Skocz do zawartości

kurm28

Members
  • Liczba zawartości

    352
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez kurm28

  1. kurm28

    Szkla kontaktowe

    no własnie. z tymi goglami to dobry patent - chyba sobie kupie i będę mógł jezdzić szybko z otwartymi oczami.
  2. kurm28

    Szkla kontaktowe

    uwierz, uwierz. moze mam zbyt wielkie oczy amoże soczewki za małe były. tak czy tak, w jednym momencie poleciała w sniezny niebyt. :D:D (a macie tak, zę jak jedziecie szybko, to pęd powietrza powoduje łzawienie oczu? ) pzdr k
  3. kurm28

    Szkla kontaktowe

    Mnie osobiście nie robi róznicy marka soczewek, aczkolwiek soczewki maja jedną wadę. Przy szybkiej jezdzie, zdazyło mi się zgubić soczewkę, która pęd powietrza zerwał mi z oka. Od tego czasu, aby nie gubic wiecej soczewek, jak jadę szybko to zamykam oczy. pzdr k
  4. pewnie masz za ciasny kask. nie rób jaj. wywal to, a zaoszczędzona kasę właduj w dodatkowy karnet na fitness. glukozamina nie ma żadnego udowodnionego wpływu na stawy, a boli mniej bo powzmacniałaś mięśnie i to one chronią kolana. pzdr k
  5. Dżizas!!!!:eek: Gdybym nie wiedzial, ze się prowadzasz z sese , to bym pomyślał, ze moja zona zabładziła na forum. Dokładnie to samo ma: but, orteza i bania na piszczeli po dniu jazdy. Tyle, ze rozmasowanie należy do mnie. :D:D pzdr k
  6. Pozwole się sobie z tym nie zgodzić.Im wiecej zabezpieczeń, im wiecej pilnowania i ograniczania, tym bardziej przytępiony instynkt samozachowawczy.Oczywiście nie mówię, ze trzeba dziecko puścić samopas i zupełnie nie nadzorować.Uważam natomiast, ze trzeba pokazywać, tłumaczyć, wyjaśniać, czasami pozwolić doświadczyć i wyrabiać w dziecku nawyk myślenia o tym co robi i pilnowania własnego tyłka.Poza tym również my, kiedy dziecko wydaje sie być "zabezpieczone' rozluźniamy swoją uwagę, a jak wiadomo dzieciaki maja takie pomysły, ze nam dorosłym ciężko uwierzyć.Często wynikają one właśnie z tego, ze taki zwsze zabezpieczony maluch (jakkolwiek to brzmi ), nie ma świadomości, ze wkładanie dwóch gwoździ do kontaktu - po jednym w kazdej łapce, to niezbyt dobry pomysł.pzdrk
  7. no i serce jak sniegu mało, albo jak się sezon sie kończy, też mogą boleć.
  8. Generalnie zgadzam się z przedmówcami, aczkolwiek mam pytanie wyciagajace. Jak kolezanki kondycja? Jak przygotowanie siłowe do sezonu? Wytrzymałościowe? Jestem sobie w stanie wyobrazić, ze przy słabych nogach plus słabej technice popartej ogólnym spięciem mięśni spowodowanym stresującą sytuacją (a taką zapewne jest sytuacja poczatkującego narciarza i pierwszych zjazdów), mięśnie sa tak spięte w długim okresie, że powstają takie efekty jak opisujesz. (Być moze łydki nie są opuchniete, tylko zwyczajnie mocno dokrwione po wysiłku i dlatego trochę większe - napompowane. Nie jest czasami tak, ze dosyć szybko po ustaniu wysiłku, wracają do normalnych rozmiarów?) Kolana - silne mięśnie powyżej i poniżej stawu, chronią go przejmując znaczną część obciązenia. Przy słabych i nogach, gro obciążenia może iśc na kolana i wtedy po kilku godzinach jazdy mogą być takie bolesne efekty spowodowane przeciążeniem. Masz opisywane objawy również w innych sytuacjach, czy tylko po nartach? pzdr k p.s. nie jestsm lekarzem, ani nic z tych rzeczy. wnioski opieram jedynie na swoich obserwacjach z wielu lat zajmowania sie sportem, więc moga to być totalne głupoty. k Użytkownik kurm28 edytował ten post 03 marzec 2010 - 09:35
  9. pewne jest to, że można stać/siedzieć tuż przy dziecku, a i tak chwila nieuwagi może skończyć się jakimś nieszczęściem. nikt nie jest w stanie 100% czasu skupiać uwagi na dziecku i akuratnie w tej chwili, kiedy spojrzysz w bok - hop i kłopot gotowy. poza tym bez przesady - ta dziewczynka to nie malutkie dziecko - 11 lat - żeby ją rodzice mieli za rękę trzymać w każdej chwili. na kolonie czy zimowisko też powinno się z takim dzieckiem jechać? zdarzył się nieszczęśliwy wypadek i nie ma co teoretyzować, doszukiwać się na siłę winy rodziców i być strasznie mądrym po szkodzie. setki dzieciaków w tym wieku jeździ na wyciągach, pływa, skacze itp i jakoś nikt ie nawołuje, żeby je zagonić pod spódnicę. dopiero jak się stanie coś takiego, to wtedy kupa mądrych. pzdr k
  10. [quote name='Sencei']I ma dużą rację, bo to jego/ich sprawa, dlatego zawsze na forum wypowiadałem się, że kaski jako obowiązek to przesada, a jako ciekawostkę(mimo iż większość o tym wie) powiem, że te przepisy ustalają ludzie, którzy koło nart nawet nie stali. [QUOTE] khem - nie dyskutujmy znowu zasadności wprowadzenia obowiązku. to już było milion razy wałkowane na forum. Co do "ma rację" i "to jego sprawa". Rację to może mieć, kiedy sam sobie tę czapę nakłada pod kask, ma świadomość co sie może stać i z radością oczekuje wizyty w szpitalu. W przypadku dzieci, to nie jest tak, ze dziecko jest prywatną własnością rodzica i może sobie z nim zrobić co chce, bo takie podejście kończy sie tak, jak w przypadku dzieci katowanych na śmierć, gdzie sąsiedzi się nie wtrącają, bo to nie ich sprawa. :eek: To właśnie jest jeden z najgorszych objawów naszych czasów - nie wtrącać sie bo to nie moja sprawa, albo "bo dostane kopa w dupe". Tez mam nogi tez mogę w razie potrzeby kopnąć. Osobiście uważam jednak, ze w 99,9999% przypadków, takie sytuacje wynikają z niewiedzy i wtedy rada kogoś z boku, co najmniej być może przynajmniej popchnie do własnych poszukiwań, jeżeli nie chce sie wierzyć na słowo obcemu. Temat trochę ewoluował, ale skoro już tutaj jesteśmy: Nie twierdzę, ze należy kogoś na siłę uszczęśliwiać. Przekonywać, czy nie daj boże zmuszać, ale podpowiedzieć jak sie widzi, ze ktoś chce dobrze a wychodzi źle chyba warto. Nawet jak na 10 jeden skorzysta, to już jakiś sukces nie? pzdr k
  11. Nie będę cytował, bo szkoda miejsca - posłużę się cyferkami. Ad1. Autorytet rodzica u dziecka to nie jest coś, co można zniszczyć jedną radą/uwagą/zwróceniem uwagi. Dlatego też uważam, że to, czy zwrócę uwagę na błąd przy dziecku, czy też bez niego to dla autorytetu rodzica nie ma żadnego znaczenia. Dobrze pewnie wiesz, że autorytet buduje sie latami i albo się go ma, albo nie i jedno, mało znaczące zdarzenie nie ma na to najmniejszego wpływu. Idąc dalej - a skąd wiesz, czy np akuratnie ten rodzic z dzieckiem nie byli akuratnie w knajpie i następny raz bedzie za 3h? Co wtedy? Czy taki rodzic ma czekać np 1h, zanim coś zrobi z czapka pod kaskiem? Co w sytuacji, kiedy zwrócisz uwagę rodzicowi, ze jego na oko 30kg dziecko, ma ustawione wiązania na 8? Myślisz, że będzie czekał, żeby to poprawić w obawie przed utratą autorytetu? Mam dwoje dzieci i co nieco o tym wiem. Nie z teorii, tylko z praktyki i uwierz mi, jako rodzic, nie mam żadnego problemu z tym, żeby przy dziecku ktoś mi podpowiedział, ze robię coś, co może jej zaszkodzić. Uwierz mi też, ze w ŻADEN sposób mój autorytet na tym nie ucierpi. (Oczywiście zakładam, ze jest to grzeczna, ogólnie przyjęta forma zwracania się do drugiej osoby, najlepiej z uśmiecham i oczywiście bez inwektyw i zdań oceniających daną osobę.) 2.Zwracajac komuś uwagę/radząc w związku z taka sprawa jaką omawiamy, robię temu komuś przysługę. Daję mu możliwość uniknięcia nieszczęścia. Nie widzę powodów, dla jakich mam uskuteczniać ceregiele i jeszcze na koniec przepraszać za zabrany czas. Mądry zrozumie i doceni. Głupim nie ma sie co przejmować. Tylko dziecka szkoda. pzdr k
  12. Pięknie to pisałeś, ale: - jeżeli rodzic straci autorytet u dziecka, po tym, jak mu powiem, że źle robi lądując kask na czapkę, to obawiam się, ze po prostu tego autorytetu wcześniej nie miał. - jeżeli nawet zwracał bym uwagę na osobności i rodzic przyjął by uwagę i postanowił coś zrobić ze sprawą, to średnio rozgarnięty dzieciak od razu skuma, o czym była rozmowa. Jak wtedy będzie miał się autorytet rodzica? - chwalenie przed wytknięciem błędu to sie sprawdza w relacjach dziecko-rodzic; szef-podwładny - generalnie dłuższych. Kiedy podpowiadam na stoku, to zakładam, ze rozmawiam z poważnym dorosłym. Jak nie zrozumie, ze robi źle po wysłuchaniu argumentów merytorycznych, to chwalenie i psychologiczne zagrywki raczej niewiele zdziałają. Ja mu niczego nie chce sprzedać - podaję mu konkretna informację, popartą konkretna wiedzą. Założę się, ze szybciej zrozumie i przyjmie, jak mu powiem, ze źle dopasowany kask może spowodować podczas upadku to i tamto, niż jak będę go traktował jak półgłówka i bawił sie w pseudo psychologię. - podpowiadając komuś na stoku, wcale nie mam zamiaru egzekwować tego na silę i takiego delikwenta jakoś specjalnie przekonywać. Jak zaczyna mądrować i nie zrozumie powagi sytuacji to znaczy, że jednak trafiłem na idiotę/-tke i dalej to już nie mój problem. (Żeby daleko nie szukać - w ostatnia niedzielę chciałem pomóc kobiecie, która sie wywróciła i nie mogła swojego - niestety ciężkiego tyłka - ze śniegu nad narty wywindować. Najpierw jej podpowiedziałem, ze źle kijki ustawia do podparcia - powiedziała "NIE!!!!" Uśmiechnąłem sie... postałem... podałem kijek, żeby ją podnieść - "SAMA!!!!" Ok – na razie. Jeszcze długo widziałem, ze nie mogła się pozbierać... no ale to już nie była moja sprawa nie? ) Wracając do tematu - protekcjonalne traktowanie dorosłych ludzi bywa irytujące dla nich (tak jak mnie osobiście zirytował Twój mail), wiec unikam tego. Mam coś do powiedzenia - podchodzę, grzeczne "Dzień dobry, jest tak i tak, dlatego i dlatego. Pytania? Nie? Dziękuję. Na razie!" pzdr k
  13. witamy w prawdziwym świecie :D:D
  14. o - i o to mnie chodziło właśnie. teraz już wiem. Żebyśmy się dobrze zrozumieli - nie chodzi ani o moją żonę, ani o mamę ani o ciotke, ani nawet o nikogo znajomego, więc nie wiem jakie błedy były popełnione i czy stac ich na kominiarkę. Czasami po prostu na stoku, widzi się dziecko z grubą węłniana czapką na łepetynie i na to nałozony jest kask. Można to olać, albo delikatnie zasugerowac prolem rodzicowi, który w najlepszej wierze robi źle. Jednak myślę sobie, że w takim przypadku trzeba mieć w ręce argumenty inne niż "na kominiarkę panią/pana nie stać????". Właśnie takie, jak podałes powyżej. Pokazać, ze kask nie spełnia swojej roli, a w skrajnym przypadku, moze zaszkodzić i jeszcze umiec powiedziec jak zaszkodzić i dlaczego nie spełnia swojego zadania. Z tąd ten temat. pzdr k Użytkownik kurm28 edytował ten post 03 luty 2010 - 12:06
  15. Więc tak: - co do tego, ze sie dziecko ugotuje, to ja sie zgadzam, aczkolwiek spróbujcie przekonac nadopiekuńczą matkę, że dziecku bedzie za gorąco. :-)))))))) - co do gogli na brodzi i ich parownia - przewaznie te dzieciaki i tak bez gogli smigaja, więc no prob. - pasek mozna wydłużyć i spinka nie bedzie uwierała Przekonuje mnie natomiast to, że kask sterczy na głowie, nie zupełnie ją osłania i dlatego ochrona jest duzo mniejsza niż powinna być (no chyba, ze akuratnie coś spadnie na dzieciaka pionowo z góry, to wtedy kask i czapka sprawdza sie znakomicie. ). Często jednak czyta się i słyszy, ze takie zestaienie moze być niebezpieczne. Dlaczego? To samo pisze i mówi sie o gardzie, ale akuratnie to rozumiem - łatwiej uszkodzić odcinek szyjny kręgosłupa. pzdr k.
  16. ...czy też kasku na czapkę? Witajcie To pytanie nurtuje mnie juz od jakiegoś czasu. Nie, żebym miał zamiar pakować baranice pod kask, ale czasami widzi się dzieci, którym rodzice wkładają kask na grubą czapę. Przeważnie są to rodzice, którzy sami nie jeżdżą i nie do końca sa w temacie. Chcą dobrze, ale wychodzi nie za bardzo. Człowiek by z dobrego serca zwrócił uwagę, żeby dziecku się krzywda nie stała... ale co będzie, jak padnie pytanie (a na 99% padnie) - "Dlaczego nie?". Nie potrafię odpowiedzieć logicznie. Ktoś potrafi? Będę wdzięczny rozjaśnienie. pzdr k Użytkownik kurm28 edytował ten post 03 luty 2010 - 12:41
  17. W zasadzie w kazdej dziedzinie sportu, to co robią zawodnicy, jest nieosiągalne dla amatorów i najczęściej na pierwszy rzut oka widac róznicę. Czesto w dyscyplinach, gdzie nie jest wazna elegancja, zawodnicy skupiają się na skuteczności, eliminując kwiatki i ozdobniki. Inna sprawa, ze zapewne kazdy zawodnik, nie na tyczkach potrafi zjechać ładnie (cokolwiek to znaczy), kiedy nie walczy o setne sekundy i nie jedzie po wymuszonym torze. W drugą stronę, jak słusznie kolega bocian74 zauwazył, to już nie działa. cyt:"nie tylko slalom ale takrze jazda gigantowa nagle się okazuje że ktoś kto ładnie jeździ nie wie co ze sobą zrobić na tyczkach" No własnie, bo w zasadzie to zupełnie inna jazda. pzdr k
  18. Dla mnie jakas spójność kolorystyczna jest istotna, aczkolwiek realizowana niestety w ramach dostepnych srodków. Dlatego też jestem dosyć konwencjonalnie ubrany - czarne spodnie i biało-czerwona kurtka - czarne rekawice i kask. Inna sprawa, ze z zazdrością patrzę na narciarzy ubranych np w kompletne, pasujące do siebie ciuszki i dobrane pod kolor narty i kijki. pzdr k
  19. Reha z Wrocławia to mogę z czystym sumieniem polecić, bo mnie wyciągnął z niezłego ambarasu z kręgosłupem, a sam jest dosyć świeżo po zabiegach na kolano. Sam sie rehabilitował (i widziałem efekty tych zabiegów), wiec na 100% jest na bieżąco z kolanami. :D:D:D Gość nazywa się Przemysław Pietrawski. Tutaj namiary: http://www.pietrawski.pl/ Facet naprawdę wie co robi. pzdr k aha - sam jest czynnym sportowcem, wiec ma zdrowe podejście :D:D Użytkownik kurm28 edytował ten post 01 styczeń 2010 - 23:02
  20. OK, może po prostu odniosłem wypowiedź Dziadka bezpośrednio do tego, co pisał rok temu w innym wątku, ale wtedy to takie zdanie prezentował. Z drugiej strony - przecież nikt nie lansuje "jazdy pługiem" jako takiej - docelowo. Wiadomo, ze jest to tylko pewien etap. Z kolei to, ze kazdy go kiedyś odkryje - no pewnie tak, tylko chyba lepiej nauczyć sie tego na poczatku, bo jest stosunkowo łatwe i pozwala panowac na nartami, niz zaczynac od szybszych elementów, zeby po drodze poznac, niejako przy okazji, pług. pzdr k no chyba, ze sie gdzieś w tej dysksji zgubiłem i gadam od rzeczy. k
  21. Dziadku, ale o czym tak konkretnie jest ten temat? O Misiu co wojował, czy o pługu, czy o nauczaniu bez papierów...? Ja wybrałem sobie płóg jako element do dyskusji. Pamietam jak jakiś rok temu juz na ten temat rozprawialismy i wtedy również kwestionowałeś konieczność opanowania tej ewolucji. Ja uwazałem (i dalej uwazam), ze jest to jeden z podstawowych i bardzo uzytecznych elementów jazdy na nartach. Chociazby w kolejce czy na wąskim przesmyku (nie kazdy poleci smigiem - zwłaszcza mistrzowie carwingu ) itd. Zajmuje to mało czasu (opanowanie), a daje do reki - czy tez do nogi - mocne narzędzie. pzdr k Użytkownik kurm28 edytował ten post 22 grudzień 2009 - 15:25
  22. kurm28

    narciarstwo a GOPR ?

    pytasz, mając w stopce no nieźle.....
  23. kurm28

    Fischer RC4 Race S

    Wielkie dzieki! pzdr k
  24. Witajcie Czy istnieją takie narty, czy zwyczajnie ktoś zapomniał dopisać C na końcu? Dziękuję pzdr k
  25. Mam kurtke narciarska. Kupiłem przez przypadek - jakieś 3-4 lata temu, bo szukajć kurtki trafilem na mocna przecenę. Wyglada ładnie, jest dosyc funkcjonalna, gdyż ma sporo kieszonek, zakamarków, odpinane rekawy (chociaz zamek w jednym padł po 2 sezonach). Minusem mojego modelu jest to, ze jest niestety dosyc ciężka - wydaje się, że dla otrzymania jakichś zadowalających parametrów, bez inwestowania w nowsze, bardziej zaawansowane technologicznie materiały, poszli w ilość warstw co z kolei dało wage. Generalnie - jak dla mnie od 0 do 5 - 3+. pzdr k
×
×
  • Dodaj nową pozycję...