Skocz do zawartości

Dziadek Kuby

Members
  • Liczba zawartości

    487
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Dziadek Kuby

  1. Dziadek Kuby

    Soft Skiing

    Niko130: Warto przy okazji przypomnieć jak komentatorzy podkreślali " zawodniczka jedzie spięta", "usztywniona" czy to nie daje do myślenia. Dosyć często oglądam zawody w Pucharze Świata z satelity. Nie zawsze to jest Eurosport, czasem któraś ze stacji austriackich lub niemieckich. Szczególnie Niemcy nieraz mają do pomocy komentatora byłych zawodników. Rozumiem ten język, więc słyszę naprawdę fachowe komentarze. Punktują wszystko: za twardo, za dużo krawędzi, jazda na wewnętrznej, jazda pasywna bez szukania szybkości, strata czasu na płaskich odcinkach(ślizganie się) itd. Generalnie odnoszę wrażenie, że zawodnik świetny technicznie, szukający szybkości, pozwalający nartom jechać - wygrywa. Przegrywa pasywny, brutalny, nadmiernie angażujący swoje ciało(niespokojny). Nie mówię o prostych błędach, bo one zasadniczo zawsze wykluczają z czołowych miejsc. Pozdrawiam
  2. Dziadek Kuby

    Soft Skiing

    Niko130: Kiedy narciarz ma równowagę w układzie, może w kazdym momencie skrętu podniesc narte wewnętrną, co nie wpłynie na jakosc skrętu. A sztuka jest jechać na "czystej krawędzi" z nie stawaniem na narcie wewnetrznej(narta jest ciagniona po sniegu). Dodam, ze prędkość przy takim skręcie jest zawsze większa, niz przy jezdzie carvingowej z obciążeniem równo obu nart (w najleppszym przypadku bo czesto zdarza się że obciążenie wew. bywa większe)) prowadząc barki prostopale do osi podł. nart , jadąc w pozycji niedzwiadka. Gdziekolwiek się czyta(np - www.youcanski.com), to skręt zawodnika, slalom, GS-bo to analizują, obywa się na krawędziach dwóch nart. Z tym że najpierw jest obciążana zewnętrzna w 100 %. W linii spadku stoku -zewnętrzna 80 %, wewnętrzna 20%, aż pół na pół przy bardziej płaskich stokach. Potem następuje kolejny skręt. Można przypuszczać, że im stromszy stok to te proporcje się przesuwają na stronę narty zewnętrznej. Zresztą obciążenie narty wewnętrznej jest widoczne na zwolnionych filmach, czy na zdjęciach, bo jest ugięta. Można ją podnieść, ale przerzucając całe obciążenie na zewnętrzną. Skoro zawodnicy tak narty obciążają, to dla osiągnięcia większej prędkości. Nie robiliby tego, gdyby szybszy przejazd dawała tylko jazda na na narcie zewnętrznej. Jazda na tylko na wewnętrznej narcie, co się czasami zdarza, bo ktoś spóźnił skręt na zewnętrznej i przerzucił całe obciążenie na wewnętrzną jest zawsze stratą czasu. Zawodnik, a sądzę sporo amatorów(tylko wolniej i na łatwiejszym stoku) jest w stanie w czasie jednego dłuższego łuku skrętu obciążyć tylko nartę zewnętrzną, tylko wewnętrzną lub w obie w różnych proporcjach obciążenia. I jest to wstanie robić płynnie i świadomie. W każdym z tych układów będzie w równowadze. Bo jak nie będzie, to się wywróci. Nie bardzo rozumiem, co to znaczy stawanie na narcie wewnętrznej. Choć domyślam się, że chodzi być może o obciążenie takiej, prawie płasko wleczonej, pod ciałem narty wewnętrznej. Co widać nieraz u młodych zawodników. Być może to jest pozycja niedźwiadka, bo nie znam takiego żargonu. Natomiast obciążenie tej narty widoczne u zawodnika w GS nie jest stawaniem, tylko dynamicznym obciążeniem, zmiennym w skręcie. Dyskusja jest ciekawa, choć widzimy to inny sposób. Pozdrawiam
  3. Dziadek Kuby

    Soft Skiing

    Może jestem nudny, wyciągając coraz to większe niuanse. Ale czytam książeczkę od Lobo(proszę o cierpliwość, ale jeszcze bym chciał potrzymać), niektóre fragmenty już po raz wtóry. Jego przemyślenia się nieraz zgadzają, co do joty z tym, co i mnie przychodziło nieraz na myśl. Doświadczenia jeżdżących na nartach są więc podobne, niezależnie od miejsca na świecie. Jego podejście do nauki jazdy(ściśle samo-nauki) bardzo mi się podoba, bo tylko tak można przedłużyć swoje aktywne życie narciarskie. Tytuł postu jest jw. Więc o co tu chodzi? Był dyskutowany "Phantom Move", o którym napisałem że jest już "passe" w odniesieniu do dzisiejszych nart, przy większej szybkości, przy krótszych skrętach. Może gdzieś mi uniknęła uwaga do demonstracji tego ruchu na płycie Haralda Harba. Bo nie bardzo wiedziałem, po co podnosić wewnętrzną nartę. To się już robiło. Lobo mi wyjaśnił, że nie tylko podnoszenie, ale jeszcze przekręcanie, w kierunku małego palca u nogi. Świetnie przekręcanie, ale po co. Tylko po to, aby obie narty był jednakowo zakrawędziowane. Można to osiągnąć także w inny sposób, tym bardziej, że obecnie przy nartach karwingowych nie podnosi się nogi. Nie ma na to czasu i to jest błąd. Dopiero wyjaśnił to świetnie Lito T-Flores, przyjaciel Haralda w rozważaniach, jak zacieśnić łuk na krawędziach. I przejść od długich łuków do krótszych, podkręconych. Jednym ze sposobów jest "phantom edging(move)" Cyt: "But this phantom edging move has suprising effekt of creating automatically, a strong edge angle on the weigthed outside ski". Ten pozorny ruch zakrawędziowania ma zadziwiający efekt, automatycznie powodując silne zwiększenie kąta zakrawędziowania obciążonej narty zewnętrznej. Przekręcanie wewnętrznej narty na krawędź małego palca- połączone z ruchem łydki i kolana do wewnątrz- oddala to kolano od zewnętrznego(likwiduje literę A łydek) i jednocześnie pociąga kolano zewnętrzne do wnętrza skrętu, zwiększając zakrawędziowanie jego narty i powodując, że zacieśniają łuk. To ma teraz głęboki sens, bo chodzi o nartę zewnętrzną, bo można to wyczuwać, jak się tym wie. I można świadomie przekręcać wewnętrzną nartę już od początku kolejnego łuku, tak by w linii spadku stoku obie narty były jednakowo zakrawędziowane. No cóż nie jestem genialny i przez prostą imitację nie potrafię się uczyć. Muszę mieć wyjaśnione wszystkie szczegóły do końca, aby je zrozumieć i potem usiłować coś poćwiczyć. Pozdrawiam
  4. Dziadek Kuby

    Nauka jazdy dzieci

    BigMonster: Piękny ekwipunek. Pozycja małego całkiem niezła. Musi zjeżdżać. Szybko załapie o co tu chodzi. Ale musi jak najwięcej jeździć, czyli zjeżdżać w dół. Stąd musi być na górze. Ma jakąś blokadę przed tależykiem, coś go odrzuca. Może coś go zraziło. Może jak się będzie przyglądał innym dzieciom jeżdżącym wyciągiem, to ambicja go zmusi do spróbowania. Więc cierpliwości i robić za wyciąg. Pozdrawiam
  5. Dziadek Kuby

    Nauka jazdy dzieci

    Poszliśmy później jeszcze razem podchodzić i kilka razy zjechaliśmy ale schodkami wejśc na górę to syzyfowa praca i wykańcza jak diabli. Dla dziecka jest frustrujące i męczące podchodzenie. Jak nie chce wsiąść na wyciąg można spróbować innej metody wyciągania. Dziecko chwyta pętle kijków, a rodzic chwytając kijki za tależykami ciągnie go w górę, idąc w butach. Taka wyrwirączka. Druga metoda zrobić sobie drążek(2 m) z poprzeczką 30 cm. Włożyć miedzy nogi i ciągnąć do góry. To przyzwyczaja do tależyka(orczyka). Pozdrawiam
  6. Dziadek Kuby

    Nauka jazdy dzieci

    BigMonster: Myślę jednak, że może nudzi go powtarzanie elementów, które niestety trzeba w miarę opanować. Może wolałby zjeżdżać na krechę, byle było szybko, byle śmigać, nie wiem. Właśnie, nudzi. Dlaczego ma, np. skręcać. Dla dorosłego, czy starszego dziecka to ważne. Jeździliśmy z Kubą w środę w Zawoji. Chce tylko jeździć prosto, na krechę. Ale potrafi skręcić. Dużym łukiem, ale skręca. Tylko jak go zmusić, aby wyciągnięty na górkę pojechał w skos stoku, skręcił od stoku, potem znowu w skos i znowu skręt i jeszcze jeden, gdy jeszcze ma pewna szybkość. Wpadłem na pomysł i ustawiłem go na stoku w skos powyżej Babci. Babcia jedzie w skos stoku, on ja goni(bo to ważne!), ale blokuje jego chęć jazdy prosto w dół. Żona skręca w prawo, on też skręca, ale nie za nią tylko prosto w dół i już jest pierwszy. Jak zmusić do skrętu? Jechać we dwójkę. Babcia niżej, Dziadek wyżej. Skręcamy jednocześnie. Między nami odległość 2,3 m. To go zmusi do skrętu. Bo go będzie blokować przed jazdą prosto w dół. To jedna to druga osoba. Wypróbujemy to, już wiemy, że jak się go przyblokuje, od dołu i się skręca, to on też to robi, jadąc równolegle. Nie skręca pługiem(bo nic takiego mu nie pokazywaliśmy) tylko przekręca narty równolegle. Nauczył się ładnie chwytać linki plastykowej i jeździ też teraz swobodnie, bez kijków, ale tylko na krechę. Takie zabawy można robić na niewielkim pólku. Najważniejsza jest obserwacja dziecka i wprowadzanie takich trochę chytrych ćwiczeń(takiego podpuszczania), które przyzwyczajają do nart, do techniki skrętu, ale które jednocześnie są zabawą. Nic na siłę. Chce odpiąć narty-proszę bardzo. Chce jeździć tam dalej-proszę bardzo. Pozdrawiam
  7. Dziadek Kuby

    Nauka jazdy dzieci

    Ilekroć widzę, jak ktoś wozi dziecko między nogami na trudnym stoku, to mnie zawsze rusza. I nie mogę o tym nie napisać. Wczoraj na Mosornym jechałem z żoną. Popatrz - mówi mi w pewnym momencie-on temu dziecku wykręci nogę. Żona krzyknęła do tego pana o tej nodze. Jechał na górnej części stoku. Jego kolega pełnił role kamerzysty. Nie widać było po nim, że narty to jego żywioł. Podtrzymywał lekko dziecko tak, że jedna z nart w pewnym momencie, kołysząc się na nodze, zaczepiała dziobem o śnieg. Moment zaczepi, obróci się w bok i noga załatwiona. Jestem stary złośliwiec i dodałem, że dziecka się nie nauczy za dzień, ani za rok... Nie wyciągnął z tego żadnych wniosków. Bo spotkałem ich potem jeszcze raz. Tym razem leżał na śniegu, a dziecko pod nim i płakało. Uspokajał go, że nic się nie stało. Tłumacząc mu inteligentnie, że mulda...Chroń Panie dzieci od tak ambitnych tatusiów! Pozdrawiam
  8. Właściciele stoków dmuchają ile pary w armatach. Rosną góry zapasowego śniegu, obok trasy, a nawet na trasie, tylko bardziej płaskie, jak duży garb. To bardzo niebezpieczny śnieg. Rozwalony ratrakiem tworzy lodowe mniejsze i większe grudy. Na których narty dostają szaleńczych drgawek. Nie to jest jednak najbardziej niebezpieczne. Ale płaska góra, której nie ruszył ratrak. Po zimnej nocy jest to twarda jak beton powierzchnia, po której nawet dobrze naostrzone narty się ślizgają. To też nie jest najbardziej niebezpieczne. Niebezpieczeństwo pojawia się wtedy, gdy powierzchnia tego "śniegu" rozmarznie, np. od słońca na kilka milimetrów. I jest to śnieg "dziewiczy" nikt po nim nie jeździł, zdzierając pewną wierzchnia warstwę. Próba skrętu na krawędziach, szczególnie gwałtowniejszego może mieć fatalne skutki. Krawędzie nart, szczególnie ostrych, wcinają się idealnie na kilka mm w ten śnieg. Ale nie są wstanie go ruszyć, ani o milimetr. Obie narty nigdy, teoretycznie nie jadą po łukach o takiej samej krzywiźnie. Efektem tego jest rozjeżdżanie się nart(otwarte nożyce). Jeśli jeszcze narciarz się odchyli do tyłu, to rzecz nie jest do skorygowania. Co może się stać z kolanem, nawet przy niewielkiej szybkości jazdy, to nie chcę mówić. Jaka jest rada. Przejechać i nie absolutnie skręcać. Jak już to bardzo delikatnie z tymi krawędziami(szczególnie gdy się ma je zawsze ostre). Dopuścić lepiej do niewielkiego ześlizgu. Gdy później zostanie rozjeżdżona górna warstwa, tęż należy zachować ostrożność. Pozdrawiam
  9. Tą na zdjęciu to jeździłem. Jedzie się z "szyjki" na Goryczkowej pod Świńskim Kotłem i dalej w kierunku tego co na zdjęciu. To nazywano "przez padaki". Ścianki od padania. Tu jechano, zdaje się "na krechę z Kasprowego. Dojeżdża się do nartostrady z Kondratowej. Nazwa FIS, chyba II. Ciągle mi się to myli. Drugi FIS biegnie trochę poniżej grani(od strony Goryczkowej), którą wysyła KW w stronę Myślenickich Turni. Do MT dojeżdżałem, ale dalej nie. Dalej trasa biegła przez ściankę poniżej stacji na MT(teraz kompletnie zarośnięta lasem). I dochodziła do drogi z Doliny Kasprowej(nie z Jaworzynki). A Dolinę Kasprową ma się pod nogami gdy się jedzie kolejką z MT na Kasprowy. A.Bachleda chciał tu urządzić trasę zjazdową w czasie zakopiańskiej olimpiady. Sprowadził eksperta FIS. Jedyne miejsce, aby uzyskać odpowiednie przewyższenie w stosunku do długości trasy. Teoretycznie byłaby to trasa na zjazd, ale bez sensu. Śnieżenie do samego szczytu. Duże prace ziemne przy grani. To się ciągle jedzie na trawersie nachylonym na Goryczkową. Z ciekawych i dynamicznych tras byłaby z Pośredniego Goryczkowego w stronę tego, co na zdjęciu. Ale lepiej nie. Alpy są blisko a Tatry ta piękne i malutkie. Więc nie problem się wyszaleć. Pozdrowienia
  10. Dziadek Kuby

    Soft Skiing

    carbon: Takze zachecam do sprobowania takiej jazdy ale nie w sniegu 30cm gdzies za trasa po ktorym nikt jeszcze nie jezdzil , a w sniegu powyzej 1 m swiezym i nieubitym - ocenicie sami jak to jest z ta sila w nogach Miałem okazje dawniej trochę jeździć po takim właśnie głębokim śniegu. Ale już troszkę zleżałym. Ostatnio prawie dwadzieścia lat temu na Hintertuxie. Na nartach takich, na jakich się wtedy jeździło, czyli typowa boazeria do wszystkiego. Faktycznie siły potrzeba było sporo, gdy narty zapadały się głęboko i chciało się nie jechać bardzo szybko, tylko trochę kręcić, bo nie było za szeroko, albo sterczały skałki ze zbocza. Gdym jechał szybciej(psychika) byłby mniejszy wysiłek, bo narty szłyby bliżej powierzchni śniegu. Nie wiem jak się jeździ na dzisiejszych nartach do puchu. Nie miałem ich nigdy na nogach. Z pewnością bez porównania lepiej, z mniejszym wysiłkiem. Zresztą pisze o tym w swojej książce Lito Tejada-Flores, że dla niego było sensacją łatwość jazdy na tych nartach. Pozdrowienia
  11. Dziadek Kuby

    Soft Skiing

    Niko130: Wg. mnie narciarz w łuku jest w równowadze jesli w dowolnym momencie jest w stanie podniesc narte wewnetrzna (powinien tylko podnosic sie tył narty-ważne). Narta wewnetrzna powinna być bardzo "czule"prowadzona po sniegu , aby dawać nam sygnał o zmianie powierzchni, gatunku sniegu. Jesli nastąpi najmniejsza utrata równowagi natychmiast powinno nastąpić odepchniecie od narty wewnetrznej i powrót na zew. Kolano nogi wew. skrętu jest zupełnie lużne. Kolano nogi zewnętrznej musi być zawsze ugięte. Ale!!!! nie zablokowane , czyli sztywne. To już było i jest czasami. Ja jeździłem na nartach, powiedzmy poprzednich, często podnosząc w całym skręcie nogę wewnętrzną(właśnie tył). Demonstrowałem to czesto ludziom. Jeździłem też i mogę jechać i teraz na łatwym stoku z dobrym śniegiem na jednej narcie. Jest to kwestia przypomnienia sobie tych skrętów i kwestia bólu nogi, bo zupełnie nie odpoczywa, tylko ciągle jest nie obciążona. Więc ja z równowagą, balansem nie mam żadnych od dawna problemów. Filmy dotyczą tylko, powiedzmy, skrętów na krawędziach. Ukierunkowanych na raczej twarde stoki, bo takie głownie mamy, szczególnie gdy setki narciarzy ładnie je wyślizgają. Mnie teraz interesuje jazda "Soft", a jednocześnie bardzo pewna, bo nie dopuszczam wywrotek, właśnie po takich stokach. Oczywiście dobrze jest przedyskutować tego typu jazdę w dowolnych warunkach. Technika, siła, jak napisał JK oczywiście. Ale przy tej samej technice i sile można być bardziej brutalnym i znacznie mniej. Jak ktoś nadużywa swojej siły i krawędzi na zawodach, np. PŚ, to raczej nie wygrywa. Wystarczy posłuchać komentarzy sprawozdawców, znających się tej dyscyplinie. Wracam jednak do podnoszenia narty wewnętrznej. Nie ma żadnego świadomego podnoszenia narty wewnętrznej w jeździe zawodniczej w slalomie, w slalomie gigancie. Jest tylko moment, jak najkrótszy, w okresie zwanym po angielsku Transition(przejście). Przejście z jednej narty zewnętrznej na drugą. Jest to moment, gdy zwalniamy nacisk na nartę zewnętrzną, przed linia spadku stoku, po to aby całkowite obciążenie przejęła narta wewnętrzna(zresztą już też obciążona w kilkudziesięciu procentach). Ten moment zwolnienia nacisku jest widoczny na zdjęciach, które zamieściłem w poście, założonym przez Lobo “Wczesna faza skrętu ciętego”. Na zdjeciu nr 8 dotychczasowa narta zewnętrzna jest nieco nad śniegiem . Na kolejnym zdjęciu, jest już nartą wewnętrzną i się kładzie na śnieg. W linii spadku stoku(zdjęcie nr 13) jest już obciążona. To obciążenie ciągle wzrasta do stu procent w momencie jw. Gdy to nastąpi wystarczy przekręcić tą nartę z jej zewnętrznej krawędzi(dostokowej) na wewnętrzną(od stoku), aby zaczęłą skręcać w przeciwną stronę. Potrzebne jest przy tym wychylenie ciała w dół stoku i na dzióby nart. Narta zewnetrzna jest prostowana, odsyłana na zewnątrz skrętu, szczególnie jest to widoczne przy skrętach gigantowych. Ale w slalomie też. To jest najdrowsze dla kolan. Wiem coś o tym bo zawsze miałem ugięte mocno kolana. Od chwili, gdy nad tym pracuję, kolana sie znacznie mniej męczą. Biodra też, bo nie ma takich rotacyjnych ruchów, w okolicy bioder, jak przy śmigu na boazerii. To jest cały trik idealnej zmiany krawędzi na dzisiejszych nartach, wykonywany przez najlepszych zawodników. Studiowałem to zwolnionych zdjeciach dziesiątki razy. Nie ma tu prawie żadnego gwałtownego ruchu ciała. Jest tylko spokojne, ale szybkie, przemieszczenie jego CM z jednej strony nart na drugą. Obie narty są cały czas na śniegu swoimi krawędziami(z wyjatkiem opisanego wyzej momentu przejścia). Obie dociśnięte, tylko w różnych proporcjach, zmieniającego się obciążenia. To wszystko można poczuć w amatorskiej jeździe na stoku, przy mniejszej szybkości, przy wolniejszej zmianie krawędzi. To jest najlepsza droga, aby do maksimum wykorzystać zalety dobrych i dobrze naostrzonych nart karwingowych na twardych stokach. Nie dam się przekonać, że jest obecnie lepsza droga do tego celu. To też będzie jazda “Soft”. Sądzę, że JK zrozumie o co tu chodzi, bo dotychczas nie bardzo wysila mózgownicy. Przy tej okazji odniosę się do demontracji Harolda Harba, często tu przywoływanych na forum. To przestarzała jazda w odniesieniu do techniki zawodniczej. Tak sobie można pędzlować na łatwych, z dobrym śniegiem stokach. Chodzi o pędzlowanie z podnoszeniem narty wewnętrznej. Ja też tak mogę demonstrować. Może nie tak idealnie, bo do demonstracji też trzeba poćwiczyć, o czym wiedzą kandydaci na instruktorów. Ale taka ćwiczenia już nic nie wnoszą, jeśli ktoś chce sie awanturować na stromych i stokach twardych, jesli jeszcze są wąskie miejscami. Trzeba poszukiwać innych wzorców nauki. Tymi wzorcami jest jazda zawodnicza, szczególnie w slalomie. Ile się z tego wyciągnie dla geriatrycznej jazdy Soft to inna sprawa. Ale trzeba spróbować. Pozdrawiam Ps. Dobrze byłoby kiedyś w gronie zapalonych dyskutantów spotkać się na stoku, aby w praktyce uzgodnić nieco stanowiska.
  12. A ja właściwie nie pamiętam najgorszych nart. Bo każde, które udało mi się kupić, były lepsze od poprzednich. Z początku były z Szaflar. W zakładzie ktoś miał dojście do Szaflar i kupowaliśmy nawet dwadzieścia, trzydzieści par. Według tego, co Szaflary nam dały. Pierwsze narty miałem jednak z wytwórni prywatnej Zubka z Zakopanego. Kupione jako używane. Jedna z nart w Szaflar mi się z tyłu połamała. Tył był nieraz bardzo przyginany, jak się jeździło po lodowych muldach na Kasprowym. Blacha z góry się odkleiła i w środku był poliuretan. Połamał się na kawałki. Ale to nie była najgorsza narta. Z wypożyczalni w zakładzie pożyczyli mi po tym, jakieś narty. Też z Szaflar. I te były najgorsze. Nie mogłem ich wprowadzić w skręt. Dosłowne kołki. Jeśli chodzi o najlepsze narty to mam teraz. Voelkl Racetiger SL Racing. Choć są najlepsze, bo innych nie mam. Choruję na Stoeckli. Chętni bym pojeździł też na jakichś komórkach. Kwestia kasy i priorytetów. Pozdrowienia
  13. Dziadek Kuby

    Soft Skiing

    JK: to tak dla przekory, troche nie-geriatrycznego filmik'u warunki; 27 stopni spadku swiiezy snieg waski zleb miedzy drzewami Zawsze zazdrościłem tak dużych opadów śnieżnych. W Polsce to rzadkość. Masa śniegu łagodzi skutki ew. wywrotki, zmniejsza ew. uderzenia nart o śnieg, zwiększa opór nart przy niewielkich skrętach. Jak ktoś dobrze jeździ po puchu, miękkim śniegu, to przyjemność jechać po czymś takim. To nie kwestia geriatrii, bardziej objeżdżenia, jak się ma takie warunki i często się z nich korzysta. Nie mówię, że ja tak pojadę. Kiedyś dawniej, gdym miał takie możliwości, to byłoby możliwe, po większym wyspecjalizowaniu się w jeździe po dziewiczych śniegach. Trudności tego zjazdu by też znacznie wzrosły, gdyby śnieg był cienki, zlodowaciały. Nie mogę tego filmu dobrze ocenić, bo ładuje się z dużymi przerwami. Jeśli to był czysty szus, to jest większe ryzyko. Szczególnie, gdy się nie wie, co dalej. Jak się wie, to jest kwestia psychicznego wytrzymania szybkości, aby się nie usztywnić i wylecieć w drzewa. Według mnie bariera w podejmowaniu ryzykownych zjazdów tkwi bardziej w psychice, niż technice. Można bez trudu zjechać szybko, np. po jakiejś niedługiej ściance o nachyleniu ponad czterdzieści stopni, kręcąc krótkimi skrętami. Ale jest psychicznie trudno zjechać żlebem, o takim samym nachyleniu i śniegu, gdy różnica między dołem i górą jest dwieście, czy trzysta metrów przewyższenia i w dodatku widoczna jest część żlebu. Oglądane przeze mnie zjazdy w "Steep" robiły wrażenie, bo to były duże śnieżne ściany, nierzadko kończące się uskokiem skalnym lub lodowym. Gdyby pod taką niedługą ścianką było łagodne wypłaszczenie, byłby to zupełnie inny zjazd, mimo że jechało by się tak samo, z taka samą szybkością. Pozdrawiam
  14. Tytułem wstępu Pyskuję czasami na forum w sprawach szczegółów technicznych skrętu. Mimo, że tego typu dyskusje są bardzo przydatne, to niektórzy stwierdzają - po co teoretyzować, tylko należy jeździć. Ale gdy się tylko jeździ, to nie bardzo wiadomo, co należy poprawić, jak się nie zna teorii. Ideałem jest mieć prywatnego instruktora, ciągle lepszego od nas w miarę postępów. Może więc jeszcze podpatrywać najlepszych na stoku. Gorzej, gdy najlepszy przemknie błyskawicznie obok nas. Niewiele wtedy podejrzymy. Lobo był uprzejmy mi pożyczyć książeczkę, pt.: „Soft Skiing - the seckrets of effortless low-impact skiing for older skier”. Autor Lito Tejada – Flores. W tłumaczeniu –„Miękka(łagodna) jazda na nartach- sekrety jazdy na nartach - bezwysiłkowej, i z mniejszym zaangażowaniem - dla starszych narciarzy”. Lobo przysłał mi też dwie płyty DVD Haralda Harba z demonstracjami ewolucji. Jest tam, między innymi, słynny Phantom Move. Początek tej książki jest szczególnie ciekawy, bo autor zaczął uczyć nart od podstaw amerykańską młodzież w Szwajcarii, sam kilka tygodni temu ucząc się pierwszych skrętów z książki. Zgodnie z radą swojego kolegi, już „prawdziwego” instruktora, aby być zawsze nieco przed nimi, w swoim zawansowaniu technicznym. Nauczył się jazdy z książek(przynajmniej na początku), zanim uczył tego na stoku. I tak się już dalej to toczyło. Podejście autora do nauki jazdy, że nauka się nigdy nie kończy, jest raczej ogólnie znane. Ale już odczucia, że samemu należy poszukiwać metod jazdy „bezwysiłkowej” i to przez całe swoje narciarskie życie, jest znane mniej. Szczególnie ważne jest to wtedy, gdy człowiek się starzeje, sił ubywa i regeneracja organizmu trwa dłużej. Zawsze starałem się jeździć miękko, z minimalnym wysiłkiem, wykorzystując przyciąganie ziemskie. Okazuje się że to poszukiwanie się nigdy nie kończy. Szczególnie wtedy, gdy się nie chce rezygnować z ze znanych w przeszłości stoków, nie chce się jeździć wolniej. Ale jednocześnie wzrasta obawa o kruchość własnych kości., czy świadomość, że każda poważniejsza kontuzja może być końcem tej pięknej przygody. Że nie nastąpi już całkowita rekonwalescencja fizyczna i psychiczna. Na czym polega jazda „Soft”. Nie ma żadnej takiej idealnej ewolucji. Bo „Soft” można jechać(skręcać) właściwie każdą ewolucją. Soft - to jest w pewnym sensie stan ducha. Ale praktycznie podstawą takiej jazdy jest technika. Idealna technika. Ideał ten jest nieograniczony od góry. Zawsze może być lepiej. Ale jak to robić w praktyce. Samo jeżdżenie po stokach niewiele daje, czasami nawet pogarsza sprawę, bo się utrwalają błędy. Gdy jeszcze się jest sprawnym i pełnym fantazji, to niezbyt przeszkadzają. Ale później stają barierą nie do przebycia. Soft na własny użytek Po tym nieco przydługim początku przejdę do opisu naszych(bo z żoną) prób jazdy w kierunku „Soft”. Żonę widzę, jak jedzie, więc mogę na coś tam zwrócić uwagę. Ale nie będzie to uwaga prawidłowa, jeśli nie będę „teoretykiem” i będę się opierał tylko własnym doświadczeniu. Muszę wiedzieć, jak to robią najlepsi. Zawsze można coś z topu podejrzeć i zastosować we własnej praktyce. Oczywiście, z zastosowaniem odpowiednich proporcji – jak mawiają Francuzi. Okazuje się, że nawet uważna obserwacja z boku też nie wychwyci wszystkiego. Za szybko pewne ważne, ale prawie niedostrzegalne ruchy, następują. Tylko film i to zwolniony, zdjęcia po klatkowe mogą ujawnić pewne błędy. Najlepiej się analizuje, gdy suwakiem przesuwającym się pod filmem zatrzymujemy ruch. Można zatrzymać w dowolnym momencie i jest to znacznie bardziej dokładne niż, np. na YouTube. Z tym umówmy się, że błędem nazywamy takie ustawienie ciała i jego członków w stosunku do nart. A narty w stosunku do śniegu, stoku - w odniesieniu do tego co robi wzorzec, czyli ten „najlepszy”. I to kolejnych fazach skrętu. Bo jazda może być dość pewna, szybka , ale za bardzo amatorska i nie jest w tym sensie „bezbłędna”. Nie jest to definicja idealna, ale lepsza mi nie przychodzi do głowy. To o czym tu piszę dotyczy także tylko typowej jazdy po ubitym stoku, tw. jazdy karwingowej. Zaopatrzeni w opisy teoretyczne skrętu(różnych skrętów nie tylko na krawędziach). Mając zdjęcia najlepszych(głównie zawodników), mając filmy video. Filmy z przejazdu w PŚ itd., przystępujemy do analizy własnych filmów, aby wychwycić błędy, wpływające na Soft, ale też których likwidacja połechce własną próżność, gdy ktoś powie – ale ładnie pani, pan jeździ… No więc do dzieła. Babcia Kuby i ja też ćwiczymy „Waist Steering”. Zamieściłem post, Pt. „Msrp”, ale nikt tego nie skomentował. Może dlatego, że był napisany po angielsku i to niezbyt łatwym językiem. Było tam ćwiczenie, jak pomagać sobie napięciem mięśni brzucha w „dokręceniu” skrętu na krawędziach. Rzecz w skrócie polega na tym, aby w momencie zmiany krawędzi, dodatkowo napięciem rotacyjnych mięśni brzucha, zmusić narty do skrętu. Skręt jest wykonywany, z początku, na bardzo łagodnym stoku. Bez wbijania kijka. Góra ciała bardzo rozluźniona i nie wykonuje prawie żadnych ruchów. Wszystko dzieje się w nogach. Należy uzyskać maksymalny kąt zakrawędziowania nart i dążyć do szybkiej zmiany krawędzi, ale maksymalnie miękko. Ćwiczyliśmy to w Koninkach. Trasa od połowy jest czerwona. Śnieg był gładki, ale miejscami było twardo. Najlepszy jest dobrze, ubity miękki śnieg. Suwakiem przesuwającym się pod filmem, zatrzymywałem obraz i przyglądałem się poszczególnym fazom ruchu. Analiza ruchu Teraz się pobawię w komentarze. Babcia Kuby Teren łagodny. YouTube- Tob1.mpg Pierwsze próby. Pierwszy skręt w lewo należy pominąć. Drugi już jest prawidłowy. Szybkość jest mała. Zakrawędziowanie małe. Wychylenie do przodu na dzioby poprawne. Przydałoby się szybciej zmienić krawędzie, z większym zaakcentowaniem zewnętrznej narty. Żona prowadzi szeroko ręce. Tak już ma. To nie przeszkadza, ale na stromych stokach, lepiej byłoby je ciągnąć do przodu.. Teren stromszy. YouTube- Tob1a.MPG Zmiana krawędzi przed linią spadku stoku. To dobrze. Przydałoby się bardziej aktywne pójście w przód przy wjeździe w linię spadku stoku. I ogólnie bardziej wyprostować zewnętrzną nogę, aby zwiększyć wychylenie do przodu. Łuk musi być bardziej dynamiczny. Dziadek Kuby Dziadek ćwiczył to samo. A później zona nakręciła kilka filmów na stoku typowo slalomowym. O długości ok. 400 m i różnicy poz. 130 m. Przyglądałem się dwom rodzajów skrętów. Krótkie(śmig) i długie w zamierzeniu gigantowi. Już z użyciem kijków. Skręty krótkie. YouTube- Tob2a.mpg YouTube- Tob2b.MPG YouTube- Tob2c.MPG Nie jestem w stanie szybciej skręcać. Mogę jechać znacznie szybciej, ale łuki się wydłużą. W zasadzie wg. mnie wszystko jest w miarę dobrze. Przydałoby się większe zakrawędziowanie od początku skrętu. Bardziej miękko i szybciej wchodzić na zewnętrzną krawędź przed linią spadku stoku. Może nieco za wąsko prowadzę narty, choć przy szerszym prowadzeniu zmniejsza się moja szybkość zmiany krawędzi. Może jeszcze bardziej aktywne wychylenie w przód, z większym wyprostem narty zewnętrznej. Pojeżdżę takie krótkie skręty, bez wbijania kijków i z „Waist Steering”. Skręty „gigantowe”. YouTube- Tob2d.mpg YouTube- Tob2e.mpg Niestety nigdy nie umiałem takich skrętów z aktywnym wyjściem ze skrętu, z przyspieszeniem nart. To nie jest tylko kwestia długości nart. Jazda moja jest za bardzo pasywna. Za wąsko. Za małe za krawędziowanie, szczególnie na początku łuku. Zmiana krawędzi następuje jednak przed linią spadku stoku. Bark wewnętrzny opada w dół. Ręka wewnętrzna bardzo zwisa na stok. Powinna być bardziej w przodzie i wyżej, aby podnieść bark. Noga zewnętrzna zgięta za mocno. Należy ją wyprostować i pójść z górą bardziej aktywnie w przód, przed linią spadku stoku. Wyraźne skutki „siedzenia” na tyłach, z jazdy po muldach, pozostawione z boazerii. Zakończenie To nie jest katowanie się. To wszystko nie jest nawet treningiem, aby wygrać zawody u Mitka. Tam są goście w gumach, rozwijający Speed. A tu dziadkowie na krótkich nartach. Bawiący się na stoku i próbujący być „Soft”. To wszystko jest dla nas bardzo przyjemnym narciarstwem. A przyda się też wnukowi. Więc proszę podarować sobie komentarze o katowaniu się. Mile za to będą widziane dotyczące techniki, bo o to w tym poście głównie chodziło, aby być „Soft”. I o własne wrażenia ze starań w miękkiej jeździe, która nie wyklucza szybkości, dynamiki skrętu, trudnych stoków, a także różnych śniegów. Temat jest bardzo obszerny. Pozdrawiam
  15. Ładne zdjęcie. Można sobie zrobić tapetę Załączone miniatury
  16. bocian74: Za sam skręt narciarza i utrzymanie go w równowadze odpowiada siła dośrodkowa, wygenerowana przez narty i przechylenie narciarza. Bez niej jechałbyś prosto. Za sam skręt narciarza(ściśle łuk po którym jedzie) odpowiadają zakrawędziowane i ugięte narty oraz interakcja między nimi i śniegiem. Aby to się działo, środek ciężkości narciarza musi być wewnątrz łuku. Środek ten(ciało) jest ciągnięte przez siłę ciężkości, ściśle jej składowe, w kierunku ruchu nart i w kierunku do śniegu. Ta druga składowa musi być równoważona przez jakąś siłę, aby narciarz się nie położył na bok na śniegu. Co dawniej było częstym zjawiskiem, tzw. błąd krawędzi, gdy ktoś pojechał na narcie wewnętrznej, ale nie łukiem tylko prosto. Ta druga siła podtrzymująca narciarza przed upadkiem do wnętrza łuku, to siła działająca na zewnątrz łuku skrętu. Bierze się ona oczywiście z bezwładności poruszającego się po łuku obiektu, czyli narciarza. Masa poruszająca się po okręgu(łuku) jest zmuszana do takiego ruchu przez coś co ją ciągnie do środka okręgu-czyli siłę dośrodkową(do środka). W przypadku narciarza siłą która ciągnie jego masę do środka łuku skrętu jest składowa siły ciężkości(sznurka tu nie ma). Obie te siły muszą się zawsze równoważyć, aby narciarz wykonał łuk na krawędziach i wychylony do jego środka. Pięknie widać to zrównoważenie przy funie. Narciarz z prawie wyprostowanym ciałem, jadącym tuż nad powierzchnią śniegu, położyłby się na nim momentalnie, gdy nie jakaś siła, która usiłuje go podtrzymać. Wielkość tej siły zależy od kwadratu szybkości po łuku podzielonego przez promień łuku. I oczywiście od masy narciarza. Jeżeli narciarz się nie wychyli(nie skieruje kolan do stoku), nie będzie zakrawędziowania. Jednak, gdy zacznie skręcać to pojawi się siła starająca wypchnąć jego ciało na zewnątrz skrętu. Ta siła spowoduje znane zjawisko ześlizgu bocznego nart. Pozdrawiam
  17. Lobo: Wykonaj taki oto manewr: pojedż dość szybko w skos stoku, w prawo - na krawędziach prawych, narty muszą być porządnie zakrawędziowane, po osiągnięciu wystarczającej prędkości, gdy zaczniesz już jechać delikatnie pod stok, zmień krawędzie, przejdż z prawych na lewe przez pochylenie nart ruchem stóp w lewo - w kierunku spadku stoku - narty ( jeśli są taliowane a pilot ma nerwy ) złapią kierunek i po chwili zaczną skręcać w lewo. Ten moment gdy jesteś w trawersie na lewych krawędziach to właśnie pozycja " upside down " czyli do góry nogami w wolnym tłumaczeniu. Spróbuj, na pewno zadziała choć mój opis jest niepełny jesli chodzi o ruch stóp. Jeszcze nieco inne ćwiczenie. Podjechać łukiem na zakrawędziowanej górnej narcie(wewnętrznej). I z niej skręcić w lewo, wykonując to wszytko, co robimy na dwóch nartach, tzn. wbijanie kijka, wychylenie góry w dół stoku. Im większa szybkość najazdu, tym łatwiej to zrobić. W pewnym momencie jest faktycznie taka dziwna pozycja, że góra ciała jest wychylona do środka łuku, prawie w dół stoku, a nogi(głównie zewnętrzna, ta na której wykonujemy skręt) jest na stoku w "górze". Narciarz nie pada ciałem w dół, bo podtrzymuje go w górę(następnie w bok ) pojawiająca się siła odśrodkowa, gdy narty zaczynają skręcać. Tego nie da się dostrzec jak ktoś jedzie szybko i potrafi tak skręcać. Jedynie na zwolnionym filmie widać te momenty. Stąd mam wielkie wątpliwości, czy jeśli się trafi na stoku na takiego zawodnika, czy można to podejrzeć. Nawet jego wyjaśnienia, na stojąco mogą niewiele pomóc. On to zrobi, ale kandydat na wykonanie takiego skrętu może być zbyt odległy w sensie umiejętności od demonstrującego. Pozdrawiam
  18. Trab 78: co do powyższego, to wydaje mi się że rozumiem Bociana <że inaczej się nie da>. Tak na logikę, czy jeśli będąc już w linii stoku wciąż byłbym na PRAWYCH krawędziach to skręt w LEWO byłby w ogóle możliwy???? jakoś ciężko mi sobie wyobrazić inicjację skrętu bez wcześniejszej zmiany krawędzi. pozdr.bart Może mnie ktoś jeszcze objedzie, że teoretyzuję. Ale nie mam co robić. Na narty wybieram się dopiero w sobotę, dla teoretyzowania na stoku. Tu chciałbym się odnieść do ww. cytatu. Co to jest inicjacja skrętu. To nie jest moment, gdy narty już skręcają. To jest wcześniej. Właściwie to jest jakaś myśl w głowie, że skręcam. Wszystko dalsze jest konsekwencją tej myśli. Proszę popatrzyć na zamieszczone przeze zdjęcie nr 8. Licząc po kolei. Na tym zdjęciu narty jeszcze nie skręciły. Można powiedzieć, że jadą "prosto". Ale prawa narta jest już odciążona(nad śniegiem) a zawodnik jedzie na lewej, która jest jeszcze płasko na śniegu. Dopiero na następnym zdjęciu widać ją nieco pochyloną na krawędź. Nastąpiła zmiana krawędzi w stosunku do zdjęć nr 1, 2, 3...Ale skręt został zainicjowany przed zdjęciem nr 8. Gdy się podjęło decyzję o zakończeniu poprzedniego. Pozdrawiam Pozdrawiam
  19. dokladnie, 'katujcie sie teorią' haha! forum najmądrzejszych narciarzy w teorii! pozdro Drogi przyjacielu! Ja Ci się nie podoba to nie czytaj. Takiego obowiązku nie ma. Nikt, jak sądzę się tu nie katuje. Po prostu wymiana doświadczeń. Od tego są fora. Jak jesteś taki zdolny i to wszystko Ci tak ładnie wychodzi praktycznie, to tylko pogratulować. Pozdrawiam
  20. Przepraszam, ale miało być wewnętrzej
  21. Dyskusja o rozpoczęciu skrętu na narcie zewnętrznej zmobilizowała mnie. Pobawiłem się i sfotografowałem z ekranu telewizora, nagrany na dysku odbiornika satelitarnego(innej możliwości nie mam) pewien zwolniony fragment skrętu Prangera w Kranskiej Gorze. Ten zwolniony w Eurosporcie fragment zatrzymywałem co chwilę, w kolejności w jakiej podano nr zdjęć. Przedstawia całą sekwencję skrętu. Można sobie przeanalizować, kiedy i jak narty są obciążane. Linia spadku stoku jest mniej więcej prostopadła do zdjęcia. Kamera patrzyła na stok. Powodzenia w analizie i wyciąganiu wniosków. Pozdrawiam Załączone miniatury
  22. a_senior: Bocianie. Co to znaczy seria laczonych skretow cietych? To ideal, czyli byt nierealny. W praktyce skrety ciete przerywane sa mniejsza czy wieksza rotacja nart w powietrzu lub po powierzchni sniegu. Zobacz do LeMastera, ktory to swietnie tlumaczy. Porownuje tyczenie trasy przez narciarza do strzalu z luku. Na obu ponizszych filmikach (slalom, gigant), juz wczesniej pokazywanych, to widac w jezdzie. Skret ciety, rotacja nart w powietrzu i znow skret ciety. W podobny sposob jezdza i amatorzy, zwlaszcza na stromym stoku, choc oczywiscie nie tak dobrze. Jak dobrze zrozumiałem Lobo, to chodzi o taką zmianę krawędzi, jaka jest na drugim filmie(gigant) i to w pierwszym skręcie. Dwa drugie skręty są "nietypowe", bo zawodnik rozpoczyna je na wewnętrznej narcie. Rozpoczynanie skrętu przed linią spadku stoku, na dotychczasowej narcie wewnętrznej, jest najlepszą metodą, bo gwarantuje najbardziej elegancki skręt, z najmniejszą stratą szybkości. Strata występuje, gdy zawodnik rozpoczyna skręt na wewnętrznej narcie, po przejściu linii spadku stoku. Oczywiście analiza zwolnionych filmów zawodników wykazuje najróżniejsze sposoby, o których pisze a_senior. (Nawet w niedzielę nagrałem sobie slalom z Kranskiej Gory i na zwolnionych ujęciach zatrzymuję film i się przyglądam.) Wynika to z tego, że zawodnik za wszelką cenę dąży do przejechania slalomu jak najszybciej, bo z tego go oceniają, a nie ze stylu przejazdu. Jedzie na granicy swojej wydolności i nieraz się ratuje różnymi metodami. My natomiast, tak mi się wydaje, dyskutujemy o przydatności rozpoczynania skrętu przed linią spadku stoku, tak jak demonstrują to zawodnicy. Może nie dokładnie tak, ale zasadniczo podobnie, bo szybkość i dynamika amatora jest mniejsza. W tym miejscu przyznam się, że nie znałem słowa wysuwanka. Wysuwanka jest bardzo dobra. Rozumiem ją jako dużą różnicę w przesunieciu wzdłużnym nart. Czasami się wydaje, że dziób narty zewnętrznej jest na wysokości przodu wiązania. Ale jak się staramy wyprostować nogę zewnętrzną, wychyleniem góry ciała na dzioby, to tak musi być. To zdrowe dla kolana zewnętrznego i biodra prowadzenie narty, która dociska mocno krawędź do śniegu. Przyznam się, że ciągle się bawię w opanowanie takiego łączonego skrętu ciętego, bez śladu jazdy w skos stoku. Cieszę się jazdą na nartach. Ośnieżonymi świerkami, słońcem, górami. Ale co to znaczy cieszyć się z jazdy. Powtarzać setki, tysiace razy swoje błędy, o których się wie, nie pozwolić sobie zjechać bezpiecznie i dość szybko, gdy się pojawi “lód”. Nie można pozwolić sobie na jeszcze, w miarę elegancką jazdę, gdy włosy siwe i głowa łysa. To wszystko wymaga techniki, coraz idealniejszej, gdy siły słabną, wzrok słabnie i chce się jeszcze nieco zaimponować na dość trudnych stokach, a nie uciekać na łączkę dla dzieci. Więc wynika z tego, że należy próbować ciągle się doskonalić. Które to doskonalenie rozpoczyna się od pisaniny, jak ta. Bo ta pisania wbija w głowę pewien obraz, sekwencje ruchów, które później się próbuje wprowadzić w praktykę na stoku. To jest też cieszenie się jazdą nartami. Gdybym miał możliowści I co chwila wyjeżdżał gdzieś w Alpy, to bym się cieszył pędzeniem z jednej trasy na drugą, by jak najwięcej zobaczyć. A tak mam jeden stok, jedna trasę i coś trzeba robić, aby się nie nudzić. Dodam jeszcze, że pewne sprawy się dopiero rozumie, gdy człowiek słabnie. Poszukuje się się wtedy takich rozwiązań, które w jak najmniejszym stopniu męczą organizm. Narty w skręt można wprowadzić na różne sposoby, ale różniące się wyraźnie wkładanym wysiłkiem. I tak też w praktyce wygląda. Inaczej to będzie wyglądać w szybkim smigu wzdłuż linii spadku stoku, inaczej w długich skrętach gigantowych. Inaczej na płaskim, czy stromym terenie. Tu natomiast dyskutujemy tylko pewien określony rodzaj zmiany krawędzi nart(bo każdy skręt niezależnie jak jak wykonany jest zmianą krawędzi). Pozdrawiam
  23. Dziadek Kuby

    Nauka jazdy dzieci

    Kuba ma dokładnie cztery i pół roku. Jest dosyć wysoki. I strasznie uparty, gdy coś sobie postanowi. Jest też bardzo, a nawet przesadnie ostrożny, gdy chodzi o rzeczy nieznane lub gdy się do nich zraził. Rywalizacja z rówieśnikami i to lepiej jeżdżącymi na pewno by się przydała. Nie mamy teraz takich możliwości. Gdy będzie starszy może jakiś obóz. Zobaczymy. Pozdrawiam
  24. Dziadek Kuby

    Nauka jazdy dzieci

    Kiedyś uczyłem własnego syna. Zacząłem nieco po trzecim roku. W wieku lat pięciu już jeździł ładnie równolegle i z kijkami, bo wtedy nikt nie jeździł bez kijków. Nigdy go nie uczyłem pługu i sam go nie odkrył. W wieku lat pięciu już jeździliśmy po normalnych trasach dla dorosłych i nie całkiem łatwych. Myślałem, że po trzydziestu latach tak będzie z Kubą. W zeszłym roku dostał nartki 80 cm. Karwingi, jak powiedział sprzedawca sprzętu używanego. Sięgające do ramienia. Kask kijki plastykowe. Zaczęła się nauka, a raczej jej brak. Po pierwszych ślizgach na prawie płaskim, gładkim terenie Kuba rzucał kijki i wyskakiwał z nart, denerwując się że on nie umie jeździć. Udało się parę razy jakoś go spacyfikować i zjechał bardzo lekko pochyloną, pustą gładką drogą. Wykonałem drążek w kształcie litery T, aby go ciągnąć do górki jako wyciąg. Nic z tego, nie dał sobie założyć. Pod koniec sezonu żonie udało się go wyciągnąć pomiędzy nogami wyciągiem dla dzieci na Praciakach. Potem jechała tyłem i go jakoś zwiozła. Zachęceni tym sukcesem pojechaliśmy kilka tygodni temu na Praciaki. Nie wsiądzie żoną na wyciąg, sam też nie chwyci się uchwytu do wyciągania. Należy zachować spokój. Drepcze w tłumku przy dolnej "stacji" tego wyciągu. Nie ma innego miejsca dla dzieci. Wścieka się, że nie da się podejść nieco do góry, ale nie bokiem, bo to do niego nie trafia, tylko prosto. Złości się, że kijki nie pozwalają się nimi podeprzeć. On sam będzie jeździł. Nie ruszaj mnie! Kijki z zeszłego roku, plastykowe, za krótkie. Dziadek żenada. Muszą być dłuższe i takie, aby się wbiły w śnieg. Jest jednak sukces. Szamoce i złości się, ale nie rzuca nart. czasami zjedzie ze dwa metry. Owszem są tu instruktorzy i uczą dzieci. Ale to złe miejsce. Nie ma wybiegu za ciasno. Jedziemy na Mosorny. Jest tam plastykowa linka i pracuje czasem jakaś instruktorka. Kijki kupiłem, fajne Scotta. Niech się podpiera i wzmacnia ręce, jak będzie chciał podejść do górki. Sprzedawca mówi, że dzieci jeżdżą bez kijków. Dziadek jest starej daty. Kuba będzie z kijkami. Bawimy się częściowo na stoczku pod linką, częściowo na parkingu. Jest płasko, ale też nieco pochyłości. Pracuje kijkami i wypycha się nieco wyżej. Potem zjeżdżamy, kto szybciej-do tamtego samochodu. On oczywiście pierwszy. Znowu go, gonię i podpuszczam, że nie dam rady. I tak prze półtorej godzinie. W gardle mi zaschło od gadania. Po nakarmieniu prze żonę znowu jeździmy. Gdzie chcesz? W stronę tego samochodu. To za stromo, ale jedź, najwyżej się wywalisz. Ustawiam się przed samochodem, aby go chwycić. Gdzie teraz. Wybiera jakieś wertepy w pobliżu samochodów. Musi być zabawa. Ale są postępy. Nie rzuca nart. Mówi wkładamy sprzęt. Jeżdżę szybko? Pyta się. Tak szybko. W samochodzie dochodzimy z żoną do wniosku, że coś z tego będzie. Ale przydałaby się grupa dzieci, instruktorka, rywalizacja, łączka z wybiegiem, linka wyciąg lub łatwy tależyk. Tylko gdzie tego szukać. Nie pojedziemy do Austrii. Jedziemy do Koninek. Przed domkiem mamy duże łąki. Gdzie Babcia brała u mnie pierwsze lekcje. Ubiję malutkie pólko z wybiegiem i niech drepcze parę dni. Najważniejsze jest na początku obycie z nartami. Obroty, dreptanie, mikrozjazdy z przyśpieszającymi nartami, wstawanie po wywrotce. Tu wszystko będzie do dyspozycji. Zostawiłem żonę w domku, bo nieco przeziębiona i pojechałem na wyciąg. Wracam i sensacja. Kuba zjechał ze sto metrów po tej łące. Niemożliwe. Przecież bał się nawet minimalnej szybkości. Stwierdził, że on zjedzie prosto na dół. I zjechał. Pięknie to jesteśmy w domu. Niech jeździ. Żadnych wskazówek, bo i tak są bezcelowe. On nie chce wskazówek. Nastepnego dnia ćwiczymy jazdę terenową. Kuba na dół. Do góry ciągną go za kijki babcia, albo dziadek. Jedzie z tyłu slalomem i krzyczy-wio. To też nauka. Trzyma się na tych nartach. Nie wywraca. Są nieco za krótkie. Zachęcam do skręcania. Jak? Niech wymyśli. I rzeczywiście usiłuje obu nogami skręcić nartki. Wychodzą z tego długie łuki. Ćwiczymy szybsze zjazdy. Obycie z szybkością. Nauka wstawania po wywrotce. Przyzwyczajenie i reakcja ciała, gdy narty nagle przyspieszają na spadku terenu. Żadnych uwag. Niech jeździ. Niech odkrywa narty. Instynktownie-jak naukę chodzenia. Co dalej? Dalej należy wyszukać łagodną łączkę z malutkim tależykiem i wybiegiem. Jest taka w Zawoji, ale nie na Mosornym. Poświęcimy się z Babcią. Jak zacznie jeździć tależykiem w górę, to postępy będą błyskawiczne. W dół będzie jechał skręcają, Tak jak dziadek lub babcia. Łagodne łuki w ześlizgu. Żaden pług. Kto pierwszy zjedzie na dół. Ustawimy z malutkich gałązeczek świerkowych slalom. Oczywiście Kuba będzie pierwszy. Rezygnujemy na razie z instruktora. Może później w jakiejś szkółce. Kto wie. Do tego czasu Kuba będzie objeżdżony. W przyszłym sezonie nieco dłuższe nartki i może się da nieco popracować nad techniką. Niżej pierwsze doświadczenia. YouTube- Kuba 094.mpg YouTube- Kuba 092.mpg YouTube- Kuba 108.mpg YouTube- Kuba 102.mpg Pozdrwiam
  25. Joubert pisał i załączył także rysunek o jeździe po muldach. Chodzi o to, aby unikać "górek". Między nimi jest coś w rodzaju "przełęczy", po nich jadą narciarze w zawodach na muldach. Należy tak jechać, aby trafiać na te przełęcze. Wtedy amplituda ciała góra dół lub odwrotnie jest mniejsza. Muldy na bardzo stromym stoku są raczej wybawieniem, szczególnie dla słabszych narciarzy. Bo w takim terenie można jechać bardzo wolno. Będąc na "górce', gdy dzioby i piętki nart są w powietrzu, można bez trudu obrócić narty i ześlzgnąć się w dołek(muldę). Dużo zależy jak wielkie są to górki(kopce). Kilkadziesiąt centymetrów, metr, czy jak pisał Joubert-nawet półtora metra. Skakanie po muldach, to dobre dla masochistów. Choć sądzę, że na niewielkich muldach ciągnięcie długiego skrętu gigantowego jest niezłym rozwiązaniem. Ale tak, aby w w dołkach muldach dusić narty do śniegu. Na górkach schodzić w dół. Kwestia szybkości reakcji, przy szybszej jeździe. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...