Skocz do zawartości

KubaR

Members
  • Liczba zawartości

    224
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez KubaR

  1. Rocker, Reverse Camber, and Early Rise “Rocker” and “reverse camber” mean basically the same thing. A ski with rocker could have bent-up tips, tails, or both. A reverse-camber ski is rockered, but the camber of the entire ski is opposite that of a traditional ski (which is bowed up in the middle). So a reverse-camber ski is shaped like a U. “Early rise” specifically refers to tip rocker, and tip rocker only.

    No to jest burdel terminologiczny i producenci mówią po swojemu. Np. Voelkl tak jak Jan pisze używa terminologii rocker=reverse camber. K2 już nie, wyraźnie mówią o rockerze i "normal" czy "reverse camber". Podobnie G3, Armada chyba też. Jak ktoś ma sensowne wyjaśnienie np. o co chodziło przy peirwszych tak nazwanych nartach (K2 Pontoon?) to by było warto wiedzieć. Kuba
  2. hej, Dla początkujących czy średniozaawansowanych są zasady dobierania nart. Po prostu narty te są w pewien sposób projektowane z uwzględnieniem parametrów jeźdźca. Te manuale serwisowe (np. takiej ka zapodany kiedyś Salomona) w większości odnoszą się do wagi jeźdżca, a nie jego wzrostu. Popularne poradniki czy czasami informacje w katalogach podają porady "wzrostowe" - jest uprawnione działąnie bo waga jest silnie związana ze wzrostem.

    Czyli Twoim zdaniem ci wszyscy faceci którzy jeżdżą na krótszych nartach jak Ty sugerujesz to nie narciarze ???,(łapię się do tego grona),zapewniam Cie ze wielu z Nas jeździ na krótkich nartach i nie czujemy się z tego powodu kalekami,wiemy ze Ty preferujesz długie narty ale to nie oznacza że Wszyscy na takich mamy jeździć...

    Myślę, że nie o to chodzi. Jeżeli to co podaje producent jest standardem (tak dla zachęty polecam policzenie dla siebie rozmiaru nart według tychże manuali serwisowych salomona, niejeden się ździwi) i tego większość osób powinna się trzymać. Mam wrażenie, że są dwa główne powody odstępstw: - ktoś wie co robi. Przykładowo ja wybierałem moje podstawowe narty z założenia nieco krótsze ze względu na manewrowanie, wagę itp. ale wiedząc, że odbije się to czasami w jeździe (i nieraz kląłem) - ktoś nie wie co robi. Najczęściej jest to podążanie za modą ale czasem po prostu świadomość, że sobie z dłuższą narta nie poradzą albo się będą męczyć. Niestety najczęściej zamiast zmienić nartę na łatwiejszą wybierają skrócenie jej - jak tak patrzę na polskie stoki to sądząc po nartach mamy samych zawodników i superinstruktorów. Nawet tu w dyskusjach komórki, serwisówki, a zwykła slalomka nie mówiąc o niższych modelach. A przecież chyba nawet nie każdy instruktor (nawet z dorosłymi paierami SITN) chyba nie koniecznie wymaga aż takiego sprzętu. Co do porównywania nart ze wzrostem to weźcie pod uwagę, że osoba wysoka a lekka ma krótsze narty bo po prostu nie będzie w stanie wywrzeć odpowiedniego nacisku. Dla tych ekstremalnie długich i cieżkich to producent najczęściej podaje kategorię typu >80kg i dla tych większych są po prostu najdłuższe narty z produkowanych. Pozdrawiam, Kuba

    Użytkownik KubaR edytował ten post 20 październik 2009 - 12:03

  3. dla ulatwienia konwersacji dla innych (bo z toba konwersowal nie bede); rockers sa to narty , w ktorych "najnizszy punkt "sklepienia" jest pod stopa lub w okolicy srodka narty. czyli ogolnie mowiac, jest to narta o odwroconej "strzalce" (chyba tak sie to nazywa). analogia do rocker bottom foot = stopa suszkowata (suszka; przyrzad do suszenia atramentu)............

    Hmm. Mi się zawsze wydawało że rocker<>reverse camber. I rocker to jest konstrukcja gdzie dziób/tył "zaczyna się wczesniej", a reverse camber to właśnie narta z odwróconą strzałką. Takim rockerem z klasyczną strzałką (normal camber) jest np. K2 coomback. Jest jeszcze taki śpas jak "reduced camber" z rockerem. Taki przykład to np. G3 Tonic (oni to co prawda nazywają "joyride" ale jka nic to reduced camber i rocker). Pozdrawiam, Kuba P.S. Popytaj Maćka K. o te G3 Tonic bo wygląda na niezłą konstrukcję i na pewno telemarkowo sprawdzoną.

    Użytkownik KubaR edytował ten post 20 październik 2009 - 07:45 Dopisałek peesa

  4. Teraz jest raczej jasne, gdzie to jest. Pytanie - skąd lawina zeszła i jaka była jej przyczyna.

    Nie jest to czasem 11.02.1985 (znaczy się samo zdjęcie jakiś czas później)? Przyznam, że trochę mi to tak wygląda. Jak tak to Czuba Goryczkowa a przyczyna była taka jak II wojna światowa. Kuba P.S. Jeśli chodzi o snieg to u mnie się nie topi, a do tego cały czas dosypuje. Jak tak dalej pójdzie to się da gdzieś ślizgnąć zaniebawem. K.

    Użytkownik KubaR edytował ten post 14 październik 2009 - 11:45 Kretynizm, pomysliłem 2005 i 1985

  5. Mitek, Trochę się zgodzę z Tobą, a trochę nie. Owszem ten trend łatwo, lekko przyjemnie jest u nas widoczny. Więcej wspiera go nawet konstrukcja prawa naszego - ciut się "amerykanizuje". Między innymi dlatego takie, a nie inne zapisy były (i są) proponowane w projekcie ustawy. Ja nie mam, aż tak "sierioznego" podejścia do nart jak Ty - uważam, że jak ktoś chce to może to traktować na kompletnym luzie. Jednakże powinien pamiętać, że narty są sportem urazowym, że na naszych wysokościach i klimacie sztruksik nie jest wieczny, że warunki są zmienne. Jak tyle będzie wiedział to może sobie być wyluzowany jak Gepard Chester i nie mieć żadnych ambicji do dalszej nauki.

    Jasne ale kto ten trend wymyslił. Zwróc uwagę, że zazwyczaj osoby pytające o dobor sprzetu informują że np. dotychczas jeździły na nartach powiedzmy 160cm (facet 180cm 105kg). Przeciez ktoś mu takie narty doradził. Trzebaby powalczyc z tymi co tak doradzają.

    Nie tylko doradzają. W Polsce się często nie da kupić dłuższych rozmiarów. Mój kolega ma 187 i 110kg - prosił mnie o doradzenie nart. Wybraliśmy model, w katalogu wychodziło, że produkowany jest w długościach 180 kilka, 170 kilka, 160 kilka i 150 kilka. Okazało się, że dystrybutor w Polsce sprowadza wyłacznie 150 kilka i 160 kilka. Na pytanie o dłuższe usłyszałem, że się nie znam (co może być prawdą w domenie nart zjazdowych) i, że teraz się jeździ na krótkich. Na moje pytanie dla kogo są te długie odpowiedzi nie było. Sprawdzielem w kilku sklepach i kupienie narty wymiarowo dostosowanej do solidnego chłopa graniczy z cudem (jak ktoś nie chce slalomki). Taka skrzecząca rzeczywistość, Kuba
  6. Miałem się nie odzywac :-)

    istnieje wiele rodzajow smigu. istota tej ewolucji jest pewien rytm wirazy laczanych w jeden ciag w linii spadku..................... itp itd.......... no ale co joubert wiedzial o jezdzie na nartach........................

    Janek vel Kuba - jak dla mnie gdy ktoś mówi "śmig" to rozumiem to tak jak wiele tu osób z Fredowskim na czele. Czyli tak jak to stanowi niemieckie (ale i w hameryce stosowane "wedeln" czylirównolegle, rytmicznie itp.). Inne "śmig XXX" to już pisałem: nazwy i opisy ewolucji lub ćwiczeń raczej bywszych ale istniejących i znanych. Dla mnie chyba najlepszym podsumowaniem jest to co napisał Maniaq, a co (być może nieudolnie próbowałem w w swoich postach przemycić):

    podkreślam że jest to ewolucja historyczna i tak ją należy traktować, a nie jako wytyczne wykonywania dzisiejszego śmigu....

    Pozdrawiam, Kuba
  7. Tak Mi sie udało, że byłem ostatnio w paru naszych ośrodkach (POdchale, Gorce, Pieniny).

    Hmm, nie bardzo wiem gdzie byłeś (poza Gorcami i Pieninami) ale jak byłeś w Gorcach, Pieninach i być może na Podhalu to czemu się nie odezwałeś? Co do reszty się zgadzam.

    na palcach jednej ręki można policzyć aby ktoś się odezwał i powiedział "pędzisz chłopie makabrycznie źle i źle się to skończy..." A kto ma uświadomić gościa, że tylko mu się wydaje, że "jedzie na nartach"???

    Parokrotnie zwracałem uwagę jakimś potencjalnym zabójcom i z reguły odpowiedzią był bluzg. Pasowałoby gościa dogonić, wrzucić do lasu i tam naprostować ale jakby nie pasuje. Pozdrawiam, Kuba
  8. A można prosić o więcej szczegółów? Bo w ten sposób można wszystko skrytykować. :)

    Może nie Zyfri ale proszę bardzo: 1. Waga - sam Trekker nie jest lekki a do tego dochodzi zwykłe wiązanie. 2. Wysoka pozycja nad nartą - można to nazwać efektem "szczudeł" przy trawersach, w terenie nierównym męczy kulasy. 3. Zwykle używa się butów zjazdowych co również fajne nie jest (turowych nie powinno się wpinać w zwykłe wiązanie, chyba, że mają wymienne podeszwy, bo wtedy nastawy bezpiecznika idą w diabły). W sumie jest fajne rozwiązanie ale na stosunkowo krótkie podejścia. Takie używanie incydentalne, albo dla kogoś kto potrzebuje na 100% wiązań zjazdowych. Do zwykłego turowania albo nawet takiego freerajdowania ale z nastawieniem na konretne podejścia wady przeważają nad zaletą (jedną - można każde narty przerobić na quasi-turowe). Kuba
  9. A tak na poważnie pomijając podwózkę np. Mi-8 na szczyt,ale biorąc pod uwagę np.ratrak ,ewentualnie ski-bus na gąsienicach:),to gdzie na świecie mamy największe przewyższenie na nartach?

    A na nogach nie można? Same zjazdy dla leniwców wchodzą w grę? Jak można samemu wyjść to chyba najdłuższy zrobiony to Mount St Elias: Zjazd z Mount St Elias (klik) Kuba P.S. Fajne zjazdy sa w okolicach Narviku - góra ma 1724 m wzrostu a zjechać można 1700 :-)
  10. Biały Jar 30 stopni

    Miejscami więcej....

    Samotnia 51 stopni, walnąłem się poprzednio z tą Samotnią.

    Ale którędy? Zjazdów tam jak mrówków :-) Z tym, że ta metoda jest fajna ale podaje średnie nachylenie - w przypadku stoków S-kształtnych może być tak że część jest znacznie bardziej nachylona. Oczywiście na znacznie mniejszej długości (przy rozstawie poziomic 20 m tego bardziej nachylonego może być maks circa 30 metrów). Pozdrówka, Kuba
  11. Takie mapy na GPS są pomocne przy planowaniu FR. Można sprawdzić spadki i rejony zagrożone lawiną.

    Do tego potrzebujesz mapy o odpowiedniej gęstości poziomic, w cywilizowanym świecie z reguły 1:25000 (chyba, że szwajcarskich Swiss-Topo skiturowych 1:50000). Nie wiem jaką mapę posiadasz w swoim GPS ale znane mi pokrywające Polskę sa mało dokładne. Sam zresztą podajesz przykład - Biały jar który w samym leju ma istotnie więcej niż 26 stopni.

    Najostrzejsze zjazdy FR jakie widziałem, to zjazd do Małego Stawu- Samotnia tam jest 30 stopni

    Ale gdzie? Slalomowy jest miejscami nachylony więcej niż 30 stopni a jest to najłatwiejszy zjazd w rejonie. Popularny "Fajkosz" ma ponad 35, kilka zajzdów na prawo od tegoż dobrze ponad 40. Mierzone w terenie klinometrem.

    Ok - założyłem, że zjazdy odbywają się niejako "na dziko", poza trasami, tam, gdzie jeździć nie wolno. (Wnoszę, ze takie trasy są, bo czegoś ci antyterrorysci pilnują. )

    To jest nieco na odwrót - nie wolno nigdzie poza obszarami dopuszczonymi (wyznaczone trasy zjazdowe, szlaki turystyczne z odstepstwami z powodów bezpieczeństwa). Część ekstremalnie trudnych zjazdów to znane drogi wspinaczkowe czy wycofowe (np. Hińczowa wprost, Zachód Grońskiego, załupa H) - w tych miejscach park to interpretuje jako działalnośc alpinistyczną.

    Przyjmując jednak to co pisze Kuba i przyjmując taki punkt widzenia, (nie bez znaczenia jest tez, kto to pisze) wycofuje sie z moich zastrzeżeń i obiekcji.

    Ło joj :-) Kuba
  12. OK, ale jakie sa plusy "zrobienia" trudnego stoku przez b.dobrego narciarza?

    Dokładnie takie same jak ze zjazdu po trudnej nartostradzie. Zresztą wchodzimy tu już w dyskusje dotyczące raczej filozofii - podobne pytanie mozna by zadać poco się ludzie wspinają.

    Wg mnie nie ma znaczenia, co twierdzi TOPR (przepraszam za pomyłkę), gdyż promujemy na tym forum, bezpieczne narciarstwo.

    To już jest mniej narciarstwo to bardziej alpinizm - tylko, że narzedziem służacym bo pokonania ściany są narty.

    Kto ma określać, czy ten narciarz wie co robi, a ten już nie?

    A po co ktokolwiek ma określać? Ty sam się decydujesz. Tak samo jak ze wspinaniem: uznajesz, że umiesz, masz sprzęt i partnerów i idziesz.

    Poza wszystkim TOPR czy GOPR, ktory będzie zaangażowany w ratowanie takiego narciarza w trudnym miejscu (kogoś, kto sobie kuku zrobil na własne życzenie), może nie być w stanie pomóc komuś, kto na zwykłej trasie ulegnie wypadkowi.

    Na zwykłej trasie są stałe dyżury i raczej się ich nie odwołuje z powodu innego zdarzenia.

    Tylko dlatego, ze komuś fantazja kazała zjechać tam, gdzie w zasadzie nie wolno.

    Dlaczego nie wolno?????? Pomijam przepisy o ochronie przyrody (parki narodowe) ale gdzie jest napisane, że nie wolno. Nawet zachodem grońskiego wolno - jest w rejonie udostepnionym do wspinania.

    Jakoś nie wierzę, że gdyby - odpukać - w czasie akcji zginął lub został ranny ratownik, to że koledzy stali by na stanowisku: "No trudno - tak bywa. W końcu rozumiemy, ze ten, którego ratowaliśmy, miał taka potrzebę wewnętrzną i wybrał się tam gdzie go być nie powinno."

    Cały czas się pytam z jakiego powodu "go tam być nie powinno". Tzn. uważasz, że w górach nie powinno być wspinaczy, narciarzy wysokogórskich itp? Wypadki są immanentnie związane z tymi dyscyplinami. A ratownicy nie wiem jaką będa mieli reakcję, nie jestem w stanie tego przewidzieć. Kuba
  13. Mam pytanie do wyjadaczy.


    A można odpisywać nie będąc? :-)

    Czytając opis Dziadka Kuby, o zjazdach z trudnych stoków (zwłaszcza ten kawałek o linach :eek:) naszło mnie, ze to taka trochę analogia do słabych narciarzy, pchajacych się na zbyt trudny stok.


    To chyba trochę inaczej - słaby narciarz pchający się na zbyt trudny stok robi sobie krzywdę (bedzie miał trudności z których pokonania nie wiele wynika w sensie nauki techniki), może zrobić innym. Generalnie nie ma plusów.

    Narciarz, który jakos pokonał bardzo trudny stok, narażajac swoje zdrowie i zycie, a potencjalnie zycie innych - np ratowników GOPR, którzy w razie czego bdą musieli, przynajmniej ciało zapaleńca, jakoś wydostać.


    W przypadku miejsc które opisał Dziadek Kuby to raczej TOPR ale rozumiem intencję. Jak dla mnie to nie jest dobra argumentacja. Większość ratowników odpowie Ci, że zabranianie czy robienie halo w przypadku ludzi którzy wiedzą co robią a ulegli wypadkowi przez pech czy jakiś błąd nie ma sensu. Większość z nich sama sie wspina, chodzi na turach jeździ w ekstremalnych sytuacjach. Problemem są ci co nie wiedza co robią.

    Jaka jest przyjeność z jazdy skokami, bez płynnosci, będąc uwiazanym lina....
    Czy to poczucie samozadowolenia i zdjęcie sladu na pustym, trudnym stoku jest warte tego ryzyka?


    Ja akurat nie lubię jazdy skokami, ale są trudne miejsca gdzie jedziesz płynnie, a są typowymi YFYD'ami (You Fall, You Die). To trochę tak jak ze wspinaczką na wysokim poziomie musisz być naprawdę pewny tego co robisz. A dlaczego to się robi? Może dla tego samego co Mallory: "bo są".

    Dlaczego potępiajac innych za niepotrzebne, nierozwazne ryzyko - równocześnie sami generują sytuacje niebezpieczne.

    Generują je dla siebie głównie. I jest to robione świadomie.


    Kuba
  14. Teraz w Tatrach odbywają się, jak czytam, ciągle łapanki. Ale i ruch jest poza trasami zdaje się być ogromny. Dawniej na wyrypy wybierało się niewiele ludzi.


    Fajnie napisałeś.

    Łapanki e facto odbywają się w rejonie Kasprowego, czasem w rezerwatach. Generalnie duża część tych zjazdów które opisałeś jest absolutnie legalna - prowadzą tamtędy szlaki turystyczne. Część oczywiście nie.

    Pozdrawiam,

    Kuba
  15. Mister_K, Mitek, Dziadek Kuby. Jak którykolwiek z Was nagra mi film jak jedzie więcej niż 500m czerwoną trasą (w dół) w biegówkach, to ja wysyłam Wam kurcze porządnego czeskiego geriavita 0,7 40% z górnej półki - Jaegermeistra np.

    Tak a'propos biegówek. Kiedyś (chyba 2001) spotkałem pod Kleine Glocknerem klienta na biegówkach. Klient się uparł że zjedzie, stanął, włożył kije na Babę - Jagę i pojechał. Niestety po kilku metrach go glebnęło, narty mu się złożyły wzdłuż tulowia i zaczął sie toczyć. Szczęśliwie po stoku, a nie w obryw. Dotoczył się na wypłaszczenie pod Adlersruhe. Wstać nie mógł chyba jeszcze przez 15 minut tak mu błędnik oszalał. Niżej widziałem go jak popierniczał po lodowcu i problemów nie miał. Jak znajdę slajdy to zeskanuję i wstawię.

    Na serio. Dopuszczalne są 3 gleby (żeby nie tak bez szans). W napisach końcowych możecie umieścić "Tomek Ty ofermo" - milion osób to obejrzy, będzie hit YouTube.

    Hmm - zaczyna brzmieć interesująco. Tylko jeszcze mi powiedz czy ogranicza się to do nart typu stricte biegowego (wycyznowe do trasy) czy moga być okrawędziowane sladówki? Kuba P.S. W połowie lat osiemdziesiątych szlag mi trafił narty. Jeździłem wtedy na pożyczonych Rysach Metal super 215. Miałem circa 180 ale ważyłem <65 kg. Buty ofkorz miałem własne i dopasowane. Specjalnych problemów nie było, czasem się tylk ow bramkach nie wyrabiałem. A wyglądałem jak łódź podwodan w wynurzeniu.
  16. napisz coś o piepsie vs recco naraz (o: Pierwsze słysze ,że się zakłucają.

    Bo się nie zakłócają. Inny zakres fal. Mogą być problemy przy jednoczesnym szukaniu tzn. w detektorach przełączonych na odbiór może być detektor Recco słyszalny (i to faktycznie zakłóca). Podobnie czasami urządzenia elektroniczne bywają widziane przez detektor recco (w ten sposób Niemcy znaleźli klienta na Kaukazie). Z punktu widzenia poszukiwaniobiorcy obie te sytuacje nie mają znaczenia. Nie mają też dla pomocy koleżeńskiej, natomiast mogą mieć dla profi ratowników którzy przylecą z systemem Recco. Najnowszy model detektora Recco ma zresztą wbudowany normalny detektor na 457 kHz coby od razu szukać zwykłych detektorów i reflektorów Recco. Ma być dostępny w dzierżawie od tego sezonu. Pozdrawiam, Kuba
  17. Fajnie, jak sie sprawdzi przytomnosc i potrafi ocenic oddech oraz widoczne urazy - ratownicy wiedza, czy brac sanki/skuter, czy specjalistyczny sprzet.

    To nawet nie chodzi o dobór sprzętu. W tej chwili standard jest taki, że ratownicy (przynajmniej GORP) mają jechać z pełną apteczką do każdego zgłoszenia, a środek transportu ma być wyposażony w deskę. Niestety wyposażenie w defibrylatory i tlen jest już ograniczone do większych stacji i części samochodów. Jeżeli wzywając pomoc podamy, że klient nie oddycha lub ma potężne urazy to równocześnie ze startem ratowników na wyciągu wystartuje wsparcie - samochód z najbliższej stacji z odpowiednim wyposażeniem (i lekarzem, czasem z pogotowia), karetka pogotowia czy śmigłowiec sanitarny. Pozdrawiam, Kuba
  18. Hej, Panowie czy nie wchodzicie za bardzo w szczegóły? Chyba tutaj piszemy o sytuacji stoków narciarskich i zwykłych ludziach. Jeżeli ktoś nie jest specjalistycznie przeszkolony to może (a raczej powinien): - zabezpieczyć miejsce wypadku, - zabezpieczyć poszkodowanego - raczej w typowych warunkach stoku rzadko, - wezwać jakieś przedsiębiorstwo transportowe typu TOPR/GOPR. Jeżeli jest przeszkolony w ramach jakiegoś BLS+AED (podstawowe zabiegi ratujące życie + defibrylator) czy BTLS (poziom circa ustawowo zdefiniowanych kursów kwalifikowanej pomocy przedlekarskiej) to wtedy może się bawić więcej, ale wtedy raczej wie co w takich przypadkach zrobić. Pozdrawiam, Kuba
  19. Wywołałem wilka z lasu :-) Spieszę wyjaśnić, że chodziło mi nieco inny aspekt sprawy niż poszła dyskusja. Konkretnie napisałem, że poczułem największy progres w jeździe gdy zacząłem dużo (a raczej wyłącznie) w miękkich butach. Po jakimś czasie okazało się, że da się zjechać w nich takie rzeczy, o których wcześniej myślałem, że wymagają hiper podparcia. I oczywiście i Mitek i Janek macie rację w twardych butach się jeździ lepiej, masz lepsze podparcie, kontrolę itp. ale dla mnie jedną z miar narciarza jest umiejętność zjechania w trudnych warunkach "w kapciach". Wzięło mi się to z takiego zdarzenia kiedy jechałem za kolegą, który jechał w nieprzepiętych do zjazdu butach turowych i zapierdzielał tak, że go dogonić nie mogłem w ściśle zapiętych i twardszych.

    Kuba jak chcesz się nauczyc wyważać to po prostu wystarczy but rozpiąć i od razu masz jak na dłoni czy stoisz nad nartami czy lecisz w przód czy w tył.

    Owszem ale co z wyrobieniem odruchów? Zwróć uwagę ile ludzi, często bardzo dobrych narciarzy ma problemy z jazdą przy ograniczonej widoczności, szczególnie nocą, albo podczas jazdy w lesie (o jeździe nocą po lesie nie wspomnę). Związane jest to z tym, że muszą myśleć jak jechać, a tymczasem nasz komputer w głowie jest zajęty tym gdzie jechać. No i nie wyrabia. I dlatego ja wybrałem taką drogę - przejście na stosunkowo miękkie buty na cały sezon (i już tak zostało) coby wyrobić odruchy i zakodować je sobie w głowie. Szczerze mówiąc to nei spodziewałem się skutków w postaci poprawienia ogólnego czucia nart i byłem tym zaskoczony - to zresztą jest główny powód dla którego piszę o tym. Mam wrażenie, że dużo osób nie potrafi jeździć bez tego podparcia butem. Takie wrażenia mam po moich kursantach - często chłopaki które na slalomce 155 i w bucie "World Cup" po zamianie sprzętu na turowy, nawet na przygotowanym stoku jeżdża duuużo gorzej, o terenie nie wspomnę. A jazdę w rozpiętych butach to stosuję i teraz, nawet rozpinając te miękkie. Podobnie jak jazdę z zamkniętymi oczyma (oczywiście z asekuracją) - niesamowicie poprawia odbiór wrażeń "z nóg".

    Natomiast zakładanie miekkich butów do jazdy jest dla mnie po prostu niebezpieczne.

    Jak dla mnie na pewnym poziomie jest to interesujące doświadczenie i po swoich doświadczeniach uważam, że na pewnym poziomie większość powinna popróbować. Zwłaszcza w zróżnicowanym terenie gdzie w rozpiętych się nie da bo się z nich wyleci. A że łatwe na początku to nie jest to absolutna zgoda. Zresztą ja w tej chwili mam dość twarde (jak na skiturowe) buty choć od typowo zjazdowych są dużo miększe. Oczywiście cały powyższy wywód jest sensowny na pewnym poziomie jazdy. Pozdrawiam, Kuba
  20. Napiszę coś heretyckiego.... Otóż uważam, że pierwszy od wielu lat istotny postęp w jeździe łapnąłem wtedy jak zacząłem używać miękkich butów (skialpinistycznych). O circa połowy lat 80-tych miałem buty wyczynowe lub parawyczynowe. I jakoś się ślizgałem. Na przełomie lat 90 i 2000 zdenerwowany faktem, że zmiana butów pomiędzy wyczynowymi salomonami a turowymi dwuklamrowymi dynafitami powoduje dyskomfort w jeździe, postanowiłem przejeździć sezon tylko w w tych dwuklamrowych kapciach. Po pierwszych doświadczeniach nagle coś zaskoczyło. Długo zastanawiałem się dlaczego i myślę, że póki miałem twarde, wspierające buty to po prostu na nich wisiałem. Jak zacząłem jeździć w "kapciach" to nagle okazało się, że muszę "stać na narcie". Kuba
  21. Hej, Wrzuciłem opis z lat 60-tych dotyczący skrętu ciętego by raczej pokazać, że teksty które są czesto dziś pokazywane jako efekt techniki carvingowej były dostępne od lat. Skręt "na krawędziach" istniał od dawien dawna, natomaist Filinator ma rację, że:

    Na nartach powiedzmy prostych,slalomkach 200 cm taki skręt to marzenie zaawansowanych,dostepne na poziomie zawodnika(ale tego z górnej półki).

    miałem nawet kiedyś takie powiedzenie, że aby dobrze wykonać skręt cięty to trzeba mieć super technikę, albo móc zrobić przysiad ze sztangą 150kg. A najlepiej i to i to.

    Nastały nowe narty,zmieniła się technika jazdy,skręt cięty,jazda po szynach stała się udziałem większości narciarzy.

    A tu się nie zgodzę do końca. Tzn. zmieniło się tylko to, że owszem zmienił się sprzęt, technologia poszła do przodu i możliwe się stało wyprodukowanie nart sztywnych poprzecznie a miękkich wzdłużnie. Natomiast z tą zmianą techniki to chyba nie jest do końca tak. Jeżeli weźmiesz narciarza który potrafił jeździć techniką ciętą na klasykach i postawisz go na karwingach to za moment na nich będzie jeździł w sposób cięty. Nawet jeśli będzie robił wszytsko to co pomagało mu zrobić skręt cięty na klasykach. Szybko zauważy, że to jest po prostu łatwiejsze i przyjemniejsze. I wtedy zacznie się jego ewolucja - bardzo często bez niczyjej ingerencji zostaną wyeliminowane wszytskie niepotrzebne przyruchy. Znam kilku gości którzy jeżdżą od lat 40-tych na nartach i Ci co potrafili od lat jechać techniką ciętą to łapnąwszy karwingi się przestawiali błyskawicznie a uśmiech się im na uszach zatrzymywał.

    ale i ich klientów,to nie było by tylu narciarzy,którzy pomimo nowego,taliowanego sprzętu jeżdżą nadal NWN z zamiataniem.I proszę mi nie wmawiać,że tak lubią,bo w sezonie mam wystarczająco dużo takich,którzy chcą się przestawić na jazdę CARVINGOWĄ.

    Ale to nie tak. Ci ludzie nie jeździli na klasykach techniką ciętą. Nie czuli nart. I zmiana sprzętu nic im nie dała. Oni jeżdżąc wykonywali pewien wyuczony zestaw ruchów który pozwalał na zmianę kierunku. I tych trzeba wyuczyć innego zestawu ruchów.

    Z tym przełomem i wprowadzeniem nart o nowej konstrukcji i związaną z tym zmianą techniki,oraz negacją przypominają się czasy(tylko z lektury)jak wprowadzono jazde z dwoma kijami,jak oponowali zwolennicy jednego kija(Księga Tatr Wtóra,W stronę Pysznej).

    Wiesz, nie znam nikogo kto by negował "carving", a kto sensownie jeździ. Głosy które tu się odzywają raczej mówią o tym by nie pozbawiać programu nauczania elementów które są bardzo przydatne. Co więcej są bardzo przydatne poczatkującym czy średniozaawansowanym, a takich jkest na stokach najwięcej. Nie tylko nasze stoki często po kilku godzinach są rozmiekłe, po "sztruksiku" nie zostało śladu i co wtedy? Ty sobie poradzisz, MirekN też, Mitek ale Ci co są na nartach 10 dni w roku przy zerowym przygotowaniu kondycyjnym? A wykonując odciążenie może nie jest pięknie, nie jest to zgodne z trendem ale jest łatwiej, a w konsekwencji nieco bezpieczniej. Ja nie jestem instruktorem i daleko mi do waszej wiedzy i poziomu jazdy, przyglądam się zagadnieniu od drugiej strony. Widzę, że ludzie na stokach mają braki kondycyjne. Jeżdżą jak jeżdżą. I chyba nigdy nie uda się z nich zrobić super-techników. Czemu im nie dawać prostej, łatwej i nei wymagającej przygotowania kondycyjnego techniki na rozmiękłe dojazdy, roztopione stoki, czy zwały kalafiorów? A jednocześnie kłaśc nacisk na krawędź wtedy kiedy się da, kiedy jest bezpiecznie. W wielu dziedzinach na etapie początkującego daje się podstawy, ale jak najszersze, a potem klinet się może specjalizować. We współczesnym narciarstwie taką specjalizacją dla pewnie 80% to będzie czysta krawędź. Pozdrawiam, Kuba
  22. Joubert poczatek lat 70??? :D Pozdrawiam. Tadek

    Dokładnie. A dokładniej Georges Joubert i Jean Vuarnet "Jak doskonalić się w narciarstwie" ("Comment se perfectionner a ski") bodajże z 1968 roku, wydanie polskie które mam z 1974. A brzmi jakby współcześnie i rewolucyjnie :D Kuba
  23. Hej,

    Jest jedno ale - tylko carving, znowu przeciwstawienie carvingu "narciarstwu normalnemu"

    Tak na kanwie tego cytatu mam taką zagadkę. Kto i kiedy to napisał: "Aby skręcać bez ześlizgu stosujemy technikę cięta. Co rozumie się pod pojęciem technika cięta? Jeżeli skręt wykonywany jest bez ześlizgu mówimy, że jest "cięty". Wykonując go mamy wrażenie jak gdybyśmy jechali po szynach, lub jeszcze dokładniej - na łyżwach. Trzeba byśmy przed opanowaniem umiejętności ciętych skrętów zrozumieli kilka zasad.
    • Nowoczesne narty pomyślane są w ten sposób, że po zakrawędziowaniu mają tendencję do poruszania się po pewnym określonym łuku. Łuk ten jest zmienny, zależnie od kąta nachylenia ślizgu narty do powierzchni śniegu (krawędziowanie), oraz od punktu nart, na który pada rzut środka ciężkości ciała narciarza./.../
    • Tylko zachowanie układu pozwala na zapoczatkowanie skrętu ciętego. Natomiast do prowadzenia skrętu wystarczy proste pochylenie ciała (działa wtedy dociskająca narty siła odśrodkowa, której przy zapoczątkowaniu skrętu jeszcze nie ma).
    • Na lodzie nieobciążone narty nie mogą wyciąć skrętu, do tego potrzebne jest stałe ich obciążenie. Reguła ta dyskwalifikuje stosowanie wszelich ruchów mających wpływ na obciążanie nart, a więc odciążenie przez zejście-wyjście, skoczne odciążenie, a nawet raptowne zejście w dół."
    Kto wie? Kuba
  24. Wszytsko, co piszesz zgadza sie, ale nie do konca. Na stronie u nas 2 lata temu byla piatka, 3 albo 4 lata temu rowniez.

    To, że była na stronie nie oznacza, że była faktycznie (w sensie oficjalnego komunikatu GOPR GK). Co więcej jeżeli chodzi o sezon 2005/2006 i późniejsze, to na pewno nie było, chyba, że Służba Śneigowo - Lawinowa w Twojej Grupie co innego publikuje na stronie, a co innego podaje w swoich rocznych sprawozdaniach. Co do sezonów wcześniejszych to musiałbym iść po sprawozdania do starego mieszkania, jak chcesz mogę to prześledzić jeszcze kilka lat wstecz.

    IV jest tez wcale nie tak zadko. Chodzi o to zagrozenie dla samych Karkonoszy, dla rejonu Szklarskiej Poreby i Karpacza.

    Jest/bywa rzadziej niż kilka lat temu. Wynika to z ujednolicania skali pomiędzy krajami i służbami. Stąd zarówno w Tatrach jak i w innych górach Polski jakiś czas temu nieco stopnie "spadły" - mniej się używa tych "wysokich". Skala jest wynalzakiem Alpejskim i stosowana w komunikatach ma dawać informację dla ludzi łażących i posługujących się róznymi STOP OR Go! czy innymi Munterami :-). Stąd niestety by dawała taką samą odpowiedź w mniejszych górach ulega nieco "spłaszczeniu". Niestety jest inny wniosek również - w tej sytuacji III jest już bardzo poważnym stopniem, czego część turystów/narciarzy nie kuma. I zresztą to było takim głównym powodem dyskusji z tym, że przy IV/V nie wychodzisz :-) Po prostu kiedyś to co teraz uznajemy za III było bardziej "rozdrobnione". Zresztą problem nie tylko dotyczy Karkonoszy czy innych gór w Polsce ale także Tatr i innych mniejszych, niealpejskich gór w Europie. Cały czas są dyskusje. Nawet na tegorocznym spotkaniu Sudecko-Karpackich Służb Lawinowych będzie temat: "the description of various avalanche risk levels (with intermediate stages) for harmonization".

    Co do kursow - bedzie w tym roku, bo jestem dopiero kandydatem, ktory wlasnie zdaje nocke.

    Czyli załapiesz się na I stopień? Gratuluję. Mnie bardziej chodziło o taki kilkudniowy stricte lawinowy ale i na "jedynce" to Junior czy Tosiek na pewno wam super zajęcia zrobią.

    Jak chce sie dowiedziec o zagrozeniu, to ide do dyzurki i jak ktos tam mi powie jaki jest.

    To jak będziesz w tejże (w Szklarni?) i jak spotkasz Shreka to go pozdrów od Kuby z Rabki. Pozdrowienia, Kuba
×
×
  • Dodaj nową pozycję...