Cała aktywność
Kanał aktualizowany automatycznie
- Z ostatniej godziny
-
Różnimy się zasadniczo jak chodzi o wyznawaną filozofię życia. AirBnB jest realizacją świętego prawa własności, pochodną prawa popytu i podaży. Nie rozumiem mentalności tubylców, którzy chcą na turystach zarabiać ale narzekają, że oni do nich przyjeżdżają. Oczywiście turysta powinien się zachowywać kulturalnie, natomiast nie rozmawiamy tu o Tobie czy mnie (osobach spełniających standardy kultury osobistej), a o masowym turyście, który przywozi pieniądze. Albo się godzisz na pewne niedogodności wynikające z zachowań turystów i na to nie narzekasz, bo to Twoje źródło utrzymania albo wypadasz z biznesowej gry. Jak chodzi o temat Szczyrku to powtórzę raz jeszcze - jest to dla mnie jeden z fenomenów, podobnie zresztą jak dowolne miejsce w Polsce, czy to w górach, czy nad morzem. W życiu grosza bym nie wydał ani na inwestycję ani na spędzanie choćby dnia urlopu w miejscach, które nie mają absolutnie niczego do zaoferowania.
-
To nie takie proste. Jeżeli lokalna gospodarka przestawiła się w 99% na turystów, olewając lokalną społeczność, to nie ma już prostej odpowiedzi. Tzn wyrzucenie turystów faktycznie skończy się tym o czym mówisz, pustymi garczkami. Tylko ktoś za doprowadzenie do tego stanu rzeczy odpowiada. Turystyka nie powinna być rozwijana w sposób, który nie uwzględnia potrzeb ludzi. Przykład ze Szczyrku: Wieść gminna niesie, że końcem lat 1980tych istniał pomysł wybudowania linii jednotorowej ze stacji w Wilkowicach do Szczyrku. Kolej miała się kończyć gdzieś w okolicach obecnego Urzędu Miasta albo COSu. Było by to świetne rozwiązanie, które obecnie było by wybawieniem od ciągłych korków. Niestety zapaść gospodarcza, potem dzikie lata 90te, likwidacja popytu na PKP i wydawanie pozwoleń budowlanych gdzie się da spowodowała, że teraz to tylko wspomnienie. Apartamenty wynajmowane dla turystów to utrapienie i wie to każdy, kto np. ma w sąsiedztwie (a już w ogóle w bloku) AirBnB. Libację alkoholowe, krzyki, hałas, z którym nie da się nic zrobić. Przyjedzie policja, to na nastepny weekend będa inni najmujący i problem ten sam. Z tegoż właśnie powodu, w dużych miastach, powoli zaczyna się mówić o robieniu porządku z AirBnB, bo to potrafi zdewastować cale dzielnice dla rdzennych mieszkańców.
-
O i chyba dochodzimy do sedna:) Nie da się jezdzic jednocześnie po puchu jak i sztruksie po tym samym stoku, po tej samej lini. Bo jak wiedzie ratrak to ubije puch. Tak samo jest ze wspinaniem na własnej i z ringami. A problemem jest to że ciekawych "stoķów" jest wbrew pozorom bardzo mało. No i stąd konieczność porozumienia pomiedzy miłośnikami puchu i sztruksu (i mamy porozumienie tatrzańskie).
-
Tadziu, piszesz w ujęciu dramatycznym czy finansowym? 😀
-
Bo twoje imię to milion. No może kilkadziesiąt. To rzutuje na szacunek. Oczywiście z biegiem lat taka symbioza jest nie tylko opłacalna ale i wygodna. Ale na to pracujesz ty i oni latami.
-
Widzisz, każdy ma prawo protestować i ja to szanuję. Natomiast jeśli potem będą się skarżyć, że nie mają co do garnka włożyć, to nie będę mieć dla nich żadnego ciepłego słowa. Święte prawo podaży i popytu. Wyznaję zasadę konsumenckiego ostracyzmu jako najdoskonalszą formę głosowania przy pomocy swojego portfela. Odnośnie Szczyrku to nigdy się do niczego nie nadawał. Ani w czasach dawnych, słusznie minionych ani obecnie. Zero atrakcyjnej oferty turystycznej, ceny jak w poważnych, europejskich ośrodkach, patodeweloperka i cała masa innych wynaturzeń. Mentalny zaścianek podlany nowobogackim sosem.
-
To nie tak. Szanowanie gościa to jedno, a szanowanie tubylców przez gości to drugie. Absolutnie nie dziwią mnie restrykcję ilościowe co do wjazdu do Wenecji. Tak samo nie dziwią mnie opinię lokalnych Szczyrkowian, którzy mówią jednym głosem, że Szczyrk przestaje się nadawać do życia dla normalnych ludzi. Protesty w hiszpani przeciwko turystom też są normalne.
-
Przyznam, że w mojej ocenie dziwną filozofię życiową wyznajesz. Jeśli ktoś podchodzi do mnie w ten sposób jak piszesz, to zwyczajnie w takie miejsca nie jeżdżę. Z tego właśnie powodu od kilku lat unikam Włoch. Dla mnie sprawa jest prosta - jeżdżę tam gdzie szanują zarówno moje pieniądze ale przede wszystkim mnie osobiście. W dystansie takie założenie się bardzo sprawdza. Jak chodzi o Austrię, to wielokrotnie zdarzało mi się robić dym o wiele rzeczy, które były niezgodne z warunkami świadczenia usług, na które się umawiałem i za każdym razem (niezależnie od tego czy im się to podobało czy nie) skakali koło mnie jak koło śmierdzącego jajka, wiedząc że jest ze mną grupa kilkudziesięciu innych osób. Uświadomienie sobie tego, że nie jesteś randomowym petentem, a poważnym, wymagającym szacunku klientem w mojej ocenie bardzo ułatwi Twoje przyszłe życie.
-
No nie, co do tego co kto co bardziej lubi to nikt nie ma pretensji. To raczej jak by ten freerideowiec wjechał glebogryzarka na stok w Białce bo sztruks jest ble, mimo że obok może poganiać po puchu. Chociaż to też nie oddaje w pełni sytuacji bo pozostawia tylko jedną z możliwości.
-
Albo wiesz że masz rację mimo że jej nie masz albo wiesz i masz. Z twojego punktu żadna różnica. Są też egzemplarze które głoszą coś co wiedzą że jest nieprawdziwe ale pasuje do ich teorii albo światopoglądu ale to już inna inszość.
- Dzisiaj
-
racja, patrzyłem na prognozę dla CG i tu niezła zima, kawałek dalej w Szklarskiej pogodowa czarna dupa. info via FB Ski Arena, trochę tego śniegu mają już zmagazynowane:
-
Tydzień temu na pewnej speleologicznej grupie FB (niecałe 1000 osób) kolega wrzucił zdjęcia z eksploracji pewnej jaskini koło Jerzmanowic koło Krakowa. W komentarzach rozpętała się straszna gównoburza, bo na jednym zdjęciu była widoczna osoba, przybywająca w jaskini bez kasku. I tu nie chodziło tylko o to, że jest to niebezpieczne, ale właśnie o to, że jest to dawanie złego przykładu innym, którzy mogą nie wiedzieć o co chodzi. Z tym, że tutaj to było takie przyp____e się w drugą stronę. W Jaskiniach każdy chodzi w kasku i każdy wie, że nie schodzi się pod ziemię z gołą głową. Po prostu jakoś się trafiło, że ktoś na tym zdjęciu na chwilę zdjął kask z nieznanych powodów, a ktoś inny nie miał się do czego przyczepić, to się przyczepił do tego.
-
Tak mnie teraz naszło. Polak w Polsce zawsze kombinuje jak gdzieś przyciąć w dzyndzel, okantować, ukraść, zakombinować, wziąć pieniądze i nie zrobić. Dlaczego nagle jak jedziemy zagranicę to jest "Sir, yes sir"? Bo jednak zdajemy sobie sprawę, że w krajach bardziej cywilizowanych niż Polska nikt się w tańcu pierd___ć nie będzie. Przepisy są od tego, żeby je przestrzegać. Jak się Carabinieri albo Austriacka Polizei będzie zastanawiała czy wystawić mandat, czy nie wystawić -> to wystawi. Jesteśmy tam wyłącznie randomami, którzy przyjechali tam na urlop. Mamy tam zostawić pieniądze, nie robić dymu, nie przeszkadzać i wrócić do domu nie obciążając zbytnio lokalnych mieszkańców. Skoro tamtejszy parlament uznał, ze nakaz jazdy w kasku pozwoli zredukować liczbę wypadków o 11%, to znaczy że siły i środki zaangażowane w służbę ratowniczą na stokach będą obciążone o te 11% mniej. Szpitale też mogą zająć się leczeniem pilniejszych przypadków, niż jakiś random-narciarz z zagranicy, który rozwalił sobie dyńkę jadąc bez kasku. Bo nie rzecz w tym, czy ktoś ma ubezpieczenie czy nie, tylko w tym, kto tej pomocy ma udzielać. Fikołki intelektualne, że ja mam ubezpieczenie, to mam wszystko w rzyci, to populizm level hard. Już mając kilku znajomych w GOPRze wiem jak to działa od podszewki. Trzeba jednak na to popatrzeć z szerszej perspektywy organów i służb ratunkowych, a nie typowo Pilskiego egoizmu "kuuuuurłłłłaaa myśmy to kiedyś jeździli a tutaj lewactwo nam narzuca", wygłaszanego w przerwie pomiędzy oglądaniem Stanowskiego, Mentzena i TV Republika przy butelce Taterki Zawodowo zajmuje się klepaniem w klawiaturę i robieniem różnych, dziwnych urządzeń z szeroko pojętej elektroniki cyfrowej. Każda godzina mojej pracy kosztuje policzalną sumę w Euro. Oprócz jazdy na nartach, jestem grotołazem, paralotniarzem, niedużo ale się wspinam i robię kilka innych fajnych rzeczy. Jeżeli mam do wyboru: zarabiać pieniądze, względnie zajmować się tymi fajnymi rzeczami - versus. przebywać z ludźmi z którymi się absolutnie nie zgadzam i którzy mi zresztą ubliżają w internecie (patrz: Mikoski i teks o cipach), to jak sądzisz 🙂 Mikoski zresztą był już kątent, że nikomu nie będę patrzył do kieliszka, a podajże @Lexi był zadowolony, że zaś nie będe gadał o cukrze jak o białej śmierci (swoją drogą, dobrą masz pamięć 😉 ) wyjątkowo się zgodzę
-
Jasna sprawa... tylko że oni bardziej na bobslejach niż nartach.. 🙂
-
Licze, że jest to tkanka mięśniowa. Tymczasem na CG trenuje klub sportowy:
-
Cześć Akurat jakby wpadł Jamajczyk to wszelkie spory nikną... POzdro
-
Dlatego z tego korzystasz.
-
na tym forum każde spamowanie jest dozwolone
-
..ale nie widać
-
Kask permanentnie psuje fryzurę
-
Niby tak ale za kask płacisz raz a za fryzjera bez przerwy... czysta kalkulacja po "krakosku" ... no chyba że wersja econo .. jak Maras 😉 ale nie wiem czy dziewczyny by na to poszły
-
A to tylko w kampanii wyborczej można nazywać złodziejstwo po imieniu?
-
W pewnym sensie tak. Książek dużo. Jakoś tam wybieramy. Ja poznałem np. Ciebie i Wujota i to nie na nartach, właśnie wybierając po okładce, czyli aktywności forumowej, nie zawiodłem się. A jak już przy książkach jesteśmy może o tym warto rozmawiać to wczora niekoniecznie z wieczora w naszym Monopolis odkryto graffiti Reymonta, drugie po Szymborskiej. Więc polecę książkę Barbary Kocówny, Reymont: opowieść biograficzna. https://kresy24.pl/wladyslaw-reymont-dluga-droga-do-literackiej-nagrody-nobla/ https://journals.ltn.lodz.pl/Prace-Polonistyczne/article/view/1738/1549 Pisała także o Josephie Konradzie, czyli naszym towarze eksportowym. Obie książki świetne. Czyta się jak thriller. A jeśli o górach mowa to męczę Oppenheima, choć zawodowo Oppenheimera, także w postaci życiorysu znaczy biografii. Pępek świata Malczewskiego o Zakopanem też świetna pozycja. Na deser szusss.... https://www.skionline.pl/forum/topic/12203-śladami-opcia/
-
O mam lepsze porównanie. To tak jakby freeriderowiec, kłocił się z miłosnikiem sztruksu o to co jest lepsze: puch czy sztruks. A tu nagle wpada rodowity Jamajczyk co nigdy śniegu nie widział i będzie rozstrzygał ten spór.
- Wczoraj
-
Troche zbyt dosłownie odebrałeś to porównanie. Chodziło mi o to że nie możesz ocenić czy komuś przeszkadzaja stałe przeloty czy nie , jeśli nie jesteś wciągnięty we wspinanie na własnej, po prostu tego nie zrozumiesz i to jest normalne. Tak samo jak normalne jest to że ktoś kto nie miał butów narciarskich na sobie , nie może zrozumieć jak i dlaczego to jest takie fajne i wciągające.
