Skocz do zawartości

Lukaszo86

Members
  • Liczba zawartości

    977
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez Lukaszo86

  1. Jeździłem tam... chyba sto lat temu ;)
    2 orczyki chyba były - dobrze pamiętam?

    Z ciekawości, i mglistych wspomnień - czy Szczawa jeszcze istnieje? ...to jakoś za Lubomierzem było.

    Lubomierz był/jest całkiem spoko (w swojej klasie), Szczawa chyba nie była spoko ...ale to bardzo mgliste wspomnienia :)

    Wysłane z mojego Nexus 5X przy użyciu Tapatalka

     

    Lubomierz to sobie chyba nawet dobrze radzi jak na te trudne czasy Białczańskie ale Szczawa chyba stoi.

  2. Zagadka wymagająca przenikliwości Herkulesa Poirot, ale pomimo, że nigdy nie byłem w tym ośrodku postaram się zgadnąć. Rabka-Polczakowka, skoro w innym wątku pytasz czy była uruchomiona w ubiegłym sezonie, to nie może to pytanie pozostać bez związku z tą zagadką :D

     

    Nie, to nie Rabka-Polczakówka ale byłeś bardzo blisko :-)

     

    Koło Polczakówki przejeżdżaliśmy w drodze do domu i słupy mają się tam dobrze tj. stoją, lina chyba też jest (bez orczyków) i stok nie jest zarośnięty.

     

    A zdjęcia, które zamieściłem to Rdzawka :-)

  3. W ostatni weekend moja rodzinna piesza wycieczka prowadziła przez nieistniejącą już stację narciarską. Wzięło mnie na wspominki i porobiłem zdjęcia starych słupów. Proponuję Wam zabawę-konkurs: czy rozpozna ktoś tą stację po słupach? :-)

     

    woj. małpolskie

     

     

    1.jpg 2.jpg 3.jpg

  4. Skorzystam z okazji i zapytam fachowców o opinię o imadle firmy TOKO 3 punktowym Ski Vise World Cup, które właśnie mam zamiar sobie kupić. Kosztuje ono tyle co kilka kompletnych serwisów w profesjonalnym punkcie więc zastanawiam się czy to jest w ogóle sens? Ale z drugiej strony zawsze jak sam sobie posmarowałem narty, to najlepiej mi się na nich jeździło  a z takim imadłem to by była wygoda. To jak, mam kupować? Czy może jakieś inne?

    Z góry dziękuję za wszelkie porady.

     

    tutaj masz imadła narciarskie do wglądu: https://sklepnarciar...ie-c-65_66.html

    Wybierając imadło 3-elementowe zastanów się nad:

    Toko World Cup

    Ski Man Racing

    Ski Man Comp/Compact.

     

    Jak widzę po wypowiedziach "jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma" :)  dziękuję za wszystkie odpowiedzi i mam nadzieję, że nowe opinie się także pojawią bo temat dla mnie jest zamknięty ale zawsze coś nowego może się pojawić.

  5. Witojcie Gazdowie,

     

    chciałem prosić o podzielenie się subiektywną opinią odnośnie serwisowania nart przy użyciu imadeł narciarskich. Większość osób udzielających się na forum w tematyce serwisu narciarskiego zapewne ma już wyrobione zdanie na ten temat i mogliby podzielić się swoimi doświadczeniami i spostrzeżeniami.

    Chodzi mi głównie o to czy mając do dyspozycji imadło 3-elementowe (bez konkretnej marki i modelu) zawsze wykorzystujecie środkowy element i nie wyobrażacie sobie ostrzenia i smarowania bez tej części?

     

    Jeśli ktoś nie chce się rozpisywać to prosiłbym o podanie odpowiedzi w ankiecie.

    Zbieram informacje dla prywatnych celów biznesowych i z góry dziękuję za poświęcony czas.

     

    pozdrawiam,

    Łukasz

    Użytkownik Lukaszo86 edytował ten post 17 maj 2018 - 15:21

  6. Ale nie w tym rzecz. Ostatnio zauważyłem, że jeżeli najpierw podciągam krawędź prawidłem a potem ostrze krawędzie to narta jest jakby ostrzejsza, niż odwrotnie (krawędź--> podniesienie).

    Czy to możliwe? czy tylko odczucie? jakie macie doświadczenia w tym zakresie?

     

    Możliwe a nawet pewne. Żeby zrobić "papieski" serwis to czynności ostrzenia powinno się powtarzać tzn. 1. ostrzysz bok; 2. podnosisz krawędź; 3. ostrzysz bok. Przy mocno zdegradowanej krawędzi powtarzasz ten cykl. Wchodzi tutaj kwestia odwijania się nieściętego drutu przez przytępiony (lub zbyt drobny) pilnik.

    Ostrzenie krawędzi od strony ślizgu to jej podnoszenie a podnosząc krawędź zwiększasz kąt rozwarcia wobec bocznego kąta*. Dlatego dobrze by było ostrzenie krawędzi bocznej robić dwukrotnie (przed i po podnoszeniu krawędzi). Osobiście w swoich nartach nie zawsze podnoszę krawędź i robię tylko boczek.

     

    *o dokładnych pomiarach kątów i ich rozwarcia zapewne dostaniesz tutaj info od matematyków i fizyków, którzy bardziej zagłębiają się w teorie. Ja przedstawiam Ci "chłopski" rozum poparty praktyką ;)

     

    pozdrawiam

  7. Widzę, że te artykuły między nami to coraz dłuższe są i zaczynamy odbiegać od tematu głównego.

     

    Zwrócę uwagę na inny aspekt: cyklinowanie cienkiej warstwy smaru jest mniej pracochłonne, mniej wymaga od nas wysiłku i cyklina mniej się zużywa (czyt. wolniej tępi) niż jakbyśmy cyklinowali grubą powłokę zastygłego smaru raz nałożonego.

     

    Wybacz Szymon, szanuję Twoje poświęcenie i czas na dogłębne i empiryczne badania, czyta je się fajnie ale czasem zwykły chłopski rozum wystarczy.

     

     

    ---edit---

    poza tym Twoje badanie smarów w termoboxie ile godzin trwało? Idąc tym tokiem myślenia to można odważnie powiedzieć, że woda w szklance paruje w temperaturze 70 stopni C w przeciągu 2 tygodni... a my tu debatujemy o krótkotrwałym podgrzaniu żelazkiem do temp. 130 st. C

  8. Sorry ale to o czym piszesz to dla mnie nadal gusła.

    1. Smar możesz topić ile razy chcesz bez utraty właściwości (zanim go kupisz był wielokrotnie roztapiany a nawet odparowywany w procesie rafinacji i na innych etapach produkcji).

    2. Gruba warstwa smaru po przejechaniu żelazkiem robi się "akuratną" warstwą smaru (nadmiar spływa poza krawędź) i jest na tyle cienka (ułamki milimetra) że rozpatrywanie zjawiska rozchodzenia się w niej ciepła i ewentualnego niedogrzania jest śmieszne. Takie problemy prędzej będą dotyczyły zbyt cienkiej warstwy smaru (po cyklinowaniu) bo nierówności ślizgu, mogą spowodować że między smarem a żelazkiem pojawi się powietrze.

    3. Serwisy nie wykorzystują wiórów smaru bo są brudne (zawierają pyły po ostrzeniu i piach z podłogi), są mieszaniną różnych smarów i im się nie chce, koszt smaru to nadal ułamek kosztu samej usługi, te oszczędności nie są warte pracy włożonej w odzyskanie tego smaru.

     

    ad.1 a czy wiesz w jakich temperaturach był przetapiany? Chodzi mi o stosunkową do temperatury rekomendowanej do roztapiania żelazkiem nad nartą

    ad.2 gruba warstwa smaru osiąga grubość 1-2mm na ślizgu a Ty piszesz, że to ułamek milimetra. Jaki rodzaj nierówności masz na myśli? Wypukły czy wklęsły?

    ad.3. nie każdy serwis polega na ostrzeniu i smarowaniu. Często klienci oddają na samo smarowanie. Swego czasu przetestowałem ponowne wykorzystanie wiórków do smarowania i efekt był ciekawy. A praca polegająca na ponownym odzysku wiórków nie jest wcale czasochłonna.

     

    Smaruję po ostrzeniu (ostrzę przed każdym smarowaniem) i czymś trzeba ślizg oczyścić (bazowy jest tańszy i łatwiejszy w obróbce od LF). Po ostrzeniu diamentami zawsze zostaje czarny pył na ślizgu, którego nie sposób inaczej usunąć, a podczas pierwszego cyklinowania ewidentnie widać go w wiórach. Później staram się ten smar bazowy usunąć możliwie najdokładniej, ale i tak go trochę zostaje po szczotkowaniu bo ślizg ma głęboką czerń z połyskiem i na pewno nie jest suchy.

    Nakładając na to kolejną warstwę smaru wierzchniego i rozprowadzając go żelazkiem, ta pozostałość bazowego też się na bank topi (ma niższą temperaturę zwykle) i teraz są 2 możliwości:

    - albo te 2 smary w stanie ciekłym się mieszają i powstaje nowy "stop" smaru - w co wierzę,

    - albo się nie mieszają i ten wierzchni pozostaje na wierzchu a bazowy pod spodem.

     

    Jeżeli pierwsza możliwość jest prawdziwa, finalny smar który pozostanie na ślizgu ma w sobie udział smaru bazowego (tym mniejszy im mniej go będzie po pierwszym szczotkowaniu i tym bardziej będzie wtedy podobny do tego, który nakładałem jako ostatni).

     

    Jeżeli druga możliwość jest prawdziwa (smary nie mieszają się i pozostają w warstwach), to po wycyklinowaniu i szczotkowaniu, masz na wierzchu smar bazowy ze śladową ilością smaru wierzchniego, tym mniejszą im mniej dokładnie usunąłeś smar bazowy.

     

    Ale to tylko mój punkt widzenia na zagadnienie, oczywiście nie zabraniam wierzyć w to, że smar układa się warstwach i im więcej ich nałożysz tym więcej smaru będzie na ślizgu, nawet po sumiennym wyszczotkowaniu odsłaniającym strukturę. Oczywiście rzecz dotyczy smarowania na gorąco, bo na zimno z pewnością da się nałożyć inny smar na wierzch.

     

    Jeśli bazowy będzie twardszy od finalnego to się nie zmieszają. Jeśli bazowy będzie miał taką samą twardość lub będzie bardziej miękki od finalnego to się zmieszają. Taka jest moja obserwacja.

     

    Dalej nie rozumiem jednak udziału szczotki mosiężnej w trakcie smarowania. Zgodziłbym się z Tobą w tej kwestii gdybyś:

    1. smar bazowy w celach czyszczących

    2. cyklina na ciepło -> szczotka mosiężna

    3. smar bazowy w celach bazowych

    4. cyklina na zimno

    5. smar finalny

     

    Ideą smaru bazowego w celach bazowych jest to, żeby ten smar był odpowiednim łącznikiem między ślizgiem a smarem finalnym (np. z fluorkiem).

  9. A jak smar znalazł się w kostce? Czyż nie musiał być wcześniej roztopiony? :D

     

    Zapewne poprzez roztopienie ale nie wiesz w jakiej temperaturze :) Może była mniejsza niż temperatura rekomendowana do rozprowadzania żelazkiem ale każda firma kryje swoje know-how :ph34r: Poza tym w serwisie narciarskim stosunkowo często panuje zasada "im mniej tym lepiej..." [razy roztapiany smar]

    Chciałbym ponownie napisać, że materiał ślizgów nie jest porowaty. Jeśli chodzi o penetrację smaru, to miałem kiedyś pdfa (chyba od Toko) w tym temacie, gdzie napisano, ze smar penetruje materiał ślizgu na setne części milimetra na zasadzie dyfuzji, po kilkugodzinnym moczeniu w płynnym smarze w wysokiej temperaturze.
    Absolutnie ten efekt nie jest osiągalny bez potencjalnego zniszczenia narty (bo temperatura była grubo powyżej 100 stopni, takie potraktowanie narty mogłoby się skończyć jej rozklejeniem)..
    Wielokrotne wprasowywanie może działać ze względu na nierówności powierzchni. Po prostu smar lepiej się po niej rozprowadzi i będzie się lepiej trzymał.
    Pozdr
    Marcin

     

    Dokładnie chyba 3 nanometry o ile pamiętam. Ja zapodziałem z kolei gdzieś prezentację ppt od Toko, gdzie było pokazane zdjęcie ślizgu pod mikroskopem i ukazana była struktura powierzchni ślizgu, wskazują na maleńkie i niewidoczne ludzkim okiem rurki jak pory.

    Smar się musi czegoś trzymać, nie jest klejem, więc idąc tym tokiem myślenia dochodzimy to tezy, że jednak powierzchnia ślizgu nie jest idealnie płaska. CHYBA, ŻE narta nie widziała maszynowej regeneracji odkąd opuściła fabrykę i przejeździła 5 lat bez serwisu. Ale takie perełki nawet w wypożyczalniach się nie trafiają B)

     

    "Poza tym nie mogłeś być na szkoleniu Toko, bo Toko nikt tutaj nie lubi i wszyscy narzekają, że szkolenia są płatne a kursanci niewiele się dowiadują" :lol:

  10. Szymon, metoda, którą opisałem powyżej jest sprawdzona przeze mnie na gruncie praktycznym w wielu nartach. Dlaczego? Otóż nakładając jedną grubą warstwę smaru nim żelazkiem dojedziesz z dziobów do pięt to zdąży już tak wystygnąć, że nie wtopi się cały w pory suchego ślizgu. Wycyklinowanie wierzchniej warstwy smaru (bez szczotkowania - tylko cyklina) otwiera wierzchnią skorupę zastygłego smaru, odsłaniając tym samym powierzchnię ślizgu, która nie jest odpowiednio nasączona smarem. Zaraz mi powiesz, że przecież można przejechać jeszcze raz żelazkiem po starej skorupce smaru i moje argumenty są bez sensu. Ale zwróć uwagę na to, że ponownie roztapiany smar na ślizgu jest ponownie roztapianym smarem (jakoś serwisy narciarskie nie wpadły na pomysł aby wycyklinowane wióry smaru przetapiać spowrotem na kostki smaru i smarować nimi kolejne ślizgi).

    Gruba warstwa smaru nie rozgrzeje się równo w całej swojej grubości , ponieważ smar sam w sobie będzie izolatem termicznym dla samego siebie. A żelazka z miękkim smarem nie ustawisz na 160 st. C bo go spalisz. Łatwiej będzie wgrzać smar cienkimi warstwami, ściągając nadwyżkę cykliną.

     

    Ja zaczynam od miękkiego smaru bazowego, prasuję go dość długo (kilka przebiegów żelazkiem), ściągam w miarę możliwości póki ciepły i czyszczę szczotką mosiężną. Potem idzie smar właściwy (też długo prasowany) ale pozostawiony do pełnego ostygnięcia, cyklina, nylon, końskie włosie. Nakładanie po sobie 2 warstw tego samego smaru jest wg mnie bez sensu. Po co go ściągać jak za chwile chcesz go jeszcze raz nałożyć?

     

    Nie rozumiem tej szczotki mosiężnej po nałożeniu smaru bazowego. Szczotka mosiężna jest na tyle twarda, że służy jako narzędzie czyszczące mechanicznie przed smarowaniem a Ty traktujesz nią smar bazowy... dla mnie ta praca jest bez sensu, bo mógłbyś w ogóle odpuścić smarowanie bazą i skupić się tylko na właściwym smarze.

  11. Nie cyklinowalem ich niech dobrze się wchłonie bo suche były jak drzewo do kominka

     

    Jeśli mogę coś podpowiedzieć. Mając tak wysuszony ślizg nałóż cienką warstwę smaru i wycyklinuj ślizg. Następnie nałóż nową warstwę i wgrzej ją żelazkiem (wolne, spokojne i płynne ruchy). Zobaczysz przy pierwszej warstwie, że mimo nałożonego smaru to cyklina prawie w ogóle go nie zbiera (smar wsiąkł w pory ślizgu). Dopiero drugą lub trzecią warstwę możesz tak pozostawić jak na zdjęciach. Dlaczego? Bo nakładając jedną tylko warstwę smaru zdążył on już zastygnąć i nie spenetrować porządnie porów w ślizgu.

    Zużycie smaru masz podobne, pracy trochę więcej ale robota porządnie wykonana (porządniej niż w serwisie :P )

    pozdrawiam

  12. Nie miała prawa być 'nowa'. Lukasz- sprawdzasz z klientem wymiary NOWYCH nart? To od profesjonalnego sprzedawcy wymagana jest taka staranność a nie od klienta. Poproszę adres tego sklepu na forum, by omijać z daleka.

     

    Migu, nie sprzedaję nart to tego nie robę :P  Ale jak sprzedawałem to z klientem oglądaliśmy narty czy wszystko jest ok. Poza tym narty powinny mieć takie same numery fabryczne - i to sprawdza sprzedawca przy kliencie (mówię tutaj o nowych nartach w sklepie). Jak taka procedura nie ma miejsca w sklepie to moim zdaniem jest to zaniedbanie sklepu no i w pewnym sensie też kupującego.

  13. Różnice w grubościach krawędzi w obu nartach to jedno a uszkodzenie mechaniczne to drugie. Moim zdaniem (a prowadzę sprzedaż) powinnaś przed zakupem nart sprawdzić ich stan wizualny. Mam tu na myśli właśnie jednakowość nart.

    Uszkodzenie krawędzi jak i ślizgu jest wyłącznie Twoją winą eksploatacji sprzętu i nie wnikam czy kamień był na wierzchu czy schowany pod śniegiem.

     

    Jest światełko szansy dla Ciebie, że możesz walczyć przed sądem ale strona broniąca się wyciągnie podstawowy argument - Ty jako użytkownik finalnie odpowiadasz za stan techniczny swoich nart w trakcie jazdy a "spiłowana" krawędź nie jest ukrytą wadą, więc sprzedawca nie miał nawet cienia możliwości ukrycia jej przed Tobą.

     

    Moim zdaniem sprawa ogólnie przegrana ale może ktoś na forum wyciągnie inny argument.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...