Skocz do zawartości

Dany de Vino

Members
  • Liczba zawartości

    1 265
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6

Zawartość dodana przez Dany de Vino

  1. Nikt z moich krakowskich znajomków nic nie czuje... Jesteśmy mutantami.
  2. Zgadza się. Pot się rzeczywiście leje, podkoszulka mokra. Wzmacnia się także pas barkowy, co dla mnie jest ważne w kontekście tenisa na wiosnę, oraz ścięgna Achillesa i co tam jeszcze jest w okolicy stawów skokowych i śródstopia. A są to partie nieco zaniedbywane w czasie uprawiania narciarstwa zjazdowego (wysokie buty narciarskie). No i przede wszystkim ta przyjemność...! Zazwyczaj biegam po nieprzetartych terenach (mam śladówki), więc prawie codziennie spotykam sarny i widuję ślady dzików (tu u nas jest dużo zwierzyny). Dwa razy spotkałem nawet łosia i tyko czasami jakiś dzięcioł robi hałasu... na pół lasu. No, można się odtruć od codziennych spraw, pracy itp... Oj, można!   
  3. U nas lekki mrozik, więc jak prawie co dzień:        Tak się podczas biegu zastanawiałem, co oprócz czystej frajdy z samego biegania na nartkach biegowych, daje to jako element przygotowania do zjazdów. Na pewno sprawa balansu. Co chwilę jedzie się na jednej narcie. No i chyba trochę wyważenie centralne (stanie równo nad nartami) zwłaszcza gdy trzeba z jakiejś górki zjechać. Jakiekolwiek odchylenie, zarówno w tył jak i w przód to gleba. Ze względu na rodzaj wiązań nie da się "siedzieć na tyłach" lub "wisieć na językach". A jeśli już choćby lekki łuk i trzeba przekładać narty bo inaczej nie da się skręcić, to zachowanie równowagi jest niezbędne i przy nawet niewielkiej w stosunku do nart zjazdowych szybkości, wcale niełatwe.  No i oczywiście kondycja. Ale tego typu kondycja (wydolnościowa) nie jest za bardzo potrzebna w zjeździe. Tam istotna jest raczej siła mięśni ud i kręgosłupa. Nie zjeżdża się np.: 90-ciu minut bez przerwy. Myślę, że jednak biegówki jako ćwiczenie przed dłuższym wyjazdem w góry nie mają jak zaszkodzić. Polecam!                                       Pozdr4all.     
  4. Dany de Vino

    Jasna Chopok

    Ostatnio jechałem tam w grudniu. Gdzieś po drodze widziałem znaki dotyczące łańcuchów. To przecież nie jest problem. Jak jeździcie zimą w góry to wrzucajcie łańcuchy do bagażnika bez względu na przepisy i prognozy pogody. Prędzej czy później na pewno się przydadzą. Mnie w ciągu ostatnich pięciu lat przydały się zaledwie dwa razy. Ale w obu wypadkach bez nich bym nie ruszył z miejsca i stał jak ta sierota obrzygana czekając diabli wiedzą ile na jakiś ratunek.   
  5. ...nie bądźcie tacy zawiedzeni, bo to są lekcje dla początkujących, a nie dla poszukujących wskazówek do jazdy zawodniczej. Ktoś pytał o linki do porad Pana MO, więc wkleiłem. 
  6. Tu masz link do lekcji Pana Marka Ogorzałka (ten jest konkretny, ale jest tam tego więcej):
  7. Otworzył mi się bez żadnego problemu. Spróbuję ci to wkleić, może to coś da:   https://podroze.onet...arek-ogorzalek          ..niestety, ten przezemnie wklejony źle pracuje. Spróbuj jeszcze raz ten z postu powyżej, mnie się otwiera na stronie z Markiem Ogorzałkiem.       ...tu jeszcze wklejam link z jego lekcją (z tego linku który ci się nie chce otworzyć), może tak wejdziesz...                                   https://sport.onet.p...0735c66&utm_v=2
  8. Dany de Vino

    Jasna Chopok

    Narty możesz mieć i w aucie i na dachu. Ośrodek otwierają o 8.30.
  9. No i w ramach odświeżania i wzmacniania kondycji, pobiegane na nartkach po Puszczy Knyszyńskiej. Temp. -5C, wiatru i słonka brak.     Załączone miniatury
  10. ...trza kręcić, ale tak coby nieukręcić. W tym sztuka! Starzy górale twierdzili, że koty się pierze, ino się ni wykrynca...
  11. ...nie ściskaj tak kurczowo kasy( sakiewki), kup se kawę na stoku i przejdzie  .
  12. Od czasu do czasu gram. Np. w Częstochowie w amatorskich mistrzostwach miasta byłem kilka lat temu 3 ( w swojej grupie wiekowej). 
  13. Fredo, masz rację. Mój główny problem, to zbyt częste doprowadzanie do przetrenowania. Nie ma problemu wyjść na korty, czy na rower nawet jak jestem zmęczony, ale co jakiś czas wypadałoby zrobić przerwę. I z tym właśnie mam spory problem. Latem często gram w tenisa po 8 a nawet więcej dni pod rząd i przerwę robię dopiero jak dosłownie nie mam na czym chodzić. Czasem już postanawiam, że dzisiaj przerwa bo już się dosłownie nie da.., no i nagle któryś ze znajomych tenisistów zadzwoni i trzeba grać. Z tenisa nie zwalnia nawet L4 (ewentualnie pomóc może zaświadczenie z oględzin w prosektorium, autopsja nie jest na razie wymagana). Nie wiem na ile ironizujesz w twoim wpisie, ale to nie ma znaczenia. A jeśli rzeczywiście jestem mięczakiem to trudno, już pewnie tego nie zmienię.                                                                      Pozdr.
  14.                                      Jak długo się da!!! 
  15. Dzięki koledzy! Od każdego z was coś można "łyknąć". Szczególnie przemówiły do mnie zjazdy gondolką jako ostatni ruch dnia. Zwłaszcza jak warunki są ciężkie. W ubiegłym sezonie się naciąłem. Chyba przedostatni dzień wyjazdu. Warunki w tym dniu mglisto - marcowe. Ścianka sztywna (około kilometra dł.) i pod koniec dzionka pomuldzona jak jasny gwint! Do tego ciężki śnieg i odsypy pomiędzy oblodzonymi wzgórkami. Pawelb91, z którym jeździliśmy nawet proponował mi zjazd gondolką, ale ja, skąd... poniżej godności człowieka! No i dostałem pod ogon... Już po dwustu/trzystu metrach dowiedziałem się, że na moje przemęczone mięśnie to stanowczo za dużo. No, nic to. Udało się ześliznąć bez kontuzji. Ale wcale tak nie musiało być. To było typowe niepotrzebne ryzyko i tę lekcję postaram się zapamiętać.     Jeśli chodzi o treningi, to oczywiście cały rok 5 - 6 dni w tygodniu. Łachy nie robię bom nałogowiec i uzależniony od wysiłku fizycznego. Z tym nie ma problemów. Głównie tenis (wiosna, lato jesień) i cały rok rowerek górski, a jeśli spadnie śnieg to zamiast rowerka, biegówki. A jak pada deszcz, to wiosła (mam w domu odpowiednią maszynę z wózkiem). Tak czy inaczej, dzięki za rady.                                                                                                           Pozdr4all.
  16. Również zawsze się rozgrzewam. Dość metodycznie i programowo, czyli zaczynam "lekko" i za każdym powtórzeniem dokładam intensywności w wykonywanych ćwiczeniach. Około 30 minut ćwiczeń (+ dwie przerwy, które wykorzystuję na mycie, przygotowanie śniadania itp..) - bez wliczania w czas "ćwiczenia" tych przerw. Mam rano długi "start" (na śląsku mówią "długi lajtung"), dlatego wstaję około 2 godziny przed wyjazdem na stok. 
  17.     Mam wrażenie, że w wypadku narciarstwa zjazdowego rozchodzi się trochę o co innego, niż np. „kondycja tenisowa”, czy „rowerowa”, czy w ogóle kondycja niezbędna do uprawiania wszelkich sportów wymagających długotrwałego wysiłku, takich jak bieganie, pływanie, czy wiosłowanie. Oczywiście, jak do wszelkich sportów „wysiłkowo-sprawnościowych” w narciarstwie zjazdowym (myślę tu o narciarstwie amatorskim), niezbędna jest ogólna sprawność fizyczna. Tu „ni ma pomiłuj”. Ale ponieważ jest to wysiłek interwałowy, gdzie zjazd trwa na ogól od kilkudziesięciu sekund do kilku minut, nie jest niezbędna np. kondycja wydolnościowo-oddechowa. Myślę tu o takiej, jaka jest potrzebna np. do przebiegnięcia na nartach biegowych 10km. W zjeździe na nartach potrzebujemy siły i wytrzymałości mięśni, głównie (choć nie jedynie) nóg i kręgosłupa.      Jednak, jeśli jeździmy dłużej niż jeden dzień, sprawa już wygląda nieco inaczej. Często słyszę np. o „syndromie trzeciego dnia”. Chodzi oczywiście o kumulujące się zmęczenie mięśni. Z mojego osobistego doświadczenia: wprawdzie nie odczuwam wspomnianego syndromu (3 dnia), ale jeżdżąc najczęściej na 10 dniowe wyjazdy, pod koniec takiego „ciągu”, tak mniej więcej od 7-8 dnia odczuwam narastające z dnia na dzień zmęczenie. Ostatnie dni to nie to samo co kilka pierwszych.      I tak np.: ostatnio (w grudniu) jeździłem 10 dni na Chopoku. Nie było żadnych problemów z mięśniami zarówno w trakcie wyjazdu jak i po (jeździłem po około 6 godzin dziennie). Zaraz po powrocie spokojnie przesiadłem się na rowerek, a nawet jeden dzień na biegówki.      Ale np. z trzech zeszłorocznych wyjazdów w Alpy mam zgoła inne doświadczenia. Po każdym takim wyjeździe dochodziłem „do siebie” dobrych kilka dni. Zmęczenie było spore. Zapewne to sprawka dużo bardziej wymagających i sporo dłuższych stoków, oraz trochę dłuższego czasu spędzanego dziennie na nartach. Do puki się jeździ to się jeździ, organizm się mobilizuje i wszystko gra. Jednak w moim wypadku, zmęczenie organizmu po powrocie z takiego wyjazdu jest naprawdę spore. Wręcz wymaga swoistej „rekonwalescencji” polegającej na tym, że przez dobry tydzień nie mam „szwungu” do zaaplikowania sobie jakiegokolwiek wysiłku fizycznego.      Macie podobnie? Jeśli nie (lub w mniejszym stopniu), to w jaki sposób przygotowujecie się do sezonu zimowego? Jak zwiększacie swoją „wyporność narciarską”?
  18. https://www.facebook...&type=3                                                                 
  19. No i przywitałem 1 dzień świąt na biegówkach!  Korzystając z tego, iż u nas "...zasypało nam wszystko na biało...", pogoniłem sobie na biegówkach w Puszczy Knyszyńskiej. Temp. -1C, przebijające się od czasu do czasu słoneczko, bezwietrznie. Czego chcieć więcej?                                                                                                                                               Pozdr4all
  20.    Z tym narzekaniem ludzi, że im zawsze źle, to niekoniecznie jest tak jak napisałeś. Większość moich znajomych mieszkających w różnych krajach jest zadowolonych ze swojego życia. Jeślibyś mnie zapytał, to też odpowiedziałbym, że żyje mi się dobrze. Ale już co do stanu państwa miałbym szereg zastrzeżeń. Wiele rzeczy minie drażni zaczynając od tego, że jakiś rodzaj Jasia Fasoli często wypowiada się (z racji pełnionej funkcji) niejako w moim imieniu. Przeszkadza mi też absolutna dyspozycyjność mediów państwowych, czyli tych, które my (a więc i ja) utrzymujemy i wszyscy na nie płacimy. Przeszkadza mi lekceważenie i poniewieranie konstytucji przez obecnie rządzących, ale mimo to zapytany o to jak mi się żyje osobiście, odpowiedziałbym, że dobrze i że jestem ze swojego bytu zadowolony. Spędzam rokrocznie ponad dwa miesiące poza Polską, więc trochę widzę jak jest w różnych krajach „gdzie indziej”. Kilkanaście lat mieszkałem i pracowałem w US więc trochę znam też tamtejszą rzeczywistość. Oczywiście przy okazji rozmawiam z ludźmi, więc jakąś orientację mam. Obawiam się trochę o to co będzie za dwa, trzy lata i o to, że nasz obecny dobrobyt może nieco zwiędnąć. Teraz jest tak zwany „rok wyborczy” więc będzie super, nawet za cenę nadmiernego zadłużania państwa (tak robi każdy rząd), ale równocześnie wiem, że jesteśmy na „górce” cyklu koniunkturalnego, a to nie jest „drabina do nieba” i „zawsze w górę, nigdy w dół”. To zawsze jest sinusoida. Niedługo nastąpi zwrot i zmiana kierunku. Dobrze, jak państwo jest na to przygotowane i ma jakieś zapasy, aby było w stanie zamortyzować skutki pogorszenia koniunktury, zwłaszcza te odczuwalne przez najuboższych obywateli. To jeden z obowiązków dobrze rządzonego państwa. Obawiam się trochę, że u nas po wyborach parlamentarnych obecny „karnawał” dość raptownie dobiegnie końca. Co do twojego planu zamieszkania w Tunezji, to wygląda on na nieco utopijny. Jak sam piszesz, nie jesteś zamożnym młodzieńcem. Znam trochę Tunezję. Życie tam nie jest drogie. Ale jak sobie ewentualnie poradzisz np. z potrzebami medycznymi? To już nie UE. Służba zdrowia jest tam na niezłym poziomie (większość lekarzy wykształcona we Francji), ale jest droga. Za wszystko musiałbyś płacić żywą gotówką. Pal licho jakieś tam grypy. Ale jeślibyś potrzebował jakichś bardziej złożonych badań, lub nie daj Boże jakiegoś zabiegu operacyjnego i związanego z nim parotygodniowego pobytu w szpitalu, przypuszczalnie mógłbyś łatwo zbankrutować w sensie dosłownym. Zam Polkę, która wyszła za mąż za Tunezyjczyka i mieszka tam od kilkudziesięciu lat. Żyje się jej dobrze. Ale mnie przeszkadzał by np. fakt, że jest to państwo policyjne, do tego potwornie skorumpowane na każdym poziomie działalności. Wręcz takim, że nawet turysta łatwo to zauważy. Nie jest to dla mnie do zaakceptowania i nie zamieszkałbym w takim państwie z własnego wyboru. Jeden z moich wieloletnich przyjaciół, który kilkadziesiąt lat mieszkał i pracował w Australii, niedawno przeszedł na emeryturę i stwierdził, że Australia stała się dla niego, jako emeryta zbyt droga. Że dalsze życie w Australii wymagałoby od niego pewnych zbyt daleko idących w jego odczuciu, wyrzeczeń. Kupił więc apartament w Como, przeniósł się się do Włoch i bardzo sobie chwali ten wybór. Trudności przez jakie przechodzi teraz państwo włoskie go nie dotyczą, bo już nie „działa zawodowo”, więc pewnie ma podobne spojrzenie na otaczającą go rzeczywistość, jak ty na polską. Jednak dla ludzi, których zresztą jest zdecydowana większość, którzy mają jeszcze coś do zrobienia w życiu (również zawodowo) otoczenie polityczne i gospodarcze państwa w którym żyją, ma duże znaczenie. Na pewno różnie można na te sprawy patrzeć. Ja to widzę właśnie tak, ale nie oznacza to, że moja percepcja świata jest obowiązująca dla kogokolwiek innego. Tak, czy inaczej już za moment zaczynają się Święta Bożego Narodzenia, więc staropolskim zwyczajem życzmy sobie nawzajem wszystkiego najlepszego, a kochanego zdrówka przede wszystkim!                                  Pozdrawiam serdecznie z białego i aktualnie, wspaniale zasypanego śniegiem Białegostoku!
  21. Widzisz, ja tu żyję i tu pracuję, więc nikogo nie potrzebuję pytać. Podrzuciłem to Veteranowi, bo on, jak sam stwierdził czerpie swoje info z prasy zagranicznej. 
  22. Ja jeśli chcę się dowiedzieć, jak się żyje w Australii, to pytam kogoś kto tam mieszka. To samo dotyczy innych krajów. Myślisz, że jak Niemiec lub Japończyk chce się dowiedzieć czegoś o stanie państwa i gospodarki Niemiec lub Japonii to kupuje Dziennik Polski żeby zasięgnąć obiektywnych informacji? A poza tym, coś nie bardzo dokładnie czytasz tą zagraniczną prasę...                                 https://www.msn.com/...cid=spartanntp
  23. ...dizuss… nie dał bym za to 10 groszy  (no i zabiłbym inflację  ).
  24. Chyba nie ma godzinnych (ja nie byłem zainteresowany). Ale, i to nie zawsze jest dobra wiadomość: wprowadzili zmienne ceny na "bilety"  wielo i jednodniowe. Zmieniają się zależnie od terminu, w ktorym chcesz jeździć. Wrzuciłem ci link. Znajdź tam daty, które cię interesują i zorientuj się (tak na szybko 25 do 27.12. - 50E;   28 do 30.12.;   60E 31 do 3.01. 50E.  To są te "drogie dni". Wiele osób się zniechęciło z tego powodu. Ale są i dni tańsze.  Jeśli kupujesz przez internet, to jest coś taniej (musisz wyrobić sobie kartę "Gopass" (2E), przyślą pocztą i wtedy.  Link do stronki:                                                   http://www.skiforum....e-3#entry599581                                                                                                              Pozdr.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...