Skocz do zawartości

sese

Members
  • Liczba zawartości

    1 043
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez sese

  1. Cześć

    Sese jak na Skodę Superb nie daje mówić złego słowa. Uważaj... bo wiesz. ;)

    Pozdrowienia

     

    Kolega odebrał Suberb na wypasie (2.0 TSI 280 KM, DSG, 4x4, L&K) i w drodze z salonu do domu podjechał do mnie żeby się pochwalić nowym nabytkiem. Moje pierwsze wrażenie było "coś tu śmierdzi benzyną". Uznaliśmy że może coś się wypala (przebieg 11 km) albo że po prostu kolega w stresie rozlał benzynę przy pierwszym tankowaniu.

    Po 15 minutach oglądania Suberba na parkingu nagle pojawiła się pod nim kałuża benzyny. Telefon do Skody. Laweta. Serwis. Okazało się, że wada fabryczna przewodu paliwowego. Zdarza się. Dobrze że nikt nie palił :)

    A co do Skody to powoli skręcam w jej stronę. Po roku jeżdżenia pewną "marką premium" bardzo poważnie rozważam zakup Kamiqa.

    Podoba mi się też nowe hasło reklamowe: "Skoda - dla tych którzy już nie muszą nikomu niczego udowadniać" :)

    Pozdrawiam

  2. Skrót EGR kojarzy mi się tylko z jednym: ...to był piękny sobotni poranek jakieś 10 lat temu. Dokładnie była to sobota wielkanocna. Opel Signum 2.2 DTI dzielnie pokonywał kolejne kilometry autostrady A12 spiesząc się na otwarcie Gletscherbusa wiodącego ku śniegom Tuxa.

    Jeszcze na wysokości Kufstein nie wiedziałem co to jest EGR i nawet nie byłem świadomy, że coś takiego mam na pokładzie.

    Ale już na wysokości Worgl dowiedziałem się że EGR (a zwłaszcza uszkodzony EGR) oznacza (skutki podane w kolejności chronologicznej):

    - dwukrotne błyśnięcie "check engine"

    - stałe zaświecenie się "check engine" 

    - wejście silnika w tryb awaryjny

    - zamiana Opla Signuma w parowóz Big Boy

    - nagła i całkowita utrata mocy skutkująca zatrzymaniem na poboczu autobahn'y

    - upieprzenie białych goretex'owych spodni narciarskich czarnym gorącym olejem prychającym z tłumika

    - pchanie blisko 2 tonowego żelastwa po awaryjnym pasie A12 wśród pędzących TIR-ów 

    - czekanie 2 godzin na lawetę

    - czekanie kolejnych 2 godzin na przyjęcie samochodu do serwisu 

    - czekanie następnej 1 godziny na opłaconą przez Allianz Assistance taksówkę, która z Worgl zabrała mnie do jedynej czynnej w Tyrolu tego dnia "partnerskiej"  wypożyczalni, która mieściła się aż w St. Johann 

    - spędzenie blisko 2 godzin w taksówce, w wypożyczalni i w wypożyczonym nowiusieńkim (mającym wówczas  zaledwie 116 km przebiegu) Passerati B6 

    - stracenie jednego dnia na nartach 

    - stracenie 468 Euro w kasie serwisu 

    Tyle o EGR

    3 miesiące później poszły wtryski

    1 miesiąc po wtryskach poszła dwumasa

    Nigdy więcej nie kupiłem diesla...

    Nigdy więcej nie kupiłem używanego auta... 

    Kurtyna

  3. Taki rabat (30-35 % wartości cennikowej) dawali rok temu niemal wszystkim - w dniu 1.09.2018 roku wchodziła nowa norma czystości spalin (Euro 6d) i obowiązek homologacji pojazdów wg cyklu WLTP.

    Dealer miał na stocku kilkadziesiąt nietanich samochodów które nie miały nowej homologacji. Jeśli by ich nie sprzedał, to 31.08.2018 roku musiałby je sam kupić od siebie i zarejestrować, a potem sprzedać jako używane. 

  4.  

    Nie mogę wyjść z podziwu nad tą fascynacją drogimi przedłużaczami : )

     

    To nie do końca zawsze tak jest. Przykładowo ja w zeszłym roku kupiłem samochód marki "premium" mimo tego, że nigdy niczym nie imponowało mi posiadanie takiego samochodu i nigdy o takim nie marzyłem.

    Jedynym powodem kupna auta marki "premium" było to, że dostałem na niego 60.000 zł rabatu co skutkowało tym, że stał się on tańszy od identycznie albo nawet gorzej wyposażonych Opli Astra, Peugeotów 308 czy Seatów Leonów (te 3 marki pierwotnie rozważałem, ale na nie maksymalny rabat wynosił do 9.000 zł).

    Tak więc stałem się posiadaczem niby drogiej marki premium tylko dlatego, że nie stać mnie było na markę budżetową :)

    Nie czuje się lepszy jadąc takim pozornie "drogim przedłużaczem", a wręcz czuje swoiste zażenowanie...

  5. Nie dostanie niczego bo Merc na nim wtopił i nie będzie go produkował. Luksusowy pickup się nie przyjął. Liczyli, że będzie tak jak z suvami ale się przeliczyli.

     

    Są sprzeczne dane - z jednej strony jest oświadczenie Merca z maja bądź czerwca 2019, że nie będą kontynuować linii X (nawet w Wiki napisali, że produkcja zakończyła się w 2019 i tym samym klasa X to najkrócej produkowana linia Merca - od 2017 do 2019), a z drugiej motor1,com opublikował testy X w wersji long i są w necie rendery wersji poliftowej.

    Co ciekawe klasa X nigdy nie była sprzedawana w ojczyźnie pickupów...  

  6.  

    Nie jest mułowaty? No to chyba  jakieś pro edycje za worek $. Zwykły popularny Hillux 2.4D 0-100 13,2s a Golf 2.0 TDI 8,6s. Przecież to jest przepaść. 

     

    To spójrz na "zwykłego" Mercedesa X 350d - w serii 258 KM, 550 Nm, 4x4 i 7,9 sekund do 100 km/h. Przy rabatach udzielanych w Mercedesie do wzięcia za mniej niż 200.000 zł czyli za równowartość wszystkomającego Hiluxa

    Gdy przy najbliższym faceliftingu dostanie środek z aktualnej linii Mercedesa (dwa 10 calowe ekrany, MBUX itd) będzie to moje wymarzone auto. Wiem że ma 5.3 metra długości, ale to tylko 15 cm więcej od BMW 7, Mercedesa S czy Panamery

  7.  

    Problem w tym, że dzisiaj mało które auto tyle wytrzyma. Mój szef ma nową b-emkę trójkę z dwulitrowym kopciuchem. Przejechał 30 k (słownie trzydzieści) i ma już CZWARTĄ turbinę!  Oraz szereg innych usterek w pierwszych 2 latach użytkowania. .

     

    Chyba ma pecha. Od 2011 roku zacząłem kupować nówki z salonu, bo miałem serdecznie dość spędzania czasu w serwisach i wracania z Austrii na lawecie. Uznałem, że taniej mnie będzie kosztować kredyt na nowe auto niż np. wydanie w ciągu roku 11.000 zł na naprawy 7 letniego Opla Signuma, którego miałem w 2010 roku.

    Przez 8 lat miałem trzy downsizingowe turbobenzyny pochodzące od różnych producentów. Wszystkie miały się niby rozsypać od razu po wyjeździe z salonu. Dziwnym trafem przez 3,5 roku użytkowania Seata i 3,5 roku użytkowania Opla i zrobieniem każdym z nich po 50.000 - 60.000 km ani razu nie byłem w serwisie (poza corocznymi przeglądami)

  8. Jasne, jasne ...

    Ale to nie jest ubezpieczenie tylko fundusz pseudoinwestycyjny + na dokładkę ubezpieczenie za 5 000 rocznie. Mylę się ? Tam jest jakieś coś na dożycie, prawda ? 

    Ja bym nawet kupił takie ubezpieczenie bo moja Pani nalega ale nie z funduszem. Po prostu ubezpieczenie. A takich zdaje się - nie ma : ( A prawda jest taka, że w Polsce w poważniejszych przypadkach i tak tylko dobry państwowy szpital.

     

    Samemu sobie wszystko konfigurujesz.

    Ja wziąłem klasyczne ubezpieczenie na życie bo zrezygnowałem z takowego przy kredycie hipotecznym, a nie chcę obciążać kogokolwiek długami.

    Fundusz inwestycyjny też jest ale jako opcja - ja nie brałem.

    Nie wiem czy się coś nie zmieniło, bo umowę podpisywałem jakieś 4 lata temu. 

  9. Nie, no o OC była mowa. Na rowerze też się można albo kogoś rozwalić : )

    Na leczenie to chyba tylko NW.

     

    Nie tylko.

    Są też indywidualne polisy dotyczące pokrycia kosztów leczenia.

    Ja np. mam Allianz Plan Pełnej Ochrony (3 pakiety w tym Allianz Best Doctors)

    Cały plan ochrony składa się z polisy na życie i 18 pakietów, które można dowolnie konfigurować w zależności od potrzeb.

    Tanio nie jest - około 400 zł miesięcznie, ale mam prawo do odszkodowania w następujących przypadkach:

    - w razie konieczności przeprowadzenia jednej z 700 operacji (w tym wszystkie operacje "narciarskie", "rowerowe" i "sportowe"). Odszkodowanie dostaje się niezależnie od tego czy operacja była w PL czy zagranicą, na NFZ czy prywatnie

    - w przypadku zachorowania na 36 chorób wymienionych w polisie m.in. nowotwory, udary, SM, AIDS, Parkinson, Alzheimer, cukrzyca itd

    - w przypadku zachorowania na 5 najgroźniejszych z punktu widzenia umieralności schorzeń (nowotwory, choroba wieńcowa, wymiana zastawki, niemal wszystkie zabiegi neurochirurgiczne i wszystkie przeszczepy od żywych dawców) mam prawo do natychmiastowego leczenia w niemal dowolnej placówce na świecie do kwoty 2.000.000 Euro

    To co wyżej opisałem to tylko 3 pakiety, a jest ich 18 do wyboru. Można ubezpieczyć rehabilitację, całodobową opiekę pielęgniarki, pomoc dla bliskich w razie śmierci, leczenie dziecka, leczenie szpitalne itd 

  10. Co to jest piątka z kc?

     

    Artykuł 5 Kodeksu cywilnego: "Nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego. Takie działanie lub zaniechanie uprawnionego nie jest uważane za wykonywanie prawa i nie korzysta z ochrony"

     

    Od kilkudziesięciu lat budzi bardzo wiele wątpliwości interpretacyjnych

     

    PS

    Uzupełniam od razu, że 51 k.w. to artykuł 51 Kodeksu wykroczeń: "Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny" czyli popularne zakłócenie ciszy (nie tylko nocnej). Tutaj problem jest w pojęciu "wywołać zgorszenie", co również od lat budzi wątpliwości... 

  11.  

    Prędzej ustalimy jednolitą interpretację piątki z kc, niż obiektywną definicję co "wywołuje zgorszenie" lub co "jest odrażające".  ;)

     

    Zieloną książeczkę ostatni raz miałem w ręce jakieś 10 lat temu. Od tego czasu jestem wierny czerwieni :)  Im dłużej  obcuje z czerwoną książeczką i im częściej muszę czytać, słuchać lub pisać o art 51 k.w. to tym częściej dochodzę do wniosku, że można z absolutną pewnością określić co wywołuje zgorszenie, a co nie. I to w sensie uniwersalnym, obiektywnym a nie indywidualnym :).

  12. Gdybyś zmienił "należy uznać" na "ja nie uznaję", byłoby, imo, trafniej.

    Kogoś może taki wygląd brzydzić, wydaje mi się, że należałoby przyznać mu do tego prawo.

     

    A co wyglądu zawodowego prawników:

    Mnie na równi mierzi (ze dwa stopnie poniżej odrazy ;) ), zarówno epatowanie ozdobami typu kolczyki czy widoczne tatuaże, jak i przychodzenie na rozprawy w klapkach, dresach, czy wyciąganie togi z reklamówki z "Biedronki".

     

    I oczywiście, żadna z tych rzeczy nie wpływa (z założenia :) ), na poziom merytoryczny tych osób. Ale jak to w jednym z moich ulubionych dowcipów: "niesmak pozostał".

     

    I oczywiście również, zdaję sobie sprawę, że wyznawana przeze mnie "stara szkoła" odchodzi do lamusa i za chwilę garnitur i schludny wygląd pod togą będzie wyjątkiem. 

    Nawet wtedy pozwolę sobie nie zmienić zdania. :)

     

    Ja bym jednak starał się odróżnić to, czy wygląd danej osoby mnie brzydzi (sprawa subiektywna i ocenna), od tego czy  wygląd ten jest odrażający (w tym przypadku chyba można pokusić się o sformułowanie obiektywnych kryteriów "bycia odrażającym", tak jak można moim zdaniem obiektywnie zdefiniować pojęcie rzeczy, osoby lub zachowania która "wywołuje zgorszenie")

     

    Co strojów "podtogowych" to pewien znajomy togę założył na: białą koszulkę na ramiączkach i hawajskie bermudy. Na nogach crocsy... O tempora, o mores !

  13. Taki mały offtopic w ramach próby poszerzenia światopoglądu

     

     

    A odnośnie wyglądu: tych ćwieków w twarzy i kolczyków - cóż począć, nie tyle ja się jej wyglądu bym wstydził ale sama z takim wyglądem miała by problemy: Wątpię by znalazła dobrą prestiżową pracę - szef nie tylko wzrokiem by ją przepędził ale wręcz zabił i wylot z firmy ze stanowiska był by natychmiastowy.

    Nie wyobrażam sobie żeby np główna księgowa w porządnej firmie czy w korporacji tak mogła wyglądać - tam obowiązuje dość ścisły dress code i sorry ale normalny pracownik z dnia nadzień nie powbija sobie ćwieków w policzki czy wargi, bo po prostu zakończył by swoją przygodę z pracą w tej firmie. 

    Po prostu taka osoba nie wpisuje się w ogólnie przyjęte kanony wyglądu zewnętrznego i zawsze uwagę zwracać będzie ze względu na swój kontrowersyjny, powakacyjny, a wręcz odrażający wygląd - to moja patrzenie na tą biedną na ciele i duszy dziewczynę właśnie taki wymiar miało. Wyglądała odpychająco.

     

     

    Co najmniej dwie z Prokuratorek pracujących w jednej z wrocławskich Prokuratur Rejonowych posiadają wytatuowane niemal całe ręce - od nadgarstków po ramiona. Część tatuaży jednej z Nich jest kolorowa, więc niewątpliwie "rzuca" się w oczy. 

    Prywatnie takie ozdoby nie mieszczą się w moich kanonach piękna, ale nigdy nie podważałbym  kompetencji lub wiedzy tych Pań tylko na podstawie tego, że tatuaże mi się nie podobają.

     

    Wśród przedstawicielek i przedstawicieli wrocławskiej Palestry jest jeszcze lepiej:

    - jedna z Adwokatek ma "ćwieki" w uszach, nosie i brwiach 

    - inna Pani Mecenas ma wytatuowane całe ręce

    - kolejna Adwokatka ma kolczyki w brwiach oraz bardzo widoczne tatuaże na zewnętrznej części dłoni, na szyi i w dolnej części policzka

    - jeden z Panów Radców Prawnych ma nie tylko kolczyki, ale dwucentymetrowe tunele w obu uszach

     

    Znajoma Pani Notariusz ma, o ile się nie mylę, jedenaście kolczyków w jednym uchu.

     

    Czy to dodaje tym osobom piękna? - sprawa ocenna

    Czy posiadanie powyższych ozdób powoduje, że te wygląd tych  osób należy uznać za: "kontrowersyjny" - być może; "prowokacyjny" - raczej nie - żadna z tych osób nie dąży do prowokowania ani buntowania kogokolwiek, "odrażający" - nie, nie i jeszcze raz nie.

    Czy posiadanie powyższych ozdób przeszkadza tym osobom w wykonywaniu niewątpliwie prestiżowych zawodów prawniczych - z pewnością nie.

     

    Tezy o "biednej na ciele i duszy dziewczynie" już nawet nie skomentuje.

  14. Ludwiczku już czas przyznać się przed forumowiczami, a przede wszystkim przed sobą, że zdrowo przegiąłeś...

    Jeszcze lepiej będzie jak sobie uświadomisz swój totalny brak tolerancji i swoje zapędy do dyskryminacji innych osób ze względu na wygląd czy orientacje seksualną. 

    Myślałeś, że będzie śmiesznie jak zarzucisz tekst o jadącej pociągiem zakolczykowanej dziewczynie z tęczową torbą. Nie było...

    Myślałeś, że będzie jeszcze śmieszniej jak napiszesz "Siedziała na przeciwko mnie i zwiała szybko na inne miejsce jak badawczo lustrowałem jej śmieszną torbę"  Niestety nadal nikt się nie zaśmiał. 

    Myślałeś, że ubaw po pachy będzie wówczas gdy dodasz: "Już wystarczy że prawie całą gębę śrutem miała podziurawioną - wyglądała jak po postrzale z MossbergaWciąż jednak nie słychać było śmiechu.

    Potem w to brnąłeś i brnąłeś, a bagno  Cię coraz głębiej wciągało. 

    I wszyscy już myśleli że utopiłeś się w tym bagnie, ale kilkanaście minut temu znów wypłynąłeś i zaczynasz się usprawiedliwiać.

     

    Mam do ciebie jedno ale za to przydługie pytanie: co zrobisz jak za około 15 lat przyjdzie do Ciebie twoja osiemnastoletnia wówczas córka i mimochodem zobaczysz, że ma ona na twarzy jeszcze więcej kolczyków niż to dziewczę z pociągu? A może  dojrzysz jeszcze jakiś mały tatuaż? A jeśli do tego ukochana córka powie Ci w sekrecie, że zakochała się w czarnoskórej koleżance i że razem z nią wyjeżdża do Tybetu, bo coś czuje w kościach że tak naprawdę jest Buddystką? 

    Co zrobisz:

    a ) zabijesz córkę

    b ) zabijesz siebie

    c ) będziesz starał się zamknąć córkę w szpitalu psychiatrycznym bo przecież "homoseksualizm to choroba"

    d ) uznasz, że nie masz córki i nigdy nie miałeś

    e ) będziesz nadal "badawczo lustrować" tęczową torbę córki i przyglądać się jej kolczykom w "języku, brwiach, uszach i nie wiadomo gdzie jeszcze"

     

    Wszystkim osobom czującym wstręt do LGBT polecam zadać sobie pytanie: co zrobiłbym gdyby ktoś z moich bliskich zaraził się tym paskudztwem.

    tak a propos:

    https://demotywatory...za-takie-kartki

  15. Mając w głowie tegoroczny pobyt w Dachstein West, z ciekawości zajrzałem na reklamowaną wyżej stronę do zakładki traktującej o "kurorcie" St. Martin 

     

    Opis brzmi nader kusząco: "Ciesz się przestronnymi stokami i kolejkami linowymi o dużej pojemności w ośrodku narciarskim St. Martin (Dachstein West / Lammertal, Austria) którego sława wykracza daleko poza granice tego kraju"  (https://www.vlna.pl/...-west-lammertal)

     

    W rzeczywistości te koleje linowe o dużej pojemności okazują się być 4 (słownie: czterema) orczykami, z których najdłuższy ma 400 metrów (https://www.skiresor...ge/liftebahnen/)

     

    Hmmm... Skoro sława takiego St. Martin wykracza daleko poza granicę Austrii to taki Dzikowiec musi cieszyć się renomą wręcz międzygalaktyczną :)

  16. I tu się mylisz... 

    Konstytucja jest dla mnie jedną z największych świętości...

    Prawa i wolności obywatelskie również...

    Jesteśmy po tej samej stronie barykady. Różnica w tym, że moim zdaniem cel nie zawsze uświęca środki.

    Walka z dyskryminacją, patologią czy chamstwem nie musi się odbywać w sposób ordynarny i wulgarny...

    Odpowiadając w tym samym tonie i stylu co agresor zniżamy się do jego poziomu.

    Użycie sformułowań typu "Śmieć zawsze będzie śmieciem " w odpowiedzi na "A to gej oszust jeden" wcale nie załatwia problemu. Agresja rodzi agresje. Nienawiść rodzi nienawiść.

  17. Dzięki wielkie.

    Do dodanej przez Ciebie strony z rabatami dotarłem. Niestety są tam tylko Słowackie oferty. Myślałem, że gdzieś są zakamuflowane jakieś zniżki lub rabaty do Spindla.

    Pozdrawiam

     

    PS Teraz zobaczyłem 2 posta. Ja wejść w te Spindlowskie oferty? 

  18. Sorki za zawracanie tyłka w środku lata, ale wole się zapytać mądrzejszych niż samemu szukać informacji na dosyć mało przejrzystej stronie gopass. Kupiłem dwie sprytne sezonówki i mam na koncie 458 pkt.

    Pytania:

    1) kiedy dostanę pocztą kartę GOPASS?

    2) czy przyznane mi punkty mogę jakoś wykorzystać latem w Spindlu i czy mogę to zrobić nie mając fizycznie karty?

    Z góry dzięki

  19. Do napisania tego posta zbierałem się od kwietnia... :)

    Sezon okazał się być wyjątkowo skąpy - wstyd się przyznać ale z różnych powodów skończyło się na zaledwie 11 dniach na nartach, z tego 9 dni zaliczyłem podczas dwóch wyjazdów do Dachstein West.

    Są jednak rzeczy ważne i ważniejsze i czasami nawet narty trzeba było poświęcić.

    Nie żałuję takiego obrotu sprawy bowiem pierwszy - styczniowy wyjazd do Russbach doprowadził w efekcie do bardzo dobrych zmian w moim życiu.

    Co do drugiego wyjazdu mam dwa spostrzeżenia.

     

    Pierwsze bardzo  negatywne - jakiś austriacki wielbiciel cudzej własności, poruszający się najnowszym modelem Skody Superb (czarne kombi, wersja L&K) przywłaszczył sobie moje piękne karbonowe kije Komperdell Pure Carbon.

    Nie ma mowy o pomyłce -  kije stały oparte o budynek gondoli w Ramsau i były rączkami spięte ze zwykłymi - aluminiowymi kijkami mojej współtowarzyszki. Po powrocie z WC nie było już ani Skody, ani moich kijków, a druga para naszych kijów była odrzucona o parę metrów do rowu znajdującego się  około 1 metr od miejsca w którym jeszcze 2 minuty wcześniej był bagażnik Skody.

    Jak widać, wbrew stereotypom, w Austrii nie tylko Polacy kradną, Co ciekawe kierowca Skody nie wyglądał na biednego i na dodatek był z dziećmi i żoną/partnerką.

    W pobliskim sklepie usłyszałem dobrą radę - pod żadnym pozorem nie zostawiać niczego bez opieki na parkingu. Karbonowe kije są ponoć bardzo samoprzylepne bo nie rzucają się w oczy jak druga para nart i nikt nie zwraca uwagi na to ile par kijów ładuje się do samochodu. 

     

    Teraz czas na pozytywy, a raczej pozytyw.  Jeden pozytyw. Jedno słowo: WERFENWENG

    Ośrodek cudo. Zaledwie 50 km od Salzburga, niby niski jak na Austrię bo szczyt jest na 1834 mnpm ale z drugiej strony ponad 900 metrów przewyższenia. Szybka gondola i jeszcze szybsza czerwonoczarna trasa nr 1 - 1A. 

    Byłem tam jeden dzień 27 marca, zrobiłem 9 albo 10 zjazdów (skiline zapisał tylko połowę bo od południa wpuszczali poza bramką) W całym ośrodku naliczyłem tylko 20 narciarzy. Ten dzień wynagrodził mi cały mizerny sezon. Trasa nr 1 mi się tak spodobała, że kiedyś na pewno dla niej przyjadę na 3-4 dniówkę tylko na Werfenweng. To taka A1 z Ainecka, ale szybsza, szersza i stromsza. Dla tej trasy kupię sobie GS... :) Polecam

     

    PS na Werfenwengu są jeszcze 2 orczyki i 2 krzesła, ale nie warto nawet na nie spoglądać.

     

    PS2. z racji kradzieży moich kijów musiałem na Werfenwengu skorzystać z wypożyczalni. W wypożyczalni mieli tylko jeden model kijów... Komperdell Pure Carbon ( przypadek? nie sądze :) ) Wypożyczyli mi je za darmo, a przy zwrocie pytam czy by ich nie sprzedali i opowiadam o kradzieży z Dachsteinu... Pytają ile mogę za nie dać i wspominają o cenie katalogowej 130 Euro... Ja mówię że właśnie wracam już do Polski i zostało mi zaledwie 11,80 Euro w gotówce. Odpowiedź: DEAL :D

    Tak więc, jak w przyszłym sezonie zobaczycie mnie z kijkami oblepionymi logiem SPORT 2000 to nie patrzcie na mnie jak na złodzieja.

    Ja nie ukradłem.

    Ja kupiłem :)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...