Skocz do zawartości

wojtek pw

Members
  • Liczba zawartości

    662
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez wojtek pw

  1. Cześć

    Tak. Firmy, które wykorzystując niewiedzę rżną nas, narciarzy, na różnych nowinkach i wielości wyborów jest większość. Porządna firma ma 6 modeli nart w paru długościach i to absolutnie wystarcza do pokrycia pełnego spektrum potrzeb wszystkich narciarzy. Reszta to pożywka dla kolekcjonerów.

    Pozdrowienia

     

    Tak się zastanawiam czy firma która pisze o swoim wyrobie tak:

    "Zrzuć zbędny balast. Delight Prime to najlżejszy na świecie damski model nart. Doskonałe narty z grupy all-mountain, których prowadzenie wymaga bardzo niewielkiego nakładu siły. Świetny wybór dla pań, które energię zachować chcą na popołudniowe apres ski." https://www.elanskis...edition-196281/

     

    To porządna firma czy nie ?

    A ci co kupują to kolekcjonerzy ?

    I dlaczego one takie lekkie ? A może technologia nie taka do końca porządna ?

    I czy tylko ta firma takie narty produkuje dla lekkości ?

    A może jeszcze jakieś inne robią lekkie narty dla dam z pianki i innych plastików gdzie nie uświadczysz drewnianego rdzenia i dwóch warstw tytanalu ?

    Nie wiem co o tym myśleć. I kto tu ma rację ?

     

    Pozdrawiam

  2. Trochę chyba jest namieszane :-)

     

    Flair SC 163cm ( waga 2806g ) jest chyba jednak odpowiednikiem RT SC 165cm ( waga 2959g) przy czym różnica może wynikać z długości oraz innych wiązań ( VMotion 11Alu GW Lady vs VMotion 12 GW )

     

    Z kolei z wkładką carbonową jest Flair SC Carbon 165cm ( 2686g) który wydaje się być odpowiednikiem RT SC Carbon 165cm ( 2739g) te 50g róznicy pewnie również kwestia wiązania

    Taliowania  RTSC / RTSC Carbon / Flair SC Carbon są identyczne  122-72-105

    Flair SC jest delikatnie inna  122-73-103

     

    Czyli Flair`y z literkami w nazwie to odpowiedniki RT

    a Flair z cyframi w nazwie to odpowiedniki RTM

    sprawdzone przez porównywarkę na stronie Volkl :-)

     

    Idąc dalej tym tropem :-)

    Flair 81 = RTM 81

    Flair 79 = RTM 79

    Flair 76 = RTM 76

     

    Nie wierzę, że narty damskie od unisex różnią się tylko "kwiecistą" nazwą i ładnymi kolorami na laminacie a pomiędzy tymże laminatem a ślizgiem jest dokładnie to samo co w nartach unisex.

     

    Sorry ale to nie ma sensu.

    Nie po to robi się narty damskie aby zdobić je kwiatkami ;).

     

    Pozdrawiam

  3. 1.

    Nie zawsze tyki były przegubowe. Najazd na sztywną tykę wyglądał inaczej i szanse przydzwonienia starą tyką w łeb były minimalne. Współczesnych tyczek SL nie da się bezpiecznie atakować bez kasku, stąd zmiany u zawodników.

     

    2.

    W ogóle Wojtek mam wrażenie, że przez całe życie widzisz szklankę do połowy pustą - taka mała dygresja i oczywiście bez obrazy  ;)

     

    Ad.1.

    Były, były proszę bardzo IO Nagano 1998

     

    Jeździli i w kaskach i bez. Kije z gardami do zbijania tyczek.

     

    A tu IO 2002 Salt Lake City 2002

     

    Tyczki nie zmieniły się, prawie wszyscy w kaskach.

    Co się zmieniło ?

    Oczywiście narty i technika. Wystarczy popatrzeć.

     

    Ad.2.

    Doskonała diagnoza, jak będę szukał psychoterapeuty zgłoszę się do Ciebie :D

     

    Pozdrawiam

  4. Rozumiem teraz ale 30-40 lat temu jak się uczyłeś?

    U mnie w pierwszych latach nauki to było po kilka/kilkanaście gleb dziennie.

     

    Pierwsze próby na krawędzi - kilka gleb zakończonych wielokrotnym koziołkowaniem.

    Pierwsze kroki na tykach - gleba niemal co przejazd. Późniejsze treningi - prawie każde zarycie o tyczkę i lecisz do przodu na głowę.

    Pierwsze próby w snowparku. Przy lądowaniu za bardzo na przodach - gleba na ryja. Za bardzo na tyłach gleba na plecy i głowę.

    Pierwsze próby w puchu - kilka gleb na jeden zjazd (ale jaki był fun ;) ).

    Skitury/wiosenne ciężkie śniegi. Wiele razy zaryłem dziobami, zdarzyły się nawet gleby w czasie podejścia.

     

    Jestem teraz mało wszechstronnym narciarzem - zero snowparku, zero tyk, zero puchu i zero skiturów.

     

    Obecnie tylko klepisko.

    Kiedyś jak się uczyłem to i owszem padało się pewnie często, jazdy pozatrasowe na ołówkach i owszem. Ale nigdy głową nie przydzwoniłem o glebę. Jak pisałem zdemolowałem sobie kręgosłup, złamałem rękę upadając przy dość dużej prędkości po wypięciu narty w odsypie i jadąc na jednej do tyłu (dwa razy zresztą :( )

    Jak powróciłem na narty po operacji kręgosłupa 12 lat temu i uczyłem się jeździć na krawędzi na slalomkach też padłem na początku co parę skrętów. Nawet jeden user ma moje szczere wyznania za swoje motto :D :D :D.

     

    Ale koniec żartów padałem ale nigdy nie uderzyłem głową o glebę :P

    A tu rozmawiamy i kaskach i urazach głowy.

     

    Pozdrawiam

  5.  Albo wręcz Volkl Racetiger SC. Dajmy na to 155-158 cm. Charakterystyka slalomki. Idealna do jazdy po utwardzonych trasach, ale i obok trasy też się da nieźle przejechać.

     

    Pomysł jest bardzo dobry ale Mychu zafiksował się na Volkl Flair. A ty mu proponujesz drugą slalomkę.

    To tak jakby dobrze i szybko jeżdżącej samochodem żonie kochający małżonek chciałby kupić Volkswagena up z najsłabszym silnikiem 1.0 60 km, a Ty mu proponujesz Golfa w dobrej wersji silnikowej. Jak rzeczywiście dobrze jeździ to może i Golf GTI byłby właściwy ale tego się nie dowiemy bo mąż chce Up 1.0 60 km. tylko kolor nadwozia i wielkość felg do wyboru.

     

    Pozdrawiam

  6.  

    Jak to możliwe? Ja głową uderzałem co najmniej dziesiątki jeśli nie setki razy.

     

     

     

    Niesamowite, dziesiątki a może nawet setki razy głową o śnieg i lód. Ja jestem tym przerażony bo pewnie bym tego nie przeżył. Serio.

    Może wytłumaczeniem tego, że bardzo rzadko upadam na nartach jest fakt że jeżdżę bezpiecznie, ostrożnie. Po prostu rekreacyjnie, nie trenowałem i nie trenuję jazdy na tyczkach. Upadek to wydarzenie raczej rzadko spotykane nie więcej niż raz - dwa na sezon.

     

    A tak a propos treningu a zatem zawodowców. To uwaga do tego co napisał Danny de Vino.

    Otóż już w latach 60-tych zjazdowcy używali kasków (nie wiem od kiedy) czyli wszyscy zauważali potrzebę a może nawet ich konieczność ich używania, ze względu na zagrożenie spowodowane dużymi prędkościami.

    Popatrzcie natomiast kiedy kaski założyli zawodnicy w slalomie specjalnym. Jeszcze na Olimpiadzie w Nagano w 1998 r.  większość slalomistów jeździła bez kasków, dopiero Olimpiada 2002 w Salt Lake City upowszechniła kaski ale były rodzynki bezkaskowe jak np. Jure Kosir który jechał w jakiejś czarnej bandanie.

    Po co ja o tym piszę ? Tu chodzi głównie o prędkość. Amatorzy nie jeżdżąc zbyt szybko z prędkością raczej bliższą slalomistom niż zjazdowcom. Stąd uważam, że zagrożenie jest niewielkie.

    I żeby była jasność, nie jestem ortodoksyjnym przeciwnikiem kasków. Ale też nie widzę powodu do histerii z powodu tych którzy ich nie używają tak jak ja. Myślę że to głównie moda niż kwestia bezpieczeństwa spowdowała powszechność ich używania. Ale to moje zdanie i każdy może sobie myśleć co chce.

     

    Pozdrawiam

  7. Ale w jakim celu wy to analizujecie? W innym wątku opisałem swoją przygodę z sarną, nie pomogły ABS, ASR, elektryczna szpera i kilka innych pierdół.

    Kask jest podobnym bezpiecznikiem jak wypinane wiązanie lub poduszka w aucie. Niby redukuje prawdopodobieństwo urazu ale nie zwalnia z myślenia. Ja tam lubię sobie pośmigać w czapce. Nie powierzam swojego zdrowia/życia gadżetom. Po prostu uprawiając jakikolwiek sport "grawitacyjny" musimy wkalkulować pewne ryzyko. Czy kask takie ryzyko redukuje? Nie wiem, nie myślę o tym jadąc na narty. Czemu używam? Również nie wiem, bo modne? Czemu używają zawodowcy? Nie mam pojęcia. Gdyby ktoś przeprowadził ankietę i zapytał czemu jeżdżę w kasku, nie potrafiłbym odpowiedzieć w jednoznaczny sposób.

     

    Podpisuję się pod każdym zdaniem napisanym powyżej.

     

    Dodam tylko, że moim zdaniem:

     

    1. Przed "wstrząśnieniem mózgu" chroni nas nie to co mamy na głowie ale to co mamy w głowie.

     

    Mogę tu przytoczyć powiedzenie ludzi posługujących się bronią odnośnie bezpieczników: Najlepszy i jedynie pewny bezpiecznik znajduje się między uszami strzelca.

     

    2. Odnośnie używania kasków przez zawodowców. To oczywiście element marketingu. Tyle nowej powierzchni reklamowej :). Wystarczy przypomnieć sobie albo obejrzeć na youtubie filmiki ze zjazdu i slalomu specjalnego z lat 60, 70, 80, 90 - tych żeby zobaczyć kiedy zjazdowcy zaczęli używać kasków a kiedy zaczęto je używać w slalomie specjalnym. A później to już był obowiązek i nie było wyboru  :(.

     

    Wolność a zwłaszcza wolność wyboru to podstawa. Gdy ktoś mi czegoś zakazuje robi ze mnie niewolnika. Jeżdżę od ponad 40 lat, upadałem owszem al nigdy tak aby uderzyć głową o podłoże wyciąg czy drzewo. Na nartach zdemolowałem sobie kręgosłup a nawet złamałem rękę. Ale żeby głowę naruszyć to nigdy.

     

    I żeby nie było w tym sezonie może założę kask. Kupiłem po zdarzeniu jak jakiś konus (ca 170 cm) zdemolował mi bark swoim kaskiem. Przeraziłem się co by było gdyby był 15 cm wyższy. Niektórzy użytkownicy kasków uważają je za panaceum na wszystko nawet na własną głupotę. Dlatego przyszedł już chyba czas aby używać kasków przeciwko kaskom :P

    Oto swoisty paradoks.

     

    Pozdrawiam

  8. Volkl Flair 78 163 cm

    Volkl Flair 76 Elite 161 cm

    Volkl Flair 76 161 cm

     

    Podobają jej się najbardziej te Elite 78 ale są najtwardsze i boje się czy nie za długie i nie za szerokie. Nie chciałbym żeby się męczyła ;)

     

    Pomożecie?

     

    Mychu Ty się nie obrażaj.

    Przecież już wybrałeś Volkl Flair. Różnicę pod butem 2 mm i w długości 2 cm wyczuwasz ? Odpowiedz ale tak szczerze.

     

    Pozdrawiam

  9. Skala jest jaka jest, stara i mało miarodajna. 10 to jest taka jazda

    Lub np. coś takiego

    Czyli szczyt jaki może osiągnąć amator i na tym forum jest tylko jeden koleś którego widziałem na żywo i on jeździ 10 (kłaniam się nisko do zobaczenia za miesiąc )  i dwie 9. Reszta TUZÓW którą widziałem na żywo dochodzi do 6, a widziałem na żywo ze 20 "wymiataczów" z tego forum. 

    (sorry wymiatacze ale ja Was widziałem na żywo :)). Nie wszystkich widziałem, więc przepraszam, są może dwunastki.

     

    6 to jest pewna jazda w każdych warunkach czyli np.: we mgle po odsypach podzielonych wyślizganą, czasem lodową rynną. Pewna, to nie znaczy szybko, tylko spokojnie, miarowo z przewidywalnym torem jazdy, żadnego Zet, tylko S albo złączone U (tor jazdy).

    Sam oceniam się na 3 mimo, że jeżdżę już baaardzo długo na nartach, zjadę wszystko ale  powoli. Jeśli Twoja Żona to 3, to szukaj czegoś takiego jak x-kart (kiedyś) salomona. One się teraz nazywają chyba x-max lub odpowiednik atomika bo to jest ta sama firma i ma takie same modele o różnych nazwach.  Długość minimalna to -10 wzrost. To są bardzo przyjemne narty do jazdy w każdych warunkach i bardzo zabawne, mają podwójną warstwę titanalu jak rasowe SL, ale mają ściętą piętkę, więc w razie czego nie robią katapulty, nie robią krzywdy i mają normalną cenę.

    Narty sportowe są dla sportowców takich jak el instructore Mirek.  

     

    polm zrozum mnie dobrze, nie mam złych intencji, nie czepiam się.

     

    Ale wytłumacz mi gdzie tu jest logika. Skoro piszesz że 6 to pewna, spokojna, miarowa jazda przewidywalnym torem "we mgle po odsypach podzielonych wyślizganą, czasem lodową rynną". a jednocześnie dajesz jako przykład na 10 jadących po płaskim, w doskonałych warunkach, zawodowych demonstratorów gdzie jak mniemam wszyscy mają za sobą jakąś karierę amatorską a pewnie niektórzy otarli się o zawodowstwo ?

     

    Określiłem swoją jazdę na 6 ale pewnie niebawem się zmodyfikuję. W takich warunkach jak piszesz wolę jechać rynną lodową i daję mi to niesamowitą przyjemność. Powiem tak: czasami szukam lodu aby mieć frajdę z jazdy. Pewnie robię to bezstylowo byle jak z błędami technicznymi ale bawi mnie to. Po prostu taka taktyka, pewnie świadcząca o mojej słabości bo nie lubię łączyć półmetrowych odsypów z lodem.

    Z chęcią wpiszę sobie 3, 2 lub 1, podchodzę do tego z humorem zwłaszcza, że 1 wpisało sobie wielu niezłych wymiataczy którzy w mojej skali są min. 7-8 tylko wrzuć jakiś pokaz jazdy na 3-4, 5-6, 7-8. Zobaczę gdzie się pozycjonować.

     

    Pozdrawiam

  10.  

    A w koncu - przeciez w Pl WSZYSCY maja ubezpieczenie czyz nie tak??? Nikt nie umiera albo nie ma operacji, bo nie jest ubezpieczony, prawda?

     

    Odnośnie powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego w Polsce i jego zakresu skrótowo wyjaśnię;

    W Polsce osobie ubezpieczonej w Narodowym Funduszu Zdrowia przysługują bezpłatne świadczenia zdrowotne z zakresu Podstawowej Opieki Zdrowotnej (POZ), udzielane przez szpitale i przychodnie oraz indywidualnych świadczeniodawców (np. lekarzy dentystów), którzy mają zawartą umowę z NFZ.

     

    Zakres POZ dostępnych w ramach NFZ jest względnie szeroki jak chodzi o podstawowe zabiegi, ale nie wystarczający zwłaszcza w skomplikowanych przypadkach. Usługi dentystyczne i rehabilitacyjne zagwarantowane przez NFZ są daleko niewystarczające zarówno jak chodzi o ilość jak i zakres. Zwłaszcza jak chodzi o rehabilitację po urazach to ilość zabiegów jest mocno ograniczona a w związku z tym terminy są zabójcze dla zdrowia. Dlatego jak obserwuję to odnoszę wrażenie, że większość znanych mi osób leczy zęby i rehabilituje się w pełni odpłatnie.

     

    Po operacji kręgosłupa neurochirurg skierował mnie na natychmiastowe zabiegi rehabilitacyjne z ostrzeżeniem, że jak opóźnię rehabilitację to mogą być bardzo negatywne skutki. Poszedłem do zakładu posiadającego umowę z NFZ i dowiedziałem się że owszem mogę skorzystać z niektórych zabiegów za 4 miesiące z innych za 6 miesięcy.

    I co miałem zrobić. Poszedłem na rehabilitację odpłatną. Po złamaniu ręki już nawet nie brałem skierowania na zabiegi refundowane z NFZ.

     

    I tak wygląda mniej więcej bezpłatność opieki zdrowotnej w Polsce. Jak ulegnę wypadkowi to zoperują bezpłatnie ale dalej dochodzenie do zdrowia jest już b. kosztowne.

     

    Pozdrawiam

  11. Cześć

    Wiesz co mnie doprowadza do szewskiej pasji... Jaka kurwa "zbiórka na mistrza". Tacy ludzie powinni mieć wszystko zapewnione z budżetu i ministerialnego kuratora, który powinien pilnować żeby im niczego nie brakowało!

    Pozdrowienia

     

    Doprowadzają mnie do szewskiej pasji, wszelkiego rodzaju "zbiórki na mistrza" i "renty specjalne".

     

    Ale z zupełnie innego powodu. Traktujemy tych ludzi jak nieodpowiedzialne bobasy. Dlaczego ? Przecież są to byli aktualni wybitni sportowcy (Szurkowski, Gollob) którzy narażali swoje życie i zdrowie z błahych (towarzyskich, rozrywkowych) powodów. Przez lata uprawiania zawodowego sportu zarobili ogromne jak na polskie warunki fortuny (Gollob) albo otrzymywali renty olimpijskie za osiągnięcia w sporcie amatorskim (Szurkowski).

     

    Oczywiście jest to przykra sprawa i należy współczuć samym ofiarom i ich rodzinom.

     

    Ale dlaczego cały naród a tym bardziej rząd (czego zupełnie nie rozumiem) ma odpowiadać za brak rozwagi nawet byłych mistrzów. Zupełnie idiotyczne podejście.

    Czy na każdego Kowalskiego czy Nowaka który połamał się na rowerze, motocyklu czy nartach organizujemy narodowe zrzuty ?

    Przez swoją pasję sportową miałem trzy operacje (kręgosłup i dwa razy ręka) i wiem co to jest brak odpowiedzialności, szarżowanie i pech. Ale to moje wybory i moja sprawa. Ból też mój i w końcu pieniądze też moje.

     

    Odpowiedzialność to kluczowe słowo i powinniśmy wymagać jej zwłaszcza od celebrytów sportowych bo ich postawa ma duży wpływ na społeczeństwo w naszych czasach.

    Może wiec porozmawiajmy o odpowiedzialności a przede wszystkim o ubezpieczeniach.

    To osoby powszechnie znane osoby powinny dawać dobry przykład.

     

    I proszę bez świętego oburzenia bo może to każdego z nas dotknąć a wówczas nikt o nas zwykłych ludziach nie będzie pamiętać i sami będziemy musieli sobie z tym radzić.

     

    Pozdrawiam

  12. Wszystko dobrze, tylko rewolucja przemysłowa odbyła się nie po drugiej a po pierwszej wojnie światowej a na Śląsku jeszcze podczas zaborów. Prawdą jest, że w Polsce ppd koniec wieku XIX przodowało rolnictwo i przemysł lekki. ;)

     

    To nie jest forum historyczne czy ekonomiczne i nie chcę dalej kontynuować tej dyskusji. Jeżeli masz ochotę dowiedzieć się kiedy w Polsce była rewolucja przemysłowa i jak Polska była zacofanym krajem przed II WŚ to poczytaj dane statystyczne. Wiem że to trudne i łatwiej powielać wcześniej przeczytane bzdury ale powalcz. Polecam np. http://istmat.info/f...tyczny_1939.pdf

     

    Wolałbym podyskutować na temat tekstu podlinkowanego przez sstar.

    Bardzo ciekawe przemyślenia i trochę pesymistyczne :( odnośnie natury ludzkiej.

     

    Pozdrawiam

  13. Kiedy w 1974 r. Brigitte Bardot mając 40 lat wycofała się z filmu i postanowiła wykorzystać swoją sławę do promowania praw zwierząt nie rozumiałem tego.

    Kiedy w 1986 roku założyła fundację The Brigitte Bardot Foundation for the Welfare and Protection of Animals i została wegetarianką uważałem, że jest wariatką.

     

    Teraz uważam, że jest normalna i jako jedna z niewielu ludzi tzw. show businessu zachowała elementarną wrażliwość na otaczający świat.

    Byłem po prosto niedojrzały. Trochę pożyłem doświadczyłem i zrozumiałem.

     

    Ostentacyjna, ponadnormatywna miłość do zwierząt jest moim zdaniem konsekwencją rozczarowania światem ludzi. Może kompensowaniem jakichś deficytów ? Nie wiem.

    I żeby nie było od wielu lat jestem rozczarowany  :D  i kocham psy zwłaszcza jamniki szorstkowłose :wub: . Jak odchodzą płaczę tygodniami i kupuję nowego bo nie mogę żyć bez jamnika szorstkowłosego.

     

    A wszystko to, że żyjąc zapominamy o prostych zasadach takich jak zapisane w tym tekście (pomijam już teksty stricte religijne):

     

    "Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech, i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy.
    O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie bądź na dobrej stopie ze wszystkimi.
    Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoja opowieść.
    Unikaj głośnych i napastliwych - są udręką ducha.
    Porównując się z innymi możesz stać się próżny i zgorzkniały, bowiem zawsze znajdziesz lepszych i gorszych od siebie ..."

     

    Znacie to więc nie kopiuję więcej ...
     

    Pozdrawiam
     

  14. Warszawa w przeważającej części to przyjezdni łącznie z piszącym tego posta. Jeżeli przyjedzie „warszafka” i kupi, to mało prawdopodobne, że będzie to Warszawiak z dziada pradziada. Opinię Warszawiakom psują ludzie, którzy z tym miastem mają niewiele wspólnego, co najwyżej tablice rejestracyjne w leasingowanych autach. Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

     

    Tych warszawiaków mających korzenie sprzed 1939 r. jest bardzo mało tak samo jak i mieszkańców innych miast.

    Prawda jest brutalna jesteśmy społeczeństwem chłopskim.

    Dane statystyczne sprzed II wojny są brutalne zdecydowana większość społeczeństwa polskiego to chłopi a miasta były zaludnione w dużej części przez ludność niepolską przy czym byliśmy krajem rolniczym i bardzo słabo zindustrializowanym. W czasie drugiej wojny światowej bardzo duża część mieszkańców przedwojennych polskich miast zginęła (Żydzi, Polacy) albo wyjechała (Niemcy, Żydzi) a po II wojnie światowej dokonała się w Polsce prawdziwa rewolucja przemysłowa którą Anglia przeszła w XVIII wieku a Francja  i Niemcy w wieku XIX miliony wieśniaków przeniesiono do miast, bo taka była "konieczność dziejowa".

     

    Zatem "nowi" warszawiacy są tacy sami jak "nowi" radomianie, gdańszczanie itd mają tylko zazwyczaj znacznie wyższą :o tzw. siłę nabywczą i to właśnie jest to co wkurza pozostałych wieśniaków :D.

     

    Pozdrawiam

  15. Nie rozumiesz i nie masz się o co obrażać. Porównywanie roli butów w koszykówce i narciarstwie alpejskim to jeden z większych debilizmów o jakim słyszałem ostatnio. Nie trzeba się wysilać aby znaleźć argumenty.

    Dla mnie pierwszym i wystarczającym jest to że w kosza można grać i boso a na nartach na bosaka nie pojeździsz :P

     

    Za to w narciarstwie buty są najważniejsze (jak dla mnie :D ). Ale ich dobór jest prosty jak drut jak napisał FerraEnzo.

    Buty muszą być: dopasowane do nogi, sztywne i z twardym botkiem. Koniec.

     

    Całe to chrzanienie o zawieszeniu ABS-ie, wahaczach i fotelu nie ma sensu, ładu, składu i logiki.

  16. Ferra-jako człek już mocno dorosły mogę stwierdzić,iż wałkowanie "tematów" jest mocno wskazane. Jest jednak warunek, wałkujący muszą chcieć rozwałkować temat, a nie siebie nawzajem. Niestety przypadłością for internetowych (I to nie jest wyjątkiem) jest,iż często próbują tego drugiego.

    Co do tematu wymagającego lub nie głębszej analizy...technika jazdy na nartach ważną jest i basta ale czy dobór butów także?
    Tak, skoro buty wraz z naszymi nogami są układem kierowniczym oraz układem wspomagania,hamulcowym,abs,eps,asr...lepiej aby na sworzniach i wachaczach wszystko było ok. A,że dodatkowo buty są fotelem i siedziskiem...nigdy jazda wozem drabiniastym po kocich zwłaszcza łbach nie była przyjemna, jednak odkąd np. Mercedes robi klasę S trochę w tym względzie się zmieniło.
    Fajne czasy gdy jeździłem maluchem, syreną czy wartburgiem ale nie widzę sensu narzekania, iż obecnie każda marka ma minimum 5 czy 7 modeli aut.

     

    Pie...lisz jak potłuczony. Zmień dilera.

  17. Nie wnikam w szczegóły, oparłem się na lekturze Twoich i Mitka komentarzy. Zrobiło to dla mnie wrażenie "dołowania" Dany'ego. Mitka ogarniał śmiech, dodajmy ironiczny, Ty pisałeś, odebrałem to jak ironię, o miękkości świeżo kupionych butów. Bo wg. Ciebie buty 100-110 to miękkie buty. Ale jeśli pisałeś w dobrej wierze, to z mojej strony przepraszam.

     

    Za rzadko zmieniam buty narciarskie by się wymądrzać. Sam jeżdżę w nieco za dużych Salomonach o flexie 110. Przy mojej wadze i umiejętnościach, i wieku, jest w sam raz. Następne spróbuje jednak mniejsze z ewentualnym odbarczeniem na długość prawego buta i podobnym 110-120 flexem. Dla amatora, nawet dobrego jakim jestem, w sam raz. Flex jest mocno mitologizowany. Wszystkim się wydaje, że im wyższy tym bardziej mnie upodabnia do super narciarza. Nic bardziej mylnego jak mawia pewien znany bloger.

     

    Zacznę od końca czyli od powszechnego przekonania, że „Wszystkim się wydaje, że im wyższy tym bardziej mnie upodabnia do super narciarza.” Myślę że tak nie jest. Przynajmniej w moim przypadku i paru moich znajomych. W żadnym przypadku nie chodzi o ego. Przecież to byłoby żałosne.

    To kwestia potrzeb. Ważne jest aby potrzeby były teoretycznie uświadomione i empirycznie zweryfikowane. Zajęło mi to wiele lat. Myślenie wbrew powszechnym przekonaniom i opiniom oraz głoszenie tych poglądów później nie jest łatwe o czym tutaj i teraz po raz kolejny przekonałem się. Najlepiej powielać jakieś komunały zasłyszane czy przeczytane a trudno napisać o swoich poglądach opartych na własnych doświadczeniach i jeszcze to uzasadnić.

     

    Moje doświadczenie z butami jest takie; Miałem kiedyś buty Nordica Dragon 110 Ultrafit z sezonu 09/10 i wydawało mi się że to buty wystarczające jak na mój poziom amatora przeciętnego, którego trudno nawet nazwać dobrym. Przekonywali mnie o tym wszyscy sprzedawcy, instruktorzy, autorytety forumowe że 110 to aż za dużo na takiego leszcza jak ja. I wtedy przypadkiem najpierw założyłem w sklepie a następnie kupiłem Nordica Doberman Spitfire 120 (wtedy jeszcze wierzyłem w moc logo) buty o zbliżonym flexie ale z grupy race i były absolutnie odlotowe i nieporównywalne z dragonami (AM). Później zrozumiałem, że ważniejsze od firmy jest dopasowanie skorupy buta do budowy mojej stopy i jeździłem jeszcze w Dalbello a ostatnio w Salomonach (zrobionych w Rumunii) i na razie nic lepszego nie znalazłem. Teraz mam Salomon x-max 130 race, syn posiada Salomon x-pro 110 o numer mniejsze od moich. Założyłem buty syna i zobaczyłem jak bardzo są „wygodne” pomimo, że za małe o numer jakie mięciutkie, jakie komfortowe i jak inna jest skorupa w porównaniu do moich. Moje buty są dłuższe ale niższe w podbiciu, węższe, bardziej dopasowane,  botek jest twardy, ale jak fantastycznie jedzie się w nich po twardym, jak cudownie jeździ się po lodzie i wyszlifowanym „betonie”.

     

    Po co ta przydługa opowieść ? Rozszerzenie tego co napisałem w poprzednich postach. Uważam, ze warto w każdym wieku szukać lepszych czyli bardziej dopasowanych i twardych butów. Bez względu na wiek, w końcu sam jestem nie pierwszej młodości (idzie mi na 55 rok jak mawiał mój dziadek). Warto zaryzykować buty race z cienkim i twardym botkiem, bardziej dopasowanym zamiast AM. A te siłą rzeczy mają wyższy flex. Tak mi się wydaje. Przyjemność z jazdy nieporównywalna. Moja opinia. Narciarza średniego amatora nawet nie dobrego.

     

    Na pewno nie warto opierać swoich opinii na sloganach speców od marketingu którzy lepiej wiedzą co nam jest potrzebne i przepisujących po innych jakieś banały sklepowych, formowych ekspertów.

     

    Na koniec. Nie zamierzałem nikogo dołować w tym także Dany’ego. Ale w mojej ocenie uległ nieracjonalnemu i dość powszechnemu przekonaniu i chciałem go wyprowadzić z błędu. Nie obrażam się to nie to miejsce gdzie można się obrażać. Byłem po prostu zdziwiony reakcją i jej formą.

     

    Pozdrawiam

×
×
  • Dodaj nową pozycję...