Skocz do zawartości

Tadeusz T

Members
  • Liczba zawartości

    1 282
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Tadeusz T

  1. Drogi Kolego Mirekn! Dla każdego narciarstwo to coś innego. Dla mnie właśnie to co napisałem i nie uważam, że to jest "gorsze" narciarstwo od Twojego. Mam na myśli ideę, a nie umiejętności Twoje i moje. Takich ludzi jest więcej. I co, oni nie mają prawa uprawiać narciarstwa takiego jak chcą? Tylko Ty masz prawo do tras? Nie wiem o co Ci chodzi z tymi podchodami. Przeczytaj moje wypowiedzi od paru godzin, a będziesz wiedział o co mi chodzi. Nie robię żadnych tajnych podchodów. Rozumiem, że masz kondycję dwa razy lepszą od zawodników pucharu świata, oni po przejechaniu 200 m (różnicy poziomów) ledwo żyją. Żeby nie było wątpliwości jeżdżę bardzo średnio, zupełnie amatorsko, ale w jazdę wkładam tyle serca i zaangazowania jak na zawodach i dlatego muszę co jakiś czas się zatrzymać. Co do kursów na PI i I dziesiątki razy widziałem, jak stali na trasie i coś ćwiczyli. Także po prostu uczniów na zimowiskach uczonych przez instruktorów. I klasy sportowe z miejscowych szkół - to poza feriami. A trasy oddzielone od reszty ogólnodostępnej, to chyba nie na temat. Pozdrawiam Cię serdecznie, przy okazji dziękuję za wypowiedź, choć się z nią nie zgadzam. Tadek.
  2. Według mnie to nie jest szczęśliwe porównanie. 1. Narciarstwo to nie jest szybki transport z góry na dół. 2. Do moich poprzednich zastrzeżeń i zastrzeżeń Fanki podających przyczyny dla których się zatrzymujemy dodam, że bardzo lubię się zatrzymać na trasie i popatrzeć na góry. Uważam, że narciarstwo służy właśnie do tego. 3. Popieram gorąco argument Fanki o niebezpieczeństwie jazdy "na ostatnich nogach". Podejrzewam, że to jedna z podstawowych przyczyn utraty panowania nad nartami. 4. Popieram gorąco Fankę, która pisze: "W ogole to bez sensu zeby w roznych krajach obowiazywaly na ten temat rozne przepisy/zalecenia. To co - mam inaczej jezdzic w Polsce, a inaczej w Austrii? Glpota.." Pozdrawiam wszystkich i ponawiam pytanie, czy ktoś zna wersję francuską i włoską? I jak jest w USA i Kanadzie?
  3. Ogólnie uważam, że należy uczyć się od bardziej doświadczonych. O wersji niemieckiej, angielskiej, o interpretacji FIS już była mowa. Może ktoś wie jak jest w wersji francuskiej i włoskiej??? Co do zdania o zatrzymywaniu sie z boku trasy, to się nie upieram. Ale o wykreśleniu zdania: " Tylko w razie absolutnej konieczności narciarz może zatrzymać się na trasie zjazdu" upieram się bezwzględnie. To zdanie jest wymówką w każdym wypadku i prowokuje do jazdy za szybkiej w miejscach w których ktoś stoi. Drogi Bandit, troszkę się wykpiłeś i nie wypowiedziałeś się konkretnie o konsekwencjach tego przepisu. Pozdrawiam Cię serdecznie. Tadek.
  4. Ale w takim razie trzeba być konsekwentnym. 1. Nie może odbywać się żaden kurs na PI 2. Nie może odbywać się żaden kurs na I 3. Żaden instruktor nie ma prawa wykonywać zawodu. 4. Na trasach czerw. i czar. mogą jeździć tylko jeżdżący skrętem "gigantowym". Ci co wolą skręt slalomowy mają zakaz. (Nawet zawodnicy nie przejadą np 400 m różnicy poziomów za jednym zamachem) 5. Na trasy czer. i czar. mają zakaz wstępu bardzo dobrzy narciarze, ale po trzydziestce. Bo niestety, nie ta kondycja. Niestety taka jest konsekwencja tego przepisu. I właściwie skoro obowiązuje, to powinno tak być. Pozdrawiam. Tadek.
  5. Rozumiem, że masz na mysli fragment: "Zatrzymywać się należy z boku trasy", a nie ideę, że zatrzymywanie jest "zabronione"? Tadek
  6. Skoro ten punkt polskiego kodeksu nie jest zgodny, ani z wersją angielską, ani z niemiecką, ani z interpretacją FIS, i jeśli - mam nadzieję - także uważacie, że aktualny tekst jest szkodliwy, nie zakończmy sprawy na wygadaniu się. Mam propozycję: wystosujmy jakąś zbiorową petycję do zarządu PZN - chyba oni są władni to zmienić. Co wy na to?????
  7. 6. Zatrzymanie się Tylko w razie absolutnej konieczności narciarz może zatrzymać się na trasie zjazdu, zwłaszcza w miejscach zwężeń i miejscach o ograniczonej widoczności. Po ewentualnym upadku narciarz winien usunąć się z toru jazdy, tak szybko jak jest to możliwe. To jest chore. Jestem przekonany, że takie brzmienie kodeksu jest jedną z przyczyn najgroźniejszych wypadków narciarskich. Według mnie ten punkt powinien mieć taką formę: "Zatrzymywać się należy z boku trasy. Tylko w razie absolutnej konieczności narciarz może zatrzymać się w miejscach zwężeń i miejscach o ograniczonej widoczności. Po ewentualnym upadku narciarz winien usunąć się z toru jazdy, tak szybko jak jest to możliwe." Tadek PS. Komentarz FIS jest własnie taki jak ja proponuję, a zupełnie inny niż "nasz" kodeks: Zatrzymywanie się. Komentarz FIS: Z wyjątkiem szerokich stoków zatrzymywanie się powinno następować na skraju trasy. Nikt nie może się zatrzymywać w miejscach niewidocznych dla jadących z góry lub zza zakrętu.
  8. 1. Obawiam się, że początkujący narciarze mogą zrozumieć to tak jak na dołączonym rysunku, czyli trasa zakręca i chodzi o zewnętrzną część jej łuku (na rysunku obszar zaznaczony kolorem czerwonym). Ostrzegam szczególnie początkujących! Część waszych kolegów, jak to ktoś dowcipnie określił, jeździ jak rakiety pershing na manewrach. Dlatego miejsce oznaczone kolorem czerwonym jest skrajnie niebezpieczne. Rakiety te często nie wyrabiają na zakrętach. Wtedy jesteśmy w polu rażenia i jeśli na dokładkę jesteśmy uzbrojeni tylko w osteoporozę, to mamy jak w banku, że to po nas będą przylatywały śmigłowce. 2. Znacznie bezpieczniejsze jest miejsce oznaczone kolorem żółtym. Niestety jakaś część rakiet pershing nie jest na paliwo stałe, lecz na paliwo płynne o wzorze sumarycznym C2H5OH. Po zatankowaniu tym paliwem tracą one sterowność nawet na prostej i jeśli mamy pecha to mogą w nas walnąć, nawet jak jesteśmy w tym pozornie bezpiecznym miejscu. 3. Drodzy początkujący! W dobie gdy, część uczestników tego szacownego forum nie tylko toleruje, ale wręcz popiera jazdę podczas której tylko kwestią czasu jest kiedy i w kogo się walnie, jedynym bezpiecznym miejscem jest obszar zaznaczony na kolor zielony. A nawet tylko te jego fragmenty które są dokładnie ukryte za pniami drzew. W razie ostrzału przez zdefektowane pershingi, jesteśmy zupełnie bezpieczni. To nie nasze kaski będą pękały jak skorupki od jajek, nie po nas będą latały śmigłowce, a jedynym "zagrożeniem" będą spadające szyszki. 4. Drodzy początkujący! Jest jeszcze jeden doskonały sposób na uniknięcie kolizji z rakietami pershing. Szczególnie polecany dla początkujących narciarzy z dziećmi i członkiń kółek geriatrycznych: Jeździjcie z tą samą prędkością co pershingi. Wtedy was nie dogonią. Myślę, że po tych światłych radach, młodzi stażem narciarze łatwiej się zadomowią na narciarskich trasach. Pozdrawiam Was serdecznie. Tadek. PS. Szanowny Panie moderatorze. Proszę przeczytać tytuł tego postu. Załączone miniatury
  9. Drogi Mitku! Przeżyłem coś takiego na bardzo stromym. Dużo jeżdżę w Szczyrku. Mam wrażenie, że to nie chodzi o umiejętności, tylko o zaskoczenie. Ja po 0,1 sek leżałem na plecach machając nartami w powietrzu. W czasie jazdy po stromym napierasz silnie na orczyk, jak on nagle ucieka robisz kozła w tył nawet nie wiedząc kiedy. A umiejętności i refleks owszem bardzo mi się przydały, przy szybkiej ucieczce na plecach z trasy wyciągu. Pozdrawiam Ciebie i wszystkich serdecznie. Tadek. PS. Być może jak nie jest stromo da się coś zrobić.
  10. Mocne! To naprawdę nie jest żart? Tadek
  11. Witam wszystkich, a Mitka w szczególności! Piszesz; "Skrętem cietym jeździło się na długo przed rozpowszechnieniem narty taliowanej i można nim jechac na każdej narcie" A tak chciałem zabłysnąć tą widzą. To chociaż podam źródła: G. Joubert, J. Vuarnet. "Jaj doskonalić się w narciarstwie" wydanie polskie z 1972 r. (francuskie chyba z 1966 !!!!!!!!!!) G. Joubert. "Jak samemu nauczyć się jeździć na nartach" wydanie polskie z 1976 r. I nazwiska narciarzy, którzy byli prekursorami: Jean-Claude Killy Karl Schranz Patrick Russel Gustavo Thoeni Ingemar Stenmark Ale jestem mądry! To, że program nauczania jest dobry wiedziałem od czasu gdy 2 lata temu chwilę obserwowałem kurs na PI. Miałem tylko wątpliwości do praktyki, obserwując niedouczonych karwingowców i słuchając wypowiedzi fanatyków karwingu. Pisząc o śmigu hamującym miałem na myśli także śmig cięty - czyli każdy śmig pozwalający kontrolować prędkość na bardzo stromym i wąskim stoku. Jak pożyczę narty od syna, to na Grzebieniu, albo na ściance Kaskady także udaję mi się jechać śmigiem ciętym Pisząc o śmigu klasycznym, także miałem na myśli każdy śmig pozwalający jechać z umiarkowaną prędkością - jeśli taka jest konieczna - na stokach łagodnych i średnich. Nie do końca wiedziałem, że można do tego używać technik ciętych, żeby nie używać słowa "karwingowych":) Piszesz, że w technikach karwigowych dla ograniczenia prędkości, nie ma potrzeby jechać w poprzek stoku. Na pewno masz rację, ale zupełnie o tym nie wiedzą "niedouczeni karwingowcy" . Niestety jak na razie nikt się nie ustosunkował do tej części mojego tekstu: "Kontrola prędkości oparta jedynie na jeździe w poprzek stoku jest szalenie niebezpieczna nawet na szerokich trasach, powodując koszmarne w skutkach czołowe zderzenia. (pisze dzisiaj Gerius na wątku Tragedie na nartach: "Na niebieskiej trasie w Szweicari zginąl po zderzeniu z innym narciarzem narciarz z Litwy...Umarl na miejscu- domniewaną przyczyną smiersi przebicie pluca albo pękniecia plewy klatki piersiowej(poszla krew z ust))"" O czołowych zderzeniach narciarzy jeżdżących karwingiem wielokrotnie mówili goprowcy. Oni chyba wiedzą o czym mówią. Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Tadek.
  12. Wczoraj w nocy uświadomiłem sobie, że zdefiniowanie i opis tej "trzeciej grupy niebezpiecznych narciarzy" przynajmniej w połowie jest zasługą mojego przyjaciela Adama, z którym wielokrotnie o tych sprawach rozmawialiśmy. O ile wiem nie bywa on na forum, ale i tak mi głupio, że od razu o tym nie napisałem. Mea maxima culpa.
  13. Ale namieszałem! Zdaje się, że zabraknie mi czasu na odpowiedzi. Czyli hurtem w kolejności chronologicznej (wybacz FankoSDM) Devastator 1. Najpierw lekka modyfikacja mojej wypowiedzi - zamiast "którzy umieją technikę klasyczną." lepiej będzie "którzy znają podstawy techniki klasycznej" 2. Piszesz: "do "zsunięcia się" w trudnym miejscu wystarczy mi jakikolwiek podstawowy śmig" Wybacz, ale ja uważam, że w wąskim, stromym i twardym miejscu do bezpiecznego zjechania niezbędny jest dobrze opanowany śmig hamujący. Oczywiście mam na myśli narciarzy tylko średnio zaawansowanych i dobrych, a nie artystów nart. Podejrzewam, że piszesz "wystarczy mi jakikolwiek podstawowy śmig", a jedziesz doskonałym śmigiem hamującym. Sęk w tym, że narciarze o których piszę nie znają żadnego "podstawowego śmigu" i usiłują tam jechać karwingiem, osiągając drugą prędkość kosmiczną. 3. Masz rację, że skręt karwingowy jest doskonałą techniką, ale nie jest panaceum. W niektórych sytuacjach konieczne są inne umiejętności. Ty je znasz i potrafisz zastosować, ale ci o których tu piszę niestety nie. 4. Rozmawiamy nie o doskonałych narciarzach, lecz o w sumie dość słabo zaawansowanych, którzy dobrze opanowali jedynie skręt karwingowy. FankaSDM Droga fanko! Tak - chodzi o takie gwałtowne zatrzymanie sie "prawie" w miejscu. Właśnie dlatego to napisałem, bo z moich obserwacji wynika, że część jadących bardzo szybko skrętami karwingowymi narciarzy właśnie tego nie umie!!!!!! Sam chcę się dowiedzieć czy to możliwe. A może umieją to jak jadą wolno, a jak się rozpędzą, to już nie. Wbrew pozorom to możliwe, jeśli robili to 3 razy w życiu. Mitek Dzięki za tyle i czekam na więcej. Np propozycje co z tym zrobić. No i o komentarze do innych głosów. Dzięki za wypowiedzi. Pozdrawiam wszystkich. Tadek.
  14. Drodzy forumowicze! Ponieważ ostatnia dyskusja na tym wątku dobiegła do pomyślnego końca, pozwalam sobie poruszyć następne zagadnienie, oczywiście związane z prędkością i bezpieczeństwem. Wczoraj w poście "dobrzy kontra palanci" wymieniłem dwie grupy niebezpiecznych użytkowników nart. O ile do tamtych poglądów jestem całkowicie przekonany i broniłem ich zażarcie w dyskusji z Mitkiem, to tym razem, traktujcie je jako wstęp do dyskusji. Opieram się głównie na własnych przemyśleniach i obserwacjach, a także wypowiedziach Goprowców. Brak mi jest informacji i wypowiedzi instruktorów narciarstwa. Dlatego szczególnie ich proszę o zabieranie głosu. Przedstawiam więc trzecią grupę niebezpiecznych narciarzy. Czyli średnio zaawansowanych wychowanków nawiedzonych instruktorów karwingu (dlatego nawiedzonych, że uczących tylko i wyłącznie karwingu). Chyba także tę grupę narciarzy miał na myśli Mitek pisząc w ostatnim poście: "sprawny młody człowiek po tygodniu dwóch jazdy ubrany w kask fajna kurtke itd. wygląda jak zawodowiec ale zapewniam was, że nie ma on pojęcia ani o technice ani o narciarstwie wogóle" Koniec cytatu. Narciarze ci doskonale radzą sobie na pustych i baaardzo szerokich trasach. Niestety zupełnie nie potrafią sobie poradzić z kontrolą prędkości i hamowaniem. Szczególnie w miejscach wąskich i stromych są bezradni - kłania się brak niemodnej umiejętności śmigu hamującego. Bezradni to złe określenie. Jadą tam dużo szybciej niż chcą i potrafią, robiąc sobie i innym krzywdę. Problemy są także, gdy trzeba zwolnić przed częścią trasy z dużym zagęszczeniem narciarzy. Kontrola prędkości oparta jedynie na jeździe w poprzek stoku, lub wręcz pod stok jest z oczywistych względów nieskuteczna na przewężeniach, a poza tym szalenie niebezpieczna nawet na szerokich trasach, powodując koszmarne w skutkach czołowe zderzenia. (pisze dzisiaj Gerius na wątku Tragedie na nartach: "Na niebieskiej trasie w Szweicari zginąl po zderzeniu z innym narciarzem narciarz z Litwy...Umarl na miejscu- domniewaną przyczyną smiersi przebicie pluca albo pękniecia plewy klatki piersiowej(poszla krew z ust))" Jeśli można coś zaproponować to: 1. Uczyć także elementów techniki klasycznej, czyli ześlizgu, śmigu klasycznego, śmigu hamującego, zatrzymania ześlizgiem - nie wiem jak to się teraz nazywa - Joubert nazywał to "zatrzymanie się skrętem stóp" 2. Uczyć najpierw klasyki potem karwingu. Czyli karwingu uczyć dopiero tych, którzy umieją technikę klasyczną. Ostatnie zdanie zgodnie z obietnicą zmieniam na: Czyli karwingu uczyć dopiero tych którzy znają podstawy techniki klasycznej I w ten sposób dodatkowo odgrzałem lekko zapomnianą dyskusję - klasycy kontra karwingowcy. To zapraszam do dyskusji
  15. Drogi Mitku! Pewnie możemy tak dyskutować jeszcze przez następny tydzień. Ale chyba nie jest to potrzebne. Ja Ciebie nie przekonałem, Ty mnie również nie bardzo. Żeby ułatwić zakończenie naszej dyskusji, mam nadzieję twórczej i ciekawej także dla innych, nie będę już ustosunkowywał się do Twoich argumentów (chyba, że sobie tego zażyczysz). Poruszę tylko kilka spraw mam nadzieję niekontrowersyjnych. 1. Nie miałem zamiaru Cię obrażać, jeśli tak odebrałeś moje posty - przepraszam. 2. Przypuszczam, że pewna, choć niewielka część naszych kontrowersji wynika z następującego nieporozumienia: dla Ciebie i wielu innych dyskutantów narciarz bardzo dobry to ten z 10, no może 9. Dla kolegi PS1 i olbrzymiej większości narciarzy, bardzo dobry to ten od 7, a może nawet od 6 wzwyż. Ja przyjąłem ten drugi punkt widzenia. 3. W p. 6 zapraszasz mnie do reagowania na stoku. Informuję Cię, że to robię. Wspominałem o tym w poprzedniej dyskusji. 4. Jeszcze muszę się wytłumaczyć przed wszystkimi skąd ten mój słowotok i nadmiar czasu. Otóż od kilku dni jestem chory, mam gorączkę (niedużą i proszę mi nie imputować, że to była maligna ) i koszmarnie się nudzę. A już serio, traktuję to co napisałem i dyskusje w których brałem udział niezwykle poważnie. Pozdrawiam Ciebie i wszystkich. Tadek.
  16. Drogi Mitku! 1. Nie wydaję mi się, bym obrażał dobrych narciarzy, no może z wyjątkiem tych, którzy stanowią zagrożenie dla innych - nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. 2. To wszystko co piszesz o pozatechnicznych umiejętnościach dobrych narciarzy w niektórych przypadkach, powtarzam w niektórych przypadkach jest tylko teorią. Wielokrotnie widziałem technicznie bardzo dobrych narciarzy jadących w tłumie narciarzy, na dokładkę w przewężeniach trasy ze skandalicznymi prędkościami, wywracających innych i śmiejących się innym w nos. Czy naprawdę tego nigdy nie widziałeś? Przecież jesteś na nartach rocznie pewnie 10 razy więcej niż ja. 3. W poprzednim poście pisałeś o poszanowaniu kodeksu. Jeszcze raz zacytuję komentarz do niego: "Narciarz zobowiązany jest poruszać się wolno w miejscach zatłoczonych" Więc informuję Cię, że wielokrotnie widziałem technicznie bardzo dobrych narciarzy łamiących to prawo. Koniec, kropka. 4. By jeździć bezpiecznie, oprócz umiejętności technicznych dobry narciarz jak piszesz: "umie wybrać trasę zjazdu i umie ocenić stopień zagrożenia, umie dobrać technikę" Tylko to wszystko nie wystarczy. Trzeba jeszcze: Zwalniać kiedy trzeba, nawet jeśli nie mamy na to ochoty. Nie kierować się tylko własną przyjemnością. Mieć wyobraźnię. Przestrzegać prawa. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego uważasz, że wśród bardzo dobrych narciarzy są same anioły. 5. Piszesz: "Ocenianie czy ja i ktokolwiek inny z czymś walczy czy nie raczej do ciebie nie należy ale jako że cel szczytny i leży na mej duszy odkąd zacząłem w miarę świadomie poruszać się na nartach więc zapraszam do przeglądania całego forum a nie tylko pojedynczego tematu." Drogi Mitku! Jestem całkowicie pewien, że w swojej działalności szczególnie w górach, ale i na tym forum robisz ile to możliwe, dla zwiększenia bezpieczeństwa na stokach. Ja nie oceniałem Twojej działalności tylko ten jeden Twój post, cytuję: "Twój post i posty innych kolegów nie przyczyniają się do uzmysłowienia tego problemu." A do takiej oceny, jako pełnoprawny członek forum mam chyba prawo. 6. Piszesz, żebym coś zaproponował. Przecież zaproponowałem. Przeczytaj moje posty, a przekonasz się, że mówię prawdę. Po pierwsze: Uświadomienie. Myślę, że niektórzy nie mieli świadomości swoich błędów. Dlatego apelowałem: Jeździjmy bezpiecznie. Zwalniajmy kiedy trzeba, nawet jeśli nie mamy na to ochoty. Nie kierujmy się tylko własną przyjemnością. Miejmy wyobraźnię. Po drugie: apelowałem o powszechne potępianie nagannych postaw i sposobów jazdy. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to dużo, ale podniesienie świadomości i powszechne potępienie jednak może, choć minimalnie powiększyć bezpieczeństwo na polskich trasach. Pozdrawiam Ciebie i wszystkich uczestników dyskusji. Tadek.
  17. Drogi Mitku! W zasadzie masz rację, tylko naprawdę problem nie w tym jak nazwiemy tych narciarzy. I PS1 i ja piszemy o technicznych umiejętnościach. Jak ich nazwiemy to sprawa trzeciorzędna. Jeśli razi Cię nazywanie ich bardzo dobrymi narciarzami, przed każdym określeniem "bardzo dobrzy narciarze" dodaj słowo "technicznie". Niestety i Ty i inni koledzy poprzez tego typu posty starcie się udowodnić, może nie do końca świadomie, że nie ma tego problemu. "To nie my - to inni są winni". Kolega PS1 zwrócił uwagę na problem: Część technicznie bardzo dobrych narciarzy stanowi zagrożenie dla innych. Ja się z nim całkowicie zgadzam. Ten problem jest i jest bardzo ważny. Wszelkie terminologiczne "zaklinanie" go nie zlikwiduje, a tylko rozmywa. Co gorsze daje usprawiedliwienie. Przecież ci narciarze uważają się za bardzo dobrych - patrz Brzoza, który ocenił swoje umiejętności na 10. A więc według nich: Sprawa ich nie dotyczy. Czyli hulaj dusza, piekła nie ma. Z wielką przykrością muszę stwierdzić, że i Twój post i posty innych kolegów nie przyczyniają się do uzmysłowienia tego problemu. Tym bardziej nie walczą z tym problemem. A problem jest. Bez względu na to jak nazwiemy tych narciarzy. Pozdrawiam Ciebie i wszystkich. Tadek.
  18. Dyskusja wywołana przez kolegę PS1 dojrzała do podsumowania. Nikt mnie do tego nie upoważniał, ale postaram się zrobić to obiektywnie i mądrze w miarę skromnych możliwości. Jak to często bywa racja i rozkłada się na obie strony. 1. Najpierw cytat: "Kolizje na stoku najczęściej zdarzają się z powodu nadmiernej szybkości, niezapanowania nad nartami lub niezauważenia innego uczestnika ruchu. Narciarz zobowiązany jest poruszać się tak, aby w razie konieczności zatrzymać się lub skręcić w ramach umiejętności jakie posiada. Narciarz zobowiązany jest poruszać się wolno w miejscach zatłoczonych" To prawo a szczególnie ostatnie zdanie dotyczy także narciarzy dobrych i bardzo dobrych. Koledzy Bandit, TomG, Kolumna, i zapewne inni, których pominąłem - zbyt długo jeżdżę na nartach byście wciskali mi ciemnotę, że wśród bardzo dobrych narciarzy nie zdarzają się tacy, którzy stanowią zagrożenie dla innych. a) niektórzy robią to wręcz programowo (patrz dyskusja sprowokowana przez niejakiego Brzozę i moją skromną osobę 11 stycznia). inni dlatego, że wbrew poglądom niektórych dyskutantów, niestety nie ma żadnej zależności pomiędzy umiejętnościami technicznymi a inteligencją, zdolnością przewidywania, chęcią rezygnacji z własnej przyjemności, chęcią używania mózgu, pozytywnego stosunku do innych narciarzy, szczególnie tych słabiej jeżdżących, przestrzeganiem prawa itd. itp. Tak więc kolega PS1 ma rację - wśród bardzo dobrych narciarzy są, a właściwie zdarzają się osoby stanowiące olbrzymie zagrożenie dla innych. 2. Kolega PS1 a za nim część dyskutantów nie rozróżniają, dwóch sytuacji: Pierwsza - to początkujący narciarz, który pod opieką instruktora, rodziców, starszego rodzeństwa itp, w odpowiednim miejscu i odpowiednim momencie ćwiczy szybką (w stosunku do jego umiejętności) jazdę. On nie stanowi z reguły żadnego niebezpieczeństwa i oczywiście nie można tego krytykować. Druga - to także początkujący narciarz i niestety potencjalny morderca (palant na trzęsących się nogach). On przy górnej stacji wyciągu zakłada pozycję jajo i jedzie na krechę do dolnej stacji. I w tym przypadku rację mają oponenci kolegi PS1. Ci wariaci są nieporównanie większym zagrożeniem, bo jadą równie szybko jak bardzo dobrzy narciarze, a nie potrafią ani zakręcić, ani się zatrzymać. Tu uwaga to PS1 - wbrew Pańskiemu dotychczasowemu doświadczeniu to właśnie oni są największym zagrożeniem dla Pana córki. Proszę mi wierzyć - wiem o czym piszę. Co do ich inteligencji, zdolności przewidywania, chęci rezygnacji z własnej przyjemności, chęci używania mózgu, pozytywnego stosunku do innych narciarzy, przestrzeganiem prawa, to lepiej nawet nie mówić. 3. Na zakończenie apel do wszystkich forumowiczów, a szczególnie tych dobrze, bardzo dobrze i znakomicie jeżdżących. Jeździjmy bezpiecznie. Zwalniajmy kiedy trzeba, nawet jeśli nie mamy na to ochoty. Nie kierujmy się tylko własną przyjemnością. Miejmy wyobraźnię. Pozdrawiam Wszystkich. Tadek.
  19. Cześć! To się pięknie rozjechaliśmy. Ty opisujesz sytuację z pierwszego przewężenia - trawers w lewo. Ja opisywałem sytuację z drugiego (polana niżej) trawers w prawo. Oba opisy są dokładne i prawdziwe, choć odmienne. Masz rację, stawanie w tym przewężeniu jest niczym nie uzasadnioną głupotą, bezmyślnością itd. Ale ludzie zawsze tam stali i zawsze będą stać. I dlatego jak dojeżdżamy do: 1. przewężenia trasy, 2. i stojących w przewężeniu ludzi to musimy dostosować prędkość do sytuacji i radykalnie zwolnić. I niestety nic nas nie usprawiedliwia, jak tego nie zrobimy. PS. Zgadzam się - postawione narty są lepsze od kijków.
  20. Bandit pisze do DeepHeet Oczywiście Bandit masz rację. DeeplHeet co prawda zrobił to z bezmyślności, ale to słabe usprawiedliwienie. Zawsze po niebezpiecznej sytuacji na drodze, pod żaglami, w górach czy na nartach staram się przemyśleć sprawę, zastanowić jaki błąd popełniłem ja czy ktoś inny. Jakie z tego wyciągnąć wnioski. W tym przypadku chyba takie. 1. Jak na trasie leży dziecko to nie omijamy je blisko na wielkiej prędkości!!! 2. W ogóle nie omijamy dziecka!!!!! 3. Radykalnie zwalniamy i bardzo powoli podjeżdżamy z góry starając się je osłonić przed wariatami. 4. Wbijamy powyżej dzieciaka kijki, podjeżdżamy poniżej i pomagamy w zależności od sytuacji. Oczywiście ten sposób postępowania można zastosować także w innych sytuacjach - na stoku leży nie dzieciak tylko śliczna dziewczyna Bandit oczywiście masz rację. Ale przez chwilę zastanów się dlaczego Ci ludzie tam stali. Przypominam, że to było,a właściwie jest, na trasach niebieskiej i zielonej. Na nich mają święte prawo jeździć ludzie początkujący. Oni muszą się tam zatrzymać, żeby odpocząć i zebrać odwagę, na przejazd tych nieszczęsnych zalodzonych szyjek, albo właśnie wstali po upadku. Masz rację nie powinni tam stać - i co z tego. A teraz załóżmy sytuację idealną - nikt z początkujących się tam nie zatrzymuje. Tylko że co dziesiąty i tak się przewróci. Wniosek - Jak dojeżdżamy do miejsca trudnego - to naszym psim obowiązkiem jest radykalnie zwolnić, bo jak w banku albo ktoś przed tym miejscem stoi i zbiera siły i odwagę, albo już leży. Pozdrawiam wszystkich. Tadek
  21. Tadeusz T

    Najtrudniejsze stoki.

    Zdecydowanie zjazd z Zawratu do Gąsienicowej. Koniec kwietnia, upał dwadzieścia kilka stopni, narty zapadające się w nasączony wodą śnieg. Dzisiaj to miejsce zaliczane jest raczej do jazdy poza trasami. Ale bardzo dawno temu pełniło funkcję "oślej łączki" dla zaawansowanych . Czapki z głów przed paniami i panami, którzy w latach 20. i 30. regularnie tam jeździli. A mieli troszkę gorsze narty.
  22. 1. Do Kuźnic wracaj przez Goryczkową. Jak byś raz z ciekawości chciał poznać nartostradę Gąsienicowa - Kuźnice, najpierw upewnij się u Toprowców jakie są warunki i jeśli ok to jedź, ale zarezerwuj sobie na to jakąś godzinę. Nieraz trzeba podchodzić (Karczmisko). Jechałem tam tylko raz kilkanaście lat temu, po opadzie śniegu i miejscami miałem kłopoty ze znalezieniem drogi. 2. Pomimo większego wagonika wjazd na Kasprowy to na pewno sporo stania, szczególnie w weekend. Im wcześnie będziesz w Kuźnicach, tym lepiej. Chociaż nie trzeba być przed 5 rano jak za dawnych lat. . 3. Trasa w Gąsienicowej jest trochę krótsza (350 m różnicy poziomów) od Goryczkowej (600 m różnicy poziomów). Zwykle są na niej lepsze warunki narciarskie. (więcej śniegu, brak kamieni, brak lodu). Czyli wszystkie te "przyjemności" spotkasz na Goryczkowej. 4. Widokowo troszkę piękniejsza jest Gąsienicowa, ale dojście do Goryczkowej z górnej stacji kolejki także z przepięknym widokiem na Tatry Zachodnie i Kopy Liptowskie. 5. Narciarsko obie trasy są najpiękniejsze na świecie . Najpierw śmig hamujący w stromych kotłach, dalej śmig klasyczny albo karwing w dolnej części kotłów, potem szus przez wypłaszczenie moreny dennej, dalej śmig przez ciągle zmieniające się stoki do dolnych stacji krzeseł. W tym roku chyba nie będę tam jeździł 6. Na Goryczkowej po charakterystycznym trawersie w lewo, bardzo często trafia się na lity lód. zwykle można go ominąć trawersem w prawo. Miej oczy szeroko otwarte, patrz którędy jadą dobrzy i bardzo dobrzy narciarze. Jeśli Twoja towarzyszka jeździ gorzej od Ciebie, pierwszy raz pojedź przez Goryczkową sam. Znajdź optymalną trasę. 7. Zwracaj uwagę (Goryczkowa) na tereny zagrożone lawinami!!!!!!!! Oczywiście o Kasprowym można pisać i gadać całymi tygodniami. Jeśli jesteś odporny na kłopoty infrastrukturalne i potrafisz się zachwycić Tatrami - będziesz zadowolony. Pozdrawiam. Tadek
×
×
  • Dodaj nową pozycję...