Skocz do zawartości

cyniczny

Members
  • Liczba zawartości

    205
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Odpowiedzi dodane przez cyniczny

  1. Cześć
    Zgadzam się z Tobą w 100%. Znam się na nartach jako takich i chęć posiadania jest tu tak wielka, że aż boli. Ludzie mają świetne narty i szukają zawzięcie innych, drugich, trzecich itd.


    Problem w tym, że najedzony głodnego nie zrozumie.
    Dla Ciebie Mitek rezygnacja z kupowania nowych rzeczy, to żadne wyrzeczenie, bo jak wielokrotnie podkreślałeś nienawidzisz tego robić i często podśmiewasz się z tzw. gadżeciarzy.
    Ale inne osoby np. niepijące wcale alkoholu mogą uważać, że nie ma sensu go pić, bo to zwykły kaprys i ludzie powinni z niego zrezygnować, bo niczego dobrego nie przynosi. Produkcja tegoż też pewnie jakiś wpływ na środowisko ma.
    Zrezygnujesz łatwo z piwka?
    To samo dotyczy jedzenia. Łatwo wegetarianom mówić nie jedzcie mięsa, bo to dla nich żadne wyrzeczenie.
    Ale spróbujcie namówić go do rezygnacji z czegoś na czym faktycznie mu zależy/co lubi np. zwiedzanie świata (częste loty), tu mogą nagle pojawić się schody, a przynajmniej wymowne milczenie.

    Stąd wolę nie wskazywać innym ludziom co i ile mają kupować, a czego nie. Natomiast samemu starać się kupować rozsądnie, zużywać energie w sposób racjonalny, segregować odpady itd.
    Uważam, że przyszłość jest w edukacji, niekoniecznie zakazach, tudzież wytykaniach typu "a po co Ci 3 pary nart", "musisz lecieć samolotem na narty".
  2. Cześć
    Żona umie jeździć na rowerze. ;)

    Wiesz, tu umiejętności mogą nie wystarczyć, fizyki nie oszukasz, ani czasu reakcji.

    A Ty widujesz na ścieżkach rowerowych dużo osób, która jeździ z prędkością 30km/h lub więcej? To gdzie Ty jeździsz??? 30 km/h to granica do której w Warszawie na rowerze dobija może 3-4% jeżdżących.
    Pozdrowienia


    Trudno mi powiedzieć czy dużo, sam jeżdżę z prędkościami 27-33 po ścieżkach, a bywają szybsi ode mnie. Jeżdżę z Piaseczna ścieżką wzdłuż Puławskiej, potem dolinka służewiecka, trasa siekierkowska, Żołnierska i Strażacka. I po południu z powrotem:-) Zazwyczaj 3-4 razy w tygodniu.
    Sporo osób, które widuję to są te same osoby codziennie, zwłaszcza teraz chłodną porą i one jeżdżą z tego co obserwuje w przedziałach 25-30. W sumie to w jeździe na kole nawet niższe prędkości właśnie rzędu 25 km/h mogę powodować niebezpieczne sytuację. Wszystko zależy jak bardzo na kole siedzisz.

    Generalnie nie aprobuję zachowań, które zamiast zmniejszać zagrożenie tylko je potęgują, a wybacz taka zabawa z jazdą na kole za nieznajomym dokładnie tak robi.
    Znacznie bardziej wolę wprost zwracać uwagę, jeśli ktoś źle zachowuje się na jezdni/ścieżce.
  3. ... i jedzie mu na kole bez słowa.


    Ale tak na kole, naprawdę na kole - w sensie bardzo blisko 15-20 cm i prędkości pod 30 km/h lub więcej?
    Jak tak to lepiej niech bardzo uważa, bo ten z przodu nawet nie musi mocno hamować, a tylko nagle przestanie pedałować (nawet na początku nie zdając sobie sprawy z jej obecności) i Twoja małżonka wjedzie mu prosto w tyłek.
    Wina ewidentnie wiadomo kogo i Policji nie wiele będzie będzie obchodziło, że on gdzieś kiedyś przejechał na czerwonym.
    Jadąc wzdłuż Puławskiej miewam takich, którzy lubią się na kole powiesić i wtedy z reguły grzecznie zwracam uwagę, aby zachowali odpowiedni odstęp.
    Na kole generalnie jeżdżę tylko za dobrymi znajomymi, którzy doskonale wiedzą o mojej obecności, a ja wiem, że oni nagłych manewrów nie wykonają i ewentualnie odpowiednio wcześniej dadzą znać, że zwalniają/zatrzymują się.
  4. Szczerze - tylko się nie obraź proszę - zraziliście mnie do skitourów tymi dywagacjami sprzętowymi do końca życia. W tej formie nie dla mnie zabawa.
    Pozdrowienia


    Tylko, że takie dywagacje masz praktycznie w każdej dziedzinie sportu czy tez rekreacji i nie ma się co nimi zniechęcać.
    Weźmy tak prozaiczną rzecz jak bieganie. Możesz kupić buty do 2 stówek (albo i taniej), założyć koszulkę i spodenki i wyjść pobiegać - tak zrobiłem w tamtym roku na jesieni, gdy nie mogłem jeździć na rowerze.
    Biegałem rekreacyjnie po 8-12 km, dwa-trzy razy w tygodniu. Ale jak wszedłem na forum biegowe to od razu dowiedziałem się, że poniżej 500 PLN butów dobrych nie kupisz. Że inne muszę mieć do lasu, a inne na asfalt czy chodniki, że trzeba mieć pulsometr, zegarek z gps i Bóg wie co jeszcze.
    Popatrz na wątek rowerowym. Od czerwca dyskusje jaki rower najlepszy. W tym czasie bez większego zastanawiania się, zrobiłeś na swoim rowerze pewnie 2-3 tys. km :-).
    Generalnie ja wolę zdecydowanie od razu działanie niż bez końca roztrząsanie co będzie najlepsze dla mnie. Na początku podchodzę do tematu budżetowo. Dopiero jak się wkręcę w temat to sam wiem najlepiej co zmienić, a co nie.
  5. Oczywiście. Ironizowałem w odpowiedzi na przygłupi komentarz.


    Przygłupia była Twoja uwaga o rzekomej brei i pływających w niej kajakach.
    Dlatego uświadamiam Cię, że to co się teraz dzieje było normą przed 2012, nie łykaj papki medialnej jak pelikan.
  6. No, poniżej Warszawy też są ujęcia w innych miastach ... fakt,rzeka działa jak oczyszczalnia ale zawsze ...

    No i ludzie w tej brei na kajakach pływają :/

     

    Przed 2012 tez pływali i jakiegoś larum nie słyszałem.

  7. Ja przy niewielu wyjazdach w roku - maks 2 - wybieram dodatkowe ubezpieczenie. Nie martwię się o dodatkowe OC, a OeAV to jak sam napisałeś - dla aktywnych, przy dwóch wyjazdach w roku średnio opłacalne.

    Z EKUZ też bywają różne hocki klocki i wcale nie jest to takie kolorowe - przykład Francji i najpierw płatność 100%, a potem dochodzenie zwrotu od lokalnej kasy chorych - tak było przynajmniej kilka lat temu. Prawie zawsze trzeba będzie coś zapłacić za wizytę u lekarza. Czasem 10 euro, czas trochę więcej - zazwyczaj to koszt ubezpieczenia dodatkowego na tydzień.

    Generalnie wiele osób zaleca i EKUZ i dodatkowe ubezpieczenie.

  8. No własnie, nawet bez EKUZ wyszło to bardzo tanio. Z EKUZ (gdyby się chciało pofatygować i wyrobić :D ) pewnie by wyszło standardowe 50E

     

    Możliwe, ale te 50 euro musiałbym zapłacić z własnej kieszeni, a za ubezpieczenie na 7 dni zapłaciłem 52 PLN za osobę.

    Kwota ubezpieczenia to 150 tys. + 500 tys. OC oraz 40 tys. NNW i nie muszę się nigdzie fatygować:-)

     

    A helikopter zabierający poszkodowanych ze stoku w Austrii to wcale nie taki rzadki widok. 

  9. Jak rozumiem bez EKUZ byłoby nieporównywalnie drożej ? To 300E to każdy Austriak by zapłacił.

     

    Młody nie miał karty EKUZ, natomiast miał wykupione normalne ubezpieczenie narciarskie - Wojażer z PZU.

    Taki rachunek/faktura została wystawiona przez szpital za pobyt i wysłana do mnie na adres domowy.

    Jedynie na czym im zależało gdy okazało się, że młody musi zostać przynajmniej na jedną dobę w szpitalu, to żeby ubezpieczyciel dał promesę na płatność, właśnie z tego względu że nie mieliśmy EKUZ. I tak się stało, PZU przesłało mailem promesę, a później poprosili, że jak dostanę fakturę to żeby do nich przesłać.

  10. Tylko za samo zwiezienie skuterem z trasy do najbliższej stacji jest 200E.

     

    Jesteś tego pewien?

    Bo w tamtym roku mojego syna zwozili w Hochzillertal ze stoku skuterem do górnej stacji kolejki Hochzillertal II i ani euro nie zapłaciłem.

    Później był transportowany do szpitala w Schwaz, tam badania i tomografia głowy i doba pobytu. Cały koszt - faktura przyszła do mnie więc miałem do niej wgląd, później przekazałem ją do ubezpieczyciela - wyniósł 300 euro. Oczywiście ubezpieczenie było, nie EKUZ, ale standardowe jakie wykupuje na wyjazdy narciarskie.

  11. No to lecimy

    To Ty zaczales osobiscie: zobacz twoj ostatni post:: gdzie w moich postach walilem z armaty? - Ty wkladasz mi to wusta I nazywasz smieszna sprawa................


    No waliłeś tekstami:"prosze to traktowac jako oficjalne ostrzezenie!!!!".

    I jak się nie śmiać gdy piszesz "Ostrzezenie wylacznie dotyczy danego modelu"..."na pewno tej marki nie kupie".
    Przecież nawet nie podałeś jakiego to dokładnie modelu dotyczy.
     

    kto nie ma pojecia, nie bawi sie z rowerami - to tylko w Pl wszyscy znaja sie na medycynie, polityce, a teraz okazuje sie, ze takze na dokrecaniu rowerowych czesci (to tak troche zartem) : ale, juz na powaznie: chcesz powiedziec, ze ktos, kto grzebie w headset nie ma poejcia o tym, ze jest carbon I ze praktycznie wszystko trzeba dokrecac z danym momentem? to sie nie trzyma kupy
     
    poza tym producent sprzedaje swoje produkty (tutaj) w sieci AUTORYZOWANYCH sklepow - wiec jezeli dany sklep jest autoryzowany, to znaczy, ze producent polega na nim..
    tak samo z komponentami - jezeli firma X wybiera component od firmy Y to firma X jest odpowiedzialna za swoj wybor


    Jeśli uważasz, że w autoryzowanych sklepach/serwisach pracują sami najlepsi z najlepszych to cóż może Cię rozczaruję, ale nie pracują.
    I nie ma znaczenia czy to sklep/salon samochodowy/rowerowy/narciarski, tam pracują (pewnie jak wszędzie) różni pracownicy - lepsi i gorsi.
    Zresztą autoryzowany serwis serwisowi nierówny.


    tak juz ogolnie - na rynku jest wiele uznanych firm: jezeli firma X, Y I Z NIGDY nie zawiodla, a firmie A "podwinela sie noga" to jasne, ze do firmy A nie bede zagladal - to chyba oczywiste?  - to nie jest walenie z armaty - to proste stwierdzenie faktow.


    To podaj jaką markę rowerów polecasz, która nigdy nie miała żadnej awarii swojego produktu.
    Mogę Ci zaoszczędzić syzyfowej pracy i od razu napisać nie ma takiej.
     

    Takze to, ze jest to przyklad jednostkowy, co zaznaczylem od poczatku . poza tym nie jest to "jedna baba drugiej babie" tylko fakt z pierwszej reki.


    Ale ja nigdzie nie pisałem, że konfabulujesz opisując ten przypadek.
    Natomiast rozciągasz pojedynczy przypadek na całą ogromną korporację, sprzedającą miliony rowerów. W tak masowej produkcji pojedyncze wpadki/przypadki są po prostu nieuniknione.
    I z takiego przypadku nic nie wynika.
  12. ach te niedobre przepisy, tylko utrudniają życie sportowcom, kierowcom, pilotom itd.,

    wzięły się znikąd i odbierają wolną wolę o decydowaniu o swoim bezpieczeństwie,

     

    pojedyncze przypadki nie odniesienia urazów nie potwierdzają zbyteczności używania zabezpieczeń, najlepiej wiedzą to ci, którzy nic tu nie napiszą, bo leżą 2 m pod ziemią 

    Czy chodząc po ulicach/chodnikach nosisz kask?

  13. Ale pora chyba trochę zwolnić :) Bo zaraz pojawią się wnioski, że kask...w ogóle nie chroni :>

    I że bokserzy w boksie amatorskim - robią cyrki z kaskami, że zawodnicy footballu amerykańskiego - robią cyrki z tymi kaskami, że bobslejiści – robią cyrki z tymi kaskami, kierowcy samochodów rajdowych czy formuły 1 - robią cyrki z tymi kaskami, że pracownicy na butowach - to robią cyrki z tymi kaskami, że żołnierze piechoty - to robią cyrki z tymi chełmami itd. itd. itd. itd. itd. itd.

     

    Większość, jak nie wszyscy których wymieniłeś są zmuszani do zakładania kasków przez przepisy/prawo. Pytanie czy by zakładali gdyby nie musieli...no może bobsleiści - pewnie mniejsze opory powietrza.

    Kolarze zawodowi przez długi czas nie jeździli w kaskach, dopiero jak przepisy ich zmusiły - tak wiem śmierć kolarza w 2003 roku, ale w 1995 też była podobna śmierć i tylko niewielka część zawodowców zaczęła jeździć w kaskach. Zawodnicy rugby (sport chyba dość podobny do futbolu amerykańskiego) jakoś w większości kasków nie noszą.

  14. Po prostu na szosce z cieniutkimi oponami gdzie drżysz ze strachu na widok torów tramwajowych nie wjedziesz na drogę gruntową : )

    Na torach tramwajowych to nie tylko właściciele szos powinni uważać - mój kolega na zwykłych trekingowych oponkach wyglebił się na przejeździe - fakt to nie tory tramwajowe, a zwykły przejazd kolejowy był, gdzie tory przecinały drogę pod niewielkim kątem  - o dokładnie tu:

     

    https://www.google.p...!7i13312!8i6656

     

    a zjazd na drogę gruntową szosą też się da. Wczoraj jeżdżąc w okolicach Olsztynka kilka razy zmuszeni byliśmy jechać drogą leśną (piach szuter - łącznie kilkanaście km) i dało radę, choć jak sama nazwa wskazuje rower szosowy na szosę:-)

  15. Nie znam się na rowerach ale gość ma jedną wielką kupę na kierownicy. Można tak przywieźć flaszki ze sklepu na grilla, ale na dłuższy wypad to dramat. Idę też o zakład, że na tytanowym bagażniku i uszytych z cubenu sakwach wyjdzie lżej niż te wszystkie jego torebusie. Nie ma też szans się w coś takiego spakować na jakiś poważniejszy wypad (czyt. prowiant na 2 tygodnie).

     

    Tak jak pisałem, koleś jeździ z reguły w terenach dość dzikich (głównie Karpaty) i z sakw przerzucił się na taki model. I nie jest on wyjątkiem. 

    Ja cieszę się, że jest wybór, bo jadąc na kilka dni nie jestem przywiązany do wyboru konkretnego roweru, w sensie z możliwością montażu bagażnika. Można pojechać na full-u, na szosie, na czym się chce:-)

    Co do prowiantu to już o tym pisałem, że sakwy mają niezaprzeczalną zaletę gdzie trzeba go zabrać dużo, ale powiedz tak szczerze na ilu wyprawach rowerowych byłeś, gdzie potrzebowałeś zabrać prowiant na 2 tygodnie? Ja nie byłem na żadnej i szczerze mówiąc nie planuję. Na takie wyprawy pewnie jeździ promil ogólnie jeżdżących.

  16. Dlatego pytałem czy miałeś doświadczenie z tego typu sakwami i widać, że nie miałeś.

    Wszystko zależy jaką kupisz podsiodłówkę i czy umiesz ją zapakować. Bujanie można tak zminimalizowac, że praktycznie nie będziesz go czuł.

    Torby w trójkąt - tu to już w ogóle kulą w płot, ta sakwa jest jedną z najpopularniej stosowanych i to głównie z uwagi na pojemność oraz łatwość dostępu do rzeczy. Wyjątek masz 1,6 m wzrostu i malutką ramę. Ludzie chętnie rezygnują z dużych podsiodłówek (właśnie problematyczny dostęp) na rzecz własnie frame bagu.

    Mocowań bidonów jest mnóstwo, na lagach przedniego widelca, na sztycy z tyłu za siodełkiem jeśli nie używasz podsiodłówki lub razem z sakwą w ramie (jeśli rama duża) lub pod ramą. 

    Ludzie jeżdżą w tym systemie również z namiotami, kuchenkami turystycznymi i garnkami. 

    Zerknij chociażby na tą galerię - Pablo nie jeździ łatwymi/utwardzonymi trasami, a raczej wybiera te trudniejsze i mało ludne tereny i przerzucił się właśnie na torebki,torebunie - tyle że on preferuje właśnie duży frame bag, kosztem podsiodłówki.

     

    https://photos.googl...2E5aF9rV3FaNXBR

     

    Albo na tą Wilka:

    http://www.wyprawyro...p/transalp.html

     

    Zobacz jak zapakowany jest rower na 16 dni po Alpach - każdy nocleg na dziko i bez problemu namiot się zmieścił.

     

    A wcześniej Wilk jeździł tak - pierwsza fotka 2003, druga 2011

     

    I żebyśmy się zrozumieli, ja wcale nie twierdzę, że bikepacking jest zawsze, wszędzie najlepszy.

    Doceniam obydwa systemy, bo z obydwu korzystałem/korzystam. Dodatkowo jadąc na kilka dni nie ogranicza mnie wybór roweru własnie z uwagi na istnienie toreb,torebuń, a raczej wybór roweru jest zależny od trasy jaką chcę przejechać.

     

    Załączone miniatury

    • Sakwy.jpg
    • Sakwy2_2011.jpg
  17. Wiem, idiotyzm :D

    Ale marketing czyni cuda i wielu się na to nabiera. Obrzydliwość :D

     

    Ale dlaczego uważasz, że to idiotyzm?

    Jeździłeś z takim systemem? Coś Ci nie przypasowało?

    Bo mnóstwo ludzi jeżdżąca naprawdę sporo (długie wyprawy, ultramaratony) przeszła właśnie ze standardowego systemu sakwowego na bez sakwowy. Raczej bardzo niewielu wraca. Dodam, że są to ludzie jeżdżący zarówno po asfaltach jak i mega bezdrożach. 

    Natomiast jak każdy system ma wady i zalety i oni ich nie ukrywają.

  18. A o jakim rowerze myślisz - chodzi mi o typ. Ja jakoś do szoski się nie mogę przekonać - jeżeli już to albo endurance albo gravel - gravel to żeby szersze opony weszły i z mocowaniami pod bagażnik żeby można było na kilka dni z sakwami wyskoczyć. 

     

    Bez problemu możesz robić kilkudniowe trasy na szosach czy też ogólnie na rowerach bez bagażniku, zwłaszcza gdy nie jedziesz w jakieś mega odludne miejsca gdzie musiałbyś mieć zapas jedzenia i wody. Cały system bikepackingowy służy temu. Zazwyczaj ludzie zaczynają od większej tylnej podsiodłówki oraz frame baga czyli sakwy mocowanej w ramie.

  19. Kolarka to inna filozofia. Jeśli na "turyscie mam dosyć 44/12 to tu 54/11 wcale nie było za dużo.... inna pozycja inne prędkości.

     

    Ale to przy dokręcaniu na zjazdach, czy w normalnej jeździe po płaskim?

    Dla mnie, nawet jadąc w grupie 50 km/h to kosmos i raczej chwilówka niż normalna prędkość.

    Stąd u mnie najcięższe przełożenie to 50x12 i w sumie to nie przypominam sobie, abym z niego korzystał - na zjazdach nie dokręcam.

  20. Cześć

    Nie myślałem o jakimś ekstremum ale mam wrażenie, ze gdybym miał 2...może 4 zęby więcej napęd byłby bardziej równomierny. Może to raczej kwestia środkowej tarczy, która z pewnością mogłaby mieć więcej o dwa zęby a wtedy i dużą trzeba zwiększyć. bo cały czas mam wrażenie, że pracuję na dwóch trzech biegach w mam do dyspozycji o wile więcej i by się przydały tylko nieco inaczej zestrojone. Coś mącę ale chyba wiecie o co chodzi. :)

    Pozdrowienia

     

    Wiem o co chodzi :-)

    Ja też jeżdżąc po płaskim Mazowszu korzystam głównie z dwóch, maks 3 przełożeń i niezależnie jakbym miał zestrojoną kasetę i korbę raczej tak cały czas będzie.

    Dlatego staram się, jeździć tak, aby na tylnej kasecie używać koronek mniej więcej znajdujących się po środku, bo oprócz mniejszego przekosu i łańcuchu o którym pisał @kordiankw, to również same koronki wolniej się zużywają, bo mają więcej zębów. Natomiast bardziej mi brakuje w górach lżejszego przełożenia - aktualnie mam najlżejsze 34 z przodu i 28 z tyłu, co na niektórych podjazdach jest dla mnie zdecydowanie za twardo, bo przy kadencji 90 to sa prędkości około 13-14 km/h. Ale przymierzam się do zmiany kasety z tyłu na 11x32 lub 12x32.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...