Cała aktywność
Kanał aktualizowany automatycznie
- Z ostatniej godziny
-
Ja byłem ale ośrodka specjalnie nie znam. Pozdro
-
Ja nie byłem, czemu akurat Salbach, ale mogę podać przykładowe statystyki o które pytał Mitek samych zakażeń (nie błędów w diagnozie czy innych podczas zabiegu lub operacji) może komuś otworzą się oczy https://www.rynekzdrowia.pl/Finanse-i-zarzadzanie/Zakazenia-szpitalne-W-Polsce-3-na-10-pacjentow-OIOM-zmaga-sie-z-co-najmniej-jednym,256739,1.html
-
Panowie każdy z Was zapewne ma swoją rację i może być tak że każda jest słuszna. Uważam że nic nigdy nie jest tak czarne i tak białe jak nam się wydaje. Choroby, lekarze - temat rzeka. Rozpętałem burzę więc może ją zakończę - kto był już w Saalbach i co może mi ciekawego o tym ośrodku powiedzieć?
-
Gdyby wszystko było transparentne to sam byś wiedział i ty i Witold jakie są statystyki powikłań. Ale jakimś dziwnym trafem nic na ten temat nie wiecie. Nikogo nie straszę. Zachęcam to rzetelnej diagnostyki. Ile razy mam powtarzać. Jednoznaczna diagnoza. Kilku specjalistów, lepiej wybitnych. A o tym, że pacjent coś ukrył to kolejny mit przecież wypełniasz formularz, można też pacjenta dopytać. W przypadku zakażania u ojca dowiedziałem się że ma złe ciało. Statystyki to jawne są dostępne. Każdy może je znaleźć. Nawet jeśli wszyscy którzy siedzą w temacie wiedzą że są niedoszacowane. Każdy przypadek jest inny, ryzyko jest różne. Ale rzadko lekarz o nim informuje, a powinien. Proste pytanie do Ciebie i Witka: o jakich zagrożeniach informował was lekarz przed zabiegiem? Już nie pytam o statystyki bo widać, że jesteście jak dzieci we mgle.
-
Żeby nie było że sieje defetyzm. Podam przykład pozytywny (moja ostatnia diagnostyka też ok) niestety jeden z nielicznych w naszej rodzinie bez komplikacji. Choć czy rzeczywiście. U mamy pojawił się nowotwór. Rezonans wszystko jasne. Operacja. Gdzie? Warszawa to jasne. Ze Skierniewic to oczywiste. Dwóch dobrych specjalistów, jeden z nich ordynator. Ordynator kazał zostawić rezonans na kominek jak to się zwało. Skończyło się, że straciłem tydzień. Wg niego nieoperacyjny takich nie podejmują się u nich na oddziale. Leczenie w rejonie, chemia (okazało się, że na ten typ guza chemia nie działa ale o tym później). Drugi z lekarzy zwlekał niby mama była w jakiejś kolejce ale niedorzecznej, w końcu załapałem że chodzi o łapówkę, ten przechwalał się jak Mitek, czego on nie zoperował. W kuluarach w poczekalni opinia o nim niejednoznaczna. W międzyczasie uderzyłem prywatnie do poprzedniego. Tego ordynatora. On swoje. Na koniec wizyty spytałem co mam robić. I patrz pan w końcu odpowiedział. Wysłał mnie do Łodzi gdzie nomen omen mieszkałem. Tam jest jedyny Zorro w kraju co wytnie. I wyciął. Potem został krajowym koordynatorem chirurgii onkologicznej. Tam nie było przypadków. Lśniące buty, lśniący oddział. Perfekcjonista. Mimo, że jedna ze starszych sal operacyjnych w kraju. Mimo to mało powikłań. Niestety chwilowa słabość zdrowia wykorzystano, pewno za uczciwy… ech. Mama przeżyła kilkanaście lat. Mimo skazania na pewną śmierć przez dwóch specjalistów. Bez komentarza. Ale to nie ta historia sprawiła że nieco mniej ufam lekarzom.
-
Czyli rozumiem, że większość przypadków są to operacje nieudane - powyższe zdanie jest jednoznaczne - pokaż statystykę. A przekaz, że Witold miał farta to już paranoja. To ty miałeś niefarta koleś, może coś ukryłeś przed operacją bezwiednie na przykład. Recepta na sukces jest prosta a zabieg to taki sam sposób leczenia jak inne. Nie twórz mitów i nie strasz ludzi. Koniec tematu.
-
Spoko. Miałeś farta. Mam ci zazdrościć? Zrozum, że procedury są po to, aby zmniejszyć ryzyko. Ty je podjąłeś bardziej lub mniej świadomie. Udało się. I git. Nie ma co rozkminiać. Ale proszę nie twórzcie ze swoich udanych odosobnionych przypadków recepty na sukces. Chyba, że jak coś pójdzie nie tak będziecie płacić rentę gościom którym doradzaliście. Moja recepta jest prosta. Kilku specjalistów. Jednoznaczna diagnoza. Zmniejszone ryzyko. To proste. Znacznie niż bujanie się pół życia po szpitalach i niekończące się poprawki. Jeśli znacie statystyki to spoko. Jak nie to nie ma co się wygłupiać. Bo przypominacie gościa co zjechał z Kasprowego na krechę. A potem tworzy legendę. Po czasie dochodzi do wniosku, że w sumie to nic takiego, każdy może.
-
Nie wiem co to jest sporo? Jednostka jest zaniedbywalna w statystykach. Sądzisz, że jeśli byłeś operowany to stałeś się ortopedą? Nie rozśmieszaj mnie. Ortopedyczne miałem trzy. W rodzinie mojej i mojej żony znacznie więcej. Trochę poleżałem na tym oddziale zakażeń szpitalnych dłużej nieco. Nasłuchałem się opowieści od konkretnych osób, o operacjach standardowych, które wykonywali najlepsi spece w kraju, bo taki oddział zbiera właśnie skutki, częstokroć opłakane. Ale to zaniedbywalne, to nie tworzy statystyki. Dużo czytalem literatury fachowej, polskiej i zagranicznej, dzień po dniu, tak około rok czy dwa. Stąd moja wiedza głównie. Ale ortopedą nie jestem. Do nich odsyłam, ale nie jednego, kilku, aby diagnoza była jednoznaczna. To oczywiście ńie gwarantuje sukcesu, ale zmniejsza ryzyko. Ono zawsze istnieje. Uczciwość nakazywałaby o tym wspomnieć, ale nie wszyscy lekarze o tym mówią, można przeczytać, podpisując cyrograf.
- Dzisiaj
-
Jak nie łapiesz ironii, to może jeszcze skonsultuj się z paroma autorytetami. Na operację kręgosłupa czy zszycie Achillesa udałem się do szpitala, bez rozkminiania ile błędów medycznych ma na sumieniu lekarz, który miał mnie kroić, tylko zaufałem jego wiedzy i doświadczeniu.
-
Ja miałem sporo operacji a Ty? Na jakiej podstawie piszesz to co piszesz, przeczytałeś? A już o kwestii przewagi terapii lekowych nad zabiegami toś mnie ubawił. Nie chcę za bardzo wdawać się w szczegóły ale gówno wiesz nie pisz. Pozdro
-
Ty wiesz wszystko nie ważne o czym piszesz. To dogmat. Zadam ci proste pytanie na które nie odpowiesz. Powiedz o ilu nieudanych zabiegach swojego wymarzonego autorytetu ortopedycznego wiesz, o ilu powikłaniach pooperacyjnych tegoż lekarza? Dziękuję, nie mam więcej pytań.
-
Widać jesteś specjalistą, pewno długo się u niej leczysz. Ja wybieram specjalistów, często jednych z najlepszych. Choć okazuje się to nie tak łatwe, jeden umarł, drugi przeszedł na emeryturę, trzeci wyjechał z kraju. Ot proza życia.
-
Nie wiesz o czym piszesz niestety.
-
To bardziej złożone. Narciarstwo zjazdowe to sport czy aktywność bardzo techniczna. Jeśli ją dobrze opanujesz w młodości to nic nie przeszkadza by kontynuować na starość. Odruchy wciąż są dostępne. Gorzej jeśli zaczynasz w późnym wieku. I to dotyczy wszelkich aktywności. Żona mojego dyrektora zrobiła prawo jazdy w okolicach 50. Jakoś go zrobiła, ale jeździła, a zwłaszcza parkowała, fatalnie. Na nartach takie późne zaczynanie, nawet po 40., może byc groźne. O poważną kontuzję nietrudno. Do Adama bym się zdecydowanie wybrał. A potem na Chopok. 🙂
-
Czy paranoją jest konsultowanie u kilku wybitnych specjalistów? Wg mnie nie. Mitku ja wiem, że ty wszystko masz najlepsze, ale wybacz mnie to nie przekonuje. Natomiast przekonałby mnie twój wolontariat na oddziale zakaźeń szpitalnych, może być na Szaserów. Popracowałbyś tak z pół roku, pogadał z ludźmi, poobserwował i na pewno byłbyś bardziej wiarygodny w jednoznacznych sądach... bo nagle okazałoby się, że nic nie jest takie proste. To, że nie odróżniasz zabiegu operacyjnego (inwazyjnego, bardziej lub mniej) od terapii lekowej najlepiej świadczy o twoim dyletanctwie, ignorancji połączonej z arogancją. A w świecie w którym trzeba decydować o zdrowiu i życiu innych pokora i przezorność to pożądane zalety. Błędy nie są prymitywne, błędy się po prostu zdarzają, nawet najlepszym, niestety dość często, częściej niż mogłoby się nam wydawać, częściej niż to się przedostaje na zewnątrz,
-
U szeptuchy nie zdarzają się błędy lekarskie, bo leczy za pomocą szeptów. To mało inwazyjna metoda 😉.
-
Witold wpisz sobie w wyszukiwarkę "uzdrowiciele" - niezła jazda.
-
Napisałem wyraźnie: trzech wybitnych specjalistów z jednomyślną diagnozą. Czego nie rozumiesz? Jak ktoś lubi ruletkę, w wydaniu rosyjskim, to droga wolna.
-
Od zniechęcania ludzi, żeby sobie pomogli to jesteś jak widać specjalistą. To, że Ty jesteś paranoikiem nie powinno wpływać na decyzję innych. Ja nikogo nie chcę leczyć, chętnie pomogę w dostępie do najlepszych specjalistów, nie w skali Łodzi tylko kraju a ty rób co chcesz ale nie broń innym być zdrowymi. Zabieg operacyjny w dzisiejszych czasach to taka sama forma terapii jak terapia lekowa albo inna. Więcej, czasami te nieinwazyjne są znacznie bardziej niszczące a ty skupiasz się na prymitywnych lekarskich błędach i oceniasz lekarzy nie mają absolutnie żadnych do tego podstaw bo nie miałeś żądnego zabiegu.
-
Proponuję leczyć się u szeptuchy.
-
Mitek nie jest ortopedą a jego próba jest dość mizerna choć może nie tak mizerna jak większości społeczeństwa którym można ortopedyczne bajki opowiadać. Przezorność to dobra cecha. Trzech niezależnych specjalistów wysokiej klasy gdy potwierdzi diagnozę to można zacząć rozmyślać nad krojeniem się, że się tak wyrażę. Kazdemu polecam wizytę na oddziale zakażeń tam znajdują się ci których zapewniano że nic nie może pójść nie tak. W zakresie zakażeń statystyki są w Polsce dość przytłaczające a i te są dość niedoszacowane. Zakażenia to niestety nie jedyne ryzyko, są zwykle błędy lekarskie na poziomie diagnozy i wykonania. Niestety nasze doświadczenia jednostkowe zresztą przesądzają o opiniach na temat pewnych zabiegów czy lekarzy. Niestety jak w każdej dziedzinie także i pośród lekarzy jest sporo partaczy. Ja we Wrocławiu śmiało mogę polecić Koprowskiego, a w Łodzi Domżalskiego w Wa-wie pewno Mitek lepiej wie kto jest ok. Ale i oni nie są nieomylni, osobiście znam ofiarę najlepszego wówczas ortopedy w Łodzi, nie chodzi tylko o błąd, ale i zachowanie potem. Jak mawiał Steinhaus lekarz zawsze umywa ręce przed operacją. pS z innej bajki ostatnio diagnozowałem swój problem nie ortopedyczny, jeden spec, że trzeba operować, drugi, że lepiej będę wyglądał... na rtg, trzeci, że on sobie ani rodzinie by tego nie robił, czwarta podobnie. Tak więc tak wygląda konsensus w świecie lekarskim, a wszyscy to specjaliści raczej wysokiej klasy.
-
Polacy w drodze na Broad Peak - zima 2012/2013 - Wielicki/Berbeka
MarioJ odpowiedział arky → na temat → Sport, Zawody, Zawodnicy
Najlepsza inteligencja to połączenie złośliwości i humoru. 😁 -
Polacy w drodze na Broad Peak - zima 2012/2013 - Wielicki/Berbeka
Mitek odpowiedział arky → na temat → Sport, Zawody, Zawodnicy
No wiesz Marek, żeby w naszym kraju porządny facet nie wiedział jak się pisze "kurwa"??? No chyba, że to jakiś taki Twój trik, że niby "kórwa" to znacznie bardziej niż kurwa "kurwa". Pozdro -
Polacy w drodze na Broad Peak - zima 2012/2013 - Wielicki/Berbeka
Lexi odpowiedział arky → na temat → Sport, Zawody, Zawodnicy
Tak .. jestem skórwysyńsko złośliwy.. i wali mnie co tam w plecy.. -
Cześć Tak, większość zabiegów miała związek z uprawianiem przez nas sportów ale nie tylko niestety bo operacje ortopedyczne nie wiążą się z zagrożeniem życia jak się coś nie uda. Jak chcesz być zdrowy i uprawiać sport to lekarzy trzeba polubić i ... koniec. Napiszę Ci coś na priv. Pozdro