Witajcie, szczególnie serdecznie, że to mój pierwszy post tutaj (nie licząc powitalnego).
Co do RECCO to warto wiedzieć, że jest to system dla służb ratowniczych. Tzn. delikwent posiada specjalną płytke-reflektor zaszytą w odzieży, ale do jej wzbudzenia potrzebny jest nadajnik coś w rodzaju radaru. W nadajniki są wyposażone służby ratunkowe (nie jest ogólnie dostępny, a poza tym jest stosunkowo duży i ciężki). W Polsce detektory RECCO posiada TOPR, od zimy 2005/2006 GOPR w Karkonoszach (2 sztuki). Czynione są starania by GOPR miał jeszcze takowe w rejonie Babiej Góry, oraz Bieszczad. Generalnie system się sprawdza tam gdzie dyzurują stale służby ratunkowe i mają możliwość natychmiastowego dotarcia do zasypanego czyli najczęściej w dużych stacjach narciarskich.
No nie do końca. Statystyki mówią, że z tych którzy przeżyli porwanie, jazdę z lawiną i przysypanie po 15 minutach żyje 90%. Po 30 minutach liczba żyjących spada do ok 50%, a po dwóch godzinach odsetek stabilizuje się na poziomie 5-10%. Co prawda znane są przypadki przeżycia po nawet 24 h (a Polski rekordzista w Karkonoszach został wydostany żywy po ponad 9h) ale lepiej na to nie liczyć. W związku z tym tak naprawdę jedyną realną pomoc mogą udzielić ci co są na miejscu zdarzenia czyli najczęściej współtowarzysze porwanego. Dlatego podstawowym wyposażeniem gdzieś w "terenie" jest tzw. "święta trójca" czyli detektor lawinowy (zwany pipsem), sonda łopata. Ostatnimi czasy wysoką ocenę IKAR-CISA uzyskały balony lawinowe ABS (niestety cholerycznie drogie).
Otóż to.
Nazywa się to to Avalung ale poza Stanami nie jest właściwie rozpowszechniony. jest to zresztą tylko dopełnienie systemów pozwalających na szybsze odnalezienie zasypanego takich jak detektory czy balony ABS czy też RECCO.
Pozdrawiam,
Kuba