Skocz do zawartości

jark

Members
  • Liczba zawartości

    2 402
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez jark

  1. Wg mojego rozeznania (może w innych częściach kraju są inne ceny),zakup łańcuchów to minimalny koszt ok. 200 – 250 zł. Oczywiście można kupić i za 80 zł ale to będzie model opisany wyżej czyli uszkodzenie autka gwarantowane. Dobre łańcuchy z systemem samo napinania to koszt powyżej 350 złotych. Tu też można znaleźć tańsze ale tak jak wyżej – narażamy się na uszkodzenie auta. Przy zakupie należy zwracać uwagę na atest (musi być) i druga ważna sprawa to dobór właściwego rozmiaru. Osobiście przestrzegam przed zakupem łańcuchów w uniwersalnym rozmiarze (najczęściej są oferowane w marketach) .Tu po prostu jest tak jak z doborem butów narciarskich: ani za małe ani za duże.:D Inaczej będziemy mieć problemy na drodze. Montaż łańcuchów jest banalnie prosty ale najlepiej jest potrenować na „sucho”, można do tego wykorzystać koło zapasowe. Jest jeszcze jeden problem o którym zapomina część kierowców. Na drodze można spotkać oznakowania nakazujące jazdę po danym odcinku drogi tylko z zamontowanymi łańcuchami na pojeździe. W takim wypadku narażamy się na karę w postaci mandatu (gdy nie mamy łańcuchów) lub brak możliwości kontynuacji dalszej jazdy. Co prawda na terenie naszego kraju w większości wypadków dotyczy to ciężarówek ale w ubiegłym roku spotkałem się z czymś takim, dotyczącym wszystkich pojazdów, w okolicach Zakopanego. Miałem łańcuchy. pozdrawiam :)
  2. Jak tylko się zaczyna zima (kurcze oby jak najszybciej :D ) to w bagażniku mojego autka zawsze się znajduje zestaw zimowy tj. łańcuchy, odmrażacz do szyb i zamków oraz łopata do śniegu (taki model składany) a także dodatkowa bańka z płynem do spryskiwaczy. pozdrawiam :)
  3. Xed jak zwykle ekstra tekst – dzięki.

    Jeśli pozwolisz to dodam coś od siebie.
    Wg mnie snowboard w przypadku dzieci można uznać, że jest to półka wyżej w umiejętnościach niż narty. Sam nie jeździłem nigdy na desce, ale obserwując snowboardzistów wydaje mi się, że jest tu potrzebna bardzo duża koordynacja ruchów. (Xed potwierdź lub zaprzecz) Tak naprawdę rzecz nieosiągalna dla przeciętnego 4-6 latka. Dlatego prawdopodobnie jest tak mało dzieci jeżdżących na snowboardzie.
    Po prostu wydaje mi się, że dla dziecka opanowanie sztuki jazdy na nartach jest łatwiejsze. Dwie nieskrępowane nogi łatwiej opanować niż dwie przypięte do jednej deski (to o czym pisał Xed) Chodzi też o pokonanie psychicznej bariery przed upadkiem. Na snowboardzie ląduje się zawsze na buzi lub pupie (plecach) – skrót myślowy. Dwie swobodne nogi zawsze mogą coś zrobić by nie doszło do upadku.

    Co do desek dla dzieci to tu ktoś napisał że takowe istnieją.
    http://www.narty.z-n...enu=sprzet_menu

    pozdrawiam
  4. Wybór stabilizatorów jest ogromny. Sam nie bardzo wiedzialem co kupic aby było ok. Wiec poszedłem po rade do doktora - ortopedy. Poczytał historie choroby, poogladal fotki z rezonansu, poczytal cos w madrych ksiazkach i podal mi kilka firm wraz z modelami ktore w moim przypadku beda pomocne. Sklep odwiedzilem, podalem pani karteczke z modelami i jestem szczesliwym posiadaczem stabilizatora. Tobie również polecam taką drogę rozpoznania tematu stabilizatorów. Wilhelm

    To prawidłowa kolejność rozwiązania problemu. Nie przeprowadzaj eksperymentów na sobie, bo może się okazać to bolesne i drogie. pozdrawiam
  5. Całą rodziną wyjeżdżamy tylko w ferie,pozostałe wyjazdy to już solo,nowi ludzie,nowe znajomosci,nie jest żle ale wieczorami zaczynam tęsknić,na szczęście są telefony:)

    Dokładnie tak. W ferie szaleństwo z rodzinką na stoku a reszta wyjazdów jako singel. PS. Qaz koniecznie musimy się wybrać na jakiś wspólny wypad – nasze rodzinki będą się mniej niepokoić o swoich "zwariowanych" tatusiów i mężów.:D
  6. Dzięki Wam zimowe ludki za pamięć i miłe słowa. Wasze życzenia spełniają się szybciej niż myślicie. Moje dziewczyny zdecydowały, że ten sezon rozpocznę z nowymi, wymarzonymi fischerami rc4 race sc fx 12 (patrzę na nie i czekam na śnieg) tu ukłony dla Chemika – bardzo mi pomógł przy zakupie. B`ski impreza była wczoraj, więc do poniedziałku wydobrzeję na pewno.:D Pozdrowiona dla wszystkich zakochanych w białej porze roku.:)
  7. To co napisaliście wyżej w zupełności wystarczy aczkolwiek jeśli chodzi o termos to należy wziąć taki nietłukący się. Widziałem kiedyś wywrotkę gościa, który miał zwykły termos – efekt możecie sobie wyobrazić. Oczywiście przydałby się dobry humor, uśmiech oraz wyrozumiałość i pozytywne nastawienie do otoczenia. Dodałbym do tego jeszcze coś, co nic nie waży a wg mnie jest podstawą – zdrowy rozsądek.
  8. Tyle tylko, że mój synek jest "dziedzicznie " obciążony - tatuś jest samoukiem w wielu dziedzinach sportowych:D

    Dzieci zawsze mają urodę po mamusi a charakter i całą reszta dziedziczą po tatusiu.:D

    Sory za ta małą dygresję.
  9. Pod wzgledem klimatu i atmosfery po nartach zdecydowanie zakopane, natomiast pod wzgledem typowo narciarskim duza przewaga ma chopok, glownie dlatego ze wszystkie trasy polaczone sa w jeden system, a nie jak w zakopanem porozrzucane po calym miescie i okolicach.

    Przyłączam się do zdania kolegi. Miłego wypoczynku. :)
  10. Fka Twój tekst to wyśmienity przykład na to, że dzieci można czymś zainteresować tylko po przez zabawę. Pomysł z bałwankiem jest pierwsza klasa. Tylko się uczyć od Ciebie podejścia do dzieci.

    Dzieci należy uczyć narciarstwa po przez zabawę.
    Inaczej: zabawę przekształcić w naukę a nie naukę w zabawę wtedy unikniemy tego, co najgorsze – efekt zniechęcenia.
    :)
  11. Pozwolicie że dołączę się do tematu i podzielę się własnymi doświadczeniami. Jak już kiedyś na tym forum pisałem, popełniłem na samym początku błąd. Mała miała za długie nartki co w znaczny sposób utrudniało skręt. W momencie gdy zaczęła jeździć na krótszych (obecnie ma takie które sięgają jej lekko ponad bark) od razu było lepiej. Mała przestała męczyć się na stoku a zaczęła się bawić jazdą. Drugim błędem było (akurat w moim przypadku) to że zacząłem ją sam uczyć jazdy. Okazało się że nie mam zdolności pedagogicznych tj. nie za bardzo potrafiłem przekazać jej swoją wiedzę podzieloną na stosowne etapy i podparte odpowiednimi ćwiczeniami umożliwiającymi w łatwiejszy sposób nabywać umiejętności. Panaceum okazał się instruktor który w dość szybkim czasie a przy tym w sposób profesjonalny i metodyczny nauczył moją córeczkę tego czego nie mógł tata. Cała nauka jazdy dziecka na nartach to wg. mnie jedna wielka zabawa z udziałem mamy i taty a przy tym podparta wiedzą i umiejętnościami dobrego instruktora. Należy tu pamiętać iż w przypadku gdy decydujemy się na samodzielną naukę swojego dziecka będziemy „narażeni” na jego grymasy i chęć pójścia na łatwiznę. A do tego co tu dużo gadać sami będziemy starali się mu pomagać (choćby bezwiednie) a w takim przypadku dziecko bardzo szybko to wykorzysta i z nauki nici. Następnym problemem są buty. Nie będę tu rozpisywał się na temat jakie winny być – w materiałach zamieszczonych przez @zetes jest to opisane. Moja mała miała na początku tylnowłazy jednoklamrowe a obecnie centralne na 2 klamerki. Tu też musi być element zabawy. Mimo wszystko na początek proponuje tylnowłazowe – ze względu na łatwość zakładania. Należy pamiętać że w zapiętych butach przyjmujemy nienaturalną pozycję co dziecku bardzo utrudnia poruszanie. Do tego buty są ciężkie. Dlatego też dobrze jest gdy po założeniu butów maleństwo pochodzi trochę w nich. Najpierw w rozpiętych a później z zapiętymi klamerkami. Ważną rzeczą jest by w trakcie jazdy co pewien czas rozpinać butki i pozwolić dziecku odpocząć. Pobyt naszej rodzinki na stoku zaczyna się od rozgrzewki - bieganie po śniegu, rzucanie się śnieżkami itd. Taka forma rozgrzewki jest kontynuowana również po tym jak założymy wszyscy buty. Ile to radochy jest jak się wszyscy wywracają i mają problem z normalnych chodzeniem w narciarskich butach. Następnie po zapięciu nart zaczyna się w nich chodzenie (podchodzenie bokiem, jodełką itd.) Kolejnym etapem jest sama jazda. Na początku mała jeździ w razem z nami przypominając sobie nabyte umiejętności, pokazuje co umie itd. Oczywiście wszyscy przy tym się świetnie bawimy. Następnie po odpoczynku mała jeździ z instruktorem. Dobrze jest podglądać czego dziecko się uczy i jak by można było to potem samemu kontynuować. Oczywiście wielką radością jest zaprezentowanie rodzicom tego czego dziecko się nauczyło. Ważnym elementem jest nauka przewracania się na nartkach. Trzeba dziecko nauczyć sposobu przewracania się zbliżonego do siadania na pupie. Na pewno zauważyliście na stokach że w przypadku zbyt wielkiej prędkości dziecko po prostu się świadomie przewraca. Nabycie prawidłowych odruchów spowoduje że poza wywrotką nic mu się nie stanie a jednocześnie będzie mu łatwiej wstać. Kolejnym ważnym elementem nauki jest wybór miejsca. Osobiście polecam dla początkujących Biały Potok miejsce pomiędzy doliną Koscieliską a Chochołowską – dwa wyciągi – jeden ok. 150 m typowa łączka drugi ok. 250 m troszkę bardziej wymagający od poprzedniego - idealny do szlifowania nabytych umiejętności. Ale co najważniejsze bardzo dobrzy instruktorzy dla dzieci. Do tego to co moja mała bardzo lubi, chatka z kominkiem gdzie można odpocząć. Do tego wyciągi przystosowane dla maluchów (chodzi o wysokość). Bolące pupsko od zbyt wysoko zamontowanego talerzyka też jest problemem (otarcia). Ustawione specjalnie dla maluchów tyczki slalomowe i inne dziecięce atrakcje. Pisze o doborze miejsca dlatego że małe dzieci nie mają lęku i w przypadku gdy stok jest zbyt „stromy” rozpędzone dziecko na nartach może zrobić sobie dużą krzywdę. Przecież nie posiada tyle umiejętności by prawidłowo i w porę zareagować. Stok powinien być dopasowany do umiejętności a raczej umiejętności do stoku. Dziecku poza normalną jazdą trzeba też dać się wyszaleć w tym posmakować prędkości. Wtedy dopiero będzie wracało ze stoku zadowolone i chętnie będzie chciało na niego wrócić. Najważniejsze – początkujące dziecko na nartach może zniechęcić się do nich tak naprawdę wszystkim – zbyt ciasno zapięty but, zimne rączki, bolące pupsko od zbyt wysoko zamontowanego talerzyka, mokre nogi, niefortunny upadek, brak postępów w nauce i masę innych rzeczy na które my dorośli nie zwrócilibyśmy uwagi. Dlatego musi być to forma zabawy ale jednocześnie zawracania uwagi na wszelkie przejawy zniechęcenia i odpowiednie reagowanie. Pobyt na stoku musi być jedną wielką zabawą całej rodziny wtedy dopiero można liczyć na to że maleństwo zacznie lubić jeździć na nartach. Przepraszam za ten chaos mojej wypowiedzi. Może moje doświadczenia się komuś przydadzą. Moja mała ma teraz 7,5 roku i na nartach jeździ o 4 roku życia. pozdrawiam :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...