Skocz do zawartości

faf500

Members
  • Liczba zawartości

    773
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez faf500

  1. Dzień 44 - Kasprowy Wierch (PL)
    Bo raz w roku wypada....

    ...być na ŚGNP. Albo nawet i dwa razy, ale wiatr storpedował plany i dziś pocałowałem klamkę :]
    Oj coraz bardziej zieleń atakuje, ale póki jeszcze Gąsienicowa działa, trzeba korzystać i robić po raz pińcetny te same, klasyczne ujęcia ;)

    IMG_1220.JPG

    IMG_1222.JPG
  2. Tadek.
     
    Tysiąc "dzięksów" :)
    Umarłem ze śmiechu.
     
    Natura jest ........genialna :)


    Już druga strona, więc można oftopować...

    Jako anegdotę/żenujący żart prowadzącego, można zadawać pytanie:
    "Dlaczego niedźwiedzie polarne nie żywią się pingwinami?" - mało kto od razu zajarzy ;)
  3. Co masz na myśli? :)


    W poprzednim sezonie dużo jeździłem i zdarzały się takie dni, że jeździło się tak trochę na siłę.
    Więc postanowiłem ograniczyć jeżdżenie do fajnych miejsc, żeby nie mieć przesytu... ale nie całkiem się udało - miejsca są fajne,
    ale jest ich jeszcze więcej ;)


    Dzień 43 - Espace Killy (FR)
    Szkoda, że Państwo tego nie widzą....

    Na poprzednim wyjeździe pochwaliłem służby meteo, chyba za wcześnie. Teraz mylą się raz za razem... tyle dobrze, że wróżą gorzej
    niż się okazuje w rzeczywistości. Dzisiaj miało się spieprzyć - i rzeczywiście rano bardzo niechętnie wstawało się z łóżka widząc
    mgłę za oknem. No, ale na pierwszego "kreta" jednak trzeba się zebrać, skoro jest brzydko, to przynajmniej mniejsze kolejki
    będą do wyjazdu na samą górę. Po wyjeździe z tunelu mała konsternacja: świeci słońce a pod nami szczelna warstwa chmur! Ci, co pozostali
    w łóżku nie wiedzą, co tracą :D

    IMG_1216.JPG

    IMG_1217.JPG

    IMG_1218.JPG

    Oczywiście gorzej, gdy zjedzie się poniżej lodowca - tam kompletne mleko.
    Żeby nie jeździć w kółko w jednym miejscu, pojechałem jeszcze na drugi koniec regionu - na lodowiec w Val d'Isere.
    Po drodze jazda na pamięć i po omacku. Na miejscu nadal ładna pogoda, wytrzymało do 14.

    IMG_1219.JPG

    ... a potem zaczęło sypać.
    I tym optymistycznym akcentem...
  4. Dzień 41 - Espace Killy (FR)
    Ciężka orka

    W końcu przestało wiać. Ale niestety noc bez mrozu, a jeszcze dopadało mokrego śniegu, więc jest bardzo
    tępo i ciężko. No, ale przecież nie jedzie się tu dla odpoczynku.... ;)
    W końcu ruszyła kolejka na 3500m i można tam uskutecznić mały off-pist.
    Bardzo ciepło i lawiniasto, zjazdy z Bellevarde'a do centrum Val zamknięte już wczesnym popołudniem.

    IMG_1146.JPG

    Na trasie PŚ muldy giganty

    IMG_1165.JPG

    W temacie ciekawych wyciągów, zapomniałem wcześniej wspomnieć o kanapie łączącej sektor Solaise w Val d'Isere z częścią lodowcową.
    Wyciąg wyjeżdża na grań po czym od razu zjeżdża, przelot nad najwyższym punktem jest szczególnie za pierwszym razem bardzo emocjonujący.

    IMG_1152.JPG

    IMG_1157.JPG

    Dzisiejsza jazda, to raz chmura, raz słońce...

    IMG_1155.JPG

    Jak wspomniałem, lawiniasto jest...

    IMG_1158.JPG

    Ale i całkiem ładnie się robi momentami...

    IMG_1159.JPG

    Na koniec dnia jeszcze wyjazd turbo dżdżownicą na lodowiec i zjazd główną trasą do bazy.

    IMG_1172.JPG

    IMG_1174.JPG

    cdn.
  5. Dzień 40 - Espace Killy (FR)
    Pod psem - cd.

    Bleee... tak najlepiej podsumować ten dzień. Od rana test nieprzemakalności odzieży. Na dole pada deszcz,
    wyżej śnieg. Najszybciej zrobiło się niekomfortowo w rękawiczkach (skórzano-goreteksowe). Spodnie nieco później
    zaczęły wymiękać, kurtka z no-name'ową membraną (20/50) wytrzymała do momentu aż opady zluzowały. Śnieg mokry i ciężki.

    Widoków dziś brak, to tylko wstawię dwie gwiazdy wśród tutejszych wyciągów ;)

    Kret "Przebiśnieg" vel zmutowana dżdżownica na sterydach :>
    Mega szybka i wydajna kolejka startująca z Tignes - Val Claret (2100m), w 7 minut wywożąca na lodowiec Grande Motte (3030m)
    IMG_1136.JPG

    Kret "Funival" w Val, kursujący z La Daille (1785m) na Rocher de Bellevarde (2700m)
    IMG_1139.JPG
  6. Co by nie mówić Twoje 'życie narciarskie' jest bardzo urozmaicone -można pozazdrościć :)
       Pozdrowienia!


    Obiecałem sobie przed sezonem mniej jeździć, ale konkretniej... nie do końca się udało ;)


    Dzień 39 - Espace Killy (FR)
    Brr zimno... uff gorąco...

    Ze zdziwieniem wyjrzałem rano za okno. Miało być znowu paskudnie, a nie było. Nadal wiało, ale coś było widać, nawet fragmenty
    nieba zaczęły się pojawiać. Albo się rypnęli w prognozie, albo moje rozumienie francuskiego jest na niższym poziomie niż myślałem ;)
    Dziś tylko Tignes, z dużym naciskiem na okolice lodowca. Nadal nieczynna kolejka na "Wielką Mottę", więc dużo jeżdżenia wzdłuż
    kreta "Przebiśnieg". W następnym odcinku może będzie kilka słów na temat tego cuda, bo zasługuje...

    IMG_1114.JPG

    W górnych partiach pochmurnie, ale widoczność dobra. Zimno, wietrznie...

    IMG_1117.JPG

    W centralnej części Tignes więcej wypogodzeń, ale i dużo bardziej męczący, ciężki śnieg.

    IMG_1123.JPG

    IMG_1135.JPG

    Pojechałem jeszcze z Aiguille Percee na sam dół, do Tignes 1550. Śniegu jeszcze moc, ale bardzo tępy, na dole bardzo ciepło.

    IMG_1129.JPG

    IMG_1130.JPG

    IMG_1134.JPG

    cdn.
  7. Chyba czas rozpocząć rozdział trzeci...
    Było w tym sezonie już kilka "przygód" związanych z wyjazdami autokarami. A to opona strzeliła na autostradzie
    i kiblowaliśmy kilka godzin w Albertville, a to się spóźniłem (kilka minut) na odjazd, a to autokar się spóźnił
    (kilka godzin) na odjazd... Tym razem wszystko mega sprawnie i po 19h od wyjazdu z Katowic meldujemy się w
    Les Menuires. Wynik znakomity! Ale to nie 3 Doliny będą na tapecie tym razem. Tam tylko pozostawiliśmy część
    grupy, by zjechać z powrotem na dół do Moutiere i ruszyć w górę doliny Tarentaise. Jeszcze nieco ponad godzina
    drogi i tak oto meldujemy się w Tignes.

    Dzień 38 - Espace Killy (FR)
    Plan B

    A miało być inaczej. Wyjazd był planowany w zupełnie innym kierunku, ale niestety drugi raz w tym sezonie,
    jedno biuro podróży mi odwołało wyjazd :/ W związku z czym trzeba było szybko wymyślić coś innego. Padło na Tignes,
    bo dawno tam nie byłem, a pora sezonu już taka, że trzeba wybierać "wysokie" ośrodki.

    Minął pierwszy dzień. Niestety pogoda pod psem. Ciepło, halny, na dole deszcz, na górze zamieć. Co gorsza na razie
    nie zapowiada się, że wiatr prędko ustanie. Większość kombinatu mimo wszystko działa normalnie, z wyjątkiem
    kolejki na lodowcu i kilku tras zagrożonych lawinami. Śnieg... ciapowaty.

    Jedyny plus takiej sytuacji... mniej roboty ze zdjęciami ;)

    IMG_1107.JPG
  8. Chyba troszkę asekuracyjnie podchodzisz - weź przykład z MarioJ - prawie, że pierwsze tury i z Rysów zjechał ;-) Kozi pewnie można zrobić jeszcze przez najbliższe dwa tygodnie. A później Alpy czekają. Nie warto zbyt długo czekać - tyle jest pięknych "okoliczności".

     
    Na razie, to mnie blokuje kwestia sprzętu. Ale temat rozwojowy :)
    Przy dobrej zimie, to pamiętam, że pod koniec maja zjeżdżali z Koziego. Ja lazłem na piechotę i bardzo zazdrościłem.
     

    Troszkę przesadziłeś  :D  :D  :D Ja się przygotowywałem intensywnie w Karkonoszach, trasy po 25-30 km, nawet dłuższe niż w Tatrach  :D  :D


    Nie licząc dojścia z/do parkingu to wyszło mi niecałe 12km. W Tatrach chyba bardziej się chodzi wzwyż niż wzdłuż...?
  9. Co do obtartych nóg, to niestety oznaka albo niedopasowanych butów, albo za dużych butów (stawiam na to drugie :P)


    A owszem, buty za duże... i niespecjalnie dopasowane. Ale mniejsze wydawały mi się jeszcze gorsze, a zbyt wielkiego wyboru nie miałem. Tak to jest z wypożyczaniem sprzętu... ;)
    Cel skiturowy nr 1, to od "zawsze" Kozi Wierch. Ale to nie tak prędko :)
  10. Dzień 37 - Dolina Kondratowa (PL)
    Skiturowy pierwszy raz :)

    Ten pomysł już mi od dawna chodził po głowie. Przed sezonem zrobiłem pierwszy mały kroczek - będąc na kupnie nowych nart postanowiłem, że będą "skitour-ready",
    czyli zamontowałem w nich wiązania free-tour'owe. Teraz postanowiłem, że to jest "ten dzień". Spakowałem klamoty i pojechałem do Zakopanego. I na miejscu ZONK!
    Okazuje się, że nie można wypożyczyć samych fok. Zapewne dla turowego wyjadacza, to oczywistość. Dla mnie - kompletnego laika w temacie, to niemiłe zaskoczenie, tym bardziej,
    że na stronie internetowej w cenniku widnieje pozycja: foki. Trzeba było się upewnić wcześniej, choć z drugiej strony, wtedy pewnie bym się nie zdecydował. Tak, to stojąc
    przed faktem dokonanym, pozostała opcja wypożyczenia całego zestawu, lub zwykłe nartowanie na Kasprowym. Ale skoro już postanowiłem, to szkoda się wycofywać...
    No więc wziąłem zestaw turowy i ruszyłem z Kuźnic. Pierwsze kilkaset metrów po błocie, dopiero potem zaczyna się śnieg na nartostradzie.
    Pierwotny zamysł był, aby wyjść na Kasprowy - ot taki domyślny wybór początkującego. Ale skoro się wykosztowałem (niemało), to może jednak warto ominąć ten pierwszy
    etap i od razu pójść na coś fajniejszego... i tak w połowie nartostrady zmiana planów i skręt na Kondratową. Idzie się całkiem nieźle, słonecznie, nie trzeba czapki, ani
    rękawiczek. W końcu schronisko na Kondratowej, "pit-stop" na jakiś ciepły posiłek i dalej w drogę.

    IMG_1075.JPG

    Tu już widać, że prawdziwa zabawa dopiero się zaczyna. Na zdjęciu poniżej: cel wycieczki - Kopa Kondracka.

    IMG_1076.JPG

    Początek górnej części doliny jeszcze dość łagodny, potem stopniowo robi się coraz stromiej.

    IMG_1079.JPG

    Pierwsza poważniejsza ścianka kończy się bliskim spotkaniem ze śniegiem... tak się zastanawiałem właśnie, do jakiego nachylenia foki będą "trzymać"... jednak mniejszego niż było :P
    Po wgramoleniu się na skarpę, teren się nieco rozszerza, ale stromo jest już cały czas. Zostaje więc mozolne podejście zakosami.

    IMG_1081.JPG

    Dla mnie jest to bardzo mozolne podejście, bo jeszcze nie do końca "czuję" o co chodzi w tej zabawie, szczególnie problematyczne są nawroty.
    Wysokości jednak przybywa...

    IMG_1083.JPG

    Robi się chłodniej, im bliżej przełęczy tym mocniej wieje, czas już założyć czapkę. Na przełęczy pod Kopą już regularny wygwizd. Czuć, że zima, że góry :)
    Końcowy odcinek podejścia na Kopę Kondracką jest już dość łagodny i po chwili melduję się na szczycie.

    IMG_1086.JPG

    Czerwone Wierchy - może następnym razem...
    IMG_1087.JPG

    Czas na małą sesję zdjęciową i zmianę ekwipunku na zjazdowy.

    IMG_1095.JPG

    Za trud podejścia należy się nagroda... a oto i ona :D

    IMG_1097.JPG

    Śnieg jest świetny, mimo, że nie taki całkiem świeży. Stok jest solidnie nachylony, a ja przyzwyczajam się do pożyczonych nart. Moje są jednak lepsze do takich zastosowań :>

    IMG_1098.JPG

    Czas na "selfika" i ciąg dalszy ;)

    IMG_1101.JPG

    IMG_1102.JPG

    Po przetrawersowaniu się na drugą stronę doliny nadal śnieg zacny, takoż i krajobraz :)

    IMG_1103.JPG

    Trasa zjazdu widziana z dołu:

    IMG_1105.JPG

    Potem już tylko dojazdówka do Kuźnic i koniec wrażeń na dziś. Dużych wrażeń :)

    Najtrudniejszy pierwszy raz... choć i drugi też prosty nie będzie. Moje stopy mówią pożyczanym butom stanowcze NIE. Tak mnie obtarły, że nie wiem,
    czy nie wolałbym się mordować w swoich pancernych zjazdówkach... :P

    Ps. wie ktoś jak/gdzie dostać niedrogie foki?
  11. Dzień 36 - Espace Lumiére (FR)
    Lampa i sztruks na pożegnanie z wilkami

    Wyjątkowo dobrze w tym sezonie sprawdzają się prognozy kilkudniowe w zachodniej części Alp, na tym wyjeździe właściwie w 100%.
    Już kilka dni wcześniej w lokalnym biuletynie meteo pojawiło się: "bien ensoleille et nuages decoratif apres-midi", w wolnym tłumaczeniu: "piękne słońce i dekoracyjne obłoki popołudniu".
    I tak też było.

    IMG_1061.JPG

    Tradycyjnie dzień rozpoczęty od wyjazdu na górę wyciągiem Peguieou (co za wredna nazwa, język idzie sobie połamać :P), by zweryfikować, czy panowie ratrakowi
    nie opieprzali się w nocy... ;)

    IMG_1062.JPG

    Trzeba powiedzieć, że ekipa Pra Loup (loup - wilk) bardzo starannie podchodzi do tematu i nie było się do czego przyczepić przez cały tydzień. W ostatni dzień przejechane
    było nawet część tras oznaczonych jako "naturalne". Dodać do tego naturalny śnieg, optymalną temperaturę i mamy przepis na wyborne warunki do ujeżdżenia się jak dzika świnia ;)

    Do tego typu ośrodków alpejskich (tanich, drugiego sortu) trzeba podchodzić z rezerwą. Ktoś zapyta: po co jechać taki kawał drogi (a tu rzeczywiście jest daleeeeko, ostatnie 200km
    to patatajnia po malowniczych lokalnych drogach), jak można znaleźć coś lepszego i bliżej... Oczywiście, że można, ale nic nie poradzę na to, że ilekroć jadę z nastawieniem,
    że to "tani, ale chyba kiepski ośrodek, może być słabo", to warunki na miejscu powodują, że banan nie schodzi z twarzy. A chyba o to w tej zabawie chodzi :D Podobnie było z Risoul, czy rok temu z Saint Gervais.
    A skoro w okolicy jest fajnie, to czemu nie zajrzeć w przyszłości jeszcze do sąsiednich ośrodków, których kilka w okolicy jest...? Bo do Pra Loup/Val d'Allos chyba nieprędko... następnym razem warunki zapewne byłyby gorsze,
    po co więc psuć sobie wrażenie ;)

    Gdyby ktoś rozważał wyjazd do tego ośrodka, to mam kilka sugestii:
    1. Uzbroić się w cierpliwość, droga jest dłuższa niż do niemal każdej francuskiej stacji narciarskiej.
    2. Wybrać kwaterę w Pra Loup, nie w Foux d'Allos (Val d'Allos). Tereny narciarskie (i infrastruktura) zdecydowanie lepsze w tym pierwszym. O ile się nie jeździ ponad-standardowo dużo,
    to większość czasu się spędzi we "własnym" ośrodku, połączenie jest dość upierdliwe - długie i wolne wyciągi.
    3. W tamtych okolicach słabo jest z angielskim (i ani pół Anglika przez tydzień nie było!), pomijając różne biura obsługi turystów, gdzie problemu nie będzie,
    należy się dużo uśmiechać - to najlepsza metoda na zrozumienie :) Nawiasem mówiąc, to nie wiem skąd legendy o nieuprzejmych żabojadach itp. Mi zazwyczaj kłaniają się w pas... może mi dobrze z oczu patrzy ;)

    No dobra, ale my tu gadu gadu, a kilka ostatnich widoczków czeka...

    W ostatni dzień bardzo lotna pogoda, aż sam się przez moment zastanawiałem, czy się na to nie skusić
    IMG_1065.JPG

    IMG_1066.JPG

    IMG_1067.JPG

    Val d'Allos widziane z trasy Sources du Verdon
    IMG_1069.JPG

    "Obserwatorium" w Val d'Allos
    IMG_1071.JPG

    No i to by było na tyle.
  12. Dzień 34 - Espace Lumiére (FR)
    Szaro buro i ponuro

    No i się skaszaniła pogoda. Zimno, wieje i pada lekki śnieg. Mało chętnych na nartowanie.
    Widoków brak, więc poniżej kilka zdjęć, które się nie zmieściły w poprzednim odcinku.

    IMG_1012.JPG

    IMG_1019.JPG

    IMG_1025.JPG

    IMG_1035.JPG

    IMG_1042.JPG
  13. Dzień 33 - Espace Lumiére (FR)
    Koko dżambo i do przodu :D

    Krótko i na temat: 10/10! Bezapelacyjnie najlepszy "trasowy" dzień w tym sezonie.
    Katalogowa lampa, lekki mrozik i znakomite warunki śniegowe spowodowały, że rano włączył się tryb "turbo".
    Cały dzień jazda na miejscu, w Pra Loup. Jak na ośrodek o raczej niskiej renomie, to jest tu dużo świetnych
    tras, część w lesie, część powyżej. Trasy pustawe, więc "turbo" miało przełożenie na wynik... dziś wyszło lekko powyżej
    20km w pionie :) Jazda w większości szybkimi krzesłami, część szybkimi orczykami.

    IMG_1016.JPG

    IMG_1020.JPG

    IMG_1021.JPG

    Bardzo lubię takie klimaty - fajna, bezludna trasa. Bezludna, bo przy orczyku...
    IMG_1022.JPG

    IMG_1023.JPG

    Czy ta góra czegoś nie przypomina? ;)
    IMG_1024.JPG

    IMG_1039.JPG

    Na koniec stacja Pra Loup w całej okazałości:
    IMG_1045.JPG

    Ps. Przepraszam za lekko chaotyczne relacje, ale czasu mało, a trzeba jeszcze coś upolować na obiad ;)
  14. Dzień 31 - Espace Lumiére (FR)
    Bójcie się chamy, do drugiej ligi wracamy :D

    Tym razem wyjazd do miejscowości Pra Loup, która razem z sąsiednim Val d'Allos tworzy ośrodek o nazwie Espace Lumiere.
    Ośrodek to typowa francuska "druga liga", co ma swoje wady i zalety. Ale po kolei...
    Poprzednia podróż w Alpy poszła bardzo sprawnie i wygodnie, teraz niestety kompletna porażka. Na dzień dobry
    w Katowicach 3 godziny (!!!) obsuwy. Potem było nie lepiej. Koszmarnie ciasny autokar i podróż w jeden z najodleglejszych alpejskich zakątków,
    zakończona grubo po 22. Na dodatek kwatera, która miała być pod gondolą okazała się być 1km dalej... zaczęło się kiepsko.
    Na szczęście to koniec niemiłych niespodzianek. Pierwsze wrażenie na stoku: "wow, ale super śnieg".
    Kilka dni temu solidnie sypnęło, teraz wyszło słońce, temperatura w okolicach zera... czego chcieć więcej :)

    Espace Lumiere, to jak wspomniałem "druga liga". Czyli całkiem rozległy ośrodek ze sporą ilością tras i kiepską
    infrastrukturą - dużo starych i wolnych wyciągów, sporo orczyków. Wielkim plusem jest natomiast to, że w takich
    ośrodkach jest zazwyczaj małe obłożenie tras, przez co warunki są bardzo dobre i można się naprawdę dobrze wyjeździć.

    Pierwszy dzień, jak zwykle, rozpoznanie terenu, czyt. przelot do końca regionu i z powrotem...
    Poniżej dwa widoki ze strefy tranzytowej pomiędzy Pra Loup, a Val d'Allos - chyba najsłabszej części ośrodka.

    IMG_0967.JPG

    IMG_0974.JPG

    Chwilę zabawiłem w Val d'Allos - tam kilka ciekawych tras, jak zwykle te najlepsze znajdują się przy turbo orczykach.
    Potem powrót na "swoją" stronę i jazda do końca dnia w wyższych partiach Pra Loup. Ale co się będę rozpisywał,
    zdjęcia najlepiej pokazują, jak to wyglądało tam, późnym popołudniem :)

    IMG_0981.JPG

    IMG_0982.JPG

    IMG_0986.JPG

    IMG_0989.JPG


    Dzień 31 - Espace Lumiére (FR)
    Leniwy poniedziałek, odsłona druga

    Dziś podobnie jak wczoraj, dzień zacząłem od wycieczki do Val d'Allos (La Foux d'Allos). W planie było przedostanie się do jeszcze
    następnego (oddzielnego) ośrodka (Seignus d'Allos), ale niestety skibusy jeżdżą o takich porach, że okazało się to
    niewykonalne. Większość dnia znów w Foux d'Allos, końcówka w Pra Loup. Bardzo mało ludzi. Stoki trzymają fason
    do końca.

    IMG_0991.JPG

    IMG_0993.JPG

    IMG_0996.JPG

    IMG_0998.JPG

    Ciekawostka: wyciąg koszowy w La Foux. Śmiesznie się tym jedzie :)

    IMG_1002.JPGIMG_1003.JPG

    cdn...
  15. Dzień 29 - Czarny Groń (PL)
    Zlot SF cz.1

    Dzień 30 - Czarny Groń (PL)
    Zlot SF cz.2

    Wyjątkowo bez relacji. Kto był, ten wie :)


    A już niedługo (albo nieco dłużej, jeśli internetu braknie) następny odcinek i trochę dalsze okolice.
    Lokalne wróżki służby meteo zapowiadają tydzień lampy na "mur beton", hmmm...
  16. Dzień 28 - Myślenice (PL)
    After Party

    Dzięki bardzo sprawnej jeździe kierowców autokaru, szybkiej przesiadce w środku nocy na pociąg w Katowicach, szybkim pociągu mimo rowerowej prędkości PKP,
    minutowej przesiadce na tramwaj i potem autobus, w domu zameldowałem się wcześnie rano. I co tu robić z tak pięknie rozpoczętym dniem...?
    No na narty trzeba jechać! Więc wyjazd w domyślnym kierunku. Na Chełmie pustki jak zwykle. Niestety to już raczej śniegowe ostatki. Jeszcze można było fajnie pojeździć,
    ale dolne fragmenty w bardzo kiepskim stanie. Jak nie spadnie temperatura, to lada dzień może być już po ptokach... trzeba będzie się przesiąść z górek nizinnych na górki
    wyżynne :>
  17. Dzień 26 - Vialattea (IT)
    Dzień jak codzień

    Po francuskich wojażach, powrót na "domową" część ośrodka. Początek dnia w Sauze.

    IMG_0947.JPG

    Nie licząć kichy w części połączeniowej, warunki są całkiem dobre, przynajmniej rano. Zdecydowana większość tutejszych
    tras wygląda jak ta powyżej. Czyli leśne, raz szersze raz węższe. Dziś już chłodniej, na tyle, że rano chodzą jeszcze lance.

    IMG_0948.JPG

    Ludzi na stokach zauważalnie mniej. Co zrozumiałe... dla statystycznego Anglika na feriach, 5 dni na nartach, to już ciut za dużo :P
    A przedstawicieli tej nacji jest tu najwięcej.
    Najmniej do tej pory jeździłem w Sestriere, więc tym razem padło właśnie na tą miejscowość. I tu jest znacznie luźniej,
    niż było w niedzielę. Mimo wysokiego sezonu można dobrze pojeździć.

    Na początek część "slalomowa" ośrodka (w tle część Banchette)
    IMG_0954.JPG

    IMG_0953.JPG

    Najwyższe partie nie chodzą, brak śniegu...
    IMG_0952.JPG

    Później jazda w części Banchette ze szczególnym uwzględnieniem trasy Kandahar. Jest świetna. W ogóle Sestriere,
    mimo, że ma raptem 2 góry, to dobrych tras bez liku. Szkoda tylko, że śniegu mało i te najwyższe partie stoją.

    Z biegiem dnia robi się coraz bardziej betonowo, tak samo jest w Sauze.
    Na koniec dnia jeszcze przejażdżka wąską, ale fajną trasą 29...
    IMG_0956.JPG

    i rzut okiem na miejscowość, w której pomieszkuję...
    IMG_0958.JPG


    Dzień 27 - Vialattea (IT)
    Lodzio miodzio

    No cóż, ochłodziło się i to dość odczuwalnie. Tylko rano był znośny śnieg. Potem warunki zrobiły się dość parszywe, czego można
    było się spodziewać po cyklu upał - deszcz - mróz...
    Dziś podobnie jak wczoraj początek w Sauze, potem krótka wizyta w Sansicario, by spędzić większość dnia w Sestriere.

    Więc tylko jeszcze klasyczny widok na górną część Sauze d'Oulx
    IMG_0959.JPG

    Sestriere z Kandaharem i przyległościami
    IMG_0961.JPG

    I wodospadzik na zamkniętej nartostradzie z Monte Fraiteve do Sestriere (miejscami trzeba było iść z buta)
    IMG_0962.JPG

    No i to generalnie koniec imprezy pt. Vialattea
  18. Oczywiście są tacy, co są w stanie pojechać to zakrętami ciętymi. I tym zazdroszczę... :)
    Ale i Oni pewnie często jadą taką trasę śmigiem - bo lubią! :)


    Ba, nawet wczoraj takich widziałem, jak trenowali (bardzo) krótki skręt. Zawodnicy, albo kandydaci na "Maestro di Sci".
    Robiło wrażenie :)
    Ja mimo wszystko pozostanę przy hamującym ;)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...