Skocz do zawartości

Alpe d'Huez 20-27.03 czyli dla czego NIE NALEŻY jeździć do Francji


bajaderkatyrolska

Rekomendowane odpowiedzi

marcin; a czym "grozi" jazda bez paskow?? zgubieniem kija?

Dokładnie. Przez 30 lat jazdy na nartach wybiłem sobie kciuk raz. Jako że było to około 20 lat temu, nie pamiętam nawet czy sprawcą był kijek. Natomiast sytuacji w których zgubiłbym kijek na stoku miałem dużo więcej. A zgubienie kijka stanowi zagrożenie dla innych na stoku ponieważ: - Sam kijek może być przyczyną czyjegoś upadku - Osoba która kijek zgubiła (niekoniecznie musiała się wywrócić) musi się zatrzymać i po niego podejść. Przy prawidłowym przełożeniu ręki przez pętlę, ryzyko wytworzenia dźwigni wyłamującej kciuk jest na prawdę minimalne. Ja przynajmniej nie potrafię sobie wyobrazić takiego układu, który spowodowałby wybicie kciuka. Pisząc o prawidłowym przełożeniu przez pętlę mam na myśli przełożenie ręki przez pętlę od spodu i chwycenie rękojeści tak, żeby paski były ułożone wzdłuż niej. Oczywiście, jakieś tam prawdopodobieństwo zawsze istnieje, ale każdy sport niesie ze sobą ryzyko kontuzji. Często gorszej niż wybicie kciuka. Pozdr Marcin PS: Inaczej pisząc- chodzi mi o to że każdy niech się zabezpiecza jak chce, ale do momentu w którym nasze zabezpieczanie odbywa się kosztem bezpieczeństwa innych na stoku. Moim zdaniem niezakładanie paska od kijków należy właśnie do kategorii czynności zmniejszających bezpieczeństwo współużytkowników stoku.

Użytkownik bocian74 edytował ten post 03 kwiecień 2010 - 15:44 Dodano PS

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 50
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

... kijki http://www.foreversp...hp?id_prod=3263 z takim 'pstryczkiem' umożliwiającym samo wypięcie - też należałoby do tej kategorii zaliczyć ???

Do kijków bezpiecznikowych mam mieszane uczucia. Sam osobiście bym nie kupił, szczerze mówiąc. Ale jeśli w grę wchodzą niekontrolowane i niepotrzebne wypięcia, to tak, zaliczyłbym do tej samej kategorii. Pozdr Marcin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[quote name='bocian74']ręki przez pętlę, ryzyko wytworzenia dźwigni wyłamującej kciuk jest na prawdę minimalne. Ja przynajmniej nie potrafię sobie wyobrazić takiego układu, który spowodowałby wybicie kciuka. Pisząc o prawidłowym przełożeniu przez pętlę mam na myśli przełożenie ręki przez pętlę od spodu i chwycenie rękojeści tak, żeby paski były ułożone wzdłuż niej. Oczywiście, jakieś tam prawdopodobieństwo zawsze istnieje, ale każdy sport niesie ze sobą ryzyko kontuzji. Często gorszej niż wybicie kciuka. Pozdr Marcin QUOTE] marcin nikogo nnie bede przekonywac, ale NIE MA "bezpiecznego" wlozenia reki w stryczek tfu tfu, petle ... jeden raz wystarczy. ja mam na co dzien do czynienia z wypadkami wlasnie spowodowanymi petla. nie na darmo UCL injury of CMC nazywa sie skier's thumb. jezeli powrocisz do mojej wiad to znajdziesz duzo na poparcie tego co mowie. albo google -uj. ja osobiscie "kilka" lat jezdze na nartach i moge to samo powiedziec co ty, tylko na poparcie wlasnie mojej tezy; pare razy zdazylo mi sie zgubic kij, ale nigdy nie na trasie. zawsze w drzewach - musialem po nie wrocic albo partner mi przywiozl no i co???? nawet gdybym zgubil to i tak majac reke sprawna jest wazniejsze. raz zgubilem na bardzo twardym trawersie; wbilo sie, cholerstwo a ja zaspalem i musialem wrocic ok 10 m. a to ze ktos sie nabije na kij zgubiony, ktory stoi na sztorc jest chyba ryzykiem raczej pomijalnym. ja nie widzialem absolutnie zadnego wypadku spowodowanego lezacym kijem..................
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od czasu tej dyskusji, o której wspomina Janek, czyli już dwa sezony nie wkładam pętli w ręce. Zgubiłem kijki tylko raz, podczas spektakularnej gleby z chyba dziesięcioma kozłami. :D Zgubiłem wtedy także obie narty. Drogi Bocianie, czy mam rozumieć, że powinienem ustawić siłę wypięcia na 12, bo na moje walające się na stoku narty ktoś mógł wjechać??? :D Ciągnąc ten tok rozumowania, także nie powinienem się wywracać. Bo przecież ktoś mógł sobie zrobić krzywdę wpadając na mnie (także walającego się po stoku;)). Przez te dwa lata wywracałem się wiele razy, nie gubiąc kijków. Dlatego uważam, że zgubienie/wypięcie kijka jest sytuacją awaryjną, jak wypięcie narty, czy upadek. I nie może być traktowane, jako jazda niebezpieczna dla innych. Nie bardzo też mogę sobie wyobrazić zagrożenia dla innych wywołane samotnym sterczącym ze śniegu kijkiem :) Pozdrawiam. Tadek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

sytuacji gdy pasek na zrobił krzywdę, widziałem kilka najczęstsze to wybity kciuk ...koleżanka w ubiegłym sezonie, doznała takowego urazu i konsekwencje ciągną się do dziś ... co prawda, nie jestem tak radykalny jak Jan i nie obcinam pasków ale ich nie zakładam na nadgarstki wole podejść kilka metrów, niż cierpieć ... argumenty dotyczące, zagrożeń jakie niesie 'zostawiony' na stoku kijek, nie trafiają do mnie i jakoś nie bardzo pobudzają moja wyobraźnię ... w moim odczuciu, u normalnego narciarza, taki leżący lub wbity w śnieg kijek, raczej obudzi chęć niesienia pomocy (podanie zguby właścicielowi), niż uaktywni instynkt obronny przed niebezpieczeństwem ... ... paski przy kijkach u mnie maja tylko jedno zastosowanie / wieszam je na dziobach nart, jak stawiam na stojaku :D j.:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[quote name='bajaderkatyrolska'] [QUOTE]jednak mam wrażenie że z tego powodu my, narciarze z mazowsza, jesteśmy dla Francuzów zbyt tolerancyjni, pobłażliwi, za wiele im wybaczamy. To że mają wspaniałe góry to nie ich zasługa- od nich zależy co z nimi zrobią, jak je przygotują dla nas, jak sprawią że się w nich będziemy czuli. Myślę że wyrośliśmy juz z etapu kiedy jesteśmy wdzięczni za to że w ogóle mozemy BYĆ a Alpach,[/quote] Mnie narciarzowi z małopolski wydaje się, że nie mamy nic do wybaczania - jedziemy tam lub nie - wybór prosty Jakoś do tej Francji zjeżdżają się tłumy Anglików, Francuzów, Holendrów i im to nie przeszkadza - zresztą nie ma obowiązku tam bywać:D [quote]Arogancja francuzów jast dla mnie bardzo podobna do arogancji sprzedawdczyni z mięsnego za komuny: po co się starać, byc uprzejmym, dbać o dobry towar , nie warto ładnie go pakować skoro ludzie i tak wszystko kupią. We Francuzach irytuje mnie właśnie ta komunistyczna olewcza postawa. Cóż, pewnie to nie ich wina, mają socjalne państwo które do reszty ich rozpuściło i zdemoralizowało.[/quote] Ja wspominam obsługę w ośrodkach zdecydowanie lepiej niż np. we Włoszech - Francuzi zawsze byli uśmiechnięci, zawsze usłyszałem od nich z uśmiechem "bonjour", nawet około południa. W sklepach - owszem różnie tam bywa, ale ja tam jadę na narty, reszta mniej mnie obchodzi. A malkontentom zawsze wszystko przeszkadza - widać tak już muszą [quote]Nie wiem jak bardzo socjalne jest państwo austriackie, ale najwyraźniej swoim obywatelom nie robi krzywdy. Tam na każdym kroku czuję że ludziom sie CHCE chociaż przecież wcale by nie musieli. ja naprawdę nie oczekuję że w skromnej góralskiej chatce za kilkanaście euro dziennie gospodyni będzie sprzątać codziennie od piwnicy po dach jakby jutro miała byc wigilia, nie oczekuję że na śniadanie bedzie domowe jedzenie super ekologiczne bo z własnego gospodarstwa, nie spodziewam się że gospodyni na powitanie postawi domowego sznapsa- ale straszeni mi miło jak tak się dzieje, bo jak ktoś nie musi a mu się chce to naprawdę dobrze o nim świadczy[/quote]. To trzeba jechać do Austrii - nie wiem tylko dlaczego dałaś taki tytuł wątku (UCZCIWIEJ BYŁOBY - DLACZEGO JA NIE CHCĘ JECHAĆ Z BIUREM XXX DO Alpe d'Huez)- jest on niestety nieobiektywny i krzywdzący dla większości (znakomitych) ośrodków narciarskich (3V, E-K, LP, LA - ale również i Alpe d'Huez, Serre Chevaliere, Les Sybelles czy St Gervais-Megeve) Przykładowo z St Gervais pojechaliśmy na "zjazd życia" z Aguille di Midi tzw. Białą Doliną - a we wspomnianym Alpe d'Huez jest kilka fenomenalnych tras (choćby Tunel, Balme, - to z trudniejszych, zjazd do Oz wsród przepięknych sopli lodu - tak z 8-10- metrów wysokości, czy wspaniała widokowo Serenne - tu oczywiście musi ona być w większości płaska, bo przy 2 tysiącach metrów przewyższenia i długości kilkunastu km nie może być cała stroma - ale ta trasa ma być widokową - i jest!! A najwspanialsze są wrażenia z jazdy Serenną w nocy, przy świetle księżyca:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[quote name='moris'][quote name='bajaderkatyrolska'] Mnie narciarzowi z małopolski wydaje się, że nie mamy nic do wybaczania - jedziemy tam lub nie - wybór prosty Jakoś do tej Francji zjeżdżają się tłumy Anglików, Francuzów, Holendrów i im to nie przeszkadza - zresztą nie ma obowiązku tam bywać:D )[/quote] ja nie mysle ze bajaderka jest malkontentem. opisala uczciwie to czego doswiadczyla. ja mamm w planie la grave i na pewno nic mnie od tego nie odwiedzie, ale dobrze jest sie przygotowac a to ze francuzi sa aroganccy (np w stos do ludzi mowiacych jez ang) jest znana powszechnie sprawa, chociaz nie chcialbym generalizowac
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[quote name='jan koval'][quote name='moris'] ja nie mysle ze bajaderka jest malkontentem. opisala uczciwie to czego doswiadczyla. ja mamm w planie la grave i na pewno nic mnie od tego nie odwiedzie, ale dobrze jest sie przygotowac a to ze francuzi sa aroganccy (np w stos do ludzi mowiacych jez ang) jest znana powszechnie sprawa, chociaz nie chcialbym generalizowac[/quote] No właśnie - nie należy generalizować. Można rzetelnie przedstawić swoje wrażenia z wyjazdu, ale właśnie w tytule jest generalizowanie! Mnie osobiście uraził tytuł wątku w stosunku do jego treści - nie można (według mnie) pisać, że nie należy jeździć do jakiegoś kraju z powodu: -kiepskiego dojazdu (jeden przypadek kiepskiego dojazdu) -jednego źle ocenionego według własnej opinii ośrodka Nart są nartami, dla mnie miejscowi mogliby mówić nawet po chińsku czy rosyjsku - byle warunki na trasach były znakomite, a tereny narciarskie, cobyśmy nie pisali, Francuzi mają najlepsze w Europie!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arogancja francuzów jast dla mnie bardzo podobna do arogancji sprzedawdczyni z mięsnego za komuny

Mocno rozdraznia mnie przekladanie cech kilku spotkanych osob z danego panstwa na cechy narodowe...dla mnie to niepotrzebna generalizacja i uprzedzenia...jesli jeszcze to sa cechy mile (co jest rzadkoscia) to moge sie nawet ucieszyc z tej zakladki...ale nazywanie narodu aroganckim to dla mnie okreslenie mocno porazkowe... Podrozowalam po Francji kilka razy i nie moge sobie przypomniec sytuacji, w ktorej bylabym zle potraktowana przez kogokolwiek...nawet w sklepie...gdzie znajac tylko pare francuskich slow, nie bylam lekcewazona, ale z usmiechem obslugiwana...zapodajac takze usmiech i uzywajac: poprosze to, dziekuje, dzien dobry, do widzenia... Fakt, ze duzo ludzi slabo tam mowi w jezyku angielskim...ale hmmm, to my do nich przyjezdzamy, a nie oni do nas...aczkolwiek nawet najgorzej mowiaca po angielsku osoba zawsze starala sie nam pomoc gdy prosilismy o wskazowki...Bylo tej pomocy mnostwo...wymieniam tylko te, wedlug mnie najwieksze...co rzeczywiscie Ci ludzie zupelnie nieproszeni, pomogli turystom mowiacym po angielsku...ale usmiechajacym sie non stop i mowiacym dziekuje po francusku...: - wlascicielka kempingu w gorach nie wziela pieniedzy od nas za noc kiedy zalalo nasze namioty, gdyz podloze kempingu bylo bardziej przygotowane na domki kempingowe niz namioty - zawiadowca stacji, gdy widzial, ze bedziemy czekac na pociag o 3.30 rano...otworzyl dla nas pusta sale na dworcu, dal klucze, zebysmy mogly sie zamknac od wewnatrz, obudzil nas o 3 , gestami prosil , zebysmy podazyly za nim...zaparzyl herbate i poczestowal cieplymi rogalikami - u podnoza skaly czekala na nas Pani z parasolka, ktora zaprosila nas do siebie do domu, zebysmy sie wysuszyli i ogrzali, gdyz widziala nas jak zjezdzalismy z drogi wielowyciagowej w deszczu i burzy...pozwolila zostawic liny i ciezsze rzeczy do wysuszenia w stodole...jako, ze musielismy rzeczy odebrac na drugi dzien w nocy...pani obiecala, ze zostawi obejscie dla nas otwarte na noc...odwdzieczylismy sie wtedy butelka dobrego wina...francuskiego. Mysle, ze w duzej mierze to jak jestesmy odbierani i traktowani zalezy od nas samych (sama to wiem, gdy pracowalam obslugujac klientow w restauarcji)...ktos mily, usmiechniety byl tak przeze mnie traktowany...osoba traktujaca mnie z gory, chamska i zaczepliwa zostala obsluzona, nazwijmy to poprawnie... I tak to mniej wiecej funkjonuje, nastawiajac sie, ze zostaniemy arogancko potraktowani juz podchodzimy do takiego czlowieka naburmuszeni i nastroszeni...w zamian dostaniemy to samo...

ja nie mysle ze bajaderka jest malkontentem. opisala uczciwie to czego doswiadczyla

Moze i uczciwie...ale z malkontenckim zacieciem...ja musialam o 3, w nocy badz jak ktos woli nad ranem, wyjsc z domu aby zdazyc na samolot (moja podroz trwala 12 godzin gdyz z powodu bagazy nie zdazylam na wczesniejszy autobus) moje bagaze nie dolecialy ze mna, musialam w niedziele (gdzie wszystko zamkniete w Austrii) kupic chociaz szczoteczke i plyn do soczewek, dwa pierwsze dni to byla jazda w wietrze i mleku....a zwyczajnie sie ciesze z mojego wyjazdu i z napotkanych ludzi na mojej drodze...ktorzy mi pomogli...a gdy nie znali angielskiego szukali swoich znajomych, ktorzy mowili po takowemu, zeby mi pomoc... bo po niemiecku ciut wiecej niz po francusku...ale zawsze ze szczerym usmiechem na twarzy... takze mysle, ze to wszysko zalezy bardziej od naszych glow niz od innych ludzi...a ci spotkani na naszej drodze tez zaleza od nas...taka dziwna figura kolastych zaleznosci... Pozdrawiam z usmiechem:) Aniouk PS Byc moze wyjawia sie z tego postu opis wiecznie usmiechnietej wariatki...ale ja zupelnie normalna jestem...wychodze z zalozenia ze, szczegolnie w podrozy, wsrod obych ludzi w innym kraju...tak to dziala jak opisalam.

Użytkownik Aniouk edytował ten post 04 kwiecień 2010 - 22:07 PS od wariatki co ma narty w kwiatki:D i byk ortograficzny...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie... no tu juz przesadzasz :D :D :D :D

Prowokator :D - staram sie nie podrozowac w czasie pelni...wiec normalna wtedy jestem nadzwyczaj... - odezwal sie normalny inaczej... - ciesze sie, ze cala reszte mojej paplaniny (choc tutaj moze juz paplanina przeistaczac sie w bablanine) zostala uznana, za nieprzesadzana... Ania Lagodna:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

prowokator :D - staram sie nie podrozowac w czasie pelni...wiec normalna wtedy jestem nadzwyczaj... - odezwal sie normalny inaczej... - ciesze sie, ze cala reszte mojej paplaniny (choc tutaj moze juz paplanina przeistaczac sie w bablanine) zostala uznana, za nieprzesadzana... Ania lagodna:)

:D :D :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[quote name='Aniouk']Mocno rozdraznia mnie przekladanie cech kilku spotkanych osob z danego panstwa na cechy narodowe...dla mnie to niepotrzebna generalizacja i uprzedzenia...jesli jeszcze to sa cechy mile (co jest rzadkoscia) to moge sie nawet ucieszyc z tej zakladki...ale nazywanie narodu aroganckim to dla mnie okreslenie mocno porazkowe... Podrozowalam po Francji kilka razy i nie moge sobie przypomniec sytuacji, w ktorej bylabym zle potraktowana przez kogokolwiek...nawet w sklepie...gdzie znajac tylko pare francuskich slow, nie bylam lekcewazona, ale z usmiechem obslugiwana...zapodajac takze usmiech i uzywajac: poprosze to, dziekuje, dzien dobry, do widzenia... Fakt, ze duzo ludzi slabo tam mowi w jezyku angielskim...ale hmmm, to my do nich przyjezdzamy, a nie oni do nas...aczkolwiek nawet najgorzej mowiaca po angielsku osoba zawsze starala sie nam pomoc gdy prosilismy o wskazowki...Bylo tej pomocy mnostwo...wymieniam tylko te, wedlug mnie najwieksze...co rzeczywiscie Ci ludzie zupelnie nieproszeni, pomogli turystom mowiacym po angielsku...ale usmiechajacym sie non stop i mowiacym dziekuje po francusku...: - wlascicielka kempingu w gorach nie wziela pieniedzy od nas za noc kiedy zalalo nasze namioty, gdyz podloze kempingu bylo bardziej przygotowane na domki kempingowe niz namioty - zawiadowca stacji, gdy widzial, ze bedziemy czekac na pociag o 3.30 rano...otworzyl dla nas pusta sale na dworcu, dal klucze, zebysmy mogly sie zamknac od wewnatrz, obudzil nas o 3 , gestami prosil , zebysmy podazyly za nim...zaparzyl herbate i poczestowal cieplymi rogalikami - u podnoza skaly czekala na nas Pani z parasolka, ktora zaprosila nas do siebie do domu, zebysmy sie wysuszyli i ogrzali, gdyz widziala nas jak zjezdzalismy z drogi wielowyciagowej w deszczu i burzy...pozwolila zostawic liny i ciezsze rzeczy do wysuszenia w stodole...jako, ze musielismy rzeczy odebrac na drugi dzien w nocy...pani obiecala, ze zostawi obejscie dla nas otwarte na noc...odwdzieczylismy sie wtedy butelka dobrego wina...francuskiego. Mysle, ze w duzej mierze to jak jestesmy odbierani i traktowani zalezy od nas samych (sama to wiem, gdy pracowalam obslugujac klientow w restauarcji)...ktos mily, usmiechniety byl tak przeze mnie traktowany...osoba traktujaca mnie z gory, chamska i zaczepliwa zostala obsluzona, nazwijmy to poprawnie... I tak to mniej wiecej funkjonuje, nastawiajac sie, ze zostaniemy arogancko potraktowani juz podchodzimy do takiego czlowieka naburmuszeni i nastroszeni...w zamian dostaniemy to samo... Moze i uczciwie...ale z malkontenckim zacieciem...ja musialam o 3, w nocy badz jak ktos woli nad ranem, wyjsc z domu aby zdazyc na samolot (moja podroz trwala 12 godzin gdyz z powodu bagazy nie zdazylam na wczesniejszy autobus) moje bagaze nie dolecialy ze mna, musialam w niedziele (gdzie wszystko zamkniete w Austrii) kupic chociaz szczoteczke i plyn do soczewek, dwa pierwsze dni to byla jazda w wietrze i mleku....a zwyczajnie sie ciesze z mojego wyjazdu i z napotkanych ludzi na mojej drodze...ktorzy mi pomogli...a gdy nie znali angielskiego szukali swoich znajomych, ktorzy mowili po takowemu, zeby mi pomoc... bo po niemiecku ciut wiecej niz po francusku...ale zawsze ze szczerym usmiechem na twarzy... takze mysle, ze to wszysko zalezy bardziej od naszych glow niz od innych ludzi...a ci spotkani na naszej drodze tez zaleza od nas...taka dziwna figura kolastych zaleznosci... Pozdrawiam z usmiechem:) Aniouk PS Byc moze wyjawia sie z tego postu opis wiecznie usmiechnietej wariatki...ale ja zupelnie normalna jestem...wychodze z zalozenia ze, szczegolnie w podrozy, wsrod obych ludzi w innym kraju...tak to dziala jak opisalam.[/quote] Po pierwsze: nie jestem malkontentką, solennie zapewniam i mam na to świadków!:) (gdybym była- wątpię żebym zachwycała sie zeszłoroczną miejscówkę w Zillertalu w chałupie z oborą pod jednym dachem! A zachwycałam się bo gospodyni była szalenie sympatyczna i była zajebista atmosfera- i nie mam tu na myśli aromatu świeżego obornika) Nie należe do typu wygodnickich pańc i nie obcy mi podróżniczy hardcore. Po drugie tytuł mojego postu jest pewną figurą literacką i podobnie jak pewne tendencyjne uogólnienia oczywiście nie musi byc brany dosłownie:) Po trzecie tak, oczywiście znam fajnych Francuzów, tak, byłam spontanicznie częstowana winem na kempingach i doznałam wielu normalnych ludzkich odruchów od tubylców na przykład podczas letnich trampingów rowerowych w Owerni i Prowansji. Natomiast w stacjach narciarskich częściej niz gdziekolwiek indziej spotykałam się z ludźmi stosunkowo mało sympatycznymi którzy w oczywisty sposób zlewali klientów. Oczywiście nie wszyscy i nie zawsze. W ValThorens panowie z górskiej służby pomogli mi zjechać z za trudniej dla mnie góry na którą nieopatrznie wjechałam i jeszcze poprosili kierowcę ratraka zeby mnie podwiózł do stacji bo nie miałam juz połączenia wyciągiem. Inna sprawa czy zrobili to z uprzejmości czy dlatego że ich obowiązkiem było dopilnowac żeby na stoku nikt nie został po zakończeniu dnia. Wiem natomiast że inni panowie z wyciągu, kiedy rozwaliło mi się wiązanie (odpadła skrzynka w starych tyroliach) i nie mogłam jechać odesłali mnie lekceważącym ruchem ręki zebym sobie zeszła do miasteczka (dobre 2-3 km)- to był mój pierwszy raz w VT, nie znałam tras i byłam dość tym zajściem sfrustrowana. W Austrii to raczej byłoby nie do pomyślenia bo widzę badrdzo często ludzi podwożonych skuterami śnieżnymi i nie zawsze są to ofiary wypadku. Ci ludzie mogli mi chociaż zaproponować taką opcje odpłatnie a nie kazać mi złazić z dechami na plecach. Natomiast to o czym tutaj pisze nie ma nic wspólnego z uprzejmością, to pewna biznesowa uczciwość: w stacji takiej jak Alpe d'Huez nie jesteśmy gościem w niczyim domu ale klientem przedsiębiorstwa pod tytułem biuro turystyczne , hotel, wyciąg etc. Nikt nikomu łaski nie robi- w takim miejscu jestem poprostu klientem i oczekuję good value for money i zero sentymentów. W takim mijescu towarem który kupuję jest także mój komfort i dobre samopoczucie. Moja kiepska ocena tego wyjazdu wynikła zapewne z fałszywego założenia że płacąc stosunkowo dużo spodziewałam się także przyzwoitej jakości usług. Tymczasem otrzymałam jakość identyczną jak na studenckich wyjazdach za grosze. Stąd może mój dysonans poznawczy i zdaniem wielu krzywdząca ocena tej miescówki. Cóż, jest to moja prywatna ocena. Każdy może mieć inną. Proponuję wybierz się tam w przyszłym sezonie i sprawdź na własne oczy, mam nadzieje że spodoba Ci się bardziej.:) [quote name='moris'][quote name='bajaderkatyrolska'] Przykładowo z St Gervais pojechaliśmy na "zjazd życia" z Aguille di Midi tzw. Białą Doliną - a we wspomnianym Alpe d'Huez jest kilka fenomenalnych tras (choćby Tunel, Balme, - to z trudniejszych, zjazd do Oz wsród przepięknych sopli lodu - tak z 8-10- metrów wysokości, czy wspaniała widokowo Serenne - tu oczywiście musi ona być w większości płaska, bo przy 2 tysiącach metrów przewyższenia i długości kilkunastu km nie może być cała stroma - ale ta trasa ma być widokową - i jest!! A najwspanialsze są wrażenia z jazdy Serenną w nocy, przy świetle księżyca:)[/quote] Co do Valle Blanche zgadzam sie z tobą w zupełności : - zjazd z Aguille di Midi sama zaliczyłam w 2001 przy okazji bytnosciw Chamonix i do dziś wspominam z zachwytem. Natomiast nie przesadzajmy: Tunel poza tym ze jest zajebiście stromy i nieratrakowany nic fenomenalnego w sobie nie ma. Balme było niestety zamknięte, fajne zjazdy do Oz a szczególnie czarna trasa do Vaujany miała potencjał, nie przeczę, ale żeby go wykorzystać musiałabym przyjechac raz jeszcze - w styczniu lub lutym.:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drogi Bocianie, czy mam rozumieć, że powinienem ustawić siłę wypięcia na 12, bo na moje walające się na stoku narty ktoś mógł wjechać???

Jeżeli już chcemy porównywać ważący 200-300g kijek, wykonany z elastycznego i gnącego się materiału, dyndający ze znaczną swobodą na pasku ze 2- 2,5kg sztywną nartą przymocowaną na stałe do stopy, to porównałbym raczej jeżdżenie bez pasków do jeżdżenia w wiązaniach ustawionych na minimum. Ale żeby nie zaśmiecać tematu, stworzyłem nowy wątek, w którym przedstawiłem wyniki mojego "śledztwa" internetowego na temat tej kontuzji: "kciuk narciarza" a paski kijków na nadgarstkach Zapraszam do lektury ;) Pozdr Marcin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze: nie jestem malkontentką, solennie zapewniam i mam na to świadków!:)

:) Bajaderko, alez ja nigdzie nie napisalam, ze nia jestes:) Tylko, ze relacja w takim brzmieniu...Nie znam Ciebie, ani swiadkow, wiec skad moge wiedziec jaka jestes...ino wypowiedz ocenilam jako narzekajaca...a nie Ciebie:)

Wiem natomiast że inni panowie z wyciągu, kiedy rozwaliło mi się wiązanie (odpadła skrzynka w starych tyroliach) i nie mogłam jechać odesłali mnie lekceważącym ruchem ręki zebym sobie zeszła do miasteczka (dobre 2-3 km)- to był mój pierwszy raz w VT, nie znałam tras i byłam dość tym zajściem sfrustrowana. W Austrii to raczej byłoby nie do pomyślenia bo widzę badrdzo często ludzi podwożonych skuterami śnieżnymi i nie zawsze są to ofiary wypadku. Ci ludzie mogli mi chociaż zaproponować taką opcje odpłatnie a nie kazać mi złazić z dechami na plecach.

No to powiem Tobie, ze w Austrii to jest do pomyslenia...wiazanie w wypozyczonych nartach rozwalilo mi sie na Pitztalu, na poczatku czerwonej trasynumer 26..., nie potrafilam go zlozyc z powrotem i zwyczajnie sobie zeszlam,, choc dlugasnie to trwalo...panowie na skuterkach jechali, ale jakos nie przyszlo mi do glowy ich prosic o podwiezienie, nie wpadlam na to, zawsze mi sie wydawalo, ze to dla tych urazowcow...co na drugi dzien stalam sie jedna z nich i moglam sie takim skuterkiem przejechac:D

Nikt nikomu łaski nie robi- w takim miejscu jestem poprostu klientem i oczekuję good value for money i zero sentymentów. W takim mijescu towarem który kupuję jest także mój komfort i dobre samopoczucie.

Mysle, ze gdybys trafila do tej samej stacji, ale na mniejsza kwatere, do jakies francuskiej gospodyni, to bylabys tak samo zadowolona jak z austriackiej...Moze wyobor nie byl za szczesliwy...wiesz kazda masowosc zabija atmosfere miejsca...i moze o to wlasnie chodzilo z tym kiepskim hotelem...moze nawet gdyby byl on kiepski a maly i przytulny i nastawiony na klienta indywidualnego to moze moze...mozemy gdybac dalej...

Proponuję wybierz się tam w przyszłym sezonie i sprawdź na własne oczy, mam nadzieje że spodoba Ci się bardziej.:)

Moze kiedys sie tam wybiore...ale z pewnoscia nie z biurem podrozy...jeszcze w zyciu sie takowym nie skalalam, jednak ta ichna masowosc mnie nieco przeraza...lubie wszystko sama sobie zalatwic i jak do tej pory z kazdego wyjazdu narciarskiego organizowanego samodzielnie bylam zadowolona. Fakt, ze duzo czasu zawsze poswiecalam na organizacje, ale mysle, ze warto bylo. Ostatnio, musze sie przyznac troche sie zleniwilam i w tym sezonie bylam z Berrym...ale u niego takze kameralnie i musze przyznac, ze bylam zadowolona z warunkow na kazdej kwaterze a gospodarze byli mili i pomocni (pani nawet ratowala poparzencow slonecznych masciami:D) Pozdrawiam i zycze trafnych wyborow i cudownych wakacji z usmiechem na twarzy:) Aniouk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeszcze w zyciu sie takowym nie skalalam, jednak ta ichna masowosc mnie nieco przeraza...lubie wszystko sama sobie zalatwic i jak do tej pory z kazdego wyjazdu narciarskiego organizowanego samodzielnie bylam zadowolona. Fakt, ze duzo czasu zawsze poswiecalam na organizacje, ale mysle, ze warto bylo.

No to jednak mamy wiele wspólnego!:) tak jak pisałam wcześniej to był pierwszy i OSTATNI mój wyjazd z biurem. Dotychczas preferowałam totalny spontan, wyjazdy, często w pojedynkę, organizowałam zazwyczaj dosłownie w przeddzień i NIGDY nie było wpadki (no może poza rewelacyjną miejscówką w Juns, opodal lodowca Tux która okazała się być na szczycie bardzo stromego zbocza i ledwie zdołałam podjechać- w pewnym momencie auto zamiast w górę zaczęło mi zjeżdżać w dół tyłem do przepaści, oczywiście bez żadnych barierek. jakimś cudem udało mi się odbić do stoku i oprzeć sie o zaspę, inaczej pewnie dziś byśmy nie rozmawiały- ale za to JAKI był WIDOK! odtąd już zawsze sprawdzam na google-earth :)) Napisz mi proszę o wyjeździe z Berrym. Korespondowałam z nim przez moment kiedy rozważałam w wyjazd do Nassfeld, on mi obiecał dać namiar na miescówkę, jakoś do tego nie doszło , koniec końców pojechałam gdzieindziej. Czy on się zajmuje komercyjnie tymi wyjazdami? To jest jakkieś biuro, czy też usługa bardziej towarzyska? Głupio mi się go było wypytywać bo byłam naonczas kompletnie nowa na forum i trochę nie znałam zwyczajów... Nie ukrywam że chętnie podczepiłabym się w przyszłym roku pod jakieś jeżdżące towarzystwo bo niestety moi znajomi uprawiają obecnie wyłącznie wyjazdy z małymi dziećmi, a to jakby nie moja bajka. pozdr. BT
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapodam zatem link do postu Rosy z Nassfeld:) A swoja relacje z ostatniego wypadu stworze jesli lenistwo ode mnie odejdzie...A mysle, ze po reszte szczegolow to do Berrego i jesli rzeczywiscie tak nie lubisz biur podrozy jak ja to do zobaczenia gdzies w przyszlym roku:) http://www.skiforum....8811#post278811 Pozdrawiam:) Aniouk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapodam zatem link do postu Rosy z Nassfeld:) A swoja relacje z ostatniego wypadu stworze jesli lenistwo ode mnie odejdzie...A mysle, ze po reszte szczegolow to do Berrego i jesli rzeczywiscie tak nie lubisz biur podrozy jak ja to do zobaczenia gdzies w przyszlym roku:) http://www.skiforum....8811#post278811 Pozdrawiam:) Aniouk

Dzięki! Tekst Rosy oczywiście już wcześniej czytałam kiedy robiłam research na temat nassfeld (no i oczywiście bardzo mnie zainteresował pewien szczególny aspekt wypraw w Twoim towarzystwie- może się kiedyś zdołam załapać na takową? :)) Natomiast Berry odesłam mnie do Ciebie w sprawie relacji ze szkolenia- czy mogłabys napisać parę szczerych słów z pozycji kursanta? (może być na priv:)) pozdr
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

może się kiedyś zdołam załapać na takową? :)

Bajaderko:) Jesli mi kciuk nie odpadnie przytrzymany petelka kijkowa, ktorej nadal uzywam...to istnieje duza szansa, ze bede gotowac na wyjazdach, na ktorych bede...chyba, ze mi sie to znudzi, na co sie na razie nie zapowiada:D

czy mogłabys napisać parę szczerych słów z pozycji kursanta? (może być na priv:))

Hmmm, sprytny ten Berry, bo wie, ze jestem pod duzym wrazeniem jego nauczania, no coz, mam szczescie do instruktorow...jest bardzo dobry i...drogi:D ale warto, widze to po sobie, bo czuje, ze coraz lepiej mi idzie, mniej sie mecze, a przede wszystkim nie bola mnie ani kolana ani miesnie po nauce z nim, a potem po wlasnej jezdzie, co wedlug mnie jest wyznacznikiem dobrej, w jakis sposob technicznej jazdy ( w jakis sposob...bo ja mam bardzo wysokie wymagania co do siebie i do momentu kiedy nie bede czula, ze jezdze dobrze technicznie, bede mowila ze jezdze w jakis sposob technicznie:D)... Jezeli wiesz, ze nie umiesz wszystkiego i masz chec, zeby uczyc sie u kogos wymagajacego i dobrego to polecam:) Wiecej napisze w relacji sumujacej moj sezon, do ktorej juz prawie sie zebralam... Pozdrawiam:) Aniouk

Użytkownik Aniouk edytował ten post 08 kwiecień 2010 - 21:47 Zgubilam a w Bajaderce:) i je doczepilam. I blad ortograficzny...drodzy czytelnicy na razie pisze sie na razie a nie narazie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że jak na francuskie standarty alpejskie Alpe d'Huez jest miejscem dość słabym - choć taki ośrodek gdzie indziej byłby perełką. W ten sposób dochodzimy do sedna - uważam, że narciarsko Francja jest najlepsza w Europie. Daleko, podłe standarty noclegowe - w najtańszej ofercie, obsługa co ma cię gdzieś, koszmarne wieżowce w środku gór... ale piękne narciarsko, wielkie ośrodki. Gdzie na tydzień zapominasz o samochodzie i dojazdach, a każdy z ekipy robi co chce. Gdzie oprócz "przyjaznych" oślich łączek można znaleźć lemieszem nie ruszane strome trasy i spore obszary do freeridu. Nie każdemu wystarczy 150 km tras na tydzień - ponieważ część z nich "z definicji" nie jest warta jazdy. Po dwóch dniach nie ma gdzie jeździć... Do tego ośrodki francuskie są wysokie (często od 1800 do 3200 m npm) co gwarantuję możliwość jazdy w sezonie prawie zawsze. Dla zasobniejszych są miejsca takie jak Megeve, Courchevel, Meribel, Val d' Isere, Chamonix (choć to słaby punkt wypadowy) - standart można tam znaleźć dowolnie wysoki (ceny w zasadzie też) Trzeba przyznać, że Bajaderkatyrolska miała pecha - Alpe d"Huez szczyci się 300 słonecznymi dniami w roku, są tam spore problemy ze śniegiem na początku sezonu ale w marcu powinno być śniegu w bród i słońca też. Karnet 6 dniowy pozwala na dwa dni jazdy w Les 2Alpe - miejscu dla mnie narciarsko rewelacyjnym. Ale kiepską pogodę można trafić wszędzie - akurat tegoroczny marzec był we Francji fatalny (a we Włoszech super). Za rok może być odwrotnie - statystyka. Wniosek - trzeba więcej jeździć - wtedy się uśrednia Bajaderkatyrolska -mam nadzieję, że mimo wszystko nie skreślisz Francji ze swojej listy. W końcu: - Trois Valees - Espace Killy - La Plagne - Les Arcs to wspaniałe systemy, naprawdę trudno znaleźć podobne w innych krajach. A przyszłym razem życzę więcej szczęścia przy wyborze operatora turystycznego i wspaniałej pogody (na pewno tak będzie!)

jak bys, wujot, uszeregowal te osrodki w sensie stromosci?stopnia trudnosci najstromszych czesci (nie mowie o trasach ale o calych osrodkach) no i czemy chamo jest zle polozone? nie bylem nigdy we francji, ale mozliwe ze tam sie wybiore, na standart nie zwracam uwagi (dopoki jest wysoki ha ha). natomiast nie lubie sie gniezdzic w malym pokoiku tez.....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak bys, wujot, uszeregowal te osrodki w sensie stromosci?stopnia trudnosci najstromszych czesci (nie mowie o trasach ale o calych osrodkach) no i czemy chamo jest zle polozone? nie bylem nigdy we francji, ale mozliwe ze tam sie wybiore, na standart nie zwracam uwagi (dopoki jest wysoki ha ha). natomiast nie lubie sie gniezdzic w malym pokoiku tez.....

Jeżeli chodzi o francuskie offpiste to ja bym się 5 sekund nie zastanawiał tylko bukował wyjazd do Szamoniksu. Jak ktoś się buja tylko po trasach to może mu się Cham kiepski wydawać w porównaniu z innymi alpejskimi ośrodkami.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...