Skocz do zawartości

wueres

Members
  • Liczba zawartości

    294
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez wueres

  1. Trochę sprowokuję! Ostatnio siedząc w barze na stoku .... usłyszałem zdanie " ... Ładne dziewczyny nie jeżdżą na nartach ..." i co wy na to? ;) (...)

    Wszystko jest kwestią gustu. Jeśli ktoś gustuje w pannach typu "barbie", które płaczą, że skóra im od mrozu spierzchnie i będzie to miało zły wpływ na cerę, paznokcie i których ulubionym sportem jest shopping, to jego własny wybór ;) W przeciwnym wypadku, gdyby ta cecha ujawniła się dopiero później, są dwa wyjścia: 1. zostawić barbie w domu; 2. wziąć ją na najbardziej stromą czarną w Alpach i pozbyć się problemu raz na zawsze :D
  2. Szansa się zwiększa i to w postępie geometrycznym, więc całkiem możliwe, że ludek ze skiforum rozhuśta w sobotę Koutami na całego :-) Zdravim :-) ps A może już czas zmienić tytuł tego tematu na " Sobotni najazd skiforum na Kouty " ? Wszak ani Onia, ani My nie przynależymy do - skądinąd - czadowego Wrocka ;-)))

    Protestuję! Za blisko tam macie! Was się liczy, jako tubylców :)
  3. Szabirku my z Hesią rezygnujemy ze snowtrexowego ubezpieczenia (dla mnie OC jest stanowczo za niskie, a dla Hesi niewystarczająca wysokość KL :) ) Ubezpieczymy się w tym tygodniu w Allianzie i prześlemy skan polisy. Rozumiem, że w takim wypadku jesteśmy zwolnieni z dopłaty.

    A podobno mieliśmy się zwracać "Szanowny Panie Piotrze"... :P P.S. Ja też się ubezpieczę we własnym zakresie. Pozdrawiam, J.
  4. to musisz byc Kolego duzo bardziej przecyzyjny, bo zacząłeś od przepukliny, a skończyłes na opadajacej stopie i problemach z wydalaniem (nie wazne czy zatrzymaniem, czy też brakiem trzymania) czyli tzw "zespole końskiego ogona". od sasa do lasa i w ten sposób wprowadzasz zamęt. ;)

    Otóż to. Ja się - niestety - dorobiłem dość poważnego urazu, łącznie z objawami (w załączeniu fotka z wynikiem MRI sprzed miesiąca) - w najgorszym momencie był to niedowład prawej nogi i paraliżujący ból (pierwsze symptomy i nawrót - później było już lżej), ale wyciągnęli mnie z tego wyłącznie rehabilitacją. Od 10 lat każdy poranek zaczyna się od tzw. damskiej pompki, która jako tako ustawia kręgosłup. A jeśli coś wyskakuje mimo to, natychmiast lecę do rehabilitanta. P.S. Ale tak szczerze, to nic nie rozumiem z tej medycznej nowomowy... :D

    Załączone miniatury

    • 05012011126.jpg

    Użytkownik wueres edytował ten post 05 styczeń 2011 - 17:47

  5. To znaczy się chodzi mi o rozpieprzonym dysku (jądro dysku się wylało i uciska na nerwy). Tak miałem się wyrazić. A jeśli dysk jest w całości, to tak możesz się rehabilitować (powodzenia).

    Twierdzisz, że jeśli dysk jest pęknięty, to operacja jest jedynym wyjściem? Dość odważna teza... Żyję w ten sposób od 10 lat, uprawiam mnóstwo sportu, również obciążającego kręgosłup, a mimo to ortopeda (bardzo znany we Wrocławiu i cholernie dobry!) nawet się nie zająknął na temat operacji! Jeśli zaczyna coś boleć, biorą mnie na tzw. wyciąg, jakieś światła, prądy, masaże i inne tego typu cuda, po czym wychodzę zdrów jak ryba i przez kolejne dwa lata mam spokój...
  6. Wiesz ja zdaję sobie sprawę, że zdecydowana większość kierowców daje sobie radę... Ale widzę też ile osób wpada do rowu...Mój rekord to z czasów gdy jeździłem do liceum. Na odcinku Złoty Stok - Kłodzko (krajowa 46) 18 aut w rowach na 18km drogi. W czasie opadów zawsze jakieś są w rowach. Wtedy te 18km pokonuje się w prawie godzinę. Jeśli ktoś wpada do rowu przy zwykłej (nie sportowej, rajdowej) jeździe i w dodatku z własnej winy (nie w wyniku błędu/głupoty innego kierowcy), to po prostu nie jest dobrym kierowcą i powinien zostawić samochód w garażu. To nie jest prawda. W mieście rowów nie macie, tylko krawężniki :) Generalnie każdy kto jeździ w górach wcześniej czy później do rowu wpadnie. Kwestia zagapienia się czy rutyny...zazwyczaj słysze "przestraszyłem się i puściłem nogę z gazu, no i poszedł prosto w rów" - tak mówią Ci niedoświadczeni. A doświadczeni? Im dłużej po tym jeździsz tym więcej sobie pozwalasz - tu jest problem. Zazwyczaj autu prawie nic się nie dzieje, jakiś tam przerysowany zderzaczek. Najważniejsza jest mocna i długa linka, jak masz to za 15 minut jedziesz dalej - trochę mniej pewny siebie :) Od auta bardzo dużo zależy, tylny napęd to mega problem, napęd na 4x4 - świetny, bo się nie zakopiesz, ale w prowadzeniu jest trudny. Ja mam bardzo łatwo obecnie, bo mam długie szerokie i ciężkie auto z przednim napędem, spore koła i opony z górnej półki, do tego ESP, nie muszę się "wykazywać" jakimiś specjalnymi umiejętnościami.

    Oj, znajdzie się parę dróg z rowami zamiast krawężników, szczególnie na peryferiach :D Poza tym w mieście nie jeździ się sportowo, przynajmniej oficjalnie :P Czy każdy kiedyś zaliczy rów? Nie wiem. Obyś się mylił ;) Ja póki co nie uświadczyłem tej wątpliwej przyjemności, ale na wszelki wypadek mam linkę, saperkę i łańcuchy (tzn. miałem, bo pompę wody szlag trafił, a tramwajom raczej taki wypadek nie grozi :D). Sęk w tym, żeby jechać tak, by dojechać na miejsce - jeśli nie jestem pewny, zwalniam, nie licząc na to, że napęd 4x4, ESP, ASR, ABC czy inne XYZ* (niepotrzebne skreślić) mnie uratuje. Zrobiłem swego czasu dwutygodniowy kurs doskonalenia jazdy i jeżdżę autem na co dzień, również w dłuższe trasy - mimo to na szaleństwa pozwalam sobie tylko na drogach, które znam doskonale i wiem, że nie zagrożę nikomu, jadącemu z przeciwka, albo na torze wyścigowym... P.S. Na zimę to tylko napęd 4x4 - trzeba tylko pamiętać, żeby w poślizgu wcisnąć gaz w podłogę :P A "specjalnych umiejętności" w prowadzeniu auta nie zastąpi zwyczajne posiadanie funkcjonującego mózgu ;)
  7. Z góry zaznaczam, że nie chcę zaognić dyskusji - wręcz przeciwnie, prosiłbym o wykazywanie większej radości z padającego śniegu - w końcu na to właśnie czekaliśmy całe lato... :D

    (...) fajnie wyglądało jak chłopak ciągnął za kijek dziewczynę na desce sam idąć łyżwą - zazdroszczę siły. (...)

    Jakaś wyjątkowa siła nie jest do tego potrzebna, byle zachować pozycję na wprost - jeśli osoba holowana nie przeszkadza, idzie to całkiem sprawnie. W zeszłym sezonie moją lubą na parapecie holowałem dość często, nawet na odcinkach kilkusetmetrowych.

    Wiesz, ja dziś zrobiłem 300km tymi drogami, piszę ekstrema, bo jest ekstrema... Ja przejechałem 5 minut po tym jak w Beli pod Pradedem jedno auto wylądowało na drzewie, a drugie stało na dachu. TIRa zablokowanego tuż przed zakrętem 180 masz na zdjęciu. To wszystko mi nie przeszkadza przejechać, bo pochodzę ze Złotego Stoku - jestem obyty z takimi warunkami - do szkoły i sklepu też trzeba było jeździć. Łańcuchy? Nie ma takiej drogi na której byłyby mi potrzebne - nigdy żadnych nie posiadałem, nigdy nikt ode mnie ich nie wymagał. CHS to czeska droga KRAJOWA - idealnie utrzymywana. Polecam Ci przejazd Złoty Stok -Lądek, tydzień po opadach wygląda gorzej niż CHS 4 godziny po opadach. Czy sądzisz, że gdybym napisał "nic specjalnego, trochę ślisko było", to byłaby to prawda? W moim odczuciu na pewno, ale mam świadomość, że dla ludzi z dużych miast (Wrocław, Poznań, czy choćby Opole), to zupełnie inne odczucia.

    Tomku. Wrocławianie, Poznaniacy czy Opolanie też dojeżdżają na narty takimi drogami - myślę, że powinieneś raczej napisać: dla kierowców, którzy nie potrafią jeździć w warunkach gorszych, niż suchy, czarny asfalt... ;) Podobne "ekstrema" mamy na połowie wrocławskich ulic - nawet główne, po pierwszych opadach, były totalnie białe, co przełożyło się na zwiększony odsetek kierowców, którzy nie potrafili ruszyć na światłach :eek: Sęk w tym, że ludzie odzwyczaili się od warunków zimowych i coś, co jeszcze kilkanaście lat temu było normą, traktują jako ekstremum. Ostatnio usłyszałem od taksówkarza tekst: "Powinni coś zrobić z tym śniegiem w mieście, wywieźć go!" - bez kitu, myślałem, że padnę ze śmiechu :D P.S. Ja osobiście mam świetny ubaw, jeżdżąc zimą przez przełęcz Okraj.

    No i jak stoją pośrodku wiaduktu w mieście - to nie ekstremum....bo można wysiąść i wsiąść w autobus... Jak wpadniesz do rowu, albo staniesz pośrodku "niczego" i bedziesz miała 5 km piechotą po pomoc w nocy w wiosce szukając ciągnika z kierowcą, który zechce Cię wyciągnąć, to szybko zrozumiesz pojęcie ekstremum. Nie życzę Ci, ale takie wypowiedzi mnie właśnie śmieszą. Wozisz chociaż linkę w aucie?

    Jeśli ktoś wpada do rowu przy zwykłej (nie sportowej, rajdowej) jeździe i w dodatku z własnej winy (nie w wyniku błędu/głupoty innego kierowcy), to po prostu nie jest dobrym kierowcą i powinien zostawić samochód w garażu.

    Wszystkie mniej ważne drogi w regionie tak wyglądały dziś. Ekstremalne ekstremum było między Ząbkowicami, a Dzierżoniowem, gdzie na czarnym asfalcie był czysty lód. Na czwórce zrywało przyczepność przy delikatnym gazie, tam też minutę przede mną auto wpadło do rowu, baba myślała, że jak ma terenówkę 4x4 to może sobie powyprzedzać..

    Ale Ty sobie poradziłeś, bo - z tego co piszesz - wynika, że umiesz jeździć. A wspomniana przez Ciebie baba nie... Dlatego vide poprzedni akapit ;) Pozdrawiam, J.
  8. IMHO pasuje przede wszystkim pomarańczowy, ale to kombinacja, która nie wszystkim przypada do gustu, jako mocno rzucająca się w oczy. Żółty, moim zdaniem, nieco mniej, ale wciąż ciekawie. Z mniej jaskrawych kolorów ciekawą opcją byłby jasno szary.
  9. Pogodze was.
    Tecnika to wloski produkt.
    Podobnie jak pantofel buty na jeden sezon.


    I pomyśleć, że dopiero dzisiaj, po dwóch latach jazdy, odbarczyłem moje Dragony 110... Uznałem, że spokojnie pojeżdżę w nich jeszcze ze dwa, może trzy kolejne. Fredo, udało Ci się "zajechać" buty Tecnica tak szybko, czy powtarzasz obiegową opinię? Pytam poważnie, bo moje po dwóch długich sezonach mają się świetnie.
  10. Ja z kolei mogę polecić Level'e. Mam model Powder XCR - z membraną Gore Tex i wewnętrzną wkładką polarową. Sprawdziły się w ekstremalnych warunkach (minus 20 st. było na pewno, dodatkowo mocny wiatr). Przy wyższych temperaturach można wyjąć wewnętrzną rękawiczkę, a dzięki systemowi wentylacji od biedy ręka się nie spoci. Link: http://levelgloves.c...ride/powder-xcr

    Użytkownik wueres edytował ten post 17 październik 2010 - 22:55 link

  11. Ej no :) Kupowanie butów tuż przed wyjazdem w góry, to czyste samobójstwo. Nawet dobre trekkingowe muszą się "dotrzeć", bo jest duża szansa, że obetrą. A wtedy, to jest gorzej niż w lakierkach :>

    To tylko krótka, jednorazowa wycieczka na Śnieżkę, żaden "wyjazd w góry" ;) W sam raz, żeby rozchodzić buty.
  12. Krzychu. Śnieżka to żadne wyzwanie, więc nie musisz przesadzać. Na upartego wystarczyłaby kurtka narciarska i wygodne buty trekkingowe. Do tego zwykłe spodnie (jeans czy sztruks), byle wziąć jakieś na zmianę, gdyby padało. Tak będzie zresztą ubrane 99% wycieczki, znając życie ;) Co prawda może być tam teraz dość zimno, więc wypadałoby się ubrać porządnie, nawet z lekką przesadą - w każdym razie na pewno "na cebulkę": Góra: koszulka termoaktywna, cienki polar, kurtka (najlepiej narciarska, nieprzemakalna). Dół: kalesony termoaktywne (jeśli masz), spodnie ocieplane (mogą być narciarskie, byle się nie włóczyły po ziemi). Buty: jeśli nie masz, to jedź do wrocławskiej Renomy - w TKMaxx masz bardzo szeroki wybór w naprawdę niskich cenach. Jeśli przed czwartkiem nie zdążysz, to kup innym razem - przydadzą się na pewno...
  13. Eh widzę że strasznie się nam temat rozbestwił.. nie chcę powodować żadnych kłótni, ale ja nauczyłem się jeździć na desce w jeden dzień, i to tak że ludzie poznani na stoku za cholerę nie chcieli mi uwierzyć że jeżdżę 1 sezon, a co dopiero pierwszy dzień. A było to spowodowane tym, że od dziecka jeździłem na nartach, deskorolce, rolkach i generalnie ze sportem byłem na tak. Połamałem kilka deskorolek, więc wiedziałem czego się spodziewać po snowboardzie - podobnie może być w przypadku Trance'a - jak pisał, uprawia sporty. Co do klasyfikacji umiejętności według poziomów się nie wypowiadam, ale chcę tylko zwrócić uwagę na fakt, że może mieć po prostu smykałkę do jazdy na nartach, i nie ma potrzeby się jadem opluwać... ;P

    Z góry przepraszając za kontynuację tego OT... Nikt nikogo nie opluwa jadem. Cała zabawa polega na tym, że Kolega Trance trochę zbyt ambitnie podchodzi do tematu i nie ma świadomości własnych braków technicznych. Podobnie do Ciebie, ja również "przesiadłem" się z nart na deskę jakieś 12-13 lat temu (ale od 3 sezonów z powrotem na nartach), jeżdżąc wcześniej kilka lat na deskorolce, rolkach i uprawiając wszelkie możliwe sporty. OK, na pewno bardzo ułatwia to życie, ale bez przesady - nikt po pierwszym dniu nie "awansuje" na poziom 6-7, nawet jeśli deskorolka jest zbliżona do snowboardu! Dopiero po zrobieniu kursu instruktorskiego na desce doszło do mnie, jak niewiele umiałem na początku, mimo że od pierwszego dnia jeździłem naprawdę pewnie - skoki z olbrzymich (jak na tamte czasy ;)) skoczni, próby slide'ów - generalnie freestyle. Pisałem kiedyś na forum dość długi wątek o tym, że początki na desce są znacznie prostsze, niż na nartach. Schody zaczynają się później... Zresztą podobnie jest na nartach - można szybko opanować podstawy, ale żeby jeździć dobrze technicznie, trzeba popracować przez co najmniej kilka pełnych sezonów. P.S. Osobiście uważam, że nie zhańbię się, wpisując w pole "umiejętności" punkt niżej, niż w rzeczywistości. P.S.2. Proponowałbym koledze Trance'owi, żeby posłuchał rady Barby i po prostu wypożyczał sprzęt przez kilka kolejnych dni jazdy - wtedy sam będzie w stanie zdecydować, co chce. Jeśli jednak jest zdecydowany na własny sprzęt, niech kupi to, co mu kilka osób proponowało - allround'y dla średnio zaawansowanych - taka narta ani nie zatrzyma, ani nie przeszkodzi mu w rozwoju sportowym. Howgh! :)

    Użytkownik wueres edytował ten post 20 wrzesień 2010 - 17:07 literówki

  14. a co powiesz o tym http://vacast-v.pl/i...php?cPath=74_80 ???? też ze USA :rolleyes::rolleyes: z tym że kolo mówi że Made in China ale teraz już wszystko jest z Chin

    Nie twierdzę wprost, że nie są to oryginalne rzeczy, ale sam sklep budzi moje wątpliwości: np. siedziba wg alledrogo to "Reno" (?) 89-501, ale numer telefonu jest wrocławski (0 71). Poza tym firmy, które preferują płatności via Western Union lubią robić psikusy klientom... Z drugiej strony gość ma ponad 200 pozytywnych komentarzy na alledrogo, ale tam wystawia tylko kilka rzeczy (na tą chwilę). Pytanie zatem - czemu nie wystawia wszystkiego, co ma na stronie? Rzekomo allegro zaczęło tępić podróbki - czy to powód? P.S. W kwocie ok. 1000 zł można kupić Spydera, sprzed 1-3 sezonów oczywiście, w ski-team we Wrocławiu - na pewno oryginalne ;)
  15. (...) 3) Prawidłowe użycie paska minimalizuje ryzyko tej kontuzji, pod warunkiem wypuszczenia kijka z ręki podczas upadku. (...)

    Nie znam statystyk, dotyczących ilości kontuzji kciuka, ale... Z moich własnych doświadczeń, zebranych w kilku spektakularnych dzwonach [jeżdżę w paskach], wynika że wypuszczenie kijów z dłoni (a nawet ich "odrzucenie" na boki) co do zasady ogranicza niebezpieczeństwo uszkodzenia kciuka do wartości bliskiej jeździe bez kijów (bez pasków). Wlekące się za upadającym narciarzem kije większego zagrożenia dla kciuków nie powodują, a przynajmniej mi żadnej szkody nie wyrządziły... Zatem teza Marcina jest prawidłowa. Istnieje oczywiście możliwość innej kontuzji - mianowicie, że w razie bardziej widowiskowego dzwona, kij "wejdzie" pod narciarza, bądź to ustawiając się na sztorc (wtedy można się nadziać, ale to przypadek bardzo ekstremalny, a poza tym prędzej chyba pęknie sam kij), bądź przetoczymy się po nim (efekt - dodatkowy siniak - od tego się nie umiera) - ale ponieważ mówimy o kontuzji kciuka, to temat zostawimy na później ;) Osobiście więcej szkody wyrządziła mi narta, która już po wypięciu dziwnym trafem została pode mną, w poprzek stoku - przecięła mi spodnie i skórę na udzie :rolleyes: P.S. Trochę OT, ale w przypadku cięższego dzwona można sobie zrobić krzywdę każdą częścią ekwipunku - nawet własnymi butami kopnąć się w głowę :P albo poddusić się paskiem od luźno zapiętego kasku... Ech, na ile to niebezpieczeństw się dobrowolnie i chętnie wystawiamy, zamiast siedzieć w bujanym fotelu w ciepłych kapciach :D

    Użytkownik wueres edytował ten post 05 kwiecień 2010 - 13:07

×
×
  • Dodaj nową pozycję...