Skocz do zawartości

philologus

Members
  • Liczba zawartości

    83
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez philologus

  1. "Kask jest potrzebny tak często, jak poduszka powietrzna w samochodzie, czyli statystycznie prawie nigdy"   generalizowanie. Chciałbym zobaczyć te statystyki odnośnie poduszek powietrznych. A dowcip dobry, pasuje do wątku. Oczywiście nie przekona debeściaków jeżdżących bez kasków potrafiących przewidywać przyszłość na stoku, gdyż doskonale wiedzą że nic im nie grozi, a gdyby miało zagrozić, to ... szklana czarodziejska kula i już wiedzą, co się stanie i jak uniknąć dzwona. 100% [!!] pewność, obliczenia trajektorii upadku i ryzyka urazów, animacje zjazdów i ruchów alternatywnych, wszystko w czasie rzeczywistym, jak w skafandrze Ironmena, ale jednak bez "hełmu".  
  2. Jazda w kasku czy bez – jestem bardzo rygorystyczny w tym zakresie. Kask musi być. Idąc tropem jazdy bez kasku, to może analogicznie jeźdźmy bez kijów (choć przykład może zły, bo u nas to plaga), bez googli/okularów przeciwsłonecznych, w dżinsach, albo nawet w samym garniturze (notabene, taki film reklamowy ma ośrodek w Mayrhofen …). Może nawet za buty narciarskie znajdzie się jakaś alternatywa, jak czapka zamiast kasku. Zasadniczo nie interesuje mnie wykazywanie skuteczności kasków i badania, które miałyby wyliczać udział % narciarzy z kaskami i bez kasków, którzy ulegli wypadkom i kto na tym wyszedł gorzej. Zdrowy rozsądek podpowiada, że lepiej mieć ochronę głowy, jaka by nie była, niż nie mieć jej wcale. Wyobrażam sobie, że nawet idąc na stok można dostać kijem przez głowę, a nawet nartami. W każdym razie, jak ktoś ma życzenie jazdy bez kasku, to ani mnie to ziębi, ani parzy. Nie moja głowa ja jeżdżę i będę jeździł w kasku.
  3. philologus

    Które buty

    Lepiej na spokojnie w domu, niż szybko 'pod ciśnieniem' w sklepie. Lepiej stać niż siedzieć. Lepiej jeździć niż stać.
  4.   Przykra sprawa, życzę szczęśliwego powrotu do zdrowia. 
  5.   Gdy jadę po bardziej wypłaszczonym terenie mam po prostu mniejszą prędkość, niż gdy z wypłaszczenia wjeżdżam w miejsce o większym nachyleniu.  Jadę wówczas szybciej, ale nie chcę stale nabierać prędkości bez umiaru, więc staram się ją kontrolować, tak jak umiem, czyli ześlizgi, prostopadłe ustawienie nart do stoku. 
  6.   Cześć, nie ma celu nabierania większej prędkości. Nie widzę, abym o tym pisał. Jest cel kontrolowania zjazdu.  pozdrawiam
  7.   Dokładnie, ta obawa przed wyrypaniem się na większej prędkości jest. Dodatkowo jestem po rekonstrukcji ACL w prawym kolanie, choć tu mi nic nie przeszkadza,  wiązadło jest stabilne i noga mocna (siłownia). Mimo wszystko jeszcze trochę lat jeżdżenia przede mną, więc zamierzam pracować nad techniką. Cóż przydałoby się więcej dni na stoku, ale z tym ciężko. 
  8.   Dziękuję za odpowiedź. Determinacja jest. Z czasem już gorzej, ale zamierzam szlifować jazdę. Celowo nie pisałem nic o moich własnych odczuciach z jazdy, a w Twoim opisie jest część tego (i wiele więcej), co sam czuję. Rzeczywiście jestem jakoś spięty i często się na tym łapię. Mam wrażenie, że jest tak, że gdy celowo próbuję przesadnie rozsunąć ręce, aby nie były przyklejone do ciała, to wychodzi jakoś tak sztucznie. To spięcie u mnie wynika też chyba z prędkości, gdy robi się coraz szybciej, to cała sylwetka mi się napina i jednocześnie chcąc kontrolować prędkość są te ześlizgi i rwane skręty.  W każdym razie 'wypalam'  sobie w głowie "Obniż sylwetkę, rozluźnij plecy i ramiona" i będę próbował pracować nogami niezależnie od góry.  Synowi też już uwagi przekazałem      pozdrawiam
  9. Cześć, mam do Was prośbę o porady odnośnie mojej jazdy na nartach oraz mojego syna. Wrzucam filmy z tego roku z wyjazdu do Mayrhofen (nie zwracajcie uwagi na datę filmu, nie była ustawiona w kamerze).   Krótka retrospekcja. Jeżdżę 5 (pełnych) sezonów +  było kilka okazjonalnych dni. Ok 10 dni na stoku / sezon (ale pierwsze dwa sezony było krócej). W tym sezonie 11 dni i planuje jeszcze jakiś jeden wypad na 3-4 dni. W sumie odbyte 19 godzin z instruktorem (3 godz indywidualne, reszta grupowe, z czego 2x4 godz. to była grupa 2-osobowa).  Syn (11 lat) zasadniczo przejeździł tyle samo, co ja, ale dotąd zawsze jeździł na kursach (4 sezony kursu grupowego w Austrii po 5 dni, z racji języka mógł bardziej uczyć się przez podglądanie i naśladowanie) + kilka godzin instruktorskich w PL.     Wrzucam również kilka zdjęć (kadry z filmów ze zjazdów) – do dodatkowej oceny postawy. Czy i jeśli tak, to co jest ok? Co jest problemem i nad czym popracować przede wszystkim? Na jakich ćwiczeniach się skupić? Dzięki!   Film z mojej jazdy https://youtu.be/l1r9f-ht1rY   Film z jazdy syna https://youtu.be/h53qqPh9SDc   [PS1. kurcze, nie wiem, jak wstawić film, aby wyświetlał się bezpośrednio w poście PS2. Film z moim udziałem z kamery syna, założona na szelkach na klatce piersiowej, niestety nie zawsze widać wszystko dobrze]
  10. philologus

    Które buty

    FerraEnzo, czy te buty Salomona lub Head będą inne /gorsze, niż kupione w sklepie specjalistycznym? Nie mam wiedzy od kuchni, ale wg mnie, służy to jedynie temu, żeby cen nie można było porównywać. A tak to ta sama konstrukcja, tylko szata graficzna inna. mowa o tej samej półce cenowej / flexie buta z tej samej firmy. Oczywiście nie porównuje samego doradztwa i wiedzy w sklepie sieciowym i specjalistycznym
  11. philologus

    Które buty

    Kup obie pary, posiedź w domu w każdej po ok 2 godz i wybierz te, które subiektywnie uznasz za bardziej wygodne. Drugą parę zwrócisz. W sklepie w sumie sami ci to powinni zaproponować. A najlepiej przeczytaj jeszcze raz wpis kolegi Martina
  12. Tak notabene, na stokach austriackich to mam wrażenie, że więcej widać osób bez kasków niż bez kijków. Ale oczywiście jedno i drugie występuje marginalnie. Ci bez kaskow to przede wszystkim takie dziadki w czapkach i okularach lub stylowe lovelasy na wzór uśmiechniętego Włocha.
  13. Tak, tylko, że ja pierwsze zjazdy to bez mała w otwartych klamrach jadę
  14. Z butami niestety częściowo to loteria. Mierzenie na sucho, choćby mieć je minimum 1 godz na nogach, to nie to samo, co jazda w butach. Nogi inaczej się układają, inaczej 'czuć' buta. To co na sucho może przeszkadzać, przy normalnej jeździe może nie być wogole odczuwane i na odwrót. Ja swoje zmieniałem w zeszłym roku, przymierzone kilka par, ostatecznie wybrane Heady, niby leżały ok. Pierwsze wyjście na stok no i dupa, prawy jakoś niemiłosiernie cisnął w kostkę. Bolało i tyle było radości z jazdy. Ale o dziwo przeszło. Jeżdżone do dzisiaj, a tu kur.. lewy but zaczął mnie cisnąć, powyżej kostki, boczna część nogi. Ogólnie zauważyłem zasadę, że nie mogę ich na pierwsze zjazdy zbyt dociagnąć, wręcz klamry mam zapięte tak praktycznie bez żadnego dociągania, prawie na luźno. Kolejno robię dwa przejazdy (rekreacja i rozgrzewka), stopy w butach się jakoś inaczej układają w trakcie jazdy i wtedy dociągam, ale nadal nie mogę przesadzić, bo ... najprawdopodobniej pojawi się gdzieś ucisk. Znowu zjazd lub dwa i dopiero za trzecim razem jak dociągnę, to czuję, że wszystko siedzi prawidłowo i stabilnie.
  15. philologus

    Palant na stoku

    Czytając takie dyskusje można odnieść wrażenie, że wejście na stok, to jak rosyjska ruletka. Co do wypadków, chyba wszyscy mówimy o tym samym, ale błędnie interpretujecie swoje wypowiedzi. Jeśli Adam mówi, że nie mogą się zdarzyć, to chyba chodzi o to, że nie dajemy przyzwolenia na głupotę na stokach, ale jak inni koledzy mówią, że mogą się zdarzyć, to raczej nie chodzi im o to, że dają przyzwolenie, tylko, że wypadek jest po prostu możliwy. Najeżdżanie na narty w kolejce do wyciągu - olejcie to, wyjdzie z korzyścią dla zdrowia psychicznego mnie też to wkurza, sam nie najeżdżam lub staram się jak mogę, choć pewnie nie raz mi się to nie udało. Ale jak mi ktoś przyciśnie tyły nart w kolejce, to trudno, a za narty też trochę kasy dałem. Narty przecież nie są od tego, żeby je na ścianie powiesić i podziwiać, na stoku często dostają w dupe i muszą sobie radzić w różnych ciężkich sytuacjach, rysy będą i już. Z tym najeżdżaniem to w sumie też jest często tak, że nawet jak sami nie chcemy nikomu najechac, to osoba przed nami często poruszy nogą w tył i sama wjeżdża nam pod czuba i slizg naszej narty. Sam jeżdżę średnio, weteranem z kilkudziesięcioletnim stażem nie jestem, z instruktorem też już nie jeżdżę, więc wychodzi, że chyba należę do grupy palantow stokowych. Niemniej głowa chce mi się często urwać, jak obserwuje otoczenie wokół mnie, tak aby zachować maksimum bezpieczeństwa. Akurat jestem teraz w Mayrhofen, ludzi zatrzęsienie, dojazd do wyciągów od stacji Horberg tak ulokowany, że schodzą się trasy z lewej i prawej z Horberg i od środka z Penken (kto zna ośrodek, to wie o co mi chodzi) i jakoś cała ta masa ludzi daje radę ogarnąć dojazd do kolejek, a wygląda to jak mrowisko. Więc może nie jest tak tragicznie na stokach choć niestety jak wszędzie i chamow bez rozumu można spotkać.
  16. Dzięki za Wasze sugestie. Kilka ośrodków się powtarza, to dobrze rokuje. Już wstępną selekcję mam, pewnie skupię się właśnie na Krynicy / okolicznych ośrodkach i wybiorę coś z Słotwiny Arena, Henryk, Jaworzyna, Tylicz, Rytro. Może uda się objeździć kilka. Dodatkowo pozostaną na uwadze mniejsze, Koziniec i Litwinka.
  17. Zeberka, coś w tym jest, choć przejaskrawiłaś moją wypowiedź. Dużo - jeśli jedna trasa w miarę długa i szeroka 'jak na nasze warunki' to dużo, to ok. Chcę dużo. Dobrze - to nie wiem, jak zdefiniować. Tanio - nic takiego nie pisałem, a "możliwie" bezpłatny parking wynika z mojego 'nastawienia' do takich opłat od czapy. Blisko - to normalne. Bezludnie - również nie kojarzę, abym o tym pisał, mowa była o z reguły najmniejszych kolejkach, jak na nasze warunki. Wyszedłem z założenia, że kto u nas często jeździ na różnych ośrodkach, zapewne może coś zasugerować. A że taki wyjazd z uwagi na odległość wymaga jednak u mnie pewnego zaplanowania, to chciałem przeprowadzić rekonesans.   Makuli, pełna zgoda. zasadniczo pasują wszystkie świętokrzyskie pagórki. I wbrew pozorom fajnie się z synem bawimy na tych pagórkach. bo w tym wszystkim chodzi też o to, abym z synem spędził miło czas.
  18. Pierwsze 3 do rozważenia, choć obawiam się kolejek. bo tego bym nie zniósł, czyli czekania 20 min w kolejce, żeby potem 3-4 min jechać    Czarna góra to już bez mała 5 godz. jazdy dla mnie, więc odpada (tu równie dobrze mógłbym pojechać do Mala Upa). Przy takim czasie jazdy to właściwie mógłbym już robić Austrię, np. Semmering lub Stuhleck, ok. 120 km za Wiedniem (dla mnie ok. 7 godz. jazdy), gdzie zapewne pojeżdżę na nartach, a nie będę stał pod wyciągiem. Choć na tak krótki wypad (2-3 dniowy), to wolałbym jednak nie jechać dłużej jak te ok 3 godz.
  19. Cześć, pytanie noba. Gdzie w PL na narty na krótkie 2-3 dniowe wypady?   W PL zasadniczo nie jeździłem i nie znam ośrodków. Chciałbym się wybrać z synem na weekend (może nawet w tygodniu wyjdzie, choć prędzej weekend), tylko jeśli mam już jechać na nasze stoki i spędzić w aucie np. 3 godz. w jedna stronę, to chciałbym pojeździć na nartach, a nie stać w kilkunastominutowych kolejkach do wyciągu. Jasne, że trzeba obserwować pogodę i stan stoku na bieżąco i znaczenie ma, czy ferie, czy nie, ale chodzi mi o generalna opinię 1.       Gdzie są z reguły najmniejsze kolejki do wyciągów jak na nasze polskie warunki 2.       Można w miarę sensownie pojeździć bez ścisku i możliwie na długiej/szerokiej trasie (bez wąskich ścieżek pomiędzy drzewami 3.       Będzie krzesło/kanapa, a nie kilkusetmetrowy orczyk 4.       Będzie sensowny parking, możliwie nieodpłatny   
  20. philologus

    Jasna Chopok

      I oczywiście durnie siedzący na środku stoku, jeszcze w takim tłoku. 
  21. Cześć anf, dzięki za info. Ostatecznie już jakiś czas temu wybór dokonany i stety/niestety (to się okaże już na miejscu) będzie to jednak Mayrhofen. Dodatkowym argumentem było również to, że znalazłem w Hippach kameralny/rodzinny hotel z opcją HB i pokojem tzw. Familienzimmer (dwie sypialnie) z przystankiem Skibus pod hotelem w dobrej cenie.   btw, rozumiem, że my się znamy? jeśli tak, daj znać na priv.   pzdr
  22.   Byłem właśnie w St. Jakob i.d.D oraz Sillian. Oba ośrodki bardzo mi przypadły, chyba Sillian nawet lepiej. Kameralnie, szeroko, pusto na stokach. Byliśmy również w Hochoetz (ale bez wypadu do Kuhtai), bardzo fajny ośrodek, tylko dla żony za trudny. Na pewno weźmie szkółkę na 2-3 dni, ale jednak się blokuje, jak widzi nieco większe nachylenie, a w Hochoetz praktycznie same trasy czerwone, a te niebieskie to bardziej ścieżki. Kuhtai z tego co czytałem jeszcze ciut trudniejszy od Hochoetz. Na pewno odpada Schlick (dzięki za jednoznaczne skreślenie). Muttereralm trochę nisko. Popatrzę na Axamer-Lizum.  Prawdpodobnie do waskiego grona wezmę Hochzeiger, Matrei (tu też zawsze chciałem pojeździć), ale chyba również trasy na Horberg / Penken (Mayrhofen/Hippach), podoba mi się tu rozłożenie tras i wyciągów, gdzie w zasadzie z jednego miejsca można zaliczyć Penken, Horberg i Rastkogel, bez potrzeby przemieszczania się pomiędzy ośrodkami. Choć ten wysoki sezon (luty) faktycznie może być ryzykowny. Hochgurgl z żalem, ale skreślam, cenowo nie do przeskoczenia. 
  23. Cześć, przymierzam się do wyboru ośrodka w AT na wyjazd z rodziną w 02.2018. Kilka już objeździłem, no ale chciałbym poznać nowe miejsce. tylko jak zawsze, im większy wybór, tym trudniej wybrać. info, jakiego ośrodka szukam: 1. średni / mały ośrodek (niezatłoczony) z dobrą infrastrukturą 2. możliwie szerokie nartostrady, idealnie, jeśli większość tras będzie na poziomie ok. 2000m i więcej (ale nie chodzi mi o lodowce) 3. dobry wybór niebieskich i czerwonych tras (żona tylko na niebieskich)   nie potrzebujemy każdego dnia zmieniać ośrodek (nie jesteśmy tego sortu , b duża ilość tras również nie jest najważniejsza. spokojnie wysiedzimy 6 dni na stoku również w małym ośrodku. Szukam ośrodków coś na podobieństwo np. Sillian lub St. Jakob im Defereggental. Oczywiście mogą być większe, ale to ten kierunek. Zastanawiałem się nad ponownym wyborem jednego z tych dwóch, ale z drugiej strony szkoda nie poznać kolejnych.   wytypowałem sobie do wstępnej selekcji te poniższe: - Kappl - Matrei - Hochzeiger - Hochgurgl - Mayrhofen - Rastkogel / Tux - Schlick2000   Czy któregoś z tych ośrodków nie polecilibyście biorąc pod uwagę to, na czym nam zależy? Chętnie wybrałbym się zasadniczo do Hochgurgl, ale z uwagi na ceny, raczej ten ośrodek odpuszczę.  
  24. Jak nie jesteś pewien, co to za kontuzja, to idź do lekarza. Jeździć w stabilizatorze tak 'w razie czego' nie ma sensu, bo zasadniczo po części masz niejako takiego 'dopalacza' na nodze, zamiast prawidłowej pracy mięśni. Ja jestem po rekonstrukcji ACL (08.2015), akurat w moim przypadku nie wyobrażałbym sobie siebie bez tej rekonstrukcji. Kolano było niestabilne (wiązadło zerwane przy grze w squasha). Na narty wróciłem w kolejnym sezonie po rekonstrukcji 2016/2017. Jeździłem w stabilizatorze sportowym. Dla mnie osobiście jakoś czułem się w nim bezpieczniej, psychika była spokojniejsza, do tego stabilizator daje Ci poczucie komfortu w przypadku np. uderzenia bocznego w kolano (np. upadek, etc.), to nie dostajesz strzała bezpośrednio w bok kolana, tylko w obudowę/szynę stabilizatora. Mnie się jeździło dobrze i również czułem (albo sobie wmawiałem), że stabilność w kolanie podczas jazdy na nartach dzięki stabilizatorowi jest zachowana. Choć po całym dniu na stoku w stabilizatorze kolano wyglądało słabo (ze względu na ucisk krew nie krąży tak swobodnie, jak bez stabilizatora).  mogę jednak polecić, aby po urazie, gdy się wraca do nart, stabilizator założyć. Na stoku trzeba się czuć bezpiecznie i swobodnie, a to Ci pomoże. Ale jazda w stabilizatorze nie powinna być docelowym rozwiązaniem. Niestety trzeba ćwiczyć mięśnie, choć się często nie chce
  25. nie nie nie, zobaczyłem i teraz już tego się nie da odzobaczyć, szorty, narty, .. btw, kolano coś poważnego?  
×
×
  • Dodaj nową pozycję...