Skocz do zawartości

Nieaktualne


JurekByd

Rekomendowane odpowiedzi

A przy okazji Pogodnych (sic!) Świąt.

Pogoda - na szczęście - ma różne (w tym nierzadko te lepsze) oblicza, więc ... do zobaczenia w St. Anton:-)) ps wykuwajcie na blachę słowa tej piosenki o Antonie, bo będzie na miejscu przepytywanka na wyrywki ;-)) ps II Fajny event na sobotę :-) Jak się będzie nam chciało - o można uderzyć na niezłą imprę firmowaną przez miasta partnerskie do Lech. W sobotni wieczorek karmić mają narciarzy amerykańscy kucharze z Beever Creek (krwiste ponoć befsztyki), z japońskiej Hakuby pochodzić mają specjały suszi, zaś z wyspy Sylt/ Kampen specjały niemieckiej kuchni i ichniejsze produkcje "winne" ;-))) Fajnie ? :-) http://www.lech-zuer...9604/index.html Zdravim :-)

Użytkownik o.tisk edytował ten post 07 kwiecień 2012 - 20:08

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tez się z kolegą mocno zastanawiamy nad dołączeniem do wycieczki do St Anton .Jeszcze mnie tu Amatorka podkręcił na ostatnim wyjeżdzie że tu bajeranckie górki więc powoli dojrzewamy do wyjazdu Na tą chwile jest nas dwóch może trzech chetnych z Trójmiasta i również bysmy pojechali jakby sie jakies chętne osoby dołączyły.Kwaterki generalnie sa dostępne więc problemu z tym nie ma specjalnego.Dysponujemy suvem wtedy jechalibysmy w cztery osoby lub (równie szybkim )dziewięciosobowym busem.Trasę przejazdu jakoś można korygować pod kątem chętnych jeżeli by sie ktoś znalazł . Nie wiem jak bedzie z nauczeniem piosenki ale w razie czego pójdzie mała improwizacja :)

P Fajny event na sobotę :-) Jak się będzie nam chciało - o można uderzyć na niezłą imprę firmowaną przez miasta partnerskie do Lech. W sobotni wieczorek karmić mają narciarzy amerykańscy kucharze z Beever Creek (krwiste ponoć befsztyki), z japońskiej Hakuby pochodzić mają specjały suszi, zaś z wyspy Sylt/ Kampen specjały niemieckiej kuchni i ichniejsze produkcje "winne" ;-))) Fajnie ? :-)

Nawet bardzo fajnie :)

Użytkownik jaro323 edytował ten post 08 kwiecień 2012 - 17:25

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z powodów t.zw. "innych" mamy do dyspozycji jeszcze jedno, ostatnie miejsce na ten czadowy wyjazd! Możliwość zabrania po trasie Bydgoszcz - Poznań - Wrocław Koszt wyjazdu zamyka się - z uwagi na obniżoną cenę w - uwaga - jedynych i niewiarygodnych ... 800 pln !!! W tym jest transport, kwaterka i ... skipass 4-ro dniowy na ten megaośrodek. kontakt 660 972 442 Zdravim :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyjazd był mega za.... -pewnie O.Tisk zamieści szczegółową relację z fotkami z tego extra miejsca - na zachętę fotki kolegów,z którymi rozdziewiczaliśmy we wtorek puch na Valludze w St Anton - http://alpinforum.co...hp?f=46&t=43426 Aż żal,że w niedzielę zamykają już tam wyciągi-na górze było...451 cm śniegu !!!!!!!!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O.tisk! Jarku przywołuję Cię do porządku - kiedy wreszcie znajdzie się relacja z naszego StAntonowego nartowania??? Nikt nie zrobi w końcu tego lepiej od Ciebie. Na zachętę-przekąskę zamieszczam Ci zdjęcie przy pracy (kronikarz O.tisk-czerwona kurtka) Resize of DSC02785.JPG A tutaj dowód na to, że nie opuszczał on towarzyszy nawet gdy towarzystwo opuszczało wygładzone stoki. Resize of DSC02787.JPG A swoją drogą freeridowe Stuben - bajka, po prostu bajka. Pozdro Wiesiek

Użytkownik Wujot edytował ten post 19 kwiecień 2012 - 15:37

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoko, spoko - damy radę :-) Obecnie jestem na etapie tworzenia pomysłu na tą naszą tyrolska epistołę, w której należne miejsce zajmie twórca tego freeride'ego zamieszania, jak i inni, którzy swą jazdą tworzyli podstawy i wyznaczyli kanony nowych stylów jazdy. Niekoniecznie ... korrekt ;-)) Zdravim :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomysł odwiedzenia tego pięknego, acz mało znanego zakątka spadł jakoś tak sam od siebie na naszego Amatorkę, który umiejętnie zaczął sączyć tą – jak się okazało megafajną - ideę pomiędzy swojakami aż do momentu, gdy postanowiono - trza w końcu odwiedzić tę topową kolebkę światowego narciarstwa zjazdowego (notabene obowiązkowo do zaliczenia przez każdego z fanów nart) Podobno – jak pisał Juras – to właśnie tutaj zbudowano pierwszy na świecie wyciąg narciarski ! Więc jak uradzono, tak postanowiono – nie ma to tamto – jedziemy. Skład jak zwykle mocno dynamiczny ewoluuował do samego końca, a spowodowane to było po części nonszalanckimi i – jak się okazało już po raz kolejny – składanymi bez pokrycia deklaracjami znanych już na naszym forum facecjonistom, jak i osobom świeżym, których pewnie sam temat ciut przerósł na koniec. Było też i paru serdecznych i sprawdzonych Dobrych Druhów, którym różne perturbacje rodzinno-zdrowotne pokrzyżowały plany wyjazdowe, ale niekiedy i tak wychodzi. Pewnie im się czkało wieczorną porą, gdy ich wspominaliśmy wznosząc różne objętości ... Co zaś do aury - wszędzie indziej (poza lodowcami) o tej porze tradycyjny kwiecień-plecień itp itd, ale ... nie tutaj :-) Na pozostałych areałach w tym czasie dominują już resztki ciężkiej kaszy, przeplatane wiosennymi zakwitami trawy na stokach, a po łąkach śmiga kasztańska dziatwa w poszukiwaniu ... polnych kwiatków, ale tutaj obowiązują inne prawa – myślę, że po części wynikające z położenia ośrodka, który rozpościera się na wysokości od 1.450 do 2.811 m npm, a śmigać można po marnych 280 km doskonale przygotowanych tras, a jak kto woli to do bólu na wszędobylskich, pięknie rozłożonych puchowych offpistach :-) Na tym wyjeździe mieliśmy całe spektrum pogodowe, raczej przynależne środkowi zimy, aniżeli wiośnie. Ale po kolei : Początek naszego śmigania przypominał raczej mocno mglisto-śnieżno-mroczne klimaty niż coś, ku czemu z radością jechaliśmy, bowiem cały areał spowijała gęsta mgła, z której popadywał drobiutki śnieżek skutecznie uniemożliwiając jakąkolwiek – nawet niewielką – widoczność. Z tego też powodu zwarta początkowo grupa szybciutko porwała się na luźne i niewielkie zastępy, które łączyły się i rozdzielały często niezależnie od woli samych śmigających ;-)) Apogeum pogodowej „kaszanki” była sytuacja, gdy zjeżdżając po wąskim trawersie wzdłuż stromego zbocza jeden z naszych nie widząc kompletnie nic wyleciał z rozpędem z takiej półki skalnej niczym Małysz z progu by poszybować kilkanaście metrów niżej i spaść – na szczęscie nie na skały, czy drzewa – ale na stromy, lecz miękki jednocześnie fragment zbocza, dzięki któremu nic mu się nie stało. Wg jego opinii przypominało to raczej jakąś formę „powietrznej” lewitacji połączonej ze wschodnią medytacją, pozbawioną zupełnie obaw o skutki takiego lotu. Zresztą i inni mieli podobne przygody, z których jedna zakończyła się (na szczęście w przedostatni dzień) uszkodzeniem kości strzałkowej podudzia i wizytą w szpitalu podkreśloną – a jakże - okrągłą sumką 500 E (in cash !) za jego stokowe fantasmagorie, choć wielu, włącznie z piszącym te słowa upominało owego druha wcześniej mówiąc, że „ zapier … jak wariat. Wyhamuj !” Szukając słonka często informowaliśmy się nawzajem, gdzie są lepsze warunki, dzięki czemu swego czasu skoczyliśmy za czyjąś namową na Kappal, gdzie – (sic!) - na orczykach, ale przy bezchumrnym niebie śmigaliśmy po pięknym i pustym stoku :-) Na szczęście powolutku pogoda i to już na stałe znacznie się poprawiła, dzięki czemu taki ogromny i pusty areał kusił ponętnie (niczym pewna swych walorów piękna kobieta) swymi wielkimi i pustymi przestrzeniami do ich permanentnej i dogłębnej exploracji, która nie kończyła się tylko na harataniu wyratrakowanych ...ekhm ... pist ( z których nam osobiście przypadły do gustu długie i pięknie nachylone wielokilometrowe 17,13-tka, oraz 8-ka, leżąca nieco na uboczu, ale przepięknie wiodąca doskonale przygotowaną krętą pistą do małego, położonego w samym sercu tych gór wielce urokliwego miasteczka St. Christoph), ale i co rusz spora część naszej ekipy z Jurasem i Wujotem wyskakiwała na pozatrasowne zmagania ze śnieżną przygodą. Takich śmiałków była całkiem spora grupa, a kroku dodawali im również Warszawiacy ze Zdanpakiem, Jerrym i Arfim. Z tego powodu narty freeride-owe cieszyły się niesamowitym wzięciem, co odczuł na sobie o.tisk zmuszony do oddania Wujotowej „mantrowej” pożyczki Miniolowi, któremu właśnie szlak trafił wiązania w jego nartkach. Jak zwykle Empiem najlepiej czuł się w solowych turach, w związku z czym tylko niekiedy śmigał nam z tą jego kocią gracją po swoich trasach, no i naturalnie bez kijków. Oczywiście robiliśmy też przerwy ( i to nie tylko na sikanie ;-)), z których najczęściej odwiedzaliśmy fajny przybytek pt. „Ulmer Huette”. (Niestety w takich ośrodkach duża piana dotyka już ceny 5 jurków ) Spotykamy tam ekipę Tadzia. Dziewczyny z jego teamu opowiadają o imprezie w St. Anton, na której mieliśmy - uwaga całkiem za free - wspólnie zajadać się amerykańskimi stekami przegryzanymi japońskimi specjałami suszi, a wszystko to popijane bawarskim piwem, ale niestety z odległości naszej kwaterki przyjazd na wieczorną imprezę był nieco irracjonalny. Dlatego też skupiliśmy się na zajęciach w podgrupach, zwłaszcza, że nasz własny potencjał był całkiem spory i trudny do ogarnięcia za jednym razem ;-)) Każdego wieczoru wszyscy szli w gości do jednego domku, a najgorzej mieli chłopaki, którzy mieszkali najwyżej, choć z kolei tuż obok pięknego gotyckiego zamku, bowiem – kiedy my wracając od nich z lekkością schodziliśmy, lub też – coniektórzy – staczali się siłą bezwładu do naszych kwaterek – oni chcąc wrócić do siebie musieli się mozolnie wspinać pod górę i walczyć z drogą, a niekiedy i własnymi przeciwnościami ułomnego – niekiedy – ciała ;-)) Z kolei - przepiękną puentą naszego wyjazdu był wtorkowy dzionek, kiedy to przy wiosennych promieniach mocno palącego słonka – za namową naszych freeriderów – śmignęliśmy na stoki do Stuben. Okazał się on być terenem wprost wymarzonym do jazdy pozatrasowej, bowiem szeroko i spokojnie położone stoki nawet mniej wprawnym w tym „rzemiośle” adeptom pozwalały śmigać bezpiecznie po białej i świeżej pierzynie białego. Nawet Bodzio, który zorientowawszy się zbyt późno w planach Wujota, gdy dojechał na skraj free-zjazdu początkowo powiedział, że z wariatami nie jeździ i życie mu miłe, po czym zjechawszy paręnaście metrów poniżej miał już tylko jednego i to wielkiego banana na twarzy, mówiąc, że zaczyna już trochę rozumieć tych wszystkich freeride-owych szajbusów :-))) Summa sumarum – wyjazd taki sam, ale nieco inny – tak w treści, jak i efektach, a jego trawestacją będzie zdjęcie jednego z druhów obrazujące piękno tego miejsca, jak i nasze ukochane hobby. Wstawię je niebawem, a jego zajawkę coniektórzy już widzieli :-) Zdravim :-)

Załączone miniatury

  • SkiArlberg 222.jpg
  • SkiArlberg 223.jpg
  • SkiArlberg 224.jpg
  • SkiArlberg 250.jpg
  • SkiArlberg 249.jpg
  • SkiArlberg 263.jpg
  • SkiArlberg 266.jpg
  • SkiArlberg 270.jpg
  • SkiArlberg 272.jpg
  • SkiArlberg 283.jpg
  • SkiArlberg 284.jpg
  • SkiArlberg 294.jpg
  • SkiArlberg 302.jpg
  • SkiArlberg 299.jpg
  • SkiArlberg 322.jpg
  • SkiArlberg 326.jpg
  • SkiArlberg 347.jpg
  • SkiArlberg 359.jpg
  • SkiArlberg 368.jpg
  • SkiArlberg 372.jpg
  • SkiArlberg 387.jpg
  • SkiArlberg 390.jpg
  • SkiArlberg 413.jpg
  • SkiArlberg 417.jpg
  • SkiArlberg 419.jpg
  • SkiArlberg 420.jpg
  • SkiArlberg 443.jpg
  • SkiArlberg 451.jpg
  • SkiArlberg 455.jpg
  • SkiArlberg 457.jpg
  • SkiArlberg 463.jpg

Użytkownik o.tisk edytował ten post 20 kwiecień 2012 - 13:15 dopisek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...