palec. To prawda że to baza. Ale prawdziwe strzelanie zaczyna się tam gdzie kończą się podstawy.

     

    A zaczyna się od doboru pocisku jego kształtu, optymalnej gramatury dla danego kalibru, odpowiedniego prochu i jego naważki. Oczywiście kwestia łusek i spłonek też jest istotna. I to jest kolejne powiedzmy ok. 20 % bo mamy już dobrą, bardzo dobrą lub prawie idealną amunicję.

     

    Najważniejsze dopiero przed nami czy praca z lunetą (tu można pisać godzinami) i uwzględnienie warunków atmosferycznych przy strzelaniu a chodzi tu nie tylko o siłę wiatru i jego kierunek ale także ciśnienie atmosferyczne, temperaturę, wysokość npm i wiele innych czynników. I to jest prawdziwe strzelectwo, które wielu, w tym mnie zawróciło w głowie. I polecam to każdemu.

     

    W tej chwili jest łatwiej niż kilkanaście lat temu. Wtedy najprostszą drogą do strzelectwa była droga przez łowiectwo i uzyskanie pozwolenia na broń myśliwską. Pierwsze spotkania i zawody "długodystansowe" to byli w większości "myśliwi". Teraz są już kluby strzelectwa długodystansowego i firmy szkolące, organizujące kursy strzelania i elaboracji amunicji, często są to byli żołnierze lub policjanci. Zrobił się z tego biznes. Można spróbować i załapać bakcyla lub ... nie.

    Ale spróbować warto. Szczerze namawiam.

     

    Obecnie strzelectwo długodystansowe w Polsce poszło trochę w dziwnym kierunku dla mnie, mianowicie maksymalnego usprzętowienia i stechnicyzowania gdzie sprzęt zastępuje to co najpiękniejsze czyli talent. W zawodach wg F-class w klasie open pojawiły się oprócz bardzo drogich karabinów i lunet także bardzo stabilne statywy stabilizujące broń i stacje meteo określające warunki pogodowe, od dawna stosuję się programy balistyczne i wiele innych udogodnień.

     

    Ale czasami pojawi się ktoś z tanią bronią i lunetą bez tych wszystkich gadżetów i w klasie FTR (kalibry wojskowe czyli 308 win i 223 rem, broń lżejsza, bez statywów benchrestych tylko zwykłe bipody) i osiąga wynik na poziomie tych nieproporcjonalnie lepiej wyposażonych.

    I to jest piękne, to jest prawdziwa magia i warto to chociaż zobaczyć :D :D :D .

     

    Osobiście żałuję że nie ma zbyt wielu zawodów "taktycznych" gdzie strzela się do celów sylwetkowych na torze na nieznane odległości. Ale cóż w Polsce nie ma warunków głównie strzelnicowych.

     

    Pozdrawiam

  19. Cześć

    Jako osoba poniekąd związana z wojskowością (ojciec oficer) stwierdzam, że jest to element absolutnie ludzkości zbędny podobnie jak armia i gigantyczne wydatki na nią ponoszone.

    Zdaję sobie sprawę, ze jest to podgląd wysoce utopijny ale gdyby wszyscy ten pogląd podzielali przyszłość świata byłaby świetlana, a tak...

    Pozdrowienia serdeczne

     

    Tak pogląd nie tylko utopijny ale i wielce szlachetny.

    Wiele ruchów religijnych było ruchami jednocześnie bardzo pacyfistycznym np. znani z historii Bracia Polscy którzy nosili drewniane szable czy choćby obecnie aktywni na ulicach Świadkowie Jehowy.

     

    Pacyfizm miał w naszych dziejach dramatyczne skutki, za czasów saskich uważano, że jak Polska nie będzie mieć armii to nikt jej nie podbije bo będzie niegroźna. Co z tego ze pogląd nielogiczny czy wręcz głupi ale jak podobał się szlachcie opłacanej sowicie przez ambasadorów przysłanych z Berlina, Petersburga i Wiednia.

  20. Wielce Szanowny kolego wkg ośmielam się zauważyć, że jesteś jak socjalizm. Stefan Kisielewski kiedyś powiedział, że socjalizm najpierw sam sobie stwarza problemy a później je sam dzielnie i bohatersko rozwiązuje. I z Tobą jest tak samo stawiasz tezy, zadajesz pytania i sam na nie odpowiadasz. To o czym piszę jest dla Ciebie nie istotne. Ważne jest że broń jest niebezpieczna dla obywatela.

     

    Taka wymiana poglądów nie ma sensu.

  21. Veteranie niech Bóg broni abym Cię posądzał o zazdrość. Nawet mi to przez sekundę do głowy nie przyszło.

     

    Jak na dekadenta przystało ;) widzę raczej koniec pewnego etapu w historii.

    I ta masowa turystyka himalajska w ten trend się wpisuje. A Nepal jest ludnym i bardzo biednym krajem komunistycznym krajem  :o Rządzą leniniści a największa partia opozycyjna to też komuniści ale maoiści. Turystyka czomolungmowa jest tak ważna jak tlen na wysokości 6.000 metrów, bo przynosi "dewizy". Taka jest prawda etapu w rozwoju społeczno gospodarczym i turystyka będzie jeszcze większa, jeszcze lepiej zorganizowana i jeszcze w większej ilości.

    I nic na to nie poradzimy.

     

    Kto mógłby zatrzymać to szaleństwo ?

    Tylko europejsko-amerykańscy kulturowi marksiści czyli młodzi, dobrze wykształceni i z dużych ośrodków Europy i Ameryki którzy stoją w tych kolejkach do wejścia na szczyt (jak np. córka mojego kolegi). Ale nie sądzę aby tak się stało. Oni żyją w świecie pozorów. Czasami tak bardzo, że myślę iż sami są pozorami np. córka kolegi jest bardzo "eko" i chciała nawet karmić moje psy "vege food" ale cóż to szkodzi polecieć do Azji i dać się wprowadzić na jakąś "górkę". Przecież to takie ekscytujące i tyle lajków przynosi. A co do psów to najlepiej podrzucić rodzicom albo jeszcze lepiej oddać do schroniska a później pójść na demonstrację walczącą o prawa zwierząt. I tak samo z obroną przyrody, klimatu, używaniem plastików, szeroko rozumianą dobroczynnością itd. Pozory.

    Taki świat. I nie ma nadziei na zmianę (wg. mnie). Dopóki nie nastąpi jakieś bum :(. Przynajmniej bum kulturowe.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...