KubaR
-
Liczba zawartości
224 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi dodane przez KubaR
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
- Strona 6 z 7
-
-
To i tak masz dobrze. IV to nawet w Tatrach kilka dni w roku, a poza nimi to maks 2/3 dni. V to się chyba poza jakąś nieprawdopodbną katastrofą ogłosić w Polsce nie da. Ja to zresztą niezwykle płochliwy jestem i już tak od silnej II zaczynam być niezwykle ostrożny. Zresztą sam temat strachu jest ciekawy - ja jak napisałem to płochliwy jestem. Bardzo często odczuwam, może nie strach ale pewien dyskomfort w górach czy na nartach. Natomiast regularnie się boję gdy mam kogoś pod mniej lub bardziej formalną opieką. Wtedy to miewam taką gonitwę myśli że uchachacha. KubaTeraz przy IV i V nie wjezdzam na otwarte, niezadrzewione polacie sniegu...
-
No może często nie piszę, ale zimą więcej. A też filmik pokazywałem, nawet zresztą w celu wyjaśnienia o co mi technicznie chodzi :-) Zresztą na liście Jabola tyz mnie ni mo.... Kubajak dotad z osob, ktore czesto pisza na tym forum, tylko fred i nizej podpisany pokazali SWOJE przejazdy..... powtarzam film a nie zdjecia.
-
Niestałość precyzyjności skali (maleje wraz ze wzrostem umiejętności) KubaWitam Co Cię zdziwiło bo nie do końca rozumiem? Pozdrawiam
-
Nie wiem. Mnie po prostu ta skal w jej górnej części jest bardzo dowolna.Może mieszanie narciarstwa stokowego i "freerajdu" to faktycznie nienajlepszy pomysł, ale jakoś próbowano to połączyć. Może faktycznie zrobić dwie osobne skale?
Tak ale taka definicja "trudnych warunków" to jest OK w dolnym zakresie. W górnym trudne warunki są inne. Zobacz tą skalę angielską co zapodałem - tam opis jest dość precyzyjny (jak dla mnie przynajmniej).Twoje przykłady, owszem prawdziwe, ale wydają mi się dość wyszukane. Patrząc na ludzi na stoku można łatwo stwierdzić, że trudne warunki dla większości to muldy czy oblodzenia, albo kopny śnieg.
To były przykłady, że trudne warunki moga oznaczać bardzo różne sytuacje.Warunków, które opisujesz może większość nigdy nie doświadczy.
Tylko, że wąski żleb to może być żleb który jest na szerokość nart i generalnie pokonuje się go ześlizgiem, taki którym da się jechać obskokami i taki w którym da się ciasno kręcić. Który poeta miał na myśli? W takim pierwszym to sie inaczej nie da i mimo tego, że np. wyceniony będzie na więcej to techniczne umiejętności by nim zjechać będą niższe.Co do zjazdów żlebem, to ok, ale każdy chyba wie czy zjechał, bo mu się udało, czy naprawdę ma umiejętności.
Ja nie jest przeciw tej czy innej skali - podałem tylko problemy jakie sam napotkałem przy próbie samooceny.Więc niech skala zostanie taka jaka jest, albo jeszcze próbujmy ją udoskonalić. Można dodać osobną skalę dla FR i będzie super, a na pewno wystarczająco jak na nasze potrzeby.
To chyba trochę zbyt daleko ale pomysl ciekawy.Czyli trzeba by stworzyc skalę na wzór np. brytjskiej skali wspinaczkowej, zawierającą dwa elementy: czynnik techniczny (w naszym wypadku - jak jeżdżę po przygotowanej trasie), czynnik psychiczny (w naszym przypadku - jakimi stokami jestem w stanie zjechać, jak urozmaiconymi technikami dysponuję).
O to właśnie mnie zdziwiło. Kubabo nasza obecna skala dopuszcza taką dowolność ocen, zwłaszcza w jej górnej części, która mnie osobiście się nie podoba.
-
hej,
Przez jakiś czas trochę musiałem popracować i miałem dość internetu. Zresztą jak miałem wolną chwilę to latałem w góry. Ostatnie 1.5 tygodnia byłem w Laponii w masywie Akki - prowadziłem tam taki nasz doroczny obóz skiturowy. Niestety nie pozjeżdżaliśmy dużo bo trafiliśmy na parchatą pogodę i ponawiewany śnieg. Ale tak już jest na północy, za "polem kolarnym" . Aczkolwiek parę wyjść i zjadów padło.A gdzie byłeś jak Cie nie było?
To chyba też nie do końca tak. Według mnie te definicje w skali są nieprecyzyjne. Przykład ze żlebem już podałem - jest on dla mnie symptomatyczny bo do zjazdu wąskim żlebem nie potrzeba specjalnych umiejętności poza zeslizgiem i skretem skocznym tylko solidną psychę. Robiłem w życiu kilka "śmiertelnych" zjazdów (tzn. takich w których przy upadku najprawdopodobniej giniesz) takich jak pokazywany gdzieś tu zjazd z Jugnfrau czy z samego szczytu Koenigspitze (ich "śmiertelnośc" wynikała z warunków /twardo/ i tego, że fragmenty jedzie się po podciętym od spodu stoku). Tyle, że jakieś specjalne umiejętności nie były potrzebne, poza wspomnianą "psychą" i pewnością siebie. Wspomniałem, że klasyfikuję się na "6" bo tam jest napisane, że "wciąż jednak popełniasz błędy a bardzo trudne warunki sprawiają ci kłopoty". No i mi bardzo trudne warunki sprawiają kłopoty - tyle, że nie wiem czy to są "bardzo trudne warunki" po "skalowemu" czy po mojemu. Ostatnio miałem (na wspomnianym wyjeździe) takie 100 metrów wysokościowych gdzie bardzo sprasowany śnieg leżał warstwą jakichś 30 cm na miękkim. Wyżej, póki był sprasowany i się tylko łamał (jak taka grubsza ale kruchsza szreń) to było Ok i można było zapierdalać (czujnie). Natomiast w tych feralnych metrach był nieco nawilgnięty i stawiał w bok takie opory, że mnie dwa razy na bok delikatnie i z gracją położyło. Wydaje mi się, że cały problem wynika a) z braku precyzyjności, mieszania narciarstwa stokowego z tzw. "freerajdem". Dla tego "off-piste" jest taka dość sensowna skala którą można tu podłożyć: Off Piste Ski Ability Levels (szukać na stronie pod "Off Piste Ski Ability Levels" ) Według mnie ona precyzyjniej oddaje te pozatrasowe kryteria niż to co jest w tej o której dyskutujemy. Wiem, że ta "nasza" ma być uniwersalna ale to chyba nie do końca wyjdzie. Myślę, że należałoby wprowadzić dwie i ewentualnie jakieś kryteria ich łaczenia. Ale może za dużo się czepiam :-) KubaBo jesteś obiektywny i krytyczny wobec swoich umiejetności. Megalomania to 9 w starej skali - którego nigdy bys sobie nie przyznał choc może i byś się łapał.
-
Mitek, Ja to wszystko rozumiem. Tyle, że:
...nadal nie bardzo mogę się w niej ocenić. Przykładając ją literalnie to mi wychodzi ocena circa 6. Co wydaje mi się nieco mało, ale być może to "mało" wynika z megalomani jaką każdy w sobie jakoś nosi... Pozdrawiam, KubaW pierwszej skali nie byłem w stanie się ocenic w drugiej juz jestem i to za nią przemawia.
-
Hej, Witajcie po przerwie, trochę czasu nie miałem. Ja się jakoś nie mogę w tej skali odnaleźć, być może z nastawienia pozatrasowego i braku od lat nart zjazdowych. Wydaje mi się, że jest tam za dużo niejednoznaczności. Przykładowo jazda w puchu - ile tego puchu, na czym? Przecież jak o jest mało (do 30 cm) i na twardym to każdy pojedzie nawet na klepkach od beczki. Czy podobnie "w ciężkim wiosennym śniegu" - czy to jest 20 cm takiego, czy warunki w których jak nierównomiernie obciążysz narty to wjeżdżasz po jaja, a jak się wywalisz to Cię ktoś musi wykopywać? Podobnie w pozycji skali 9 jest "i dasz radę zjechać wąskim i stromym żlebem" - znam ludzi co jeździli po bardzo trudnych żlebach (w większości skrętem skocznym) i to dość swobodnie, a ich poziom techniczny nie był za wysoki (tzn. jeździli ogólnie znacznie gorzej ode mnie, a ja jakimś orłem nie jestem). Wydaje mi się, że po prostu takie skale są bardzo ogólnikowe. Kuba
-
I to jest własnie TO! Janek - super - jak ja Ci zazdroszczę......Wedlug mnie jazda w puchu nie podlega ocenie bo jest przepelniona przyjemnoscia, wesoloscia. Doskonale zobrazowana radosc, pokrzykiwania, smiech i wogole sdr /sex, druggs, rock'roll/
Co do talerzyków to te akurat są do dupy - co prawda są duże ale trójkątne i przy chodzeniu haczą o snieg. Zbieram się do wymiany na koliste (duże) lub takie 3/4 ale skleroza, lenistwo...jak widze masz prawidlowe kije (expandable rozciagane(?) ) i wlasciwie dobrane talerzyki. to wlasnie te inne rzeczy ktore moga byc pomocne. takie talerzyki wlasnie umozliwiaja prace kijami w war jak pokazane; typowe "sztruksowe" zapadaja sie i dupa.
Święte słowa. W ogóle jazda w terenie bez kijków to prawie niemożliwa jest. Często trza gwałtownie skoczyć, zwrot jakiś zrobić, jesteś zaskoczony. Jak nie masz kijów albo Ci się zpadają to nie masz z czego się odbić.absolutnie kije sa potrzebne; dlatego w jezdzie w puchu stosuje kije z wiekszymi talerzykami; nie czarujmy sie ; zwlaszcza na wiekszym spadku, tak od 30 wzwyz, kije sa potrzebne. im ciezszy snieg tym bardziej potrzebne.
Na poziomie gęstości i wilgotności. Puch to głównie taki śnieg o gęstości 30 - 60 kg/m3 i do tego suchy. Suchy - to oznacza, że po wzięciu go ręką (ubraną w rękawiczkę) się nie lepi - nie da się uformować kulki która po otwarciu rękki nie rozsypałaby się - jeżeli temperatura sniegu (nie powietrza!!) jest poniżej -1 to śnieg jest zawsze suchy. To co było widać na filmiku u mnie to już nie był puch a właśnie jeszcze świeży. Istnieje jeszcze ektremalny puch o gęstości 10 - 30 kg/m3 - polskiej nazwy na to nie ma, mówimy czasami "śnieg dziki" (ale to kalka jest z niemieckiego "wildschnee", podobnie jak angielskie "wild snow"). Raz w zyciu się na coś takiego załapałem - jedziesz w sniegu po pas a czujesz się jakby tam nic nie było, tylko cię delikatnie stabilizuje (tak jak 10-20 zwykłego puchu na twardym). Tak jeszcze wrócę do "i nie jest zsiadły (czyli cały czas musiało byc na minus)". Śnieg nie zsiada się gdy jest temperatura dodatnia (wogóle snieg fizycznie nie ma możliwości mieć temperatury >0). Za osiadanie i wiązanie śniegu odpowiada parę procesów z ktorych jednym z głownych jest tzw. przemiana redukująca (czy też stałotemperaturowa). W skrócie polega to na tym, że różne formy śniegu "redukowane" są do małych kulistych ziarenek. Proces ten działa najszybciej w okolicah 0 a im zimniej tym wolniej. Proces ten powoduje zwiększenie zwięzłości śniegu i generalnie jego stabilizację. Z jednym wyjątkiem (idlatego tak się rozpisuję). Gdy śnieg spadnie, mamy kupę puchu jest w jakiejś tam równowadze. Po jakimś czasie (w zależności od temperatury od kilku godzin do kilku dni) zaczyna się objawiać działanie tegoż metamorfizmu i snieg traci na wytrzymałości - po prostu rózne skomplikowane formy śnieżynek zaczynają się rozpadać i przestają się trzymać kupy. Po następnych godzinach/dniach już zaczyna się normalne "osiadanie". To dlatego latwiej czasami jechać dzień dwa po opadzie, ale niestety także wtedy łatwiej załapać się na "biały ekspres". Pozdrawiam, KubaCo do sniegu to nie jestem specjalistą ale na obu filmach jest on jeszcze stosunkowo sypki i nie jest zsiadły (czyli cały czas musiało byc na minus) ani przewiany. Więc nasuwa się pytanie: - gdzie jest granica między puchem a nie puchem?
-
Dzięki wszytskim za słowa uznania, szczerze mówiąc to się nie spodziewałem...
Z przyjemnością, tylko, że z puchem mam mniej doświadczeń - to po czym jechałem to raczej nie puch tylko świeży, taki z circa 70-100kg na m3. W puchu to mi się udaje kilka razy w roku. Co do pogadania to się sumarycznie odezwę na końcu.ale jak juz zaczales to moze teraz pogadamy o jezdzie w puchu i tylko w puchu
Co do nachylenia to na poczatku około 30 stopni dalej nieco więcej tak w granicach 35. Akurat mierzyłem klinometrem dwa dni wczesniej bo pokazywałem kursantom metody mierzenia nachylenia kijkami (to za co mnie już tu ktoś opieprzył...) natomaist co do opierania na kijku to jednak dość mocno, to trochę mniej widać bo macham łapami jak wiatrak ale to kwestia nieskrócenia kijków po podejściu (skleroza a potem lenistwo: miały circa 140 cm.)- czy tu tak totalnie sie opierasz na tym kijku to nie wiem ale napewno do maximum wykorzystujesz posiadaną energię, tem chyba wcale n ie było tak płasko - zwłaszcza widac to w drugiej części
To jakby z premedytacją. Jak już pisałem to tam było mnóstwa gówna w sniegu. W wersji niezwolnionej to dokładnie słychąc udezrzenia nart o zasypane rzeczy. Wracając do pogadania o puchu i świeżym - mi sie cięzko rozmawia o technice jazdy na nartach bo tak naprawdę jeżdżę "na czuja". Miedzy innymi dlatego jak rozmawiacie, Fredo, Jan, Mitek, Oldsnowjunky to grzecznie słucham i się uczę. Tym filmikiem chciałem pokazać z jednej strony troszkę inną technikę - mniej wyporu i prędkości, a z drugiej poprzeć trochę Freda. Po prostu sprzęt tutaj jest trochę inny niż typowy do freerajdów, zwłaszcza na moje wymiary a jakoś idzie. Natomaist jak chodzi o technikę jazdy - ja mam wrażenie, że problemy z jazdą w ogóle w terenie czy innych mniej typowych dla "boiskowca" warunkach to wynikają głównie z braku czucia narty, tego co się z nią dzieje i pewnego "wiszenia" na butach. Mnie bardzo dużo dało przejście na sprzęt turowy, kiedyś nawet jeździłem w butach wspinaczkowych. Wtedy nie ma wyjścia albo stoisz na narcie albo padasz bo oprzeć się ma na czym. Te opisywane na początku wątku pady na pysk są chyba z tym związane - nawykiem mocnego pójścia w przód, nawet jak jest miękko. Drugim poważnym elementem jest psychika - znam paru narciarzy na bardzo wysokim poziomie któzy mają trudności z jazdą w lesie, na stromym czy podciętym. Jeszcze gorzej jest w nocy, ale to jest już poza głównym tematem wątku. To chyba na tyle, Kubaedyne co na minus (ale to juz szczegoly) to troche widac, ze nie masz zaufaania do podloza; co w sumie jest pozytywna cecha bo jedziesz przygotowany na przykre niespodzianki, troche "z rezerwa" nie dajesz nartom isc szybciej.
-
Hej, Podłączam się pod to co mówią szanowni przedmówcy: Mitek, Fredo, Jan i Oldssnowjunky. Zwłaszcza z pozycją zrównoważoną, czy też przewagą jeźdzca nad sprzętem. Z tym, że niestety nietylko z puchem ala i ze świeżym śniegiem bywa u nas (w Polsce) krucho. Jak dla mnie znacznie trudniejszy jest właśnie śnieg zsiadły, kóry już zaczął sie wiązać. Wtedy już nawet 30 cm może zacząć sprawiać problemy. I myślę, że wtedy tak naprawdę charakterystyka narty zaczyna pomagać (sztywność przodu, powierzchnia). Inną możliwością jest prędkość tak jak to już zostało powiedziane. Ja czasem stosuję nieco inną technikę, zwłąszcza wtedy gdy za bardzo się nie da rozpędzić (np. las) - dość szybkich skrętów, z mocnym oparciem się na kijku i jakby wyrwaniem nart nad śnieg. Wygląda to dość parszywie i siłowo ale działa. Akurat mam jeden filmik z nart i to własnie jest coś takiego: http://www.zpigichp....awy-w-lesie.wmv Warunki były takie, że kilka dni wcześniej spadło dość dużo świeżego (tak powyżej kolan), a potem przyszło lekkie ocieplenie po którym w ciągu dwóch dni śnieg siadł na ok. 30 cm (nad buta jakieś 5 cm). Dodatkowo spodem była warstwa starego z którego wystawały jakieś geologiczno-florystyczne niespodzianki chwytające za narty (nawet to miejscami słychać). Narty, zwykłe piankowe skiturowe hagany alpin (pod butem 7 cm), 177 cm długie, ja mam 182 i 86 kg + plecak ofkorz. Tak swoją drogą to raz w życiu miałem się okazję wyszaleć w puchu/świeżym kiedy byłem w Gruzji. Ponieważ aborygeni jeździli wyłącznie po trasie, wraz z kolegą poszatkowaliśmy prawie wszytskie okoliczne stoki :-) Mróz -10 i świeżego tak do pół uda. I wszytsko dla nas :-). Aż nas do roboty nie mogli zapędzić :-) Gdzieś mam slajdy jak zeskanuję to podrzucę. Kuba
-
Thx.Gratulacje !
Raczej nie. Zresztą przedeptany był masywnie. Podchodzi się od tej strony co widać, na to takie plaskate ramię i dalej po nim. Zachodzi się za tą trapezowatą górę (Rottalhorn) i tam na Rottalsatel (niewidoczna) zostawia narty a dalej po polach snieżnych w raczkach tam i nazad. Myśmy narty wyniesli na górę i pojechali w dół. Od przełęczy można jechać tak jak widać albo na przeciwległą stronę ramienia - jest przejazd między obrywami seraków.. Lodowiec na dole wyglada trochę zdradliwo. ?
No ja się w tamtym rejonie w zeszłym roku ewakuowałem na włoską stronę - załamanie pogody. Między innymi dlatego, że lodowiec Grenz słynie z trudnej nawigacji. Pozdrówka, KubaW zeszłym roku podczas mojego tygodniowego pobytu w Cervini zgineły tam 3 osoby właśnie na podobnym lodowcu
-
A bez helikoptera i nie koniecznie dziewiczą może być? Np tu, ze szczytu: http://www.zpigichp....-2007-00103.jpg Dość szeroko ale twardo jak fix, w związku z czym każdy upadek raczej do samego dołu. Ekstrem to może nie jest ale trochę wymagał zmiany nastawienia psychicznego do rzeczywistości (a może to ja taki płochliwy jestem?). Pozdrowionka, Kubaale to co można obejrzeć na filmie to jest już totalny extream i w pytaniu bardziej chodziło mi o taki konkretny hardcore (helikopter, dziewicza ścianka itp...). Tzn czy ktoś z Was już czegoś takiego próbował. ?
-
To nie te :-) Mnie chodzi o te: http://www.e-horyzon...t=179&prod=2812 Dla Twojej narty powinny wystarczyć 110, jakby końcówki na dziób były za małe to u mnie w domu leżą nadprogramowe duże, to się mozemy wymienić. Ja w zeszłym sezonie ściągałem 120 za 130 EUR...... Problem jest tylko taki, że jak nie jesteś do sprzętu przekonany to foki się przycina do konkretnej narty i lepiej to robic na docelowej.Tak, byłem wczoraj w Horyzoncie w Wawie, są te foki o szerokości 95 mm (do przycięcia) za 269 zł. Tylko czy te 95 mm dalej nie będzie zbyt wąskie, jak narta z przodu ma 116 a z tyłu 105 mm...
Super. Daj znać co wymyśliłeś. KubaW zakopanem w kuźnicach jest dobra wypożyczalnia, mają fajne sprzęty (yurtski.pl), przy najbliższej okazji coś pożyczę i popróbuję :-)
-
To bardzo dużo wyjaśnia. Generalnie przy taliowanych nartach i stromych podejściach proste foki mają tendencję do uślizgu. Ale za to na stosunkow płaskim pognałbyś jak rakieta :-) Mieli do niedawna przecenę na bardzo fajne foki Black-diamonda w E-Horyzoncie.Nie mam jeszcze dopasowanych fok: na bandity B2 o taliowaniu 116-78-105 miałem przyklejone colltexy 60 mm :-( I narty często mi zjeżdżały do tyłu.
Też. Weź pod uwagę, że na pochylonym stoku często musisz stawiać nartę całą powierzchnią na śniegu. Im wyżej but nad nartą tym bardziej karkołomne sztuki ze satwami musisz robić.Kuba, masz rację, faktycznie najgorzej mi się szło jak stok był pochylony w jakąkolwiek stronę. Ale sądzę że to bardziej przez uślizgiwanie się nart do tyłu niż przez niestabilność samego trekkera... To też potwornie dało w kość moim kolanom.
Ja bym zaczął w ogóle od prób ze sprzętem z wypozyczalni. Być może są w nich i buty. Dopasowanie butów to podstawa a przy turach cholerycznie trudna. Pozdrowionka, KubaCzyli najrozsądniejsza strategia będzie chyba taka: zmiana butów, próby ze sprzętem z wypożyczalni, a w nieco dłuższej perspektywie lekki zestaw freerajdowy :-)
-
Hej,
Tak. Pomyśl jakby Ci się chodziło w wysokich koturnach na nierównym stoku a jak w niskich sandałach :-)rozumiem zatem, że "kultura" podejścia np. w fritschi freeride jest zupełnie inna niż w trekkerach...?
Ponieważ "dostałeś" głównie w stawy to obstawiam jednak niestabilność (wysokość) zestawu wiązanie+trekker. Jak ci się to chociaż trochę gibało to musiałeś wszytskim kontrować i prawdopodobnie efekt masz. Gdyby podejście było w lini spadku stoku to pewnie nic by się nie działo, ale jednak tak się słabo da. Do tego dochodzi jeszcze....W każdym razie na podchodzeniu bardzo ucierpiało moje kolano, które wcześniej miałem już dwukrotnie kontuzjowane. bolały mnie jeszcze biodra, ścięgna pod kolanami, no i właśnie rzeczone kolano spuchło, zrobił się wysięk.
.... kwestia techniki podchodzenia. Czyli: - doboru ustawienia suportów, - długość kroku, - wykorzystania poślizgu narty wykrocznej, - suwanie nartą po śniegu, a nie podnoszenie jej, - nie napinania się w całości organizmu :-) - zakładanie śladu (należy dążyć do jak najłagodniejszego podejścia, zakosami). Razem z wadami trekkera mogło się wszytsko na się nałozyć, ze znanym Ci efektem. Może być też inny efekt - jeżeli trasa była w większych kawałkach po płaskim to wtedy twardy but Cię nie puszczał do tyłu, automatycznie robiłeś krótkie kroki a wtedy to musi boleć.Podchodzenie było dla mnie bardzo siłowe.
Trudno mi powiedzieć. Proponuję Ci spróbować podchodzenia w innych wiązaniach czy na lżejszym sprzęcie ale nadal w butach. Są w Zakopanem wypożyczalnie, a jakbyś miał kłopot to się obróć do Rabki i coś spróbujemy znaleźć. Wtedy powinno Ci się rozjaśnić czy to kwestia butów czy reszty.Chciałem w pierwszej linii zmienić buty na lżejsze, bo obecne tak czy siak są dla mnie potwornie ciężkie i trudno mi przejść czasem nawet krótkie odcinki np. do wyciągu, stąd pomysł z garmontami, tylko kwestia taka czy to coś da?
Moja rada jest taka - ponieważ masz problemy z kolanami (gdzieś już o tym pisałeś) to idź w jak najlżejszy ale ciągle Freerajdowy sprzęt. Teraz nawet pojawia się taka kategoria Freerando czy Freetouring. Nie bez kozery pisałem o wyżej o Garmontach Axon a w przyszłości wiązaniach dynafita i do tego jakiejś fajnej narcie. Ja, gdybym nie mógł se wybrać narty jak dostawałem słuzbowe (i niewiele dopłacić bo "sort" byłturowy) to bym własnie poszedł w nartę typu Dynastar Legend, jakieś K2, czy cuś, lekkie wiązania i but twardy czteroklamrowy ale wciąż skiturowo/freerajdowy. Oczywiście to pieśń przyszłości ale po proponowanych testach (inne wiązania) być może jakąś strategię zakupową zrobisz :-) KubaW moich banditach już nie zmienię wiązań na choćby fritschi - narta była już 2 razy wiercona. Musiałbym cały sprzęt wymieniać :-( więc naprawdę to spory problem i dylemat dla mnie.
-
Według mnie właściwie każde. Wbrew pozorom wiązania rozpadają się głównie przy chodzeniu - wtedy działają na nie "dziwne" siły, chyba że mają jakieś wady konstrukcyjne. Podczas jazdy siły działają circa tak jak konstruktorzy se pomyśleli i wtedy to raczej bezpiecznik. Pancerność lub nie wiązań jest właściwie pochodną możliwości ustawień siły wypięcia.czy jakiekolwiek wiązanie turowe/freerajdowe z uchylną piętą można przyrównać pod kątem wytrzymałości do wiązania zjazdowego?
Odpowiem własnym przykładem: 86 kg, 182 cm. Często plecak, czasami duży. Okresami jazda na wyciągu i w terenie ze sprzętem typu akia, pulki, tobogan. Nie jeżdżę jakoś specjalnie ostro czy bardzo dobrze, powiedziałbym stan średni, poziomu instruktora chyba nie osiągam. W terenie się rozpędzam, dość dużo jeżdżę po lesie itp. Od 1989 na turach równolegle ze zjazdowymi, od 2000 roku nie mam nart zjazdowych, same turowe. Żużle, zwykłe tury piankowe (których zresztą najczęściej używam na wyciągu) i takie freerajdowe Dynafity FT-10 Carbon (na dobre warunki i w większe góry). Do tego w tym sezonie buty ZZero 4, przedtem Aero Freeride, a jeszcze przedtem (i teraz okresowo jak mam humor) TLT 700. We wszystkich nartach wiązania Dynafita od TriStepów, przez Comforty po Verticale FT, czyli wiązania uważane za jedne z najdelikatniejszych (a moim zdaniem akurat najmniej awaryjne i wytrzymałe). Z wiązaniami zero problemów. W przedtem i w tzw. międzyczasie używałem jeszcze różnych innych wiązań i jedyne problemy to miałem z Markerami Tour (ostrzelały mnie rozpadającym sie tyłem przy wpinaniu), takimi "wynalazkami" robionymi na przełomie lat 80-tych i 90 -tych przez klienta z Gdańska (kilka razy się rozpadły) i Silvrettami 300 (te nie miały bezpiecznika poziomego i dwa razy wyszły ze śrubami a kilka razy wyrwałem mocowanie buta z przodu jak się o coś zahaczyłem). Acha, kilka razy zdarzyło mi się po tyczkach poginać w sprzęcie turowym jak mnie naszło powspominanie młodych lat. Wydaje mi się, że akurat odporność wiązań nie jest problemem. Największą różnicą w stosunku do wiązań zjazdowych to będzie precyzja bezpiecznika (tu akurat również konstrukcja buta /podeszwa/ ma znaczenie). Pozdrawiam, KubaZ 10m skał może nie ląduję ;-) ale jeżdżę dość dynamicznie i ostro (jestem instruktorem), czy wiązanie turowe wytrzyma taką jazdę?
-
Hej, Niejako zostałem wywołany do tablicy. Niestety wiele Wam nie pomogę - taki trekkeropodobny szpej używałem raz. Znam kilka osób co używało i tak naprawdę nikt nie był na dłuższą metę zadowolony. Być może jest to związane z tym, że próbowali tego używać jako namiastkę sprzętu turowego, a to jest wybitnie rozwiązanie typu dodatowego. Być może bardziej sprawdza się w rejonach gdzie można sensownie wyjechać wyciągiem, samochodem i po prostu dodeptać resztę uzywając trekkera. Pewną alternatywą są wiązania Marker Duke. A wracając do butów:
Powinny. Oba te buty mają wymienne fragmenty podeszew. Jedne z większym bieżnikiem bardziej turowe do wiązań turowych, drugie, nieco cieńsze i inaczej sprofilowane do normalnych wiązań (zgodność z ISO).Po ostanich tatrzanskich probach trekkera wraz z Tomskim, zastanawiamy sie nad butami Adrenaline/Endorphin.Czy takie buty beda dobrze sie spisywaly w wiazaniach zjazdowych(axial 120)?
Ależ macie chłopy kondycję..... Osobiście dla mnie nie. Ale ja mam skiturowe zboczenie. Według mnie lepiej byłoby do tego zakręcić jakieś wiązania Free typu Diamir Freeride czy Naxo nx 21, lub duke Duke. Ale sądząc z postów to mam wrażenie, że Bandity z Axialami już macie.JCzy taki zestaw(Narty Bandit+Axial120+trekker+Garmont ma sens?
Prawda. Ja mam duże wątpliwości jeśli chodzi o podchodzenie, chodzenie i to nie z powodu butów tylko właśnie trekkera. Jeżeli nastawiacie się tak jak pisałem wyżej, incydentalnie i w miarę krótko to OK. Jeżeli trochę dłuższe będą to podejścia to wtedy uwidocznią się wszytskie wady trekkera: - waga zestawu, - wysokość nad nartą: na trawersach niemiłosiernie będzie nogi gięło, w miejscach trudniejszych mniejsza stabilność, - w niektórych zestawach tył narty leci silnie na dół - mogą być kłopoty z nawrotami. - kłopot z harszlami (rama jest bardzo wysoko i harszle muszą mieć długie zęby coby zadziałąć),Jestesmy nastawienie na zjazd,a ze FR w Tatrach to podchodzenie w BC wiec taki but by sie przydal.
Trekkera miało ilku znajomych ale się go pozbyli. Garmonty ludzie mają i sobie chwalą. Jest taki klient Grzegorz Lipnicki pisujący na pl.rec.sport.zimowe i on właśnie pomyka w Adrenalinach. Pozdrówka, Kuba P.S. A ja bym do Banditów zakręcił Dynafity i użył buta Garmont Axon lub nowych Dynafit ZZero. :-)Moze ktos jezdzi w taki zestawie?KubaR co o tym sadzisz?
-
Fakt, część norweskich gór jest jakby stworzona na zamówienie narciarzy. I to śmiesznie bo dolinami da się napierać na bieżkach/śladówkach, a stoki dla ciężkozbrojnych są. Też parę fotek ale zupełnie nieprofesjonalnych Pozdrawiam, Kubaz krainy troli czylki Norwegii zaprasza na super przygody freeridowe(wirtualne;) ) w tmtejsze góry...kilka fotek ....
Załączone miniatury
-
Według mnie masz rację - żeby powiedzieć umiem jeździć na nartach to trzeba umieć zawsze i wszędzie. Czyli w każdych warunkach trzeba mieć pewien bazowy zasób umiejętności. A w zależności od tego co się dzieje można się specjalizować w jakichś warunkach/miejscach które nam sprawiają największą radochę. Niestety część ludzi wychowanych już tylko na nowych nartach ma problem z przeskokiem z "przygotowanego, twardego placu" np. w teren i o takim trudno powiedzieć, że dobrze jeździ.Tu nie chodzi o to, że ktos preferuje jakąs formę uprawiania narciarstwa. Zgodzisz się chyba, że ten kto potrafi zjechać po wszystkim i w każdych warunkach jest lepszym narciarzem niż ten kto tego nie potrafi (vide skala oceny umiejetności narciarskich)
Chyba na nieprzygotowanym i nieskażonym nartą pustym stoku.Zgadzam się z tobą w 100% że fajniej jest dać ognia na przygotowanym pustym stoku
Eee, ja tak lubię, ale chyba jestem z tych "odchylonych" (na jakieś 20 kilka dni spędzonych w tym sezonie na nartach na wyciągu byłem 2 razy :-)) i do tego masochista....niż taplać się w świeżo spadłym mokrym sniegu jeszcze na slepo.
Ale potrafisz pojechać w tych złych warunkach, nawet jeśli jest to ostrożne. Natomiast Mitkowi chyba chodziło o tych którzy jak się przygotowany stok skończy to może i owszem zjeżdżają ale trudno wtedy powiedzieć coś o technice;)Jak mnie "zaskoczą" takie warunki to bardzo ostrożnie jadę w dół techniką dostosowaną do warunków (staram się jednak na krawędziach ,kiedyś nawet uczyłem się takiego krawędziowania w złych warunkach śniegowych).
Pod warunkiem, że gdzieś jest kolejka Pozdrawiam, Kubaps. z 3000 zawsze można kolejką na dół
-
Tak jak to było w tym poście: http://www.skiforum....429&postcount=4 W jednym zdaniu: TOPR ma praktycznie wszędzie, GOPR w karkonoszach, a w bliskim czasie jeszcze na Babiej Górze i w Bieszczadach. Pozdrawiam, KubaSzukam informacji na temat reszty Sudetów oraz Karpat...
-
RECCO jest super pod warunkiem, że znacie jego ograniczenia. Kuba
-
Ze spodni rozbiera rzadko, jak jest na butach to też raczej rzadko urywa obydwie nogi....co do 1 czy 2 recco:zawsze pozostaje to w warstwie wierzchniej
I tu Cię mam!!!! Właśnie nie jest takie znikome. Od kilku lat zarysowuje się trend do jeżdżenia pozatrasowego. Z tym, że o ile dawniej poza trasę to sobie ludzie chodzili w miarę przygotowani to teraz jest moda na takie zabawy jak opisywane tutaj we freerajdowej mapie Alp. Czyli wyjeżdżamy na górę wyciągiem, potem trochę szukania i myk w teren. A tam już coś może polecieć, a wszystko jest tuż obok wyciągów. I trudno wymagać, czy nawet namawiać by w takim układzie ludzie mieli ze sobą świętą trójcę i całą resztę balastu. To taki trochę "ogródkowy" freeride. I dla nich Recco jest jakimś wyjściem aczkolwiek raczej trudno oczekiwać by im życie uratowało. Zresztą własnie na ten temat było sławetne oświadczenie IKAR-CISA jakieś dwa lata temu. Być może nowy Pieps Freeride jakoś się spopularyzuje bo jest wielkości komórki i kosztuje dużo mniej, ale dla okazyjnych freerideowców chyba jednak detektor pozostanie "magią" (a łopata i sonda tyz). Inna sprawa, że w Polsce taki teren o jakim mówię to wyłącznie okolice Kasprowego. Co prawda chyba trzy lata temu jedyny lawinowy wypadek "przywyciągowy" miał miejsce na Małym Skrzycznym koło Szczyrku ale to bardziej ciekawostka jest.przywyciagowo:prawdopodobienstwo zejscia lawiny jest naprawde znikome:wiec po co to??
i to się zgadza. Ja np sobie na buty nakleiłem.... Ale jako dodatek Natomiast ta dyskusja trochę mi przypomina inną - czy GOPR powinien mieć detektory RECCO. W końcu jak kogoś przysypie pod Kińczykiem Bukowskim to za cholerę się tam w rozsądnym czasie nikt nie dostanie, do tego w ciuchach turystycznych niewiele jest recco (przeważają w stricte narciarskich). Przeważyła opcja, że należy próbować, nawet jeśli szansa będzie niewielka i stąd najpierw Karkonosze a niedługo Babia i Bieszczady. Pozdrawiam, Kubaludzie ktorzy faktycznie robia backcountry podstawowo maja beacon: recco nieliczni........
-
Wszędzie piszę, że RECCO jest systemem przywyciągowym. Czyli sprawdza się tam gdzie mogą służby szybko zadziałać. A co do złudnego poczucia - każdy system profilaktyki antylawinowej czy to są balony ABS, czy detektory typu pieps, czy Avalung, czy piłki lawinowe może takie poczucie wnieść. I to zależy wyłącznie od osoby takowy sprzęt noszącej, a nie od systemu. I masz rację, że to jest problem. Z tym, że bardziej edukacyjny i niestety marketingowy. To nie chodzi tylko o lawiny, generalnie nachalnie prowadzony marketing wyrósł na poważnie niebezpieczeństwo górskie - kup sprzęt a wejdziesz na Everest, na tych nartach pojedziesz jak Doug Coomb itp. A o umiejętnościach ani mru, mru....po pierwsze recco moze dac zludne poczucie ze sie jest bezpiecznym (uwazam to urzadzenie za doskonale do wykrywania...........zwlok - oczywiscie NIECO przesadzam)
Tutaj trochę przesadzasz. Po pierwsze w przypadku RECCO zaleca się umieszczanie co najmniej dwóch reflektorów najlepiej po dwóch stronach ciała. Czyli np. spodnie i kurtka, dwa buty itp. A po drugie w tzw. backcountry czyli po naszemu w terenie zalecenia (podawane przez samo recco) mówią że jest to system uzupełniający, a nie jedyny.po drugie: uzyte przez ludzi w backcountry moze OPOZNIC dotarcie do osoby zakopanej: sam mowisz ze recco jest uzywane w warstwie zewnetrznej:" bardzo czesto kurtka jest zerweana przez lawine i poniesiona w diably co powoduje opoznienie ratowania osoby a nie jej kurtki: znasz przeciez zalecenie ze beacons nalezy nosic co najmniej POD kurtka a nie na kurtce..
Dla mnie to po prostu dodatkowe coś. Ja mam do tego takie same podejście jak do piepsa gdy olejemy w tym drugim mozliwość szukanie - nie podejrzewam żeby mi pomogło, raczej tylko zaoszczędzi roboty szukającym.w sumie: zgadzam sie ze recco to haczyk i nic wiecej
Muszę poszukać, gdzieś mi się obiła o oczy prezentacja na ten temat. Pozdrawiam, Kubaa swoja droga: warto by znac statystyki. ile np osob zostalo uratowanych przez recco............
-
Kobieto trochę poczucia humoru, przecież to żarty były. A o ciemnym ludzie to pisałem również w swoim własnym kontekście...Nic mi nie psujesz. Nieco trygonometrii może się zawsze przydać przed maturą. A wyrażenia "ciemny lud" to ja nigdy nie używam. Z szacunku do każdego.
A skąd ten wniosek? Ja np. nie pamiętam co to jest sinus a co cosinus i bym tego w zyciu bez zaglądania do tablic nie wyliczył co pokazywałaś. I dlatego chciałem pokazać o co chodzi z kijkami.Nawet Cię rozumiem, jesteś świetny z trygonometrii,
Znam go akurat słabo, żadengo egzaminu bym nie zdał.oblatany w angielskim
Tylko, że ja się w żaden sposób nie czuję urażony. ponieważ zawsze zapominam dla jakich stopni są jakie stosunki na kijkach to chciałem podrzucić wyjaśnienie wizualne różnych metod. Może powinienem wkleić same obrazki bez żartów? Jak dla mnie to wklejając te obrazki to raczej Ci pomagałem i wspierałem Twoją propozycję z taśmą izolacyjną. Zresztą mialem kiedyś kijki biegowe, w ten sposób obklejone.no to możesz się czuć urażonym.
A mnie cieszy, że zostałem nazwany młodym Zwłaszcza w związku z wspomnianą maturą. Niestety swoją zrobiłem jeszcze w poprzednim ustroju . A trygonometrii nie cierpiałem.... KubaCieszy mnie, że mamy takich młodych, zdolnych ludzi.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
- Strona 6 z 7
straaaaaaaaaaaaach????
w Narciarstwo
Napisano
Użytkownik KubaR edytował ten post 24 wrzesień 2008 - 00:47 Drobne poprawki