Skocz do zawartości

a_senior

Members
  • Liczba zawartości

    2 010
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    8

Odpowiedzi dodane przez a_senior

  1. 22 godziny temu, Monika napisał:

    Masz przekonanie że w RASC nie ma żadnego ryzyka trafić w okresie feryjnym na niesprawdzonego instruktora?

    Nie mam. 🙂 Ale mam wrażenie poparte relacjami córki, no i moimi sprzed 2 lat z Paganella, że RASC również pod względem szkolenia rodziców jest wyjątkowy. Tzn. bardzo dobry. Na Twoim miejscu spróbowałbym. Tę szkoloną przez Michała grupę rodziców widziałem w akcji. Nie byli to debiutanci, a niektóryz całkiem nieźle sobie radzili. Taki RASC o tyle ma sens, że korzystają dzieci i rodzice. Fakt, dla szkolenia rodziców lepiej byłoby się indywidualnie wybrać na tydzień w Alpy z jakimś dobrym fachowcem na staż doszkalający. Np. z Filipem, z którym niektórzy jeżdżą i sobie chwalą. Ale jak tu pojechać bez dzieci i małżonki/małżonka? Ja nie potrafiłbym. 🙂 A taki RASC załatwia sprawę. Wszyscy się szkolą i bawią.

    W jakim wieku jest syn?

    Nie doradzę żadnego konkretnego instruktora. Do Białki nie pojechałbym na narty przenigdy w świecie. 🙂 Gdybym miał pojechać w Polsce na tydzień z dziećmi celowałbym w Jurgów. 

    • Like 1
  2. 3 minuty temu, star napisał:

     Wbrew pozorom Google to nie wszystko, po użyciu Googla nadchodzi czas na selekcję.

    Akurat ten link do pracy kijków bardzo dobry. Naprawdę gość pokazuje co i jak w tym zakresie. Jednym z moich błędów na początku jeżdżenia było zostawianie z tyłu ręki z kijkiem po skręcie. To dobrze pokazuje na filmie. I masz rację, że w google wszystko znajdziemy, tylko mamy kłopoty z selekcją. Ja lubię te wstawki na forum. Czasem olewam na wstępie, czasem po krótkim obejrzeniu a czasem cieszę się, że ktoś mi podsunął coś fajnego, bo pewnie sam bym na to nie wpadł.

    • Thanks 3
  3. 1 godzinę temu, Monika napisał:

    Po powrocie instruktor tylko powiedział, że widzi progres w tym nad czym pracowałam (u mnie to był ciężar na zewnętrznej, ciężąr do przodu) a potem kontuzję na basenie złapałam i ani instruktora w Warszawie ani carve na stoku 😞

    Widzę, że jesteś z Warszawy. Jak moja córka. Znasz RASC? Taki warszawski narciarski klub. Głównie dla dzieci, ale rodzice też mocno korzystają. Na wspólnym wyjeździe z nimi w Paganella widziałem jak to działa. Dzieci szkolone są w odpowiednich grupach wiekowych, a rodzice osobno w swojej grupie "wiekowej". 🙂 W końcu to też duże dzieci. 🙂 W małych grupach. Widziałem na stoku jak rodziców szkolił sam szef RASC-u, Michał Kołder, skądinąd, jak dla mnie, sensowny gość i dobry instruktor. Ten RASC ma jedna wadę. Wychodzi dość drogo, choć nie dlatego, że są pazerni na kasę.

    Reklamuję ich bezinteresownie, bo sporo o nich wiem i kieruję się w życiu zasadą, że warto, a nawet należy popierać inicjatywy i poczynania pozytywne, dobre dla innych.

    • Like 1
  4. 16 minut temu, Chertan napisał:

    Od chyba 5-6 lat co tydzień wyjazdy z Liderem i ferie zimowe wspólnie, więc co najmniej kilkanaście dni w roku; podobnie bywało z rowerem i pływaniem. Teraz odmawia wsiadania na rower (chyba, że musi gdzieś dojechać i nie ma wyjścia, po prostu nie lubi), a na narty czasem wsiądzie, jak ma ochotę. 

    Wszystko jasne. Ale kto wie co przyszłość przyniesie. Może wrócić aktywnie do nart i roweru a nawet może stać się ich pasjonatką. Ważne, że jest mocna baza. Pływanie i narty to dwie umiejetności, które trudno opanować w wieku dorosłym. A wrócic do nich, mając je już w odruchach wyniesionych z dzieciństwa - łatwo. Podobnie jest z prowadzeniem samochodu i nauką języków obcych. Da się, zdarzaja się wyjątki, ale na ogół trudno to idzie i efekty są nie te.

    • Like 1
    • Thanks 1
  5. 12 godzin temu, Chertan napisał:

    Nie Andrzeju, to był jej świadomy wybór, bo nie dało się wszystkich srok za ogon złapać, wybrała taniec na zaawansowanym poziomie i tyle, narty przestały ciągnąć. 

    Może być i tak. Piotrze, od kiedy, tzn. od jakiego jej wieku zabierałeś córkę/córki na narty i jak często? Wiesz, te pierwsze wczesne dziecięce doznania i fascynacje są niegumkowalne. 🙂

    Fakt, ze srokami i ich ogonami to prawda. Moje dzieci, prócz zwykłych szkół, skończyły też średnie muzyczne. Ja byłem odpowiedzialny za sport, nauczyłem je m.in. pływać i jazdy na nartach najwcześniej jak się dało, przekazałem im pasję rowerowania, a żona, była od intelektu. A nauka muzyki była dla niej ważna. Zresztą to logiczne bo ponoć dziedziczymy inteligencję po matce. No więc dzieci pokończyły szkołę muzyczną i to by było na tyle w zakresie muzyki. 🙂 Na pewno coś tam w głowach mają wygrawerowane, podobno łatwo się takim uczy języków obcych, choc i tak są dwujęzyczne. Ale prócz przygrywania córki na fortepianie w trakcie rodzinnych spotkań kolędowych trudno się muzyki w ich doraźnym życiu doszukać. W każdym razie nie więcej niż u przecietnego człowieka.

    • Like 1
  6. Godzinę temu, Chertan napisał:

    Podobnie było z moją córą dzisiaj, uczyła się w szkółce, doszła do pewnego etapu i 5 lat temu skończyła, zajęła się tańcem, a ostatnio łyżwami.

    I dlatego podkreślam rolę i wagę klubu. Gdyby w nim była, regularnie jeździła z nim na narty, poznała kolegów i koleżanki, z którymi by trochę wspólzawodniczyła, głupio byłoby potem zrezygnować z nart. Choćby ze względu na zawiązane przyjaźnie. Nie wiem co teraz się dzieje w krakowskim YETI, ale dobrze wiem co się dzieje w warszawskim RASC-u. Byłem z nimi dwa lata temu w Paganella i z wielką przyjemnością patrzyłem jak fachowo, ciekawie i mądrze szkolą dzieciaki. Kadra to często byli członkowie klubu. Teraz są w tym klubie moje wnuki. Dorzucam filmik z niedawnych zawodów z udziałem 8 latniego wnuka.

    Ale oczywiście nie jest to być albo nie być. Nartami można się cieszyć jeżdżąc technicznie tak se. Ojciec przejeździł całe życie skręcając wyłacznie technika oporową (z pługu) a mój kolega z pracy, wielki fan nart, który zaczął jeździć ok. 40-ki jeździł technicznie bardzo kiepsko, choć pewnie. A i tak frajdę z jeżdżenia miał ogromną.

     

    • Like 2
    • Thanks 2
  7. 32 minuty temu, KrzysiekK napisał:

    Rozmawiałem z dziećmi o tym. Tu jednak jest opór. Syn, początkujący programista zachwycony street style, typowo chłopak miasta, siłka, gry komputerowe, imprezy. Natka bardziej sportowa, pływa, wspina się, w domu sobie amatorsko ćwiczy, żeby wzmocnić to i tamto, co sobie umyśli. Chodzi na basen, lekcje 1/tyedzień. Ale o klubie narciarskim ani mowy. Pochłania ją nauka. To co z Nimi zrobiłem, to jak Je ruszyłem, to co siebie samego ruszyłem i ruszam od kilku lat, to i tak cud 😄

    Szkoda. Te narciarskie kluby z którymi miałem do czynienia, to bardziej kluby sportowe, w których narty stanowią tylko część całorocznej aktywności. Syn, też informatyk, też chłopak miasta, gier komputerowych, itp., początkowo, lata 90 ubiegłego wieku, chodził do narciarskiego klubu harcerskiego. Poznał tak kilku kumpli/przyjaciół, z jednym z nich przyjaźni sie do dzisiaj, a 40 mu już jakiś czas temu minęła. 🙂 Potem był krakowski Yeti. W Stolycy córka zapisała dzieci do RASC.

    Ale wiem, nic na siłę. Też mogą dobrze jeździć, choć klub bardzo by w nauce i praktyce pomógł. Ważne, że się ruszają. I szacunek za przełom. 🙂 Nie takie oczywiste w pewnym wieku. 

    • Like 1
    • Thanks 2
  8. Godzinę temu, Jan napisał:

    i stromszych górek - Chopok albo chociaż Kasprowy z Natalią

    (już nie piszę o Alpach bo to daleko)

    Pozazdrościć. Wnuczka (a wyglada jak córka 🙂 ładnie jeździ. Moja (5 lat) oświadczyła, że na nartach jeździć nie będzie, choć jak dorośnie - dodała - to może zmieni zdanie.

    Widziałem Leę na innych filmikach w trudniejszym terenie. Tam trochę gorzej wypada. Może zapiasałbyś ją do jakiegoś narciarskiego klubu. Szybko by poprawili u niej błędy.

    Wszystkim rodzicom, którzy chcą dobrze nauczyć swoje dzieci jeździć na nartach zdecydowanie polecam zapisanie ich do klubów narciarskich. Swoje to kosztuje, niestety, ale i wiele daje. Mówię to na podstawie własnych doświadczeń i wielu innych znajomych. Nie musi to byc żaden klub dla wyczynowców, którzy będą brali udział w Pucharze Świata. Taki klub ma nauczyć dzieci nie tylko dobrze jeździc na nartach, ale wyrobić w nich pewne nawyki, w tym miłości do gór i przyrody. Poza tym dzieci, na zasadzie współzawodnictwa i brania przykładów z innych dzieci, świetnie się rozwijają. Nie tylko w narciarstwie zresztą.

    • Like 2
    • Thanks 3
  9. Może już było, ale jeśli tak, to warto powtórzyć. Ostatnio widzę sporo osób proszących o ocenę swojej jazdy. Tyle że to łagodne zwożenie się po łagodnym stoku. Tak można się zwozić na różne sposoby i trudno tu ocenić poziom zjeżdżajacego i jakość jazdy. Tak naprawdę to można to zrobić po jeździe na nieco stromszym stoku. Najlepiej krótkim skrętem. Najbardziej uniwersalnym sposobem jazdy. Pokaż mi jak jeździsz krótkim skrętem to wtedy ocenię jak dobrym/złym narciarzem jesteś, chciałoby się powiedzieć. Zdaje się, że powtrzam słowa Mitka. 🙂 A jeśli krótkim skretem to najlepiej tak:

     

     

  10. 11 godzin temu, Estka napisał:

    Ja sobie właśnie tak prawdziwych narciarzy wyobrażam. Nie zdejmują butów i odzieży przez cały sezon, nawet do spania, żeby nie marnować czasu na przebieranki.

    Aż tak to nie, ale nie wiem czy jestes na bieżąco z tryndami. Ogólnie rzecz biorąc to "częste mycie skraca życie". 🙂 https://www.poradnikzdrowie.pl/aktualnosci/zbyt-czeste-mycie-szkodzi-lepiej-myc-codziennie-tylko-trzy-czesci-ciala-aa-d9q1-jx1T-CRug.html

  11. 52 minuty temu, Estka napisał:

    Dobry wieczór. Chyba się lekko spóźniłam na otwarcie, ale musiałam się odpowiednio przygotować. Ciuchy, makijaż, te sprawy.

     

    Jakże mi miło. 🙂 Zdecydowanie mi Ciebie tu brakowało. Wreszcie będzie można się z kimś inteligentnym podroczyć. 🙂

    • Thanks 1
  12. 1 godzinę temu, Chertan napisał:

    Ja niestety nie miałem i co ze mnie wyrosło? No maruda i kombinator. Rolę kabla od prodiża spełniała trzepaczka do dywanów.

    Ja też nie, bo wtedy, jakieś 65 lat temu, prodiży jeszcze nie było. Ale pamiętam sznur od żelazka w rękach mamy. Do dziś wspominam z nostalgią. 🙂 W tamtych czasach żelazka miały odczepialny sznur. Ale były już elektryczne. 🙂

  13. 39 minut temu, kordiankw napisał:

    Ale bardzo ważne. Teraz czekam na pytania co to jest prodiż? 😄

    To po francusku (prodige, wymawia się właśnie prodiż) znaczy "cud" i we Francji nie ma nic wspólnego z naszym prodiżem. 🙂 Przed laty chciałem pożyczyc od naszej francuskiej gospodyni (dawne czasy 1984 r.) kuchenkę do pieczenia mięsa. I poprosiłem właśnie o prodiż a moja znajomość francuskiego była słaba. "Co takiego!!!???" zapytała mocno zdziwiona pani.

  14. 1 godzinę temu, tomkly napisał:

    Dokładnie. Uczyłem swoją Anię od piątego roku życia, jeździła ze mną na większość wyjazdów, objeździła całe Alpy. Dwa lata temu poznała chłopaka, który na nartach nie jeździ. Sprowadziła go do swojego mieszkania i od tamtej pory ani raz na nartach nie była. A mnie szlag chce trafić... 

    Cierpliwości. 🙂 Znów zacznie jeździć. Zrobiłeś co się dało i to kiedyś zaprocentuje. Może zmieni chłopaka, może namówi go na narty, zwłaszcza gdy minie pierwsze i drugie zauroczenie, a może powie tak: "jutro jadę/jedziemy (z dziećmi) na narty, a Ty co będziesz robił?" 🙂

    Moja trafiła na jeżdżącego, więc problemu nie było. Syn trafił na niejeżdżącą, ale ją pozytywnie przekabacił. 🙂

    • Like 2
    • Thanks 1
  15. Godzinę temu, Chertan napisał:

    Dzisiaj w Myślenicach też warun dla koneserów. 

    Z córunią? 🙂 Doceń to. 🙂 W Twoim wieku też niekiedy jeździłem weekendowo z curunią. Zanim nie zaczęła własnego życia. 😉 Chełmu wtedy nie było, ale jeździlismy do Kasiny i do różnych słowackich stacji: Rużomberok, Vratna, Donovaly, Kubinska. Takie jedno zdjątko z 2004 r. z Ruzomberoku (Malino Brdo).

    ruzomberok05.jpg

    • Like 6
  16. 22 minuty temu, Wujot2 napisał:

    To już jakoś wygląda. Narciarz co jest na białym 20 dni w sezonie ma szansę na zejście 1:50 000 czyli 0,05%. Ja byłem na nartach pewnie z 800 dni (mało) to wyszłoby mi 2%. Na kolejne 800 dni (raczej bez szans) jest więc kolejne 2% bo to zdarzenia niezależne. 

    Idzie wytrzymać. 🙂

    Dobrze to liczysz? 1:50000 to 0,002% Mała szansa. Większa, że sopel spadnie Ci z dachu na głowę. Jak mojemu znajomemu lata tamu. 🙂

    Jeszcze jeden artykuł w tym temacie. https://mubi.pl/poradniki/wypadki-na-stokach-narciarskich/

    • Haha 1
  17. 54 minuty temu, Chertan napisał:

    bezwzględne w istocie zależą od liczby uprawiających. Same liczby podane nie pozwalają porównać tego ryzyka. 

    Racja. Te statystyki grimsona są bardzo nieprecyzyjne, ale i nie o to tu chodzi. Ma dać ogólny pogląd. Poniżej podaje to co wypluwa google. Dotyczy wszystkich wypadków śmiertelnych na stokach w USA. Niewiele lepiej.

     

    wypadki.JPG

    • Like 1
    • Thanks 1
  18. 7 minut temu, Wujot2 napisał:

    Takie statystyki są o kant tyłka bo nie uwzględniają, że narciarzy jest pewnie 5% społeczeństwa i uprawiają je przez 2% czasu w roku. czyli wynik należałoby przemnożyć przez 1000 a nawet więcej.

    Statystyki w odniesieniu do narcuarzy i snowboardzistów dotyczą tylko uprawiajacych, nie ogółu społeczeństwa. Zobacz dwa rysunki. I warto podkreślic, że mowa jest jedynie o przypadkach śmiertelnych a nie urazach. Ale masz racje, wszelkie statystyki trzeba traktować bardzo nieufnie. 

  19. 39 minut temu, grimson napisał:

     

    • Base Jumping (1 in 60) skok spadochronowy z obiektu
    • Hang Gliding (1 in 560)  lotniarstwo
    • Mountain Climbing (1 in 1,750) wspinaczka
    • Boxing (1 in 2,200)
    • Dance Parties (1 in 100,000)
    • Skydiving (1 in 101,083) skoki spadochronowe
    • Bungee Jumping (1 in 500,000)
    • Running or Jogging (1 in 1 million)
    • narty 1 na 1,4 mln
    • snowboard 1 na 2,2 mln

    Pozwoliłem sobie dopisac niektóre tłumaczenia. Np. sam nie wiedziałem co to jest base jumping. BTW bardzo śmiertelny. 1 na 60 skakajacych umiera? Tak to należy rozumieć? No i taniec jest wyjątkowo niebezpieczny. 🙂 Tylko 5 razy mniej niz skoki bangee.

    Na koniec tego artykułu ładne stwierdzenie:

    Podstawowymi przyczynami śmierci w USA są choroby serca, rak i udary. Narty czy snowboard tylko zmniejszają te przyczyny. Zatem nie pozwól by niewielkie ryzyko zwiazane z uprawianiem narciarstwa czy snowboardingu zatrzymało cię w domu. Jedź z kumplami, zjeżdżaj w granicach rozsądku a najważniejsze - baw się dobrze.

    • Like 1
  20. 39 minut temu, misiau26 napisał:

    Czy jeżeli narta ma mniejszy promień skrętu to oznacza, że chętniej będzie inicjowała szybsze wchodzenie w zakręt i broniła się przed dłuższymi gigantowymi zakrętami?

    Nie, jak pisze star, to ty w dużym stopniu decydujesz o promieniu skrętu. Zauważ, że w idealnie ciętym skręcie, nawet na slalomce o fabrycznym promieniu powiedzmy 13-14 m i tak wyjdzie długi łuk.

    Taki troche śmieszny przykład. Córka jedzie długimi skrętami na nartach o długości 150 cm i promieniu skrętu 10-11 m! Stare nagranie z Cervinii z 2006 r z okresu jej fascynacji carvingiem. Potem zmadrzała i zaczęła normalnie jeździć. 🙂

    https://photos.app.goo.gl/3EmUibJyYMRcg36b7

    • Like 2
  21. Misiau, rozważ jeszcze Voelkl Racetiger SL. Raczej 165 cm niż 170 cm. Wiem, nie Fischer, ale ta narta tak mi leży, i kilku moim znajomym, którym poleciłem, że niezmiennie ją wszystkim polecam. Jeden ze znajomych, nie z tego forum, kupił sobie, potem starszemu synowi, teraz kupuje młodszemu. 🙂 Narta wbrew pozorom całkiem przyjazna i niemęcząca. Można przejeździć bez dyskomfortu cały dzień.

    Przez wiele lat jeździłem na Fischer Race SC (o ile dobrze pamiętam nazwę). Nieżle ją wspominam, choć była dla mnie trochę za miękka.  A gabarty mam zbliżone do Ciebie (co do centymetra i kilograma :)). Tyle że wiek nie ten sam, bo dużo, dużo większy. 🙂 

     

    • Like 1
    • Haha 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...