
Spiochu
Members-
Liczba zawartości
4 337 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
36
Zawartość dodana przez Spiochu
-
Mitku, ty jesteś dla mnie wręcz symbolem fanatycznego członka sekty tuska. Także dalsza dyskusja raczej nie ma sensu. Tym bardziej, że fundamentalne dla gospodarki ustawy to dla ciebie jakieś tam decyzje.
-
Dopłaty dla deweloperów (kredyt 2%) - KO głosowało Za (+ poprawka by je zwiększyć) Waloryzacja 500+ - KO głosowało Za Dodatki dla emerytów - KO głosowało Za Lockdowny w Covid - KO głosowało Za Na prawdę nie łapiecie, że to jeden popis?
-
Nie tęsknie za komuną bo jej nie pamętam. Nauczyłem się liczyć pieniądze jak miałem 5 lat. Wtedy już był kapitalizm. i już w podstawówce spotkałem się z pierwszym przekrętem systemu. Przy szalejącej inflacji, namawiali dzieci by odkladać kieszonkowe w SKO, oczywiście nieoprocentowanej. Jak mówiłem głośno, że nas okradają to panie zaprzeczały. Zauważam natomiast dokonania epoki komuny. Dziadkowie po obu stronach byli robolami po podstawówce albo niewiele wyżej. W dzieciństwie przed wojną, brakowało im na jedzenie, mieszkali w jednej izbie w kilka osób a zimą często bez ogrzewania. Moi rodzice oboje skończyli studia, będąc przeciętnymi mieli duże mieszkanie w drugim mieście Polski, tata miał samochód, mieliśmy wszystkie potrzebne rzeczy, jeździliśmy na wakacje. Oczywiście nie mieli kredytów, nie należeli też do partii i nie mieli szczególnych znajomości. Prawie cała moja dalsza rodzina mieszkala w blokach gierkowskich lub w kostkach. Znajomi podobnie. Wszystkich tych budynków nie było przed wojną. Gierkówką sam wiele razy na narty dojeżdżałem. Do osrodków górniczych, zbudowanych też za komuny. Pamiętasz tylko upadek systemu ale efektów i punktu startowego już nie. Dzisiejszy system też zmierza ku upadkowi a jego dokonania dla zwykłego szaraczka też są widoczne, ale wcale niekoniecznie większe niż tego poprzedniego. Jeśli chodzi o dzisiejsze zachowania to one są trochę mylące. Rozrywka, gadżety, podróże, to jest realtywnie tanie. Ktoś będzie oszczędzał na wszystkim ale i tak to mu nic nie da. Zanim zaoszczędzi wszystko podrożeje 2-3x i będzie w punkcie wyjścia. System zmusza Cię do kredytów pod korek i to jest największa patologia.
-
Katastrofa będzie globalna. Już się zbliżamy do maksimum populacji. W Chinach, Japoni,czy Korei jest nawet gorzej niż u nas. Biedniejsze kraje jeszcze sie mnożą ale też coraz wolniej. A jak działa sprowadzanie imigrantów z Afryki, widać na przykładzie zachodu. To raczej koszt niż korzyść.
-
I bardzo dobrze. W końcu już nie żyjemy w kraju 3 świata. No chyba, że wasza praca nic nie dała i dalej jesteśmy na tym samytm etapie co 30 lat temu? Ci ambitni oczekują, że za ich pensje specjalistów będą mieć wszystko co niezbędne plus nadwyżkę na oszczędności. Ci przeciętni chcieliby spokojnie pracować i mieć wystarczająco na podstawowe dobra. Bez nadgodzin i pętli kredytowych. Wasze pokolenie jest przyzwyczajone do wyzysku i to niezależnie w którą stronę. "Kowalski robi robotę wartą 50k ale zapłacę mu 5k bo po co więcej. Sam w młodości też rypałem za minimalną więc co ten Kowalski taki roszczeniowy, niech sobie sam działalność zaloży." Do tego kult nadgodzin i kolejnych etatów, tylko po co? Nie wiem, ale prawie niczego innego się teraz nie buduje. Deweloperka jest nie tylko absurdalnie droga ale do tego bardzo kiepska. Standardem jest widok na inny budynek kilka metrów dalej, wszystko słychać za ścianą. We Wrocku był niedawno przypadek że nowo budowany blok na osiedlu "premium" częściowo się zawalił na ten obok. Z uwagi na ceny budują też głównie małe mieszkania bo większość rynku jest "inwestycyjna".
-
W każdych czasach byli ludzie, którym się powiodło. Chodzi o to, że ta liczba będzie systematycznie maleć. Tak to jest skonstruowane. Kumulacja majątku przez niewielki % kosztem reszty to nie marksistowska propaganda tylko powazny problem i to globalnie. Co do kierunku to powątpiewam, że taki istniał. No chyba, że czesne też było 20k to wtedy wiadomo gdzie trafiali absolwenci. Kolejny raz: zapierdziela i kupił na kredyt. To jest symbol sukcesu? Cały jego zapierdziel pójdzie na rzecz banku i wysokiej marży dewelopera.
-
Teraz mają lepsze warunki życia. Ty miałeś lepsze perspektywy. Wyjechałeś za granicę i za rok-dwa miałeś kasę na mieszkanie w PL. Zacząłeś handlować byle czym i często odnosiłeś sukces. Kupiłeś dużą działkę za grosze pod miastem, teraz jest warta miliony. Wam się wydaje, że wszyscy młodzi ludzie tylko piją latte, oglądają netflixa i czekają aż ktoś im wszystko kupi. Owszem, jest taka grupa, ale głównie z bogatych rodzin i oni i tak wszystko dostaną od rodziców. Większość jednak ciężko pracuje a wcześniej zdobyła wykształcenie, zna języki, ma różne kursy i umiętności. Często o wiele wyższe niż poprzednie pokolenia. I niewiele z tego wynika. Dostaną pracę w korpo, która może po kilku latach pozowili na dożywotni kredyt. Jeszcze Ci co się dobiorą w związki to prędzej dadzą radę, ale teraz przeciętny chłopaczek nie znajdzie partnerki, bo prawie każda szuka księcia z bajki zmanipulowana instagramem. Nawet jeśli, tak jak Ty się dorobi za parę lat, to ona chce tu i teraz. A Ty pewnie żonę poznałeś będąc gołodupcem o zwyczajnym wyglądzie? Dziwisz się, że coraz większej grupie młodych się nie chce, albo nie widzią sensu bronić kraju. Właśnie dlatego, że nie widzą perspektyw. Harówka przestała się opłacać. Z głodu nikt nie umrze a dorobienie się czegokolwiek jest już poza zasięgiem dla przeciętnych.
-
Presję generują boomerzy. Właściciele i udziałowcy dużych firm. Poprzez kreowanie treści i sterowanie algorytmami w mediach społecznościowych. Dokładają się do tego młodzi z bogatych rodzin. Super ten dobrobyt. Dwie osoby musiały wziąć wspólnie kredyt na 30 lat by kupić klitkę deweloperską z gównolitu. Moja babcia jest po podstawówce. W czasach powojennych, kiedy w kraju była ruina, dostała mieszkanie za darmo. W nowym bloku z cegły. Obecnie wykupione za bezcen. Mamie też "załatwiła" mieszkanie, gdy ta wchodziła w dorosłość. Inni czekali dłużej, ale wielu też się doczekało, choć pewnie nie każdy.
-
Mnie dziwi dlaczego @Jan nie popiera partii proniemieckiej. W jego sytuacji to powinien być oczywisty wybór.
-
W ważnych dla mnie tematach nie ma różnicy.
-
1. Prosiłem nie o mnie. Nie jestem już młody i nie mam problemów finansowych. 2. I to jest kluczowy problem. Globalnie, nie tylko w PL. Jak całkowicie zniszczycie klasę średnią to system się rozleci. 3. W tle mamy przede wszystkim katastrofę demograficzną. Ta klimatyczna oczywiście też jest ale w PL chyba mniej istotna. 4. Mam to samo zdanie. Niestety nie ma partii, która ma jakiś senosowny pomysl na rozwój kraju.
-
Nie głosowałem w 2 turze, ale Karol wygrał dzięki wam, betonowi peło. Po raz pierwszy w historii pis wygrał glosami młodych ludzi. Tych samych co jeszcze niedawno stali po nocy na Jagodnie by go odsunąć od władzy. Zastanówcie się dlaczego. Wiem, że tu wszyscy żyją w bańce dobrobytu, gdzie średnia krajowa jest dla nieudaczników a każdy "zaradny" ma po kilka nieruchomości, ale sytuacja młodego pokolenia jest daleko mniej kolorowa. Teraz taki 20-paro latek ma świetnie wyglądać, jeździć nowym autem, kilka razy w roku być na egotycznych wakacjach i oczywiście mieszkać na swoim, najlepiej w centrum. Taka jest presja społeczna, a realnie to go nie stać by wynająć kawalerkę w wielkiej płycie i wyprowadzić się od rodziców. W mediach widzi ciągłe przekręty na wielomiliardowe kwoty, rosnące zadłużenie państwa i podatki, które idą nie wiadomo na co. Widzi finansowanie deweloperów, banków, korporacji. Wszędzie ustawionych "starych dziadów", którzy wykupili nieruchomości za bezcen, zajęli dochodowe stanowiska, lub dostają kontrakty po znajomości. Widzi pompowanie kasy w emerytów, a na jego emeryturę juz nie będzie miał kto robić. Widzi sprowadzanie imigrantów, choć sam ma trudności ze znalezieniem pracy. Oczywiście to trochę jednostronny obraz ale tak to właśnie wygląda. Oczywiście wygrana pisu nic nie pomoże, bo to ta sama ekipa, ale widać że coś nie gra. ps. Proszę nie odnosić się w dyskusji personalnie do mojej osoby, bo nie o mnie tu rozmawiamy.
-
W psychiatrykach mają dostęp do telefonów, także nawet wifi nie potrzeba.
-
Rozczarowałeś mnie, nawet w twoim linku podają, że łtumienie dżwięku jest bliskie zera. 😉
-
Daj linka do tego namiotu, w sypialni sobie zamontuje. Wtedy już żadna kosiarka ani majsterkowicz mnie nie obudzi. ;)
-
Tak jeżdżę, bo to daje największą frajdę. Chodzi o osiągane przeciążenia w skręcie. Fakt jednak, że coraz mniej jest takiej jazdy Głównie z uwagi na warunki zewnętrzne, ale czasem i mnie nie chce się tak cisnąć.
-
Nie rozumiesz. Jeśli jedziesz na makasa to jedziesz tak samo jak zawodnik. W sensie zaangazowania a nie techniki czy prędkości. Twoj poziom nie ma znaczenia, możesz być nawet na etapie pługa. Twój sprint na 100m dalej będzie sprintem nawet jak będziesz 2x wolniejszy od Bolta. Sprintując nie pobiegniesz maratonu, nawet jeśli niekótrzy to robią w tempie Twojego sprintu. Często jeżdżę na pustym stoku niemal tak samo, jak ja jechałbym na tyczkach. Różnica w stosunku do mojej (nie zawodnika) jazdy na zawodach jest minimalna. Moje slalomki nie są przykrótkie, ale są prawidłowej długości do mojej wagi. Na takich zresztą jeździli kiedyś znacznie potężniejsi zawodnicy, zanim debilne przepisy tego zabroniły. Upieranie się na 165cm jest głupotą, wiem bo też na takich jeździłem. No właśnie, na SL możesz się wozić kiedy jest taka potrzeba, czyli jest łatwiej. W jeździe turystycznej w dużym ruchu mniejszy promień się przydaje. Przy ześlizgach promień nie ma znaczenia, a mniejsza długość ułatwia manewry. Na GS też możesz się wozić, ale wtedy zwykle już musisz przejść do ześlizgu. Cały czas na pewno nie ciśniesz, bo nie dałbyś rady, zresztą często nie ma ku temu odpowiednich warunków. Dodatkowo, jazda na maksa na SL wymaga mniejszej prędości i przestrzeni, więc jest łatwiejsza i bezpieczniejsza niż na GS.
-
Przwywołałem zawodników PŚ, jako najlepiej przygotowanych fizycznie do narciarstwa, żeby ktoś nie mówił, że kolega ma lepszą kondycję/trenuje na siłce to daje radę cały dzień cisnąć. A jeśli chcesz cisnąć na makasa to niczym się to od jazdy wyczynowej nie różni. Nawet jeśli to jest freeride. Wykorzystujesz maksimimum swoich możliwości w tym co chcesz zrobić. Udaje się w iluś tam %, podobnie jak żaden zawodnik nie przejeżdza trasy idealnie. Czasem glebisz lub się zatrzymujesz, tak samo jak na zawodach. Margines błędu zależy od Ciebie ale tu i tu moze być taki sam. Nie ma jedynie widzów, nagród i zagrodzonej trasy. Nie rozumiem dlaczego wam się dobrze jeździ na tych dłuższych nartach. Na SL 156cm bez problemu jedziesz dowolnym skrętem lub na krechę. Wszystko idzie sprawniej i łatwiej. W gorszych warunkach, w puchu, czy na muldach też dużo lepiej niż na GS. Spędziłem mnóstwo czasu na Pilsku, ale nie mam pojecia co to Hala Walcowa? Gdzie to jest? Ostatnio we Francji z racji pogody i dziadostwa w ośrodku, jeździłem sporo po garbach i świeżym ciężkim śniegu (na GS). Chyba już wyszedłem z wprawy bo szło to bardzo mizernie. Gleb może nie było, ale pit stopy co kilka skrętów i niska prędkość przejazdu. Zresztą to właśnie prędkość jest przycyzną. Jak się w miarę szybko pojedzie to wszystko idzie płynnie i sprawnie, ale jak się psychicznie zablokujesz to walczysz z garbami, czy zakopujesz się w śniegu.
-
Jeśli jeździsz na maksimum możliwości, to nie dasz rady jeździć cały dzień. To jest uniwersalna zasada. Nie sądze by zawodnik PŚ pojechał trening pełnego GS, 40 razy w ciągu dnia. A jeśli nawet, to będzie to jazda na pół gwizdka. Twoi znajomi są lepsi? Czyli właśnie się wożą. Mogą przy tym osiągać wysokie prędkośći, ale nie jadą wymuszonym promienim skrętu, czy rzadko schodzą do pozycji zjazdowej. Podejrzewam, że Ty rozumiesz o co chodzi, ale Clip może nawet sobie nie wyobrażać, że istnieje jazda, w której po minucie jesteś bliski utraty przytomności. Ogólnie dużo ludzi, nawet średnio jeżdzących i o umiarkowanej kondycji nabija też sporo km na stoku. Na czym polega ten fenomen? Przede wszystkmi nie skręcają. Ci słabsi walą na wprost zarzuacając od czasu do czasu nartami by trochę przyhamować. Lepsi jadą już łukami, ale one nie mają stałego promienia, a narty zazwyczaj nie są mocno dociskane. Albo wybierają uślizgi, albo nawet jadąc na krawędzi, promień rośnie wraz z prędkością a na slalomkach powstają kilkudziesięciometrowe łuki. Generalnie jadą tak jak ich narty niosą, a nie założonym wcześniej torem. Dlatego tak duża jest przepaść, gdy nawet niezły amator wjedzie pierwszy raz na tyczki.
-
Często do południa. Jak jeżdżę sam i mam pustą trasę to 3h wystarczy by się kompletnie zajechać. Potem resztę dnia śpisz, plus jakiś lekki spacer, bo na nic innego nie ma siły.
-
Nie wróciłbyś, bo nie miałbyś siły ubrać butów. A jeśli do sportu na co dzień podchodzisz równie turystycznie to nie wiem czy byś nie padł już na rozgrzewce przed nartami 🙂 Takie połączenie kilku tras to jednocześnie seria skrzyżowań, wypłaszczeń i zatłoczonych miejsc. Nie można cisnąć na pełnej predkośći. Zresztą nawet zwykłe załamanie terenu przeszkadza w dynamicznej jeździe. Przed ścianką musisz się zatrzymać/ mocno zwolnić bo nie ma widocznośći. I powinni zakazać. Nawet po jednym grzańcu koordynacja i czas reakcji są zabużone. Jak kiedyś spróbujesz pojechać na maksimum molziwości to zobaczysz, że nawet po niewielkiej ilości alko już się tak samo nie jedzie.
-
Zdecydowanie jeździsz turystycznie. ;) - Od 9 do 16.00 nie ma szans tyle wytrzymać. do południa spokojnie wystarczy by poźniej cały dzień nie mieć siły na nic. - Dobrze się jeździ jak co najmniej 2 razy zjechałeś daną trasą Gdy trasy nie znamy strach mocniej pojechać bo nie wiadomo jakie warunki. - Praktycznie nie ma tras po 5-10km. Nawet w Alpach większość tras ma 2-3km. Wyjątki się znajdą ale nie jest ich wiele. Trawersów nie liczę. Sekwencja kilku tras z licznymi skrzyżowaniami to nie to samo co jedna oddzielna trasa. - Technika, prędkość, przeciążenia o to w tym chodzi - Picie alkoholu uniemożliwia jazdę. - Przy orczykach często są najfajniejsze trasy - bo puste. - 3-4minuty to klika km czyli prawie zawsze zjazd nie trwa dłużej. Zresztą i tak się staje co minutę.
-
Bedzie ciezko, juz sie przyzwyczailem do tego forum.
-
Nie trzeba. Możesz zjeść obiad w knajpie na stoku lub poza. Możesz zabrać autem małą lodówkę z gotowcami z cateringu. Jak jest hotel z super żarciem to może warto dopłacić ale jak wyzywnie kiepskie to wolę własne, nawet na bazie gotowców. Apartamenty z reguly też się dużo lepiej nadają na rózne grupowe posiadówki niż małe pokoje hotelowe.
-
Jak chcecie tylko pić gorzałe to super wybór, ale na narty bardzo słaby. Słabe trasy i dzikie tłumy na.....ych rodaków. Za to polecam latem na rower: