Skocz do zawartości

W.W.

Members
  • Liczba zawartości

    310
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez W.W.

  1. Kamieńsk działa i to całkiem nieźle. Warunku śnieżne dobre. Na szczęście ktoś z głową - Chapeau bas - zadecydował o wolnej pracy wyciągów, dzięki temu na stoku da się jeździć. Sprawdziłem wczoraj. Czas oczekiwania, tak do 10.30. mniej niż 10 minut,  do 13.30 max 18 minut w moim wypadku, potem znów w okolicach 10 - 12 minut. Krzesełko, do talerzyka kolejka mniejsza o połowę. Szkoda, że prawy stok nie działa.
    Niestety parapety mocno zrzynają stok a do tego siedzą i sobie gadają w najmniej odpowiednich miejscach. Na zwróconą uwagę reagują agresją. :angry: Zawsze się zastanawiam, dlaczego zamiast zjeżdżać, wolą ustawionymi poprzecznie parapetami spychać śnieg na dół. Co w tym zabawnego?  :o

    Góra stoku zapewnia przyjemny zjazd, natomiast od miejsca zakończenie transportera jest dużo gorzej. Początkujący, mimo funkcjonującej oślej łączki, z upodobanie stawiają pierwsze kroki na środku trasy zjazdowej, zamiast na niej! :angry:
    Przydał by się ktoś, kto by z megafonem w reku uświadomił niedorozwojów o podstawowych zasadach zachowania na stoku a zwłaszcza przegonił całe stojące towarzystwo ze środka - na boki. Ludzie bez wyobraźni stoją na środku stoku!

    Dzięki władzuni knajpy zamknięte, ale można by coś urządzić na stoku np.. bar ze śniegu. Z pewnością miał by sporo chętnych. Szkoda.  :huh:
    Dojazd z Łodzi lepszy przez Bełchatów, niż Gierkówką.

  2. Mojej żonie z tego na pewno spodobała by się łatwość zakładania. Podobny patent (tyle że nie ażurowy) mają buty Fulltilt ale sama idea nowa nie jest.

     

    Okazało się, że inny aspekt tej sprawy jest równie istotny. Chodzi o zmianę butów na narciarskie po przyjeździe i znów na na zwykłe, po skończonej jeździe. Buty,  leżące kilka godzin w samochodzie, mają temperaturę otoczenia. Każdy zna "przyjemność" wkładania rozgrzanej stopy, do takiej "bryłki lodu". Te buty eliminują ten nieprzyjemny monnet, bo zakłada się je i zdejmuje dopiero w cieplutkim pokoju i to po pozbyciu się kilku warstw ubrania.
    Dla takich jak my, rekreacyjnych narciarzy, to buty prawie doskonałe.

    Szkoda, że tak mało ludzi o nich w ogóle słyszało. Jak je zobaczą u żony, to same ochy i achy.

     

     

    Ile lat już je używa?

     

    Od kiedy nam je sprzedałeś, wraz z żółwikami, za co masz naszą dozgonną wdzięczność. :D
    A było to 28 listopada 2014 r, w sklepie na ul. Tunelowej 57.

     

  3. Witam.

    Odświeżam po latach temat dotyczący szwajcarskich butów narciarskich Dahu.

    https://www.skidahu.ch/

    Jak można wywnioskować ze strony producenta firma istnieje, funkcjonuje i ma się chyba dobrze.

    Ktoś może jeździ w tych butach?

    Chętnie poczytam różne opinie.

     

    Moja żona używa i jest bardzo zadowolona. Na wyjeździe we Francji wywołała sensacje do tego stopnia, że dwie osoby kupiły takie buty, bo okazało się, że lokalny sklep narciarski miał je w swojej ofercie i robił posezonową wyprzedaż. Nikt nie wie, jak żałowałem, że już nie było mojego rozmiaru.
    Buty sprawdziły się zarówno jako narciarskie, jak i na "po nartach".
    Mogę je polecić z czystym sumieniem.

  4. Też w temacie, ale nie o jeździe na nartach, ale na narty.

     

    Wielogodzinne podróże autobusem do Włoch czy Francji, bardzo mnie irytowały. Przy moich gabarytach, wielogodzinne siedzenie w skulonej pozycji to mordęga. W tym roku, po raz pierwszy poleciałem samolotem i przyznam, że to doskonałe rozwiązanie.

    Droga z domu do hotelu trwała 8 godzin, w tym dwie na dojazd do lotniska.

     

    Nartowania jest 6 dni!

     

    W hotelu byliśmy przed północą. Rano wyspani i wypoczęci na stok i jazda do ostatniego dnia pobytu, bo autobus na lotnisko odjeżdża o 16 - w planie dwu godzinny shopping. Wiec w dniu wyjazdu do 14, czy nawet 15 można poszaleć na stoku! Przed północą byliśmy w Polsce + 2 godziny na dojazd z lotniska do domu.

     

    To jest to. :)

  5. No i co z tymi warsztatami są chętni? Ze swojej  strony obiecuję, że sfilmuje każdego jak będzie chciał i w jakich będzie chciał ujęciach.

    Pozdro

     

    Ja bym chętnie pojechał. Tym bardziej, że jak pisałeś w innym wątku, u Ciebie jeszcze nikt nigdy niczego złego sobie nie zrobił.  :P
    Piszę się na to. Termin i miejsce dowolne, za wyjątkiem przyszłego tygodnia - jadę na narty.  :D

  6. Witam
    Mam nagrania telefonem i aparatem. Co najmniej kilkanaście filmów z różnych okresów. Ale dobrze byłoby mięć filmy z różnych ujęć z przodu, tyłu, z boku. Z boku się lepiej wyłapuje kwestię siedzenia na tyłach, wychylenie do przodu. Korzystałem z nich by coś poprawić. Ale to ciągła praca. Kwestia "błędów" to nie jest doskonała jazda na łatwym stoku i dobrym śniegu. To głównie eliminowanie ich gdy wjedziemy gorsze warunki, większą szybkość. To się nigdy nie kończy.

    Pozdrawiam

     

    Myślałem o bardziej profesjonalnym nagrywaniu, niż telefonem. Do tego potrzeba dobrego sprzętu i dobrego narciarza. Jak poprawisz błędy na lekkim terenie, to i w trudniejszym będzie lepiej. Poza tym, my już nie jeździmy po trudnych terenach. Nam wystarczają wytyczone, przygotowane trasy. :P
    Widziałem coś takiego we Francji. Szkolili się chyba młodzi zawodnicy i właśnie obok, równo z nimi, jechał facet z kamerą. Dobry był.

  7.  

    a realnie to sie nazywa "przyzwyczajenie jest druga natura czlowieka"

     

    Chyba się z Tobą nie zgodzę. Pompatyczność oczywiście pomijam. Jest coś takiego w człowieku, że jak widzi/przeżywa coś niesamowitego/wzniosłego/wspaniałego, to chciałby, aby jego partner też mógł tego zakosztować. Jak go koło Ciebie nie ma, to czujesz ukłucie żalu i smutku.
     

  8. Masz pecha(ze zona jeszcze jezdzi a mogla by isc na shoping).

    Kochajace zony zachecaja mezow do samodzielnych wyjazdow narciarskich.

    To tylko tydzien a jaki odmlodzony wraca a i ona wyczekujaco wita.

     

    To ja jakiś odmienny jestem. Sam jeżdżę na safari nurkowe i możesz mi wierzyć, cały czas żałuję, że nie mogę żonie tego piękna pokazać. Kiedyś nurkowała ale już przestała. Z nartami to samo, 3 lata temu pojechałem sam, ogłoszenie w czwartek o wolnym miejscu a w piątek wyjazd, i też sam się źle bawiłem.
    Szczęście trzeba mieć z kim dzielić.

  9. Cześć

    Wy może rozważcie zaprzestanie nartowania bo jak piszesz to tylko o wypadkach swoich lub swoich bliskich.

    Pozdro

     

    Zawsze byłem pod wrażeniem metaforyczności Twoich uwag i podziwiałem, jak wiele ważnych informacji wnoszą one do dyskusji.

    Z drugiej jednak strony, ten temat zahacza też o zachowania ludzkie, odbiegające od standardu a więc i Twoja tu wypowiedź, nie jest całkiem bez sensu.

  10. Siedzisz w ciepłym hotelu zgłaszasz problem, a ubezpieczyciel organizuje transport. Nawet jak było to tylko 900m, a być może zawiózłby cię do innej kliniki i odwiózł z powrotem. 

    Też mam Alpen, ale i tak kupuję w PL koszty leczenia. To około 50-60 zł za tydzień. Nie boli, a daje możliwość wyboru.

    Co do biura to mam nadzieję, że Ty i osoby, które były na tym samym wyjeździe wystawicie panu odpowiednią opinię :)

     

    pozdrawiam

    R

    No to chyba niedokładnie przeczytałeś OWU. Zgłaszasz problem będąc na stoku, to ratownicy się Tobą zajmują i transportują do lekarza. Jeśli "zarobiłeś" na szpital i tam Cię dostarczą. Jeśli masz trochę szczęścia w nieszczęściu i wystarczy ambulatorium, to do domu dostajesz się sam.Po prostu wzywasz taksówkę, bierzesz rachunek i dołączasz go do innych. Nawet nie musisz powiadamiać Alpen o wypadku. Po powrocie do kraju, wypełniasz formularz, wysyłasz wraz z rachunkami i po sprawie. Jedyny wyjątek, to konieczność transportu do kraju, wtedy musisz to z nimi wcześniej uzgodnić.

    Dlatego właśnie wybrałem Alpen, bo tam to ja załatwiam sobie wizytę u najbliższego lekarza a dojazd taksówką. Parę lat temu, w Rokytnice, mój siostrzeniec, mający polskie ubezpieczenie, czekał 5 godzin na transport do odległego o 80 km szpitala, a ambulatorium widzieliśmy z okien pokoju. Cała akcja, "prowadzona" przez ubezpieczyciela trwała 8 godzin!

    Opisywałem tu tą całą sprawę dość szczegółowo.

    Mój pech, poza oczywiście złamaniem, polegał na tym, że w Aussois nie ma ani jednej taksówki! ;)

  11. Po pierwsze pojechałeś z kiepskim biurem - raczej nie sprawdzałeś i ważna była cena.

    Po drugie kupiłeś kiepskie (znowu tanie) ubezpieczenie i później chciałeś zaoszczędzić więcej. Gdybyś zadzwonił do ubezpieczyciela transport też byś miał załatwiony.

    Wniosek: z Panem Jackiem ze Zgierza nie jeździć, a na ubezpieczeniu nie oszczędzać :)

     

    pozdrawiam

    R

     

    Ubezpieczenie mam to samo od kilku lat - Alpenferein. Jednak Aussoisos, to maleńka miejscowość i tam po prostu nie ma żadnej taksówki, czy innego transportu. Jeden skibus chodzący w dzień i to wszystko. Wezwanie taksówki z Modane, niedaleko położonego miasta, jest co prawda możliwe a zwrot jej kosztów gwarantuje ubezpieczenie, ale to ok. 10 km górską serpentyną w jedną stronę a do lekarza było ok.900 m. Jedynym problem, poza oczywiście kwestami moralnymi, było kłamliwe zapewnienie, że organizator nas odbierze po telefonie. Jak już opisałem, nie odebrał, a czekanie na mrozie na taksówkę z innego miasta nie miało sensu, bo szybciej doszliśmy pieszo.

    Co zaś do wyboru biura, to ważna była miejscowość, termin i wyjazd z Łodzi. Opinię w sieci miał dobrą, co też sprawdziłem. Teraz ma już gorszą.


  12. "Publiczne szkalowanie go z  tego  powodu  może nie  być dobrym  pomysłem .."

     

    O tym nie ma nawet mowy. Po prostu opisałem zaistniałą sytuacje i tyle.

     

    Mój błąd polegał na zejściu samemu ze stoku a nie wezwanie pomocy i czekanie na nią.

    Ot, takie stare przyzwyczajenie, aby nie robić koło siebie niepotrzebnego zamieszania.

    I jeszcze potrącą mi 70 eur, bo sam poszedłem do lekarza a więc to nie "wypadek", tylko "porada ambulatoryjna".

    No cóż, nauka też kosztuje.

  13. Witam

     

    Czy organizator wyjazdu - biuro turystyczne - ma jakieś obowiązki, wobec potrzebującego pomocy uczestnika?

     

    Krótki opis zdarzenia:

    Wypadek na stoku, wydawał się niegroźny. Jednak wieczorem stan poszkodowanego pogorszył się  - facet zemdlał!

    Organizator i jednocześnie właściciel biura odmawia pomocy w dostarczeniu poszkodowanego do kliniki, bo „on pilnuje wydawania posiłku a autobusu nie ruszy”. Inni uczestnicy imprezy, zaszokowani odmową, wymuszają na nim udzielenie pomocy. Jego córka odwozi nas do kliniki i ma po telefonie, przyjechać nas odebrać.

     

    Dla jasności. Wyjazd zorganizowany, autobusem i tylko organizator ma na miejscu samochód osobowy. W małej stacji narciarskiej nie ma taksówek, skibusy chodzą tylko w określonych godzinach a innej możliwości transportu nie ma!

     

    W klinice prześwietlenia, diagnoza, unieruchomienie złamania, środki przeciwbólowe, papiery – szybko, mile i ze współczuciem.

    Dzwonimy do organizatora – nie odbiera, czekam i dzwonimy – nadal nie odbiera.

    Zamykają klinikę i musimy wyjść na ulicę. Poszkodowany jest rozebrany do pasa i ma tylko fragment kurtki do okrycia a na dworze jest – 6 st.

    Dzwonimy – nadal nie odbiera.

    Co robić – poszkodowany wraca pieszo.

     

    A teraz najlepsze. Organizator ani tego samego dnia, ani następnego, ani do końca imprezy nawet raz nie zapytał się o zdrowie uczestnika swojej imprezy!

     

    Zatem pytanie jak na początku - miał obowiązek pomóc, czy nie miał?

     

  14. Wystarczy tą przyłbicę podnieść : )

     Podkreśliłem "purystów". Dla nich podniesiona szyba zmienia wypracowana aerodynamikę i spowalnia miszcza.  :lol:

    Dla takich jak ja amatorów, to świetne rozwiązanie. Dziś kupił bym taki z blendą przeciwsłoneczną, wtedy nie było. :(

  15. Jeżdżę w takim kasku od 5 a właściwie to już od 6 lat. Pomyślności wszystkim w nowym roku! :)

    Uważam to za dobre rozwiązanie. O wadach, czyli podwiewaniu już wielu tu mówiło, ale i w goglach czujesz podmuchy. Natomiast pominięto kwestę wspaniałej widoczności. Pole widzenia nie jest, w tym przypadku, niczym ograniczone!

    Pod moją przyłbice wchodzą wszystkie okulary, tak wiec zmiana z jasnych na przyciemniane nie jest żadnym problemem, nawet kilka razy dziennie. Są już kaski z wysuwaną blędą przeciwsłoneczną. Poza tym przyłbica nigdy się nie rosi.

    A na koniec coś dla purystów. Jeśli warunki są tak fatalne, to zawsze możesz w pokoju odkręcić i zostawić przyłbice i wziąć zwykłe gogle. :P

    Bardzo polecam takie kaski.

  16. Zmienia. Bo z czasem, mimo prób zatrzymania tego, organizm się starzeje i jego wydolność maleje. Poza tym, jak ktoś ma takie szczęście jak ja, że zona tez jeszcze jeździ, to szuka już innych tras niż jak miął 40 kilo mniej. :(

    Właśnie takie rozmowy pomogą znaleźć zajefany ośrodek o szerokich i nietrudnych trasach, miłym, lecz nie drogim domku w górach itp. :D

    Gdzie jak nie tutaj możemy znaleźć towarzystwo na wspólny wypad do nie pierwszoklaśniego ośrodka z 600 km tras. Nam już wystarczy taki ze 100 km - i tak tego nie przejeździmy.

    Każdy wiek ma swoje prawa. :ph34r:

  17. Niestety połowa trasy B przy orczyku i cała trasa D z powodu zawodów wygrodzona co powoduje, że B jest zatłoczona.

     

    Zamykanie tras "na zawody", w części lub całości, było dla mnie jednym z najbardziej wq***ych elementów pobytu w tym ośrodku. Na pięć dni jazdy, cztery były organiczne do Żmijowca, bo "były zawody". Wszyscy przenosili się na Żmijowiec, z wiadomym skutkiem. Duży tłok i szybka mineralizacja śniegu na trasie.

     

    Zastanawiałem się nawet, czy nie pozwać ośrodka o zwrot kasy za karnety. W końcu kupuję karnet na ośrodek, w którym jest mi znana liczba tras zjazdowych i warunki śniegowe na tych że. Jak nie ma śniegu i trasa zamknięta - w czasie całego pobytu trasa A była właśnie nieczynna - to nie mam pretensji. Jednak nikt mnie nie poinformował, że przez znaczna część pobytu jedna z 3 czynnych tras będzie wyłączona "na zawody".

    :angry:

×
×
  • Dodaj nową pozycję...