Skocz do zawartości

JacekH

Members
  • Liczba zawartości

    92
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez JacekH

  1. Ten Head kosztuje 1,3K zł, trochę dużo jak na 2 sezony i w sumie 2 wyjazdy...   Nie upieram się przy SL/nie-SL. 160 cm z rockerem - przy jego wzrośnie będzie OK, oczywiście dla nart AM, jak SL - to bez rockera i te 150 byłoby OK.   Wbrew pozorom, aż tak wielkiego wyboru nie ma. Brałem pod uwagę Fischer RC4 Speed JR i Atomic Redster Jr III - obie w podobnej cenie - okolice 800 zł. Z używanych wiele znaleźć nie można, jakoś większość sensownych kończy się na 140 cm...   Otóż to...   Ale to nie są juniorskie. Poza tym Nina jeździ znacznie lepiej - widziałem lata temu, a od tego czasu pewnie zrobiła znaczne postępy. No i ma świetnego instruktora Pomyślałem o tych dorosłych - krótkich i łatwych, bo tu już jest znaczny wybór zarówno nowych jak i używanych.   Pozdrowienia, Jacek
  2. Syn wyrósł już z drugich nart, pora na trzecie Jeździmy rekreacyjnie już 4 sezony, chłopak coraz lepiej sobie radzi. Ma 11,5 roku, ale jest dosyć wysoki jak na swój wiek - 158 cm, waży 45 kg. Technicznie popełnia jeszcze błędy, ale jest ambitny i radzi sobie coraz lepiej, wg skali forum to jakieś okolice 5. Jeździliśmy tylko w Alpach - niebieskie i czerwone trasy, wyjątkami były odcinki czarnych. Obecne narty to Rossignol Radical 140 cm, miękkie, juniorskie, które są już za krótkie. Jeździliśmy przez kilka dni w Zillertal Arena i wypożyczyłem mu na jeden dzień 150 cm Head z serii Worldcup - juniorskie. Jeździło mu się na nich świetnie, powrót następnego dnia do miękkich i krótkich Rossignioli nie był najmilszy - narzekał, że już nie jest tak stabilnie, no i że wolniej jedzie Lubi jeździć krótkim skrętem, w miarę szybko, chyba spodobał mu się slalom Buty to Fischer RC4 Jr, flex 70, rozmiar 26,5.   Chciałbym dobrać mu narty ok. 155-160 cm z rockerem lub 150 cm bez rockera. Juniorskie zwykle kończą się w okolicach 150 cm, dłuższe ciężko kupić. Zawodniczych nie chcę, bo to nie ten etap i nie te umiejętności. Testowo udało mu się pojechać na moich Fisherach Progressorach F18 160 cm Ale to tylko w ramach ciekawostki, choć pewnie dałby radę, gdyby musiał. Czy uwzględniając wzrost i wagę alternatywą mogą być "miękkie", lekkie, ale dorosłe narty, czy jednak pozostać przy seriach juniorskich? Dorosłe oczywiście uwzględniające minimalną wagę dla wiązań i sztywność na początkujących.   Jacek
  3. Dziś pojeździłem godzinę na tych nartach - F18, 160 cm. Narty łatwo się prowadzą, są całkiem stabilne, choć pierwsze dwa zjazdy po zmianie ze 171 cm były średnio przyjemne Z każdym kolejnym zjazdem - coraz lepiej. Cóż, spokojnie mógłbym wziąć 167 cm Jeździ się szybko, w zasadzie bezstresowo, nic nie myszkuje, mimo, że narty są lekkie. Doszedłem do wniosku, że chyba zostawię sobie też te stare, bo jednak fajnie jest pojeździć większym łukiem
  4.   Stchórzyłem i kupiłem 160 cm Ale na wyjazd biorę obie pary, miejsce w trumnie jest. Zawsze będzie wybór.
  5. http://www.skionline...-space,704.html   co nieco będzie też tu (nie moja aukcja): http://allegro.pl/na...ars_rule_id=201
  6.   Mówi, że to były łatwe narty, z małym promieniem. Speedwalle dłuższe raptem o 11 cm, ale kompletnie inna charakterystyka jazdy, dużo twardsze. A F18 - nie wiem, z opisu wynika, że zawsze ma być dobrze
  7. 1. M 2. 45 lat 3. 88 kg 4. 168 cm 5. Jeżdżę piąty sezon, rocznie jeden lub dwa 5-6 dniowe wypady w Alpy, do tego lokalne pagórki - kilkanaście dni w roku, zależnie od pogody 6. Umiejętności - okolice 5, ale zauważyłem spadek formy fizycznej [SKS ], chyba też [znowu] potrzebuję instruktora   7. Buty Salomon X Pro 120 8. Jeżdżę na Völkl Code Speedwall Yellow (171 cm) 9. Promień - lubię raczej nieco większym łukiem - obecne narty to wymuszają, ale chcę ok. 14-15 m, prędkość średnia 10. Czerwone alpejskie trasy 11. Jeżdżę zdecydowanie turystycznie, rekreacyjnie 12. Kondycja - latem sporadycznie rower, zdecydowanie częściej rolki, squash - ostatnie tygodnie nawet 3-4 razy/tydzień, jest coraz lepiej, kondycja nawet niezła, ale sprawność - to jeszcze nie szczyt formy...   Pierwsze narty to były slalomki, a jakże , Atomic SL9.12 160 cm, na których uczyłem się jeździć. I na tych Atomicach czułem się pewnie, długością wtedy mi odpowiadały, choć mówili, że za długie dla mnie - początkującego. Obecne Völkl Code Speedwall Yellow od początku (3 sezon) mi nie leżą, pewnie nie umiem ich okiełznać, ale są wg mnie zbyt toporne, na stromych stokach miewam z nimi problemy, głównie jeżeli chodzi o szybki skręt, co czasem na wąskich, oblodzonych trasach bywa stresujące. Ale na pewno zaletą jest ich stabilność - ciężkie, dłuższe ode mnie o te kilka centymetrów pozwalają jeździć bezpiecznie i szybciej, jak jest miejsce i czas.   Pora na zmianę. Po testach Atomic XTi (niestety 153 cm AFAIR, same skręcały) miały być Atomic XT (tańsze i z nieco większym promieniem); po internetowych lekturach stanęło jednak na Fisher F18 (model 2016/2017) ze względu na ciut większy promień od tych Atomiców oraz cenę. Mam jedynie dylemat z długością - 160 czy 167 cm.    Nie wiem, na ile te Fischery F18 są "trudne"/sztywne w porównaniu z obecnymi Speedwallami, ale wolałbym iść w stronę łatwiejszych, chcę naprawdę lekko i rekreacyjnie pojeździć (wyjazd w najbliższą sobotę w Alpy), dlatego rozważam najbardziej 160 cm. To chyba jeszcze jakoś mieści się w granicach przyzwoitości? Ze względu na moją [nad]wagę biorę też pod uwagę 167 cm (praktycznie mój wzrost), ale nie chciałbym siekierki na kijek zamienić... Proszę Was o poradę: 160 czy 167 cm - ale uwzględniając "zastosowanie" [relaks, łatwe inicjowanie skrętu] i sztywność tych nart - niestety nie mam możliwości przetestowania tych nart   Jacek
  8. Zmieniłem Salomon X Pro 90 na Salomon X Pro 120 - ten sam rozmiar. No i marzną kopytka A do tej pory w życiu nie zmarzłem na nartach, przy czym stopy kompletnie nie odczuwały zimna, nawet wtedy, kiedy miałem mocno ściągnięte klamry, jeździłem po 5-6 godzin, a temperatura oscylowała ok. -10C. Po zakupie wydawało mi się, że wersja "120" jest jakby większa, pisałem nawet o tym tu na forum. Jednak po wielu testach uznałem, że dam im szansę, i że to subiektywne odczucie większej kubatury jest mylące. Byłem w nich 4 razy na stoku - lokalnie, okolice Kielc, z  czego 3 przy temperaturze poniżej -10C i raz przy -5C. Pierwszym razem - fakt, za mocno ściągnąłem klamry. Po krótkiej przerwie w barze i ponownym lekkim zapięciu butów było nieco lepiej. Ale nogi nadal nieco marzły. Po 2 wizytach na stoku poszedłem do zaprzyjaźnionego sklepu. Dobrałem cienką wkładkę Sidasa - tę, którą wkłada się pod "normalną", taką twardszą, żeby nieco zmniejszyć kubaturę. Ona jest dosyć niska (2 mm), na niej mam Sidasa mid cushion (używany od lat), wydaje się, że jest OK, może delikatnie w najszerszym miejscu stopy "dobijam" do plastiku, ale nie ma tragedii. Dwie dolne klamry są zapięte naprawdę lekko - domykają but, luzów nie ma, palcami mogę poruszać, jak się mocno pochylę czubki sięgają niemalże czubka buta. Na piętę wewnętrznego buta mam testowo naklejone takie usztywniacze, które "unieruchamiają" piętę - założyłem testowo, żeby spróbować jeszcze lżej buty zapinać. Trzecia klamra nie jest jakoś specjalnie mocno, nic nie ciśnie, czwarta podobnie, szeroki rzep. Jeździ się świetnie, lepiej niż w butach 90 - lżej, a przede wszystkim pewniej. Tyle co z tego, kiedy stopom jest zimno.   Po tym długaśnym wstępie - czy to wina buta wewnętrznego? Że to niby bardziej w kierunku sportowego i taki ciepły nie będzie? Czy też może jednak szerokość buta taka ciut za wąska, że niby nie przeszkadza, a jednak uciska na tyle, że noga lekko drętwieje? Ciężko wyczuć na mrozie... Fakt, tak miękko jak w wersji "90" nie jest, ale żeby aż tak? Custom Shell - może iść do sklepu, wsadzić do piekarnika i spróbować dopasować do stopy? Nie chciałbym, żeby zrobiły się jakoś przesadnie szerokie, ale może to w tym problem? Prawą stopę mam szerszą (108 mm, lewa 106 mm), w obu mam ponoć płaskostopie poprzeczne, o ile zapamiętałem, wzdłuż jest ok, średnio-wysokie podbicie. W sobotę jadę na tydzień w Alpy i nie chciałbym spędzić wyjazdy w ski-barze z powodu marznięcia stóp... Co jeszcze może być przyczyną?   Jacek
  9. Moje buty Salomon X Pro 90 przestały mi wystarczać. Odpowiadały mi wymiarami - długością, szerokością i kubaturą, choć ta mogłaby być o kilka procent mniejsza, niemniej było komfortowo przez ponad 2 lata. W środku wkładki Sidas Medium cushion. Zamarzyło mi się mieć buty twardsze, ale zachowując tę samą szerokość. Upolowałem więc używane Salomon X Pro 120, licząc, że większość parametrów, wygoda itp. będą podobne u tego samego producenta - buty wziąłem w tym samym rozmiarze (długość). Wg opisu last powinien być taki sam; założyłem, że z racji wyższego flexa buty mogą być nawet nieco ciaśniejsze, tym bardziej, że stan wskazuje na niewielkie ślady użytkowania. To teoria   Rzeczywistość - buty są znacznie większe pod każdym względem. O ile szerokość wydaje się być podobna, może dosłownie o włos szersza, o tyle kubatura jest znacznie większa, w piętach jest też luźniej. Wzięcie butów o rozmiar mniejszych nie ma sensu, bo będą za krótkie - w starych palcami prawie sięgałem czubka buta. No i tak się zastanawiam, czy poprzedni użytkownik przypadkiem nie skorzystał z dobrodziejstwa Custom Shell. Przyglądałem się skorupie, ale niczego nie jestem w stanie stwierdzić - a może źle patrzę. Niestety nie mam możliwości konfrontacji tego buta ze sklepowym, sprzedawca tych moich też mi nie pomoże, bo to komis i zakup wysyłkowy. Na szczęście buty mogę oddać, ale nie chciałbym ściągać nowego ze sklepu, jeżeli będzie to samo. Czy są jakieś ślady, znaki szczególne grzebania przy Custom Shell?   Jacek    
  10. Czy na pewno? Wg https://www.atomic.c...ationen-web.pdf porównujące modele o podobnej długości 164 (XTi) i 163 cm (XT), XTi mają mniejszy promień (11,7 vs 13 m), mniej pod butem (70 vs 71 mm), czyli dokładnie odwrotnie niż piszesz. Zjeżdżałem na XTi 157 cm, wzrost 168, waga dużo za dużo ok. 83 kg, jeździłem na dodatek z bólem nogi. Narty z Intersportu (demo dziś na Mölltalerze). Jacek
  11. Miałem okazję potestować Atomic Redster XTi (157 cm), mimo, że to narty chyba dla mocno zaawansowanych, to świetnie mi się na nich jeździło. Widzę na stronie Atomica, że jest model o parametrach, które mi pasują - 163cm, z promieniem 13m, z serii Redster, ale model XT, nie XTi. Wśród marketingowego bełkotu niewiele znalazłem istotnych informacji, co różni XT od XTi. Oczywiście poza promieniem przy podobnej długości (mniejszy w XTi, co niekoniecznie jest dla mnie zaletą). Czy jest w XTi coś godnego dopłaty? Jacek
  12. Ponieważ wątek mocno odbieg od pytania pozwolę sobie na chwilę wrócić do niego. Zdecydowałem, że jako drugie narty (tymczasowe) dokupię nie Persuity, a Volkl RTM 75. Oceńcie na podstawie fotek: http://allegro.pl/vo...6582677880.html(780 zł, 2016 r.) http://allegro.pl/na...6475249590.html (529 zł 2013 r.)   czy warto dopłacić te 350 zł do nowszych? Rocznik mam gdzieś... Wydaje mi się, że obie pary prezentują podobny stan techniczny, choć na fotkach tych z 2016 niewiele mogę się dopatrzeć szczegółów, aczkolwiek sprawiają wrażenie mniej wymęczonych.   I pytanie poza tematem - trafił mi się wyjazd na Motlka w przyszłym tygodniu. Byłem już tam, ale w maju i pogoda była średnia. A jak to wygląda o tej porze roku? Czy to "jeszcze" czas na lodowce, czy już lepiej omijać?   Jacek
  13.   Nie wiem, czy doczytałeś - mnie nie boli noga od jazdy na nartach, mam z nią problem na co dzień, przez cały ostatni rok. Boot fitter teraz mi średnio potrzebny, bo akurat na buty narciarskie to już przestałem narzekać, znalazłem pasujące i jestem zadowolony. W squashowych Asicsach, w kapciach - jak teraz przed komputerem, zupełnie boso - też mnie stopa boli i to z boot fitterem, czy też techniką jazdy na nartach nie ma nic wspólnego. Natomiast wiem, że jeżeli tę nogę mocniej niż zwykle eksploatuję, to ból się wzmaga. I pewnie tak może być na nartach, a że obecne narty są wymagające, to na najbliższe miesiące chcę sobie dokupić drugie - "łatwiejsze".    Nie wiem, do których moich twierdzeń się odnosisz, bo ja nic szczególnego nie twierdzę, nie bronię jakichś tez. O prędkościach też nie będę dyskutował - nie wnikam, czy Ski Tracks prawdę mówi, czy nie, dobrze mierzy, czy ściemnia, bo to nieistotne. Podałem jako przykład dotyczący tego, co lubię. To, że akurat ten wątek prędkości się rozwinął to jakby poza mną, nie o to pytałem. Chcę jedynie dowiedzieć się, jaką mają dane narty opinię.   Jacek
  14.   Stare narty zostaną, nowe mają być na ten sezon - po to, żeby w ogóle pojeździć. Technika - stara d... już jestem i parcia na wielką poprawę nie mam. Sprawia mi to wielką przyjemność i pewnie z każdym sezonem jeżdżę ciut lepiej, ale to nie jest tak, że postępy są spektakularne. Owszem, kiedyś trener pomógł na ból w kolanach w trakcie jazdy - skorygował co trzeba i dałem radę. Ale ta stopa to nie od nart, boli cały rok i tu trener nie pomoże. Może jakiś fizjoterapeuta.   Co do techniki jeszcze, gdyby polska pogoda nam dopisywała, to pewnie korzystałbym z lekcji, tak jak to robiłem w pierwszym czy drugim sezonie jazdy - był śnieg, dwie górki 10 minut od domu - jeździłem dotąd, dopóki górka nie popłynęła. Teraz tak nie ma i ponoć w tym roku lepiej nie będzie. W ostatnim sezonie trafiłem na wyjazd - last minute, w sumie 8 dni, Włochy - Dolomity, z przelotem, żarciem AI 3x dziennie w hotelu, przewozem nart, ubezpieczeniem za 900 zł - tylko skipass do kupienia. Prawie za darmo, jedynie decyzję trzeba było podjąć w godzinę, a 8 godzin później być na lotnisku. Liczyłem, że znajdę jakiegoś trenera - głównie z myślą o synku, ale nie udało się, za późno. Może tym razem się uda, kto wie.    Wracając do tematu - chciałbym, żebyście tylko podpowiedzieli, które narty, czy np. te wspomniane Rossignole - zważywszy na moją wagę (sporo ponad to, co trzeba) i łatwość jazdy - moje Völkl wydają się takie dosyć "twarde" i ciut przydługie (3 cm wyższe ode mnie, a to nie GS, tylko "zwykłe" AM) zważywszy na umiejętności.   Jacek
  15.   Bez przesady, to żaden wyczyn. Przecież to nie jest tak, że jadę ze stała prędkością 70 km/h i nie na krechę. Korzystam ze Ski Tracksa i ten pokazuje ładne wykresy - są momenty, że jadę te 60-70 km/h, a średnia prędkość zjazdu jest znacznie niższa. Przecież wystarczy pojechać szerokim łukiem i spokojnie taką prędkość uzyskujesz. Mam przed sobą wykres z malutkiej górki (Tumlin koło Kielc) - w sumie 90 m przewyższenia i 51-65 km/h (w załączniku) - to są chwilowe prędkości. Poza tym, podstawową sprawą jest rozsądek - jak jest gęsto na stoku to jadę tyle, ile jest bezpiecznie. Nie jeżdżę czarnymi trasami, bo nie umiem, stresują mnie mocno strome stoki, lubię lotniska Właśnie między innymi za to, że mogę pojechać szeroko i szybko - tak lubię. A skoro inni mnie wyprzedzają, to znaczy, że aż tak tak nie gonię. W mojej "karierze" od 2013 leżałem w śniegu może 3-4 razy, poza jednym razem kompletnie niegroźnie, a wszystkie praktycznie wynikały właśnie z tego, że zwykle ktoś zajechał mi drogę i jedyną radą było walnąć w śnieg. Nie pisałem, że jeżdżę niepewnie, jeżdżę amatorsko, wg mnie bezpiecznie, unikam trudnych tras. Jedynie stały ból nogi, towarzyszący praktycznie cały czas jest powodem poszukiwania na najbliższy sezon ułatwienia dla nóg - wolę tak, niż zupełnie zrezygnować z wyjazdu.   Jacek Załączone miniatury
  16. Zacząłem w 2013 r., od 2014 co roku Alpy (3 x Austria, 1 x Włochy po 5-6 dni, w tym raz extra w maju na lodowcu), umiejętności 4/5, jeżdżę tylko rekreacyjnie.   Ostatnie dwa sezony jeździłem na Völkl Code Speedwall Yellow (171 cm) przy wzroście 168 cm, waga ok. 84 kg, buty Salomon X Pro 90. Buty mogłyby być nieco twardsze, ale twardsze z reguły były węższe, stąd ten wybór i na razie na pewno nie zmienię.   Od roku niestety bezskutecznie walczę z bólem prawej stopy, kolejny ortopeda nie był w stanie znaleźć przyczyny, Ale uwielbiam narty i nie odpuszczę sobie, choćby nie wiem co Ostatni wyjazd w Alpy przejeździłem z bólem kolana - prawdopodobnie przeciążone ze względu na tę bolącą stopę (druga noga). Mimo wszystko narty muszą być.    Völkl Code Speedwall Yellow są nieco dłuższe ode mnie, przy czym nie są najłatwiejsze (jeżdżę zupełnie rekreacyjnie, choć lubię szybko) i kilka razy na stromych stokach, mocno wyślizganych, miałem dosyć stresujące momenty. Wiem, że wielkiego rozwoju w mojej technice już nie będzie, chcę nieco ulżyć nogom, szczególnie tej bolącej. Dwa lata temu miałem okazję zjechać 2-3 razy na Rossignol Pursuit 16 (bodajże model AR BSLT). Wynalazłem je dosyć tanio (880 zł). Niewiele pamiętam z tej jazdy, choć wydaje mi się, że były dosyć łatwe. Poluję na narty o długości 156-163 cm (wzrost 168 cm). Warto wybrać ten model? A może polecicie coś innego? W miarę łatwe do jazdy, ale bezpieczne. Jeżdżę głównie po przygotowanych, czerwonych trasach, średnio 50-70 km/h, czasem szybciej.   Jacek
  17. Żadnego wielkiego problemu nie ma, po prostu pomyślałem o tym, że jeżeli wymieniłbym klamry, tę część z mechanizmem do zapinania na taką z mikroregulacją to but byłby idealny. Wkładka filcowa na zapinanie nie ma wpływu, bo puste buty też różnie się zapinają (lewy vs prawy). Wkładka jest po to, żeby odrobinę zmniejszyć pojemność buta, mam świadomość, że odrobinę są za duże. Ale nie napinam się na cokolwiek więcej niż czysto rekreacyjną jazdę z zacięciem sportowym Za rok ten ciut za duży but będzie ok, a jak mu kopytko bardzo nie urośnie, to może i jeszcże następny sezon. No chyba, że synkowi się gust zmieni, co jest najbardziej prawdopodobną przyszłą przyczyną nowego zakupu Cięgła, o których piszesz, to jak rozumiem, ten element, który wchodzi bezpośrednio w ząbki. Tak się zestanawiałem nad tym, czy właśnie tego nie dało by się nieco zawęzić tu od strony zapięcia, co może skróciło by długość. Wybieram się dziś na nasze targi (Targi Kielce), prezentują sprzęt sportowy, może uda mi się z kimś z serwisu Heada porozmawiać i coś tam wyciągnąć od nich Pozdrawiam, Jacek
  18.   Teraz buty są odrobinę za duże, ale synek ma ten okres, kiedy noga znacznie rośnie i zakładam, że w przyszłym sezonie jeszcze w nich pojeździ. Pod botkiem ma wkładkę filcową - termiczną, żeby nieco unieść nogę. Nie sprawdzę tego, ale mówi, że noga jest bardzo stabilnie w bucie i pięta w zasadzie da się tylko minimalnie podnieść, reszta jest mocno trzymana. Myślę, że tak jest. Jeździliśmy do wczoraj po alpejskich stokach przez 5 dni i zauważyłem znaczne postępy w pewności jazdy w tych butach w stosunku do poprzednich, które były już ciut małe, ale i znacznie rozbite - kupiliśmy je 2 lata temu używane. Obecne mają skorupę o 20mm dłuższą. Ale to nowy but, wkładka nowa, o wiele lżejsze te buty, sztywniejsze (flex juniorski niby 80, ale ponoć to 50). Wszystko z nimi jest OK, jedynie klamry mogły być lepsze.   OK, jutro mogę zrobić fotkę, ale to niewiele Ci powie, bo te różnice w zapięciu klamer nie są widoczne, bardziej odczuwalne podczas zapinania - przeze mnie. Jak puste buty zapinam, to licząc od dołu: pierwsza klamra na pierwszym ząbku - lekko zamyka buta, podobnie trzecia - ta ciut mocniej, ale druga jest zupełnie luźna - można ją wyjąć palcem z pierwszego ząbka, czwarta trzyma podobnie, ale odrobinę mocniej. Zapinając buty do jazdy przydałoby się mieć tę mikroregulację i wtedy dopasowałbym zapięcie buta poprawnie, porównywalnie dla obu nóg.   Jacek
  19. Kupiłem dziecku buty - Head Raptor Project. Pojeździł na nich 5 dni w Alpach i same buty sprawdziły się. Mam jednak wątpliwości co do klamer.   Dwie górne mają możliwość makroregulacji (są dwie dziury, stałą część zapięcia można odkręcić i wsadzić do drugiej dziury, co już wykonałem), dolne są stałe. Niestety, wszystkie cztery są bez mikroregulacji. Już teraz różnice między lewym, a prawym butem są takie, że w jednym bucie pierwsza klamra od dołu zapięta bez nogi zupełnie nie zatrzaskuje buta, jest zbyt luźna, w drugim trzyma minimalnie, ale jednak. Podobnie przy zapinaniu butów na nogach - brakuje mikroregulacji. Kupowałem je ze świadomością tych braków, bo wykonanie, pozostałe elementy, super cena promocyjna, a przede wszystkim spasowanie z nogą były bez zarzutu. Generalnie, używać się da, dopiąć buty również, żadnej tragedii nie ma. Ale te różnice w zapięciu klamer skutkują odrobinę różną siłą zapięcia. Dziecko może nie zwraca na to większej uwagi, ale ja zapinając mu buty tę różnicę widzę.    Chciałbym "upgrade'ować" klamry. Google'am i nic takiego nie mogę znaleźć. Moje pytanie - gdzie można kupić takie akcesoria, albo który serwis takie rzeczy wymienia? Chciałbym zmienić jedynie same klamry - tę stronę, którą się zapina.    Jacek
  20. No to i ja się pochwalę co nieco, za to rozwlekle i boleśnie   Od 8go do 14 lutego jeździliśmy w Tyrolu. Przed wyjazdem pytałem o wyjazd do Mallnitz. Na szczęście forumowicze wybili mi to z głowy. Skutecznie na tyle, że słuchając rad dołączyłem do ekipy Krzycha Gajowego. Jechałem razem z synem. Obaj zaczęliśmy jeździć dopiero w zeszłym roku w połowie stycznia. Wprawdzie dosyć często, bo praktycznie codziennie lub co drugi dzień, ale tylko na naszych małych, lokalnych stokach. "Zabłysnęliśmy" największym bagażem To pierwszy wyjazd na narty więc zupełnie nie mieliśmy pojęcia co wziąć, stąd znaczące uśmiechy ekipy Ale co tam, następnym razem zamienię połowę bagażu na drugie narty. Jakimś cudem Krzychu zapakował nas do busa i w sobotę rano byliśmy w Sautens, a po 10ej już na stoku. Stałym bywalcom Alp nie ma co pisać o wrażeniach, ale dla mnie i dla synka było kosmicznie. Pierwszego dnia jeździliśmy w Hochoetz. Pogoda - super!  Wprawdzie nocą nieco śniegu spadło i nam początkującym łatwo nie było, tym bardziej, że ja miałem stare slalomki Atomic SL 9.12, a synek nowe, długie narty (140 cm przy wzroście 137 cm - kupione za radą forumowiczów). Sens wyjazdu - nauka, więc i instruktor "się znalazł" Krzychu dzielnie "walczył" z nami przez wyjazd i mam nadzieję, że nasza technika trochę się poprawiła. Już pierwszego dnia był skok na głęboką wodę, bo my przyzwyczajeni do płaskich, niebieskich tras w Świętokrzyskiem, wylądowaliśmy na całkiem stromych czerwonych. Gratuluję Krzychowi cierpliwości Drugi dzień - ten sam rejon, ośrodek Kühtai. Tu poznałem pierwszy raz jak to jest z widocznością, kiedy są chmurki i mają kolor śniegu. Nie wiadomo, gdzie jest góra, a gdzie dół i koniec trasy. Masakra. No i tu stromizna na końcu trasy była dosyć konkretna (na tym etapie - dla nas). Ale ćwiczyliśmy dzielnie do końca dnia.   Trzeci dzień - Sölden, ale ta mniejsza część ośrodka. Trasa, na którą Krzychu nas zabrał - super! Szeroko, długa z górkami, łagodnymi zjazdami. Jedyny ból - po 13ej dosyć mocno wiało, a o 14ej na tyle silnie, że zamknięto nam wyciąg i trzeba było zjechać na sam dół. Trochę koszmarek, bo ten niby śnieg na dole to w zasadzie jak na plaży i znowu te moje slalomki zapadały się.   Czwarty dzień - ponownie Hochoetz. I tu znowu świetna pogoda. Przed wyjazdem obawiałem się, jak to będzie ze śniegiem. Ale zupełnie bezpodstawnie. Znajomi w tym samym czasie mieli jechać do Zakopanego. Skończyło się na zimowisku w Kielcach, a narty dziecięce sprzedane - będą nowe za rok. No i tylko żal, że ferie minęły w wodzie.   Piąty dzień - Sölden ponownie. Tu przyznam, że trzeba mieć doświadczenie i czuja, żeby rano z tej dwuznacznej pogody wyczaić, że jednak będzie dobrze. No i było, Krzychu miał nosa: Lekcje zrobiliśmy na ciekawych stokach zaraz przy stacji gondoli. A potem na lodowiec. Pierwszy raz jechałem po czymś takim - mam na myśli jęzor lodowca. Szeroko jak na lotnisku, długo, z łagodnym spadkiem. Jest gdzie poćwiczyć, ale rozpędzić też się można. Zaliczyć pierwsza (i jak dotąd jedyną) kolizję również. Mój syn stwierdził tak - "najgorsze są baby w białych kurtkach" Ciągle mu zajeżdżały drogę, albo zatrzymywały się niespodziewanie. No i ja "zaliczyłem" taką Wyjechały dwie takie "fajne", jedna zatrzymała się bezsensownie, jej koleżanka kompletnie nie patrząc wyjechała wprost na mnie. Więc mogłem przebierać, która przelecieć Szybko nie jechałem, wg GPS jakieś 56 km/h, więc jedyne co zdążyłem zrobić to wykręcić narty tak, żeby nie uderzyć jej w nogi. Jechaliśmy z przeciwnych stron, trudno powiedzieć, kto był wyżej. Gdyby ta pierwsza nie zajechała nam drogi nic by się nie stało. A tak zrobiłem fikołka w powietrzu i kilka na śniegu. Na szczęście tylko wyglądało to groźnie, narty wypięły się prawidłowo jedynie mam mocno stłuczone okolice żebra - (ścięgno?, bo raczej nie kość, boli głębiej i ze 3 cm niżej niż żebra). Radosne koleżanki były mocno zaskoczone, a ja obolały. Ale tak naprawdę dopiero następnego dnia do dziś odczuwam dolegliwości przy skręcie tułowia lub chodzeniu.   Następny dzień - tzw. Gurgle. Nie lodowiec, ale też okolice 3 tys. m i fajne trasy. Około południa pogoda się trochę popsuła - wiało solidnie, chmury i znowu problemy z widocznością. Ale ośrodek, który naprawdę warto odwiedzić.   Ostatniego dnia spakowane bagaże zostały na kwaterze, a my jeszcze zaliczyliśmy pełny dzień prze pięknej pogodzie - Hochoetz co nieco, potem długi zjazd, skibus i Kühtai.    Reasumując - gdybym pojechał sam z synem, jak planowałem - byłaby kicha na maksa. Pomijając pogodę i warunki, kompletnie nie miałem pojęcia w co chciałem się wpakować.  Podziwiam Krzycha za organizację - kwaterka super, pokoik za naprawdę niską cenę, czysto, fajnie wyposażony aneks kuchenny. Szkolenie - naprawdę solidne: pierwszego i ostatniego dnia jeździliśmy w tym samym miejscu i mam porównanie tego, jak zjeżdżaliśmy przed i po szkoleniu. Podróż trochę męcząca, ale w sumie, gdybym ja sam prowadził w obie strony lepiej by nie było, a tak co nieco pospałem.   Cóż, szkoda, że tylko tydzień, ale wykorzystany maksymalnie. Może dla niektórych męczące jest jeżdżenie po nocy w aucie i w dniu wyjazdu, ale jakby nie patrzeć - wykorzystaliśmy czas do ostatniej minuty. Mnie się już marzy następny wyjazd. Może w jakiś długi weekend w tym sezonie...   Pozdrawiam wesołą ekipę z wyjazdu, o ile tu zagląda   Jacek Załączone miniatury
  21. @Mitek: co długości, zgadza się, że będą ciut za długie. Ale wziąłem je z premedytacją, bo te parę milimetrów zniosę - noga nie przesuwa mi się w bucie. W zamian mam za to but z nominalną szerokością. Mniejsze numery są węższe. Połażę, podgrzeję i dopóki śnieg będzie postaram się codziennie choć godzinkę pojeździć. Może uda się jakoś dopasować but i przyzwyczaić nieco nogę.   @sally67: jak napisałem - wrócę do lekcji, na pewno duże znaczenie ma technika. Zacząłem jeździć dopiero w zeszłym roku, więc doświadczenia nie ma, a i z ubiegłorocznych lekcji pewnie sporo z głowy wyleciało. Jeżdżę, pilnuję się, ale musi na to popatrzeć ktoś z boku/z tyłu.   Cóż, reasumując - przyzwyczaję nogę po rocznej przerwie, spróbuję domowym sposobem (suszarką + mocne dopięcie klamer) przez kilka wieczorów dopasować buty, no i pojeździć z instruktorem. Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej   Pozdrawiam, Jacek
  22. @kobyr: końcówkę ubiegłego sezonu spędziłem właśnie w butach z wypożyczalni. Ale to żadna wyrocznia - te nasze lokalne są fatalnie wypożyczone zaopatrzone. Buty, które nadawały się to z reguły mocno wyeksploatowane staruszki, żaden wyznacznik. Przymierzałem już taką ilość butów, że te obecne wydają mi się i tak najszersze. Problem ma taki, że stopę mam krótką (idealne buty powinny mieć długość 25,5), ale za to jak kaczka - szeroką, no i wysoką. Obecne Salomony wziąłem 26,5, bo przy tej długości mają swoją nominalną szerokość, mniejsze są węższe. Spróbuje tego, co napisałem wyżej. Ostatecznie ruszę skorupę, ale nauczony walką z poprzednimi butami zrobię to dopiero w ostateczności.   Jacek       fatalnie wypożyczone = zaopatrzone Użytkownik JacekH edytował ten post 27 styczeń 2014 - 13:31
  23. @zeberkaa: kluczowe w Twoim zdaniu to "porządnego" Poszedłem w zeszłym roku. Skończyło się na tygodniowym chodzeniu do fizjoterapeuty plus krio. Ale nic to nie dało. Coś czuję, że muszę się umówić na parę lekcji z dobrym instruktorem, bo pewnie problemem - poza samymi butami - jest zła technika. Może ja faktycznie zbyt mocno pracuję stopami. Staram się zwracać uwagę na ręce, postawę, rozstaw nóg, ale może coś nie tak jest z resztą. Niby sobie jeżdżę i widzę błędy u innych - samemu potem starając się ich unikać, ale samego siebie tu trudno ocenić. Trzeciej pary teraz na pewno nie kupię. Zacznę od eksperymentów z wyjęciem Sidasa, lekcji i podgrzania/dopasowania wkładki.   Jacek
  24. @Mitek: właśnie na to liczę - że i noga się nieco przyzwyczai i sam but (wkładka?) ułoży. Fatalnie tylko pogoda na najbliższe dni się zapowiada - początek ferii w następny poniedziałek i +7 st. C. Liczyłem, że przed wyjazdem (od 6go lutego) "dotrę" buty.   Przy zakupie sprzedawca wspominał, że mogą wkładki nieco uformować termicznie. Warto? Czy liczyć, że same się jakoś ułożą? Skorupę chciałbym rozciągać dopiero w ostateczności. Na marginesie zastanawiam się, jak mi kolana i stopy wytrzymają kilka godzin jazdy...   Pozdrowienia, Jacek
  25. @Mayki: mam dwie pary takich lepszych, i dwie takie zwykłe badziewka Go-Sportowe. Tych drugich praktycznie nie używam. Fakt, wczoraj byłem w parze tych lepszych, i to w tej nieco grubszej - od góry pod klamrami, na stopie, nie łydce, jest taki "placek". Może to i jest ten milimetr więcej, ale nie sądzę, że to miało wpływ.   @jan koval: spróbuję opisać to tak:   But nie uciska mnie w żadnym konkretnym miejscu, nie ma otarć. Generalnie stojąc, czy chodząc jest w porządku, nic się nie dzieje. Dojazd na stok to 10 minut, buty wcześniej ciepłe - trzymane w domu, dojechały w bagażniku, ale samochód trzymam w garażu. Zakładając je na 13 stopniowym mrozie nie miałem większych problemów. Pierwsze zjazdy pierwszego dnia - po rocznej przerwie zacząłem bardzo lekko - nic również nic się nie działo. Dopiero 3 czy 4 zjazd spowodował delikatne odczucie buta w końcowej fazie zjazdu. Ale w zasadzie pomijalne. Stok raptem 500 m. Kolejne zjazdy podobnie, jedynie na wyciągu (talerzyk) bardziej odczuwalne. Pomagało chwilowe podreptanie podczas wjazdu - na przemian noga w górę i na kolejne kilkadziesiąt metrów wyciągu pomaga.   Wczorajszy stok to 800 metrów. Profil ma łagodny w górnej części, na środku prawie płasko, potem ciut ostrzej w dół. A że lubię sobie ostrzejszy zakręt zrobić to mocniej te moje slalomki cisnę. No i tu na samym końcu stoku ten lekki ból jest już odczuwalny. Ale najgorzej jest na wyciągu. Próbuję ubiegłorocznych rad, czyli w miarę równomiernego rozkładania ciężaru na stopie, ale nie jest to łatwe, bo kąt buta/narty względem łydki jest taki mało komfortowy.   Ból zdecydowanie pojawia się w momencie dociśnięcia stopy do podłoża, czyli jak wspomniałem - "rozpłaszczenia" jej. Nie jest to gniecenie, a raczej taki minimalny skurcz całej stopy. W sumie jest o niebo lepiej niż w Lange'ach, ale nadal to nie jest taki komfort, jaki miałem w za dużych butach Odczuwalne w obu stopach, trudno powiedzieć, czy w którejś bardziej.   Buty zapinam lekko. Ale mimo to, noga siedzi naprawdę sztywno. Wkładka Sidasa ustabilizowała stopę, a przede wszystkim piętę. Spróbuję jeszcze testowo włożyć oryginalne wkładki. Może ten profil Sidasa jest jeszcze ciut za wysoki.   @jaro323: no i właśnie dlatego usłyszałem od żony: "Zaczęło się"   @adamski10: to co piszesz jest najbliższe moim odczuciom. To odciążenie stopy na gondoli/krzesełku znacznie pomaga, orczyk tylko pogarsza sytuację. Wprawdzie te Salomony mają podawany last 101-106, że tyle da się rozciągnąć. Boję się tylko, żeby nie było za nisko po rozciągnięciu, jak to miało miejsce w Lange'ach.   @Mitek: tak, przedwczoraj nieco ponad godzinę, wczoraj godzinę. Nowe buty.   Pozdrawiam, Jacek
×
×
  • Dodaj nową pozycję...