Skocz do zawartości

luśka

Members
  • Liczba zawartości

    318
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez luśka

  1. A dziś, wtorek (środek tygodnia) na parkingu w sumie z 40 aut? Ludzi prawie, że trzeba było szukać na stoku. Wszystko jeżdziło prawie puste.

     

    Mimo to, rano warunki rewelacyjne, od 11stej już śnieg przy bramkach = w dolnych partiach mokry i strasznie tępy, trzeba było się trzymać, żeby z butów nie wypaść, tak hamowało, gdy chciało się wziąć mokry odcinek z rozpędu. Bez kijów nie dałoby się dojechać do bramek. Śnieg w tych dolnych partiach też brudny. Ale kamieni zero.

    Na tej niby czarnej kartoflisko szybko się zrobiło, na 2 innych krótkich odcinkach także, no ale przecież wiosnę już mamy.

     

    Pogoda, cały przekrój, od lampy do gradu, wszystko krótko i do przeżycia.

     

    Bardzo mi się Jańskie spodobały, bardzo fajne trasy, wygodne wyciągi, bo ciepłe kanapy i gondola. Trasy długie i urozmaicone, wiele łączników, nie można się znudzić. Nareszcie najeździłam się do oporu. Jestem bardzo zadowolona.

  2. Szkoda, że w Czarnowie w tym sezonie jeździ się tylko w weekendy. Wynika to pewnie z tego, że tak niewielu narciarzy tam zagląda. A to przecież dla narciarza ogromny plus, gdy nie ma tłoku na stoku i kolejek do wyciągu, dodatkowo cała trasa oferuje lepsze warunki, gdy niewiele osób ją zajeżdża.

    Przez to, że mają czynne tylko w weekendy to dla nas taka loteria, bo pogoda zmienia się, jak w kalejdoskopie, więc nie wiemy, czy za tydzień będzie tak samo, jak było dziś.

    A dziś było rewelacyjnie. Jak na normalną zimę, ze śniegiem, dziś warunki na 5-, a jak na taką "prawie wiosnę", jaką już mamy to było na 5+. Jeździłam od samego rana do południa. Ludzi niewiele, nie zdarzały się więc sytuacje niebezpieczne, do tego zero kolejek do wyciągu.

    Stok bardzo dobrze przygotowany, sztruks długo się utrzymywał, do tego cały czas było twardo. Troszkę puszczało przed południem, a wtedy już się zmyłam, to nie wiem, jak było popołudniu.

    Panowie z obsługi ochoczo pomagali załapać się na wyciąg tym, którzy nie dawali rady. Talerzyk nie jest super szybki, ale na początku zrywa trochę i trzeba uważać na starcie. Panowie cały czas, na zmianę łopatami ulepszali trasę pod wyciągiem.

     

    A jak sama górka? Dotąd zaliczyłam tylko jeden zjazd i wtedy byłam lekko przerażona, bo na trasie było dużo lodu, a zdarzają się bardziej strome 2 odcinki. Ale dziś poznałam już górkę i bardzo mi się spodobała. Jak na taki mały ośrodek to trasa (na lewo od wyciągu) raczej długa i różnorodna, przez większość lekko pod skosem. Dwa krótkie odcinki z większą stromością, a na dole długo płasko, pod skosem. Żeby dojechać do wyciągu trzeba mocnym skrętem podjęchać pod kątem 180st.

    Górka fajna, bo urozmaicona. Jak ktoś chce mieć płasko i równo, jak na patelni to trzeba jechać kawałek dalej na Biały Jar w Karpaczu. I tam nawet zasnąć sobie można w trakcie jazdy. W Czarnowie co kawałek jakaś niespodzianka, trzeba jechać, a nie się zwozić.

    Mnie się tam podoba :)

     

    Parking w błocie, ostatni odcinek dojazdu niemiły dla zawieszenia, ale trudno. I tak warto.

  3. I rzeczywiście, czynne :)

    Śnieg, jak wiosenny, bo strasznie tępy. Żadnego lodu, muld. Z czasem wychodziło coraz więcej placków z ziemią, trawą, rozniosło się po większości dolnej części stoku. Dorobiłam się dużej rysy na ślizgu i uciekłam :(

    Ludzi niewiele. Orczyk wolny, więc nawet, gdyby były tłumy na stoku nie byłoby przeładowania, jak bywa w dużych, rozreklamowanych ośrodkach, niestety.  

     

    Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. W taką pogodę nie ma co marudzić. Oceniam dzisiejszą jazdę pozytywnie. Tylko, czemu mamy luty, a się jeździ, jak w marcu/kwietniu.

  4. Ja sama pomagając młodemu wstać upocę się, jak głupia. On jakiś oporny, nie kuma co do czego, co i jak zrobić, żeby wstać, cały swój ciężar przekłada na mnie, nogi rozkłąda w przeciwnych kierunkach, szpagaty robi a ja się dziwię, że jeszcze się nie połamał. A pochodząc do wyciągu nie idzie na nartach przekładając ciężar ciała z jednej nogi na drugą tylko chyba ciężar ma wyśrodkowany i szura nogami na zmianę stojąc w miejscu oczywiście. I płacze, że się ślizga na nartach ;D  Co z tym zrobić??

    No i niezależny, jak zwykle, chce po swojemu, nie chce jechać po moim śladzie, bo "on przecież już umie"...

     

    Po dzisiejszym wyjeździe sądzę, że narty dobrane dość dobrze, dawał radę ładnie, nie narzekał, że za długie (tylko, że ciężkie, jak trzeba było nosić, ale na krótsze też narzekał, leń i tyle, wie że mama do wyręczy). Po wczorajszym smarowaniu śliskie. Było fajnie.

  5. Tak, sztuczny śnieg jest, a a bez niego już by wszystko płynęło. Czynne 2 trasy czerwone, plus babylift za free. Dla początkującego te trasy za ciężkie, głównie przez lód. Jest bardzo twardo i ślisko. Zajechałam tam z dzieckiem, pierwszy raz. Dla mnie ok, na pewno odwiedzę ich w tym sezonie, ale bez dziecka na pewno.

    Pod orczykiem szlaczek dość kiepski, z dziurami, zwężkami. Trzeba uważać i patrzeć pod nogi.

    Ludzi bardzo niewiele, super.

    Parking w błocie. Dojazd kiepski, po dziurach i wąsko, plus kiepskie oznakowanie dla kierowców.

     

    Dla mnie ośrodek na plus. Gdyby w takich kameralnych miejscach było tak samo mało ludzi, a jednak stok był dobrze przygotowany, to byłby raj.

  6. Estka, trafiłaś w sedno. Za pierwszym razem mojego też uczył młody chłopak, któremu syn mówił po imieniu i traktował, jak starszego kumpla, który mu imponował. Od tej pory zawsze o nim wspominał i chciał jeździć z nim, tylko że... chłopak wyjechał za chlebem do UK... Ale u niego na rękach też wisiał :(

    Ale z opalaniem to przegięcie ;D Choć mogę zrozumieć, że z dołu miał lepszy ogląd ich jazdy, byleby tylko dawał na dole porządne wskazówki i ćwiczenia to nie miałabym wiele przeciw.

  7. Hm...

    Dlaczego do własnego gniazda? Taka mocna solidarność w zawodzie instruktorów narciarstwa? Niepotrzebna. Krytyka powinna być dla każdego konstruktywna, powinno się wyciągać z niej wnioski i uczyć na błędach.

    Czytałam tutaj na forum kiedyś o tym, że instruktorzy często jakieś takie magiczne sztuczki robią, by dziecko szybko stanęło i stwarzało wrażenie, że jedzie, aby patrzący z boku rodzic miał radochę i był zadowolony, jaka to dobra szkółka, jak szybko uczą, itp. a w rzeczywistości dziecko niewiele jest nauczone. Już nie pamiętam, co to było. Myślałam głupia, że jak się pochwalę instruktorowi, że jeżdżę i że chcę, by dziecko u profesjonalisty się porządnie nauczyło, to on zrozumie, że mnie nie chodzi o szybkie osiągnięcie byle jakiego efektu, tylko o rzetelną naukę, nawet dłuższą i trudniejszą. Mea culpa. No, ale to nie dział na takie moje wylewanie żalów, przywołuję się do porządku.

     

    A decyzja szybka, niekoniecznie trafiona, ale co tam. Jak to mówią: z tego się nie strzela ;)

  8. Trafiła się okazja, trzast prast i kupiłam. Znalazłam rano ogłoszenie z wczoraj, z mojego miasta i na mojej dzielnicy. Pojechałam od razu, utargowałam ze 180zl na 150zł (z kijkami styranymi), pojechałam do serwisu, nasmarowali, naostrzyli, wypożyczyłam od razu buty i wszystko gotowe.

    Tecno Pro, C5. Tylko 110cm dł, ale trudno. Będą tylko na ten sezon. Co przerażające to jeździł na nich chłopiec obecnie 158cm wzrostu, w zeszłym sezonie...

    Stan, jak na taki stary model myślę, że bardzo dobry, bo bez ubytków, krawędzie 2mm, rdza zeszlifowana prawie w całości teraz w serwisie. Wiązania ok. I co ważne, nie kupowałam w ciemno. Póki co jestem zadowolona.

    Jak się tak przyjrzałam w tym serwisie na narty w podobnej cenie to byłam przerażona, jakie zaorane i krawędzie cienkie...

  9. Gdzieś już o tym pisałem...

     

    Widziałaś jak suka :-) lub kotka przenosi młode ? Chwyta je delikatnie, najczęściej w okolicach karku (ale nie tylko :-)))...

     

    Widziałaś jak wówczas zachowuje się młode ? Ano wiotczeje... I dzieje się to bez udziału jego świadomości. Jest to odruch atawistyczny. Człowek, co by o nim nie mówić :-), równiez jest ssakiem. Taki w wieku 7 lat i mniej, tym bardziej :-).. Więc jak się w sytuacji ruchomego podłoża chwyci takiego ssaka za cokolwiek (albo chociaz podtrzyma), to on równiez odruchowo zwiotczeje. I tak się dzieje u większości...

     

    Jazda więc z takim ssakiem podtrzymywanym pod pachami, albo wiszącym na kijku (odróżniamy wiszenie od pchania :-)) nie ma żadnego sensu, z wyjątkiem urazu kręgosłupa tego większego i dyskomfortu tego mniejszego :-)...

     

    A co do nart... Nie przejomwałbym sie jakoś bardzo ich kształtem, zwócił uwagę, czy nie ma jakichś widocznych ułomności w postaci innego kształtu jednej i drugiej narty, jakichś wyraźnych uszkodzeń spodów i tyle... Wiązania dla bezpieczeństwa niech sprawdzi serwis...

     

    Zostaje jeszcze wypożyczalnia... Jednak... :-))

     

    Obyś miał rację i oby to tylko błędy instruktorów. W takim razie, nie wiem, co oni jeszcze robią w tym zawodzie. Sądziłam, że są profesjonalistami i lepiej wiedzą, co mają robić. Że to moje dziecko takie już jest niechętne i marudne i że z czasem może z tego wyrośnie, zmężnieje, nie będzie się użalał nad sobą i weźmie się w garść. Kasa wyrzucona w błoto i lata w plecy, jestem zła na instruktorów i na siebie, że obwiniałam syna. Chyba muszę zrobić im więc antyreklamę.

     

    Tyle ogłoszeń przejrzałam, tylko jedne na 110cm były fajnie opisane przez ojca dziecka używającego narty, cała reszta to w większości opisy parametrów, czyli właścicieli komisów, a tych każecie się wystrzegać. A na zdjęciach nigdy nic nie widać... Nie wiem, czy dopłacać i nie kupować kota w worku, tylko w komisach w moim mieście coś wybrać...

     

    Czyli, jeśli teraz kupię 120cm dł to za rok będę zmieniać na dłuższe?

    Aha, a czy przejmować się rdzą na krawędziach?

     

    Mam w... głębokim poważaniu, co sobie o mnie pomyślą sprzedawcy. Coraz rzadziej korzystam z ich podpowiedzi, bo rzadko spotykam naprawdę kompetentnych doradców. Wiem, że często wiedzą tylko tyle, ile im powiedzą na szkoleniu (sami niestety rzadko się "douczają"), a za polecanie konkretnych produktów mają płacone. W 90% wiem lepiej od nich, czego mi potrzeba.

     

    Kiedy szukałam butów narciarskich zadzwoniłam do "znanego sklepu z tradycjami" (w moim mieście). Zapytałam, czy mają jakieś modele w moim rozmiarze, flex 90. Po głosie rozpoznałam właściciela. Zapytał, jak jeżdżę. Powiedziałam, że średnio. Pan zaczął na mnie krzyczeć, że powinnam mieć mniejszy flex (max 80), bo nie dam rady i będą mnie bolały nogi. Powiedziałam mu, że mam drugą parę, flex 50 i będę brała na stok dwie pary. I jak mi będzie niewygodnie to sobie będę przebierać :D. Powiedział z fochem, że skoro tak, to mogę sobie kupić, niestety on nie ma butów w moim rozmiarze, flex 90...

     

    Ps.

    Powiedz, że długość nart skonsultowałaś z instruktorem i on kazał kupić dłuższe. Nie musisz mieć wiedzy merytorycznej, wystarczy stanowczy wyraz twarzy :angry: ;).

     

    Ja chyba mało asertywna jestem i robi mi się jednak nieswojo. Tak, oni zawsze się podpierają tym, na ilu to szkoleniach byli u producentów i tym, że mądrzejsze głowy produkują narty i znają się na ich doborze. 

    Mówiłam, że znajomy instruktor, któremu ufam kazał mi kupić 120cm, ale dla pana nie był to argument.

     

    Jutro jedziemy do Karpacza, wypożyczę 120cm i zobaczę, jak młody jeździ. Przekonamy się.

  10. Berry, dziękuję :)

     

    Gabryś w sumie wisiał tak za każdym razem u tych 3 różnych instruktorów... :( Czyli mam się cieszyć, że jednak potrafię go sama lepiej zmotywować ;) Albo wreszcie do tego dojrzał.

     

    Szukam i szukam, a im więcej czytam, tym głupsza jestem. Wychodzi mi teraz, że powinnam nówki kupić. Bo w komisach się przepłaca, a dodatkowow u mnie durnie mi 100cm dł wciskają i nie mam wiedzy merytorycznej, by ich przekonać, że się mylą i wychodzę na głupią, upartą blondynkę... A totalnie nie potrafię z opisów i zdjęć wyłowić nart, które będą miały: dobre wiązania, grube krawędzie, nieporysowane, taliowanie i dzioby okragłe (a nie starodawne, spiczaste), bez jakiś dziur i rozwarstwien na ślizgach.

    Mogę wydać więcej, ale nie chcę wyrzucać kasy w błoto, na max 5 wyjazdów, po max 4godz nart na nogach, bo wtedy zakup przerośnie cenę wypożyczenia.

  11. Znalazłam ledwie 2 podobne tematy, a chciałabym dostać konkretne do mojego przypadku informacje.

     

    Przymierzam się do zakupu nart dla syna, 7,5lat, 128cm wzrostu. Narty 115-120 sięgają mu do nosa (w butach). Waga koło 24kg, chudzielec.

    Syn jeździł w ciągu kilku sezonów po 1 godzinie z instruktorem i był to zawsze zwis na jego rękach. Widząc to, odpuszczałam. A w tym roku wreszcie przełom, bez instruktora, z moją asystą wreszcie jeździł sam na taśmie pod górkę i zjeżdżał pługiem, potrafił na dole zahamować, jeździł slalomem między przeszkodami na oślej łączce. Później wjechał sam orczykiem pod stok z oznaczeniem niebieskim i zjechał nim pługiem na dół (na dole już była czerwona). Bez wywrotek, bez płaczu wreszcie.

    W tym roku może wiele nie pojeździmy, zależnie od śniegu, który nie dopisuje. Koło 3-5razy uda nam się w tym roku pojeździć, ale zawsze lepiej mieć chociaż narty własne. Planuję wydać max do 140zł.

     

    Z tego, co czytałam to i mojemu dziecku doradzicie dł. 120cm? Byłam dziś w 2 komisach w moim mieście i w obu uparcie wciskano mi setki... Aha, syn jeździł właśnie na 100cm ostatnio i narzekał, że wielkie(nie pamiętam na jakich jeździł w poprzednich latach).

    Czy na coś szczególnego powinnam zwracać uwagę, poza długością i tym, żeby były taliowane?

     

     

  12. Tak piszecie o tych cenach. Wychodzi, że trzeba połowę wypłaty zarabianej w najniższej krajowej wydać na ubranie dzieciaka na 1, max 2 sezony, zależy, jak szybko rośnie. I kto mi wmówi, że to coraz tańszy i popularniejszy sport...

    Zresztą każda firma robi różne modele, wpis z nazwą firmy i ceną nie jest wskazówka dla kogoś, kto taką samą sztukę chciałby kupić. Piszcie nazwę modelu, nie tylko firmę. Pisanie ceny mija się z celem, nie jest naprowadzające, bo przecież ceny różnią się w różnych sezonach i miejscach zakupu. Chyba, że to tylko nakreślenie wysokości poniesionych na wyprawkę wydatków. 

  13. Ja preferuję u 7latka i mniej, odzież zimową ze Smyka. Jak pisano wcześniej pasy przeciwśniegowe w kurtkach i na dole nogawek spodni. W kurtkach elastyczne półrękawiczki z lycry. W spodniach szelki z dużą możliwością regulacji i w pasie na rzepa regulacje do pociaśniania.

    Do tego mają jedną serię z wodoszczelnością 6tys i wiatroszczelnością 3tys, więc do uprawiania sportów już coś jest. A nie byle jaka "watolina" na dojście z domu do szkoły/przedszkola. Teraz w przecenach ceny naprawdę przyzwoite.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...