Skocz do zawartości

Veteran

Members
  • Liczba zawartości

    1 114
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Veteran

  1. Witam!   Sporo osób filmuje swoje przejazdy. Dla niektórych celem tych filmów może być nauka. Analiza swojego ruchu i porównanie go  z "wzorami"  różnych demonstratorów z You Tube. Ma to na celu wyłowienie własnych błędów w porównaniu ze wzorem. Ta metoda zastępuje żywego człowieka(instruktora, trenera). Jest na pewno znacznie tańsza i prostsza w realizacji. Ma jednak wady, których są pozbawione, bezpośrednia obserwacja delikwenta przez instruktora na stoku. Jeśli się jeszcze dołoży właściwie zrobiony film, do późniejszej analizy w cieple pensjonatu, to jest prawie idealnie.   Moja dama robiła mi takie zupełnie amatorskie filmy od ładnych paru lat. Zebrałem przy tym kilka spostrzeżeń, które się może komuś przydadzą. Film ma służyć do analizy przede wszystkim sylwetki, ściślej układu ciała narciarza w całym cyklu skrętu. Im szybciej będzie nakręcany przejazd(z większą liczbą klatek na sekundę, np. 60/s zamiast 30/s) to lepiej. Szybkość 25 klatek na sekundę to 25 zdjęć. Przy szybkości średniej w czasie skrętu 20 m/s zdjęcia są robione co niecały metr przejazdu. Okazuje się, że nieraz coś niewłaściwego pojawia się "między" klatkami. Mnie się pojawiało na filmie coś takiego, że w skręcie tylko  w lewo narta wewnętrzna po minięciu linii spadku stoku tyłem prawie dotykała zewnętrznej, ustawiając się nożycowo(V). Za moment była równoległa. Analiza klatek jest bardziej kłopotliwa, niż wolno przesuwający się film, na którym "wszystko" widać. Klatki trzeba porównywać ze sobą. I trudno z takiego porównania  utworzyć sobie w mózgu ciągły film.   Następna sprawa. Film nie służy do podziwiania, patrzcie-jak tatuś "sadzi" po stoku, więc powinien być tak robiony, by tatuś był "wyraźny", ostry i w jak największej rozdzielczości, aby go było można powiększyć bez utraty szczegółów. Preferowane są ujęcia z boku, prostopadłe do kierunku ruchu nart w danym momencie skrętu. Ponieważ skręt to coś w rodzaju "półkola", wiec wydawałoby się, że w jego środku należy ustawić kamerę. To raczej absurd, bo musiałaby się obrócić synchronicznie za narciarzem o spory kat w czasie  jednej sekundy. Sylwetka(układ) widziany ściśle z boku pozwala dokładnie określić, czy narciarz jest wychylony do przodu, zrównoważony, czy odchylony do tyłu. Czy siedzi na nartach, czy jest bardziej wyprostowany. Gdzie ma tors, głowę, pupę. Jak są ugięte nogi w kostkach, kolanach, w biodrach. Gdzie są dłonie z kijkami.   Ale potrzebne są też ujęcia z przodu(najazd prosto na kamerę, czy ukośnie) i z tyłu. Można z nich wywnioskować "zwalanie" się na stok, jazdę na wewnętrznej narcie. Dalej nierównoległość łydek, podpieranie się nartą wewnętrzną, jej zbyt małe zakrawędziowanie w stosunku do zewnętrznej Za duże załamanie w biodrze, lub za "sztywną" sylwetkę. Niesymetryczny układ ciała. Ja tak miałem i chyba mam. W prawo się bardziej zwalam torsem na stok. W lewo jest znacznie bardziej prawidło. W jeździe nie czuję różnicy poza tym że lepiej mi się skręca w prawo.   Analiza takiego własnego filmu i porównanie się ze wzorem to jest zagadnienie oddzielne i bardzo trudne. Powiedzmy sobie szczerze. Potrzebna jest nie tylko duża  wiedza 'teoretyczna", ale i praktyczna, by czuć teorię  na własnych nogach. Bez tego czucia może się wyciągnąć nieraz zupełnie fałszywe wnioski. Czym się jest bardziej zaawansowanym, tym te wnioski mogą być bardziej prawidłowe. Stosuję tą metodę od początku zabawy na śniegu. Błędów popełniłem bez liku. Między innymi z powodu różnych ekspertów publikujących się przez te lata w różnych miejscach. Najlepszą jednak metodą nauki jest mieć ciągle przez "24 godz" pod ręką dobrego instruktora lub trenera. Tylko kto może sobie na to pozwolić?   Pozdrawiam
  2. Witam!   Obóz z instruktorem nastawiony na jeżdżenie. Ględzenie( bo są tacy co celują w nieustannym gadaniu) tylko w czasie przerw na oddech na stoku. Ma wyłapywać największe błędy. Teren powinien być urozmaicony, a nie tłuc ciągle na jednej trasie, być dojść do idealnego skrętu.   Pozdrawiam
  3. Veteran

    Kolano Osgood-Schlatter

    Nie, nie. Sterydami to pani dermatolog próbowała leczyć. Więc odrobinkę wiem jak to działa.   Pozdrawiam
  4. Witam!   Trzeba ten film wyraźnie zwolnić i zatrzymywać co chwilę, by zwrócić uwagę na poszczególne elementy, a mówiąc prosto, zachowanie się poszczególnych części ciała. Bez zwolnienia i to ile się da, oraz bez zwolnienia swojego filmu, porównania nie mają sensu. Bo jak widomo wszyscy ci, którzy już radzą sobie na stokach "podobnie" jeżdżą. Tylko diabeł tkwi w szczegółach. I te szczegóły będą odróżniały nawet poprawnego instruktora demonstranta. Od demonstranta z górnej półki. Tu trzeba porównywać sylwetki w podobnych fazach skrętu i na tej podstawie uwypuklić różnice. Dalej jak się te różnice zobaczy w odniesieniu do "topu",  to należy je próbować zmniejszyć, począwszy od największych błędów(czyli największych różnic). I nad tym pracować, by chociaż uzyskać jakiś nawet nieduży efekt. Praca będzie polegała na odpowiednio dobranych ćwiczeniach(np. za bardzo siadam-stosuję ćwiczenie wypychające mnie do przodu, przykład przekładanie kijków za pupą). Próbowanie korygowania naraz wszystkiego, by jeździć  tak jak wzór jest kompletnie bez sensu. Cały skręt trwa sekundę  do dwóch, a przejeżdża się nieraz od 15 do trzydziestu kilku metrów. Na tym odcinku błędów może być bez liku. Trzeba sobie zdawać sprawę, że między nami i wzorem może być różnica w kilku tysiącach przejechanych kilometrów i to, że był w tym czasie w pewnym sensie "szkolony" przez lepszych.   Tak więc miły "bakkz", postaraj się zatrzymywać pana JFB i siebie na filmie ze Śnieżnicy w podobnych momentach(a głównie jak najbardziej z boku) i zobacz jak masz ugięte nogi. Gdzie jest pupa, tors, głowa, dłonie z kijkami. Zauważ też, żeby poprawić jakiś element musisz "przesadzić" w ćwiczeniach. Np. więcej prostować nogę, niż on to robi. Wtedy w jakby w "normalnej" jeździe organizm sam się "cofnie" nieco w stronę starego przyzwyczajenia. Ale już nie całkiem do tego , co było. To jest proces żmudny. Ja nad poszerzeniem nart pracowałem z dziesięć lat. I dalej nie jestem do końca zadowolony.   Poazdrawiam
  5. Witam!   Odpowiem jutro bardziej wyczerpująco, bo rozkręcam własną mózgownicę i nie mogę później spać.   Proponuję, abyś włożył w domu buty narciarskie i kask. Do ręki wziął kijki, włożył skarpetki i zapiął wszystkie klamry, średnio silnie. Następnie stanął na nartach przed lustrem, obejmującym całą Twoją sylwetkę i  wystarczająco szerokim. Przydałby się z metr. Nie garb się. Rozluźnij plecy. Stań w takiej wzorcowej postawie zasadniczej, którą bez trudu znajdziesz w Internecie. Właściwie to lepiej by stał kolega narciarz, a Tyś go obserwował , w linii wychodzącej z Ciebie przechodzącej przez niego i prostopadłej do lustra.  Zrób sobie projekcję myślową, że widzisz go od sufitu pokoju. Jest to rzut jego sylwetki na narty. Niech teraz się pochyla do przodu, ale głównie prostując nogę w stawie kolanowym. Nie zmieniasz kąta między korpusem i udami! Patrz z "góry" gdzie jest rzut twojego kasku i gdzie jest rzut tyłu tyłka. Wyprostuj całkowicie nogę w kolanie, ale bez zmiany kąta tors-uda! Zobaczysz z "góry", że rzut kasku będzie blisko dziobów(musisz się podeprzeć kijkami, bo polecisz do przodu).    Drugie trudniejsze  ćwiczenie. Przesuń jedną nartę do przodu o długość buta. Teraz wyprostuj do przesady nogę narty  nie przesuniętej, naciskając mocno na język buta. Drugą nogę masz mocno zgiętą  w  kolanie, też z mocnym naciskiem na język buta. Tors powinien być w linii prostej poprowadzonej przez nogę wyprostowaną. Ta jest w jeździe nogą zewnętrzną. To ćwiczenie wymaga oparcia rąk z przodu o coś, bo się poleci na buzię. Patrz z "góry", gdzie jest rzut głowy na narty, gdzie jest rzut tyłu tyłka.   To wszystko. Odchylenie do tyłu sobie darujemy, bo i tak się samo robi. W takim mniej więcej zakresie w skręcie Twój kask, tors, tył tyłka(chcę być ścisły) tak sobie "wędrują"  w poprawnym wykonaniu. Kask od miejsca nieco przed wiązaniami zbliżając się do dziobów. Pomijam  jego małą wędrówkę w tył, bo się "sama"  robi. Tył tyłka wędruje w zakresie długości buta.   Co do kąta między udami i łydkami. To kąt od tyłu kolana, mierzony z boku. Jak siedzisz na krześle to jest rzędu 90 st. Jak stoisz to prawie 180 st. Określenie prostuję nogę jest bardzo niejednoznaczne, jeśli chodzi o amatorów. Słabi bardzo narciarze, zapierając się na stoku, jeżdżą z bardzo mało ugiętymi w kolanie nogami odchyleni do tyłu. Zawodnicy potrafią prawie wyprostować nogę zewnętrzną, tylko w pewnych momentach(tak strzelając: kąt udo-łydka: 160-170 st). Wtedy to jest narta zewnętrzna(lub wewnętrzna przy zapoczątkowaniu skrętu). Noga wewnętrzna , gdy jej narta jest wysunięta do przodu, może mieć u zawodnika kąt udo-łydka znacznie mniejszy od 90 st.   Te ćwiczenia przed lustrem, jak Ci w domu pozwolą,  wszystko wyjaśnią. Można to robić na śniegu, stojąc na płaskim, ale potrzebny jest fotograf  robiący zdjęcia z boku na wysokości wiązań.   Pozdrawiam
  6. Veteran

    Kolano Osgood-Schlatter

    Witam!   Odpowiadam na własny post. Byłem dziś u ortopedy. Lekarz z dużym doświadczeniem, polecony mi prze instruktorkę fitness. Powykręcał mi nogę. I właściwie to kolano w porządku, tylko w miejscu przyczepu więzadła rzepki jakie zapalenie. Dostałem zastrzyk. Pan doktor powiedział niestety brutalną prawdę. Mechanizm jest już mocno zużyty i w końcu musił nawalić. Ale może jeszcze parę lat wytrzyma, jak stary rzęch z reichu(germany) za parę patyków.   Pozdrawiam
  7. Witam!   Może nie powinienem, ale szczerze dla dobra sprawy ocenie na szybko, z tego co wiem z teorii, ale i z praktyki, bo widzę podobieństwa do siebie z przed kilku lat. Oceniam "czarnego" narciarza   Zwolniłem obraz do 0,25 szybkości( to raczej buja, bo ruch nie jest cztery razy wolniejszy). Zatrzymuję, cofam i tak na szybko w odniesieniu do czasu. Nie będzie to zbyt precyzyjne, bo czas wyświetla mi się co sekundę. Ale patrząc na obraz będzie się łatwo domyślić o co mi chodzi.   Ok. 8 sek. -Narty jadą w linii spadku stoku dziobami na kamerę. Widać wyraźny pióropusz śniegu od wewnętrznej narty. wyraźnie ją mocniej obciążasz niż zewnętrzną. Litera  A między łydkami. A powinno  być odwrotnie. To  zbytnie (w stosunku do drugiej)obciążenie pozwala Ci się wyłożyć na stok, bo narta jest w łuku, zakręca i siła odśrodkowa podtrzymuje Twoją pupę.  W tej fazie skrętu(w linii spadku stoku i jeszcze przed tyczką), nie ma potrzeby tak się wykładać i wpychać na siłę biodra. To jest za bardzo sztuczne.   Ok. 9 s-narty teraz zakręcają pod stok(tuż obok tyczki). Ty się kładziesz na stok. A obok tyczki tors raczej się od niej odchyla i noga jest zewnętrzna więcej wyprostowana.   Ok od 9-10 s -przygotowanie do wbicia kijka. Kijek wbity a Ty siedzisz na tyłach. A powinieneś być więcej z torsem(przez zwiększenie kąta między udami i łydkami-patrząc z boku) z przodu wiązań.   Ok.10 s-wyprost. Plecy okrągłe. Rzut głowy pada na wiązania. A głowa powinna być  w tym w tym momencie wyraźnie przed wiązaniami. Przez zwiększenie kąta uda-łydki( tak ok. do 150 st). Może  nieco za małe jest pochylenie łydek do przodu(sprawdź buty- bo ja robiłem  różne wkładki, bo but pochylić. Bez tego jest bardzo trudno pochylić łydki)   Po 10 s-Zwalasz się do wnętrza skrętu oraz coraz bardziej siadasz na tyłach. A  pupa nie powinna sterczeć z tyłu za wiązanie narty zewnętrznej. Tors nie wychylony z głową nad przednią część nart. Rzut głowy pada na pięty butów!   Ok. 12 s-jedziesz dokładnie na tle armaty-uzyskujesz zakrawędziowanie jakimś sztucznym ruchem(prawie rotacja)przez pochylenie torsu na stok. To zakrwędziowanie powinno wynikać z dynamiki skrętu. Z szybkości i promienia skrętu. I powinno wychodzić od nóg a nie tułowia. Głowę masz na pięcie narty wewnętrznej. Zwiększyć ten nieszczęsny kąt  udo-łydka z 90 na ok.140-150(nieco arbitralnie). Nacisnąć na język buta narty wewnętrznej(znowu kwestia buta). Ale nie obciążać nadmiernie tej narty. Pupa na wysokości pięty buta narty wewnętrznej. Tors i głowa przed nartami(głowa tak w połowie przedniej części-mowa o rzucie). Kijki! Dłonie powinny być w tym momencie wyraźnie przed głową w przodzie.   To tyle na gorąco. To są moje przemyślenia. Nie uzurpuję żadnego prawa do posiadania racji. Mogę się tu i ówdzie mylić w ocenie, chociaż nie sądzę by całkowicie.   Pozdrawiam
  8. Jeśli to odsłuchałeś z filmu na YT i napisałeś to gratulacje za bardzo dobrą znajomość języka "amerykańskiego". Ja jestem nieco osłuchany, ale aby zrozumieć musi to być wyraźne i język poprawny(dzienniki telewizyjne). Jak napisane to jest już w porządku. Z tym, że nie narciarz znający bardzo dobrze technikę, tego też nie przetłumaczy poprawnie. Jeśli chodzi o ten moment skrętu zupełnie uciekł mi "less". Wiem też z praktyki, że taki moment "wprasowywania się" utrudnia i opóźnia zapoczątkowanie kolejnego skrętu. Ale to tylko ja czułem po sobie, bo jestem ciężki i wolny. Ale, gdy się jest "really strong"  i szybkim....Dzięki za tekst.   Pozdrawiam
  9. Żartując!   Na muldach, wszystkie skręty były krótkie a nawet bardzo. Ale dziś prawdziwych muld już nie ma, może trochę bardziej nierówny stok z odsypami, które można przecinać, ciągnąc  dłuższy skręt . Jak ktoś ma zdrowe nogi. Muldy to wielodniowa, czy wielotygodniowa praca tysięcy nóg z nartami, pod warunkiem,  że ciągle dosypywało z nieba. Teraz maszyna to szybko załatwi na gładko po jednym dniu. Gdzieś z  niecałe dziesięć lat temu na  Mosornym u góry pod wyciągiem pojawiły się dość solidne muldy. Nawet się nielegalnie skusiłem, by stwierdzić że już trzeba sobie dać siana  z takimi eksperymentami. Może w Alpach, gdzieś z boku, obok ubijanych tras są jeszcze pola takich metrowych kopców. Ostatnie takie widziałem pod koniec ubiegłego wieku na Zermattem w stronę Małego Matterhornu. Muldy i umiejętności jazdy na nich to zanikający temat. Została tylko konkurencja jazda po muldach, powtarzalnych jak dwie krople wody.  Różni frirajderzy szukają ciągle dziewiczych przejazdów, bo się na nie zrytym stoku znacznie fajniej jedzie. Zapomniałem! Może duże muldy są na Łomnickim Ramieniu w szerokim żlebie Francuska Mulda. Ale musi tam uleżeć się ponad dwa metry śniegu, by były szanse na wystarczająco duże. Można na nich zdrowo popracować, gdy się szybciej pojedzie, prosto w dół.    Pozdrawiam
  10. Witam!   Lubię sobie tak teoretycznie pojeździć i stąd czasem moje takie długie posty o technice. Tyle się tego naczytałem i robiłem różne próby na stoku od lat. w zależności od tego co dany ekspert z Internetu sugerował, by poprawić to czy tamto. A jak to z próbami:   -po pierwsze się nie widzę, i lepiej korygowałem chętną żonę, -po drugie skręt trwa mi średnio ok. 1 sekundy, liczyłem to z filmu, których moja dama nakręciła mi sporo, przy tym pewien błąd pojawiał się tylko w czasie 0,1s(w czasie 1 s), -po trzecie jestem o wiele mniej elastyczny i za ciężki w stosunku do wzrostu, niż oglądani demonstratorzy, w dodatku, jako stary, z reakcją o wiele wolniejszą niż moje wzory, -po czwarte siedzą jeszcze we mnie jakieś reszki dawnych automatyzmów.   Ktoś by w tym miejscu powiedział po cholerę ci to wszystko chłopie. Dobrze jeździsz-co już przeczytałem nieraz usłyszałem. Ale lubię  dyskutować o technice taka moja wada. Sądzę, że nikomu nie szkodzi. A jak ktoś będzie przy czytaniu moich postów denerwował to przepraszam za ględzenie. Człowiek w pewnym wieku ma do tego prawo.    Więc jeszcze poględzę , bo nasuwają mi się znowu pewne myśli.   To wkładanie biodra to rzecz oklepana od lat. W ilu to opisach, podawanych przez różnych autorów w sieci,  to występowało. Jeśli się nie mylę to Harb też zalecał lekką kontrrotację. Z kolei Greg Gurshman pisze o pochyleniu się do wnętrza skrętu, ale bez wykładania się na stok. W jego filmach nie ma cienia kontrrotacji. Nigdzie też w jego opisach nie spotkałem czegoś w rodzaju wpychania biodra na stok.   Ostatnio puszczałem sobie 20 min film z Phil McNichol(dawny coach amerykańskiej kadry męskiej-dużo jest na YT filmów z nim i z Bode). Na tym filmie odwala fuchę i tłumaczy oraz pokazuje jak wygląda skręt gigantowy. Jest wiatr i nie wszystkie słowa rozumiem. W każdym razie jest pokazane jak  noga  zewnętrzna jest prawie wyprostowana z mocnym naciskiem na język i robi "push, push"(pcha) ciało w odróżnieniu od sytuacji, gdy przy odchyleniu do tyłu narty uciekają( i nie ma push) i są zawsze szybsze od tego, co nad nimi. Pod koniec skrętu(wychodzi w górę-prostuje się!), wjeżdża na krawędź(upside-od góry-mały palec) narty wewnętrznej, przekręca tą krawędź na downside(dolną). Ciało ma prawie jeszcze wyprostowane ale z wyraźnym wychyleniem do przodu i w dół stoku. W tym momencie przejeżdża obok ustawionego markera(mają ustawiony SG) w miejscu, gdzie powinien się zacząć skręt. Dalej są tyczki ze szmatą i kolejny marker, gdzie skręt powinien się skończyć. Podkreśla, że narciarz przy przechodzeni z jednego skrętu na drugi powinien być lekki. Tak sobie przepłynąć, a nie być wprasowany w własne nogi. To nawet jest dla mnie jasne, bo prasowanie wciska narty głębiej w śnieg, co jest zawsze stratą energii kinetycznej.  Zmniejszyłem  szybkość filmu do 0.25, zatrzymuję co chwilę, liczę ułamki sekund i patrzę co się dzieje. Co wyprawia z nogami, biodrem torsem, rękami.   Widzowie to młode chłopaki. Nie wyglądają na zawodników. Tacy ja my. Jeden jest zdaje się znacznie starszy, bo z brodą i tak zamaskowany, że trudno określić wiek. Kije ma za to szpanerskie. A jeśli chodzi o to biodro, to powinno się jakoś samo ustawić, bez wkładanie w nie dodatkowej energii i myśleniu o nim.   Pozdrawiam
  11. Witam!   Takie małe sprostowanko, jeśli chodzi o wypowiedź lekarza. To nie narty są winne. Tak jak nie winien jest nowoczesny samochód  w stosunku do tego z przed trzydziestu lat. Zakładając hipotetycznie, że wszyscy by jeździli na prostych nartach, o średniej długości gdzieś ok. 20 cm powyżej wzrostu.  Wykonanych z nowoczesnych materiałów, ale o sprężystości podłużnej podobnej do ołówków, to horror na zatłoczonych stokach byłby jeszcze większy. Nauka prostych skrętów na ołówkach była znacznie trudniejsza. Właśnie karwingi  bardzo to ułatwiły. A że jakiś wariat(trafiają się i wariatki) pędzi jak szalony za nic nie mając innych to druga sprawa.   Pozdrawiam
  12. Jasne, że to jest taki ideał tylko do pewnego ćwiczenia własnej wyobraźni, jaki ślad powinny narty zostawić na śniegu. Może tylko na idealnie równym sztruksiku, przy przejeździe świetnego demonstratora. Który w dodatku zrobiłby to przykładowo wzorowo. Nawet można  wybrać najlepszy z wykonanych przez niego skrętów. By to zilustrować   Trzeba mieć jakiś ideał w głowie, by przynajmniej zdawać sobie sprawę jak to wygląda u najlepszych. To jest trochę bez sensu pokazywanie przejazdów takich gości i mówienie do nawet zawansowanego narciarza amatora(bo dyskutujemy o doskonalaniu się  AMATORÓW jak powinni jeździć). Nic z takiego oglądania takich filmów nie wyniknie. To jest dokładnie taka sprawa jak kiedyś JOUBERT napisał, że instruktor pokazuje  uparcie kursantom idealny skręt(ewolucję). I każe im ją równie uparcie naśladować. A dzieli ich od niego dwadzieścia lat jazdy na nartach i tysiące kilometrów. Nie wspominając o tym, że jeszcze mógł być przez cały ten świetnie szkolony przez innych.   Dlatego najlepszą metodą postępu jest przy sobie bardzo dobrego nauczyciela(instruktora, trenera-zależnie od poziomu), który cierpliwie będzie eliminował najpierw największe błędy a potem coraz mniejsze, dochodząc w końcu do niuansików. Ale też i do tego trzeba mieć trochę własnego talentu do nart.  Bez tego można zostać co najwyżej przeciętnym rzemieślnikiem a nie artystą jazdy. Taki nauczyciel  nawet jak  zademonstruje  idealne  wykonanie, to  nie będzie bez przerwy uparcie naciskał na jego dokładne powtórzenie. Jestem pewny, że będzie powtarzał "koślawe" wykonanie podopiecznego i wskaże w którym miejscu tkwi największy błąd i jaką metodą(ćwiczeniem) starać się trzeba go wyeliminować.   Wszyscy wiemy jak to jest. Można zrobić ogromne postępy na idealnym stoku i śniegu, bo tu się uparcie ćwiczy i  doskonala.  A  potem próbujemy na znacznie trudniejszym stoku śniegu(zlodzony, nierówny) i  wydzierając sobie włosy z głowy, człowiekowi wydaje się, że zupełnie nie umie jeździć. No więc, że nie całkowicie ołysieć, należałoby prosić naszego guru, aby teraz tu ćwiczyć.   Cały opisany przeze mnie proces "odwalają" w praktyce szkoły i kluby narciarskie począwszy od przedszkola.  Nie można się porównywać z takimi ludźmi, kiedy pierwsze kroki na nartach stawiało się w gimnazjum w Białce u nawet najlepszego instruktora.  Nigdy się ich nie dogoni. Nawet startując od dziecka też się ich nie dogoni, jeśli się nie przechodziło od małego specjalistycznego sportowego przeszkolenia. Ale to nie znaczy, żeby nic nie robić. I bardzo dobrze, że ktoś się chce bez przerwy uczyć. Szanuję takie podejście.   Pozdrawiam
  13. Witam!   Na Twoim filmie widzę własne błędy. Jaskrawo wyjdą na stoku o mówi Jan. Lobo je wyraźnie zaakcentował. Ten cały dzisiejszy idealny karwing polega, przynajmniej z tego co wiem teoretycznie z publikacji uznanych ekspertów, na dwóch rzeczach:   1.  Zmianie krawędzi bez cienia spychania piętki narty zewnętrznej, czy wykonywania pewnego nawet minimalnego ruchu rotacyjnego nogą zewnętrzną. Trzeba sobie wyobrazić ślad jednej narty na śniegu w czasie całego cyklu skrętu. Przypuśćmy, że to jest w pewnym momencie narta wewnętrzna i za chwilę stanie się zewnętrzną. Wypunktuję to, od pewnego pkt. Zero: a) jej ślad jest cięty na zewnętrznej jej krawędzi(przy małym palcu jej nogi), b  )dalej przekręca się z tej krawędzi(od małego palca nogi)na płasko- ślad jest płaski c) dalej przekręca się na przeciwną krawędź(dużego palca)-ślad jest cięty i jest już nartą zewnętrzną Idealnie ten ślad powinien być ciągły, nierozmazany(szczególnie gdy przechodzi z "b" do"c"-bo świadczy to o spychaniu piętki lub rotacyjnym ruchu nogi)   2. Zmiana krawędzi tej narty powinna być płynna w całym jej zakresie ruchu i  w całym  cyklu skrętu. To jest może niejasne, więc postaram się wyjaśnić na przykładzie. Przypuśćmy, że cały ślad skrętu ma 30 m długości Punkt zero znajduje się tak jw. a)  narta ma kąt z powierzchnią śniegu  45 st.-start b  )  kąt z powierzchnią śniegu 0 st. -ciągłym, płynnym  ruchem zmieniła kąt z 45 do 0 st. - narta przejechała 8 m c)  kąt rośnie od 0 st do jakiegoś  max-np. 70 st(narta przej. 16 m) i maleje do 45 st(narta przj. 6m)- ruch zmiany kąta był ciągły, płynny  - kąt tej  narty zrównuje się kątem ustawienia drugiej narty(wewnętrznej) i następnie, prawie jednocześnie ich kąty dążą do 0 st Uwaga! dobrane wyżej odcinki 8, 16, 6 m dobrane są arbitralnie dla ilustracji sprawy   Te zmiany kata narty reguluje się to ruchem całego ciała od prawie wyprostu(pardon-przy kompensacji czymś przeciwnym)- gdy wyprostowane ciało jest już wychylone w dół stoku i do środka kolejnego skrętu- do najniższego położenia(gdzieś przy kącie naszej narty równym max(70st). W ruchu tym biorą udział wszystkie części ciała. Każda ma swoją rolę. Jak prawidłowo on wygląda pokazują filmy dobrych demonstratorów. Jest on ciągły, płynny w całym zakresie. I tak naprawdę to jest drugorzędnym zagadnieniem, czy skręt jest dłuższy, czy krótszy   Główne wady takich jak ja: 1.  Ruch nie jest ciągły i płynny w cały zakresie skrętu. Są momenty zatrzymania "pochylania" się narty w stosunku do powierzchni śniegu. Np. jedzie z tym samym kątem kilka, kilkanaście metrów. Typowy przykład  to zablokowanie się na krawędziach, uważane przez niektórych za wzór skrętu ciętego 2.  Jakieś ślady(nawet minimalne 10, 20 cm) spychania piętki narty zewnętrznej, lub obracania jej ruchem nogi(na marginesie bardzo przydatne przy jeździe na muldach) 3.  Jakieś ślady podpierania się nartą wewnętrzna, gdy poprzednia wewnętrzna przechodzi dochodzi do b  ) i dalej do c)- skutkuje widocznym ustawienie łydek w literę A. 4.  Zbyt  wolna w stosunku do szybkości nart zmiana krawędzi z małego palca-na płasko i na wyraźne już, np. kilkanaście, kilkadziesiąt stopni zakrąwędziowania narty zewnętrznej. Skutkiem jest wyraźna jazda na krawędzi dopiero po minięciu linii spadku stoku. Szczególnie, gdy na stromych stokach narty ustawione w linii silnie przyspieszają, uciekając z pod tyłka do przodu. Bardzo boleśnie wychodzi to na twardych i stromych stokach(Jan).   Jeszcze może parę słów. Wykrok  jest skutkiem prawidłowej jazdy. Zależy od dynamiki skrętu. Nie powinno się zupełnie myśleć o wykroku. On wychodzi sam.   A teraz nieco poględzę. Ja wiele rzeczy w praktyce przerabiam już od wielu lat. Bardziej dla "sportu" niż z nadzieją na jaką wielką poprawę. Żona jeszcze się daje "szkolić", bo z Kubą to jest gorzej. Słowa dokręcić, obciążać to niby wiele mówią i nic!  Wiadomo, że trzeba dokręcić, jak skręty są niedokręcone. Ale dokręcanie to zmniejszenie często szybkości. Miałem wprowadzony w podświadomość dawniej taki kontrskręt(niech starsi wytłumaczą co to było). Dokręcić znaczy zwiększyć kąt zakrawędziowania. Bardziej jakby wciąć narty. Pochylić jeszcze nieco but do śniegu. Znalazłem w sieci wyjaśnienie, że robi się to mięśniami przywodzącymi ud -adductors muscles(noga zewnętrzna) i odwodzącymi-abductors muscles(noga wewnętrzna).  Powodują one, może nie zablokowanie(słowo - firm), ale jakby usztywnienie  stawów biodrowych. Reakcja śniegu na zakręwędziowaną nartę stara się zawsze zmniejszyć to zakrawędziowanie, wypłaszczając  ją. Szczególnie widoczne na twardym i sztucznym śniegu. Zawodnicy mają z tym kłopot na twardym slalomie. Co prowadzi do uślizgów bocznych.   Pozdrawiam Użytkownik jark edytował ten post 02 luty 2015 - 21:45
  14. Veteran

    Kolano Osgood-Schlatter

    Witam!   Życzę jak najlepiej. U mnie niestety dziś na nartach, po tygodniu odpoczynku znowu problem. A wydawało się, że to czułe miejsce przestało boleć. Niestety jazda na nartach powoduje znacznie większe obciążenia,  w stosunku do chodzenia. Nawet, gdy prawie nie używałem tej nogi robiąc  skręty na jednej narcie to też bolała dość mocno po kilkunastu skrętach. But i wisząca na nim narta, mówiąc trywialnie "szarpały" nogą. Wybieram się do ortopedy na diagnozę. Być może sezon skończony, albo ograniczy się do jazdy na łatwym stoku.   Pozdrawiam
  15. Witam!   Tam na tym portalu jest mnóstwo zdjęć. Ale chodziło mi konkretnie o "Austrian Ski Racing Technique Part I; Technique" i zdjęcia atakowania tyczki przez Reicha.  Ja jestem Cienki Bolek, by oceniać  Gurshmana. Choć z innej beczki, to chłopak z Kamczatki Choroszyłow ostanio w Schladming pokazał Austriakom jak się jeździ slalom. Hirscher przy nim wyglądał jak wyrobnik, który treningiem przez okrągłą dobę chce osiągnąć cel.   Pozdrawiam
  16. Witam!   Jesteś z mojego obecnego miasta. Jutro jadę z Kubą i resztą rodziny do Spytkowic. Jest jakiś ślizg rodziny urządzany prze nasz Dom Kultury. Zostałem zgłoszony z Kubą do zawodów. Może się na coś załapiemy, choć szansa mała, bo są młode "ostrzaki", . Może jako najstarszy dostanę coś na pocieszenie? Jeśli byś chciał porozmawiać, to będę miał Voekle(żółte) Racetiger SL Racing. A żona ma Atomic Race Sl 9. Można mnie zaczepić, nie jestem instruktorem, ale coś tam mogę podpowiedzieć   Pozdrawiam
  17. Witam!   Nie próbować kontr rotacji,  ograniczyć do minimum. Dążyć z torsem za nartami, ale nie robić jeszcze gorszej rzeczy rotacji. Kontr rotacja powoduje, że tors się skręca w jedną stronę a narty w przeciwną. Jest trudno tego uniknąć i zamiast od razu bez ześlizgu jechać na krawędzi narty zewnętrznej to jest taki moment, że piętki prawie płaskich nart  się nieco ślizgają w bok, a dopiero potem narty wyraźniej jadą na krawędzi. Wszystko jest wtedy za późno, jeśli chodzi o jazdę zbliżoną do sportowej. Ja to przerabiałem. Na krawędziach się musi już jechać w linii spadku stoku, gdy się chce być zawodnikiem. Amator jak to pewnym stopniu opanuje to będzie duży sukces. Jest to jazda technicznie bardzo zaawansowana. Proszę wpisać w Google Greg Gurshman i znaleźć jego portal youcanski.com. Tam są zdjęcia  zapoczątkowania skrętu przed linią spadku stoku. Niestety portal jest w języku angielskim   Pozdrawiam
  18. Witam!   Wszystko jest do opanowania, tylko nie przez każdego. Bardzo szybkie podciągnięcie kolan w górę po to, aby pokonać virtualną "górkę". Rzeczywiste i to monstrualne górki tworzą się gdy powstają muldy. Skręt trzeba to zgrać z precyzyjnym wbiciem kijka nieco przed szczytem górki. Do tego dochodzi pochylenie torsu do przodu. Uda i tors tak jakby się składają ze sobą(jak scyzoryk). Po przejechaniu "górki"(a celuje się raczej w "przełęcz" między nimi) należy błyskawicznie się prostować, by narty wprasowywać w dołek(muldę"). Dziś chyba nie ma takich mistrzów, jak dawniej, gdy były monstrualne muldy i nie było nieraz wyboru, by zjechać. Nawet dzisiejsza jazda po muldach(pomijając skoki) nie jest taka trudna, bo muldy są sztuczne i powtarzalne. można więc zachować ustalony rytm skrętów. Muldy "wyrzeźbione" przez narciarzy są nie powtarzalne. Musi się bardzo dokładnie obserwować teren i błyskawicznie podejmować decyzje, gdzie pochłonąć(kompensacja to Jouberta "avalement", od  avaler(połykać)) "górkę" w jakim stopniu, jak dalej skręcić itp.  Na dzisiejszych nartach powinno się dołożyć więcej jazdy na krawędziach, bez uślizgów. Dawniej na ołówkach były uślizgi, skręty przy pomocy stóp i kolan.   Nie piszę tego z teorii. Do dzisiaj czuję w nogach taką jazdę. Jeszcze może z pięćdziesiąt metrów to jestem w stanie jakoś tak pojechać, na slalomkach. To ma być szybka, płynna jazda, bo nawet na dużych muldach można jechać wolno, obślizgując się z górek do muld. Virtualna górka powstaje, gdy narty sinusoidą jadą po stoku. W szczycie sinusoidy jadą prosto dół w linii spadku stoku. Pomiędzy szczytami  pod pewnym kątem do tej linii. Początkującemu narciarzowi jest trudno skręcić na nartach równoległych, już na nieco stromszym stoku. Bo wyjeżdżając na tą górkę, rośnie nacisk śniegu na narty i na narciarza. A narty, by można je było przekręcić muszą być odciążone. Stosowało się dawniej(i teraz też) odciążenie przez szybki wyprost ciała, aż do prawie oderwania ślizgów od śniegu. Drugą metodą odciążenia jest szybkie obniżenie torsu i podciągniecie kolan z nartami w górę. Działa tu zasada znana z fizyki, że trudno w bardzo krótkim czasie przemieścić środek ciężkości.  Ciężki tors leci w dół, zmuszony naszymi mięśniami. To, aby środek ciężkości został w tym samym miejscu nogi od ud w dół powinny się przesunąć nieco w górę. I to cała sztuka, podobna do prostego przejazdu po garbach bez skakania.   Przepraszam forumowiczów za ten 'wykład", bo niektórzy doskonale to znają. Ale są może tacy, którzy by chcieli więcej wiedzieć, co to jest kompensacja. Narty karwingowe dają jeszcze inne zjawisko. Pod koniec skrętu jest mocno ugiętą(głównie zewnętrzna). Prostując się pcha buta i nogę od siebie, czyli od śniegu. Ułatwia to zmianę krawędzi, bo jest odciążana.  Łącząc to jeszcze z kompensacją  dostaje bardzo efektowną możliwość zmiany krawędzi. Pięknie to wygląda w wydaniu dobrego demonstratora. Celują w tym chyba skośnoocy. Jest tylko jedno ALE!  Trzeba być szybkim w prawidłowym ruchu. Najlepiej po sporej praktyce na muldach. Bez tego opanowanie takiej zmiany krawędzi sobie nie bardzo wyobrażam. Dalej na stromym,  twardym stoku trzeba być ultra szybkim. Jest problem, że powinno się absolutnie dążyć, bo to jest wykładnik już pewnego poziomu, do rozpoczęcia jazdy na krawędzi narty zewnętrznej jeszcze przed linią spadku stoku. Po minięciu tej linii kończymy skręt  i  zaczyna się proces w przeciwną stronę.  Kompesacja "trwa" a narty jadą i skręt na krawędziach zaczyna się po minięciu  linii spadku stoku. Jest "po ptokach". Jak ktoś chce jeździć na tyczkach to taki skręt jest do niczego. Nie pisałem tu, by nie zanudzać, że przez kompensację ma się tendencję do siadana, co sam doskonale wiem od lat walcząc z jazdą na krawędziach.   Pozdrawiam
  19. Veteran

    Kijki to fundament...

    Witam!   Z mojej strony Harb się nie pojawi, ani Koreańczycy. Po pierwsze zbyt kocie ruchy. To trzeba zacząć od dziesięciu lat. Później to jest coraz bardziej ślepa uliczka.  Żeby nie wdawać się w zawiłości techniczne to rozpoczęcie skrętu przed linią spadku stoku należy inicjować od wyprostu narty wewnętrznej(wtedy tej do góry). Tak to robią  Austriacy i to jest lepsze, bo szybciej  można docisnąć silnie dolną krawędź tej narty. Nazwane to jest w żargonie amerykańskich maniaków stoków ILE. Harb i skośnoocy preferują OLR.  Ja się na to dałem nabrać i straciłem parę lat na próby, i narty, i tak uciekały mi spod tyłka na bardziej twardej stromiźnie. Może sobie ktoś tam próbować Harba i Koreańczyków(są ekstremalnie koci), ale też powinien mieć coś z kota. A miało być bez zawiłości!   Pozdrawiam
  20. Witam!   Opiszę pewien przypadek z jazdy na nartach. Dwa lata temu jeździłem na wiosnę na Mosornym Groniu.  Po południu była już na stoku breja. Fajnie się jeździło, miałem dłuższe narty i długimi łukami można było pociągnąć po mocno zrytym stoku. Po przyjeździe do domu poczułem ból poniżej kolana, gdzie jak teraz wiem łączy się z kością goleniową wiązadło rzepki. Poszedłem do lekarza(chirurg nie ortopeda) i zalecił mi jakieś środki przeciwzapalne. Okładałem też Arkalenem.   Przed tygodniem na Mosornym poczułem ból w tym samym miejscu. Po zrobieniu kilkunastu skrętów musiałem  przerywać jazdę, bo ból był silny. Ale jak się chwilę stało i przeprostowało  nogę w kolanie naciskając  golenią  silnie na język buta ból znikał.  Doszedłem do wniosku, że ból się pojawia, gdy noga jest lekko zgięta w kolanie i szczególnie, gdy jest obciążona(narta zewnętrzna). Postanowiłem bardziej łagodnie prostować nogę narty wewnętrznej(jeszcze górnej, bo to jest przed linią spadku stoku). Starając się, aby przed linią spadku stoku była już całkiem prosta i napinałem przy tym świadomie mocno mięśnie uda. Jednocześnie w tym samym momencie podnosiłem nartę przeciwną. Wychodzi z tego wspaniałe wejście na krawędź dolną tej dawnej narty górnej. Dało się potem jakoś skręcać pod warunkiem, że trzeba trzymać mocno wyprostowaną nartę zewnętrzną z wychyleniem do środka skrętu. Drugą metodą było zapoczątkowanie skrętu na narcie wewnętrznej, a potem dostawienie zewnętrznej też silnie ją prostując. Ważne było przy tym , by utrzymywać w skręcie maksymalne wychylenie w przód.  Odchylając się do tyłu. Ból się powiększał.   Polak się leczy, min. przy pomocy Internetu. Więc znalazłem, że to jest przypadek opisany przez dwóch panów, jak w tytule tematu,  i dotyczy głównie dzieci w okresie szybkiego wzrostu. I pojawia się wtedy poniżej kolana "a small, tender, bony bump  under  kneecap, where pattelar ligament attaches to the shin bone(tibia)"-mała, czuła, kostna narośl w miejscu, gdzie wiązadło rzepki łączy się z kością goleniową. Smaruję arkalenem i  co dalej? Ból już prawie minął. Ale czy nie pojawi się znowu na nartach? Na pewno nie będę prostował zbyt gwałtownie tej nogi. A robiłem wcześniej dla próby coś w rodzaju "stivoting"(przesunięcie tyłów nart z jednoczesną zmianą krawędzi), aby zmusić narty do zmniejszenia promienia skrętu na wyślizganej, stromej części stoku.   Opisuję to, bo sport to zdrowie i nie wiadomo z jakiej przyczyny coś człowieka dopadnie. Przed dwa laty był to ewidentne przeciążenie tego wiązadła. Występuje to na jednej nodze, która przed laty była tak przeciążona, na początku sezonu, ze łydka stała się twarda jak kamień po jednym dniu jazdy na Gubałówce na zasadzie hop z kolejki, na dół i do kolejki.   Pozdrawiam    
  21. Veteran

    Kijki to fundament...

    Witam!   Zasadniczo nie możliwa jest prawie jazda, krótkimi, szybkimi podkręcanymi skrętami, na stromym stoku. A gdy stok jest zlodzony i wąski to bez kijków musi się być gwiazdą. Ja sobie tego nie wyobrażam. Można markować wbicie jednoczesne dwóch kijków, z pociągnięciem torsu do przodu przy zmianie krawędzi. Nie zaburza to symetrii  torsu.  i jest to dobre ćwiczenie przy skrętach gigantowych. Przykłady w sieci. Wbicie dwóch kijków(wydłużonych) ułatwia bardzo skręt(przeskok) w żlebach. Jazda na muldach bez kijków to też abstrakcja. A na początku nauki jak wspaniała pomoc, gdy trzeba się obrócić przestępowaniem na niezbyt stromym stoku, czy też podejść bokiem w górę stoku. I jest co robić z rękami. A tak wiszą i  tors odchyla się do tyłu. Narciarz nabiera nawyku zapierania się na stoku.   Pozdrawiam  
  22. Witam!   Faktem jest, że jazda na nartach, polegająca tylko na idealnych skrętach,  może być z czasem "nudna". I pewnie stąd poszukiwanie czegoś innego, niż to, co wszyscy robią. Szczególnie u dzieci, czy młodych ludzi. Ja też się już "nudzę". Nie jestem taki sprawny(nie mówiąc o odwapnieniu kości), by próbować np. poręczy. Brzuch, z którym walczę, też nie ułatwia mi zadania.  A nieco adrenaliny jest potrzebne na stoku. Taka mała  przyprawa do nudnych powtarzalnych skrętów. Jakieś maleńkie wyzwanie, byle narty nie ograniczyły tylko do oglądania krajobrazu i zmęczenia mięśni.  Odpadają wszelkie rekordy wytrzymałościowe, bo skończyłoby się to fatalnie. Więc wyszukuję sobie jakieś ćwiczenia z Internetu, które(mam nadzieję, a może tylko łudzę) coś mi poprawią. Parę takich ćwiczeń można , np. znaleźć na stronie "Burke Mountain Academy" "polecane" przez moją obecną idolkę  M. Shifrin. Szczególnie mi odpowiadają girlandy. Bardzo fajne do emeryckiego przejazdu, zmuldzonego, zrytego stoku.   Może więc nie miałem racji, krytykując rekordy? Może to nuda do tego zachęca.   Pozdrawiam
  23. Witam!   Na nartach to nie było oczywiste. Obowiązywała zasada i sadzę że dalej absolutnie powinna, że ten jadący z tyłu zważa na jadących przed nim. I on powinien  przewidzieć ich ruchy. Ja sobie mogę pozwolić na rzut kątem oka w bok, aby dostrzec niebezpieczeństwo.  Ale co ma robić początkujący narciarz, zaaferowany własną jazdą. A szczególnie dziecko!   Co do motoryzacji to są kraje na świecie, gdzie policja nie bawi się w roztrząsanie, kto winien. Obowiązuje zasada, że winien jest ten, który najechał z tyłu. Ale ruch uliczny w tych krajach nie jest uważany w Europie jako zbyt cywilizowany.    Pozdrawiam
  24. Witam!   Na pewno! Kuba ma już 10 lat. Stąd login. Nie było mnie na forum od ładnych paru lat. Zepsuł mi się swego czasu komputer. Poginęły papiery, z hasłem itp. Próbowałem się pary razy zalogować, ale coś nie wchodziło. Zresztą nieco się zniechęciłem do forum, za zbytnie personalne wycieczki. Porusza się temat. Jest na początku kilka  wypowiedzi, dotyczących sedna. Ale potem przekształca się to dyskusję, kto jest lepszym "ekspertem". Gorzej, że zaczynają się nieraz wycieczki osobiste, by przyprzeć zawodnika do narożnika. Nie piszę, że mnie to zupełnie nie dotyczyło. Lata robią swoje i  zarówno  w dyskusjach jak i na stoku, jestem coraz bardziej spokojny. Choć na tym drugim nie za bardzo mam ochotę zbytnio odpuszczać.   Pozdrawiam
  25. Zawsze mnie dziwiły tego typu rekordy. Nieraz dawno temu słyszałem w kolejce na Kasprowy gadki, ile ten opowiadający zjechał z Kasprowego do Kuźnic, na Gąsienicową, czy na Goryczkowej. Znałem dokładnie czas jazdy wyciągów, kolejki. Dojścia z kolejki do trawersu nad Cichą doliną. Wiedziałem o której ruszają wyciągi, kolejka. Jak długo jeżdżą. Przyjmowałem, że wyskakuje się od razu z krzesełka, następnie podjeżdża pełnym pędem pod krzesło, kolejkę na dole i jedzie do góry. Na Gąsienicowej mój najkrótszy czas to ok. 2 min. Na Goryczkowej ok. 4 min. Do Kuźnic z przełęczy(kto jeździł to wie skąd, ok. 12 min). Więc to sobie podliczam w pamięci  i zakładam, że opowiadający zjeżdża dwa razy szybciej. Co odpowiada co najmniej kadrowiczowi. Wychodzi z rachunków, że przesadził co najmniej dwa razy.   A teraz z innej beczki. Nieraz obserwowałem na Kasprowym trening zawodników. Ustawiali z pojedynczych tyczek gigant na kilkadziesiąt tyczek i jazda. Na dole była jeszcze narada, analiza po przejeździe. Jeździli pół dnia. Ile razy zjechali. Tyle co ja. Czyli dziesięć razy.  Ja nie widziałem zawodników tłukących bez opamiętania kilometry. Zresztą kiedy. To byli uczniowie, studenci. U nich przez szkolenie uzyskiwało się jakość, o której rekordzista amator może tylko pomarzyć. Zawsze(i robię to dzisiaj) analizowałem każdy swój zjazd. Z wyciągu zobaczyć, jak się dało, bo nie był zamazany przez innych) mój ślad na śniegu. Lubię narty i dla mnie ich piękno jest w doskonałym ruchu. Dla zawodnika w doskonałym czasie. Ale bez ruchu zbliżonego do doskonałego nie będzie tego czasu. A tu facet wyskakuje z krzesełka i wali bez opamiętania w dół. Niosą go narty i adrenalina. Gdyby stok był pusty to jego sprawa. Ale nieraz jest czarny od ludzi.   Oddając sprawiedliwość można sobie bić takie rekordy na pustym prawie stoku, gdy przyświeca wyższy cel. Ale wtedy jest to trening sportowy, a nie bezsensowne popisywanie się szybkością na "cywilnym" stoku. Jest to dzisiaj najbardziej niebezpieczne zjawisko. Teraz zawsze patrzę w górę stoku, gdy zaczynam jazdę, szczególnie gdy wykorzystuję z jakichś względów całą jego szerokość. Bo może się okazać, że jakiś idiota nie przewidział, że będę miał ochotę skręcić i  on nie zdąży(a raczej  z pewnością nie potrafi) zareagować.   Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...