
a_senior
Members-
Liczba zawartości
2 767 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
31
Ostatnia wygrana a_senior w dniu 1 Października
Użytkownicy przyznają a_senior punkty reputacji!
Ostatnie wizyty
Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.
a_senior's Achievements
-
Wnuczka go naciąga na podróżowanie. Albo on wnuczkę. 🙂 W czasie mojego ostatniego wyjazdu do Grecji spotkałem starszą panią z 21-letnią wnuczką. Podobno to ich 6. wspólna podróż. Oczywiście babcia funduje wnuczce, ale wnuczka musi się jeszcze zgodzić. 🙂
-
To krótko o Krakowie. Jazda samochodem w godzinach szczytu po mieście i jego okolicach kojarzy się z masochizmem. Niektórzy nie mają wyboru bo muszą (dostawczaki, remonciarze, taxi, rozwożenie dzieci, duże zakupy), ale niektórym mocno się dziwię. Korki, brak miejsca do parkowania, a dla przyjeznych spoza strefy - dodatkowe opłaty. Gdy muszę jechać samochodem przez Kraków, np. by wyjechać z niego w góry, dostaję lekkiej kurwicy. 🙂 Natomiast świetnie działa zbiorkom. Tramwaje, buspasy, jest w miarę punktualnie. Nienajgorzej mają też rowerzyści. Sporo dróg rowerowych, częste, czasem zbyt wąskie, kontrapasy, itp. Nieźle mają piesi w centrum. Wiekszość przejść jest z wyłączonymi światłami. Dla tych z przedmieść też jakby lepiej. Sporo P+R, ale trudno mi ocenić bo nie korzystam. Można też skutecznie dojeżdżać koleją. Wczoraj przejeżdżałem małym busem ok. 14-ej przez Ateny. Tam to dopiero się dzieje. Jeden wielki korek, rowerów i dróg rowerowych niet. Przy Atenach Kraków wydaje się komunikacyjną sielanką.
-
Nie, nie jeździłem w Grecji na nartach, ale będzie coś o potencjalnym nartowaniu w Grecji. Spędziłem w tym kraju tydzień na intesywnym zwiedzaniu największych zabytków starożytnej Grecji. Tyle tego, że aż głowa boli. Do tego w czasie przejazdów autobusowych nasz bardzo kompetnenty przewodnik opowiadał i opowiadał. Głowę mam teraz pełną a przegląd i uporządkowanie zdjęć zajmie tygodnie. W trakcie podróży zauważyłem kilka akcentów narciarskich. Mają tu co najmniej trzy wysokogórskie, czyli konkretnie powyżej 2000 m, stacje. Ktoby pomyślał. W sumie o wiele lepiej i więcej niż w Polsce gdzie mamy tylko jedną. 🙂 Tylko trzy zdjęcia. Pierwsze ze sklepikiem narciarskim z miejscowości Arachova, takiego naszego Zakopanego. Blisko stąd do stacji w górach Parnas. Drugie z miejscowści Kalavrita z mapką tras w pobliskiej stacji, a trzecie z nartami z sympatycznej knajpie w okolicach klasztoru w pobliżu Kalavrita. Dorzucam też zdjęcie jedynego bajkera (w końcu dużo tu sie pisze o rowerach) jakiego widziałem w Atenach.
-
To nie takie proste. Mogą być różne wygrzewania. Jeśli wygrzewany (czyli termoformowalny) jest sam botek (but wewnętrzny) to wstępne wygrzewanie pomaga, bo od razu masz go lepiej dopasowanego. Ale po jakimś czasie jeżdżenia osiagniesz podobny rezultat. Więc można tak i tak, choć chyba lepiej wygrzać. Ale możesz mieć do czynienia również z wygrzewaniem skorupy. Zmieniasz jej kształt. Ba, możesz mieć różne wersje wygrzewania: tylko dół skorupy bez cholewki i całość z cholewką. W tym przypadku oczywiście żadne, nawet długie jeżdżenie nic nie da, bo nie zmieni samej skurupy. Nie wiem jak jest w przypadku Headów znajomej. Wygrzewany jest sam botek czy botek i skorupa? A zatem dobrze jest oczywiście botek i skorupę wygrzać. Dotychczas spotkałem się z takim podejściem (może to dotyczy tylko dobrze jeżdżących) by wstępnie trochę pojeździć bez żadnego wygrzewania i po 1-2 dnich jazdy przyjść do wygrzewania. But się wstępnie ułoży i dopiero potem się go wgrzewa. Tak było u mnie, gdy kupowałem w "fachowym" sklepie w Krakowie. Następna sprawa. Niestety nawet idealnie dopasowany i wygrzany but po jakimś czasie staje sie trochę zbyt obszerny. Nie mówiąc o butach za dużych już w chwili kupna. Wtedy warto dołożyć wkładki, zwykłe plastykowe dostępne w sklepie, które wkłada się pod botka. Można dołożyć ich kilka. Tak właśnie było w moich dobrze dopasowanych i uformowanych butach. Po dwóch sezonów juz dołożyłem wkładki, bo czułem, że stały ciut zbyt obszerne. Aha, no i buta można wygrzewać 2-3 razy. Nigdy tego nie robiłem więcej niż 1x, ale podobno można.
-
Nawet ja Krakus (choć część wnuków to już Warszawiaki :)) dużo dobrego słyszałem o Skifanatic. Być może, jak pisze Mitek, z ich pomiarów wyszło jednak blisko 25. Oni mają dobre i wiarygodne urządzenia do pomiaru stopy.
-
Raczej chudy, no powiedzmy szczupły. 🙂 Tak, w lędźwiach jest coś nie tak od wielu lat. Zaczęło się od wyskoku w siatkówce jakieś niecałe 50 lat temu. Sport to zdrowie. 🙂
-
U mnie jest syndrom zimnych lędźwi. 🙂 Zakładam osłonę na ledźwie, rodzaj pasa. A zimnego tyłka na wyciągu też nie lubię. Czasem podkładam pod tyłek rękawice.
-
Dziwne. Z opisu buta wynika, że to but damski, a więc uwzgledniający anatomiczne różnice, m.in. w budowie łydki. Do tego napisane jest, że buty są obszerniejsze z przodu więc przydatne dla zmarzluchów. Nie rozumiem tego. Doczytałem, że w zestawie z butami jest wkładka zmniejszająca rozmiar o pół numeru.
-
Wrzuć tłumacza z łaciny. 🙂 Syndrom zimnego tyłka.
-
To ja Ci opiszę przypadek żony. Kilka lat temu. Silne bóle stawów zwłaszcza w nocy jakiś niedowład i ból lewej nogi itp. Nie da się spać w nocy. Badanie w kierunku boreliozy. Wynik niepewny, na pewno był kontakt. Rezonans kregosłupa - nic specjalnego nie widać. Wizyta, oczywiście płatna, u kilku różnych dobrych specjalistów: neurologa, reumatologa nie mówiąc o internistach. Brak konkretnej diagnozy. Nie wiadomo co robić a objawy coraz gorsze. Pomogła telefoniczna rada siostry. Też lekarza, ale larygologa pracujacego w szpitalu w Luksemburgu. Powiedziała tak: "U nas w Luksemburgu jak obserwujemy podobne objawy a diagnoza nie jest oczywista, to zakładamy, że to jest borelioza i ładujemy stosowny antybiotyk. Zrób to samo." Zrobiła i zdecydowanie pomogło.
-
7 dni po 450 km dziennie niegroźne? Przecież nie ma mowy o wyspaniu się, o regeneracji w trakcie. Regularny wyścig kolarski to wiele dni jazdy po 150 czy nawet 200 km. W peletonie z obstawą, ekipą do regeneracji i możliwością wyspania się. Klasyczny maraton 42 km to wyzwanie dla biegacza, duży wysiłek, ale po zakończeniu wypoczywasz, wysypiasz się. A tu? Nie znam się na tym, ale obawiam się, że taki ekstremalny tydzień wysiłku a zwłaszcza niedospania dla organizmu, z którego czerpie się ostatnie rezerwy jest groźny. Nie w perspektywie kilku następnych tygodni, ale całego życia.
-
Za dużo roboty. 🙂 No może z wyjątkiem zupy i sosu. Oczywiście smażone na patelni jak najbardziej, ale ile można ich zjeść. Te moje to zapewne świerkowo-jodłowe, bo z takiego lasu zbierane.
-
Mimo wszystko zastanawiam się czy takie przejścia, nawet dla wysportowanego, silnego i zdrowego organizmu nie są groźne. Nie zostawią groźnych następstw, które być może odezwą sie wiele lat później.
-
No to swoje przeżyłeś. Doczytałem, że nawet szybkie wyjęcie kleszcza, choć praktycznie eliminuje groźbę zakażenie boreliozą, nie zabezpiecza przed KZM. Podobno 1/3 zakażonych nawet nie zauważy choroby, 1/3 przejdzie jak średnią grypę a 1/3, niestety, dopadnie II faza, ta groźna, z którą miałeś do czynienia. Może jednak warto się szczepić? Odnośnie rydzy. W mojej górskiej okolicy zdarzaja się wysypy rydzy. Nikt ich nie zbiera. Mnie sie zdarzy, ale nie wiem co z nimi robić. Kiedyś wiaderko ofiarowałem znajomym, którzy wiedzą. 🙂
-
Ano właśnie. Dlatego nie przepadam za zbieraniem grzybów. Zbieram to co znajdę idąc ścieżką. Przeważnie kurki. A i tak uzbierało się kilka toreb wysuszonych borowików. Może nie naruszą je robaki zanim to przerobimy (już się tak nam raz zdarzyło). Kleszcza możesz złapać niestety wszędzie. Ja łapię go u siebie w górach kilka razy w roku, najczęściej przy zbieraniu jeżyn, bo to lubię robić i korzystam z efektów typu dżemy, soki, nalewki. 🙂 Ale jestem bardzo czujny. Jakiekolwiek podejrzenie, typu drobne swędzenie, zaraz sprawdzam co to jest. Nawet w środku nocy. Jeśli znajdę su...na wyciągam przyrządem czy paznokciem i odkażam spirytusem salicylowym. Póki co następstępstw nie było z jednym wyjątkiem u żony. Początek boreliozy, kuracja antybiotykiem, szczęśliwie przeszło. Wnuki co wieczór dokładnie oglądamy i niekiedy kleszcza wyciągamy. Moje życiowe grzybobrania odbyłem we Francji, konkretnie w słynnym Lasku Fontainebleu. Wybieraliśmy się tam w weekendy we wrześniu/październiku w gronie znajomych na zbieranie podgrzybków. Mnóstwo tego tam było, nikt poza nami nie zbierał. Nawet my po jakimś czasie przestawaliśmy zbierać bo ile można. I potem robiliśmy i jedliśmy ze smakiem wielką jajecznicę. Jeszcze jedna migawka ze Szwecji tym razem, konkretnie z lasów Soderhamn, gdzie pracowałem przez kilka miesięcy. A w weekendy zbierałem lingon (brusznica po naszemu) i szwendałem się po tamtejszych lasach. I co rusz trafiałem na polanki z mnóstwem dorodnych borowików. Żal serce ściskał, ale nie zbierałem bo po co. Nigdy nie spotkałem żadnego człwieka w tych lasach. Aż strach brał. I ostatnia grzybną opowieść sprzed kilku dni. Wracam sobie ze spaceru po okolicznych laskach w moich górach. Przy okazji rozgladałem się za rydzami. Ale na razie ich nie ma. Wracam do chałpki z zamiarem zebrania kilkunastu kani, które widziałem na polach koło mojej chałupy. Wielkiej ochoty na zbieranie nie mam, bo to trzeba przerobić i zjeść. A ile można. 🙂 Wracam więc i co widzę? Ktoś zbiera "moje" kanie. Ktoś obcy. Pytam kto zacz. Niejasna odpowiedź, chyba handlarz. Nawet nie tłumaczyłem mu, że to tak nieładnie, i nielegalnie, włóczyć się po prywatnych polach sąsiadów. Nie tłumaczyłem, bo byłem zadowolony, że mnie wyręczył. 🙂 Wieśku, żona dostała książkę "Fizyka na tropach świadomości". Chyba ją przeczytam. 🙂