Skocz do zawartości

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie

  1. Dzisiaj
  2. Ja wszystko doskonale rozumiem. Przytaczasz zawodników i stany omdlenia. SL jest rozgrywany zwykle na krótkiej powiedzmy 1,5km trasie i z reguły jest 60-70 skrętów. Jedziesz swoim maksem (podobnie jak zawodnik). Ile razy możesz zjechać w ciągu 4-ech godzin w taki sposób? Zważywszy na fakt, że trasa 1,5km to krótka trasa. Zwykle to 3-5km. Zawodników po 1 przejeździe odcina, a drugi zwykle maja 2 godziny później. Ty jesteś w stanie tak jeździć przez 3-4h? Jeździsz na nartach (tak samo ja) które lubisz i takie są Twoje preferencje zarówno geometrii jak i długości. Długo jeździłem na damskich SL przedłużanych (157 i 159cm) jednak standardowy rozmiar dla mnie jest lepszy. A przepisy są jakie są i nie mnie je oceniać. W pałętaniu się po stoku nie ma to dla mnie żadnego znaczenia, a długość poprawia stabilność. Trasa zjazdu zwykle jest na bieżąco modyfikowana i zwykle odbiega od założonej. Pojawiają się przeszkody w postaci innych użytkowników, czy też nieprzewidziane przeszkody terenowe. Ja jeżdżę na GS sklep, który nie ma nic wspólnego z nartą GS - może tylko nazwa. Wszystkie te narty są mega skrętne, a przynajmniej dla mnie wystarczająco. Tak samo pojadę wąskim kanałem jak Ty na SL, pewnie nie tak elegancko, raczej półskrętem, ale taka jazda w Alpach mnie nie interesuje (może okazyjnie lub z konieczności), bo takiej serii krótkich skrętów nie zjadę na 5-cio kilometrowej trasie, nie mówiąc już o całodziennej jeździe. W jeździe amatorskiej ześlizgi, dohamowania ześlizgiem i inne takie tam sztuczki są czymś naturalny, a bynajmniej ja się tego nie wstydzę. Jazda cięta w każdych "okolicznościach przyrody" jest bardzo trudna do opanowania i raczej w jeździe amatorskiej sprawne poruszanie się w terenie jest ważniejsze, niż udawanie zawodnika na siłę (tu o sobie piszę). Preferuję jazdę na krawędziach, ale nie wszędzie da się tak jechać. Czasami trzeba przy rzeźbić, lub wręcz przeciwnie dać ognia na "krechę". Na paragigantkach mogę jeździć cały dzień, dozując odpowiednio przerwy w jeździe. Na SL bym się zajebał po 2-3 godzinach jazdy. Coby nie pisać, dłuższy skręt jest bardziej naturalny dla narty GS, a kilometry z trasy uciekają. Nie chodzi wcale o liczba kilometrów przejechanych, tylko aby przejechać te dłuższe trasy w sposób jaki lubię. pozdro
  3. Andrzeju, narty bez blachy są słabe. Mam takie i takie. Początkowo sądziłem, że nie są takie złe (no jeździć się na nich da), ale po sezonie użytkowania i przesiadce przypadkowej na narty z blachą - to była różnica jak jazda mercedesem i dużym fiatem. Baza dobrych nart trasowych to drewno i blacha. pozdro
  4. Witam ponownie, już po sezonie, niektóre ceny mocno spadły, mam okazję kupić poniższe narty (nówki) za 1700zł: Nordica Spitfire 74 DC Fdt https://www.nordica.com/polska/pl/men/skis/on-piste/spitfire-dc/spitfire-74-dc-fdt Cena wydaje się naprawdę dobra (-50% od ceny wyjściowej), zastanawiam się czy warto je zakupić w tej cenie... Jest jeszcze nieco wyższy model Nordica Spitfire DC 74 PRO Fdt (z titanalem) za 2350zł: https://www.nordica.com/polska/pl/men/skis/on-piste/spitfire-dc/spitfire-dc-74-pro-fdt Natomiast z uwagi, że jestem dość lekki (70kg) nie wiem czy jest sens dopłacać w tym przypadku. Czy ktoś mógłby się wypowiedzieć na temat tych nart? Zwłaszcza tych tańszych; będę wdzięczny za pomoc 🙂 Z góry dzięki!
  5. Fakt, często bywały. Toteż napisałem minimum skrętów. 🙂 Czasem większe minimum, czasem mniejsze. 🙂 Najstarsze zdjęcie Goryczkowej jakie posiadam jest z kwietnia 2005 r. Gdy miałem 18 lat, jeździło sie inaczej. Nie było tego trawersu widocznego na zdjęciu, tylko jeździło się wprost w dół od górnej stacji krzesła. Wprost to na wyrost, bo naprawdę trzeba było najpierw wykonać kilka zakosów, gdzie o skręcaniu nie było mowy. Raczej zwrot przez przestawienie nart. 🙂 Krzesło na Goryczkową uruchomiono dopiero w 1968, czyli wcześniej trzeba było podejść kawałek w górę od kolejki linowej i zjazd na Goryczkową zaczynało się prawie od samego szczytu.
  6. Tym razem kraina kręgów kultowych…
  7. Tak jeżdżę, bo to daje największą frajdę. Chodzi o osiągane przeciążenia w skręcie. Fakt jednak, że coraz mniej jest takiej jazdy Głównie z uwagi na warunki zewnętrzne, ale czasem i mnie nie chce się tak cisnąć.
  8. Nie rozumiesz. Jeśli jedziesz na makasa to jedziesz tak samo jak zawodnik. W sensie zaangazowania a nie techniki czy prędkości. Twoj poziom nie ma znaczenia, możesz być nawet na etapie pługa. Twój sprint na 100m dalej będzie sprintem nawet jak będziesz 2x wolniejszy od Bolta. Sprintując nie pobiegniesz maratonu, nawet jeśli niekótrzy to robią w tempie Twojego sprintu. Często jeżdżę na pustym stoku niemal tak samo, jak ja jechałbym na tyczkach. Różnica w stosunku do mojej (nie zawodnika) jazdy na zawodach jest minimalna. Moje slalomki nie są przykrótkie, ale są prawidłowej długości do mojej wagi. Na takich zresztą jeździli kiedyś znacznie potężniejsi zawodnicy, zanim debilne przepisy tego zabroniły. Upieranie się na 165cm jest głupotą, wiem bo też na takich jeździłem. No właśnie, na SL możesz się wozić kiedy jest taka potrzeba, czyli jest łatwiej. W jeździe turystycznej w dużym ruchu mniejszy promień się przydaje. Przy ześlizgach promień nie ma znaczenia, a mniejsza długość ułatwia manewry. Na GS też możesz się wozić, ale wtedy zwykle już musisz przejść do ześlizgu. Cały czas na pewno nie ciśniesz, bo nie dałbyś rady, zresztą często nie ma ku temu odpowiednich warunków. Dodatkowo, jazda na maksa na SL wymaga mniejszej prędości i przestrzeni, więc jest łatwiejsza i bezpieczniejsza niż na GS.
  9. Wczoraj
  10. Zawodników zostawmy w spokoju, bo jeśli Ci się wydaje że potrafisz jeździć jak oni to tylko Ci się wydaje. Twój max jest ich rozgrzewkowym przejazdem. Jazda na zawodach, to jazda na zawodach i trudność takiego przejazdu nie ma nic wspólnego z pałętaniem się po pustym stoku. Z resztą pisałeś wcześniej o dobrych amatorach wchodzących na tyczki. Mój stopień sprawności i siły w stosunku do Twojego jest taki sam jak Twojego do zawodnika z PŚ, czyli żałosny. To nie temat poradniczy tylko informacyjny. Możesz tego nie rozumieć. Równie dobrze mogę napisać że na paragigantkach można robić wszystko co na SL tylko łatwiej. Też zupełnie nie rozumiem że dobrze Ci się jeździ w przykrótkich SL-kach. Bądź konsekwentny w tym co piszesz, wydłużając promień na SL to się wozisz i jedziesz jak cię narty niosą? Czy Ciebie to nie dotyczy, bo jesteś wyjątkowy? Napisałem wyraźnie, taka jazda mnie nie interesuje. Narta SL dociśnięta samoistnie zacieśnia skręt, bo taka jest ich geometria. Na takich nartach mogę jeździć w PL to tu mam krótkie górki. W Alpach musiałbym się na nich … wozić. Hala walcowa jest na trasie 1a w okolicy Soliska. Przewężenie na szerokość ratraka ułożone pod kątem z 60 stopni do biegu głównej trasy z Buczynka do Jontka. Tuż przed górną stacją krzesła Kamienna-Solisko. Pozdro
  11. Jan

    Jak jeździmy na nartach,

    przecież tam już na Sylwestra były muldy po pas
  12. Jeśli tak jeździsz. Tylko kto tak jeździ i po co. Chyba że chcesz sobie lub innym coś udowodnić. Oczywiście od dobrych kilku lat tak nie jeżdżę i pewnie nawet nie mógłbym nie ryzykując poważnych komplikacji sercowych. 😉 Być może mając 20-25 lat trochę tak, na maksa, starałem się jeździć. Bawiło mnie to. Ale później już nie. Więcej relaksu, smakowania przyjemności, radości z bycia z innymi. Z odruchów instruktorskich często obserwuję innych, zwłaszcza tych dobrze jeżdżących, których jest niewielu na typowych trasach. Nie widzę by jeździli na maksa, raczej smakują i cyzelują jazdę w średnim tempie. Ci szybko jeżdżący przeważnie technicznie jeżdżą kiepsko. Tych wycinających intensywne skręty carvingowe też niewielu bo zaludnienie stoków nie pozwala. A najbardziej na maksa jeździłem w 18. roku życia. Start na górze Kasprowego, pełna kita z minimum skrętów na Goryczkowej. Pierwszy i ostatni postój na polanie przed nartostradą do Kuźnic. A czasami i bez tego postoju. 🙂 I to mnie wtedy naprawdę cieszyło. Ale szybko z tego wyrosłem.
  13. mig

    Jak jeździmy na nartach,

    Pierwsze "metale" to rok chyba 1972 - II klasa szkoły średniej, kiedy brat pozwolił mi pojeździć na swoich Rysy Metal rocznik 1970 -ze znaczkiem Zakopane. Czarne z białyni oznaczeniami. Ciekawostka - miały logo jak Atomic czy gwiazda merca, poźniej zamieniono to logo na taki klin/szczyt jak na fotce Andrzeja. Miąły jedną blachę - wiem, bo kiedyś je przewierciłem na wylot... 😉. Rok poźniej ojciec wyczarował dla mnie - niebieskie.... ;-). Na pierwszej fotce brat z kolegami - Szczyk hala Skrzyczeńska - kolejka do orczyka na Małe - w tle pojedynczy jeszcze "długi górnik" z Czyrnej. Wiązania Kadra 3- słynne wyrwijwkrety.... Na drugiej ja w drugie połowie 70tych na tych 'niebieskich' Rysach - śniegu było w opór, można było zjeżdżać z Czantorii przez las i (czasem niestety) jeżyny.... Na foto łąka w okolicy Motelu w Polanie.
  14. Po powrocie z krainy ziemniaka, Pałac Będlewo i jezioro Dymaczewskie bez gry słów. Tym razem tylko rower i kraina granitu...
  15. Jan

    Jak jeździmy na nartach,

    @Spiochu to proszę o rozwinięcie tematu, kiedy i gdzie to dziadostwo było ? W grudniu było rewelacyjnie a na początku kwietnia też raczej nie można było narzekać
  16. Takie tam z rana, przy 5st C na zewnątrz. Fajnie się jechało bo pusto na drogach. Tylko zimno wciskało się każdą możliwą szczelina. Vmax porównywalny do nart.
  17. Ostatni tydzień
  18. Przwywołałem zawodników PŚ, jako najlepiej przygotowanych fizycznie do narciarstwa, żeby ktoś nie mówił, że kolega ma lepszą kondycję/trenuje na siłce to daje radę cały dzień cisnąć. A jeśli chcesz cisnąć na makasa to niczym się to od jazdy wyczynowej nie różni. Nawet jeśli to jest freeride. Wykorzystujesz maksimimum swoich możliwości w tym co chcesz zrobić. Udaje się w iluś tam %, podobnie jak żaden zawodnik nie przejeżdza trasy idealnie. Czasem glebisz lub się zatrzymujesz, tak samo jak na zawodach. Margines błędu zależy od Ciebie ale tu i tu moze być taki sam. Nie ma jedynie widzów, nagród i zagrodzonej trasy. Nie rozumiem dlaczego wam się dobrze jeździ na tych dłuższych nartach. Na SL 156cm bez problemu jedziesz dowolnym skrętem lub na krechę. Wszystko idzie sprawniej i łatwiej. W gorszych warunkach, w puchu, czy na muldach też dużo lepiej niż na GS. Spędziłem mnóstwo czasu na Pilsku, ale nie mam pojecia co to Hala Walcowa? Gdzie to jest? Ostatnio we Francji z racji pogody i dziadostwa w ośrodku, jeździłem sporo po garbach i świeżym ciężkim śniegu (na GS). Chyba już wyszedłem z wprawy bo szło to bardzo mizernie. Gleb może nie było, ale pit stopy co kilka skrętów i niska prędkość przejazdu. Zresztą to właśnie prędkość jest przycyzną. Jak się w miarę szybko pojedzie to wszystko idzie płynnie i sprawnie, ale jak się psychicznie zablokujesz to walczysz z garbami, czy zakopujesz się w śniegu.
  19. Cze Masz sporo racji w tym co napisałeś ale troszkę na wyrost jest przywoływanie jazdy zawodników. Rozmowa dotyczy jazdy amatorskiej, a w szczególności tego co nam w niej sprawia największą frajdę. W Alpy nie zabieram nart typu SL bo jeżdżąc na nich po 3-ech godzinach jazdy pakowałbym się na kwaterę. Być może odezwą się głosy, że da się i dłuższym łukiem na nich pojechać, ale mnie osobiście taka jazda nie sprawia frajdy. Skręty są krótkie i intensywne, a wydłużanie w moim przypadku to jazda w trawersie, czyli z mojego punktu widzenia, bez sensu. Wolę narty długie, które mi dają dużo więcej możliwości jazdy kombinowanej. Jazda free, to jazda z marginesem błędu, który jednak jest zawsze, Ty pewnie masz mały, ale i tak nie ma to porównania z z jazdą po tyczkach/bramkach w realu. Tam każdy błąd to strata lub …. koniec jazdy. W jeździe dowolnej tak nie jest, jedzie się dalej i tyle. Nawet jak coś odbiega od planowanego toru lub skrętu. Kolegę Clip-a interesuje przemierzanie ośrodków, mnie to frajdy nie sprawia. W każdym ośrodku, w którym byłem mam parę ulubionych (dla mnie ciekawych), a reszta może dla mnie nie istnieć. Ostatnio na Pilsku najlepszy moment dla mnie to wjazd na Halę Walcową w pozycji zjazdowej bez unoszenia sylwetki. Taki kernell S dla leszczy😉. Reszta trasy to tylko dojazdówka do tego punktu. Dla większości to tylko wąska przejazdówka, bez historii, zawalidrogą na trasie. w Madonnie bardzo lubię trasę usłaną garbami którą obsługuje stare krzesło. Nikt tam nie jeździ, bo dla większości jest nieciekawa. Ja na niej mogę i pół dnia jeździć. Na górnej części trasy są garby opadające mniej więcej do połowy jej szerokości naprzemiennie. Dół to seria ścianek. Większość na górze wybiera linię aby ominąć garby, a dół jedzie, żeby zjechać. Dla mnie cała frajda to skręty na garbach. O ile początkowo to staram się je kompensować w skrętach, to cała zabawa zaczyna się później, jak już nie dajesz rady tego zrobić. Trzeba tylko się wjeździć, aby lecieć na wprost w skręcie a nie w krzaki. Nawet na płaskim da się poszukać przyjemności z jazdy, i szczerze mówiąc może to bardziej zmęczyć niż jazda po stromszych odcinkach, szczególnie jak chcesz pojechać tak jak lubisz i szukasz za wszelką cenę prędkości, a nie jest to jazda na „krechę”. pozdro
  20. Jan

    Jak jeździmy na nartach,

    Ten świeży śnieg to nie był puch, wywaliłem się, wiązania nie wypięły, kilku starszych narciarzy wsadziło mnie na sanki i zawiozło do domu wczasowego gdzie byliśmy na zimowisku. Sanitarką pojechałem do szpitala w Bielsku a tam było tylu połamańców że musiałem czekać na gips na korytarzu. Powrót do Szczyrku też był z przygodami bo wsadzili do jednej sanitarki 4 połamańców - jechaliśmy z niedomkniętymi drzwiami a moja noga, zagipsowana i owinięta kocem, wystawała na zewnątrz .
  21. Nie było dobre. W Zakopanem to był cud, że z kolegą (dziś emertowany prof. fizyki) kupiliśmy narty, a w Krakowie też cud, że sprzedający się nade mną ulitował. Ale czasem coś "rzucali". Vide niezłe japońskie wiązania Hope na moim zdjęciu, z przednim i tylnym bezpiecznikiem. Poprzednio miałem Kadra 3, tylko z bezpiecznikowym przodem. Te kanty metalowe w Twoich nartach pewnie były przykręcane. Rozumiem, że złamałeś nogę na nartach. Mnie tego życie oszczędziło, choć początki były na Knadaharach (widać je na zdjęciu Pienin Lexiego), a więc wiązaniach w 100% niebezpiecznikowych. 🙂 Długość nart na wyciągniętą rękę (do nadgarstka) to nie był dobry pomysł zwłaszcza dla wysokich.
  22. Jan

    Jak jeździmy na nartach,

    no niestety w mijającym sezonie takich dni z głębszym śniegiem było bardzo niewiele, miałem ich równe 5 co nie stanowi nawet 10% dni narciarskich w Alpach PS. Nie wiem co dla Ciebie oznacza "fajny głęboki śnieg" ? Może trzeba się przeprowadzić do Japonii ?
  23. Jan

    Jak jeździmy na nartach,

    to jednak musiało być wtedy lepsze zaopatrzenie sklepów krakowskich i zakopiańskich bo pamiętam że wujek swoje metalki musiał "załatwiać" po znajomości, moje "plastiki" (- całe drewniane jedynie ślizgi były plastikowe i miały kanty metalowe) kupowaliśmy w składnicy harcerskiej, udało mi się wtedy wyciągnąć rękę na 190cm i takie dostałem widać że w lutym 1972 było słabo ze śniegiem w Szczyrku kilka dni później spadło dobre pół metra śniegu i złamałem nogę poniżej Piekiełka
  24. Chyba 72'. Pod koniec roku. Może na początku 73'. Zdjęcie z nartami jest z wiosny 1973, więc narty musiałem kupić wcześniej.
  25. Jan

    Jak jeździmy na nartach,

    a pamiętasz jeszcze w którym to było roku ?
  26. Jan

    Jak jeździmy na nartach,

    moje nazywały się Wierchy, były jeszcze Sudety ale nie wiem jaka była różnica
  27. Lexi

    Jak jeździmy na nartach,

    To Panie wypas był dla zawodowców .. ja jeździłem w tym czasie na takich jak te.. (tutaj jeszcze chyba pasków brakuje skórzanych).
  28. Nawet nie wiedziałem, że mogą być narty w pełni metalowe. Te Rysy KF-72 to były narty z dwoma warstwami metalu, na spodzie i na górze, i warstwy drewna w środku. Ciekawa jest historia ich zakupu. Oczywiście w sklepie w Krakowie się normalnie takich nie kupowało. Wymyśliłem więc sobie, że kupię je w Szaflarach, gdzie je produkowano. Pracował tam brat znajomej. Pojechalismy autobusem do Szaflar z kolegą, ale nic nie załatwiliśmy. W akcie desperacji pojechalismy więc do Zakopanego i tam, cud boski, stały sobie w zwyczajnym sklepie sportowym. Do wyboru, do koloru, tzn. były czerwone lub czarne. 🙂 Kupiłem czerwone 210 cm. Po powrocie do Krakowa udałem się do serwisu w celu założenia wiązań. Gość wziął narty do ręki i powiedział mniej więcej tak: "ło jezu, cóżeś to pan kupił, za twarde". I faktycznie miał rację. Chyba czerwone były bardzo sztywne a czarne mniej, o czym kupując oczywiście nie wiedziałem. Zdesperowany udałem się do sklepu sportowego na Szewskiej w Krakowie i błagalnie spytałem czy przypadkiem nie da się ich wymienić, choć żadnych tego typu nart na półkach nie było. Gość spojrzał z litością, udał sie na zaplecze i wyniósł czarne Rysy ze zdjęcia. Ufff... Pewnie coś mu za to zapłaciłem, ale nie była to duża suma. Takie rzeczy to tylko w... PRL-u. 🙂 Z nart byłem dość zadowolony, choć później przekonałem się, że były za długie. Następne, wiecznie rozklejające się Epoxy, były już 205 czy nawet 200 cm. Potem były różne: Heady, Dynamic, Volkl, ale wszystkie 200 cm.
  1. Pokaż więcej elementów aktywności
×
×
  • Dodaj nową pozycję...