Skocz do zawartości

marioo

Members
  • Liczba zawartości

    294
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez marioo

  1. Lud jest zawsze miejscami (gdyby był permanentnie na całej powierzchni to jak jeździć?), zazwyczaj najwięcej ludu stoi w kolejkach do wyciągów (ale na szczęście nie zawsze) ;). Pozdrawiam marioo

    Użytkownik marioo edytował ten post 25 styczeń 2011 - 16:35

  2. no właśnie wyjaśnij mi dlaczego, jestem laikiem w tych sprawach. Przecież nie zastąpi się oryginalnych dzwięków mlaskaniem świń, a z drugiej strony to są prywatne dzwieki niczego się sony nie kradnie ( jak no. muzyka fimowa etc.) o co chodzi z tym blokowaniem i dlaczego

    http://www.youtube.c...howto_copyright "Upewnij się, że wszystkie składniki filmu wideo są Twojego autorstwa — dotyczy to także ścieżki dźwiękowej. Na przykład w przypadku użycia ścieżki dźwiękowej wchodzącej w skład nagrania dźwiękowego, stanowiącego własność wytwórni płytowej bez zgody wytwórni płytowej, film wideo może naruszać prawa autorskie i zostać usunięty.YouTube oferuje bibliotekę autoryzowanej muzyki, za pomocą której można uatrakcyjnić filmy wideo. Wypróbuj teraz funkcję Podmień dźwięk!" Pozdrawiam marioo
  3. Krzesła czy gondole źle się wpinają, zmienia się odległość między nimi (tak było 31-12 w szklarskiej) elektronika "szaleje".

    Ha, widocznie dlatego właśnie w sylwestra zauważyłem, że lina chodzi "na pusto" - to znaczy lina cały czas chodziła, bez wsprzęglających się kanap (no chyba, że to dlatego, żeby nie zamarzało). Pozdrawiam marioo
  4. Co do kolejek do kasy to ciekawostka, bo ludzie ustawiali się do jednej kasy w długiej kolejce, chcąc kupić skipass-y na Karkonosz-Express. Druga była pusta. Z reguły dwie zawsze były otwarte i przeważnie kasa nr 1 (po lewej stronie) była zupełnie pusta. Ja nigdy nie stałem dłużej niż 2-3 minutki po bilety (skipass-y). Za to kasa obok było oblegana przez cały dzień. Nie wiem, dlaczego ?. Przecież jest jeden skipass i pasuje on na wszystkie wyciągi.

    Już Ci odpowiadam: KOLEJKA BYŁA JEDNA do wszystkich kas!! Rozdzielała się przy kasach, co zresztą na ogół było pilnowane przez obsługę. Ludzie strasznie psioczyli na tych podchodzących BEZ KOLEJKI. A co do reszty, w zasadzie się zgadzam i podtrzymuję to co napisałem wcześniej: pierwszego narciarskiego dnia (28 grudnia) stałem 2 godziny w kolejce do kasy, cenę "3 stówy za 3 karnety" słyszałem własnousznie ok. godz. 13stej, tylko że ja w tym czasie byłem już jedyne 3 metry od kasy i nikt w tej części kolejki nie był zainteresowany, ale czy powyżej (kolejka kończyła się przy ostatnim parkingu) ktoś się nie zdecydował to nie wiem. Oczywiście, potem kupowaliśmy karnety podczas wieczornej poprzedniego dnia. Prawdę mówiąc, nie było to zresztą zbyt często bo moja żona i syn po pierwszym dniu powiedzieli że wolą połazić ze mną po szlakach a na stanie w kolejkach to im szkoda czasu i zdrowia (chyba zbyt wcześnie zacząłem ich zabierać w Alpy ;)). Pozdrawiam (zwłaszcza amatorów narciarstwa kolejkowego) marioo PS. Ja tam pewnie jeszcze nie raz pojadę, ale na narty to raczej przy okazji. PS2. A 2 stycznia to był czas kiedy wyjeżdżali wszyscy, którzy przyjechali na święta i sylwestra i tłoczno to było głównie na drodze :)
  5. Mieszkam w hotelu ponad dolną stacją Karkonosza więc widok mam dobry. To co się rzuca szczególnie to już od 9-10 ale zwłaszcza w godzinach 11-14 MEGAKOLEJKA do kas, pierwszego dnia się sfrajerzyłem i poszedłem kupić dla moich karnety ok. 11stej, stałem 2 godziny (sic!) w kolejce do kasy. Ceny wywoławcze odsprzedawanych całodniówek dochodzą do 100 PLN około 13stej godziny. W kolejne dni już kupujemy dzień wcześniej wieczorem. Dzisiaj byłem na małej wycieczce więc postaram się wrzucić parę fotek z miejsc gdzie dociera się z buta. Pozdrawiam marioo

    Załączone miniatury

    • P1060757.jpg
    • P1060731.jpg
    • P1060763.jpg
    • P1060777.jpg
    • P1060823.jpg
  6. I w ogole to bedzie chyba pierwszy stok w polsce nie licząc palenicy w szczawnicy (3min i krótki orczyk) w ktorym zjeżdża sie tyle samo albo i dłużej niż stoi w kolejce i jedzie wyciągiem. :)

    Obyś nie zapeszył :) Bo patrząc na zainteresowanie tematem, częste zajawki w mediach to może tam taka stonka dowalić (odpukać) że i trzy Karkonosze nie dałyby rady. Pozdrawiam marioo
  7. Ponieważ część narciarzy nie doświadczyła uroków narciarskiej kontuzji (i życzę wszystkim, żeby tak zostało) to Wujotowe wyliczenia, ubezpieczeniowe terminy, kwoty i zakresy odpowiedzialności mogą wydawać się cokolwiek odległe, żeby nie powiedzieć abstrakcyjne. Przez co, nadal wielu rodaków wyjeżdża na alpejskie eskapady z ubezpieczeniem minimalnym, nie do końca przemyślanym czy wręcz zupełnie bez. A być może poświęcenie kilkudziesięciu minut na poszukanie odpowiedniej oferty, załatwienie kilku papierków i wydanie paru groszy więcej (albo i nie) uchroniłoby kogoś przed poniesieniem, często znacznych, wydatków. Dla uzmysłowienia jakie są koszty powrotu do zdrowia (rekonstrukcja + rehabilitacja) po zerwaniu więzadła krzyżowego przedniego (ACL), opiszę ile mnie kosztowała ta (popularna wśród narciarzy) impreza. Przed wyjazdem na narty wykupiłem jakiś pakiet medium w BRE Ubezpieczenia (mBank) za kilkadziesiąt złotych (ok. 30 pln za 5 dni nart). Po wywrotce na Mollku nie korzystałem z pomocy ichnich goprowców (być może to błąd) tylko zjechałem jakoś do kreta i kolega (dzięki Gunis!) dowiózł mnie na kwaterę a potem, z powodu braku poprawy, również do szpitala (w Spittalu zresztą). Tam diagnoza: zerwane ACL, noga w gips (podobno nieoptrzebnie) i pierwsze koszty 16 EUR za kule oraz 40 za zastrzyki przeciwzakrzepowe. Na szczęście te wydatki po powrocie do Polski, bezproblemowo zwrócił ubezpieczyciel, zorganizował też transport do Polski specjalnie przysłanym samochodem. Za te 30 pln uniknąłem więc znacznych kosztów (nie wiem ile wyszłaby sama wizyta w szpitalu, bo nie miałem żadnego dokumentu, dzięki któremu rozliczano by się z NFZ) oraz miałem transport do domu (koszty wielu minut w roamingu oraz dojazd organizowany we własnym zakresie, oczywiście nie jest zwracany). Niestety w przypadku takiego ubezpieczenia, po przekroczeniu granicy odpowiedzialność towarzystwa się kończy. Teoretycznie więc, po powrocie powinienem zapisać się na wizytę do ortopedy (w moim rejonie było 3 mies. czekania, itd. itp. gdybym liczył na państową BEZPŁATNĄ służbę zdrowia. Oczywiście cenię swoje zdrowie i życie więc poszedłem komercyjną drogą, czyli jak do tej pory: - 7 prywatnych wizyt u ortopedy x 150 PLN = 1000 PLN - 2 x 2 miesiące intensywnej rehabilitacji (po urazie oraz po zabiegu) – ok. 40 x 72 pln = ok. 3000 PLN - rozpuszczalne implanty mocujące - 2000 PLN - tego NFZ nie refunduje (na szczęście sama rekonstrukcja 0 zł) - oprócz rehabilitacji, niezbędna siłownia - 140 pln/mies - orteza (miałem pożyczoną, ale min. 500 pln) - zastrzyki przeciwzakrzepowe, żel do chłodzenia kolana i inne wydatki "aptekarskie" ok. 200 pln - dojazdy taxą na rehabilitację, nieobecność w pracy, zaangażowanie rodziny i inne, trudne do wyceny. Jak widać, nie licząc strat związanych z "niezarabianiem" (większość pewnie będzie po prostu na L4) i korzystając z darmowego rezonansu (NFZ), darmowej rekonstrukcji (NFZ) oraz obywając się bez dodatkowych artroskopii, komplikacji, zrostów, powikłań musiałem wydać min. 7000 PLN aby doprowadzić się do obecnego, NAPRAWDĘ zadowalającego stanu. Już oczywiście nie pamiętam wszystkich kombinacji ze zdobywaniem skierowań (najłatwiej na ostrym dyżurze), obdzwanianiem przychodni żeby wkręcić się na bezpłatny rezonans (normalna procedura to wielotygodniowe oczekiwanie) i innego "zamieszania". To oczywiście nie koniec, bo jeszcze czekają mnie wizyty kontrolne i intensywna siłownia ale można powiedzieć, że teraz już "z górki". Dlatego sugeruję, żeby poważnie potraktować założony przez Wujota temat bo być może odpowiednio przygotowując się do wyjazdu (nie tylko w Alpy) jest szansa uchronić się przed poważnymi, niepotrzebnymi wydatkami. Pozdrawiam marioo
  8. Pewnie teraz jest za mały ruch żeby im się kalkulowało kombinować coś ze śniegiem na górze. Będą zwlekać prawie do Świąt z nadzieją że natura pozwoli obniżyć koszty :). Stawiam jednak na to, że jeśli nie naprószy tak do 22-23 grudnia, to saniami dowiozą śnieg przynajmniej do górnej stacji Karkonosza żeby chodziła przynajmniej I sekcja i nowa kanapa. Pozdrawiam marioo
  9. Dlatego cedzę info, dzielę przez 3, a i tak głównie polegam na alternatywnych źródłach wiadomości.

    No właśnie, a propos alternatywnych źródeł, to niektórzy w tym wątku straszyli jakąś dokumentacją fotograficzną... ;) Ja będę tam już za 2 tygodnie i nie omieszkam streścić jak sytuacja wygląda. Pozdrawiam marioo
  10. te teranówki to jako 3 auto chyba bo ja sobie nie wyobrazam , że mialbym takimi traktorami jeździc cały rok.

    No widzisz, a ja nie wyobrażam sobie jak można na co dzień jeździć plaskatym :), jeszcze raz na jakiś czas gdzieś w trasę się wyrwać to ujdzie. Ale na co dzień ?! Po mieście?! Męczarnia. Jeżdżę czasem żony samochodem (zimą niestety częściej, bo ona się nie może z parkingu tym gówienkiem wykopać więc się zamieniamy) ale na dłuższą metę to koszmar, po kwadransie wszystko mnie boli i jeszcze to szorowanie tyłkiem po asfalcie, nic nie widać, na wszystko trzeba uważać (jakieś dziury, krawężniki, tory tramwajowe) – gdzie przyjemność z jazdy? W trasę, o ile nie potrzebuję większej ilości miejsca na bagaże i nie jest to zima to jeździmy plaskatym bo jednak o połowę taniej ale dla mnie przyjemność to nie jest. Pozdrawiam marioo
  11. Pajero 3,5 GDI wagon. W kwietniu do Sillian jechaliśmy w 5 os. + bagaże (niestety z powodu braku boxa, kilka par nart jechało Nerobusem), za to w ten sposób ułożone, że dało się tylne siedzenia pochylić dla wygodniejszego spania w trasie a 1/3 niemal zupełnie rozłożyć (dla dziecka) do bezpiecznego w podróży poziomu. Oczywiście nigdy nie miałem problemu żeby gdziekolwiek wjechać (a nie mam nawet łańcuchów). Na miejscu bez bagaży a jedynie z nartami jeździło 6, w porywach 7 osób. Jedyny minus – koszt paliwa: W-wa - Tyrol Wschodni + okolice = ~2KPLN Pozdrawiam marioo
  12. Na tego typu górkach, często naturalnym spowalniaczem są kolejki i czasami czasówka mogłaby się mniej kalkulować niż na punkty :) (tak mamy np. często na Szczęśliwicach w W-wie, a właśnie: ile masz z 3city do W-wki?)
    (Może na takie coś byś podjechał : http://www.skiforum....ighlight=tyczki - idzie się wyszaleć)


    Pozdrawiam
    marioo

    Użytkownik marioo edytował ten post 08 grudzień 2010 - 18:27

  13. No tak, zapomniałem o tej fotce :) W każdym razie wg mojego wyobrażenia terenu, spokojnie można stamtąd wytyczyć zjazd do dolnej części hali. No i pewnie przy Karkonoszu będą stały ostrzeżenia żeby poginający ze szczytu trochę zwolnili bo trasy będą się mocno krzyżowały. Pozdrawiam marioo
  14. Witam Jak masz na myśli ten świerk (widoczny na foto) , to moim zdaniem (chyba) jesteś w błędzie. Dołączona grafika Na moje oko górna stacja KE będzie trochę wyżej.

    Tak chyba w lewym, górnym kącie tej fotki.

    ... spodobała mi się dyskusja na ten temat i ...chyba się wybiorę do Szklarskiej z aparatem porobić zdjęcia.

    Trzymam za słowo :) Pozdrawiam marioo
  15. No jakoś to próbują rozwiązać. Moim zdaniem do tej pory problemem było zatłoczenie Puchatka początkującymi (a co za tym idzie też pierwszej sekcji krzesła) przez utrudniony dostęp do hali. Teraz będzie szansa, żeby ta "stonka" się jakoś rozpełzła po tych całych 11-nastu kilometrach tras. Jestem optymistą i myślę, że będzie zupełnie sympatycznie (chociaż pewnie jakieś rozwiązania trzeba będzie zmodyfikować po pierwszym sezonie - np. okolice Świątecznego Kamienia). Pozdrawiam marioo

    Załączone miniatury

    • mapa.jpg
  16. Witam Jak mnie pamięć nie myli , to na Halę Szrenicką najlepszy zjazd jest ,,piętro wyżej'' (patrz ; mapka , foto).

    Oczywiście do górnych partii Hali tak. Ale od Karkonosza możnaby wyprowadzić trawers do dolnej stacji orczyków na hali. Pozostanie co prawda problem krzyżówki z orczykiem na Świąteczny Kamień ale myślę, że z czasem można postawić tam jakiś mostek. Dodatkowy łącznik na halę zmniejszyłby ryzyko niebezpiecznych sytuacji na wąskim i miejscami stromym dotychczasowym łączniku, który dla początkujących jest dosyć trudny. Pozdrawiam marioo
  17. wg mnie i tak się będzie jeździło tym podwójnym krzesłem, bo po prostu nie będzie już czekania w kolejkach czyli i tak będzie szybciej. Co do świątecznego kamienia to zawsze można przecież zjechać do tego orczyka 200 czy 300 metrów i podjechać na górę i wtedy przejechać na halę szrenicką

    Z mapki wynika, że od Karkonosza będzie można przejechać wprost na halę (zdaje się przejeżdżając w poprzek trasy orczyka na Kamień). Pozdrawiam marioo
  18. Widziałem takiego gościa wiosną w Lienz. Był już na szczycie ale wyglądało, że całą drogę podchodził. Było zimno i niezła kurzawka a facet w spodenkach i na krótki rękaw (ale pewnie ciuchy jakieś w plecaku zabrał). Rower miał bardzo szerokie opony, z solidnym bieżnikiem. Niestety już się zbieraliśmy i nie widziałem jak jedzie w dół, może czekał na zamknięcie żeby na nikogo nie wpaść na trasie. Pozdrawiam marioo
×
×
  • Dodaj nową pozycję...