Skocz do zawartości

wueres

Members
  • Liczba zawartości

    294
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez wueres

  1.   A jakieś wolne miejsca na last minute będą w razie czego? 
  2.   Do kasku Atomic, model "Hirschera" z daszkiem, również pasują idealnie - ale rozmiar ma tu znaczenie, bo przy małych twarzach i głowach gogle (w dużej wersji) zakryją i usta...  
  3.   Też chciałbym wiedzieć. Gogle wprawdzie mam, ale przez uraz kręgosłupa prędko ich nie przetestuję.   Tu masz opis producenta: http://www.o-shop.co...zm-TM-4141.html
  4.   Biorąc pod uwagę ceny gogli Flight Deck, tańszą opcją może się okazać wymiana kasku   Co prawda na "koleżeńskiej giełdzie sportowej" na FB są oferty sprzedaży tych gogli (różne modele), zamieszczone przez gościa z Rabki, ale z tego co wiem, przychodzą bez opakowania, w samym woreczku. Raczej oryginalne, chociaż zważywszy na cenę nie jestem przekonany co do legalności źródła...
  5.   Można powiedzieć, że ta reszta jest m.in. w moich rękach. Od jakiegoś czasu w przypadku poważniejszych zabiegów placówki lecznicze zaczęły rzeczywiście informować pacjentów o procedurze, konsekwencjach i ewentualnych powikłaniach. Co więcej, w znanych mi przypadkach informację taką przygotowuje się pacjentowi na piśmie. Jest to wynikiem całego szeregu spraw sądowych (w tym kilkunastu w których uczestniczyłem osobiście), w których okazało się, że zgoda na zabieg została podpisana przez pacjenta po udzieleniu mu 5-minutowej informacji ustnej, z której - siłą rzeczy - nie był w stanie zapamiętać więcej niż 5% treści. Można więc powiedzieć, że świadomość prawna, zarówno lekarzy jak i pacjentów, rośnie - ale do poziomu zza oceanu jeszcze trochę brakuje. W USA hieny prawnicze podniosły poprzeczkę do niewyobrażalnego poziomu     Mitek. Zapominasz o obowiązywaniu zasady "nie znam się, to się wypowiem"?
  6.   Może niektórzy... Dorabianie ideologii tam, gdzie nie jest to potrzebne jakoś mnie nie interesuje   Ja wolę piwo - zresztą coś o tym wiesz
  7.   Radku, Alberto Tomba też nie był ułomkiem - obaj macie jeszcze zapas
  8.   Mitek. Nie dramatyzuj mi tu, proszę To, że "nie te lata i nie ta waga" (jak sam rzekłeś na jednym z ostatnio wrzuconych filmów ), nie znaczy, że nie możesz i nie potrafisz się cieszyć narciarstwem i dzisiaj. Mieliśmy okazję spotkać się parokrotnie na stoku i nie dostrzegłem w Tobie symptomów nostalgii
  9.   Święta prawda! Poza tym święta miały naprawdę magiczny klimat, szczególnie bożonarodzeniowe.   Nostalgia za czasami młodości jest zjawiskiem normalnym, ale wystarczy zerknąć na filmy dokumentalne z lat '80 czy '90, żeby dostrzec gigantyczny postęp. I tym postępem należy się cieszyć, niezależnie od wieku
  10.   Dzisiaj również 80% nie jeździ świetnie, mimo taliowanych nart, kanapy i sztruksu     Może z racji wieku nie powinienem się wtrącać, ale lata '80-te pamiętam I w dużej mierze z Wiesiem się zgadzam. Co prawda góry były, nawet lepsze niż dziś, bo i zimy były z prawdziwego zdarzenia. Trasy? Przygotowane? Hmm... W Polsce był wówczas jeden ratrak. Na Kasprowym. Ale to akurat był dla mnie najmniejszy problem, nawet z dzisiejszego punktu widzenia.   Ale... górek i wyciągów niby nie brakowało, tyle że często zdarzało się im nie działać. Przynajmniej w Karkonoszach. Sprzęt? Zachodni dostępny tylko dla nielicznych. Produkty rodzime niestety "nieco" odbiegały technologicznie. Do dziś pamiętam buty Fabos, wrzynające się w stopę do krwi - taka "technologia". Albo moje pierwsze narty, "dłuższe" ode mnie o jakieś 30 cm - mogłem mieć te, albo żadne.   Alpy? Pewnie, że się dało. Mój ojciec zjeździł tzw. zagranicę z kolegami ze studiów. Ale doskonale pamiętam, że w 1987 r. całej rodziny na zagraniczny wyjazd już puścić nie chcieli...
  11.   Kuba. Poniekąd wytłumaczyłeś to za mnie, chociaż widzę teraz pewną lukę w tym, co napisałem. To co napisałem nie ma zapewne zbyt wiele wspólnego z nauką mechaniki czy fizyki, ale jestem humanistą i tak też rozumuję Sprostuj mnie, jeśli się mylę.   Chodziło mi właśnie o układ ciała (postawę, jak to nazwałeś), w jakim wykonujemy skręt. W przypadku zaburzenia tego układu wskutek utraty podparcia przez nartę zewnętrzną tracimy przeciwwagę dla działającej na nas siły odśrodkowej. W takiej sytuacji, zakładając że jedziemy w skręcie z dużą prędkością, być może da się zapobiec "wyprostowaniu" skrętu, ale wymaga to niesamowitego refleksu i sprawności, żeby tę postawę odpowiednio zmienić (obniżyć środek ciężkości i przenieść go "za" nartę wewnętrzną).
  12.   Czy to konieczne? Tytuł tego wątku to "Użycie narty wewnętrznej w skręcie (...)", więc jesteśmy w temacie. Dla tych, którzy są zainteresowani zdobyciem nowych informacji, wystarczy link do postów Jurka. A pozostali niech nabijają liczniki postów i "lajki"
  13.   Oj tam. Chyba nie chcesz powiedzieć, że nigdy nie wyprzedzałeś samochodem "na trzeciego", wciskając się z powrotem na swój pas w ostatnim momencie. Albo że nigdy nie mijałeś rozłożonych na stoku snowboardzistów na centymetry? Doświadczenie, Panocku, automatyzm właśnie   Czas kończyć ten OT, bo Mitek nam łby pourywa
  14.   No, nikt nie planuje omijania "osłów" na trasie konkurencji Czy nie mogła kontrolować? Hmm... Intuicja, czy może pewien wyćwiczony automatyzm reakcji? Ja obstaję przy wersji drugiej, może z racji wielu lat spędzonych na wyczynowym uprawianiu sportu... Mniejsza o to.   Wracając do tematu. Czytam właśnie wątek na konkurencyjnym forum, zawierający szereg postów Niko. On sam nigdy nie twierdził, że ma monopol na wiedzę, ale nauczycielem był fantastycznym, zarówno w praktyce, jak i teorii. Myślę, że warto to poczytać... http://www.skionline...hp?t-14632.html
  15.   Un momento por favor. Trzymajmy się tematu, a nie drążmy off topic. Temat dotyczy użycia narty wewnętrznej skrętu i konsekwencji zbytniego obciążania w skręcie narty wewnętrznej.   Wracając zatem do tematu - użyłem słowa "kontrolowała". O opanowaniu sytuacji mogła być mowa dopiero po wejściu w kolejną bramkę. A dlaczego uważam, że kontrolowała tę sytuację, a reakcja nie była spóźniona? Otóż dlatego, że gdyby przeniosła ciężar ciała na nartę wewnętrzną (choćby dla znalezienia kilkudziesięciu cm miejsca, jak pisze Fredowski) w chwili, którą Ty uważasz za właściwą, to brak siły dośrodkowej (oględnie mówiąc wytwarzanej przez nartę zewnętrzną, przeciwdziałającej sile odśrodkowej) wyrzuciłby ją ze skrętu i wpakowałaby się prosto w osła, który wyjechał na trasę.   Im mniejszy promień skrętu i związany z tym kąt pomiędzy płaszczyzną narty a stokiem, tym większa jest rola narty zewnętrznej. Ba! Nierzadko zdarzają się sytuacje, w których narta zewnętrzna skrętu jest jedynym punktem podparcia i jedzie się wyłącznie na tej narcie! Widać to zresztą na filmie... O tym pisało w poprzednim wątku wiele osób - i jest to pierwsza z tzw. prawd ks. Tischnera*. Konsekwencją zbytniego obciążania narty wewnętrznej będzie zatem niemożność zacieśnienia skrętu. Dlatego twierdzenie, że dociążanie narty wewnętrznej w skręcie jest możliwe zawsze stanowi tę trzecią prawdę.   * http://www.cytaty.in...lawtischner.htm     Mitku. Ten film pokazują na szkoleniach jako dowód na to, że zbytnie (całkowite) obciążenie narty wewnętrznej nie pozwoli na utrzymanie czy zacieśnienie skrętu. Spróbuję znaleźć pozostałe w wolnej chwili. 
  16.   Przytoczony filmik miał być w ocenie instruktorów sitn właśnie przykładem tego, że: 1) w razie konieczności da się w skręcie przenieść ciężar ciała na wewnętrzną nogę; 2) przeniesienie ciężaru ciała i jazda na górnej (wewnętrznej) narcie będzie automatycznie skutkować "otwarciem" skrętu (zwiększeniem promienia), ponieważ praw fizyki nie oszukamy. Efektem jazdy na górnej (wewnętrznej) narcie - w zwykłych, nie tylko awaryjnych sytuacjach - będzie więc właśnie wyprostowanie skrętu i brak możliwości jego zacieśnienia. Konsekwencją - mniejsza kontrola prędkości.   P.S. Przepraszam za OT. Mimo wszystko wydaje mi się, że Dorfmeister kontrolowała tę sytuację - najpierw maksymalnie zacieśniła skręt, a ciężar ciała przeniosła na wewnętrzną dopiero wtedy, gdy była pewna, że uniknie zderzenia.
  17. Skoro dyskusja ma być w końcu merytoryczna, to pozwolę sobie na małą uwagę z jednoczesną prośbą do Ciebie, Mitku, o ustosunkowanie się do tego.   Dla jasności: zakładam w tym pytaniu jazdę skrętem ciętym (carvingowym) po trasie o średnim lub dużym nachyleniu, bez "zabawy" czy ćwiczeń.   Czy zamiast twierdzenia o "jeździe na zewnętrznej narcie" można powiedzieć, że "narta zewnętrzna skrętu jest wiodąca", natomiast wewnętrzna ma za nią podążać równolegle i odpowiednio zakrawędziowana (bez A-frame itd.), stanowiąc "bezpiecznik" w razie, gdyby dalsze właściwe w danym momencie podparcie zewnętrzną było niemożliwe (z różnych względów, głównie wywołanych błędem narciarza, w tym np. uślizgu krawędzi)?   Z taką formułą spotkałem się w czasie szkolenia sitn w Zieleńcu. Opiera się ono na założeniu, wprowadzonym jeszcze przez Ś.P. Bronisława Haczkiewicza, że dobry narciarz jest w stanie w każdym momencie skrętu podnieść każdą z nart - zatem zarówno wiodącą (zewnętrzną), jak i wewnętrzną - i utrzymać się w równowadze.   Podkreślam, że nie jest konieczne utrzymanie skrętu w dotychczasowej linii - szczególnie przy większych prędkościach jest to niemożliwe z uwagi na prawa fizyki. Chodzi jednak o to, żeby wewnętrzna narta skrętu była tym "bezpiecznikiem", była użyteczna - bo używanie pojęcia "jazdy na zewnętrznej" sugeruje przecież, że w ogóle z niej nie korzystamy, a to nie jest prawdą. Jest przecież częściowo punktem podparcia (znacznie mniejszym, niż zewnętrzna, ale jednak).   Dla zobrazowania tego pokazano nam kilka filmów, w tym poniższy. Przyznaję - chodzi tu o sytuację "awaryjną" w trakcie sportowej jazdy, ale - jak mi się wydaje - jest to świetnym zobrazowaniem tego, o czym pisałem.     Pozdrawiam, J.
  18. wueres

    Prośba o ocenę jazdy

      Robzon. W poście Jana masz (moim zdaniem) odpowiedź na pytanie, co jeszcze jest do poprawki. Jazda fajna, płynna, a i postęp olbrzymi. Zgadzam się jednak z ocenami kolegów, że za bardzo starasz się pochylić ciało do stoku, nie mając odpowiedniej prędkości. Pochylenie do wewnątrz skrętu jest elementem "walki" z siłą odśrodkową - im większa siła (a ta będzie wynikać przede wszystkim z prędkości i masy ciała narciarza), tym większe wychylenie. Przytoczyłeś też fragment maila Tadeusza Skowrońskiego, w którym pisał Ci o inicjacji skrętu z kolan i większej prędkości - i tu jest zawarta cała istota skrętu! Tak samo tłumaczył zawsze Ś.P. Jurek - Niko. Rozpoczęcie skrętu od kolan, bez cudowania z biodrem, palcami u stóp itd., będzie skutkować adekwatnym do prędkości wychyleniem ciała do wewnątrz skrętu. Jeśli będziesz jechał za wolno, zwyczajnie się przewrócisz, gdyż "wytworzysz" zbyt dużą przeciwwagę dla siły, która chce "wyrzucić" Cię z linii skrętu.   Załączam też link do krótkiego filmu z jazdy Ted'a Ligety. Film był już chyba omawiany na forum, ale przyjrzyj mu się dokładnie, szczególnie w kontekście chwili przejścia w kolejny skręt i jazdy na narcie zewnętrznej (o tym pisał B4ME). OK, Ligety to absolutna światowa czołówka, a na filmie jedzie "dość" szybko, ale wydaje mi się, że właśnie od takich jak on można (i należy) czerpać dobre wzorce.   http://www.nytimes.c...ant-slalom.html
  19. wueres

    Tomal przed i po szkoleniu

    Radek. Niespecjalnie rozumiem, co mój post (a szczególnie ten zacytowany) może mieć wspólnego z cenzurą. 
  20. wueres

    Tomal przed i po szkoleniu

    Niektórzy traktują te pojęcia jako tożsame... Z mojego postu wynika jednoznacznie, jaką i czyją krytykę dopuszczam.
  21. wueres

    Tomal przed i po szkoleniu

            Krytykowani byli również Jurek (Niko), Bronisław Haczkiewicz czy Misiu Szczęsny i wielu innych. O ile krytyka jest konstruktywna i skierowana ad rem, a nie ad personam, nie ma w tym nic złego. Przeciwnie - Jurek wielokrotnie podkreślał, że głosy krytyki mobilizowały go tylko do dalszej pracy nad sobą i swoją wizją narciarstwa. Nie sądzę, żeby Tadeusz Skowroński miał coś przeciwko takiej krytyce, nawet jeśli pochodziłaby od osoby mniej utytułowanej od niego.
  22. wueres

    Tomal przed i po szkoleniu

    Czytając ten wątek przestaję się dziwić, że forum powoli wymiera... Od dłuższego czasu "dyskusje" sprowadzały się do pyskówek, ale teraz to już czysta PATOLOGIA.    Tomal. Progres jest i to spory. Do poprawki śmig (przede wszystkim, jak napisał Janek - praca kijami nie istnieje), ale to kwestia czasu, niedługiego zresztą. Później dojdzie to, o czym pisał Radek - trzeba przenieść dobrą technicznie jazdę na rozjeżdżone i totalnie nieprzygotowane trasy. To potrwa nieco dłużej. Wszystko jest kwestią chęci, uporu i... unikania sztruksu.   P.S. Godne podziwu jest to, że chce Ci się uczyć. Tak trzymaj. Ja coś tam umiem, ale zawsze najlepiej mi wychodzi narciarstwo barowe Za tydzień wrzucę film z takiego, oczywiście do publicznej oceny
×
×
  • Dodaj nową pozycję...