Skocz do zawartości

chemik

Members
  • Liczba zawartości

    1 101
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez chemik

  1. Moderator też człowiek - czasami śpi...
  2. W dniu 2011-03-04 (piętek) w godzinach wieczornych Wóz Ratownictwa Chemicznego będzie się przemieszczał ze wschodu na zachód podążając na III Zwody Skiforum do Czarnego Gronia... Dokładna trasa przejazdu:http://maps.google.p...ie=UTF8&t=h&z=8Na pokładzie będą dwa wolne miejsca... Jeśli ktoś mieszkający na trasie przejazdu nie ma transportu to zapraszam...Oczywiście w niedziele Wóz Ratownictwa Chemicznego będzie sie poruszał tą samą trasą w przeciwnym kierunku, więc oferta dotyczy transportu "w te i wefte"...Kontakt na PW lub gg: 1777858...
  3. Dobrą opcja są też Dolomity... Od 26 marca jest promocja 3+1... To znaczy, że kupujesz 3 dni noclegu, a czwarty dostajesz w gratisie... Podobnie jest z karnetem Dolomiti Superski... Obejmuje on 1200km tras, czyli cały region... Poczatkowo może wydawać sie drogo, ale jak weźmiesz 8 dni (czyli 6 + 2 gratis) i przeliczysz na "nartodzień" to wyjdzie ci taniej niż w Val di Sole... Szczegóły: http://www.dolomitis...idays-11PL.html
  4. Konwój wpadł na parking z piskiem hamulców... To znaczy tak byłoby, gdyby to był amerykański film kręcony przez Ridleya Scotta... Ale to nie był amerykański film... Na czeskim śniegu nie da się piszczeć hamulcami... Nawet tymi w germańskiej technologii wymienionymi przez pana Romka... - Z wozu! – zakomenderował chemik jakby był Jankiem Kosem... Chemik, gdy był mały i nie był jeszcze chemikiem lubił oglądać „Cietyrje tankisty i sobaka”... Opowieść o jednym czołgu, który pokonał całą germańską armię wyposażoną w sprzęt wykonany w germańskiej technologii odcisnęła się głęboką bruzdą na jego psychice... Dopiero później dowiedział się, że to fikcja jest, nieprawda... Jak Święty Mikołaj lub Muminki... Drużyna narciarzy wyskoczyła z aut jakby to był desant Specnazu... Oczywiście groźne wrażenie jakie wywarli na lokalesach popsuły dziewczyny, które z głośnymi okrzykami „Siku!!!” przypuściły szturm na kibelki... Siku dziewczyn trwało tak długo, że chemik zdążyłby obsiać pszenicą ozimą jakieś dwa hektary i zebrać z nich plon... Ale chemik wolał iść na stok... Reszta ekipy również... Szybko zmienili cywilki na buty narciarskie i grupą ruszyli do kas... Wiedzieli, że przy kupnie dwóch biletów trzeci dostaną gratis... Z tego powodu ktoś wyręczył chemika z liczenia narciarzy... Chemik tylko pamięta, że ich liczbę dało się przedzielić przez trzy... Narciarska sielanka trwałaby nadal, gdyby nie przyjazd autobusu Opolaków... C.D.N. Załączone miniatury
  5. Będąc w domu, bezpieczny od całego złowrogiego świata, który to zaskakiwał go dziś kilkukrotnie, chemik postanowił coś zjeść... Tak, w życiu chemika posiłki stanowią ważny element, dlatego stara się bilansować składniki odżywcze łącząc dietę Małysza z dietą Pudziana... Dlatego często zagryza bigos bananem popijając maślanką... Tym razem jednak postanowił zjeść jajecznicę... Chemik jak coś postanowi to zazwyczaj to robi i właśnie tak odbyło się wszystko i tym razem... - Jajecznica z jajek trzech do szaleństwa wzburzyła krew... – zanucił na głos chemik gdy jego wzrok padł na narty... Chemik lubi swoje narty... Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że chemik częściej zmienia kobiety niż narty... Narty chemika nazywają się po germańsku „fischer” i niejednokrotnie próbowały go zabić... Łącząc te dwa fakty w głowie chemika, gdzieś pośrodku lewego płata czołowego kory mózgowej powstała spiskowa teoria, że narty te są zemstą Germanów za porażkę pod Cedynią w 972 roku... Tak, chemik był przekonany, że w nartach tych uwięziono starogermańskiego boga o imieniu Tyr, odpowiedzialnego za wojnę i sprawy militarne (coś na kształt ówczesnego ministra obrony narodowej), który próbuje się wydostać ilekroć poczuje śnieg... Teorii swej chemik oczywiście nie jest w stanie udowodnić, co nie przeszkadza mu w nią wierzyć... Tak więc ze wzrokiem skierowanym na narty o germańskiej nazwie „fischer” chemik przypomniał sobie, że należałoby je naostrzyć... I nasmarować... Chemik lubi to... Odczuwa niepohamowaną przyjemność i podniecenie ilekroć pilnikiem gładzi krawędzie podziwiając idealne taliowanie... Z każdym pociągnięciem cykliny rozkoszuje się uczuciem gęsiej skórki na plecach... A zakładanie blokady skistoperów przypomina mu sado-masochistyczne zabawy z kajdankami... Chemik doskonale pamiętał, że niedawno nabył w drodze kupna nowy pilnik do ostrzałki... Uśmiechnął się chytrze i wziął się do roboty... Jeszcze nigdy tak długo nie strugał krawędzi... Na dworze nastał już mrok gdy skończył... Efektem jego pracy, poza odciskiem na kciuku, były narty ostre jak miecze Musashi’ego Miyamoto... - Czas na próbę włosa... - pomyślał chemik (a może nawet wypowiedział te słowa na głos) – Tylko skąd ja wezmę włos? Tak, chemik jest łysy... Dlatego zdobycie włosa stanowiło dla chemika wyzwanie niemalże jak wyprawa po mityczne złote runo, jak kupno pół litra wódki w Boże Narodzenie... Pierwsza myśl, jaka go naszła, to pożyczyć od sąsiadki... Ale, jako że chemik honorowy jest, to słowo „pożyczyć” nierozerwalnie wiąże z „oddać”, a niby skąd? Pomysł upadł... Chemik przypomniał sobie, że w dzieciństwie, gdy jeszcze nie był chemikiem, a jego marzeniem było zostać kierowcą TIR’a, wiele skarbów znajdował pod szafą... Albo za łóżkiem... Szybko spojrzał w miejsca analogiczne do tych ze wspomnień i znalazł... Długi, ciemny, kręcony... Wspomnienia z nim związane były dużo późniejsze niż te z dzieciństwa i budziły przyjemne skojarzenia... Buzujący testosteron na chwilę zabrał chemikowi zdolność działania... Jednak po chwili opamiętał się i szybko, bezproblemowo pociął włosa na krawędziach... Starojapoński test, o samurajskich korzeniach zaliczony... Chemik wyniósł narty na balkon... Balkon chemika ma tą zaletę, że jest na zewnątrz mieszkania... Co prawda w całym swym niezbyt długim życiu chemik nie widział balkonu będącego wewnątrz mieszkania, ale nie mógł z całą pewnością wykluczyć istnienia takich... W końcu żył w kraju legendarnej polskiej myśli inżynieryjnej; ba, czasami on tą myśl sam tworzył! Zatem balkon, ze swym zewnętrznym położeniem gwarantował, że po domu nie rozniesie się smród smaru nakładanego na gorąco... Żelazkiem... Żelazko chemik dostał od swojej Mamusi... Mamusia chemika nie akceptuje jego pociągu do nart... Mamusia chemika w ogóle nie akceptuje wielu rzeczy spośród tych, które chemik robi... A nart szczególnie... Bo na nartach można się zabić... I ludzie giną... Wpadają na drzewa, albo doganiają ich lawiny... Czasami to właśnie lawiny rzucają ich bezwładnie na drzewa... Zwłaszcza te lawiny, które idą w górę stoku... Po prawdzie to chemik żelazko Mamusi zwyczajnie zajumał... Mamusia miała dwa, więc wziął to bardziej zużyte... I teraz wykorzystuje do smarowania nart na swoim balkonie usytuowanym na zewnątrz mieszkania... Nie inaczej było teraz... Chemik wprawnymi ruchami nakładał i rozprowadzał smar po ślizgach, gdy na sąsiednim balkonie pojawił się sąsiad... - Cześć sąsiad... – powiedział chemik... - Cześć sąsiad... – powiedział sąsiad – Narty sąsiad prasuje? - A prasuję... – odpowiedział chemik – Muszą być proste... Jak na przykład krawat jest zmiętoszony to się go prasuje... Albo spodnie na kancik... Tak samo z nartami... - Poważnie? – z udawanym zainteresowaniem odparł sąsiad, po czym zniknął w swoim mieszkaniu... Chemik swego sąsiada często robił w przysłowiowego „wała”... Szczególnie od czasu, gdy sąsiad zalał chemikowi salon... Bo tam gdzie chemik ma salon, to sąsiad ma łazienkę... I sąsiad, a w zasadzie trójka jego potomstwa udowodniła, że woda nie zawsze ścieka na dół, lecz czasami opiera się grawitacji i płynie poziomo... Prosto do salonu chemika... A chemik nie potrafił zrozumieć dlaczego jego salon ma być elementem obiegu wody w naturze... - A może by tak następnym razem zamiast testu włosa zrobić test ścinanej głowy? - pomyślał chemik (a może nawet wypowiedział te słowa na głos) mając na myśli jakże odległe wydarzenia związane z sąsiadem, jego potrójnym potomstwem i wodą w salonie... Nie, chemik nie jest mściwy... Szybko porzucił tą niedorzeczną myśl i dokończył smarowanie... Delikatnie, wyważonymi ruchami spakował narty o germańskiej nazwie „fischer” do pokrowca o wieloczłonowej nazwie „made in China”... Teraz był już pewien, że może położyć się spać z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku... C.D.N.
  6. Weekend zastał chemika niespodziewanie... Czaił się od poniedziałku, aż w końcu dopiął swego... Chemik nie lubi być zaskakiwany, aczkolwiek tym razem się ucieszył... Szybko zmienił kamaszki na cywilki, zarzucił kapotę na grzbiet, a głowę okrył uszanką... Tak, chemik lubi chodzić w uszance... Może dlatego, że otula ona głowę chemika jak kask narciarski... Trzeba wiedzieć, że chemikowi najlepiej w kasku... I nie jest ważnym, czy to kask narciarski, czy motocyklowy... Jedynym warunkiem jest aby zasłaniał twarz... Twarz młodego mordercy... Kim jest chemik? Ludzie wiedzą o nim mało... Sam o sobie nie mówi nazbyt wiele, a nawet jak mówi to niewielu go rozumie... Słowa, w które chemik stara się ubrać swoje myśli są trudne do zrozumienia dla całej rzeszy otaczających go ludzi... Chemik posiadł tą jakże rzadką umiejętność poprawnego mówienia, pisania i czytania po polsku... A do tego używa zdań wielokrotnie złożonych... Uśmiechając się do swoich myśli chemik chyłkiem, niezauważony przez szefów, opuścił pośpiesznie fabrykę chemikaliów... Pogwizdując wsiadł do swego Wozu Ratownictwa Chemicznego i z piskiem opon opuścił przyzakładowy parking... Nie ujechał daleko... Najbliższe skrzyżowanie zaskoczyło chemika kilka metrów dalej... - O cholera! – pomyślał chemik (a może nawet wypowiedział te słowa na głos) – To już drugie zaskoczenie w ciągu pięciu minut... Cóż, skrzyżowanie jest w tym miejscu „od zawsze”, a mimo to zaskoczyło chemika swą obecnością... Jednak nie to zaprzątało uwagę chemika... Podczas hamowania do jego uszu dobiegł dziwny dźwięk, owa fałszywa nuta psująca idealną uwerturę wygrywaną przez podzespoły auta... - Oho! - pomyślał chemik (a może nawet wypowiedział te słowa na głos) – Skończyły się klocki hamulcowe... Nie zważając na kłody rzucane przez los chemik dotarł do najbliższego kantoru... Co prawda kantor nie był obsługiwany, pradawnym zwyczajem, przez starego Żyda, ale mimo to chemik usłyszał, że koron czeskich nie ma... Podirytowany postanowił działać... W końcu to trzecie zaskoczenie w ciągu połówki godziny... - Nie ma koron, to znajdziemy hamulce! - pomyślał chemik (a może nawet wypowiedział te słowa na głos) i już gnał do znanej, zaprzyjaźnionej i pobliskiej hurtowni części motoryzacyjnych... Cóż, prawda jest taka, że chemik nie jest aż takim kozakiem aby jechać 150km w góry w zimie bez hamulców... Chemik bardzo lubi swoje życie (mimo, że to zaskoczyło go już trójkrotnie w dniu dzisiejszym)... A jeszcze bardziej chemik lubi jazdę na nartach, w kasku i to był chyba główny powód braku ochoty do umierania... Hurtownia, jak wszystko stałe i niezmienne w dniu dzisiejszym, zaskoczyła chemika... Zaskoczyła właśnie swoją zmiennością i brakiem stałości... Już dziwne eksponaty w szybach witryn wzbudziły niepokój chemika... - Co za debil w hurtowni motoryzacyjnej sprzedaje meble kuchenne i sprzęt AGD? - pomyślał chemik (a może nawet wypowiedział te słowa na głos)... Niestety... Hurtowni tam już nie było... Był za to sklep z meblami kuchennymi i sprzętem AGD... Ekspedientka była twarda i pomimo dużych zdolności negocjacyjnych chemika nie sprzedała mu klocków hamulcowych na przód Wozu Ratownictwa Chemicznego... Poinformowała za to, że hurtownia zmieniła adres na pobliski... Tamże udał się chemik... Próg hurtowni chemik przekraczał z lekkim niepokojem rozglądając się bacznie na boki w poszukiwaniu mebli kuchennych... Tak, chemik nie chciał dać się zaskoczyć po raz czwarty... Regały pełne tarcz sprzęgłowych, pasków klinowych, filtrów różnego rodzaju i innego złomu motoryzacyjnego utwierdziły chemika w przekonaniu, że dobrze trafił... - Poproszę klocki hamulcowe na przód... – powiedział chemik... - Mamy ATE za 228 PLN i Bosch za 153 PLN... Które? – zapytał sprzedawca... Chemik, jako że przedkłada technologię germańską ponad tą z wikingowym rodowodem, wybrał te drugie... - Hmmm... - pomyślał chemik (a może nawet wypowiedział te słowa na głos) – Klocki mam, jutro jadę na narciochy, godzina wczesna, to może by je wymienić? Z tak jasno wytyczonym celem chemik udał się do pobliskiego, a jakże, warsztatu samochodowego... Warsztat, jak każdy warsztat, nosił dumny szyld „Autonaprawa – tłumiki, hamulce, skrzynie biegów, naprawy główne i bieżące silników, przeglądy, geometria, wulkanizacja, klimatyzacja”... - To musi być Fachowiec... - pomyślał chemik (a może nawet wypowiedział te słowa na głos)... Tak, Fachowiec przez duże „F”... Wymawiany z nabożną czcią... Fachowiec na imię miał „pan Romek” i był Fachowcem... Niestraszna mu była późna pora, zbliżający się weekend i brak wolnego podnośnika w warsztacie... W niespełna godzinę uwinął się z wymianą przednich klocków hamulcowych klnąc przy tym tylko siedemnaście razy, po czym odesłał chemika do pani Marioli w celu uregulowania należności za usługę... I tak oto chemik nie nabywszy koron czeskich, ale za to naprawiwszy hamulce dotarł do domu z pełną świadomością, że jutro dowiezie na narty i przywiezie z powrotem swoich pasażerów bezpiecznie i bezstresowo... C.D.N. Wątek dotyczy wyjazdu: http://www.skiforum....?t=35854&page=1
  7. Jak narazie kontak z nia jest bardzo poszarpany i wciąż nie wiem z jakiej części Wrocławia trzeba ja podjąć... Ale jeszcze jest czas...
  8. Dostałem info, że Tiarea jeździ na snowboardzie... Bierzemy ją?
  9. No to mamy komplet... Proponuję podział na auta: I. Tycoonmobil: 1. Tycoon (kierowca) 2. Wueres 3. Jutq 4. Karjost Takie ułożenie ze względu na bliskość zamieszkania w stosunku do trasy przejadu (kolejnośc na liście to kolejność wsiadania)... II. Wóz Ratownictwa Chemicznego: 1. chemik (kierowca) 2. Arturoarturo 3. Piotr4k 4. Tiarea Jedyna niewiadomą jest miejsce, w którym Tiarea będzie wsiadać, ale to powinno sie wyjaśnić w najbliższych godzinach... Proponuję, aby uczestnicy powymieniali sie komórkami... Moja niestety jest bez roamingu i bez możliwości jego włączenia, więc za granicą nie działa... W kraju, jak najbardziej mogę kordynować wszystko telefonicznie - zainteresowani dostaną numer na priv... Warto też wziąść namiary na ekipy pozawrocławskie... Prosze aby pasażerowie poszczególnych aut ustalili ze "swoimi" kierowcami miejsce i czas spotkania... Warto też ustalić koszty paliwa, aby później nie było zdziwienia... Główna zbiórka na stacji BP na wylocie na Bielany o 6:00... UWAGA!!! W razie zgubienia się szukac na stoku takiego gościa: Mamy jeszcze półtorej dnia na ewentualne zmiany, więc jeśli ktos ma jakieś wątpliwości, wolne wnioski, zastrzeżenia itp. itd. to teraz, gdyż później będzie już za późno... PS Ustalony skład nie oznacza zamknięcia listy... Jeśli zgłoszą się jeszcze inne osoby to montujemy trzecie auto...
  10. Lista wrocławska: 1. Tycoon 2. chemik 3. Wueres 4. Piotr4k 5. Jutq 6. Tiarea 7. Karjost 8. ...
  11. No to fajnie... Wrocław, Opole, Poznań i Łódź... Jak wszystko wypali... Łaczymy się z wątkami: http://www.skiforum....ead.php?t=35878 http://www.skiforum....ead.php?t=35900 Tiarea - info masz na PW... Lista wrocławska: 1. Tycoon 2. chemik 3. Wueres 4. Piotr4k 5. Jutq 6. Tiarea 7. ... Więc nasze wyjazdy wyglądają tak, że na dzień przed terminem mamy już ustaloną listę uczestników i wiemy kto w jakiej części Wrocławia będzie wsiadał… Przyporządkowujemy ludzi do aut tak, aby kierowcy mieli mniej więcej pod drodze do „swoich” pasażerów… Godziny odbiórki spod domu każdy ustala indywidualnie ze „swoim” kierowcą… Poszczególne auta spotykają się na wylocie z Wrocławia o określonej porze (w tym wypadku jest to stacja BP na wylocie na Bielany o 6:00)… Więc to kierowcy umawiają się tak ze „swoimi” pasażerami aby zdążyć w to miejsce na czas… Od reguły tej są oczywiście odstępstwa – np. gdy ktoś jedzie jednym autem, a jego narty drugim autem… Ale to już ustalamy indywidualnie… Koszty: paliwo do podziału ze „swoim” kierowcą i współpasażerami (do dogadania indywidualnie w składzie auta)… Na miejscu jeździmy w grupie, podgrupach lub indywidualnie jak kto woli… Zazwyczaj jeździmy do oporu i tylko od nas zależy kiedy ten opór nastąpi… Chodzi o zabawę, a nie przymus… Powrót na podobnych zasadach jak dojazd, ale w odwrotnej kolejności…
  12. Rolnikiem nie jestem, ale dożynki to jakoś tak w sierpniu chyba... Szabir, popraw daty... PS W sierpniu najbliższy śnieg jest na Nowej Zelandii...
  13. Zgodnie z szabirowymi ustaleniami przedwyjazdowymi wątek przenosze do działu "Relacje"...
  14. Wiesz, argunet "co bys zrobił widząc to" nie jest solidną podstawą do podejmowania decyzji o wykluczeniu kogoś ze Skiforum... Nie byłem, nie widziałem, zdarzenie znam tylko z relacji świadków, "półświadków", "ćwierćświadków"... Podobnie jak 99% forumowiczów... Zatem my, niewidzący zdarzenia podchodzimy do tego chłodniej, mniej emocjonalnie, co jest całkowicie zrozumiałe... Kolega Janusz podejmuje kwestię, która już została napomknięta - czy zostały poinformowane jakiekolwiek "służby"? Przecież tam ucierpiała nie tylko kobieta, ale również dwóch mężczyzn... A nie był to pierwszy przypadek... Wstyd? Policja spisałaby protokół, sprawca być może dostałby jakiś mandat... Roztrząsanie sprawy na forum jest chyba bardziej wstydliwe dla osób, które ucierpiały... Przecież to zwykłe upublicznienie... I żeby nie było wątpliwości - opisywane zachowanie piętnujemy, ale od karania są inne organy...
  15. chemik

    Pogoda

    Wątek pogodowy jest już w Hyde Parku... Tam znajdziesz interesujące cie informacje... Zamykam i przenoszę...
  16. Pewnie wielu z was będzie śmigało przez Wrocław... Jakby sie cos działo (odpukac w niemalowane), albo trzebaby kawy dorobić to jestem w pogotowiu... GG: 1777858, telefon na PW...
  17. chemik

    Rowerem po stoku? :)

    Gajowy, chodzi ci o jazdę po śniegu?
  18. Oni tak juz drugi rok z rzędu... Litości nie mają... Ale cel mają szczytny - wpis do księgi rekordów tego pana od ciemnego piwa...
  19. Jak ktoś ma ulotkę ze swojego kasku to niech spojrzy czy ma tam jakąś informację... Na moim nie ma... Mikrowstrząsnąć w szkle - ja jak najbardziej chetny... W kasku lub bez...
  20. Robertdr... Oj, skrótu myśłowego użyłem... Zamiast biodegradowac plastik wystarczyłoby go mikrowstrząsnąć... A atesty wydaje sie na nowe kaski... Po 3 latach nikt go nie bada... Chyba... Być może producent...
  21. Tylko światełko wyłącz... Nie twierdzę, że osoba ta jest marketingowcem... Po prostu być może jest podatna na takie sugestie... Nie każdy zna się na wszystkim... Zatem zapewne każdy z nas w jakiejś tam dziedzinie życia powtarza "prawdy objawione" nie wiedząc, że nie do konca odpowiadaja one rzeczywistości... A wracając do tematu - gdyby kaski rozpadały sie od mrozu w ciagu 3 lat to ekolodzy nie krzyczeliby, że zagrzebia nas tony niebiodegradowalnego plastiku...
  22. Dlatego kaski motocyklowe, a w zasadzie ich zewnętrzna skorupa, mają inne "ulepszacze", które nadaja im odpornośc na wysokie temperatury i promieniowanie UV...
  23. Jako technolog tworzyw sztucznych napiszę, że to tzw. "bełkot marketingowy"... Chodzi o to, aby kaski nie były wieczne... Przy braku urazów mechanicznych po 3 latach kask, nawet intensywnie używany, pod wzgledem fizykochemii i wytrzymaości użytych w nim materiałów jest ciagle "nowy"... Co innego, gdy trafia na półke samochodową - wtedy faktycznie może się zniekształcić od słonka... kaski motocyklowe sa inaczej wykonane i nie są narażone na mróz...
  24. Jak widać kolega wiedzą nie błysnął... Każdy czytający wyciągnie wnioski sam... Dobranoc... Wracamy do tematu głównego...
  25. Jak my wszyscy...Możesz wskazać, w którym miejscu w cytowanej wypowiedzi napisał bzdurę? Czy odwagi i wiedzy przede wszystkim zabraknie?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...