Skocz do zawartości

Wiosenny śnieg – jazda w kaszy


bakkz

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

 

Fajna zrobiła się dyskusja. Nawet miałem w pewnym momencie chęć poteoretyzowania jak wygląda ruch w środowiskach płynnych: powietrze, woda, śnieżny puch, ciapowaty wiosenny śnieg, czy może cięższy wiosenny(są różne - firn, puch jeszcze nie przefirnowany, ciężki wiosenny prosto z nieba).... Dwa czynniki wydają  się ważne- szybkość i powierzchnia. Dochodzi do tego ostrość manewrów.

 

Samolot musi mieć gaz, gdy ma małe skrzydełka(lotnicy na forum niech wybaczą ignorancję). W wodzie duża szybkość pozwala na jazdę nawet na stopach własnych. W śniegu się nie wypowiadam, bo każdy narciarz ma własne doświadczenia. Niemniej przez tę parę lat jazdy zebrałem parę spostrzeżeń. Muszę się tu posłużyć znów Kasprowym, co może być denerwujące. Ale dawniej,  nikt nic tu nie ulepszał, więc śniegi były najróżniejsze, podobnie jak wyżej w Karkonoszach.

 

Jak przyszedł ciężki wiosenny śnieg w postaci firnu, to rano i do południa się fajnie jeździło, potem był, szczególnie niżej, już bardzo mokry. Mokry śnieg(ale nie świeżo spadły) był zdaje się uwielbiany(wydaje się do dzisiaj) przez narciarzy, którzy lubią  ciepło i "bezpieczeństwo", bo jakoś się w nim skręci, a nie jedzie się szybko i bez kontroli jak na lodzie. Jak sobie radzili młodzi zawodnicy w takim mokrym śniegu. Ustawiali rano tyczki i trenowali giganta na Gąsienicowej. Wraz z temperaturą rosły "rowy" przy tyczkach. Szybkość wcale nie malała. Więc rano taki amator, podobny do mnie, mógł przejechać nielegalnie, odpowiednio od nich daleko, parę tyczek. Potem w rowach niestety nie był w stanie jechać, bo gaz był zawodniczy. Jak przestali trenować, to sobie czasem jeździli z boku trasy, na przełaj, gdzie śnieg był nie zryty, zmuldzony. Ja  też jeździłem na Kasprowym w najróżniejszych kierunkach. Ale taki ciężki śnieg, gdy narty się zapadały był zawsze wyzwaniem. Trudno było skręcić. Skręt był jakiś taki koślawy, wymuszony. A oni płynęli, szybko, po wierzchu, w wąskim torze, Powierzchnia śniegu była tylko lekko zaznaczona przez narty. No więc pierwsze spostrzeżenie(nikt mi tego nie powiedział, nawet książki o jeździe). Szybkość i delikatna, bardzo prawidłowa jazda. Ale do tego trzeba było być zakopiańskim zawodnikiem.

 

Potem próbując pierwszych jazd w głębokim puchu, też szybko doszedłem do drugiego spostrzeżenia. Szybkość i ściśnięte kolana i lekkim z lekkim przysiadem na tyłach. Szybkość wynosiła narty do góry, przysiad wydobywał dzioby, złączenie kolan powiększało powierzchnie styku(bo narty szły równomiernie, a nie zapadały się jedna, to druga). Z takich spostrzeżeń urodziła się pewnie "monoski". Której wady doprowadziły do skośnego ustawienia narciarza(pardon-deskarza) na monoski-desce.

 

Kolejne spostrzeżenie znacznie, znacznie  później. Na Mosornym Groniu na wiosnę, gdy rano stok był przymarznięty ustawiali nieraz treningowy wertikal- gigant. Młodzi juniorzy pomykali sobie na wydzielonym na  stoku pasku. Po treningu już, gdy śnieg od słońca i temperatury i tłumu cywilów, był nieźle zmasakrowany jeździli po całym stoku na swoich gigantkach jak niby nic. Długie łuki wzdłuż linii spadku stoku. Czasem na stromszej części  jakby girlandy w poprzek stoku. Lekko, szybko i przyjemnie. W dość wysokiej pozycji, dobrze zrównoważeni. To było trzecie spostrzeżenie.

 

Tak więc jakoś jeżdżę w takim śniegu. Jak ostatnio miałem przyjemność spotkać "bakkz" na Mosornym to śnieg, w czasie ostatnim jazd, nie był kompletna ciapą. Był mokry, ale nie za głęboko. Był zryty, ale nie były to góry i doliny, bo narciarzy było niewielu. Na większych górach i dolinach też tak się da jeździć. Kilka lat temu tak jeździłem po południu na nartach 170 cm(+10 do slalomek). Po tej radosnej jeździe dostałem  lekkiego zapalenia przyczepu więzadła rzepki do kości goleniowej. Narty, które przecinały śnieg drgały dość mocno i to był efekt, który w tym roku czułem. Dlatego  prosiłem  o rade dla DK10, jakie mam dobrać  sobie narty.

 

Karwing, kult krawędzi przysłoniły wszystko. Co można powiedzieć  o krawędzi na szerokich dechach w puchu. Co można powiedzieć o krawędzi w ciapie, gdzie narty się zapadają(stykają ze śniegiem) całą powierzchnią ślizgu. Vokl wymyślił świetne hasło-jeździ się też na boku narty, albo na boku buta. Dzisiejsze narty to przede wszystkim  zupełnie inna sprężystość, kształt. Sama krawędź jest dalej ze stali. Jahu podał receptę na miękkość.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 59
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Potem próbując pierwszych jazd w głębokim puchu, też szybko doszedłem do drugiego spostrzeżenia. Szybkość i ściśnięte kolana i lekkim z lekkim przysiadem na tyłach. Szybkość wynosiła narty do góry, przysiad wydobywał dzioby, złączenie kolan powiększało powierzchnie styku(bo narty szły równomiernie, a nie zapadały się jedna, to druga). Z takich spostrzeżeń urodziła się pewnie "monoski". Której wady doprowadziły do skośnego ustawienia narciarza(pardon-deskarza) na monoski-desce.

W puchu najłatwiej się skręca na jednej narcie - wystarczy podnieść wewnętrzną i samo skręci.

Mam wrażenie, że cały czas coś mylicie. Wojtek gość pytał o kaszę. W kaszy żeby było skutecznie i fajnie jedyna rada to prędkość i delikatna jazda na ślizgu. Niestety do tego trzeba byc kozakiem bo - choć śnieg taki jest z natury wolny - to jazda blisko linii spadku - powoduje, że jednak jest szybko. W kaszy jazda śmigami hamującymi czy skocznymi - a o tym piszesz - jest praktycznie niemożliwa bo wywierasz duże siły na narty, które natychmiast się zapadną i staną. 

Jak jest tak płasko to zmień stok :)

Kasza nazywany jest zmrozony w granulki snieg przez wielu nazywany firnem.

Znajduje sie wszedzie wysoko w postaci kilkunastocentymetrowej warstwy na twardyn podlozu.

Przy bocznym uslizgu nart wytwarza optymalny opor dla ich prowadzenia .

Ja to nazywam cukrem - bardzo zbliżony do sztucznego lub zheblowanego z zalodzeń.

Firn to moim zdaniem przemrożony z odwilży, zbity śnieg.

Jak by ktoś chciał prowadzić dyskusję terminologiczną to polecam skorzystać z:

http://pl.wikipedia....sty_i_narciarza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnia jazda poprzedniego sezonu w Myślenicach z Krisem.

Na pewno już marzec. Bardzo ciepło bo ponad 12-14 stopni.

Wyjechaliśmy pierwszym krzesłem i naszym oczom ukazał się pięknie przygotowany sztruks bez nawet jednego śladu.

Nie spodziewałem się, że będzie tak dobrze więc ogień.

Pierwszy skręt, naciśnięcie na krawędzie i ..........wpadłem prawie po kolana :)

Śnieg, którego było jeszcze sporo okazał się typową nie związaną ze sobą kaszą.

 

Jedyną techniką jaka się sprawdzała i dawała frajdę bez męczarni to ta którą opisał Mitek tu:             #21            

 

Im delikatniej tym lepiej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Jak eksploatuje ten temat to jeszcze jazda na "ciapie" pod wieczór, gdy powierzchnia śniegu zaczyna marznąć, ale poniżej jest jeszcze gruba warstwa mokrego i ciężkiego. Śnieg zaczyna nieść bardzo szybko narty i każda próba gwałtowniejszych manewrów jest jeszcze trudniejsza, bo marznąca górna warstwa utrudnia skręt nart. W dalszym ciągu powinny iść maksymalnie lekko i po wierzchu. Tylko ta szybkość...Gdy jeszcze stok jest dość stromy i wąski(Myślenice), to jest kłopot by jazda wyglądała przyzwoicie.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

sie ma,

powinieneś spróbować:

- jeździć z wąsko prowadzonymi dechami - takie prowadzenie powoduje szybsze łapanie "wyporności" i wyjeżdżanie na powierzchnię śniegu oraz jednoczesne pokonywanie nierówności przez narty. Zauważ, że czym szersze prowadzenie nart - tym bardziej "niezależnie" biorą one wszystkie "niespodzianki" na stoku. A to "rozsypuje" całą jazdę każdemu .. - typowy problem, który każdy zna z praktyki - kłania się pokolenie karwingu ;).

- powinieneś przede wszystkim zawęzić tor jazdy - ogranicz go do jazdy na szerokości 1 metra w linii spadku stoku. Niestety coś za coś :) - takie prowadzenie nart powoduje przyśpieszanie - i generalnie ludzie boją się tego z założenia. Szerokie łuki zastępujesz dużą częstotliwością skrętów NW. Tutaj kłania się jazda klasyczna bez której nie dasz sobie rady niestety. Wypada wrócić do tych wszystkich "podskoków", obrotów  na kijku itd.. ;), tak jak to bywało z jazdą ze 20 lat temu i wcześniej. To FUNDAMENT radzenia sobie w takich warunkach. To właśnie dlatego tak mało osób na stoku wygląda "dobrze" pod koniec dnia w wiosennym narciarstwie :D.

Jeszcze 1 ważna rzecz - to też sobie trzeba w głowie mocno uzmysłowić - jazda w takich warunkach nie powoduje tak gwałtownego przyśpieszania i ustawianie nart w każdym momencie skrętu blisko linii spadku stoku nie będzie powodowało jakichś olbrzymich przyrostów prędkości :). Drogą experymentów do tego powinieneś dojść. 

To co najbardziej męczy to jazda w poprzek stoku na szeroko rozstawionych nartach - bo trafiasz na odsypu i nierówności w sposób nieregularny niestety.

Generalnie - jeszcze raz i do znudzenia !! - proponuję powrót do tradycji i klasyki. Pokolenie karwingu się tutaj nie popisze za bardzo a zarazem zmęczy jak cholera ;).

Co do nart - warto raczej jeździć na miękkich, dłuższych deskach a nie na "sprężynach". 

 

pozdro

jahu

cale to pitolenie, szczegolnie jedenastek jest bez sensu - prawda jest taka, ze sniegow jest niesamowicie duzo, tak jak pisall Wujot

Wujot ma spojrzenie podobne do mojego, chociaz wklada wiecej wysilku w podchodzenie

boiska na wiosne bywaja miekie i LEPKIE - ja to nazywam ACL' snow. nienawidze tego wrazenia, ze snieg zatrzymuje Cie ..................

to czy sie jezdzi wtedy z nogami zlaczonymi, carvingiem, na nartach waskich czy szerokich - wszystko jedno - o przepraszam, w sniegach hamujacych waska narta bedzie mniej hamowala.............

prze 4 dni mialem taka pogode, gdzie lampa swiecila i snieg byl lepki - nie lubie tego.....................

nie wiem ile trzeba idiotycznych postow, zeby czytelnicy wiedzieli kto jest kto i co jest co........

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Grzecznie odpowiadam. Nie chcę, jak to się mówi ignorować, sympatycznego przecież adwersarza.  Na podanej stronie internetowej to jest cudo. Jak byłem tu raz żoną w tym roku, to była kasza i  na dolnej stromszej części była tylko połowa naśnieżona. Jak się weźmie długość wyciągu i różnicę poziomów to należy do stromszych stoków  w promieniu...A trasa jest równoległa do wyciągu. Napisałem też dość stromy, myśląc głównie o dolnej części. Pisałem z pozycji szarego bywalca stoków, których jest przeważająca liczba. Więcej nie piszę, bo moglibyśmy zejść z kaszy na stoku, na wymianę poglądów w zupełnie innych tematach. Lepiej dla zdrowia psychicznego tego unikać.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

W puchu najłatwiej się skręca na jednej narcie - wystarczy podnieść wewnętrzną i samo skręci.

Jak jest tak płasko to zmień stok :)

Ja to nazywam cukrem - bardzo zbliżony do sztucznego lub zheblowanego z zalodzeń.

Firn to moim zdaniem przemrożony z odwilży, zbity śnieg.

Jak by ktoś chciał prowadzić dyskusję terminologiczną to polecam skorzystać z:

http://pl.wikipedia....sty_i_narciarza

 

Cześć

Widzę, że zaczynamy się dogadywać.

Kasza to śnieg sypki, który nie ma tendencji do zbrylania się. Nazwa cukier - przynajmniej ja to tak pojmuję - to coś zbliżonego ale o mniejszym ziarnie. (oczywiście to już trochę teoretyzowanie).

Natomiast kluczowa jest sypkość i głębokość. Na kaszy w każdym razie nie pojedziesz niczym hamującym bo przelecisz przez narty. Oczywiście - chyba, o tym myślałeś Wojtek - trzeba mieć spory repertuar technik bo  warunkach, w których spotykamy kaszę nawet na dość krótkim stoku będziesz miał różne śniegi wraz ze zmianą temperatury, nasłonecznienia itd.

Natomiast w kaszy czy to równej czy nierównej (i tylko do niej się odnoszę) jazda na całej powierzchni narty + szybkość jest jedyną pozwalającą w miarę ekonomicznie i stylowo pokonać taki teren techniką. Gdy zabierzemy się za śmigi prędzej czy później narty nie znajda oparcia i się zapadną i trzeba je będzie siłowo wydobyć na powierzchnię. Każde przesuwanie nart jest bardzo energochłonne a teren rozbija co chwila pozycję. Nie musi być nawet wąsko (tak jak pisał Brelo)  choć to pomaga ale ważne żeby było zdecydowanie i bez stawiania nart w poprzek stoku, bez elementu hamującego.

Co innego wiosennym mokrym śniegu choć tu też kluczem jest szybkość i zdecydowanie.

Żeby jechać równo i rytmicznie w takich śniegach trzeba niestety poza technika mieć sporo siły tak że z pewnością proste to nie jest ale da radę.

W zaszłym roku ćwiczyłem jazdę w kaszy w Szcawniku prze z tydzień na zakończenie sezonu i dawałem radę dwie godziny.

Celowo pomijam tu kwestie sprzętowe jako nie należące do tematu bo najłatwiej to przesiąść się na snowboard ale czy to ma sens?

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mitku, AndRand zaraz wytknie Ci, że taki śnieg nie jest sypki (choć ma taki charakter). Niestety na moją prośbę nie zaproponował lepszego określenia, więc przedstawię swoją propozycję. „Sypki” oznacza brak spojenia, ale jednocześnie przynosi na myśl suchą właściwość materiału, dobrą propozycją według mnie byłby termin „luźny”.

 

A jak już naszły nas zabawy terminologiczne, to jak jest z cukrem. Większość osób, z którymi miałem przyjemność jeździć na nartach przez „cukier” rozumieją odsypy bardzo drobnego, sypkiego śniegu, powstające w niskich temperaturach. Jeśli dobrze rozumiem AndRand proponuje nazywać śnieg ziarnisty „cukrem”, jeśli coś przeinaczam, proszę o sprostowanie. Czy ktoś inny również w ten sposób rozumie cukier?

 

Ale jak już napoczęliśmy, lećmy z semantyką na całego i spróbujmy uporządkować wiosenne śniegi w oparciu przez podlinkowaną stronę.

- śnieg ziarnisty – widoczne ziarna, dobrze robi się śnieżki i bałwana, zazwyczaj jest to cienka warstwa – kasza

- zamarznięty śnieg ziarnisty – tutaj chyba filozofii nie ma, to bardzo szybki śnieg – nie jest kaszą,

- firn – opis podaje, że jest to stale mokry śnieg o konsystencji ziarnistej – kasza.

 

Przyznam, że mam pewien problem z definicją śniegu ziarnistego i firnu. Śnieżkę ze śniegu ziarnistego jeszcze uda się jakoś ulepić, ale przy mocniejszym rzucie rozsypie się w dłoni, ale bałwan? Nie neguję, ale ciężko jest mi to sobie wyobrazić. Ale to drobnostka.

 

Pytanie mam natomiast do osób potrafiących rozróżnić śnieg ziarnisty od firnu. Jaka jest rzeczywista różnica konsystencji, w jaki sposób rozróżnić jeden od drugiego i czy takie rozróżnienie w ogóle jest narciarzom potrzebne. Czy śnieg ziarnisty można traktować jako hiperonim? I na koniec, czy możemy nadal wrzucać śnieg ziarnisty i firn do jednego worka i nazywać je wspólnie kaszą?

 

Trzy terminy i tyle zachodu. Ciekawe, jak radzą sobie Inuici ze swoją setką słów opisujących różne rodzaje śniegu: http://ontology.buff...varia/snow.html Jak poradzić sobie z rozróżnieniem quinaya od tlayinq? Może olfaktorycznie. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mitku, AndRand zaraz wytknie Ci, że taki śnieg nie jest sypki (choć ma taki charakter). Niestety na moją prośbę nie zaproponował lepszego określenia, więc przedstawię swoją propozycję. „Sypki” oznacza brak spojenia, ale jednocześnie przynosi na myśl suchą właściwość materiału, dobrą propozycją według mnie byłby termin „luźny”.

 

A jak już naszły nas zabawy terminologiczne, to jak jest z cukrem. Większość osób, z którymi miałem przyjemność jeździć na nartach przez „cukier” rozumieją odsypy bardzo drobnego, sypkiego śniegu, powstające w niskich temperaturach. Jeśli dobrze rozumiem AndRand proponuje nazywać śnieg ziarnisty „cukrem”, jeśli coś przeinaczam, proszę o sprostowanie. Czy ktoś inny również w ten sposób rozumie cukier?

 

Ale jak już napoczęliśmy, lećmy z semantyką na całego i spróbujmy uporządkować wiosenne śniegi w oparciu przez podlinkowaną stronę.

- śnieg ziarnisty – widoczne ziarna, dobrze robi się śnieżki i bałwana, zazwyczaj jest to cienka warstwa – kasza

- zamarznięty śnieg ziarnisty – tutaj chyba filozofii nie ma, to bardzo szybki śnieg – nie jest kaszą,

- firn – opis podaje, że jest to stale mokry śnieg o konsystencji ziarnistej – kasza.

 

Przyznam, że mam pewien problem z definicją śniegu ziarnistego i firnu. Śnieżkę ze śniegu ziarnistego jeszcze uda się jakoś ulepić, ale przy mocniejszym rzucie rozsypie się w dłoni, ale bałwan? Nie neguję, ale ciężko jest mi to sobie wyobrazić. Ale to drobnostka.

 

Pytanie mam natomiast do osób potrafiących rozróżnić śnieg ziarnisty od firnu. Jaka jest rzeczywista różnica konsystencji, w jaki sposób rozróżnić jeden od drugiego i czy takie rozróżnienie w ogóle jest narciarzom potrzebne. Czy śnieg ziarnisty można traktować jako hiperonim? I na koniec, czy możemy nadal wrzucać śnieg ziarnisty i firn do jednego worka i nazywać je wspólnie kaszą?

 

Trzy terminy i tyle zachodu. Ciekawe, jak radzą sobie Inuici ze swoją setką słów opisujących różne rodzaje śniegu: http://ontology.buff...varia/snow.html Jak poradzić sobie z rozróżnieniem quinaya od quinyaya? Może olfaktorycznie. :D

Cześć

Nie wiem jak sobie radzą Inuici ale ja po prostu rezygnuję z takich dywagacji bo w sensie jazdy realnej nic nie dają. Jazda w różnych "ciekawych" śniegach polega głównie na praktycznym doświadczeniu i połączeniu intuicyjnym wielu technik.

Ja lubię bardzo wiosenne śniegi jakie by nie były i uważam, że jeżdżę w nich nie najgorzej a dynamika - się z jazdą w takich Śniegach kłóci.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

To może jeszcze inny śnieg wiosenny, choć o nim wspominałem. Raz w Koninkach po zejściu śniegu ze stoku spadło w połowie kwietnia, dosłownie w ciągu doby 30 cm, świeżego śniegu. Wybrałem się na narty. Rano zrobiło się ciepło i słońce mocno grzało. Powstała taka mokra papka, która się zdarza na wiosnę. To śnieg, na którym narty, nie posmarowane odpowiednio, tracą praktycznie poślizg.  Jak się nieco rozjedzie, to już jest łatwiej skręcać i jest szybszy. Nieraz się miesza taki śnieg ze starszym i są miejsca, na które się przypadkowo wjedzie, wysadzające z butów. Taka papka zdarza się jeszcze wyżej w górach, tylko później w maju, czerwcu. Ale szybko może zostać przekrystalizowana, gdy w nocy jest mróz.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat juz dawno zjechal na bocznice.
Uwazam, ze w tytule zawarty jest blad.
We wiosennym sniegu jest malo kaszy w moim jej rozumieniu.
Dyskusja zeszla na jazde na miekkim stoku w rozjechanym sniegu.
Moja ostatnia jazda odbyla sie wlasnie na takim stoku.
Cieplo, zsypy sniegu do max 25cm, snieg mokry w bardzo malym stopniu z granulowany.
Miejsce - Lola (od gory tez), Sniezynka, Hala Szrenicka. Godz. 13 -14:30. Narty GS.
Rozne techniki, samoczynnie dostosowane do podloza.
Kazdy chyba ustala sobie jaka wyjsciowa taktyke zjazdu, ja to robie zawsze, tz wiem jak chce pojechac.

Po drodze spotyka sie rozne rodzaje sniegu i czasami zaskakuja, np: tak tepy snieg ze trzeba sie "wyrabiac", ciapa, lod wylazly i inne. To sa jednak obiektywne niespodzianki i nie ma co o nich pisac. Czasami na tepym sniegu nie zdazysz sie mocno odchylic bo go juz przejechales i podobnie z innymi niespodziankami.

Ja na wiosne jedzic lubie i chetnie jezdze. Wiosenna jazda jest jazda w wiekszosci sytuacyjna.

Na to nie ma technik, wystarczy sprawnosc i doswiadczenie :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawia mnie jedna rzecz :) jak sie narty moga zapadac w sniegu czy w kaszy czy w cukrze jak sie stoi\jedzie? :) masz jechac i tyle, kluczowa jest predkosc,a style odpowiednio do warunkow. Mnie najlepiej cisnie sie na krawedzi, nic mi sie nie zapada, wiadomo ze wyczuwalne jest odjezdzanie narty dolnej ale jest to pod kontrola. Im bardziej mokro/miekko zmniejszam "zakrawedziowanie".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawia mnie jedna rzecz :) jak sie narty moga zapadac w sniegu czy w kaszy czy w cukrze jak sie stoi\jedzie? :) masz jechac i tyle, kluczowa jest predkosc,a style odpowiednio do warunkow. Mnie najlepiej cisnie sie na krawedzi, nic mi sie nie zapada, wiadomo ze wyczuwalne jest odjezdzanie narty dolnej ale jest to pod kontrola. Im bardziej mokro/miekko zmniejszam "zakrawedziowanie".

Cześć

Chyba nie "na krawędzi" tylko na ślizgu. Wykonujesz skręt identycznie jak w jeździe ciętej ale narta opiera się o śnieg całą powierzchnią ślizgu, inaczej by się po prostu werżnęła w śnieg.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...

2. Zawężenie toru jazdy. Czyli inaczej mówiąc jazda bliżej linii spadku stoku, efektem czego będzie zwiększenie prędkości. Ogólnie rzecz biorąc nie lubię tego, bo prędkość bawi mnie mniej niż przeciążenia, choć jazda w ten sposób nie jest mi obca. W takich warunkach grzęźnięcie osłabia przyspieszanie. Mam tylko jedną obawę, dotyczącą wynikającego z takiego sposobu jazdy wzrostu prędkości. Kasza utrudnia manewrowalność, a gwałtownego manewru wymijającego w takich warunkach zrobić się nie da. Typowe działanie ratunkowe wielu osób, czyli postawienie nart w poprzek, w najlepszym wypadku skończy się katapultowaniem z wiązań. Dlatego obserwacja stoku i planowanie trasy przejazdu są wyjątkowo ważne. Szkoda, że tak rzadko to na stoku widać.

 

 

fredo, fakt mocy w nogach mi brakuje, przysiad mam słabszy od martwego ciągu o 30%. Muszę nad tym popracować. Że też wywnioskowałeś tę dysproporcję z moich filmów... bow.gif

Nie ogladam Twoich filmow, zobaczylem cos na poczatku i mi wystarczy.

Wpisy masz tak przesycone emocjami, pelno prawdopodobienstw, wymyslen i takich tam, ze powoli nie kumam co piszesz.

Piszesz na wyrost, na wyrost jezdzisz, nawiazujesz do jazdy w klubie, po ktorej nie widze sladu.

Nie identyfikuje sie z tym co piszesz. Przykladem niech bedzie w/w cytat.

 

Zwezenie toru jazdy nie musi byc w lini spadku stoku, moze byc tez w skos stoku pod takim katem, ze zachowasz stala predkosc.

Wybrales linie spadku aby pasowalo do zwiekszania predkosci ktorej nie lubisz.

Lubisz przeciezenia ale ich nie wykonujesz, ja je lubie to je wykonuje. Kasza (musi byc sypka) mnie ulatwia manewrowalnosc, a Tobie utrudnia. Zakladasz wykonywanie manewrow wymijajacyh dodajac, ze w tych warunkach nie da sie ich wykonac. To po co to zakladasz. Ja nie zakladam rzeczy niemozliwych.

Piszesz, czym skonczy sie cos, czego nie mozesz wykonac tz katapulta z wiazan a zaznaczyles, ze nie bedzie nie lubianej predkosci tylko przeciazenia.

Mnie sie wiazania wypinaja rzadko, moja ostatnia jazda po rozjezdzonym sniegu to z przodu 3 z tylu 4 (nie swiadomie).

Konczysz pieknym zdaniem. "Dlatego obserwacja stoku i planowanie trasy przejazdu są wyjątkowo ważne"

Wybacz ale nie daje rady.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

fredo, być może powinienem puścić to „mimo oczu”, bo na chwilę daję się wciągnąć w Twoje gierki, ale niebywale prowokujesz.

 

Wielki jest z Ciebie podróżnik. Z każdym postem czuć wysokość, z której przemawiasz. Spędzasz na niej mnóstwo czasu i obłoków sięgasz nierzadko. Temu może woda zawrzeć nie chce i usta sączą tyle jadu?

 

Przyznam, że ze sporym zdziwieniem reaguję na to, że przyjazny sposób wypowiedzi i chęć podzielenia się własnym doświadczeniem mogą być tak negatywnie odbierane. zeberkaa wściekła się, bo upierałem się przy odmiennej opinii, naubliżała mi na PW, powyzywała od klechów, po czym wpadła w furię, bo nie dałem wyprowadzić się z równowagi, i w efekcie obwieściła światu, że mnie zignorowała. Ty widzę dołączasz do worta w niechęci do mojego sposobu pisania, kontynuując wycieczki osobiste. To już małe biuro podróży się robi. Może i dla pancerniaków jakieś oferty się znajdą? Kierunek na wschód zawsze modny.

 

Widzisz, odnoszę wrażenie, że Twoje wybujałe internetowe ego nadęło się do takich rozmiarów, lub doskonale udajesz, że tak się stało, że przerosło wszelkie granice przyzwoitości. To niesłychanie przykre, że według relacji osób, które Cię znają jesteś świetnym gościem i doskonałym kompanem, a przez Internet dajesz się poznać od najgorszej strony, podobnie jak kilka innych osób tutaj. Powtarzam pytanie, które zadałem w innym wątku. Czy to samo powiedziałbyś swojemu nowo poznanemu znajomemu, stojąc z nim twarzą w twarz? Czy naprawdę tożsamość internetowa może różnić się tak bardzo od tego, kim jest się na co dzień?

 

Ponieważ przyniosłeś bilet do mojej przeszłości, to pozwolę sobie nawiązać. Rzeczywiście jeździłem w klubie w Bielsku-Białej u Katarzyny Szafrańskiej. Jeśli się nie mylę było to, gdy miałem 8-14 lat. Nie wstydzę się tego i nie ma się też szczególnie czym chwalić. O trenerach do tej pory myślę bardzo ciepło, reszta towarzystwa była całkiem podobna do tutejszego klimatu – może narciarze już tak mają? Ten czas ogólnie wspominam dobrze, acz bez rewelacji, tym bardziej, że moja przygoda z klubem zakończyła się wraz z tragiczną śmiercią trenera. Program był niezły, ale raczej zabawowy niż ambitny. Brak było wyraźnego ukierunkowania na przygotowanie fizyczne, choć ćwiczeń sprawnościowych robiliśmy mnóstwo. Narciarsko zawsze była rewelacja.  Z punktu widzenia treningu fizycznego nie nauczyłem się tam niczego, co mogłoby mi się przydać w dalszym życiu.

 

Wspominasz, że po klubie w mojej jeździe nie widać śladu. Czy coś w tym dziwnego, jeśli przerwy w jeździe na nartach miałem półtora raza tyle, co jeździłem w klubie dla dzieci? Klub dał mi dobre podstawy, ale je po prostu zmarnowałem. Coś zostało, radzę sobie i tym się bawię, ale Twoje powtórne przywołanie „jazdy na wyrost” jest absurdalne. Prosiłem Cię już o wyjaśnienie w moim wątku, jednak uznałeś chyba, że nie będziesz na to tracił czasu. Rozumiem i szanuję taką decyzję.

 

Na zakończenie ponowię inną prośbę, jako że „jesteś mocny w gębie, ale czy w zębie?” – chyba jakoś tak to w „Królu Lwie” leciało. Chodzi oczywiście o reprezentatywny filmik z jazdy, z którego jesteś przynajmniej zadowolony, bo podlinkowana gdzie indziej wspólna jazda z metaalem taka nie była. Nadal też chciałbym zobaczyć film Wujota, z którego miałeś taki ubaw po pachy. Tak po prostu. Bo kompletnie nie daję wiary. Jak i w kolejne rzeczy, które wypisujesz.

 

Prosiłem też o filmik, niekoniecznie Twój, w moim wątku w dziale Nauka jazdy, w celu zobrazowania tego, o co Ci chodzi, ponieważ mam problem z interpretacją Twoich wpisów. Nie rozumiem tego, co starasz się przekazać. Piszesz niedbale, chaotycznie, ignorując interpunkcję i znaki diakrytyczne. Najzabawniejsze jest to, że zarzucasz mi przesycenie emocjami, podczas gdy nacechowanie emocjonalne Twoich postów jest większe niż myślisz.

 

I dalej:

Lubisz przeciezenia ale ich nie wykonujesz, ja je lubie to je wykonuje. Kasza (musi byc sypka) mnie ulatwia manewrowalnosc, a Tobie utrudnia. Zakladasz wykonywanie manewrow wymijajacyh dodajac, ze w tych warunkach nie da sie ich wykonac. To po co to zakladasz. Ja nie zakladam rzeczy niemozliwych.

Konczysz pieknym zdaniem. "Dlatego obserwacja stoku i planowanie trasy przejazdu są wyjątkowo ważne"

 

Odnoszę wrażenie, że nie rozumiesz tekstu, który widnieje przed Tobą na ekranie, a następnie gdybasz w najlepsze o rzeczach, które przeinaczyłeś po pobieżnym przeczytaniu. Pokaż proszę te swoje przeciążenia, ewolucje z dużym przeciążeniem w kaszy, tę nieograniczoną manewrowość. Piszesz, że się nie zapadasz, więc pokaż jak to robisz. Z przyjemnością się dowiem i zobaczę, ponieważ jazda w takich warunkach jest tematem przewodnim tego wątku. Nie zapomnij tylko proszę o ujęciu, w którym jedziesz wzdłuż linii spadku stoku, na gazie, po luźnym, ziarnistym śniegu i stawiasz narty bokiem, tak awaryjnie, manewrowo, ile tylko siły w Twych potężnych nogach.

 

Problem w tym, ze z lansowanego przez siebie podejścia praktycznego stajesz się teoretykiem i coraz częściej to dobitnie udowadniasz. Nie chcesz lub nie potrafisz zaakceptować tego, czego sam nie doświadczyłeś. Widzisz, ja przypadkiem ostatnio taki manewr wykonałem. Popełniłem błąd, bo źle oceniłem coś, co wyglądało na nawiany, sypki śnieg, występujący w podobnych miejscach na stoku. Chciałem zrobić przy zatrzymaniu pióropusz. Mocno się zdziwiłem, gdy narty stanęły dęba, bo śnieg się nie obsunął, a zamiast pióropusza zrobiłem szczupaka. Wiązania nie puściły, a ja zanurkowałem w dół stoku. Nie była to ani wielka prędkość ani podłoże nie trzymało tak, jak trzyma firn. Nie muszę teoretyzować, co stanie się w ziarnistym śniegu. Wiem, sprawdziłem. Napomnę jeszcze, że to moje słusznie wytykane zwalanie się do środka coś kompensuje. Dokładnie to, co z bardzo dużym prawdopodobieństwem wyrzuci z butów przy postawieniu nart bokiem w firnie. Wyobraź sobie, że nawet ja mniej więcej czuję, jakie siły i z jaką intensywnością działają na moje ciało. Nie do wiary, wot tiechnika.

 

fred, skończ proszę z wycieczkami osobistymi i docinkami, szczególnie na forum ogólnym, tym bardziej jeśli są podparte tylko bliżej niewytłumaczalnymi przeinaczeniami. To naprawdę niesmaczne i przeszkadza w dyskusji. Jeśli musisz się wygadać i zrzucić coś z serca, zrób to na PW. Tam można podyskutować bez śmiecenia i siania fermentu na ogólnym. Nie jesteśmy tutaj po to, by skakać sobie do gardeł. Chyba...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...