Skocz do zawartości

Spiochu

Members
  • Liczba zawartości

    3 744
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    26

Odpowiedzi dodane przez Spiochu

  1. Wy się tu kłócicie a Szymek w tym czasie obija tyki u Ptaka w NT. Jak różne mogą być podejścia do problemu narciarskiego ego... Osobiście też mam z tym problem. Wiadomo, że chciałbym być "mistrzem świata" a tu gdzie nie pojadę na kurs to mi mówią że jeździć nie umiem.:confused: No i jeszcze ta nieszczęsna skala. Nawet wymyśliłem swoją żeby lepiej wypaść ale i tak rezultat mierny. :D
  2. Bo tylko w PL jeździ się cały dzień na toku o długości 450m. A wracając do tematów wieku to dzisiaj poczułem pierwsze objawy starzenia. :confused: Do 30-tki jeszcze mi trochę brakuje, nadal jestem chudy (nawet za bardzo) ale kondycja siadła kompletnie. Widać efekt tego, że zacząłem jeździć autem zamiast zasuwać z buta do tramwaju. Dzisiaj jeździłem treningi na Długiej Polanie w NT. (450m stok) GS jeszcze jakoś dawałem radę ale SL to był dramat. Nie miałem siły przetrwać tych góra 30s jazdy na maksa. Fakt, że dopiero zacząłem sezon ale tak źle jeszcze nie było. Pora poważnie wziąć się za bieganie czy inne treningi bo inaczej szybko dołączę do kolegów z lustrzycą :D
  3. Generalnie masz rację ale jeśli jedziesz 90km/h na narcie 160cm o taliowaniu 123-66-102 to pozycja na "jajo" jak najbardziej opiera się na siedzeniu na tyłach. Inaczej skończy się glebą. Pozycja lekko na tyłach jest też bezpieczniejsza, gdyż nie zaryjemy o nierówności. Oczywiście zaraz padną kontrargumenty, że narty wyjadą z pod d..py i wylądujemy na plecach ale jeśli nie mam na nogach snowbladów (<100cm) to ta teoria jest mocno naciągana. Szczególnie jeśli mówimy o jeździe na wprost. Siedzenie na tyłach może też być przydatne na zawodach na oślich łączkach, jest wyraźnie szybciej niż w pozycji zrównoważonej, stosowanej na normalnych trasach.
  4. Slalomka w ostatnich latach jest w zasadzie taka sama. Bardziej specjalistyczna była w czasach z przed normy FIS L>165cm. Wtedy była krótsza i sporo sztywniejsza. Czyli w zasadzie stricte pod krótki skręt na lodzie. Nawet slalomy ustawiano gęściej niż obecnie. Gigantki z racji działań hujary stały się natomiast bardzo specjalistycznym sprzętem. Jak widać po reakcji amatorów, duży promień (>20m) utrudnia jazdę, więc przeczy idei uniwersalności. Jeśli chodzi o FR to 10 lat temu 80mm to już była szeroka narta dla pro freerdierów. Goście wyczyniali na takich nartach te same cuda co obecnie, potem jednak nastąpił trend że bez 100mm pod butem nie da się wyjechać poza trasę. Dla mnie uniwersalna narta to lekko przdłużona SL - 170cm R 14m. Na niej dam radę pojechać wszystko. Z mniejszym lub większym trudem ale pojadę. Na SL-kach jeździłem już: - SL wiadomo - GS - Amatorską wersję DH (czyt. cała trasa na jajo) - Speed ski (Czyt. pomiar V na fotokomórce, co ciekawe brak większych różnic wyniku względem GS) - Skakałem w parku i jeździłem po boxach ( po railach nie umiem ale też się da) - Poza trasą, w lesie i w otwartym terenie - Próbowałem lekkich dropów (2-3m) Na gigantce, FR, Twin tip da się pojechać mniej więcej to samo ale z wyłączeniem SL i krótkiego skrętu ciętego. Wychodzi zatem, że inne narty są mniej uniwersalne. ~~Edwin Z tego co widzę każdy rozważa narty dla siebie a większość piszących jest duża lub znacznie częściej po prostu gruba. (Bez urazy dla nikogo) Dla Ciebie narta 160-165cm to właśnie ta uniwersalna.
  5. Opinia typu "off piste" możesz zacząć i na slalomkach a późnej zobaczysz ma taki sam sens jak zaproponowanie treningu na tyczkach na freeridówce. Tu i tu jak się nauczysz to później sobie poradzisz ale chyba nie tędy droga.

    To nie tak. Off piste na SL to tak jak jazda po (bardzo) twardym na freeridówkach. Trening na tyczkach na nartach free można by porównać do zawodów freeridowych na SL (lub przygotowań do nich). A jeśli chodzi o sam początek to idea jest taka sama. Masz narty XYZ, chcesz spróbować jazdy na tykach to spróbuj, nie musisz mieć od razu komórek.

    Poszerzenie do 85 mm ma dość niewielkie konsekwencje - jazda na krawędzi jest nadal komfortowa.

    Mam odwrotne spostrzeżenia. Poszerzenie narty o 2cm powoduje że carvingowo jeździ się tragicznie. Natomiast poza trasą jest tylko troszkę łatwiej. I tu pojawia się problem szerokości nart. Wiadomo że szerokość daje wyporność ale kosztem jazdy na twardym, wagi czy oporów na podejściu (tour). Jeśli zapadamy się głęboko można też zastanowić się nad długością nart ale przede wszystkim nad wagą! Ile kg ważymy? Ile możemy schudnąć? Ile waży nasz plecak, kurtka, spodnie, kask czy nawet rękawiczki? Ważąc mniej nie tylko zyskamy wyporność w puchu ale też szybkość poruszania się i większe bezpieczeństwo. Tylko to już bardziej rozważania w kierunku narciarza uniwersalnego. Przykładowo jeśli ja ważę 65kg + mój sprzęt 10kg - razem 75kg a mój kolega 90kg + sprzęt 15kg + plecak 10kg - razem 115kg To mnie SL-ka da podobną wyporność co jemu całkiem szeroka freeridówka.
  6. U Ptaka już jeździłem. Treningi dobrze przygotowane. Jest pomiar czasu, zwykle też przestawia trasę w czasie treningu. Są pewne elementy analizy video ale trochę mało szczegółowo. Jak jest dużo ludzi (Np. w ferie) to trening jest dłuższy, przestawianie trasy itd. Jak mało to zaczyna trochę olewać sprawę. Stok na długiej polanie jest niestety krótki i trochę za płaski. SL dla amatorów jest wystarczająco trudny ale na gigant to trochę za mało. Z Liderem jeszcze nie jeździłem. A Ty gdzie się wybierasz w styczniu?
  7. nie chce porad "jak nauczyc sie jezdzic na jednej narcie", ale jak przygtowac noge aby jej nie nadwyrezyc podczas zjazdu, bo jednak 2,6 km na jednej nodze bez przerwy to troche jest

    Skoro już umiesz jeździć na jednej narcie to po prostu na niej jeździj, stopniowo, coraz dłuższe odcinki. To chyba będzie najprostszy sposób.
  8. Jazda na jednej narcie na płaskim stoku (carvingowo) jest banalna. Polega na bujaniu się na boki. Opanujesz to w godzinę. Znacznie gorzej będzie na stromych stokach i przy klasycznej jeździe. Wtedy wymaga perfekcyjnego odciążania nart(y), przed inicjacją skrętu.
  9. Średnia nartostrada to 80m*1500m

    Chciałbym żeby to była prawda. Przeciętna trasa ma 20-40m szerokości. Nawet przyjmując tę szerszą opcję wyjdzie 30k zł. Co to jest za suma w porównaniu do wyprzęganej kanapy za kilkanaście baniek??
  10. Nie ma co bylem w serwisie wszystko jest ok z nartą ale była źle przechowywana bo jest poobcierana, ale powiedziano mi że nie będzie miało to wpływu na jej własciwości.

    Jeśli to były komórkowe volkl ractiger gs 175cm za 400zł Nowe z allegro to mimo rys nie radziłbym zwracać. A jeśli oferta zupełnie inna i nie tak korzystna cenowo to spróbuj chociaż pogadać ze sprzedawcą. Może zwróci Ci część kwoty zakupu w ramach rekompensaty. Na jazdę takie rysy nie będą miały wpływu ale na czas na zawodach już w jakimś stopniu tak.
  11. Jak chcesz narte gigantową to obecnie najlepiej wziąć takie: http://allegro.pl/vo...2776795053.html Jeśli progresory (szersze, bardziej miękkie allmountain) to z zeszłego roku są tańsze: http://allegro.pl/na...2797769570.html Zamów przez neta i będziesz miał z głowy. W sklepie raczej będzie drożej, tylko jeszcze poszukaj dobrze czy nie ma korzystniejszych cenowo ofert.

    Użytkownik Spiochu edytował ten post 17 listopad 2012 - 19:29

  12. Jako typowe GS polecałbym 180+ i promień ok. 20-22m. Jednak z tego co widzę mają to być bardziej uniwersalne narty (nie będziesz miał drugiej pary?) W takim wypadku weź coś 175cm i promień 17-18m. Raczej bez rockera i jak najtwardsze. Co do firmy to nie ma aż takiego znaczenia. Podaj swoje możliwości finansowe to będzie można coś konkretnego zaproponować. Buty dowolne, dobrze dopasowane, flex min 100.
  13. a może po prostu wyznaczyć sobie kilka terminów , dużo wcześniej i uzgadniać te zloty na bieżąco ?? chciałbym sie troszkę od Was nauczyc - taki mój perfidny egoistyczny cel

    Nie oszukujmy się, taka formuła zawodów jak dotychczas na Dzikowcu jest nierealna. Większość słabiej jeżdżących czy troskliwych rodziców nie zgodzi się na start na "trasie śmierci" Proponuje zatem zlot połączony z rywalizacją ale jako dodatkową imprezę. Najlepiej zorganizujmy weekend GS w sobotę i SL w niedziele. Ustawione od samej góry Dzikowca. Taka trasa będzie prawdziwym sprawdzianem czy jeździmy czy dalej jesteśmy na etapie zsuwania się bokiem. Nawet dywagacje o zbijaniu tyczek w SL nie będą miały sensu. Mało kto w ogóle się do nich zbliży. Kluczowe będzie jedynie ustawienie odpowiednio trasy bez przesadnego podkręcania i nie za gęsto. Zgodnie z regułami Fredrowskiego " Nie ma gazu, nie ma skrętu" Z przyjemnością przyjadę na takie zawody jak również chętnie wezmę udział w organizacji.

    Pod względem bazy gastronomicznej i noclegowej Praciaki to pierwsza klasa.

    Nie przeginajmy, Praciaki mają swoje zalety ale akurat pod tym względem 90% znanych ośrodków wypada o niebo lepiej. O dostępności komunikacyjnej (bez auta) już nie wspominając. Wstępna lista chętnych: 1. Sese 2. Kaem 3. Widzewiak_z_gor 4. Śpiochu Proszę się dopisywać...
  14. Świetny temat. Jako że na nartach leżałem setki razy (jeśli nie więcej) to trochę się takich sytuacji uzbierało. Oto 2 pierwsze przykłady (będzie kontynuacja) 1. Luty 2001 (mój drugi sezon) Cervenohorskie sedlo, fatalne warunki śniegowe Na tym wyjeździe pokłóciłem się z wychowawcą grupy średnio zaawansowanej i zacząłem jeździć z grupą zaawansowaną. Już sam ten fakt był wystarczającą głupotą. Grupa nie jeździła tak jak to dzisiaj czyli sztruks + carving. Instruktor okazał się hardcorem i zabierał dzieciaki na czarną po 1m muldach i szerokości śniegu 4-6m (były mega roztopy), zjeżdżaliśmy przecinkami przez las (szer 1m i również muldy) a nawet trasą zamkniętą z powodu braku śniegu! Po tym wszystkim cisnąłem oczywiście rozpaczliwym pługiem, trzęsąc się na nogach. Najgorzej było gdy niektóre krótkie ścianki, trzeba było polecieć na krechę, z braku miejsca na skręty. Aż dziw bierze, że nie pobrudziłem sobie gaci Ale przecież zrezygnować nie mogłem.:D Na koniec wyjazdu gdy poczułem się już pewniej na tych przecinkach, zacząłem już unikać pługu i jeździć szybciej. Na jednej z tych bardziej lajtowych rozpędziłem się dość konkretnie, wybiło mnie na muldzie. Utrzymałem się na nogach ale już bardzo mocno na tyłach. W tym momencie pojawił się lekki skręt i ok. 1-1,5m wysokości banda. Oczywiście wyskoczyłem na niej niczym w half-pipe. Lądując zaryłem głową w śnieg a po odkopaniu okazało się że obie narty wbiły się pionowo w podłoże. Jedna z nich nie wytrzymała obciążenia i pogięła się. Tak zniszczyłem swoje pierwsze narty. 2. Luty 2004 również Cervenohorskie sedlo ale już dużo lepsze warunki śniegowe Zaopatrzyłem się w nowe narty (Atomic sx 11 170cm R16m) i doszedłem do wniosku że najwyższy czas nauczyć się carvingu. Nie było mnie stać na instruktora ale co tam, przecież widziałem filmiki w internecie. :D Najpierw pojawiły się próby na niebieskiej trasie. Po kilku dniach wychodziło to nieźle, czułem ogromną różnicę między jazdą na krawędzi a obślizgami, zależało mi jednak by jeździć krótkimi skrętami i po bardziej stromym. Dodam tylko że moje narty były twarde jak na ówczesną wagę (<60kg) a moja tradycyjna technika obejmowała postawę typu "tyłek 2m za nartami" Pojechałem na czerwoną dość stromą trasę. Warunki były bardzo twarde, wręcz idealne do takich prób. Spróbowałem pojechać krótkim "czysto" na krawędzi. Udało się! Jeden skręt, drugi, trzeci... Niesamowite uczucie przyspieszenia i ogromnych przeciążeń. Jechałem kolejny czwarty,piąty, szósty... Prędkość zwiększała się drastycznie a nachylenie trasy rosło. Wpadłem w jakiś rytm, narty same wycinały skręty. siódmy, ósmy, dziewiąty... Zdałem sobie sprawę że nie mam już nad tym żadnej kontroli jednak taka jazda była niesamowita. Potem nastąpił dziesiąty, może jedenasty skręt i KONIEC. Wyleciałem jak z katapulty, lecąc z ogromną prędkością w dół stoku. Zaliczyłem kilka salt, turlałem się parę razy aż wreszcie zacząłem sunąć po śniegu. Wtedy przypomniałem sobie że trzeba się odwrócić nogami w dół i hamować butami (bo nart już nie było) Zrobiłem tak ale po gwałtownym wbiciu czubka buta w śnieg, zaliczyłem kolejne salto. Przy drugim podejściu teren się już wy płaszczył i udało się w końcu zatrzymać. Okazało się że zatrzymałem się jakiś 500m poniżej miejsca upadku, przejeżdżając na dupie prawie całą czerwoną trasę. Po moim sprzęcie, nie był nawet śladu. Na szczęście po chwili, ktoś się zjawił z moimi nartami i zapytaniem czy żyję. Obrażeń nie było żadnych, z wyjątkiem lekko skręconej kostki, od tego hamowania butem(za dużym). Niestety sprzęt nie okazał się tak trwały. W ten sposób pogiąłem swoje trzecie narty (drugich nie popsułem). A wnioski po upadkach jak u kolegów powyżej. Przecenianie możliwości, nadmierna prędkość, brak oceny sytuacji, to chyba najczęstsze przyczyny.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...