Skocz do zawartości

wueres

Members
  • Liczba zawartości

    294
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez wueres

  1. @ Arfi. Naprawdę Ci powiedzieli, że zbyt dużo ważysz? ;) To się zbija jednym argumentem: to sprzedawca ma poinformować o właściwościach i przeznaczeniu sprzedawanego produktu. Kupujący (konsument) ma być z założenia "idiotą", któremu należy jak krowie na rowie wytłumaczyć wszystko. Ale że Voelkl takie badziewie wypuścił? @ Konradzzz - pisz bezpośrednio do Head'a z pytaniem, w jakich warunkach powinna być użytkowana ich narta: HEAD Sport GmbH, Wuhrkopfweg 1, 6921 Kennelbach, AUSTRIA Tel.: +43(0) 5574 608-0, Fax: +43(0) 5574 608-354, E-Mail: [email protected] Co i tak nie zmienia faktu, że odpowiedzialność ponosi sklep, który próbuje się teraz wykpić (jak zwykle). Jeśli ktokolwiek z Was będzie chciał iść ze swoją sprawą do sądu, dajcie znać - jeśli będziecie chcieli, chętnie pomogę. Trochę się na tym znam ;) Niedługo trzeba będzie tylko ZAI albo inne hand-made'y kupować - tam przynajmniej uwzględnią reklamację, pewnie nawet do domu przyjadą :D

    Użytkownik wueres edytował ten post 19 marzec 2013 - 16:14

  2. @ Frantic. Gratulacje! Mogę Ci powiedzieć tylko tyle, że mój ojciec (co prawda nie po transplantacji, ale też po zawale i by-pass'ach) był na nartach w niecały rok po wszczepieniu by-pass'ów, a w 2012 roku poprawił kondycję na tyle, że w tym roku spędził na nartach już kilkanaście dni (i nawet mi skubaniec o tym nie powiedział :D). I teraz twierdzi, że chętnie by się gdzieś ze mną wybrał, żeby mi pokazać, jak się jeździ :P
  3. Zgadza się. Ale to jest rozmowa na nowy ciekawy wątek - jak wybrać najlepiej. Może go zainicjujesz bo ja nie mam doświadczenia i chętnie bym w przyszłości z cudzego skorzystała.

    Najlepiej dla kogo? ;) Zeberkaa - mogę Ci podrzucić parę linków, typu "wyjazd dla dwóch osób na tydzień - 15 tys. zł". Jest duże prawdopodobieństwo, że będzie to udany wyjazd. Ale czy najlepszy? Dla wielu forumowiczów (w tym i mnie) wyjazdy na zawody na Praciakach były rewelacyjne - tzn. były najlepszym wyborem na dany czas :) A Praciaki nie są Alpami :P
  4. Nie jestem bogaty. Bogaci wydają 2x tyle co ja, albo i więcej. Moje "wymagania" jak to nazwałaś wynikają z doświadczenia i dowodzą, że po zwiększeniu kosztów o 15-30% mam urlop na nieporównywalnie wyższym jakościowo poziomie niż gdybym "zaoszczędził" te 1000 czy 2000 zł. Uważam, że warto tak postępować. Warto świadomie wybierać. Warto szukać czegoś lepszego i dostosowanego do swoich potrzeb. Nie warto zadawalać się byle czym chociaż na pewno nieporównywalnie lepszym niż nasze polskie "ośrodki" tylko dlatego aby powiedzieć, że mam wyjazd za 1900 zł + kieszonkowe niż 3000 z kieszonkowym. Gdy pierwszy raz wyjechałem w Alpy byłem zachwycony a pewnie też i oszołomiony tym co mnie otaczało do tego stopnia, że planowałem już kolejny urlop w tym ośrodku za rok. Żona mnie wyprostowała i powiedziała, że szkoda życia aby je marnować na jeden kraj i jeden ośrodek, skoro mamy wybór to dlaczego się ograniczać. Przekonałem się, że miała rację bo za każdym razem widziałem coś nowego ale prawie zawsze lepszego i ciekawszego. Niektórzy moi znajomi którzy wtedy byli ze mną ciągle od kilkunastu lat jeżdżą do tego samego ośrodka w Austrii i nieczego więcej nie potrzebują. Są zadowoleni. Ich sprawa. Ja to widzę inaczej.

    Nikt Ci nie czyni zarzutu z tego, że spędzasz narciarskie urlopy w taki czy inny sposób. Sęk w tym, że przed opisaniem kosztów wyjazdów, jakie Ty wybierasz, nie zastrzegłeś, że "można też taniej", ale Tobie akurat taka forma nie odpowiada. Bo jak słusznie zauważyła Zeberka:

    Wykazałeś że dla Ciebie jazda na nartach kosztować bo masz swoje wymagania /wolność samochodowa, konkretna lokalizacja, uzależnienie od pracy/ tymczasem pytanie jest czy narty są tylko dla bogatych dla tego dyskusja przyjęła taki a nie inny obrót.

    A prawda jest taka, że i w Alpy można pojechać "po kosztach". Tytułem przykładku: nie byłem wprawdzie na Hochkarze, ale jest to jeden z najbliżej położonych względem Polski ośrodków, w którym noclegi wychodziły za kwotę niższą, niż 20 euro za dobę. Jeśli się zbierze ekipa do 10-osobowego busa, koszty paliwa spadają do minimum, a i karnet jest tańszy, niż w dużych ośrodkach. Jeśli się dobrze pokombinuje, to można zejść do kwoty ok. 1200 za tydzień - a to już nie jest wielki majątek... Co nie zmienia faktu, że odpowiedź na tytułowe pytanie może być tylko jedna: gdyby narciarstwo było sportem tylko dla bogatych, jeździłoby nie więcej, niż 3% społeczeństwa, z czego połowa z nich na kredyt. Tymczasem zarówno na polskich, jak i zagranicznych stokach pełno jest rodaków, dysponujących niezgorszym sprzętem i niespecjalnie oszczędzających w barach - a zatem albo jesteśmy bogatym narodem, albo demonizujemy koszty związane z narciarstwem ;)

    Użytkownik wueres edytował ten post 06 marzec 2013 - 09:21

  5. Chciałoby się powiedzieć "Dziad o widle baba o szydle" Ja o Włoszech Ty o Francji, ja o okresie feryjnym Ty o grudniu i maju. Tak się nie dogadamy. Poza tym są co najmniej dwie sprawy których nie wziąłeś pod uwagę: Po pierwsze. Kwestia standardu lokalu - jadę z żoną, 16letnim synem i psem odpada jeden ciasny pokój. Po drugie. Jakieś pieniążki trzeba mieć na stoku choćby na herbatę za 2 euro i apfelstrudel za 5 euro. Nie wspominam o czymś więcej i ewentualnie częściej bo cały dzień o suchym pysku to jakaś kara a nie urlop. Tylko jedna herbatka dziennie i tylko jedno ciasteczko to już 126 euro za wyjazd itd itp. tak więc nie wierzę w ten koszt poniżej 2 tyś na osobę. Nawet we Francji. A jak masz takie możliwości to ja bardzo chętnie wyjadę za rok na Kronplatz za 2000 zł od głowy łącznie z psem. Apartament bilo z psem i internetem, może być nawet w San Vigilio. Przyrzekam będę pościł solennie. Tylko jak kupić skipass w wysokim sezonie poniżej 200 euro to nie wiem.

    I to jest właśnie clou dyskusji o tym, czy narciarstwo jest sportem "tylko dla bogatych", czy też nie. Jedni jadą "tylko po to, żeby jeździć", co wcale nie oznacza, że nie imprezują. Czyli organizują wyjazdy w szczególności poza sezonem ferii, załatwiają noclegi w apartamentach czy bungalowach położonych nieco dalej od stoku, a przez ten tydzień pobytu żywią się albo "gotowcami", przywiezionymi ze sobą, albo "chińszczyzną w proszku". Na stok biorą kanapki, a w knajpie kupią co najwyżej herbatę. Imprezy? Owszem. Najczęściej w apartamencie, przy alkoholu przywiezionym ze sobą lub kupionym w miejscowej Billi. Można? Można! Jest to szczególnie popularne w czasach studenckich i ma swój niepowtarzalny urok :) Druga grupa - bardzo skrajna - to amatorzy "pełnego relaksu", którzy nie zejdą z noclegiem poniżej 4 gwiazdek, a w hotelu muszą mieć basen, saunę i zabiegi SPA. Czy to "snobistyczne"? Abstrahując od tego, że znowu używamy tego pojęcia w niewłaściwy sposób, można powiedzieć, że tak - jest to "snobizm", ale z drugiej strony zdarzyło mi się być dwukrotnie na tego typu wyjeździe i nie narzekałem. Tyle, że niewiele osób może sobie pozwolić na więcej, niż jeden taki wyjazd w roku, a po jednym wyjeździe zabraknie kasy na kolejne. Jest też trzecia grupa - "średnia krajowa". Nie wymagają stu gwiazdkowych hoteli i innych tego typu atrakcji, ale też nie "bidują po studencku" w knajpach na stokach. Część z nich kupuje karnety sezonowe, organizuje transport busami (po 9-11 osóB), dzięki czemu koszty mocno spadają. Aha, nie zauważyłem wśród nich milionerów ;) P.S. Wojtek. Powiedzenie, że "jestem zbyt biedny, żeby spędzać urlop nad polskim morzem czy w polskich górach" nie wzięło się znikąd. Szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę stosunek ceny do ilości jazdy (w sensie braku kolejek do wyciągów, ilości tras i ludzi na stokach).
  6. Czarnów był chyba "stacją początkową" dla wszystkich, którzy jeździli z Jurkiem :) Moje pierwsze spotkanie z Nim - a jakże, w Czarnowie! :) - wyglądało mniej więcej tak: po kilkudziesięciu privach, w których opieprzył mnie za jazdę na wewnętrznej narcie i wciskanie biodra do stoku "na siłę", pojawiła się propozycja spotkania na stoku. Pamiętam, że była to sobota, a temperatura wynosiła jakieś -25 stopni (tak! MINUS 25 stopni!). Przyjechałem pod stok sporo przed rozpoczęciem pracy wyciągu, a na parkingu było tylko jedno auto, poza moim (później okazało się, że było to Renault Jurka). Zanim zdążyłem się przebrać, ręce tak mi skostniały, że nie byłem w stanie dopiąć butów. Udało się tylko dlatego, że obsługa otworzyła namiot (będący normalnie "barem") i włączyła grzałki gazowe - krążenie w dłoniach wróciło :) Wjeżdżając wyciągiem byłem przekonany, że nikogo jeszcze na stoku nie ma, aż tu nagle zobaczyłem gościa w szarym kasku i odblaskowej kamizelce, zjeżdżającego mięciutkim, nienagannym carvingiem. Myślę sobie: "Cholera, facet ma przecież ponad 70 lat! Nie ma takiej możliwości, żeby to był on - nie w tym wieku!". Ale...

    (...) Moje pierwsze wrażenie kiedy jeździliśmy to NIESAMOWITA podkreślam to grubymi literami sprawność fizyczna Niko jestem wstanie założyć się że mimo nie młodego wieku Jerzy był sprawniejszy (nie tylko na nartach) od spokojnie 70% forumowiczów. Niko poruszał się jak pantera mięciutko ale z mega pazurem. To co mi pokazywał na nartach, wiele z tych rzeczy nie jestem wstanie zrobić do dziś.

    Próbowałem Go dogonić, ale stok był na to za krótki, a Jurek (jak się później okazało) nie uznawał wolnej jazdy. Koniec końców, po jakichś 2-3 zjazdach poczekał na mnie na górze, a pierwsze co usłyszałem brzmiało mniej więcej tak: "Jeździsz całkiem ładnie, skutecznie, ale strasznie dużo siły wkładasz w jazdę. Rozluźnij się, bo w ten sposób to 4 godzin nie przejeździsz, nawet na tym stoku!". Tjaaa... Łatwo powiedzieć, zrobić trochę trudniej, szczególnie, że gdyby nie gruba warstwa kremu, to przy tej temperaturze odpadłoby mi pół twarzy :D Ale tak się złożyło, że wyszło słońce i temperatura odczuwalna była dużo wyższa, a na stoku wciąż były pustki. "Tłum" (tzn. jakieś 20 osóB) się zjechał dopiero koło południa. Po 4 godzinach jazdy, w czasie których wprowadzał kolejne ćwiczenia - bez żadnych przerw, nie pozwolił mi pójść do baru, nawet na herbatę! Chyba nie wiedział, że bar to moje naturalne środowisko :P - miałem pewność jednego: to były 4 godziny, w ciągu których nauczyłem się więcej, niż w ostatnich kilku latach mojego narciarskiego życia!

    (...) Dopiero teraz się pokapowałem, że On miał po prostu wcześniej ułożony plan naszej wspólnej nauki - wszystko precyzyjnie przemyślane...

    Dokładnie! Mam jeszcze priva, w którym rozpisał, czym będziemy się zajmować na kolejnych spotkaniach na stoku... Udało się zrealizować zaledwie część - reszta była przewidziana na sezon 2012/13 :( P.S. Na początku próbowałem coś tam marudzić o temperaturze - wtedy Jurek zacytował słynny tekst z polskiego filmu, wiadomo jaki :)

    Użytkownik wueres edytował ten post 05 marzec 2013 - 19:29

    • Like 1
  7. Czyli wychodzi na to, że Dzik jest jednak najbardziej stromy ;)

    Dzis sciana nie jest juz sciana. Dawniej z wyciagu doginales miedzy kosowka do krawedzi, zatrzymywales sie, krotka ocena stromizny, wybor linii i jazda. Teraz przy skroconym wyciagu, kilku plotkach, wyratrakowanym trawersem, zostajesz sprowadzony do polowy sciany. Nabierasz powietrza, zamykasz oczy i w 3 sek. jestes na 40%. Sciany juz nie ma.

    A na Dzikowcu jest inaczej? Może i groźnie wygląda z wyciągu, może i oblodzony nie należy do najłatwiejszych, ale po co się wtedy męczyć? "Nabierasz powietrza, zamykasz oczy i w [trochę więcej niż na Ścianie] 5 sek." znaleźć się na 500-metrowym wypłaszczeniu, na którym odhamuje się byle amator... Tyle dobrze, że dzięki temu krechowicze nie niszczą śniegu :)
  8. Ja również bardzo dziękuję Wszystkim za świetnie spędzony czas. Szczególne gratulacje dla B4ME i Sese - dostałem lekcję pokory :D Ale w przyszłym sezonie się odegram!! :D

    P.S. Fredo. Rozumiem, że w przyszłym sezonie bierzesz udział?

    ze dwoch pierwszych to rozumiem, ale ten trzeci to ze o co chodzi? :) ja czegos nie wiem??


    Ja też czegoś nie wiem :P Ale miło mi, że zostałem wspomniany :D

    Heski, przystokowy bar pewnie zrobił roczny obrót w 2 dni dzięki Wueresowi... Jakby nie było w ten sposób pośrednio został on jednym z głównych sponsorów Zlotu... ;) I pewnie dał niezłe podwaliny na przyszłość - za rok przywitają nas tam z otwartymi ramionami...


    Ha! I tu się Kolego grubo mylisz! Jedyne, co nabyłem w barze, to puszka napoju bezalkoholowego :D Zarobił wprawdzie sklep w Kamiennej Górze, ale tam wpadliśmy wracając z Zaclerza ze wspólną wizytą razem z Pauliną, BAME :P i Peregrinem ;)
  9. (...) generalnie Polacy jeżdżą na za krótkich nartach (ale wydaje mi się że tylko ci którzy o tym nie wiedzą:))


    Z drugiej strony jest wielu "jeźdźców bez głowy" na zbyt długich nartach z wypożyczalni - najczęściej leciwych GS'ach - w dodatku w jednoklamrowych butach :D

    Ci którzy widzą o co chodzi mogą jeździć na nartach jakich chcą.


    Czego najlepszym przykładem jest Mitek i jego "baletki" ;)
  10. Jeszcze tak się zastanawiam nad ubezpieczeniem, czytam właśnie OWU, czy nasz zlot podpada pod definicję wyczynowego sportu ?

    Leczenie stomatologiczne po kontakcie z tyczką może kosztować majątek :D


    Pod "zawodowe" na pewno nie. Czy "wyczynowe"? Jeśli w OWU są zapisy o "regularnych" czy "intensywnych" treningach, to też odpada. Takie sformułowania należy rozumieć literalnie, tj. nie można ich rozszerzać do "jednorazowych" wybryków, w szczególności takich, jak nasze "skorzystanie z ustawionych na stoku tyczek" :)
  11. @wueres Nie zapominam ale nie wierzę, że "tektury" rozpędzają się mniej oraz, że narta lepsza (nawet węższa) przeszkadza KOMUKOLWIEK w kontroli prędkości. Jeśli ci dla których one są dedykowane w pośpiechu wracają na trasę to powraca pytanie czy rzeczywiście ta grupa ludzi takich nart potrzebuje? Jeśli nie oni to KTO?

    Z fizyki jestem mizerny jak diabli, ale - zakładając, że nie jedziemy na krawędzi - większa powierzchnia ślizgu, to większe tarcie, więc i prędkość będzie mniejsza ;) Poza tym nie zapominaj o efekcie "psychologicznym", wywoływanym (być może sztucznie) przez sprzedawców. O czymś na zasadzie: "Kup pan allround'a 80mm pod butem! Nie zabijesz się pan, bo to nie narta dla zawodników, więc nie taka szybka, ale pojedziesz pan prawie wszędzie, a szczególnie na rozjeżdżonych stokach! No i łatwa do opanowania (sic!)". I przeciętny zjadacz chleba w to uwierzy... A tak trochę z przymrużeniem oka: 1. według mnie żadna narta, nawet zawodnicza, nie będzie przeszkadzać - wręcz przeciwnie, pozwoli (z czasem, rzecz jasna) na doskonalenie umiejętności; 2. nikt nie powiedział, że "ta grupa" potrzebuje akurat takich nart - po prostu im to wmówiono ;) 3. wspomniany przez Kolegów Voelkl Mantra jest rzeczywiście dobry na wszystko :D Pozdrawiam, Jarek
  12. Nie sądzisz, że lepiej mieć przysłowiowy ból głowy od nadmiaru wyboru, niż jego braku? ;) Idąc tym tropem można by dojść do wniosku, że najlepiej było 25 lat temu - jedne narty służyły do wszystkiego... To trochę, jak dyskusja o wyposażeniu aut. Jedni twierdzą, że poza silnikiem mogą mieć "golasa", inni dobierają fotele z masażem, ekranami dvd, tylną kanapę z lodówką i szampanem. Można pytać, po co, ale uwaga Kuby jest trafna - póki jest popyt, produkt ma sens.

    Czyli jak zaawansowani mają beton czy sztruks to średni - rozjeżdżona ciapę? Albo jak pierwsi wyjadą poza trasę w puch, to dla drugich jest tam ciapa? :)

    Ironia teoretycznie zasadna, ale... Zapominasz, że jest też wielu narciarzy, którzy zwożą się wyłącznie rekreacyjnie, nie dążąc do pięknej, nienagannej techniki etc. I w odniesieniu do takich osób Tadek ma rację, ponieważ średniacy zazwyczaj: a. unikają dużych prędkości i jazdy na krawędzi, więc na betonie czy sztruksie (szczególnie zmrożonym) nie potrzebują narty z grupy race - przeciwnie, raczej czegoś, co się zanadto nie rozpędzi ;); b. nie wyjeżdżają poza trasę, chyba że w obrębie kilku metrów, a i tam się zakopują i walczą o powrót na trasę; c. co najważniejsze - często wchodzą na stok w godzinach, w których zapaleńcy już zmierzają do powrotu, a przynajmniej robią sobie przerwę. A wtedy, przy uwzględnieniu co najwyżej średnich umiejętności, na narcie szerszej lepiej się "zwozi", niż na SL, bo na "łopatach" od 100mm pod butem (i długości równej wzrostowi) też by sobie pewnie nie poradzili. A nawet jeśli by sobie poradzili, to prawdopodobnie wygodniej im się jeździ na czymś 70-85mm pod butem, niezależnie od tego, czy ta wygoda jest realna, czy też wynika wyłącznie z zapewnień sprzedawcy.
  13. Harrachov niestety lada dzień spłynie. Dziś warunki były bardzo dobre tylko do godziny 9:30-10 (jeździliśmy od 8:00). Później (o zgrozo!) przyjechały tłumy, prawdopodobnie w ramach lekcji wf'u i zrobiła się straszna kasza.
  14. Cześć Załosne. :( Dzięki serdeczne Pozdro

    Bez przesady... Nie dość, że "rozgrzewałeś" się dzień wcześniej, na stoku byłeś chyba pierwszy, a zamiast rozgrzewki miałeś wydawanie numerków, to jeszcze warunki były (delikatnie mówiąc) dalekie od idealnych. OK, sensacji tu nie ma, ale chyba nie oczekiwałeś, że zobaczysz D. Cuche'a? ;)
  15. To Ty na nich smigniesz na zawodach , a ja wezme Twoje normalne nartki ( bedziesz mial szanse wygrac hahah)


    Planuję zwycięstwo wyłącznie w konkurencjach barowych, ale co mi tam - zawsze można mieć więcej powodów do świętowania :D

    P.S. [edit] sprawdziłem wiązania - musiałbym wiercić nowe dziury, nie ma sensu. Chyba, że się jednak zdecydujesz... Jaką masz skorupę buta? :D

    A to gigant będzie? Bo ja chciałam wziąć slalomówki? :)


    Zjazd. Do baru ;)

    Użytkownik wueres edytował ten post 21 luty 2012 - 23:57

×
×
  • Dodaj nową pozycję...