-
Liczba zawartości
15 579 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
231
Odpowiedzi dodane przez Mitek
-
-
Cześć Powracamy do tematu. Posłuchaj kolegi bo słusznie pisze. Mozna z pewnym przybliżeniem okreslic rodzaj narty, która może ci pasować .... i to wszystko. Nikt normalny konkretnego modelu nie doradzi bo na odczucia z jazdy wpływa tyle zmiennych, że nawet na tej samej narcie (tej samej w sensie tym samym egzemplarzu) możesz miec skrajnie różne. Tym bardziej więc nie wymagaj aby ktos napisał: bierz tą nartę bo jest świetna a mnie się jeździlo genialnie - bo z Twohjego punktu widzenia nic nie warte. Nie wiesz co to za czlowiek, jakie ma "rozmiary", jak jeździ, w jakich warunkach jeździł, jak szykuje narty i jeszczed wiele innych. W temacie sprzetu porady to największa loteria - choc laikom wydaje się odwrotnie. Pozdrowienia
-
Cześć Odpuść Piotruś. Chłopcy nie pamietaja tamtych czasów a siła zaistnienia jest wielka. Dla mnie tekst: "szarpie się" jest poniżej krytyki. Pomyśl - pisz. Pozdrowienia
-
Cześć Faktóry Ci nie wystawią. Nie ma szans. Pozdrowienia
-
Cześć
A o jaka "burzę" Ci chodziło Piotrek. Wspinaczka tak jak np. pływanie, karate tradycyjne itp. to sporty niemalże zalecane dla dzieci. Symetryczne, ogólnorozwojowe w pełnym tego słowa znaczeniu, po prostu znakomite.To tak żeby odgrzać temat:
https://www.facebook...&type=1
Link z facebooka:)
Dla tych co są uczuleni na FB kopia fotki z FB strony "Południowy Tyrol-Inne Włochy"
[ATTACH=CONFIG]39275[/ATTACH]
Mam nadzieję, że wielkiej burzy nie wywołam;)
Pozdrowienia
Pozdrowienia serdeczne
-
Witam Równiez miałem okazje jeździc na tym modelu tylko dłuzszej wersji. Potwierdzam w 100% zdanie przedmówcy. Dodam, że bardzo łatwa adaptacja. Narta wymaga raczej stylu jazdy podobnego jak na slalomce.
z minusem bo w tym samym monecie jeździłem na jeszcze fajniejszym Masterze. Rossignol Master
Pozdrowienia
Użytkownik Mitek edytował ten post 11 lipiec 2013 - 09:14
-
Cześć
W pracy nie mam głośników - zerknę w domu (choc dzis mamy urodziny Rybelka (żony) i imienieny Amelaka (córki).
Jedno co zwróciło moja uwagę to fakt, że jednym z wypowiadających się był Ratownik Medyczny. W moim pojęciu szkolenia a zwłaszcza szkolenia dzieci dla uprawiających tą szlachetną profesję po prostu nie ma miejsca.
Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć
Jacku mój głos nie miał na celu zmuszenie Cie do usprawiedliwień. Potraktuj to jako komentarz sugestie dla innych.Macie rację, że o spokój rodzica chodzi. Nie mówię że to najlepsze a tym bardziej zdecydowanie nie jest to wzrocowe rozwiązanie, ale też chyba czymś innym jest taka luźna i krótka linka dodająca dziecku pewności że tata czuwa i ciągle do niego mówi, a czym innym coś o czym wspominacie a co widziałm raz czy dwa na stoku: taka jakaś uprząż z lejcami - takie "cóś" wydaje mi się że zaburza prawidłowe czucie równowagi przez dziecko. U mnie sytuacja była o tyle nietypowa, że to było po chorobie, na narty było raptem 2-3 dni gdzieś w Korbielowie. Po obu stronach tego pasa śniegu był lód i bałem się że jak mi śmignie na ten lód, to go w bezpieczny sposób nie przechwycę. Stok i przeciwstok ? Na to miał może z godzinkę czy dwie, a potem - no cóż, idziemy na orczyk, bo tata, ja też chcę zjechać o z tamtąd, z tamtej góry
. Linka była luźna, za wyjątkiem bodaj dwukrotnego użycia, ale to już na Kiczerze, kiedy nie tylko się zasapał ale i te dwa-trzy razy musiałem gościa hamować. No ale tam to już tak bardziej na czerwono..
(to że w plecaku miałem parędziesiąt metrów liny to nie znaczy że na tyle go wypuszczałem - jechałem jak na zdjęciu, 2-3 metry za nim, jechaliśmy szerokimi łukami no i na bieżąco robiłem za słownego dyrygenta
Dla mnie najlepsze jest chyba to co widzę na stokach: instruktor jadący tyłem przed dzieckiem. Co może dobry instruktor ? Ostatniej zimy kolega Kuby był z rodzicami w górach no i oczywiście też musiał zaliczyć narty skoro Kuba od dawna jeździ. Ogólnie chłopak wysportowany, pływak, ale mający trochę słabszy "pierwszy dryg" i koordynację. No i co się okazało ? Po 1-2godz. pierwszych kroków i jazdy z instruktorem (rodzice stali z boku i na wszystko mieli oko) okazało się, że tak zdolnego dziecka to jeszcze na tym stoku nie było. No po prostu chłopak stworzony do nart, jakby sie w nich urodził. Normalnie geniuszAbsolutnie jestem za podbudowywaniem pewności siebie u dziecka, ale w tym przypadku chyba o co innego chodziło
Dla mnie najgorszym elementem jest właśnie: "luźna, krótka linka dodająca dziecku pewności że tata czuwa i ciagle do niego mówi".
Po pierwsze taka linka nigdy nie jest do końca luźna - jeżeli jest krótka. Zawsze gdy dziecko przyspieszy pociągamy, próbujemy hamować, nakierowywac itd. jak jeszcze przy tym mówimy to dziecko absolutnie nie wie co ma robić.
Ale najweażniejsze jest to, że na nartach od początku do końca odpowiadamy sami za siebie - taki jest cel i idea. Nie trzeba być perfekcyjnym technicznie ale trzeba byc samodzielnym w sensie wyboru trasy, toru jazdy, panowania nad prędkością, wyboru miejsca zatrzymania itd. Wierz mi Jacku, że znam dorosłem osoby jeżdżące dobrze technicznie (włacznie ze skretem ciętym), które nie potrafią jeździć samodzilenie. Od początku uczone z instruktorem i jeżdzące zawsze za nim, pozostawione na stoku same nie potrafią wogóle zachowac się racjonalnie, usztywnienie je paralizuje, umiejętności techniczne znikają itd.
To podobny mechanizm.
To nic, że po obu stronach był lód - choć dobór stoku z pewnością nienajlepszy ale na to często nie ma sie wpływu. Narciarz nie może "smignąć" - musi kontrolowac to jak i gdzie jedzie a nie podświadomie czekac na hamulec linowy.
Poza tym nie ma czegoś takiego jak: "ja chcę zjechac z tamtej góry". Zjedziesz jak sobie poradzisz - na tym polega jedna z ważniejszych lekcji narciarstwa. Więc jak chce OK ale niech podejmie świadomą decyzję bo na górze już nikt niczego za niego nie załatwi.
Tu nie chodzi o kwestie zjachania tak czy inaczej, ewentualnie - najwyżej Cię zwiozę. Element doboru trasy i oceny włąsnych umiejetności to podstawa świadomości każdego narciarza i dzieci nie muszą byc wcale gorsze od dorosłych - zazwyczja są lepsze - jeżeli tylko od początku o to odpowiednio zadbamy.
Poza tym linka to dodatkowy przekaz: nie ufam Ci, nie jesteś samodzileny, nie umiesz - więć wszelkie gadanie przy tej okazji, że umiesz dasz rade itd. jest nieco oszukańcze.
Jest jeszcze inny równie częsty i chya jeszcze gorszy przypadek uzywania linki czy uprzęży (to to samo przcież). Rodzic jeździ jak jeździ ale jest rodzicem i sie boi o dziecko więc uzywa linki a dziecko często samo jeździ już lepiej od niego ale nie ma możliwości używcia swoich umiejetności bo "rodzic wie lepiej" .
W każdym przypadku smycz jest złym półśrodkiem i tyle.
Koejna kwestia dotyczy kolegi Kuby. Pytanie: po co "rodzice stali z boku i na wszystko mieli oko" skoro wynajęli instruktora. Udali sie do specjalisty bo sie nie znali - prawidłowy wybór i na tym koniec. Rodzic stojący z boku jest w 95% przypadków elementem utrudniającym lekcje, stresującym instruktora i dziecko, czesto wprowadzającym zamęt.
A skoro "mieli oko" to może sami wiedzieli lepiej jak to robić więc wtedy po co instruktor - troche paranoja nieprawdaż?
Ostatniej zimy Miałem taki przypadek, który łączył opisane. Grupa była spora i zróznicowana. Jedni lepiej i szybciej łapali inni nie. Grupa się rozwarstwiała ale każdy wiedział co ma robic gdyby nie rodzice. Dzieci ćwiczyły na małym stoczku a grupki trzy osobowe (pojemnośc krzesła) woziłem na duzy stok. Zawsze sugestia wychodziłąm od dziecka i była poparta moim pytaniem czy sobie poradzi itd. Część niestety nie kwalifikowała sie do tego i te dzieci o tym wiedziały - nie napinały się - spokojnie ćwiczyły. Co innego rodzice, którzy byli w pobliżu. Napięcie, żeby synek tez zjechał graniczyło z chorobą. Tłumaczenie, że to jeszcze nie tem etap niwiele dawało. Nawet sugestia, że coś sie może dziecku stać bo nie do końca panuje, ma tego świadomość i - tu pytanie do dziecko czy tak naprawdę chce pozostawione bez odpowiedzi - nic nie dawało. Po prostu chore.
Sprawę mozna było jedynie załatwić ostro.
Uważajmy więc z tym "okiem na wszystko" bo często nie mamy pojęcia o co chodzi.
A Kuba - nie żaden geniusz - po prostu normalne dziecko i sensowny nauczyciel.
Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć
W praktyce jest tak,że jak dziecko stoi na nartch i się nie przewraca to może juz jeździć. Etap łączkowy to właściwie moment - w zająciach 1 na 1 praktycznie go nie ma. Bardzo wazne to co napisałes Michał o upadku. Akceptacja faktu upadku odblokowywuje psychicznie.Naprawdę nie chce mi sie wierzyć, że smycz ośmieli dziecko. Co najwyzej rodzica. Przecież ideą smyczy jest, by dziecko jej nie czuło, jeśli jedzie na stałym hamulcu to taka naukę można o kant..... Jesli przeciętnie sprawne dziecko (na poziomie: skreca w lewo i prawo w dowolny sposó
widzi że 'wzór' potrafi zjechac to zjedzie też. Wypróbowane na 3 sztukach swoich i kilku w rodzinie....
. Oczywiscie taki zjazd to nie jako pierwsze kroki na nartach. Od tego są łączki z przeciwstokiem lub wypłaszczeniem... i nauczenie dziecka że upadek jest normalną cześcią zjazdu a nie powodem do płaczu.
W kwestii przełamania to podstawą jest stały kontakt wzrokowy (ewqentualnie głosowy) z dziackiem i jak najszybsze uświadomienie mu, że to ono steruje i od niego zalęzy co sie stanie.
Pozdrowienia
-
Cześć
To na co zwracałeś uwage Jacku Nie ma moim zdaniem wielkiego znaczenia. Dzieci ustawić, przestawić mozna szybko. Najgorszą rzecza dla mnie jest ta asekuracja. Było o tym sporo na forum więc nie chcę sie rozpisywać za bardzo.Coś ucichło na forum w tematach zimowych, więc przy okazji porządkowania zdjęć odgrzeje starego forumowego kotleta i trochę się podłożę
Kuba miał wtedy 3.5 roku z hakiem, całą zimę przechorował, to była już końcówka sezonu. A że ma ojca starego kutwę i dusigrosza który żałował na instruktora, to początki przejeździł na asekuracji.
[ATTACH=CONFIG]39207[/ATTACH]
Śmiało możecie pisać o odchyleniu, krzywych nogach, prostych kolanach itd. PrzeżyjęDodatkowo, na grzbiecie miałem jeszcze plecak techniczny, bo gdzieś te parędziesiąt metrów linki trzeba było upchnąć. Następnej zimy jeździł już sam na oślej łączce przy Kiczerze, ale jak po paru dniach stwierdził że on też chciałby zjechać z Kiczery, to poszedłem do obsługi wyciągu, pożyczyłem linkę i dalej znowu na asekuracji
Dla mnie to błąd głównie ze względu na to, ze dziecko jest tu zepchniete zdecydowanie na drugi plan. Liczy się spokój duszy rodzica. Bezpieczeństwo o którym piszesz mozna załatwić odpowiednim dobraniem stoku, wymuszenime śladu, prcyzyjnym pokazem i przykazaniem nasladownictwa itd.
Zauważ, że dziecko uczy sie głównie poprzez naśaldownictwo podświadome. Gdy jedziesz za nim na dodatek z lejcami nie koncepntrujesz sie na tym, żeby przeakzac cos młodzieży bo nawet nie masz zadnej do tego mozliwości. A jakby cop zawsze można szarpnąć i "jest bezpecznie". Na dodatek przekaz:
nie ufam Ci, nie poradzisz sobie nawet jak sie będziesz bardzo starał, od Ciebie nic nie zalezy bo ja Cie zatrzymam itd. więc się nie bój. Z każdego punktu widzenia ten środek asekuracyjny to błąd. A juz na długiej linie.....
Pozdrowienia
-
Cześć
A co powiesz o tych: http://www.scott.pl/...43&id_prod=4883 Rybelek właśnie na takie się namierza jako pierwsze. Pozdrowieniamm2, nie sil się na klamrę w spd, chyba że Cię stać. Ja mam 3 rzepy, buty przeżyły różne błota, rzeki, nie ściąganie ich przez dobę. Mają z 5 lat a rzepy dalej trzymają idealnie, choćbym nie wiem jak pedał w górę ciągnęła. Nie wiem jak z męskimi stopami to bywa, ale polecam przymiarkę przed kupnem. Dobrze jak but ładnie przylega a nie ma luzu (a szimanochy, przynajmniej damskie, mają zdecydowanie za dużą objętość w stosunku do długości). Blokami z Time wepniesz się w Cranki i odwrotnie, z szimanochami tak nie zakręcisz (;
-
Cześć Dobry narciarz z pewnością mniej zniszczy narty niż narciarz słaby. To chyba oczywiste. Przy dużej intensywności jazdy i dynamice zużycie będzie oczywiście większe i tyle. Piotrek jeździ dynamicznie i bezkompromisowo i tyle ale prawda jest taka, że tam gdzie słaby narciarz narty zniszczy dobry - jeżeli tylko chce - przejedzie bez śladu. A co do rekactywacji Jantara to czy Jurek masz jakiś plan, pomysł na takie przedsięwzięcie? Pozdrowienia
-
Cześć
Cały post jest świetny a to zdanie podkreślam bo z doświadczenia wiem, że to sama prawda. Pozdrowienia.... W pyskówkę wdają się zwykle Ci, którzy chcą. ......
-
Cześć
Reakcja jest moim wyborem. Najczęściej jest to olanie - rzadko się zdarza, żeby ktoś próbował ponownie. Czasami odpowiadam i zazwyczja daje to zamierzony efekt ale musi to być dośc przemyślana odpowiedź i z pewnością nie polegająć na rzeczowej argumentacji - za założenia takie podejście jest idiotyczne przeciez. Nie możesz argumentami walczyć z debilem - dośc chyba logiczne.I tu odpowiednikiem jest właśnie ujawnienie i kara regulaminowa. Bo jakie masz inne propozycję reakcji? Często jest tak (sam tak miałem tu, na tym forum) że próby odpowiedzi, nawet rzeczowej, bowodują tylko potok bluzgów z drugiej strony, bo nie chodzi o dyskusję, tylko o bluzgi właśnie a każda odpowiedź poakuje że cię zabolało. Zapomnieć? To tylko daje poczucie bezkarności i odbije się potem na innych. W zęby dać w realu? Nie dasz, jeśli dana osoba pisze na przykłąd z antypodów (choć kwestia anonimowości powoduje ze to może byc równie dobrze jedna ulica obok ciebie).
I już kończe, możesz uznać moją argumentację (w całości, lub choćby w małej części) albo nie, nie potrafię napisać tego w inny sposób.
Pozdr
Marcin
Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć
Przez ponad pięc lat dostałem sporo róznych privów które jednoznacznie sugerowały co i gdzie moge sobie wsadzić oraz jaki jest mój poziom IQ itd.
Totez jest dowód na istnienie podziemia SF?
Pozdrowienia
-
Cześć
Cóż mam powiedzieć. Rozumiemże jest tak jak piszesz niestety ja mam pewna wadę wrodzoną, z którą ciężko mi się czasami żyje. Otóz zakładam pewien stopień uczciwości wszystkich wokół. Może to naiwność a może głupota??Mitku. Punkt podstawowy jest taki, że internet to nie real. Jeśli ktoś się na ciebie uweźmie, to nie masz najmniejszej szansy obrony- tym bardziej jeśli taka osoba jest większą częścią jakiejś grupy. Możliwości nękania jest o wiele więcej i robi się to łątwiej, bo jest się schowanym za monitorem. Często jest tak, ze jedyną formą obrony jest zwrócenie się do odpowiednich organów (tu- do moderatorów), bo samemu nie jest się w stanie zrobić nic. Nawet walnąć w zęby (czego nie popieram), bo nie ma kogo a odpowiedzi na takie PW tylko zachęcają do dalszego ataku.
Przytaczane przez ciebie przykłady z życia "realnego" po prostu nia pasują do realiów sieciowych, ale przytoczę ty przykłąd ze śmiecącymi żeglarzami, mimo że nie lubię analogii. Wysłanie do kogoś chamskiego PW jest jak wyrzucenie worka z pokładu na brzeg i szybkie odpłynięcie. To po prostu powinno być zgłaszane i błyskawicznie karane.
Może też takie porównanie do ciebie przemówi- ujawnienie chamskiego PW i kara ze strony moderatora to odpowiednik "walnięcia w zęby" agresora.
Pozdr
Marcin
W każdym razie nikt jeszcze się na mnie "nie uwziął" bo też w jaki sposób miałby to zrobić? Mam pole do popisu niesamowite bo jako jedne z nielicznych forumowiczów jeste wyjątkowo transparentny. Znane są moje kompletne dane, adresy, rodzina, numer konta itd. Jak dotychczas nikt jeszcze nie próbował a może próbował tylko ja po prostu tego nie zauwazyłem.
Pachnie mi to trochę teoriami spiskowymi na których wszechobecność jestem wyjatkowo wyczulony bo zawsze jak się zastanowic okazują się bzdurami.
Co do gościa z żaglówki to odpłynął ale dogoniło go pare rzeczy z brzegu (a właściwie jego żagiel i burtę).
Ja nie "działam w sieci". Piszę na skiforum i - ostatnio bardzo rzadko - na paru innych forach narciarskich - i tyle. Więć tak naprawdę moje doświadczenie sieciowe jest żadne. Tak amatorska, prywatna, zabawowa, działalność w sieci na forach ma dla mnie jednak jedna pozytywną cechę, która - moim zdaniem - absolutnie niweczy Twoja argumentację - moge przestac w każdej chwili, w każdej gdy przestanie mi to sprawiac przyjemność.
Serdecznie pozdrawiam Marcinie
PS
Jak tam zdrowie Szanownej Zofii?
-
Cześć
To znaczy co konkretnie Marcin. Najlepiej w punktach i chetnie zweryfikuję jak uznam, że masz argumenty.W takim razie Mitku- piszę to tylko dlatego że cię poznałem na stoku i polubiłem i mam nadzieję ze to coś zmieni.
W temacie chamstwa i przemocy w internecie piszesz straszne głupoty i sugeruję ci weryfikacje poglądów.
Pozdrawiam
Marcin
Pozdro serdeczne
-
Cześć
Podobnie jak Jarek jeste przerażony, że i tutaj mamy dotarła ogólnie zauważalna tendencja do formalizowania wszystkiego i zasłaniania swojej niemocy przepisami, prawem i nie wiem czym tam jeszcze. Dla mnie kontrola PW - jaka by nie była jest przejawem chęci powrotu do cenzury a jednocześnie słabości tych, którzy oczekuja na każdym kroku, że będzie za nimi stał Pan z pałą, który pomoże jak sobie nie radzą.
Kategorycznie nie zgadzam się aby ktokolwiek miał w jakikolwiek sposób dostęp do mouich prywatnych wiadomości, maili, listów i innych form nieupublicznionego przeze mnie przekazu.Osoby z niewielkim stażem na SF, posiadające odrębne zdanie od "przodowników SF" są przez tych ostatnich często zniechęcani lub zastraszani. Mając mały "rekord" sam tego doświadczyłem. Dostałem kilkanaście maili z sugestiami żebym się "odczepił" bo jestem "dyletantem" lub nie jestem "partnerem do dyskusji" mimo że nie brałem udziału w "nauce jazdy" tylko w tematach natury ogólnej. Jestem przekonany że działanie tego typu "wujków Dobra Rada" zniechęca do pisania młodych stażem forumowiczów. Zamiatając sprawy moderacji PW pod dywan, ograniczamy działanie SF do porad sprzętowych i "kółek wzajemnej adoracji". Od kilku miesięcy nie jestem w stanie wymienić "świeżego" użytkownika który zarejestrował się ostatnio i został tutaj na dłużej. Albo jest ignorowany w dyskusji, albo ,śmiem przypuszczać, zniechęcany na PW.
Wyłączenie skrzynki to jest samoograniczenie. W sumie czemu to ja mam przestać otrzymywać "złe" maile a nie "ON" przestać je pisać?
Czy w "realu" mogę bezkarnie zbluzgać sąsiada wysyłając do niego maila, powołując się na tajemnicę korespondencji???
W realu możesz zbluzgac sąsiada i od niego zalezy czy skończy się na zbluzganiu Ciebie czy dostaniesz w przysłowiowe kły. Zeby była jasnośc natomiast top oczywiście sąsiad ma jeszcze mozliwość "poskarżenia się" czyli udania sie do prawnika co jest postępowaniem po prostu żałosnym ale to jest znak naszych czasów niestety.
Ze swej strony deklaruję, że gdy ktoś będzie pisał na forum głupoty zawsze zwrócę na to uwagę i zasugeruje weryfikacje poglądów.
Widzę, że mamy bardzo podobne podejście do forum. Ja tez tępienie głupot w tematach narciarskich traktuje jako misje.Nie wierzę w Twoją teorię że reszta to osobnicy "podobni Tobie".
Mam nadzieję że "obalę ją" tak szybko jak wcześniejszą głoszoną przez Ciebie o "podwójnej moralności"!
Pozdrowienia
Edited by Mitek, 26 June 2013 - 08:41.
-
Cześć
To proste i oczywiste. Rozmowa prywatna ma taka pozostac zawsze. Niektórym widać marzą się prywatne rozmowy kontrolowane.ale tylko zamieszczonych w PW
tam nie ma, nie miałem i nie chce mieć dostępu , nawet jeśli takowy mógłbym mieć
jarek
Pozdrowienia
-
Cześć
Wczoraj oglądałem "W imię ojca". Tam też zrobiono bezwzględnie wszystko, żeby tzw. normalni użytkownicy poczuli się bezpiecznie.Oczywiście że w cytat możesz wpisać wszystko ale automat już nie tak łatwo oszukać.
Przy wysyłaniu "raportuj zły post" nie masz możliwości manipulacji, bo działa silnik forum. Na moim forum jak są wątpliwości to to weryfikuje admin - jak pisałem jest taka możliwość. Generalnie tniemy takie rzeczy bezwzględnie po to jest moderacja żeby normalni użytkownicy czuli się bezpiecznie, a nie byli narażeni na czytanie czegoś takiego.
Acha i jeszcze:
Okreslenie śmieć zastało użyte przeze mnie celowo. Jednoznacznie zdefiniowałem kogo tak nazywam i prosiłbym o nieuzywanie go w innych znaczeniu lub jako przykładu na cokolwiek bo wypacza to moje intencje.
Smieć to smieć - bez dwuznaczności - jego miejsce jest na śmietniku.
A co do moderacji czy nie moderacji to:
Pewien chłopczyk był kiedys z racji niskiego wzrostu szykanowany i arogancko traktowany prze starszych kolegów. Pomimo próśb kierowanych do nauczycieli i wychowawców sytuacja powtarzała się. W końcu chłopczyk niewytrzymał. Przy kolejnej akcji - rozgrywającej sie na oczach parudziesięciu dzieci, stłukł strszego kolegę tak, że skończył w gabinecie lekarskim. Od tej pory chłopczyk miał absolutny spokój. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszyscy zaczęli sie z nim grzecznie witać jak tylko go widzieli a i ilość "przyjaciół" jakby sie powiększyła.
Zastosował się do rady ojca, który twierdził, że dopóki sie da tzreba na wszelkie mozliwe sposoby załatwic sprawę polubownie.
A jak sie nie da? - pytał chłopiec.
No cóż - wtedy musisz przywalić. - powiedział ojciec
Ale tak delikatnie, żeby nie zrobic krzywdy? - zapyta chłopiec.
Wtedy juz nie. Jak walisz to tak żeby nie wstał.
Dla mnie moderacja jest zbędna - przy całym szacunku dla Jarka - tak jak zbędna jest obecnośc na każdym kroku przepisu i stojącego za nim gotowego do dizłania prawnika, który go przeciez po coś stworzył.
Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć Oj słąbo dbasz o swoje zdrowie chłopie.Takie rzeczy to priorytet. Pamietaj o tym i nie czekaj na cuda. Pozdro serdeczne
-
Cześć Proponuję, napisz do jana kovala na priv z prośbą o pomoc. Ja Ci oczywiście tez moge sporo napisac ale chyba nie chcesz, żeby wyniki poważnych badań interpretował pierwszy lepszy kretyn? Pozdrowienia
-
Cześć
No własnie koniecznie!Olaboga ! Faktycznie (sprawdziłem w wiki). Nie wiedziałem że moje dziecko od dawna już po czarnych trasach jeździ. Nawet niedaleko mnie, Kamieńsk ma oznaczenie czerwona -> niebieska, ja bym raczej dał niebieska -> zielona, a tu okazuje się, że jak najbardziej naukowo i prawidłowo byłoby ją oznaczyć czarna -> czerwona . Muszę dziecku nart zakazać. Albo puszczać tylko na talerzyk
Niedługo pęd właścicieli do pochwalenia się czarną trasą spowoduje, że bedziemy miec takie trasy pod górę.
Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć
No właśnie z tej jednej się smieję. A co do czarnych to chyba mówimy o 30 stopniach bo 30% to raczej łagodny stoczek. Jazda na nartach to jazda na nartach. Nie słyszałem, żeby gdzieś dzielon na jazdę dla rekreacji i nie dla rekreacji. Oznankowanie tras powinno mieć wymiar obiektywny. Pozdrowienia Pozdro serdeczneW jurgowie to jest jedna czarna? z tego co pamiętam. @Wujot uważam,że w Polsce nie ma takiego ośrodka, która ma trasy pokroju Bukovela, nawet jeśli są to trochę pseudo czarne, to i tak mi się baardzo podobały, a do tego są zawsze przygotowane tak jak należy. Trzeba też mieć świadomość,że większość ludzie (szczególnie tam) to totalni amatorzy, więc jeżeli trasę 11C oznaczył byś jako czerwoną to sorry, ale byłoby to wręcz nie stosowne. Mam nadzieję,że nie pomyliłam tras, ale zdaje mi się,że akurat 11C zaczyna dość dużym pochylenie, spokojnie okołu 30%, pomimo,że pożniej jest wypłaszczenie. Rozmawiając z innymi, nie spotkałam się,żeby ktoś powiedział 'ta czarna to czerwona przecież', jeśli chodzi o Bukovel to wręcz odwrotnie. Oznaczenie tras musimy trochę postrzegać przez pryzmat 80% ludzi jezdzący totalnie dla rekreacji.
-
Cześć Narazie to lekko przedwczesne. Pozdro
Nowe narty dla zaawansowanego.
w Dobór NART
Napisano
Użytkownik Mitek edytował ten post 21 wrzesień 2013 - 22:52