Skocz do zawartości

a_senior

Members
  • Liczba zawartości

    2 642
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    24

Odpowiedzi dodane przez a_senior

  1. W ostatnią środę wybrałem się z rowerem z mojej chałupy na Mogielicę. Nie na rowerze, ale z rowerem, bo od tzw. Krzyża Partyzanckiego trzeba rower pchać do góry. Nie doszedłem na sam szczyt i nie taki był mój cel. Chciałem sprawdzić czy na jagodowych (a po naszemu borówkowych) polach pod Mogielicą są jagody/borówki. Ale i nawet tego nie sprawdziłem, bo zdałem sobie sprawę, że nie zdążę - wieczorem musiałem wracać do Krakowa.

    Podszedłem już blisko szczytu i zdecydowałem się wracać czyli zjeżdżać na rowerze szlakiem pieszym. Pełno tu kamieni, korzeni, nierówności w stromym terenie. Po narciarsku rzecz biorąc - trudna czarna. Do tego po ostatnich opadach było trochę ślisko. Ostatnio rzadko jeżdżę po takich trasach i miałem lekkiego pietra. Do tego byłem bez kasku. I jaka była moja ulga i satysfakcja, że zjechałem bez żadnych problemów z dużą radochą. Wyprzedzałem pieszych idących z góry i pod górę, którzy byli mocno zdziwieni, że taki stary i może. 🙂 Jednak odruchy dobrze wyćwiczone i utrwalone przez lata, wracają natychmiast, nawet w moim wieku. Podobnie jest na nartach. 

    • Like 1
  2. 7 godzin temu, jurek_h napisał:

    Proponuję nie "rozjeżdzać" merytorycznego, informacyjnego tematu.

    Tak to w życiu forumowym bywa. Wchodzimy w dygresje, które mają tendencję do puchnięcia. 🙂 I czasem jest przez to naprawdę ciekawie. W tym przypadku pojawił się interesujący problem. Czy osoby starsze, powiedzmy dla uproszczenia po 60., skorzystają z tego typu szkolenia? Czy jeszcze mogą zrobić postęp? Czy nie będą zawalidrogami dla innych młodszych? Nie mam na myśli siebie, bo w tym wieku sprawa jest jasna. Ale takie świeżo, a nawet niekoniecznie świeżo upieczone 60-latki? Nie mam własnych doświadczeń. Moje niewielkie doświadczenie instruktorskie sprowadza się do szkolenia ludzi młodych. Ale śledząc niektóre filmiki ze staży znajomych Francuzów, które bardzo przypominają to, co zamierza poprowadzić Piotr, myślę, że takie młode, sprawne "staruszki" jak najbardziej sie sprawdzą. Widziałem np. ich jazdę na początku i na końcu stażu, rozmowę z nimi, itd. Widać postęp i uśmiechnięte gęby. A to ważne, zwłaszcza w drugiej a nawet trzeciej 🙂  połowie życia.

    • Like 4
  3. 4 godziny temu, Marcos73 napisał:

    Są osoby, które wolą szkolenia indywidualne i potrzebują dużo atencji, ja uważam, że szkolenia grupowe są lepsze.

    Też tak sądzę. Bo widzi się błędy i mocne strony innych. I te wieczorne omawianie "postępów" przy pifku.

    • Like 1
  4. Godzinę temu, Jan napisał:

    no i słusznie, my już niczego się nie nauczymy więc nie będziemy zajmować miejsc młodszym 

    Nauczyć się już nie nauczysz, ale będziesz wiedział co robisz źle a może nawet dobrze. 🙂 Spokojniej się odejdzie z tego świata z taką świadomością. 🙂 Zresztą co do nauczania nowych rzeczy w późnym wieku też nie jestem pewien. Myślę, że da się czegoś nowego jeszcze nauczyć. Gorzej w usunięciu czy zmianie złych nawyków.

    Ostatnio podwoziłem do mechanika samochód znajomego. Coś mi to pomaganie bliźnim ostatnio nawiedza, vide kobieta na parkingu. Padło wspomaganie kierownicy, a on bał się jechać. Kłopot w tym, że to był samochód z automatem a ja nienawykły. I w ciężkich krakowskich warunkach dałem radę. Tyle że co rusz wciaskałem pedał sprzęgła, którego nie było. 🙂

     

    • Haha 1
  5. Godzinę temu, jurek_h napisał:

    Brawo za inicjatywę.

    Moim zdaniem świetny wyjazd a cena wręcz rewelacyjna.

    Moim zdaniem też. Rewelacja. Niedrogo. Nawet w wersji z HB to wciąż tani. W zasadzie tyle trzeba dać za zwykły wyjazd w Alpy. Ale przede wszystkim obecność takiego guru jak Piotr. Pokaże, poprawi, nauczy. Sam bym się wybrał i to bez wahania gdybym te parę lat był młodszy. 🙂

    • Like 3
    • Thanks 3
  6. 14 godzin temu, PaVic napisał:

    Jak smakujesz browary to polecam trochę cięższe belgijskie bo jest w czym wybierać .

    O jest. 🙂 W połowie lat 70. spędziłem prawie 3 miesiące na piwnych saksach. Byłem pomocnikiem kierowcy w rozwózce piwa z dużej hurtowni do małych hurtowni. W Liege w Belgii. Wcześniej piwa nie lubiłem i nie piłem. Zresztą alkoholu w jakiejkolwiek postaci też nie. Ale przez 3 miesiące pracy, mając do dyzspozycji dowolną ilość darmowego piwa... I tak stałem się miłośnikiem piwa. Pracowałem w Stella Artois, znanej wytwórni piwa w Belgii, ale woziliśmy różne gatunki i nie tylko piwo. Co ja sie tego opiłem i to różnych gatunków. Do domu teoretycznie nie można było zabierać, ale oczywiście nikt tego nie przestrzegał. Ze wszystkich saksów, na które jeździłem, a było ich niemało w różnych krajach, te piwne uważam za najlepsze. Świetna praca, choć wbrew pozorom nielekka. Z zagrożeniami. 🙂

    I zamiłowanie do piwa mi zostało. Stety, niestety. Prawie codziennie jedno musi być. Ale by je wypić musi być jakaś kara wcześniej. Tą karą jest 15-minutowa gimnastyka. 🙂

    • Like 1
  7. 7 godzin temu, Mitek napisał:

    Cześć

    Jar Raduni to jest naprawdę hardkorowy odcinek przy wysokiej wodzie. Miałem jeszcze to szczęście, że kilkanaście lat temu udało się go popłynąć (obecnie całkowity zakaz pływania). Wspaniałe miejsce a kajakarsko naprawdę trudny (przy wyższej wodzie) albo nieprawdopodobnie uciążliwy (przy niskiej) odcinek.

    Domyślam się. Nawet ten odcinek Raduni, który okrążaliśmy jest pełen spadów i wodospadów a wyobrażam sobie, że wyżej rzeki jest jeszcze bardziej dziko. Na Raduni jest 6 elektrowni wodnych zbudowanych przez Niemców. Skoro elektrownie wodne to musi byc niezły spad. Właśnie przy jednej z nich, Bielkowo, przekraczalismy rzekę wąską kładką. 

  8. 56 minut temu, kordiankw napisał:

    Zawsze mogło być gorzej, np w Mielnie 🤣

    IMG_9098.jpeg

    Albo lepiej, jak tu gdzie spedzam nadmorskie wakacje. 🙂 Zdjęcia z 17 lipca.

    20250717_140909.jpg

    20250717_141656.jpg

    • Like 1
  9. Kilka zdjęć z malowniczego objazdu rowerowego Jeziora Straszyńskiego niedaleko Gdańska. I rzeki Raduni. Nisamowita, miejscami dzika, prawie górska rzeka. 12 km od Gdańska. 🙂 6-letni wnuk dawał radę. Dziadek też. 🙂

    20250720_125818.jpg

    20250720_131047.jpg

    20250720_133331.jpg

    20250720_134804.jpg

    20250720_135336.jpg

    20250720_141210.jpg

    20250720_144059.jpg

    20250720_152005.jpg

    • Like 2
    • Thanks 1
  10. 12 godzin temu, jurek_h napisał:

    Ostatnio jestem kompletnie zafiksowany na skręt jak poniżej w wykonaniu Joan Verdu.

    Pięknie jedzie. Podoba się, ale dla mnie to tzw. science fiction. Nie mam żadnych szans na taką jazdę i to od dobrych kilku lat. Trzeba dużo krzepy i brak ograniczeń w stawach i kregosłupie. No i oczywiscie techniki. Dlatego nawet nie próbuję. 🙂

    Myślę, że w miarę przyzwoicie jadę skrętem ciętym średnim i długim skrętem po średnio lub słabo nachylonym stoku. Krótkim nie potrafię z ww. powodów.

    • Like 1
  11. 8 godzin temu, Lexi napisał:

    Ale za  to dysponują mnóstwem innych talentów i umiejętności

    Np. moja żona. Pani profesor astrofizyk. 🙂 Z tematu jej pracy habilitacyjnej zrozumiałem tylko pojedyncze słowa i to nie wszystkie. 🙂 Parkuje tak sobie. Przeważnie muszę po niej poprawiać. 🙂 Komputer i smartfon sie jej nie słucha i też często muszę interweniować. 🙂

    • Haha 1
  12. 10 godzin temu, Wujot2 napisał:

    To forum jest swoistym wypaczeniem, bo na wzór klasyfikacji rowerowej powinno mieć nazwę forum narciarstwa grawitacyjnego. Tutaj aby się bawić trzeba zbudować wyciąg, a do tego jeszcze mieć spychacz. Oraz restauracje, wypożyczalnie, serwisy, drogi dojazdowe, obsługę. Bez tego byście nic nie potrafili. Patologia. 

    Gdy się tak głębiej zastanowić to trudno się z Toba nie zgodzić. Przecież to jest komiczne a nawet idiotyczne. Wywozimy się w górę wyciągiem, krzesłem, kolejką a potem zjeżdżamy po ubitej, przygotowanej przez specjalne urządzenia, najlepiej wygładzonej trasie. I od czasu do czasu lądujemy w knajpie na stoku by coś przekąsić i wypić, w tym także coś alkoholowego. Na zdrowy rozum - bez sensu. Dlaczego to robimy, zamiast maszerować na nartach w górach, czy po nizinach, po nieprzetartych szlakach, od czasu do czasu zjeżdżając w dół, chłonąc kontakt z naturą, przyrodą i górami? Bo ten pierwszy tryb jest duuuużo łatwiejszy, wygodniejszy i daje mnóstwo frajdy.

    Moje poważne (wcześniej była jazda po oślich łaczkach) narciarstwo zaczęło się w połowie lat 60. na Kasprowym. Fakt, było graitacyjne, choć niekiedy podchodziliśmy na Halę Goryczkową z Kuźnic, ale było mniej sztuczne. Trasy przygotowywali sami narciarze zjeżdżając po nieubitym śniegu.

    A dlaczego tak dużo dyskutuje się tu o technice w tym nartowniu grawitacyjnym? 🙂 Bo lepsza i bardziej skuteczna technika, prócz tego że podnosi bezpieczeństwo swoje i innych, daje więcej frajdy niż gorsza. Niestety aby się o tym przekonać trzeba ją opanować. Można oczywiście jeździć kiepsko, bezpiecznie i cieszyć się z tego. Ale wszyscy ci co przeszli na wyższy poziom zaświadczą, że jeżdżąc lepiej bardziej się cieszą. Są szczęśliwsi. 🙂 A o to przecież chodzi na tym łez padole. 🙂 No może nie tylko o to, ale to ważne. 🙂

    A do jakiej techniki należy dążyć? Do wszechstronnej. Warto opanować różne sposoby zjeżdżania, bo użyjemy je w zależności od sytuacji i warunków. Optymalnie do okoliczności. Dawałem tu filmiki niejakiego Morgana Petiniot, który komentował swój zjazd na typowych trasach wsród innych zjeżdżających. Dobierał technikę jazdy w zależności od terenu, nachylenia i - zwłaszcza - "zaludnienia" na trasie. Czasem był to skręt cięty, krótszy czy dłuższy, czasem krótki dynamiczny a czasem krótki ześlizgowy by lepiej kontrolować jazdę w tłumie. Znamienne są jego słowa na końcu jednego z przejazdów: "Zauważyliście, że jechałem różnymi technikami, ale najczęściej używany i najbardziej uniwersalny był skręt krótki dynamiczny". Powiedzmy taki mieszaniec carvingowo-ześlizgowy. I to jest też moje zdanie.

    • Like 2
    • Thanks 2
  13. 1 godzinę temu, zając napisał:

    Z moich obserwacji wynika że kobiety mają problem z cofaniem, sama nie czuję się najlepiej jak mam jechać do tyłu np. po łuku dłuższy odcinek.

    Też nie jestem mistrzem jazdy do tyłu, zwłaszcza po łuku. Ale w przypadku tej pani jazdy i  łuku byłoby niewiele. Anyway, jak dla mnie przypadek był fascynujący i absurdalny, bardzo podobny do tego na filmie. Coś mnie ostatnio takie prześladują, vide akcja wnuka. 🙂

  14. Wstawiam tutaj, choć z humorem nie do końca się rymuje. Wczoraj spotkałem się z podobną sytuacja jak na poniższym filmie. Młoda, choć nie młódka, kobieta usiłowała wyjechać małym samochodem z parkingu. W środku dzieci i jej starsza matka.  Podobnie jak filmie, wystarczyło pojechać do tyłu lekko skręcajac w lewo a potem skręcić kierownicę w lewo i pojechać do przodu. Ale ona, znów podobnie jak na filmie, zaczęła wykonywać dziwne ruchy pląsające między dwoma samochodami. Widząc jej bezradność podszedłem do niej i zaproponowałem, że ją zastąpię za kierownicą i wyjadę. Trochę ryzykowałem, bo mogła powiedzieć coś w rodzaju: "odwal się pan". Ale ona podziękowała w stylu: "będę wdzięczna, dziekuję". Wyprowadziłem samochód na prostą. Podziękowała i dodała, że sądziła, że jeden z samochodów między którymi sie miotała był mój. Żaden nie był. 🙂

    I już po zacząłem się zastawiać jak to możliwe, że ta pani nie wybrała oczywistej drogi wyjazdy tylko pokrętną i skomplikowaną. Brak wyobraźni przestrzennej, jakieś problemy w przewidywaniu ruch kierownicy a ruch samochodu? Robiła wrażenie rozgarniętej i inteligentnej.

     

    • Like 1
    • Thanks 1
  15. 7 minut temu, cyniczny napisał:

    Fakt, tez pamiętam zarówno na preclu (pl.rec.rowery) jak i na istniejącej podrozeroweroinfo, ale chyba temat się wyczerpał, bo na tej drugiej już nie pamiętam kiedy był poruszany:-)

    Bo chyba utrwalił się pewien consensus. Nawet tu o używaniu kasków narciarskich nic sie nie pisze. I bardzo dobrze.

    A ja sobie siedzę na kanapie w oczekiwaniu na lepszą pogodę. Od kilku godzin mam taką:

    https://photos.app.goo.gl/KpTDouaszzzh9Kcz9

  16. 44 minuty temu, cyniczny napisał:

    Możliwe, żem niewidomy, ale ja żadnych kontrowersji związanych z jazdą w kasku lub bez nie widzę.

    Ja też nie widzę, ale inni już tak. Pamiętam "gorące" dyskusje w grupie rowerowej, niestety już nie istniejącej. Faktem jest, że najwiekszymi orędownikami noszenia kasków byli rowerowi nowicjusze. 🙂

    Swoją drogą, podobnie jak na nartach, nigdy nie miałem poważnego upadku/wypadku na rowerze. Nawet przy nieco szalonych jak na mój wiek zjazdach w górach. Żaden samochód mnie nie chciał przejechać, choć były przypadki o mało co. I oby tak było dalej. 🙂

  17. Jeździcie w kasku na rowerze? Wiem, temat kontrowersyjny i wielokrotnie podejmowany, ale przypomniał mi sie dzisiaj, gdy znajoma zapytała mnie, widząc przyjeżdżającego z wycieczki (nad Bałtykiem), dlaczego nie jeżdżę w kasku. Odpowiedziałem "dowcipnie", że dlatego co Holendrzy. Widział ktoś Holendra w jeździe rekreacyjnej w kasku? 🙂 Podobnie jak Holendrzy urodziłem się z rowerem i czuję się na nim pewniej niż stojac na nogach. 🙂 Dodam, że w górach używam kasku.

    Na nartach od kilku lat w kasku.

  18. W dniu 14.07.2025 o 12:05, Marcos73 napisał:

    Czyli?

    Marku, zadzwoniłem do siostry. Niestety ona też nie pamięta szczegółów. Mniej więcej wygladało to tak. Szwagier nie mógł zalogować się do swojego banku (belgijskiego, mieszka w Belgii). W tym samym czasie, gdy walczył z dostępem do banku, a może całego internetu (z komputera Apple), zadzwonił telefon, rzekomo z banku. Tu siostra nie pamięta, ale w celu odblokowania poproszono o dane karty. Podał. Facet cały czas trzymał go na telefonie i niby coś tam sprawdzał. Naprawdę to wyprowadzał przy pomocy karty Visa pieniądze. Żadne autoryzacje nie były potrzebne. W końcu szwagier się zorientował. Przerwał rozmowę, zadzwonił do banku, zablokował kartę. Ale niestety wyciekło już ok. 1500 Euro. Późniejsze reklamacje w banku nic nie dały.

    Hakerzy w jakiś sposób zablokowali mu dostęp do banku a może całego internetu. Jak? Nie wiemy. Dlaczego bank nie uwzględnił reklamacji? Nie wiemy. 

    • Thanks 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...