Skocz do zawartości

Szymon

Members
  • Liczba zawartości

    425
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Szymon

  1.   Na kwarantannie masa sama się robi. Ja nigdy nie miałem z tym problemu i bez względu na to co jadałem i co robiłem, albo czego nie robiłem, było stabilnie od wielu lat, nie musiałem w ogóle uwagi na to zwracać. A teraz jakieś +7 kg nie wiadomo kiedy i rekord życiowy.
  2. U mnie policja nie jest jakaś nadgorliwa raczej, nie słyszałem ani nie widziałem żeby komuś jakieś problemy robili. Byłem na myjni, kolejka, obsługa mówi, że nikomu mandatów nie wlepiali, kupowałem na stacji benzynowej fajki (tylko) na ich oczach - spokój, na cmentarzu ludzi mało, ale są, przynajmniej kilka rodzin widziałem i kilka samochodów, sprzedawca zniczy mówi, że nie widział żadnych interwencji, chyba większość policjantów jest normalnych, jakieś pojedyncze incydenty gdzieś w Polsce się zdarzają.   Słyszałem tylko, że ktoś imprezę w domu zrobił, byli za głośno i ktoś ich wezwał, mandat dostał tylko właściciel lokalu.
  3.   Edyta: Zmieniłeś posta po mojej odpowiedzi, czyniąc ja bezsensowną, ciekawy sposób dyskutowania.
  4.       Jak już to nie ze ślepym, tylko dyskusja ślepych o kolorach. Bo niby kto w niej ślepcem nie był?
  5. Ja w ogóle o ociepleniu nie chciałem dyskutować, przecież mówiłem od razu, że się na tym nie znam. Chciałem tylko sprzeciwić się opinii, że jeśli ktoś nie widzi potrzeby walki z ociepleniem to musi być głupi, możliwe że jest zupełnie odwrotnie, ale my tego tu teraz nie rozstrzygniemy.
  6.   No właśnie o to pytałem (czy się ochłodziło), bo ktoś zdaje się sugerował, że obecny spadek emisji może być dowodem na jej związek z ociepleniem. A wg. mnie co najwyżej jest dowodem, że emisja wpływa na poziom CO2 w atmosferze, ale to raczej nic odkrywczego.
  7.   Bezdyskusyjnym faktem jest wpływ człowieka na zmianę krajobrazu, tu nie trzeba nawet badań naukowych robić. Może ustalmy jakiś podatek i doprowadźmy krajobraz do pierwotnego wyglądu wracając do jaskiń? Nierealne, nie da się zrobić? Dlaczego wolno nam zmieniać krajobraz i się z tym pogodziliśmy - nie ma innego wyjścia, ale nie wolno zmieniać klimatu (pomijając czy rzeczywiście to nasza wina)? Taka cena rozwoju ludzkości. I na jakiej podstawie ktoś sądzi, że za te pieniądze da się coś zrobić w pożądanym kierunku? Dlaczego kupując działkę w lesie, wycinacie kilka drzew i stawiacie dom, zamiast zbudować ziemiankę. W mieszkaniach mamy pond 2 razy wyższe stężenie CO2 niż na zewnątrz i nam to nie przeszkadza, na wczasy wielu jeździ w ciepłe kraje bo w Polsce za zimno, na pewno chcecie tej walki i czy ona ma sens, czy będzie skuteczna?   Ale nie o tym jest wątek, poszło o to, że Korwin jest głupi bo zadaje sobie tego typu pytania jak powyżej, Wujot jest mądry bo walczy z ociepleniem. To naprawdę dla wszystkich takie jednoznaczne? Myśli jeszcze tu ktoś samodzielnie, czy od tego macie telewizor?
  8. Wujot, ten mój post to raczej do Mitka był, jako do wyroczni (bezargumentowej), można dyskutować, nie trzeba do tego dyplomu, ale przydałyby się argumenty. U Mitka zwykle ich brakuje, jest tylko ty się gówno znasz, ty się gówno nie znasz, pierdolisz, nie odzywaj się w tym wątku - pisze osoba którą zasrała forum tysiącami takich postów, z których w większości nie wynika posiadanie jakiejkolwiek wiedzy a nawet zdania na dany temat, brak w nich nawet próby argumentowania tej krytyki, i z takim dorobkiem ma jeszcze czelność sugerować innym na jakie tematy powinni lub nie powinni się wypowiadać.   Prawo Hooka jest udowodnione, weryfikowalne, nikt go nie kwestionuje i można je stosować za darmo. Mogę wziąć do ręki kalkulator i sprawdzić, czy ktoś mówi prawdę, czy nie. A Ty umiesz policzyć jaki będzie poziom oceanów kiedy temperatura wzrośnie o 2 stopnie. Chcesz dyskutować na temat poprawności metod szacowania zmian stężenia CO2 na przestrzeni dziejów planety? W teorie wpływu człowieka na ocieplenie można uwierzyć lub nie, żadna strona twardych dowodów nie ma, to na razie wiara nie wiedza, zależy czyj artykuł się przeczyta.   Czytałem gdzieś o tym, że jak Einstein opublikował teorię względności, to środowiska naukowe się oburzyły na te "brednie" i wysłały do niego list rugający go za tą teorię, "udowadniający" że jest błędna, pod którym się podpisało bardzo dużo naukowców (chyba około 200). Einstein gdy go zobaczył podobno powiedział, "po co tam jest aż tyle podpisów, przecież jeśli w tym liście jest prawda wystarczyłby jeden podpis". Ta sytuacja z globalnym ociepleniem jest podobna, nikt nie potrafi tego jednoznacznie udowodnić, więc zbierają się w grupy i głośniej krzyczą, w kupie siła, jak nie rozum to liczba. Bez względu czy mają racje czy nie, wolno mieć sceptyczny stosunek do tych teorii, szczególnie że chodzi o olbrzymie pieniądze wyciągane na podstawie tych hipotez, które nie wiadomo jak mają nas uratować (chcą przekupić nimi Matkę Naturę?). Tak, to taki "instrument" ograniczania emisji, tylko dlaczego pieniądz z naszej do ich kieszeni trafia, planeta jest ich, a ja ją niszczę i dlatego płacę, a oni naprawiają? Żeby była jasność, ja nie neguję faktu, że zachodzą zmiany klimatyczne, mam jedynie wątpliwości czy na pewno przez nas. Co do zaśmiecania i degradacji środowiska oczywiście, że to nasza wina, ale co to ma do dyskusji na temat tego czy Korwin pierdoli bzdury? Kazał Ci śmieci do lasu wyrzucać?   To nie jest dyskusja o wpływie człowieka na ocieplenie (nie znamy się na tym, nie umiemy zweryfikować prawidłowości badań i wniosków z nich wyciąganych), tylko o tym czy w ten wpływ wierzymy, a jakich argumentów chcesz użyć w kwestiach wiary? Martwisz się o planetę i chętnie będziesz ją ratował, nawet jeśli przyjęta metoda może okazać całkowicie bezsensowna, OK - masz prawo, ale jeśli ktoś nie podszedł do tego z takim entuzjazmem, to nie mów, że jest głupi. Na razie dyskusja wygląda tak: - Ty jesteś mądry, bo wierzysz we wpływ człowieka na ocieplenie, - Korwin jest głupi bo nie wierzy, - ja nie wiem kto ma rację, nie znam się, stoję na razie z boku - też jestem głupi, - nauka zagadnienia póki co jednoznacznie nie rozstrzygnęła, kto głośniej krzyczy i których jest więcej, ci mają rację. - Mitek jest mądry zawsze, obojętne czy wierzy czy nie, po prostu z definicji.   Przecież tu (w sporze o wiarę) nie ma żadnych argumentów, jedyny sensowny to taki (z mojej strony), żeby nie klasyfikować kogoś jako głupka ze względu na to czy uwierzył we wpływ człowieka na zmianę klimatu nie widząc twardych dowodów. I jeszcze raz podkreślam, nie mówię o degradacji środowiska, tylko o związku przyczynowo skutkowym emisji CO2 z ociepleniem, a nawet jeśli taki istnieje o dowodach na to, że to nas zabije, że natura nie będzie w stanie przywrócić równowagi.   Jest teoria, są wyznawcy (ortodoksyjni nawet), jest nawet składka - czyżby nowy kościół? Ja się do niego na razie nie zapisywałem, jestem ateistą pod tym kątem, a składkę już płacę.
  9.   Nie wiem o czym Ty do mnie rozmawiasz? (dla jednoznaczności, to niegramatyczne sformułowanie, zaczerpnięte z filmu - synonim słowa "pierd...", tłumaczę, bo zaczynam wątpić w inteligencję niektórych).   Mitek napisał: "Czyli gówno wiesz a dyskutujesz...ciekawe."  I w kontekście (trudne słowo) tego, pod cytatem odpisałem: "W przeciwieństwie do Ciebie (gówno się znam), itd...". To którego słowa nie rozumiesz?   A może o coś innego Ci chodziło?   Wujot wyciąga prawdopodobnie jakieś przeczytane w necie opinie (badania) na temat globalnego ocieplenia i ocenia je jakby klimatologiem był, a kiedy mówię, że w kwestii klimatu nie dyskutuję bo się nie znam, ale mam prawo być sceptyczny (odnośnie poglądów Korwina ocieplenie ma trzeciorzędne znaczenie, interesują mnie jego poglądy na temat ekonomii i gospodarki, na tym trochę się znam), to Mitek ocenia, że gówno się znam. Można wysnuć wniosek, że Wujot to klimatolog, Mitek chyba też (a może i ekonomista, może nie gorszy ode mnie), ale nie wiem, zabierają głos w tym temacie to chyba się znają (mam wrażenie, że tylko ze stoku ).   Może trzeba zapytać wprost. Mitek, na czym konkretnie Ty się znasz, że w każdym temacie masz coś do powiedzenia, a właściwie często starasz się uciszyć innych nie mając żadnych argumentów, oprócz "pierdolisz", itp.? Znasz się na wszystkim? A chociaż na czymkolwiek? Ok, jesteś instruktorem, to tego się trzymaj, no i jeszcze tego na czym się naprawdę znasz, zapewne coś jeszcze jest. Wujot, to gdzie na tej konferencji klimatycznej ostatnio byłeś, Mitek może wie skoro nie powiedział, że gówno się znasz, może Ci przypomni? No chyba że faktycznie tak było, przecież Was nie znam osobiście to dopytuję, wybaczcie tą ciekawość.   A Ty robertdr, powtórzę, o czym Ty do mnie rozmawiasz? Na jakiś konkretny temat chciałeś polemizować (nie na każdym się znam), czy tylko chciałeś dać do zrozumienia, że jesteś zauroczony autorytetem Mitka, a może miałeś tylko problem z odniesieniem mojej wypowiedzi do cytatu (kontekstu) i zdanie wydało Ci się nielogiczne?   Pozdrawiam.
  10.   Piękne słowa, miałeś okazję być kowalem swojego losu, teraz jesteś na emeryturze i resztę masz w dupie, bo Ty pieniądze dostaniesz.   A ta kosmetyczka co jej właśnie zakład zamknęli, może być kowalem? Nie, ona to już nie może, każdy by tak chciał, co to to nie, bo przez nią może Ci 80-letnia matka umrzeć, albo schorowana ciotka koleżanki Twojej żony, co ledwo na kroplówkach jedzie z odleżynami na dupie. A głodne dzieci kosmetyczki to chuj, niech tynk ze ścian wpierdalają. I takich zagrożonych rodzin nie będzie 1% (jak szacowana śmiertelność koronawirusa) tylko ze 30%, to jest pewne (nie procent, ale to, że na bezrobociu głodem będą przymierać i będzie ich dużo, wielokrotnie więcej niż ofiar wirusa).   To bądź łaskaw pozwolić im być kowalem własnego losu, ponieść te konsekwencje swoich decyzji, może się zarażą, może umrą z powodu wirusa, ale jest szansa, że z głodu nie umrą, co grozi im znacznie mocniej niż wirus. A swoich bliskich o których się boisz schowaj głęboko w domu, nikt nikomu z domu nie każe wychodzić, kto się boi niech się izoluje (to jest nadal dozwolone), ale żeby zabraniać młodym i zdrowym ludziom zdobywać środki na podstawowe potrzeby, to nie znam chyba tak brzydkich słów, żeby na to określenie znaleźć, na pewno jest to godne pogardy, ale także zasługuje na bluzgi, których język polski jeszcze nawet nie przewidział, że mogą być takie kiedyś potrzebne.   A może jest tak, że za rok ta Twoja emerytura na kilka bochenków chleba wystarczy, może tym egoizmem, krótkowzrocznością i przytakiwaniem pomysłom rządu (w imię bezpieczeństwa, rozsądku, mądrości i wydolności "służby zdrowia") właśnie wyrok na Twoją rodzinę wydałeś, bo jak gospodarka klęknie i rząd zbankrutuje, to emeryci będą ostatnią grupą, która ma szansę przetrwać tą zawieruchę. Tego oczywiście chwilowo nie wiemy, statystyki ofiar wirusa przysłaniają myślenie, ale to prawdopodobny scenariusz, może bardziej niż to, że wirus dotknie bezpośrednio Ciebie lub Twoją rodzinę?
  11.   A Ty jeździsz czasem samochodem, np. do pracy żeby zarobić na życie, albo na wakacje? I jak będziesz miał wypadek to będziesz chciał, żeby karetka przyjechała po Ciebie? To po co tak ryzykowałeś, trzeba było w domu na dupie siedzieć!
  12.   O widzisz, zaczynasz pisać z sensem. 0,1% populacji, niech nawet będzie 1% - to nie jest tak dużo, ale 82%, 44% to dane z dupy, są bez sensu. Tłumaczysz znaczenie wykresów ale powołujesz się na "outcome of cases", który jest bez sensu, jakiś debil go wyplotował (statystycznie/matematycznie poprawny wykres merytorycznie jest bez sensu). Gdyby był w ujęciu ilościowym a nie procentowym i gdyby szeregi czasowe wyzdrowień były przesunięte o jakieś np. 3 tygodnie w tył względem zgonów, może miałoby to jakiś sens (a dopiero potem można to przeliczać na procenty). Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że w tej chwili za kluczową uważa się identyfikację osób zarażonych (i ich izolację), a nie identyfikację wyzdrowiałych (którzy nikomu nie zagrażają). W warunkach deficytu testów, albo mocy przerobowych laboratoriów, identyfikacja wyzdrowień ma na pewno dużo niższy priorytet i jest zapewne niedoszacowana.   Po kiego grzyba obstawałeś przy merytorycznie debilnym wykresie? To że ktoś go narysował nie znaczy, że ma to jakikolwiek sens, a to było przyczyną niezrozumienia między nami.   PEACE.
  13.   O moją kindersztubę się nie martw, jestem bardzo spokojnym i cierpliwym człowiekiem i chętnie tłumaczę, dyskutuję, ale muszę widzieć, że rozmówca mnie słucha, próbuje zrozumieć co mówię, że jest iskierka nadziei że zatrybi, że myśli i analizuje. Tu niestety nie widzę tej iskierki, to jak rozmowa ze ślepym o kolorach, dlatego odpuszczam i mogę zrzucić winę na siebie, jestem za głupi, żeby wytłumaczyć to tak, żebyś Ty zrozumiał. Taka jest prawda.
  14. naprawdę bredzisz, eot z mojej strony, możesz powiedzieć wszystkim, że się nie znam.
  15. wkg, sorry ale jesteś kompletnie niekumaty w te klocki i nie zamierzam być Twoim nauczycielem. W liczniku i mianowniku twoich wskaźników porównujesz dane z zupełnie innych momentów w tym bardzo dynamicznym procesie. Tzn to mogą być dzisiejsze dane, ale biorąc pod uwagę jak przebiega proces umierania i zdrowienia w stosunku do momentu zarażenia, są to są dane z innych momentów (porównywanie ich jest bez sensu). Jak odniesiesz liczbę zgonów dziś do liczby zarażeń sprzed 10 dni, będzie to miało jakiś sens (choć będzie bardzo niedokładne). Podobnie jak odniesiesz liczbę wyzdrowień dziś do zarażeń sprzed miesiąca. Natomiast jak porównujesz liczbę wyzdrowień dziś, do liczby zarażeń dziś, albo liczbę wyzdrowień od początku do liczby zarażeń od początku, to to jest bez sensu. EOT.
  16. Szymon

    Trochę HUMORU

      A ja właśnie dostałem 200 e z jakiejś niemieckiej wsi.
  17.   Delikatnie mówiąc olbrzymie. Stabilizacja wskaźników świadczy o stabilnym trendzie, jak trend się odwróci wskaźniki polecą na ryj. A Ty zakładasz, że skoro wskaźniki się ustabilizowały to tak już zostanie na zawsze. Czyli stabilny trend wzrostowy utrzyma się przez następne 100 lat aż wymrze 100 miliardów Włochów.   Chcąc wyznaczyć śmiertelność przed końcem epidemii musiałbyś ustalić np. kto się zaraził dokładnie miesiąc temu i jakie są losy tych ludzi na dziś dzień (zakładając, że wyzdrowienie nie może trwać dłużej niż miesiąc). Dlatego będzie to wiadomo po zakończeniu epidemii, a właściwie też nie będzie bo nie dowiemy się ilu było bezobjawowych i ilu naprawdę zmarło na Covid a ilu np. na zawał.   Kolejna sprawa to oderwanie danych jakimi dysponujemy od rzeczywistości. Nie wiadomo ilu jest niezdiagnozowanych, nie wiadomo czy np. wydolność włoskich laboratoriów nie osiągnęła granic tydzień temu, więc liczba nowych przypadków nie rośnie w danych, ale w rzeczywistości rośnie. Generalnie mówiąc dane są do dupy.   Nie widzę powodu, żeby spodziewać się odwrócenia trendu w najbliższym czasie skoro zarażonych jest/było dopiero 110 tys Włochów, a jest ich 60 mln. To musi jeszcze potrwać bardzo długo, to nadal dopiero początek, chyba że te dane to wierzchołek góry lodowej (oby tak było), a większość przechodzi to bez objawów i bez diagnozy.
  18.   Te 82% jest bez znaczenia, nikt się nie spieszy z robieniem testów ozdrowieńcom, poza tym śmierć w statystykach pojawia się znacznie wcześniej niż wyzdrowienie (od momentu zakażenia), to będzie można policzyć po zakończeniu epidemii.   Oszacować liczbę ofiar czy czas epidemii to każdy by chciał, ale nikt nie umie. Chciałbym oszacować najkrótszy możliwy czas epidemii, gdyby wszystko poszło piorunem, bo mam wrażenie, że to wszystko będzie trwało znacznie dłużej niż się spodziewamy (a ciągle chcemy to wydłużać) i siedzenie w domu i nie chodzenie do pracy oznacza samobójstwo, że trzeba ruszyć dupę bez względu na zagrożenie wirusem. Rząd powinien mieć fachowców którzy bardziej kompleksowo na problem spojrzą i wybiją im z głowy strategię siedzenia w norach, bez względu na to co zrobi zachód.
  19.   Skąd Ty te 82% wytrzasnąłeś?   Co chcę oszacować? Zakładając, że niezdiagnozowanych a zarażonych jest bardzo dużo, bo za mało testów robimy, ile ich może być a raczej ile nie może być. Gdyby założyć, że klasyfikacja kogoś na testy jest robiona kompletnie bez sensu, bez żadnej logiki, losowo, to można to potraktować jako test populacyjny (przesiewowy), czy jak tam to się nazywa. W ostatnich kilku dniach robiono ponad 4 tys. tys. testów dziennie a pozytywnych wychodziło niecałe 5%.   Wnioskuję, że w najgorszym (czy raczej w najlepszym) scenariuszu nie może być zarażone więcej niż 5% Polaków, zapewne jest ich znacznie mniej, bo osoby na testy jednak nie były wybierane losowo, a w sposób zwiększający prawdopodobieństwo, że dana osoba może być zarażona. A dlaczego chciałbym, żeby liczba zarażonych była większa? Bo to by znaczyło, że śmiertelność jest znacznie niższa niż szacują i jesteśmy trochę bliżej końca epidemii i powrotu do normalności.   No chyba, że PCR nie wykrywają wielu przypadków, bo np. wirus jeszcze się nie namnożył albo duża część populacji zwalcza wirusa na tyle szybko, że PCR go nie wykrywa, a immunologicznych testów nie robią.
  20.   Minuta 2:31 - smuga kondensacyjna, skoro o broni mowa to zapewne Messerschmitt Me 262 ?
  21. Szymon

    Trochę HUMORU

      O ja pierdolę, starsza siostra Misiewicza? Dramat. Mam nadzieję, że dzieci tego nie oglądały. A to się nie nadaje do zgłoszenia do prokuratury?
  22.   Ale pozostali nie mieli kontaktu z wirusem czy mieli ale się nie zarazili (może wirus większości nie rusza). Na takim statku to bardzo imprezowo jest (wóda, sex, tańce, kąpiele w basenie, żarcie, szwedzkie stoły, itd), trudno uwierzyć, że pozostali nie zetknęli się z wirusem, mieli na to dużo czasu i wiele okazji.
  23. Szymon

    Stan Wyjatkowy

      A mnie najbardziej mierzi to, że to ścierwo zowie się prawicą, a niezależne media też tak ich nazywają, a to zwykli lewacy. Za kiełbasę wyborczą typu 500+, czy 13-ta i 14 -ta emerytura kupują głosy i jesteśmy bezradni. Opozycja jest godna politowania, jeśli dojdzie do wyborów będzie zbierała głosy "na mniejsze zło" (nie wiadomo czy to wystarczy). Marks dawno temu napisał, że żeby wprowadzić socjalizm wystarczy wprowadzić demokrację, a ona dokona dzieła i to się sprawdza. I właściwie nie ma szans, żeby demokratycznie to ścierwo obalić, powinien przyjść ktoś silny, kto weźmie to za mordę, rozstrzela kogo trzeba i zaprowadzi porządek, ale nie ma chętnych. Może koronawirus nam pomoże, jeszcze tydzień lub kilka i ludzie się ruszą, mam nadzieję, że z głodu chętnie "kaczkę" z grilla wpierdolą i przepiją 70% spirytusem. Anarchia będzie lepsza od tego co mamy teraz.
  24. Szymon

    Stan Wyjatkowy

      A ja jednak nie trybię.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...