Skocz do zawartości

Dzieci kamikadze


ellsworth

Rekomendowane odpowiedzi

Nie Aniołku.... nie sarkazm

dalekim od takowych

:)

 

nie byłem w Dzikowcu, ale Twój opis pasuje do kilku miejsc które znam, więc i mej wyobraźni łatwiej ...

... problem o którym wspominasz,

to nie tylko problem użytkowników ale i właściciela, zarządcy, administratora czy jak by tego, kto bierze pieniądze, nie nazywał

przecież Ów dobrze wie, czym dysponuje i kto do niego przyjeżdża .... zna możliwości miejsca ale i zna możliwości swych 'gości' 

wie gdzie , kiedy, w jakich okolicznościach Panowie w czerwonych polarach mają najwięcej zajęcia ... Ci właśnie (w tych red ubrankach) przekazują mu swe uwagi ... i co ?

ano nic ?

bo tu kasa się liczy ...

 

takowy stok jaki opisujesz nie powinien istnieć jako jedna całość ... winien być podzielony

lub tak skonfigurowana trasa, poprzez ustawienie płotków,siatek  i szykan , by zminimalizować możliwośc 

występowanie zagrożeń ...

... no cóż , jak się ma jeden stoczek i dwa wyciągi

to ... no właśnie

ale u nas w Polsce tak właśnie wyglądają stoki ...

 

i by dalej siać to ziarno zwątpienia to ...

...to wszystko oczywiście nie jest tak jednoznaczne i takie proste ... no bo jak można zaufać, dobremu narciarzowi

skoro ocena jego jazdy, jest czyniona przez pryzmat własnych umiejętności ... dla kogoś kto jeździ wolno

jazda szybka jest niebezpieczna / boi się tego szybko jadącego - normalne

- dla kogoś, kto nie potrafi pojechać po stromszym kawałku .... jazda kogoś ,kto to czyni , jest niebezpieczna - boi się /normalne

 

tylko dlaczego takiego co umie, nazywać wariatem ? ... może lepiej podpatrzeć i się czegoś nauczyć

a wówczas ta granica lęku I oceny innych zostanie postawiona zupełnie gdzie indziej ...

 

jarek :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 78
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

 

nie byłem w Dzikowcu, ale Twój opis pasuje do kilku miejsc które znam, więc i mej wyobraźni łatwiej ...

... problem o którym wspominasz,

 

 

A widzisz Ty!Jedna strona się boi bo nie umie, nie rozumie a druga strona nie widzi problemu bo tez nie rozumie, zapomniała tak jak wielu na tym forum co to jest strach początkującego.

Właściwie stok jest dość bezpieczny bo mało ludny ale i za wąski na dzielenie pól.

 

 

tylko dlaczego takiego co umie, nazywać wariatem ? .

A bo może faktycznie narciarz dżentelmen powinien powstrzymać się od szarż ułańskich tam gdzie u podnóża ślizgają się kobiety, dzieci i starcy? Wbrew intencji organizatora zabawy.

 

I tu wkraczamy w marzenia o świecie idealnym gdzie dostatek śnieżnych stoków gwarantuje stuprocentowo bezpieczne zachowania i luzik w oczekiwaniu na swoją kolej pod wyciągiem.

 

A tymczasem mamy co mamy i miejmy tez odrobinę tolerancji dla tych którym trudno znaleźć się w tej trudnej sytuacji i ciśnienie im skacze z przestrachu.

 

No bo przecież WSZYSCY JESTEŚMY FAJNI tylko niektórzy trochę inaczej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

......No tak, znowu się nie spisałam tak dobrze jak Mitek. Standard, przywykłam. Zresztą nikt tu nie jest dość dobry.

Może faktycznie powinnam się z chłopakiem bić. Nie no , nie mam tyle temperamenty żeby się szarpać z kimś pod stokiem a może powinnam.....

 

Cześć

Proszę Cię nie pisz tak - przynajmniej Ty - bo ciągle stykam się z tym, że jak pisze jak coś należy zrobić, żeby komuś pomóc, żeby następnym razem wiedział - to później odczuwam to na własnej skórze poprze dwuznaczność postów. 

Nie trzeba się bić: "Kaziu pokaż na chwilkę karnet bo chciałam coś sprawdzić. Dziekuję. Jak zaczniesz jeździć, wolniej bezpieczniej, z rozwagą, adekwatnie do swoich możliwości to Ci oddam". Odwracasz się i idziesz na krzesło bez zbędnych słów.

 

Problem obawy początkujących, nieobytych z nartami, nieumiejących ocenić poziomu jazdy, który poruszyłaś jest bardzo ważny ale postawiłaś go moim zdaniem błędnie. Z niego miedzy innymi bierze się zupełnie moim zdaniem irracjonalne przekonanie o niezwykle częstych zderzeniach i o prędkości (to dotyczy również jazdy samochodem na przykład) jako jedynej podstawowej przyczynie niebezpiecznych zdarzeń.

Poza oczywistą i opisana przez Jarka koniecznością ( jeżeli to możliwe) rozdzielania takich miejsc przeznaczonych z założenia dla zupełnie innych narciarzy, konieczna jest tu przede wszystkim edukacja, kultura osobista i zrozumienie obu stron.

Błąd moim zdaniem polega na tym, że zbyt często narciarze o niewielkim stażu i doświadczeniu roszczą sobie prawo do ustalania standardów poruszania się po stoku, bezpiecznej szybkości itd. Spotkałem się z tym wielokrotnie i to trudne sytuacje.

W zeszłym roku uczyłem dużą grupę dzieci ( około 50 osóB). Czasu było mało a ambicja było aby każdy mógł wjechać na górę i zjechać z całego Witowa. Uruchomiła się znakomita większość i po dwóch dniach zjeżdżała samodzielnie pod okiem wyznaczonych przeze mnie opiekunów czy starszych kolegów ale nie wszyscy. I tu spotkałem sie z agresywnymi pretensjami rodziców ( dwojga na pięcioro dzieci czyli spory odsetek) dzieci które na górę nie pojechały.

Dlaczego pan go nie zabrał, dlaczego nie zjechał a inni zjechali itd. Nie będę pisał o tłumaczeniach bo długo by trzeba w każdym razie zamknąłem w końcu jałową dyskusje argumentem. Pan/Pani nie jeździ na nartach i sie na tym nie zna. Ja się znam przejąłem opiekę nad synem/córką i pojedzie wtedy kiedy ja uznam za stosowne. Co więcej Pan/Pani tez z nim nie pojedzie bo zabraniam ze względu na niebezpieczeństwo tej sytuacji. I koniec. 

W wielu sytuacjach niestety tak trzeba postąpić w imię czyjegoś bezpieczeństwa bo On nie zdaje sobie w ogóle sprawy z zagrożenia. Podobnie pewnie jest w przypadku tych "dzieci kamikadze". Rodzice zobaczyli, że dziecko na nartach stoi, że umie się zatrzymać no to niech jeździ bo przecież umie. Sami postąpili tak samo więc co się dziwić, że dzieciom pozwolili.

Dzieci, jeżeli pokaże im się jak mają jeździć, co jest niebezpieczne a co nie, obdarzy autentycznym zaufaniem dają wspaniale radę. Muszą tylko być odpowiednio poprowadzone. Robiłem takie próby dzisiątki razy w sytuacjach w których rodzice tych dzieci by nigdy na to nie pozwolili bo ilość zagrożeń jaką widzieli była dla nich zbyt duża. Były to w większości zagrożenia wydumane wynikające z tzw. ogólnej eksperiencji, na którą w działalności technicznej jaka jest narciarstwo nie ma miejsca.

Pozdrowienia

Niestety 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Proszę Cię nie pisz tak - przynajmniej Ty - bo ciągle stykam się z tym, że jak pisze jak coś należy zrobić, żeby komuś pomóc, żeby następnym razem wiedział - to później odczuwam to na własnej skórze poprze dwuznaczność postów. 

 

Oj przecież jestem jedną z wielu, czemu własnie ja mam być inna?

A tak na serio to coś Ci powiem. Twardy jesteś i zasadniczy. Tzw. sztywny kręgosłup moralny. Też cierpię na coś podobnego ale staram się zrozumieć ludzi razem z ich nieudolnością. 

W opisanym przeze mnie przypadku musiałabym pobić się z 16-17 letnim chłopakiem. Wiem że powinnam, zdaje sobie z tego sprawę ale nie potrafiłam. Wtedy nie, dziś już spuściła bym mu bańki nawet jak by miał i 21 lat. Wtedy na tamtym stoku byłam bezradna i przerażona. Mogłam też spróbować zadzwonić do jego rodziców ale było mi po prostu wstyd że nie jestem w stanie podołać sytuacji.

Wiem że to była moja porażka i dla tego o niej napisałam. Właśnie żeby napisać o tym że nie zawsze jest tak prosto jak w podręczniku dla dobrych rodziców czy opiekunów.

 

Ambicje rodziców co do osiągnięć ich dzieci to odrębna sprawa. Nie ma na to rady. Pozostaje mi tylko powiedzieć "sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało" wybierając sposób zarobkowania a godząc się na obsługę tak dużej grupy dołożyłeś sobie.

 

Mitku, fajny jesteś chłopak ale trochę za poprawny i to budzi reakcje złośliwe. Może gdybyś tak napisał że raz zdarzyło ci się pośliznąć na skórce od banana to by uczłowieczyło wizerunek który stworzyłeś. Jeśli nie to zawsze można taką skórkę wymyślić. Przecież  wszyscy kłamią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Ten Grzegorz Dyndała jako żywo kojarzy się z Grzesiem Dendysem a to i narciarz znakomity i instruktor - przypadek mam nadzieję. :)

 

Poprawny - no tak - taka przyjąłem tu forułę. Porażek na skórkach i nie tylko poniosłem sporo ale w innych dziedzinach życia - jak każdy lepszy w jednym gorszy w drugim.

Na nartach zrobiłem sobie wiele różnych rzeczy i dlatego jestem taki zasadniczy. Może komuś to do głowy trafi i sobie nie zrobi? Oby,oby.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Błagam, powiedz co to jest cielętnik?

Brzmi wybornie.

 

A myślałem, że nic mnie już nie zdziwi. :o

 

Cielętnik, to specjalnie ustawione bariery przed wejściem na wyciąg orczykowy w kształcie podwójnej litery "S", Jej zadaniem było niedopuszczenie do wjazdu cwaniaczków na początek kolejki. Do złudzenie przypominała ona korytarze dla krów wyładowywanych na placach w rzeźni - stad nazwa. Ostatnie ok. 40 m. kolejki odbywało się między wąsko ustawionymi barierkami, tak na dwóch narciarzy obok siebie, aby sprawnie "wsiadali" na orczyk.

Działało. :rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A myślałem, że nic mnie już nie zdziwi. :o

 

Cielętnik, to specjalnie ustawione bariery przed wejściem na wyciąg orczykowy w kształcie podwójnej litery "S", Jej zadaniem było niedopuszczenie do wjazdu cwaniaczków na początek kolejki. Do złudzenie przypominała ona korytarze dla krów wyładowywanych na placach w rzeźni - stad nazwa. Ostatnie ok. 40 m. kolejki odbywało się między wąsko ustawionymi barierkami, tak na dwóch narciarzy obok siebie, aby sprawnie "wsiadali" na orczyk.

Działało. :rolleyes:

Cześc

Cielętnik tez się dało obejść. ;) ale to inny temat, wspomnieniowy raczej. :)

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poprawny - no tak - taka przyjąłem tu forułę. 

No właśnie "formuła". Nie człowiek tylko formuła. 

Formuła nie działa jeśli nie wystaje zza niej człowieczeństwo.

Nie będziesz Chrystusem który naucza i cierpi za nas nadstawiając kolejny policzek. To się drugi raz nie sprzeda.

Tak samo ja nie będą tą wyrozumiałą Matką Boską a nawet Matką Teresą bo moja wyrozumiałość ma swoje granice i wcale się z tym nie czaje. Mało tego, ja zaraz skończę z tą poprawnością i napisze prawdę!

 

Otóż snowboardziści to zarazy tego świata. Imaginujcie sobie że nie dalej jak wczoraj jeden z nich nie miał czasy wymienić mi żarówki w aucie i twierdził bezczelnie że nie ma czasu bo musi do północy wysłać raport kwartalny i rozliczenie roku. A jedna smarkata snowboardzistka to jest nawet przyczyną moich siwych włosów! Okropni oni są ci snowboardziści, mówię wam.

 

A myślałem, że nic mnie już nie zdziwi. :o

 

Cielętnik, to specjalnie ustawione bariery przed wejściem na wyciąg orczykowy ...Ostatnie ok. 40 m. 

 

Ha,ha,ha dawno się tak nie ubawiłam,

Muszę to zobaczyć!

 

Cześc

Cielętnik tez się dało obejść. ;) ale to inny temat, wspomnieniowy raczej. :)

 

Dobra, dobra, gadaj jak się to robi bo jak już tam zajadę to muszę wypróbować czy aby się nie przechwalasz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Modelowy cielętnik to był na Kasprowym - nawet nie wiem czy jeszcze jest ale podejrzewam że tak - komfortowy pod dachem. Wpuszczali o 6.00 jak najwytrwalsi mieli już po 3 godziny albo i więcej stania. tez tak kiedyś robiłem - kretyn.

Ten szczyrkowski tez chyba częściowo zdemontowano - byłem tam ostatnio ale nawet nie zwróciłem uwagi.

A obejście o.... było parę sposobów ale o tym ciiii..... bo popsuje formułę. :) :)

Powiem Ci tylko, że swego czasu w Szczyrku dopracowaliśmy się takiego sposobu, że na przykład w kolejce do bieńkulowego ludzie sami chcieli żeby przed nich wjeżdżać i się cieszyli jak IM się udało a kolejka im zazdrościła. :)

To były czasy...

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci tylko, że swego czasu w Szczyrku dopracowaliśmy się takiego sposobu, że na przykład w kolejce do bieńkulowego ludzie sami chcieli żeby przed nich wjeżdżać i się cieszyli jak IM się udało a kolejka im zazdrościła. :)

 

No to mnie zaciekawiłeś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem idea sama w sobie była słuszna. Jednak wykonanie fatalne. Jeśli tam byłeś, to wiesz co się działo przy nawrotach. Stawiając go nie przemyśleli do końca sprawy i nawroty były po prostu za ciasne na dłuższe narty. Dodając do tego tłok i tradycyjną naszą "życzliwość", to nie było tam miło.

Ale szkoda, że go nie ma. :mellow:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ludzie sami chcieli żeby przed nich wjeżdżać i się cieszyli jak IM się udało a kolejka im zazdrościła. :)

 

 

Mitek ty skurczybyku, jeździłeś w sutannie!

Mam nadzieje że nie pozwalałeś się całować w pierścionek.

 

co się działo przy nawrotach

 

No właśnie te wielokrotne esy mnie zafascynowały :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

No to już pierwszy sposób nasuwa się Wam sam. Dojeżdżało się z boku cielętnika i wstawiało narty .... logiczne i uławiające ruch w cielętniku przecież. Dochodziło sie do nich normalnie przepraszając za kłopot ale ... potrzeba, znajomi itd. Nawet jak ktoś protestował to na nartach ciężko mu było gonić ale zazwyczaj nikt nie protestował.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam! Było takich kilku do IV na Suchym... Zawsze sobie wyobrażałem co im powiem lub zrobie jak dopadne....  ;)

 

Noo, to nic straconego, możesz sobie zacząć przypominać jak to miało lecieć.

Swoją drogą i tak masz szczęście, pomyśl sobie jak muszą się dziś czuć ci których wyspowiadał.

 

Dojeżdżało się ..... Dochodziło sie ...

 

Bardzo specyficzna forma sugerująca że to tak do końca jednak nie ja. Właściwie samo się...

 

 

Bezczelnością jest ... deptanie po nartach (można zdjąć narty gdy jest taka potrzeba)...

 

No nie wiem, w powyższym świetle  może trzeba zweryfikować poglądy i nakazać bezwzględne wpięcie w sprzęt bo jak nie to w nos.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślałem, że wymyśliliście coś finezyjnego. -_-

Numer ze wstawionymi nartami rozgryzłem na drugi dzień i NIKT! taki nie przeszedł koło mnie w cielętniku. Zapierałem się ręką za barierkę i żadne takie "koledzy z przodu" nie skutkowały. Czasem nawet szykowało się poważniej. Jednak ja już wtedy byłem dosyć duży i nie sam. Kolejka mnie popierała. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I wszystkim bez wyjątku (poza mną i przyjaciółmi) ZIELONEGO LIŚCIA NA PLECY, a z przodu pomarańczowy kogut i sygnał dźwiękowy :P  :P  :P

A tak poważnie, moja żona dwa razy poważnie "wyglebiła", bo zajechały jej drogę małe dzieci, a bała się w nich uderzyć. A następnego dnia "przyjąłem" na siebie parapeta, który by ją skosił bo własnie z rączki robił sobie filmik. I gdybym miał generalizować to te dwie grupy to zło największe, a prawda jest taka, że dzieci owszem pędziły, ale gdyby moja żona nie spanikowała nic by się pewnie nie stało. W każdej "grupie społecznej" trafiają się wariaci i tak należy na to patrzeć nie dzieląc na dzieci, "jednonartowych" (bez urazy), blondynki, rusków, murzynów, pijących, palących.........itd. To do niczego nie prowadzi - poza podziałami.

 

 

pozdrawiam

R

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I wszystkim bez wyjątku (poza mną i przyjaciółmi) ZIELONEGO LIŚCIA NA PLECY, a z przodu pomarańczowy kogut i sygnał dźwiękowy :P  :P  :P

A tak poważnie, moja żona dwa razy poważnie "wyglebiła", bo zajechały jej drogę małe dzieci, a bała się w nich uderzyć. A następnego dnia "przyjąłem" na siebie parapeta, który by ją skosił bo własnie z rączki robił sobie filmik. I gdybym miał generalizować to te dwie grupy to zło największe, a prawda jest taka, że dzieci owszem pędziły, ale gdyby moja żona nie spanikowała nic by się pewnie nie stało. W każdej "grupie społecznej" trafiają się wariaci i tak należy na to patrzeć nie dzieląc na dzieci, "jednonartowych" (bez urazy), blondynki, rusków, murzynów, pijących, palących.........itd. To do niczego nie prowadzi - poza podziałami.

 

 

pozdrawiam

R

A tak poważnie, moja żona dwa razy poważnie "wyglebiła",, bo zajechały jej drogę małe dzieci,

 

​Robert bez urazy ,ale to tylko świadczy o tym że Twoja małżonka nie jest objeżdżona i niestety jest nie doświadczaną narciarką przewracając się leci bezwładnie w dól nie mając kontroli nad tym co się z nią dzieje , może np wpaść  w tę grupkę dzieci , mogą się powypinać narty i trafić w dzieciaków ,te dzieci na pewno z lasu nie wyjechały i nie pojawiły się z Nienacka można było przewidzieć tor jazdy 

 

ps Ostatnio ze znajomym Narciarzem musnęliśmy się o grubość włosa przy około 70/80 km/h nikt się nie [wyglebił] 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam parę fajnych historii, zaryzykuje nawet "formułę" 

 

A zdajesz sobie sprawę Wielebny że po takim coming out'cie to nic już nie będzie takie jak dawniej?

 

 

I wszystkim bez wyjątku (poza mną i przyjaciółmi) ZIELONEGO LIŚCIA NA PLECY, a z przodu pomarańczowy kogut i sygnał dźwiękowy :P

 

Nie prościej oznakować szanowną małżonkę i przyjaciół? Np. króliczymi uszkami na kasku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak poważnie, moja żona dwa razy poważnie "wyglebiła",, bo zajechały jej drogę małe dzieci,

 

​Robert bez urazy ,ale to tylko świadczy o tym że Twoja małżonka nie jest objeżdżona i niestety jest nie doświadczaną narciarką przewracając się leci bezwładnie w dól nie mając kontroli nad tym co się z nią dzieje , może np wpaść  w tę grupkę dzieci , mogą się powypinać narty i trafić w dzieciaków ,te dzieci na pewno z lasu nie wyjechały i nie pojawiły się z Nienacka można było przewidzieć tor jazdy 

 

ps Ostatnio ze znajomym Narciarzem musnęliśmy się o grubość włosa przy około 70/80 km/h nikt się nie [wyglebił] 

Cześć

Ale wcześniej czy później się wyglebicie jak nie będziecie stosować podstawowych kanonów bezpieczeństwa.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie tych dzieciaków to za dużo nie ma na stokach. Dla mnie zmorą są deskarze. Najgorsi ci średniozaawansowani.. Początkujący gdzieś tam powoli zsuwają się po stoczku, spoko da się przewidzieć co zrobią, a że mają małą prędkość, a ja pomykam z góry to trzymając dystans spokojnie nikt mi nie zajedzie drogi. Ci dobrze jeżdżący orientują się mniej więcej co się w okół nich dzieje, kto jedzie z prawej kto jedzie z lewej. Ale ci średni.. wyczuć ni cholery nie idzie kiedy oni zamierzają skręcić, do tego pajace nie znają takiej zasady, że nie jeździ się do samej krawędzi stoku(chyba, że masz już nadświetlną nie ma miejsca i musisz wyprzedzić :D) bo ktoś właśnie może jechać szybciej i może nie mieć miejsca żeby skręcić. Do tego nie wiem jak to do końca jest, ale wydaje mi się, że deskarze powinni mieć skierowaną głowę w dół, zrotowaną  w stosunku do reszty ciała, a ci średniozaawansowani tego nie kumają i nawet jadąc z takim równolegle z tą samą prędkością deskarz zajeżdża mi drogę, bo jest plecami całkowicie odwrócony w moją stronę..

 

Jestem miłośnikiem wolności, ale deski powinni zakazać :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...