Skocz do zawartości

Panna Basieńka

Members
  • Liczba zawartości

    28
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Panna BasieÅ„ka

  1. Hmm, wg. TDS ten klej rokuje nieźle. Zobaczymy. Na chwilę obecną plan na jutro jest taki: przedzwonić do Sportlandu i spytać, czy i za ile są w stanie przykleić ślizgi, w razie co podjechać do nich na oględziny. Jak się nie podejmą - odwiedzić giełdę sprzętu w Gdańsku (internety twierdzą, że działa - i to właśnie w weekendy), bo może okazać się, że w cenie tego podlinkowanego Locktite'u można kupić nowe-używane narty.  Jeśli i ten wariant się nie sprawdzi - spróbować ogarnąć klej i skleić narty - jak się skleją, to super. Jak nie, to... nie będzie gorzej niż jest .   Dziękuję wszystkim piszącym za pomoc. (Fora tematyczne to dobro) <3
  2. Ściski posiadam. Posiadam też kilka różnych rodzajów klejów, tylko nie wiem, z którym ew. próbować
  3. Ahoj, koledzy i koleżanki!   Mam problem - podczas dzisiejszej wycieczki z przykrością zauważyłam, że w moich biegówkach zaczynają odklejać się ślizgi - na piętkach, więc na razie biegać się da, ale fajne to nie jest, no i od momentu zaobserwowania zjawiska, do powrotu z wycieczki, odkleiły się większe kawałki, więc obawiam się, że jak nic nie zrobię, będzie tylko gorzej i to szybko.    Pytanie brzmi: czy i czym (jakim klejem) można przykleić taki odłażący ślizg? (Nie wiem, z jakiego tworzywa są robione ślizgi i co będzie trzymać. Mój nos absolutnego laika powiedział :"ciepły klej". Mój tata zasugerował butapren, a pan w sklepie budowlanym klej szewski polimerowy... Ale tak ogólnie to żadne z nas nie ma pojęcia).   Oczywiście docelowo mogę kupić nowe narty, ale zanim przyjdą zmarnuje się kilka dni pięknej zimy (a na Pomorzu tak dobrych warunków do biegania na nartach nie było od dawna, więc szkoda każdego dnia), więc chciałabym chociaż doraźnie jakoś te końce ślizgów przykleić.   Ktoś coś? Z góry dzięki za pomoc.  
  4. Obawiam się, że jedyna rada, jaką dostaniesz, będzie taka jak zawsze: przymierzaj, przymierzaj, przymierzaj - aż znajdziesz takie buty, jakie będą pasować idealnie na T w o j e stopy. I to jest, co gorsza , prawdopodobnie jedynie słuszna rada...
  5. Aaa, przy nastawieniu na jazdę pozatrasową to pewnie faktycznie wygląda to inaczej. Ja przy zjeździe do Vaujany pomyślałam sobie tylko przelotnie: Aha, po lewej przepaść (ale spoko, są siatki), aha, po prawej skały (to pewnie po tym wysadzaniu) - i tyle. Jest snieg, są widoki - super Dla pozatrasowca faktycznie kicha - ani w jedna ani w druga wyskoczyć   Absolutnie nie   Żeby dojechać pod apartamenty, wracając ze strony Alpe d'Huez, trzeba "pokonać" bardzo lajtową i widokową trasę Le Col:   https://www.youtube....h?v=QgzqmaN4Fqo   W 4:33 na wprost widać apartamenty Balcons d'Aurea .
  6. Tak jeszcze gwoli uzupełnienia: Z Auris do Alpe d'Huez da się "przebić", nie korzystając ze "strasznego krzesełka", a przynajmniej nie jadąc nim w dół. Z powrotem też - chociaż to bardziej skomplikowane i niestety czasem może nie być możliwe....   Z Auris wyjeżdża się wyciagiem Auris Express, a potem zjeżdża do wąwozów Sarenne albo niebieską trasa Le Lys, albo zieloną Le Gua - powinny być czynne (względnie mozna jeszcze podjechać wyciągiem Fontfroide na Signal de l'homme i zjechać czarną Col de Cluy - jesli będzie otwarta (w 2019 np. jeszcze nie była)). Wąwozem zjeżdża się do miejsca wsiadania na Alpauris na dnie wąwozu i zostaje tylko wjazd do góry. Po zjeździe LE Gua lub Col de Cluy można jeszcze skorzystać z wyciągu Chalvet. Jeśli do tego czasu nie został zmodernizowany (w co wątpię), to strasznie się wlecze, ale też wywiezie na strone Alpe d'Huez. Natomiast kojarzę, że ten wyciag nie zawsze był czynny - być może uruchamiany jest tylko wtedy, kiedy otwarta jest trasa Sarenne, żeby rozładować kolejki do Alpaurisa na dnie wąwozu.   Co do powrotu do Auris z pominięciem strasznego krzesełka - trzeba zjechać Sarenne (albo z samej góry, albo dobić do niej w 1/3 długości, zjeżdżając od górnej stacji gondolki Marmottes III) do wąwozu i wjechac na stronę Auris wyciagiem Lombards. Szkopuł w tym, że jak Sarenne będzie zamknięta, to d...a. (No i w ogóle to jest dość okrężna droga w celu przedostania się z Alpe d'Huez do Auris).       Nie znam zbyt wielu ośrodków narciarskich, ale "ośmiorniczka" Alpe d'Huez z jej miejscowościami-satelitami nie wydała mi się wcale dziwna. Jedyne dość karkołomne połączenie jest między częścią główną ośrodka, a Auris własnie. Reszta jest normalma, a jeśli chodzi o połączenie Alpe D'Huez z Oz en Oisans i Vaujany/Vilette to powiedziałabym, że jest wręcz wzorowe, tj. zjeżdżając z jednego punktu da się jednym długim zjazdem dotrzeć na sam dół dowolnej z tych miejscowości - startując z Dome de petit Rousses - do Vilette: trasy Belverere lub Dome + Rousses + Chalets + Traverse + Ecrueils + Vaujaniate (bardzo polecam - piękna długa trasa!) - do Vaujany (no, własciwie do Enversin d'oz, ale to blisko): trasy Belvedere lub Dome + Rousses + Chalets + La Fare - do Oz en Oisans: trasy Belvedere lub Dome + Rousses (lub Belvedere +Bartavelles) + Alpette + l'olmet lub Chevreuils - alternatywnie do Oz en Oisans: trasy Belverdere lub Dome + Chamois lub Couloir + Poutran + l'olmet - do Alpe d'Huez: trasy Belverdere lub Dome + Chamois lub Couloir + dowolna z wielu tras prowadzących na dół z Les Jeux. Jeśli byłoby wiecej śniegu i otwarta trasa Village, to można dojechac nawet do Huez village.   Wspomniane zjazdy mogą być jeszcze dłuższe, jeśli otwarta będzie trasa Tunel ze szczytu Pic Blanc i dana osoba ma umiejętności, żeby sobie z nią poradzić (Ja np. nie mam, więc nawet nie śledziłam, czy w końcu została otwarta podczas naszego pobytu, ale chyba nie...)   (Nb.  już samo powyższe  zestawienie pokazuje, że faktycznie w Alpe d'Huez jest dużo długich zjazdów i to jest właśnie super !   Życzę dużo śniegu i mega wyjazdu!
  7. Alpauris to jest bardzo fajny wyciąg - nie ma się czego bać. (Jeśli ktoś nie boi się jechać wyciągiem, który jedzie tylko w górę, to tym te nie powinien - odległość od ziemi nie jest większa). A widok w dół, w wąwóz - bardzo zacny. Samo Auris en Oisans to bardzo malownicza część ośrodka i kilka z moich ulubionych tras jest właśnie tam (np. pierwsza zielona w moim prywatnym rankingu (Bucherons) i druga niebieska (Pre Rond + Le Col)) . W 2019 mieszkaliśmy w tym samym apartamentowcu (Balcons d'Aurea) - uważam, że to dobra miejscówka. Jeśli jeszcze p. Siano wymodli Wam większą ilość sniegu, niż myśmy mieli, to będzie bajka. (2 lata temu na pocz. stycznia nie wszystkie trasy były jeszcze otwarte).  
  8. Panna Basieńka

    Jasna Chopok

    Hmm, ale na stronie jest napisane, że to jest otwarcie na sezon letni: "Od 1.mája otvárame letnú prevádzku lanoviek." "Lyžiarske zjazdovky a skialpinistické trate sú uzatovrené" Oczywiście jeśli jest po czym jeździć, to chyba nie będą strzelać do narciarzy, którzy postanowią wykorzystać okazję...
  9. Ależ można - tj. włożyć w pionie, a potem przekręcić tak, zeby drążek podpierał górną część ud. A czasem nawet tak trzeba, dla własnego dobra. W zeszłym roku w Szczyrku na Dolinach, kiedy po raz pierwszy nie znalazłam partnera do wjazdu orczykiem i w związku z tym jadąc na tym orczyku jednoosobowo tak jak niby trzeba, tj. NIE wkładając go między nogi i nie przekręcając, tylko na swojej połowie kotwiczki, już w połowie wjazdu klęłam malowniczo na własny użytek, żeby zgłuszyć palenie w mięśniach. Kiedy kotwiczka jest duża, to nie ma problemu, ale ta na Dolinach ma bardzo krótkie ramiona i jeżdżąc solo zgodnie z oficjalnymi zaleceniami, jest potwornie niewygodnie. Stwierdziłam, że (podobnie jak większość wjeżdżających jednoosobowo narciarzy), nie będę patrzyć na oficjalne zalecenia, tylko jeździć tak, żeby było dobrze.
  10. Panna Basieńka

    Trochę HUMORU

        Jest. Bardzo niedawno tłumaczyłam analogiczny bełkot z języka norweskiego na polski, Tylko w tym norweskim rozporządzeniu były jeszcze dodatkowo szczegółowo omówione kwestie dopuszczalnego odstępu ścianki/przegrody od podłogi, sufitu i ścian bocznych pojazdu, z uwzględnieniem potrzeby specjalnego ukształtowania tejże ze względu na poduszki powietrzne i tego jak ewentualne wnęki lub wybrzuszenia na ścianie tylnej pojazdu lub przegrodzie (nie) wpływają na obliczenia dopuszczalnych wymiarów. Ogólnie horror. Po tłumaczeniu czytałam to kilka razy i tak długo poprawiałam, aż doszłam do wniosku, że normalny człowiek będzie w stanie to (z trudem bo z trudem), ale zrozumieć...
  11. Zaczęłam przeglądać, co google wyrzuca w grafice po obydwoma hasłami i mam, kurczę, dylemat. Ogólnie to - na ile pamiętam tamte buty (w końcu prawie 20 lat minęło) - "design" dziobu, klamry itp. miały raczej jak Kasprowe na znalezionych przeze mnie zdjęciach. I kolor (ciemny szary) też by się zgadzał. Natomiast jeśli pamięć mnie nie zawodzi, to na tej miękkiej części cholewki, która odpadała, były dwie klamry, a nie jedna - a takie rozwiązanie widzę raczej na zdjęciach Fabosów. Większość Kasprowych, jakie wyrzuca wujek gugiel, ma u góry tylko jedną klamrę, a trzy na dole... Inna sprawa, że w ogóle tych zdjęć nie ma jakoś super dużo, więc może "mojego" modelu po prostu brak. (Ech, szkoda, że nie mam zdjęć - ale fociłam widoki, a nie sprzęt). (Nb. przy okazji guglania, znalazłam też wiązania, jakie były przy wujkowych nartach, jakie ujeżdżałam na pierwszym wyjeździe - wychodzi na to, że były to wiązania Polsport Beta.)
  12. Myślę, że w moim przypadku była to raczej kwestia tego, że jedne i drugie buty, kiedy trafiły w moje ręcę (a właściwie na nogi) miały juz za sobą wiele lat istnienia (nawet jeśli niekoniecznie cały czas były uzytkowane. Pierwsze przez wiele lat lezły na pawlaczu u koleżanki mojej Mamy) i materiał po prostu się przez ten czas zestarzał (to był taki charakterystyczny szary plastik barwy rur kanalizacyjnych i w obu przypadkach jak nam się poodłupywały te kawałki cholewki, to stwierdzałam, że kurcze, wygląda dość łamliwie (i takie jest ) )   Czy owe 7 sztuk dzieciaków jeździło w bardzo wiekowych butach, czy raczej w miarę nowych?
  13. He,he, spotkany w tym roku w Demianowej były instruktor (pozdro, Piotrze, jesli przypadkiem czytujesz to forum) mówił, że to była częsta przypadłość tych butów, o czym mogę osobiście zaświadczyć:   Nawiązując do poprzedniego wpisu: ten odłupany na stoku w Liptowskim Janie kawał cholewki z klamrami zebrałam wtedy z trasy i po powrocie do domu zaczęłam kombinować, co dalej. Buty były bowiem, jak wspomniałam, pożyczone i trochę się bałam, czy koleżanka mamy się nie wścieknie o to, że je rozwaliłam. Pojechaliśmy zatem z rodzicami na giełdę sprzętu narciarskiego i - po długich poszukiwaniach  (większość sprzedawanych na giełdzie butów była jednak nowsza niż Kasprowe...) udało nam się znaleźć niemal identyczne buty. Uff, z czystym sumieniem zwróciłam je zatem pani Wikci. Po jakimś tygodniu, kiedy ją ponownie spotkałam, p. Wikcia zagaduje mnie: Basia, a te buty to jakieś takie trochę inne, jakby trochę większe... To chyba nie te same? Ja, czerwona i nieszczęśliwa, przyznaję, że uszkodziłam jej buty i kupiłam jej (prawie) takie same na giełdzie. Koleżanka mamy w śmiech: że nie trzeba było, bo ona już i tak na nartach nie będzie jeździć, jej synowie maja za duże nogi na te buty, a buty były i tak stare, i w ogóle nie było potrzeby, żebym się tak przejmowała tym, że mi pękły. No i koniec końców dostałam od niej te nowe-stare Kasprowe w prezencie. I tak oto miałam swoje pierwsze własne buty narciarskie. Wobec tego pojechaliśmy znów na giełdę i do owych butów dokupilismy narty. (Dynastary. Mam je jeszcze, gdzieś w piwnicy stoją w najciemniejszym kącie).   Jakoś bodaj w kolejnym roku stał się cud i w Trójmieście spadło tyle śniegu, że odpalili wyciąg na Łysej Górze w Sopocie. Wybraliśmy się tam z bratem, z butami i nartami, żeby pojeździć na naszym wspaniałym sprzęcie (na zmianę). (nota bene: te odkupione buty też były na mnie za duże, skoro mój brat zdołał upchnąć do nich swoje stópki, ale w porównaniu z pozyczonymi kajakami ze Słowacji to było i tak super dopasowanie). Ja jeździłam pierwsza, podczas gdy brat szwendał się w pobliżu i marzł, a potem była zmiana, on jeździł, ja marzłam. Przy ostatnim zjeździe (co za fuks! zdążyliśmy wyjeździć cały karnet!) brat się wyglebił... i rozwalił buta. W niemal identyczny sposób, co ja na Słowacji Nasz tata próbował jeszcze jakoś go naprawiać przy pomocy zszywek tapicerskich (wcześniej próbował tak naprawić te rozwalone na Słowacji), ale niewiele to dało i tak w końcu nasze buty Kasprowy odeszły na śmietnik (historii )
  14. A propos wstawania na orczyku - Mojemu bratu udało się coś innego, ale efekt był również zabawny. Wjeżdżaliśmy w Zieleńcu orczykiem W6. Ja najpierw, brat kilka kotwiczek dalej. Kawałek po starcie drążek wysmyknął mu się spod tyłka, akurat w miejscu, gdzie było najstromiej. Brat jakimś cudem uniknął upadku i zdołał rękami chwycić uciekającą kotwiczkę (i nawet kijków przy tym nie zgubił, ha!), po czym resztę trasy przebył, trzymając orczyk w czułych (acz dość rozpaczliwych) objęciach. Do tej pory żałuję, że nie zdążyłam go sfocić w tej pozie. W każdym razie od tej pory w naszym rodzinnym idiolekcie pojawiło się określenie "Orczyk typu 'czułe objęcia' " na określenie orczyka-kotwiczki... [EDIT: widzę, że w międzyczasie Mitek opisał podobną przygodę ]   Z własnej "kariery" narciarskiej opowiem o moim pierwszym zjeździe czarną trasą, bo  z perspektywy czasu jest to dla mnie bardzo zabawne wspomnienie. Primo - bo widzę, że jednak już wtedy (mimo późniejszej długiej przerwie od nart) złapałam bakcyla, secundo - bo jak teraz patrzę, jak niefrasobliwie podeszli do opieki nade mną moi wujkowie i ciotki, którzy mnie na te narty - osobę zupełnie zieloną - zabrali, to kręcę głowa z rozrzewnieniem. Rok 2000. Pierwszy wyjazd na narty w życiu, na Słowację. Dość siermiężny zresztą, zwłaszcza pod względem wyposażenia, bo w domu się wtedy nie przelewało: Pożyczone od wujka długie jak cholera Polsporty ołówki z jakimiś żelaznymi wiązaniami, które już wtedy były dość przedpotopowe, pożyczone od koleżanki mamy buty marki Kasprowy itp. Ale nic to, cieszyłam się i tak. Szkolenie: wujek pierwszego dnia pokazał mi na oślej łączce w Jasnej jak się jeździ pługiem, po czym zostałam pozostawiona własnemu przemysłowi. Trzeci dzień w Jasnej: nie ma prądu; wyciągi stoją,. Wsiadamy w samochód i jedziemy poszukać w okolicy czegoś, co działa. Kierując się znakami drogowymi, trafiamy do Liptowskiego Jana. Jest tam jedna ośla łączka z talerzykiem i jedna stroma trasa obsługiwana przez orczyk (typu "czułe objęcia"). Przez godzinkę-dwie grzecznie jeżdżę na oślej łączce, podczas gdy wujki i ciotki konsumują wyprażany syr w pobliskiej knajpie i zapijają piwkiem, ale potem zaczyna mi się to nudzić, więc widząc ciotkę wychodzącą z knajpy i zmierzającą w stronę orczyka, dziarsko ruszam razem z nią. Ciotka pyta, czy na pewno chcę na górę. Ja, że tak. Ciotka niespecjalnie protestuje, bo poprzedniego dnia znaleźli mnie na dole trasy na Otupnem (obecnej czerwonej dziesiątki), gdzie zjechałam samodzielnie (znudziwszy się płaskim odcinkiem na górze) i nawet się przy tym nie zabiłam, ani nie połamałam, więc ciotka jest pełna (dość naiwnej) wiary w moje siły i narciarski talent. Wjeżdżamy. Im jest wyżej, tym bardziej stromo to wszystko wygląda, ale na razie nie panikuję. Dojeżdżamy. Staję na górze, patrzę i ... hmm. Stoję. Strrrrrromo. Trasa jest nawet nie czerwona tylko czarna. W międzyczasie, gdy ja kontempluję trasę, ciotka dziarsko pomyka na dół. Ok. Patrzę, czy jest ewentualnie jakaś możliwość, by orczykiem dostać się na dół i konstatuję ze smutkiem, że nie bardzo, ergo, muszę jakoś zjechać. No to nie ma co dalej stać i patrzeć. Jadę. Pługiem, bo inaczej nie umiem. Pierwsza gleba na twarz, wstaję, wypluwam śnieg. Patrzę, co robią inni narciarze. Jak zgrabnie skręcają równolegle. Myslę: na stromym tak trzeba. Próbuję jakoś ich naśladować, unosić wewnętrzną nogę w skręcie, takie tam. Jeden skręt jakoś wychodzi, czasem nawet dwa - i znowu gleba. Na twarz of kors. Gubię czapeczkę. Gramolę się kilka metrów w górę, zbieram czapeczkę, wypluwam śnieg, przypinam narty. Mija mnie któryś z wujków. Pyta, czy wszystko ok. Ja na to dziarsko, że jeszcze żyję. Wujek odjeżdża. Walczę dalej - z efektem jak opisane powyżej. Po kolejnym pozbieraniu się i przypięciu nart stwierdzam, że noga mi lata. Patrzę uważniej - z buta odłamał się kawał plastiku z dwiema górnymi klamrami. Nie jest dobrze, przy skrętach czuję, jak wszystko mi się wokół kostki naciąga, zaczynam się lekko obawiać, ze mogę coś sobie uszkodzić; na szczęście ta ostatnia gleba pozwoliła mi stoczyć się spory kawałek w dół koszmarnego stoku i do zakrętu trasy i ostatniego, nieco bardziej płaskiego odcinka, już niedaleko. Finalnie docieram na dół mimo wszystko w jednym kawałku (ubytków w obuwiu narciarskim nie licząc). Do końca dnia grzecznie jeżdżę na oślej łączce, uważając na nogę, gdzie przy bucie zostały tylko dwie dolne klamry, bardzo zmartwiona, że z powodu uszkodzenia sprzętu resztę wyjazdu szlag trafi (przynajmniej pod względem możliwości nartowania). Na szczęście w naszym pensjonacie właściciel znajduje dla mnie jakieś stare buty, tylnowłazy, pięknie czerwone jak bolid formuły 1, tez zresztą uszkodzone, ale da się ich używać - po prostu klamrę trzeba dopinać, używając śrubokrętu jako dźwigni. Buty są o 4 lub 5 numerów za duże i w nartach wujka trzeba przykręcić wiązania w nowych miejscach, żeby te kajaki jakoś tam wlazły. Gdybym wtedy czytała to forum, pewnie umarłabym ze zgrozy na myśl, że mam jeździć w tak niedopasowanych butach, ale wtedy był po prostu banan na twarzy, bo mogłam dalej jeździć.  
  15. Panna Basieńka

    Jasna Chopok

    Czyli powiadasz, że jest nadzieja, że od weekendu 14-15.12. puszczą coś więcej niż 1-2 trasy.
  16. Panna Basieńka

    Jasna Chopok

    Hm, no właśnie 14.12.2019 CP jeszcze pokazuje połączenia, ale w kolejnych dniach już nic. Wyrzuca komunikat: "CP Spojenie sa nenašlo. Možné príčiny:     spojenie v príslušnom časovom období neexistuje,     medzi východzím a cieľovým objektom neexistuje priame spojenie,     spojenie nie je možné realizovať povolenými dopravnými prostriedkami." Czyli: "CP Nie znaleziono połączenia. Możliwe przyczyny:      połączenie nie istnieje w odpowiednim okresie,      Nie ma bezpośredniego połączenia między miejscem początkowym i docelowym      połączenie nie może być wykonane za pomocą autoryzowanego środka transportu."   Ale dziwne byłoby w sumie, że do 14.12. coś jeździ, a potem już nie, Może wchodzi nowy rozkład jazdy od 15.12. i wyszukiwarka nie może pokazać jeszcze połączeń wg. niego? (Zgaduję).
  17. Panna Basieńka

    Jasna Chopok

    Pytanie do bywalców Chopka:   Czy poza sezonem jeżdżą jakieś autobusy z Liptowskiego Mikułasza/ Demianowej do Jasnej?   Z tego co czytam na stronie ośrodka, skibus ma jeździć dopiero od świąt, a na Cestownych poriadkach (https://cp.hnonline....akbus/spojenie/) nie pokazuje mi nic (w sensie żadnych zwykłych autobusów SAD itp.) we wcześniejszym czasie.   Zarezerwowałam sobie wstępnie nocleg w okresie 14-20.12 w Bodicach, ale jeśli nie będę miała jak dojechać do ośrodka (nie mam samochodu), to raczej odpuszczę i zaczekam do stycznia... (Swoja drogą jeśli w tym czasie, tj. w grudniu przed Świętami, mają być czynne 2 trasy na krzyż, to chyba w ogóle taszczenie się aż z Gdyni ma umiarkowany sens).   I skoro już piszę, to jeszcze jedno pytanie: Gdzieś mi wpadło w oko hasło "Szafki na rzeczy" w kontekście Jasnej. Jak to funkcjonuje?   Z góry dzięki za info, zwłaszcza to w kwestii dojazdów.
  18. Dziękuję wszystkim za uwagi, przesłane linki itp. (również za dyskusję, nawet jeśli miejscami odbiegała od tematu) - jeśli nie podziękowałam każdemu indywidualnie, robię to teraz zbiorczo.   Podsumowując (biorę tu po uwagę Wasze wypowiedzi z tego wątku oraz wątków zbliżonych oraz wskazówki z wielce pouczającego wykładu p. Tomasz Kurdziela) - narty dla mnie powinny być: - długości od ok 157 do ok 165 cm, bo będą stabilniejsze, nie będą myszkować i wymuszą szybką naukę prawidłowej techniki skrętu zamiast "skręcania z dupy" (cudne określenie ) przy czym im sztywniejsze, tym mogą być krótsze, - broń Boże nie miękkie, bo to "szmelc", "klepki" i badziewie, które prowadzi do utrwalania się złych nawyków i blokuje robienie postępów, - sztywne, względnie średniosztywne - wymuszą szybszą naukę prawidłowej techniki i będą lepiej trzymać na lodzie - o profilu slalomowym lub zbliżonym (pochodne slalomek), promień skrętu ok 13 m, z marginesem ok 2 metrów w jedną i drugą stronę - pod butem ok 70-74 mm - lepiej będą zachowywać się na odsypach i świeżym śniegu niż typowe, wąskie w talii slalomki.   Wytypowałam kilka kandydatur nart - spośród tych, które podesłaliście oraz innych.   Mam jednak jeszcze jedno pytanie: Wszystkie narty, które polecaliście to narty męskie/unisex. Czy to po prostu dlatego, że jesteście mężczyznami i lepiej je znacie, czy ogólnie tzw. narty kobiecie to badziewie (i nawet te z górnej półki są gorsze niż narty unisex z tej samej półki), albo może ze względu na moją wagę narty kobiece będą dla mnie generalnie za lekkie? W opisach nart wyczytałam, że narty dla Pań mają wiązania umiejscowione inaczej (bardziej z przodu w stosunku do nart męskich/unisex, tak?), bo kobiety mają inaczej umiejscowiony środek ciężkości i że to ustawienie zwiększa bezpieczeństwo. Czy ta różnica w umiejscowieniu wiązań ma jakieś realne znaczenie, czy też podkreślanie różnic między nartami kobiecymi, a męskimi to głównie pic na wodę i fotomontaż (chwyt marketingowy)?   Pytam, bo wśród nart, których zakup rozważam są dwie pozycje "kobiece": Atomic Cloud 11 długości 162 cm (https://www.skionlin...en-xt,8805.html) oraz  Nordica Sentra S EVO 6, również długości 162 cm (https://www.skionlin...6-evo,9800.html)   Z opisu na "klepki" nie wyglądają, ale ja się słabo znam, więc...  
  19. Proszę o poradę, jakie narty powinnam sobie dobrać. Zgodnie z zaleceniami dość szczegółowo wypełniłam ankietę. Mam nadzieję, że objętość tekstu Was nie przerazi.   Z góry dziękuję za pomoc!   1. Płeć: Kobieta 2. Wiek: 36 lat 3. Waga: ok. 69 kg (wahanie +/- 1 kg w zależności od pory roku i poziomu aktywności w danym okresie) 4. wzrost: 167 cm 5. Jak długo jeździsz? Pierwszy raz jeździłam 17 lat temu (tygodniowy wyjazd na Słowację, jazda głownie w Jasnej), ale potem przez cały szereg lat to były tylko pojedyncze dni w sezonie: np. Małem Cichem, na Kalatówkach itp. (podczas zimowych wyjazdów do Zakopanego), albo „na własnym podwórku”, czyli na Wieżycy (Kaszuby). W tym roku w marcu jeździłam 5 dni w Zieleńcu, gdzie „wsiąkłam” i podjęłam decyzję, że chcę przestać jeździć jak łajza 6. Poziom umiejętności wg skali forum: 3-4 (tak naprawdę ciężko mi to ocenić, bo a) nie widzę siebie z zewnątrz i nie umiem powiedzieć, jak bardzo źle technicznie jeżdżę, skala nie jest precyzyjna - np. patrząc po tym, że owszem, jeździłam po łatwiejszych czerwonych trasach, a kiedy byłam młodsza i bardziej lekkomyślna, nawet po czarnych, mogłabym dać sobie nawet 5 wg forumowej skali, ale wychodzę z założenia, że jazda od krańca do krańca i wolniutkie zakręcanie pługiem albo rozpaczliwa walka o życie i gleba po paru nieco ambitniejszych skrętach - a tak wygląda moje jeżdżenie po bardzie stromych trasach - to nie jest jazda...) Staram się jeździć i skręcać równolegle, ale czy to wychodzi tak, jakbym chciała? Nie widzę się, więc nie wiem. 7. Jakie buty - Nie mam (jeszcze) - jestem właśnie w trakcie chodzenia po sklepach i przymierzania. Póki co skłaniam się ku zakupowi butów o fleksie ok 85 (+/- 5) - prosząc o poradę w doborze nart przed ostateczną decyzją w sprawie butów, jednocześnie proszę o ewentualne uwagi co butów (tj. w razie co powstrzymanie mnie od najpoważniejszego błędu przy zakupie sprzętu ) 8. Jakie masz narty/na jakich nartach jeździłaś? Mam stare, nietaliowane Dynastary, długości pewnie ok 185 cm albo i lepiej... (dokładnie nie chce mi się sprawdzać, bo musiałabym wykopać je z czeluści piwnicy), na których jeździłam ok 2001-2002 roku... Nie planuję powrotu do jeżdżenia na nich. (Acz ogólnie jeździło mi się na nich niewątpliwie lepiej, niż na jeszcze dłuższych sztachetach Polsportu - a taki sprzęt również zaliczyłam w początkach mojej „kariery” narciarskiej, w dodatku na mocno oblodzonych trasach, bo na takie warunki wtedy trafiliśmy w Jasnej ) Poza tym jeździłam na rozmaitych nartach taliowanych - jeździłam na tym, co dali mi w wypożyczalni, nie wnikając w szczegóły (wychodziłam w założenia, że pracownik wypożyczalni wie, co robi...) Ogólnie mogę powiedzieć, że na wszystkich nartach taliowanych, jakie kiedykolwiek miałam wypożyczone, jeździło mi się mniej lub bardziej znakomicie - na ocenę pewnie wpływa fakt, że mam porównanie z nietaliowanymi długimi dechami (nb. W ramach anegdotki, podzielę się moimi wrażeniami po pierwszej jeździe na nartach taliowanych. Było to na Kalatówkach, bodajże w 2006 lub 2007 roku. Po pierwszym zdziwieniu: że taki mają śmieszny kształt i są takie krótkie, przypięłam je, podjechałam wyciągiem do góry i zjechałam, po czym, zachwycona tym, jak łatwo się na nich jeździ w porównaniu z długimi prostymi nartami, z jakimi miałam dotąd do czynienia, triumfalnie oznajmiłam bratu: „Na tych nartach to mogłabym nawet zjechać z Kasprowego!” Oczywiście to była zapowiedź mocno na wyrost i do tej pory jej nie zrealizowałam - zasadniczo oceniam swoje umiejętności bardziej trzeźwo, niż w takich momentach euforii, jak tamten Koniec dygresji) . Najdokładniej mogę opisać wrażenia z jazdy na sprzęcie, jaki wypożyczyłam w Zieleńcu w tym roku. Były to narty Fischer, jaki dokładnie model, nie wiem (były czarne, z logo pośrodku dziobów). W każdym razie były to najkrótsze narty, jakie kiedykolwiek dostałam z wypożyczalni, sięgały mi ledwie pod brodę. Generalnie jeździło się fajnie (jak na wszystkich nartach taliowanych), ale były też minusy - większość z nich to pewnie kwestia tego, że kiepsko jeżdżę, ale w paru punktach zbyt mała długość nart pewnie też miała znaczenie. ... Przy jeździe na wprost narty myszkowały (to zdaje się ewidentnie wina zbyt małej długości). Na nierównościach (odsypy itp.) dzioby czasem kłapały, zwłaszcza po wyjściu z zakrętu (ale to może moja wina, nie nart); przejeżdżając przez odsłonięty lód, praktycznie zawsze zsuwałam się mniej lub więcej w dół (pewnie znów bardziej moja wina niż nart).   9. Jak lubisz jeździć: Lubię pojeździć i ciaśniej, i szerzej (zwłaszcza, kiedy na stoku jest luźniej i można zająć trochę więcej przestrzeni). Ruskim targiem powiedzmy, że preferuję średni promień skrętu Na razie jeżdżę wolno i demonem prędkości na pewno nie zamierzam zostać, ale chciałabym dojść do prędkości umiarkowanej i bardziej dynamicznej jazdy. 10. Gdzie lubisz jeździć? Trasy przygotowane. Najlepiej ładne, gładkie i niezmuldzone, ale teoria teorią, a życie życiem - na wszystkich trasach, po których jeździłam, najdalej po paru godzinach robiły się odsypy i muldy, a miejscami zaczynał wyłazić lód. Odsypy to jeszcze pół biedy, przeszkadzały tylko trochę, na na stromym nawet ich szukałam, żeby w nich zakręcać, ale lód był niefajny. Zapewne będę jeździć głównie w Polsce, Czechach i na Słowacji, acz planuję też wypady w Alpy. Poza trasy nie ciągnie mnie w ogóle (przynajmniej na razie). 11. Jazda rekreacyjna. Nie mam zacięcia sportowego, chciałabym po prostu jeździć przyzwoicie technicznie, żeby było bezpiecznie (panowanie nad prędkością i torem jazdy również na trudniejszych, bardziej stromych trasach) i żeby miło było na tę jazdę popatrzyć. Chcę nauczyć się jeździć w miarę dobrze i ześlizgiem, i na krawędziach. Jak pisałam, demonem szybkości raczej na pewno nie zostanę, ale chciałabym jeździć nieco szybciej niż obecnie i bardziej dynamicznie. 12. Gdy czytam, jak trenują użytkownicy tego forum, robi mi się głupio i swoją kondycję ośmielam się ocenić co najwyżej jako przeciętną. Jeżdżę codziennie do pracy rowerem, latem chodzę po górach i pływam, zimą, jeśli są warunki (w Gdyni niestety są rzadko), biegam na nartach biegowych, ale wszystko to robię rekreacyjnie. Przyznaję uczciwie, że jestem słabo porozciągana (gimnastyka mnie potwornie nudzi) i szybko się męczę przy takich czynnościach jak bieganie (chodzenie jest ok - mogę chodzić szybko i długo, albo cały dzień zasuwać po górach z dużym plecakiem, ale po stu metrach biegu będę czerwona na twarzy i zadyszana). Do tej pory na stoku spędzałam w sezonie od 1 do 7 dni (w zależności od roku). Ponieważ połknęłam bakcyla, planuję, by od tego sezonu było to więcej ( co najmniej 10+ ) 13. Ponieważ będę kupować nowe buty i kask, a także planuję kilka wyjazdów w sezonie i szkolenie pod okiem instruktora, wolałabym narty nabyć nieco taniej - w razie co mogą być używane. Jeśli udałoby się zmieścić w kwocie do 1000 zł, byłoby super. Ale jeśli polecicie mi jakieś naprawdę fajne narty, które pozwolą mi doskonalić technikę i z których technicznie zbyt szybko nie wyrosnę, rozważę naciągnięcie swojego budżetu (tak do ok 1500 zł, więcej raczej nie) Ważne - kiedy jadę na narty, jeżdżę cały dzień, a do przysłowiowej knajpy zajeżdżam tylko dlatego, że muszę coś zjeść, by mieć energię na kolejne godziny jazdy, więc szukam nart, na których będę w stanie jeździć te 7-8 godzin i nie paść.   Zależy mi głównie na poradach typu jak długie i jak sztywne narty powinnam wybrać, ile pod butem/jaka geometria narty, z rockerem czy bez itp. - niekoniecznie na wskazaniu konkretnych modeli (kiedy już będę wiedziała, czego mam szukać/czym się kierować, dobiorę coś w ramach mojego budżetu). Ale jeśli podrzucicie jakieś przykłady nart, które byłyby dobre dla kogoś takiego jak ja, oczywiście będę bardzo wdzięczna. (np. w sklepie polecano mi np. narty K2 Luvit lub Fisher Progressor, ale o długości ok. 153 cm, czyli mniej niż producent zaleca nawet początkującym, stąd moja pewna nieufność do tych polecanek...)   (PS. A propos sztywności nart- na aledrogo można ustawić wyszukiwanie nart wg kategorii miękkie - średnie - sztywne. Czy te oceny są godne zaufania, czy każdy może tam wpisać cokolwiek i niekoniecznie będzie to miało przełożenie na stan faktyczny?)
  20. Jeszcze trochę, a stanie na tym, że ostatecznego wyboru dokonam na zasadzie entliczek - pentliczek - czerwony -stoliczek - na które wypadnie - na te bęc...  (żartuję oczywiście)
  21. Dziękuję za wszystkie porady i opinie. Nie powiem, że jakoś bardzo rozjaśniły mi w głowie - wygląda na to, że na forum panuje rozrzut opinii podobny do tego, co można znaleźć "w internetach" ogólnie.   Koniec końców chybaraczejnapewno stanie na kijkach 120 cm. Już wyjaśniam dlaczego: Mam 167 cm wzrostu. Obliczenie wzrost x 0,7, jak również suwak na takiej oto stronce: https://www.bergfreu...ght-calculator/sugerują, że powinnam mieć kijki długości 117 cm. To by się z grubsza zgadzało z testem na kąt prosty - tu uściślam, że robiłam go, stojąc w normalnym obuwiu bezpośrednio na podłodze, a nie w butach narciarskich i na nartach - wśród licznych zaleceń w sieci większość nakazywała tak właśnie ten test robić (i chwytać odwrócony kijek pod talerzykiem)... Z tego by wynikało, że w butach narciarskich i nartach bliżej do kąta prostego w łokciu będzie mi z kijkami 120 niż 115 cm. Wśród tabel doboru kijków do wzrostu, na jakie trafiłam w sieci, jakieś 3/4 sugerowało kijki 115 cm, a 1/4 120 cm. Czyli - jak piszecie - pewnie i tak i tak będzie mniej więcej ok.   Ale przypomniałam sobie jeszcze jedno: gdy byliśmy w marcu z bratem w Zieleńcu, pracownik wypożyczalni dobierał nam sprzęt do wzrostu i wagi i oboje dostaliśmy kijki dokładnie tej samej długości. Nie mierzyłam ich (nawet nie miałabym czym...), ale skoro mój brat ma 172 cm wzrostu, zakładam, że raczej oboje dostaliśmy kije 120 cm, a nie 115 cm.  Nie wypowiem się, jak ich długość wpływała na moją postawę na nartach (zapewne ta była po prostu dość kiepska ), ale na pewno nie przeszkadzała mi w jeździe, a tam, gdzie trzeba było podkijkować wręcz narzekałam, że są za krótkie (co jest dość oczywiste - w końcu to nie kije do biegów, tylko do zjazdów...)   W każdym razie dziękuję za pomoc!
  22. Nie, już nie rosnę. Chodzi mi o zwykłe, proste kijki.
  23. Podepnę się pod temat kijkowy - Kijki są, z tego co widzę, produkowane w długościach różniących się o 5 cm. Jeśli z testu "kąta prostego" (tudzież tabel doboru kijków do wzrostu) wychodzi, że idealna byłaby długość pomiędzy 115, a 120 cm, to lepiej wziąć kije dłuższe, czy krótsze?   Z góry dziękuję za porady.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...